Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

brałem leki byłem na psychoterapiach,u zanchorów ,księży i egozrcysty itp...i tak naprawde nikt nie pomógł albo na chwile...

 

magic, byłeś prawie wszędzie, ale nikt nie uczyni cudu, jeśli Ty w to nie włożysz swojej ciężkiej pracy, ogromnego wysiłku, nie wystarczy pójść do kogoś i powiedzieć "pomóż mi", trzeba jeszcze powiedzieć "dam z siebie wszystko".

Dałeś z siebie wszystko?

Bo widzę że wrzucasz nam tutaj tylko swoje poczucie bezsensu i napiętnowania, a chyba nie o to tutaj chodzi....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zabiłeś kogoś?

 

Aż tak nie, ale ważne że zgrzeszyłem i muszę przeprosić oraz błagać o wybaczenie.

 

Co do terapii, nie wiem ja nie już nie mam sił i wiążę nadzieje z terapeutką, mam za duży pór, żeby myśleć że mogę zrobić coś sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do terapii, nie wiem ja nie już nie mam sił i wiążę nadzieje z terapeutką, mam za duży pór, żeby myśleć że mogę zrobić coś sam.

Przetłumacz to proszę na polski, bo nic nie rozumiem...

 

Co do terapii - nie wiem co mam sądzić. Ja już nie mam sił i nadziei, więc wiążę nadzieje z terapeutką że mi jakoś pomoże i mnie uratuje.

Mam w sobie za duży opór, żeby pomyśleć że mogę coś zrobić sam.

 

Ech, znowu piszę nie wyraźnie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no teraz jestem w stanie to zrozumieć.

chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że nikt za Ciebie zdrowieć nie będzie? To, ile sam z siebie dajesz na terapii będzie w przyszłości owocowało wynikami. Jeśli nic nie dajesz-nic nie dostajesz, proste.

Zastanów się więc czy chcesz wyzdrowieć, czy też chcesz tak trwać w takim stanie, bo to wygodne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jest mi zle i bardzo potrzebuje, zeby mnie ktos przytulil, ale tak naprawde, zebym mogla sie w kogos wtulic i sobie poplakac, zeby mnie ktos poglaskal po glowie i powiedzial, ze wszystko bedzie dobrze. ale jak zwykle musze zacisnac zeby i to przetrwac, bo jestem calkiem sama. nawet nie wiem jak to opisac. wrocilam z terapii. i czuje sie znow przytloczona natlokiem mysli i uczuc. za duzo. za szybko. sesja byla nijaka. czasem mam wrazenie, ze ja i moja terapeutka jedziemy po dwoch zupelnie roznych torach. jestem jakas zrezygnowana tym calym leczeniem, za kazdym razem po sesji czuje sie coraz gorzej. nie w trakcie sesji - nie moge sobie przy terapeutce poplakac, pokrzyczec czy cokolwiek. bo nie potrafie. przy kims jest wszystko ok. gdy zostaje sama - wariuje sama nie wiem z jakiego powodu, nie poznaje sama siebie. nienawidze juz tego wszystkiego. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu, chyba mimo tego, jak dobry kontakt masz z terapeutką, tak naprawdę wcale jej do siebie nie dopuszczasz. Udajesz przed nią. Nie potrafisz sobie pozwolić na chwilę "zapomnienia", na pokazanie tego, co naprawdę czujesz, co przeżywasz. Tutaj chyba dużą rolę odgrywa Twoja chęć kontrolowania wszystkiego...

Pod żadnym względem NIE REZYGNUJ Z TERAPII!!!! Tak wiele już osiągnęłaś. Potraktuj to dzisiejsze wydarzenie jak krzywy, uszczerbiony schodek na Twojej drodze do zdrowia, do szczęścia.

 

Gdybym była obok to bym Cię wyprzytulała, bez zbędnych słów, bez niczego. Mogłabyś wyć i krzyczeć do woli.

 

Krzysiek, a Twoją motywacją nie powinno być WYZDROWIENIE? Nie chcesz być zdrowy, nie chcesz do tego dążyć? Chodzisz na terapię dla samego chodzenia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basiu, to nie do konca tak... Nie wiem jak to wyjasnic, ale ja przy kimkolwiek przestaje czuc siebie a czuje sie, jakbym byla ta osoba, z ktora rozmawiam. Ze swoimi emocjami, potrzebami zupelnie trace kontakt. Liczy sie tylko ta osoba. Tak bylo odkad pamietam. Przy kims zyje dana osoba, oddycham nia, wydaje mi sie, ze czuje to co ona, w pewnym sensie jakbym ja byla nia choc moze to dziwnie brzmiec. Terapeutce ufam i wiele juz razem przezylysmy, wie o mnie praktycznie wszystko. Tylko, ze nawet wiekszosc bolesnych tajemnic musialam jej przekazac pisemnie, tzn. Przeczytac to, co napisalam bedac sama, bo przy niej doslownie zapominam o swojej przeszlosci, autentycznie. Jak przy wszystkich innych ludziach. Gdy z kims jestem to sie z nim zlewam, tak jakbym nie miala w ogole swojej osobowosci, swoich wspomnien. Dziwne to...

Wezme sie w garsc i jakos przetrwam kolejny kryzys, ale jest mi juz naprawde ciezko, bo to, ze nie czuje siebie przy kims, a wiec i przy terapeutce jest demotywujace... :( Ja sie czuje przy niej jakbym byla nia, wyczuwam jej emocje, reakcje i odbieram jako swoje. Dlaczego tak jest? :why: Juz mi sie wszystko miesza. :( Ja w ogole juz nie wiem kim jestem.

Dziekuje, ze jestes. :***

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basia., w sumie to nie wiem czego ja chcę.

Chcę wyzdrowieć, ale nie chcę uczestniczyć w życiu w moim mieście i znów przeżywać to wszystko co sprawiło, że zachorowałem...

:(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basia., w sumie to nie wiem czego ja chcę.

Chcę wyzdrowieć, ale nie chcę uczestniczyć w życiu w moim mieście i znów przeżywać to wszystko co sprawiło, że zachorowałem...

:(

 

A nie chcesz wrócić po chorobie mocniejszy i pokazać innym, że teraz Ty jesteś górą? Że masz wszystkich i wszystko gdzieś? Uciekając w chorobę, uciekasz od życia, a chyba chcesz żyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, Od podstawówki wybierałem za kolegów osoby, które mnie lubiły i mogłem z nimi spędzać czas, ale czasem mnie wyzywali i obrażali.

Zdarzało się, że bili. Oprócz nich w V klasie przemienili moją klasę na męską, w której było 20 chłopaków i kilka dziewczyn.

 

Często mnie bili, wyżywali się na mnie i obrażali, jakoś tak się działo i godziłem się z tym. Bolało mnie to, że muszę przynosić do szkoły najtańsze długopisy, gdyż zawsze mi kradli a nawet jak mnie wołali to im przynosiłem piórnik i okradali z wartościowych rzeczy. Mamę było stać, żeby mi kupiła pióro Parkera, wiele razy z tego powodu płakałem.

 

Nawet w podstawówce jakaś dziewczyna (Chłopczyca) się do mnie przyczepiła i potrafiła uderzyć, tak jak chłopak i opluć.

 

Jak poszedłem do gimnazjum to pierwszej klasie oczywiście nie mogło być lepiej, tylko tym razem zacząłem gadać na lekcjach i rozrabiać razem z chłopakami z mojego podwórka, wcześniej znałem ich w większości tylko z widzenia.

Skończyło się to tym, że w drugiej klasie mnie przenieśli do innej klasy, choć uważam że niesprawiedliwie (bo na początku przez 2 tygodnie, do przeniesienia) byłem grzeczny, nie gadałem na lekcjach i chciałem się uczyć.

 

Oczywiście często mną pomiatali, nawet w październiku 1 klasy stałem się kozłem ofiarnym, gdy gdzieś poszedłem to mi opluli plecak, i nike nie powiedział kto to zrobił, nikt byłem zupełnie samotny.

Nie gadałem z nikim przez tydzień, na przerwie chodziłem do biblioteki.

Później z niektórymi gadałem a Ci co mnie gnębili potrafili mnie opluć na lekcji, albo umazać jakimś wkładem do długopisu.

 

W drugiej klasie po raz pierwszy skończyłem nimi kontakt, więc powinno być w porządku ale nie było, znęcali się nade mną mimo, że nie byli w mojej klasie.

Nawet buntowali moją klasę, płakałem popołudnami.

 

_ Zar4az mam lekcje, napisze później._

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basiu, tak, mam z nia ogromny problem. nawet ze swoja orientacja sexualna. :roll: ja nic nie wiem. :roll:

Vi., wazne, ze jestes, dzieki...

 

Wiecie co, gotowalam teraz kolacje, z roztargnienia chwycilam za goracy rondel, oparzylam sie, zrobily sie pecherze, piecze, a mi... zrobilo sie lepiej, napiecie troche puscilo, gdy poczulam to straszne palenie. :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu, bo to prawie jak czyn autoagresywny. Poczułaś ulgę. A jutro będzie wstręt do siebie, ból oparzenia i wyrzuty sumienia.

Też tak rozładowuję napięcie... tyle że nie rondlem.

Jeśli chodzi o to całe napięcie- czułaś tak, jakby Cię nosiło? Bo ja nie umiem tego opisać.

 

Vi., czekam na dalszą część.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie wiem co sie ze mna ostatnio dzieje, moja kontrola daje w leb i zaczynam sie znowu uspokajac przez robienie sobie fizycznej krzywdy, nie wytrzymuje napiecia, nie potrafie juz go jakos stlamsic . :( czy ja sie cofam? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basiu, tak, czulam jakby mnie nosilo. Przy tym mnostwo mysli w glowie, a jednoczesnie zadnej nie moge wylapac, jak gorska kolejka, lawina. Jakbym zaraz miala explodowac. No tez nie wiem jak to dokladnie opisac.

No bol oparzenia to juz jest, paskudnie to wyglada i strasznie pali. Ale jestem spokojniejsza. Jakbym wrocila do stanu normalnosci.

Masz racje, ja tez staram sie to tak widziec, dzieki temu wytrwalam w terapii do tej pory choc wielokrootnie chcialam ja rzucic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem.

 

Około 3,5 miesiąca nie zadawałem się z chłopakami z mojego podwórka, aż ze strachu i prześladowania się pogodziłem z jednym a po dwóch tygodniach ze wszystkimi.

Po miesiącu znowu się zaczęło obrażanie mnie, wyzywanie i nie pamiętam kiedy dokładnie znowu zaczęli mnie bić.

Wiem, że w marcu zaczęła się najbardziej okrutna depresja jaką przeżyłem, zacząłem sypiać z mamą, bałem się wszystkiego, najbardziej że ona umrze i zostanę sam.

Nic nie robiłem, tylko czekałem aż szkoła minie, i przychodziłem do domu i leżałem w pokoju na podłodze rodziców.

Po dwóch tygodniach mi się polepszyło, ale zawsze mi dokuczali i bili.

Na wakacjach z wujkiem postanowiłem, że znowu skończę ten kontakt, ale jak wróciłem do domu to poszedłem na basen, tam mnie pobili i rzucali komieniami.

To był koniec, już nigdy z nimi nigdzie nie poszedłem i zerwałem kontakt.

Zacząłem jeździć do wujka, on mieszkał 15 km ode mnie, jest alkoholikiem i przez długi czas do niego uciekałem z domu, gdzie w 3 klasie zaczęło się bicie mnie przez brata i kumulacja wyzwisk ojca.

Wpajał mi różne prawdy, że ludzie są źli, że są jak zwierzęta- słabszego dobiją.

Mam się maskować, bo jestem idiotą i opowiadam takie głupoty przez które nikt mnie nie będzie szanował, tylko będą mną pomiatać całe życie.

Jakoś rok minął, aż w czerwcu miałem pierwszy atak.

Miałem jechać na wakacje z miejscowości oddalonej o 25 km, brzuch mnie bolał już w domu, zatrzymywaliśmy się po drodze i w końcu nie pojechałem z mamą busem na wakacje.

 

Tato nas zawiózł samochodem na drugi dzień, tam już powoli się bałem wychodzić.

Później pojechałem do sanatorium, gdzie była już kontrola do kościoła nie chodziłem a do miasta tylko tam gdzie są toalety...

Wróciłem z tam tąd i po wakacjach pojechałem do szkoły z internatem.

Niestety tam po miesiącu także mnie zaczęli prześladować, Więcej w tym wątku :

http://commed.pl/boje-sie-vt32929.html

 

Mówiłem mnóstwo głupot, nad tym nie umiem zapanować i robię z siebie głupka.

Po ciężkich dwóch miesiącach wylądowałem w poprzednim roku 16 listopada w szpitalu.

Przeżywałem tam horror, bolał mnie brzuch przez kilka tygodni, spowodowany tym, że się bałem przy kimś iść do toalety (Może ma to związek z tym, gdy mi coś zaszkodziło w szkole z internatem, to się ze mnie nabijali)a toalety były specyficzne z dziurą u góry.

 

Wyszedłem przed świętami po miesiącu rozpocząłem terapię a po półtorej dali mi nauczanie indwidualne.

W szpitalu poznałem dziewczynę, która mnie rzuciła pod koniec kwietnia i tak jakoś z terapią i nauczanie indywidualnym się ciągnie do dziś.

 

Znaliście mnie jeszcze przed szpitalem, bo wtedy się tu zarejestrowałem to mój wątek :

boje-sie-t18053.html

 

Rozpisałem się.

 

It's my life, all is in words.

 

VasqueS

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie wiem co sie ze mna ostatnio dzieje, moja kontrola daje w leb i zaczynam sie znowu uspokajac przez robienie sobie fizycznej krzywdy, nie wytrzymuje napiecia, nie potrafie juz go jakos stlamsic . :( czy ja sie cofam? :(

 

Ja też tak mam. Do tego mega gonitwa myśli, jedna nie wyrabia za następną, ciągłe analizowanie i tworzenie jakich chorych teorii. Coś co wczoraj miało dla mnie jakieś znaczenie, dzisiaj jest nieważne. Mam wrażenie, że terapeutka zaczyna się mnie bać, dzisiaj 2 razy zadrżał jej wzrok, podczas moich "wystapień". :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×