Skocz do zawartości
Nerwica.com

Atak śmiechu niezwiązany z rozbawieniem?


mmonikaa

Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry!

 

Nie znalazłam tematu, który poruszałby to akurat zagadnienie ani na tym forum, ani w internecie (nie wiedziałam za bardzo, jakich słów konkretnie wyszukiwać), pozwoliłam więc sobie założyć ten wątek. Ostatnio kilkukrotnie zareagowałam na silny stres/lęk napadem śmiechu. Zawsze przebiegało to w podobny sposób - przy ogólnym całodniowym napięciu spotykała mnie nieprzyjemna sytuacja stresowa. Najpierw miałam odruch rozpłakania się, ale nie mogłam sobie na to pozwolić ze względu na obecność innych osób, w większości przypadków (poza jednym) byłam w stanie dosć silnego lęku z drżeniem ciała i innymi znanymi nam doskonale objawami. Z tego co pamiętam dostrzegałąm coś "śmiesznego" (śmiesznego tylko w tamtej sytuacji, np. plama na dywanie) i wybuchałam nagłym śmiechem, dość trudnym do opanowania (i nawracającym po opanowaniu)... Dodam, że nie czułam się szczególnie rozbawiona tak naprawdę, w trakcie śmiechu czułam jednocześnie łzy w oczach i chęć rozpłakania się, a smiech szybko przestawał być związany ze "śmiesznym" drobiazgiem, tak naprawdę był raczej przygnębiający i nieprzyjemny... Dodam, że "ataki" trwały przeważnie ok. 2 minut i po opanowaniu ich powracały przez jakiś czas w postaci niewielkich, cichych wybuchów śmiechu.

 

Zastanawiam się, czy to normalne rozładowanie napięcia, czy może coś w rodzaju niewielkiego napadu histerii... Jeżeli to drugie, to czy napady histerii (nie wiem, jaka jest prawidłowa nazwa) oznaczają, że mogę mieć nerwicę histeryczną? Dodam, że od jakiegoś czasu leczę się na chorobę, co do któej wielu lekarzy miało wątpliwości (uważali, że wiele wskazuje na to, że przyczyną jest nerwica), a z tego co czytałam, tego typu konwersje są typowe dla nerwicy histerycznej. Może ktoś o podobnych doświadczeniach ma jakieś sposoby na podobne napady?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jak jestem w większej grupie to też często płaczę ze śmiechu i nie jak są bardzo zabawne dla mnie sytuacje :lol: . Myślę ,że to ma związek z nerwicą. Ale jest to bardzo pozytywne odczucie :lol: Nie raz płaczę ze śmiechu i się stresują ale lepsze to niż tylko śmiać się i stresować...

Jeżeli się leczysz to zapytaj się psychologa o to i napisz na forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapytałam dzisiaj psychologa ale nie znam do końca szczegółów... Dowiedziałam się tego, co można podejrzewać - że to rozładowanie napięcia. Nie wiem tylko, czy to częste i "normalne", czy nie do końca, nie wiem też, jak można sobei z tym radzić, no pewnie rozładowywać napięcie inaczej, przed ostatecznym wybuchem, ale nei wiem za bardzo jak to zrobić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myśle że jest to przez nerwice, tak samo jak mogłas dostac ataku lęku dostałas atak śmiechu,organizm stłumił emocje i rozładował to smiechem nieadekwatnym do sytuacji , nasza ukochana nerwica. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skąd ja znam te ataki :D

Pojawiają się od 6 lat w zasadzie mniej wiecej raz na pół roku :) Trwają ok pół godziny...Ostatnio na wykładach wybuchnęłam śmiechem i doktor pomyslał, ze to on jest obiektem mego dobrego nastroju :) Ale przeprosiłam go zakryłam głowe ramieniem i przeczekałam hihiih Wole ten smiech od leków ehhhh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam coś podobnego ale może nie aż tak w każdym razie w sytuacji stresu albo gdy się o czymś dowiem co mnie tak naprawdę martwi albo czym się denerwuje nie mogę powstrzymać śmiechu, nie jest to jakiś atak ale chce mi się śmiać chociaż wcale nie jest to zabawne przez co często osoby z mojego otoczenia myślą że robię sobie jaja..a tak nie jest, nie wiem czemu tak reaguje ale jest to irytujące w niektórych sytuacjach..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bardzo często w sytuacjach stresujących może nie wybuchałam śmiechem ale usmiechałam się, nie byłam w stanie tego kontrolować, np.gdy dowiedziałam się o śmierci dziadka kąciki ust natychmiastowom uniosły się ku górze czym wzbudziłam ogólną konsternację i oburzenie(a naprawde byłam zrozpaczona bo dziadek mnie wychował)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wybucham śmiechem jak np zrobię coś złego a ktoś mi to udowodni (np spotkałam się z kimś a mój chłopak się o tym dowiedział i zapytał mnie czy to prawda, a ja w nerwach wybuchnęłam śmiechem). Ogólnie nie umiem kłamać i zawsze jak muszę to zrobić to zaczynam się śmiać, bardzo często śmieję się w nerwach, w stresie... Po tym idzie poznać że kłamię. Sama nie wiem dlaczego :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za podjęcie tematu. Rozumiem ludzi z takim problemem. Ale przecież musi być na to jakiś sposób, bo na dłuższą metę taki "drobiazg" utrudnia funkcjonowanie i komunikowanie się z ludźmi. Ja bezskutecznie zmagałam się z takim śmiechem nawet na pogrzebach... w kościele, na ulicy, w sklepie, na wykładach, a szczególnie, kiedy sama próbowałam coś powiedzieć. Już nie wiem czy jestem nieśmiała i to z nerwów wybucham takim głupim smiechem (szczególnie, kiedy wiem, że nie wypada), że wtedy śmieszy mnie nawet brzmienie słów, czy to raczej obawa, że znów nie opanuję takiej reakcji, rodzi we mnie stres. Ludzie myślą, że boję się wystąpień publicznych (na które czasem jestem skazana) i widząc, że jestem zdenerwowana, mam problem z wypowiedzeniem się, nagle milknę (wtedy próbuję ostrożnie dobrać słowa, żeby nie były dwuznaczne, ani żeby nic w kontekście nie było w stanie mnie rozbawić, ale im bardziej się staram tym trudniej jest mi poradzić sobie z myślami, np. dowcipami, wspomnieniami, które w tym czasie cisną mi się do głowy) i życzliwie probują mnie ośmielić poprzez rozładowanie sytuacji jakimś żartem! :D koszmar... Na wspomnienie obrony własnej magisterki, kiedy, odpowiadając na pytanie, w połowie wypowiadanego zdania (było troche dwuznaczne) dostałam napadu śmiechu w obecnosci dziekana uczelni i kilku profesorów :D mam ochotę zapaść się pod ziemię, chociaż z drugiej strony... może byłaby to fajna scena w komedii, jakby spojrzeć z dystansem... Zastanawiam się czy to nie jest po prostu rodzaj zwykłych zaburzeń obsesyjnych - tak jak inne natrętne myśli. Co o tym myślicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×