Skocz do zawartości
Nerwica.com

BÓG - czy istnieje,jaki jest,nasze wyobrażenie


sbb88

Czy wierzysz w Boga?  

52 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy wierzysz w Boga?

    • Tak, jestem wyznawcą kościoła latającego potwora spaghetti
      0
    • Tak, wierzę w Boga (hinduista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (judaista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (muzułmanin)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (chrześcijanin-inny odłam)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (protestant)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (prawosławny)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (katolik)
      19
    • Tak, jestem rycerzem Jedi
      2
    • Tak, ale go nie lubię (satanista, nihilista)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (wyznaję inną religię)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (ale nie wyznaję religii)
      2
    • Przykładam marginalne znaczenie do koncepcji Boga (buddysta)
      1
    • Tak, wierzę w Boga bezosobowego (deista/panteista itp.)
      6
    • Nie mam zdania/Niezdecydowany (agnostyk)
      9
    • Nie, Bóg nie istnieje (ateista)
      19


Rekomendowane odpowiedzi

Bóg to pewnie stworzył sobie od groma światów, wymiarów i tak dalej. Większość z ciekawością zapewne obserwuje ( tak jak biolog zwierzaki ). Co jakiś czas się zjawia wśród "zwierząt" zobaczyć jak im idzie i za bardzo nie ingeruje w to co stworzył-bardziej jest obserwatorem, nawet jeśli-tak myślę-życzliwym. Pewnie po śmierci też będziemy obserwowani, jedni w tzw niebie inni w tzw piekle. A że w sumie dorobiono do tego nadbudowę w postaci najpierw licznych przekazów a potem jeszcze liczniejszych interpretacji to inna bajka. Mamy te wszystkie wojny i inne problemy bo bardziej nas obserwuje-czy inaczej-daje nam całkowicie wolną wolę i to od nas zależy w dużym stopniu efekt końcowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

musi powstać nieskończona ilość wariantów nieskończoną ilość razy

czyli możliwe jest, że nasz wariant to ten w którym rządzi Bóg?

 

Myślę, że to nie działa na tej zasadzie. Ale nikt tego nie wie :P Teoretycznie jest to możliwe a w praktyce tego typu rozważania to fantastyka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo to jest pewnik, że w nieskończonej ilości czasu (czas nie istnieje, to tylko iluzja umysłu, w rzeczywistości nie mógł mieć początku i końca) musi powstać nieskończona ilość wariantów nieskończoną ilość razy :D To się nazywa paradoks inteligentnej małpy.

Nie wiadomo, czy czas istnieje, czy to tylko iluzja mózgu, podobno trwają badania nad tym. A co do wariantów, to jeśli istnieje nieskończona ilość wariantów, to nie muszą się one powtarzać, natomiast jeśli ilość wariantów jest skończona, to wtedy muszą się powtórzyć nieskończoną ilość razy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie nie muszą się powtarzać ale jeśli to losowy algorytm albo promujący działające algorytmy, których jest skończona ilość (nie wiadomo czy tak jest ale to całkiem możliwe) to wtedy musi się to powtarzać :P Czas istnieje niezależnie od tego czym jest. Bez czasu nie istnieje ruch więc nawet jeśli czas i ruch są programami w superkomputerze, w którym jesteśmy :D to wtedy istnieją jako iluzja, jako programy itd. Wygląda na to, że istnieje tylko tu i teraz, której jest jedną chwilą i to teraz wiecznie jest w ruchu i się zmienia dzięki czemu obserwujemy czas. Za to Bóg to całkowicie abstrakcyjne pojęcie, które w jakiś sposób tłumaczy ludzkiemu umysłowi początek i koniec czasu ale skoro czas nie istnieje to Bóg tym bardziej jest niepotrzebny w rozważaniach :)

 

 

A jeszcze wymyśliłem taki logiczny argument na to, że Bóg nie istnieje. Skoro Bóg jest wszechmogący to stworzył świat samemu wymyślając jego warunki i prawa. Gdyby ograniczały go prawa wszechświata to mógłby być naszym stwórcą ale już nie byłby Bogiem. Możliwe, że nasz stwórca to istota, która zna w 100% prawa wszechświata i potrafi je wykorzystywać to wtedy nadal nie będzie to Bóg bo nie będzie wszechmogący. Jest jeszcze inna możliwość - Bóg wcale nie jest dobry. Może siła, która nas stworzyła jest bezdusznym zbiorem informacji ze wszechświata, a może to jacyś kosmici, którzy zrobili sobie z nas zoo i wysyłają nam do mózgów myśli, które odbieramy jako nasze a naprawdę oni siedzą sobie przy kompie i grają nami w grę samemu nie wiedząc czy żyjemy czy nie bo to tylko eksperyment. Wolna wola jest raczej iluzją. A może Bóg po prostu jest zazdrosny, zawistny i zły tak jak opisuje Biblia i wtedy faktycznie jest piekło albo karma ale skoro tak to z czystym sumieniem można mieć takiego typa głęboko w dupie. Tylko wtedy to jest niekorzystne wierzenie bo czeka nas coś złego z powodu tego, że Bóg nas źle stworzył a świadomość, którą jesteśmy musi się męczyć. Dlatego odrzucam wiarę w Boga chociaż możliwe, że jakiś stwórca istnieje ale wolę wierzyć, że jednak nie istnieje, takie przekonanie jest korzystniejsze. Jeśli zło wynika z tego, że inaczej się nie dało - nie ma wszechmocy, nie ma boga. Jeśli wynika z braku miłości - Bóg nie jest miłosierny i sprawiedliwy. W ogóle skąd stwierdzenie, że nasz stwórca jest sprawiedliwy? To już dorabianie ideologii bez obserwacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego właśnie to kwestia wiary, a nie serii logicznych wywodów. Komuś to pasuje i wierzy a ktoś inny ma to gdzieś. Tak czy inaczej przekonamy się dopiero po drugiej stronie. Ja tam mam nadzieję że jeszcze gdzieś będę normalny, będą imprezy na które pójdę ( i z których nie zwieję), ryby sobie połowię, ciekawe kobiety spotkam ( przed którymi ani ja nie ucieknę, ani one na mój widok :lol: ). Człowiek zamiast się martwić wreszcie porządnie się zabawi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

torres, mam zaległości tym wątku, na razie jestem na stronie 333 (i nie gwarantuję, że wystarczy mi cierpliwości do czytania kolejnych).

refren, to tym gorzej świadczyłoby o Bogu, że inni mają jeszcze większe problemy.

No ale wiesz, że mają. Stworzyłeś sobie sam wizję Boga, który powinien dawać każdemu tylko szczęście. Taki Bóg rzeczywiście nie istnieje.

 

Twoje życie się jeszcze nie skończyło, więc nie wiesz do końca jakie szanse dał Ci Bóg, a jakich nie dał.

To już jest sztuczka manipulacyjna rodem z sekty. To właśnie to żeby mi dał mogłoby być dowodem a skoro nie dał to zakładam, że go nie ma. Tak nakazuje zdrowy rozsądek.

A może to po prostu prawda? Twoje życie się nie skończyło i nie wiesz jeszcze co Cię czeka, więc stwierdzenie tego nie jest manipulacją. Zamieniając „Bóg” na „los” będziemy mieć „Twoje życie jeszcze się nie skończyło, więc nie wiesz do końca jakie szanse dał ci los, a jakich nie dał” – czyli rzecz oczywistą.

Wiara, że przyszłość jest niewiadomą i że może być lepsza niż to, co jest w tej chwili, jest zdrowa i zapewnia człowiekowi harmonię, sekty wbijają do głowy rzeczy destrukcyjne.

 

de Mello to akurat mistyk wschodu wyklęty przez Kościół właśnie za te wschodnie nauki.

Jego publikacje zostały skrytykowane przez Kongres Nauki Wiary, ponieważ przestały się mieścić w doktrynie katolickiej, de Mello miał święcenia kapłańskie, więc jego głos mógł być odczytywany jako głos teologa katolickiego, a nie był takim. I mamy całe „wyklęcie”.

Krytyka nie była zupełna. W notce do „Przebudzenia” jest napisane „Jego dzieła mają prawie zawsze formę krótkich opowiadań i zawierają pewne wartościowe elementy mądrości wschodniej, mogące dopomóc człowiekowi w osiągnięciu panowania nad sobą, w zerwaniu więzi i uzależnień, które nie pozwalają mu być wolnym, i w spokojnym przeżywaniu różnych pomyślnych i niepomyślnych doświadczeń.”

Tu są pewne niuanse, to znaczy ma znaczenie, czy czytamy myśli de Mello jako treści religijne (mówiące o tym, jaki jest Bóg, jak wierzyć, jaka jest droga do zbawienia itp.), czy czytamy jako poradnik psychologiczny, duchowości czy szukamy inspiracji filozoficznej.

 

To nie jest mój punkt widzenia tylko z natury dziecko nie myśli o Bogu, z natury myśli, że po śmierci będzie nicość.

To jest tylko Twoje przekonanie, nie ma potwierdzenia w rzeczywistości. Dziecko prawdopodobnie myśli to, co mu powiedzą mu rodzice, ale dużo łatwiej przyjmie, że ktoś zmarły jest w „niebie” niż „nigdzie”, bo dziecko raczej nie zrozumie nicości.

Nie pamiętam, co myślałam na temat życia po śmierci, kiedy byłam dzieckiem, może w ogóle o tym nie myślałam, ale „z natury” myślałam, że są duchy i wierzyłam w rzeczy, które sama wymyśliłam, sądzę, że nie jestem wyjątkiem, więc nie przypisywałabym dzieciom jakiejś szczególnie racjonalnej natury.

 

Zresztą wraz z rozwojem świadomości jest coraz więcej ateistów, dawniej ludzie byli prymitywami i nie umieli czytać to i religijność była większa. .

Daj Boże, żebyś kiedyś osiągnął taki poziom intelektualny, jak teologowie średniowieczni.

 

Jak ktoś mówi, że wierzy w Boga ale się nad tym nie zastanawia na co dzień tylko żyje wg przykazań, bezrefleksyjnie albo też robi swoje a potem się tylko spowiada żeby mieć czyste sumienie to nie zwariuje ale jak ktoś za bardzo się w to zagłębia to jest kaplica.

Kiedy miałam konflikty religijne, też mi się wydawało, że jako jedyna się wgłębiam, a wszyscy pozostali katolicy wierzą bezrefleksyjnie, bo przecież gdyby myśleli o tych wszystkich strasznych rzeczach, o których ja myślę, to nie byliby tacy poukładani ze swoją wiarą i tak (głupio) szczęśliwi.

Nie wpadłam jeszcze na to, że to może ze mną jest coś nie tak. I że wcale nie jestem jedyną myślącą nadistotą pośród pantofelków. Do tego trzeba trochę pożyć, żeby ocenić siebie i innych realistycznie.

 

Nauka wyjaśnia powstanie świata najbardziej dokładnie ze wszystkiego co mamy dostępne. Zapewne się myli bo ewolucja nie zachodzi przypadkowo tylko wg jakiegoś klucza, a wszystko dąży do wyższego porządku czyli są jakieś siły natury, których nie zbadaliśmy. Można nazywać to bogiem ale wg mnie to nie ma nic wspólnego z żadnym bytem tylko to po prostu prawa natury, siły, wyższa inteligencja itp.

Panteizm – religia dobra jak każda inna, ładnie ją można ubrać w kokon naukowości, ale jak widać potrzeba Absolutu jest i tak w człowieku przemożna.

 

Poza tym jest w Tobie jakaś tendencja do odrzucania innych reguł gry niż Twoje. Albo Bóg istnieje albo możesz zaakceptować świat. Albo przyjmujemy na początek, że Bóg nie istnieje, albo dyskusja nie jest właściwa.

A może to w Tobie jest taka tendencja? Albo przyjmujemy na początek, że Bóg istnieje albo dyskusja nie jest właściwa - dokładnie tak samo mogę o Tobie napisać. A czy gdyby Bóg nie istniał to zaakceptowałabyś świat?

Uważam, że Bóg istnieje, ale nie narzucam Ci sposobu dyskusji, nie mówię co masz założyć na początku, a czego nie.

 

Tak, oczywiście, że bym akceptowała świat, gdyby Bóg nie istniał. Tylko że świat jest dla mnie do zaakceptowania, bo ma sens, a sens nie wziął się sam z siebie, więc ciężko mi te dwie rzeczy oddzielić.

 

Z drugiej strony nawet jeśli świat nie ma sensu, to człowiek jako istota twórcza może mu nadać sens i nadać sens swojemu życiu. Więc życie bez Boga nie byłoby takie straszne, ale gdyby nie było Boga, nie byłoby istoty zdolnej do nadawania sensu czyli człowieka.

 

Kiedyś straciłam wiarę, co prawda tylko na chwilę, ale nie było to szczególnie przykre. Tylko taka kosmiczna pustka i smutek, że nic nie ma poza naszym światem… Melancholia i samotność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zamieniając Bóg na los tylko pisałaś to w innym kontekście. De Mello kiedyś był (nie wiem czy dalej jest) na indeksie ksiąg zakazanych przez Kościół. Kiedy byłem dzieckiem mówili mi o Bogu i duchach, mimo to niebo i piekło wydawało mi się zbyt abstrakcyjne a rodzice mówili mi niby o religii ale dodawali, że tak naprawdę nie wiadomo. Czyli skoro oni nie wiedzą to ja też nie wiedziałem i natura wzięła górę - bałem się, że moi bliscy umrą i ich nie będzie ale babcia mówiła mi, że potem są duchami i w to uwierzyłem :D Bo jej dziadek podobno dawał znaki (coś sobie tak zinterpretowała). Potem wierzyłem w Boga ale nie w niebo i piekło i dyskutowałem często na religii wprawiając katechetów w zakłopotanie. Zacząłem czytać o religii i trafiłem na de Mello co było początkiem czytania "mistrzów" wschodu. Zacząłem medytować i czułem się naprawdę zajebiście. Dopóki nie zacząłem rozkminiać problemów i spraw świata. No dobra, skoro mogę osiągnąć wszystko i każdy może to jak to się ma do moralności. I ta rozkmina jest nierozkminialna a to konsekwencja przyjęcia jakiegokolwiek teizmu. To zaczęło moje myśli, że to może ze mną coś jest nie tak a tylko uwierzyłem, że jest zajebiście i jeśli osiągnę swoje cele i będę żył po swojemu to może to złe, niemoralne itd? No i tak by wychodziło gdyby to rozkminiać od strony Boga, praw rządzących wszechświatem czy jak by to nazywać. Czytałem różne strony o rozwoju duchowym po czym docierałem do skrajnie absurdalnych teorii jak Reptilianie (a przecież to jest logicznie nie do obalenia hehe :D ) i porównałem sobie te teorie i teorie religijne do latającego potwora spaghetti. To jest ten sam argument, ten sam absurd. Jacyś kolesie wyjaśniają czemu ktoś ma taką karmę a nie inną, bioenergoterapeuci twierdzą, że leczą duszę energią z kosmosu. Jaja na patyku bo naprawdę takie coś działa i to nie jako placebo bo w najbliższej rodzinie mam przypadek uzdrowienia małego dziecka przez kogoś takiego. Są twierdzenia, że duszę człowieka można poznać po tym jak ktoś wygląda, po pojedynczych zachowaniach, gestach czy słowach i tym już nawet oficjalnie zajmują się np w kryminalistyce. Wg mnie jeśli chodzi akurat o te badania duszy to jest tu sporo efektu placebo i sztuczek typu manipulacje opisywane w NLP. Są jakieś twierdzenia o karmie rodzinnej, które się sprawdzają bo pasują do przeciętnego modelu rodziny z opisu a tłumaczenie "ezoteryczne" niby to potwierdza. Czytając o takich rzeczach i dodatkowo interesując się manipulacjami i psychologią porównywałem to co ma do zaproponowania ezoteryka z oficjalnymi religiami i powiedziałbym, że ezoteryka > religia > polityka > reklamy to hierarchia manipulatorów. Nic z tego jednak nie można uznać za prawdę Mało tego można samemu powymyślać takie teorie i opisać je jako science fiction a potem czytam książkę i podziwiam zajebisty przekaz i odniesienie tego tam stworzonego świata do świata tutaj. Religia też w jakiś sposób się do tego odnosi, bezpodstawnie zresztą uznając się za głosicieli prawdy. Dlatego ludzie w to wierzą ale to jest po prostu pranie mózgu. A stwórca jeśli istnieje to nie powinien nas interesować na poważnie, tylko w teoretycznych rozważaniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wierzę w Boga. Nie tylko dlatego, że taką potrzebę ma mój umysł, ale przede wszystkim dlatego, że odczułam istnienie siły wyższej na własnej skórze. Niegdyś niewierząca, ale przekonałam się do wiary... dlaczego? Nowenna pompejańska - nie do odparcia tzw - odmówiłam ją, jeszcze jako osoba o sceptycznym podejściu do spraw wiary, ale zdarzyło coś, co przekonało mnie o istnieniu Boga. Potem odmówiłam po raz kolejny i potem znów - to zawsze działa i jak dla mnie jest to niezbity dowód na istnienie osoby boskiej. Dla jasności sytuacji nie jestem katolem przesiadującym w kościele, mam faceta ateistę, sama nie jestem świętoszką i nikogo do niczego nie przekonuję, sceptycznie podchodzę do kwestii biblii, mszy, nabożeństw, nie znoszę księzy, bo w moich oczach to zarozumiali bufoni w wiekszości przypadków (jeśli kogoś obrażam, to przepraszam, ale głownie takich było mi dane poznać), ale w Boga wierzę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

torres,

bioenergoterapeuci twierdzą, że leczą duszę energią z kosmosu. Jaja na patyku bo naprawdę takie coś działa i to nie jako placebo bo w najbliższej rodzinie mam przypadek uzdrowienia małego dziecka przez kogoś takiego

 

Placebo działa nie tylko na dzieci, ale i na zwierzęta,chodzi mniej więcej o to, że opiekunowie/rodzice wierzą w placebo, kiedy zostaje ono podane uspakajają się i ten stan rozluźnienie udziela się ich podopiecznym , którzy też się uspakajają, co jest uznawane za poprawę. Poza tym dziecko, które opisałeś mogło samo z siebie wyzdrowiec, mogło być źle wstępnie zdiagnozowane, albo zadziałało na nie coś innego niż bioenergia itp.

Poza tym bioterapia nie oddziałuje na duszę tylko na ciało energetyczne, a moim zdaniem oddziałuje tylko i aż na psychikę.

 

A ja sobie żyję bez Kościoła.I jest mi dobrze.

Kościół też "żyje" bez ciebie i też ma się nie najgorzej ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Placebo działa nie tylko na dzieci, ale i na zwierzęta,chodzi mniej więcej o to, że opiekunowie/rodzice wierzą w placebo, kiedy zostaje ono podane uspakajają się i ten stan rozluźnienie udziela się ich podopiecznym , którzy też się uspakajają, co jest uznawane za poprawę. Poza tym dziecko, które opisałeś mogło samo z siebie wyzdrowiec, mogło być źle wstępnie zdiagnozowane, albo zadziałało na nie coś innego niż bioenergia itp.

Poza tym bioterapia nie oddziałuje na duszę tylko na ciało energetyczne, a moim zdaniem oddziałuje tylko i aż na psychikę.

 

Na rodziców to nie bardzo mogło zadziałać bo nie sądzę żeby w to wierzyli na tyle żeby sam fakt wizyty u bioenergoterapeuty ich uspokoił. Możliwe, że wyzdrowiało samo z siebie albo było źle zdiagnozowane ale czy wierzyć w aż taki zbieg okoliczności? Ja kiedyś chodziłem do bioenergoterapeuty i mi nie pomógł ale czułem jakąś energię, która była dość mocna. Wg mnie psychika = dusza więc bioenergoterapeuta oddziałując na jedno musi oddziaływać i na drugie. Myślę, że dusza to jedna z funkcji mózgu a bioenergoterapeuci to mogą być ludzie, którzy naprawdę znają jakieś sposoby oddziaływania na psychikę i dobry terapeuta może podświadomie daje jakiś przekaz niewerbalny, coś jak hipnoza. Podobnie działają wróżki i mentaliści, a mózg jest na tyle niezbadany, że faktycznie może każdy z nas ma zdolności samoleczenia tylko nie potrafimy jeszcze tego robić.

 

-- 31 sie 2014, 13:30 --

 

BastekM, no to przestań wierzyć i weź się do życia zamiast czekać na cud z nieba. Jeśli ten Bóg istnieje to ma Cię w dupie albo nie jest w stanie pomóc każdemu co świadczy o jego słabości jako Boga (jeśli tak jest to za grzechy pewnie też nie karze :P ). Sami się każemy za grzechy mając tak skonstruowaną podświadomość, a jeśli nauczono nas, że grzechem jest jakaś pierdoła to potem są choroby psychiczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i to jest okropne wierzenie. Piekło albo zła karma za korzystanie z przyjemności i nieświadomość. A to wszystko odbiera sens obecnej chwili i przekłada ją na później - kiedy będziemy już bardziej rozwinięci albo pozbędziemy się grzechu. Teraz jesteśmy nieczyści i źli - moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina, panie nie jestem godzien. Ja proponuję jednak przeciwne podejście i pozytywną motywującą afirmację - "jestem godzien, jestem niewinny i czysty, grzechy to nieświadome błędy więc nie mogę za nie żałować ale będę ich unikał w przyszłości bo nieprzemyślane czyny mają negatywne konsekwencje". Myślę, że zdrowo jest wierzyć, że ta obecna chwila ma najgłębszy sens i jeśli istnieje jakiś Bóg to właśnie to nam dał a my wierząc odrzucamy to i skupiamy się nie na tym co trzeba. To tak jakby dziecko dostało prezent ale nie mogłoby się z niego cieszyć i podziwiać tylko musiałoby za każdym razem myśleć o tatusiu, który kupił zabawkę i chce żeby go podziwiano. I jak za dobrze się bawi to ma mu być żal: że kogoś nie stać na takie zabawki, że dzieci głodują w Afryce, że Jezus przez nasze grzechy umarł na krzyżu, że popełniliśmy grzech pierworodny jeszcze wtedy kiedy byliśmy niewinni i czyści i dopiero zaczynaliśmy chłonąć destrukcyjne wzorce ze złego społeczeństwa stworzonego przez szatana. I musimy się wyrzec wszystkiego co nam daje życie bo to zło i szatan a królestwo niebieskie jest po śmierci. Nie teraz, nie tu, ale jak najbardziej tu i teraz bądź niewolnikiem, składaj pokłony, pracuj a "my żydzi zabierzemy ci 80% pensji bo to państwo dysponuje dobrem swojego niewolnika i wie lepiej jak te pieniądze ulokować na dobro wspólnoty. Tymczasem nie pyskuj i masz tu kieszonkowe w postaci rozgrzeszenia, zapewnienia raju po śmierci a teraz kupuj sobie przedmioty, na które cię nie stać, rób karierę kosztem rodziny i bliskości, twórz image zamiast relacji bezwarunkowej akceptacji z ludźmi. Miej poglądy, które poróżnią cię z innymi, wierz w boga, który da ci raj dopiero po śmierci. Jeśli będziesz miał raj już teraz to kto będzie kupował nasze produkty i oddawał nam swoje pieniądze, głosował na nasze partie". Wyzwolenie, przebudzenie to jest wyjście z murów religii i idei i przejście na wolną wolę i relacje ponad podziałami.Wyjście z tego babilonu, z tej ziemi egipskiej - domu niewoli to właśnie uzyskanie daru ponad wiarą - wolnej woli. Każdy człowiek jest wolny kiedy przestaje się skupiać na ideologii i wierze, której do tej pory był niewolnikiem. Wtedy można żyć tu i teraz i doceniać obecną chwilę, doceniać ludzi i rozumieć ich problemy ale też pamiętać, że empatia nie polega na cierpieniu za innych ludzi tylko rozumieniu ich sytuacji, tolerancji i akceptacji. Wtedy można pocieszać, motywować, podsuwać rozwiązania albo raczej dawać rady jak ktoś może sam poszukać tych rozwiązań. Tego religia nie zapewnia i wrecz od tego odsuwa. Wpycha człowieka w czarnobiały świat ideologii, wiary i ego.

 

Sebmar, życzysz komuś piekła? Ja bym nawet Hitlerowi nie życzył. Wolałbym po prostu żeby zrozumiał błąd. Poza tym Chrystus mówił jedną bardzo mądrą rzecz o tym żeby wybaczać. I jeszcze, że kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem. Szkoda, że takie mądre rzeczy mieszają się w tej samej religii z takimi bzdurami jak piekło i Bóg tworzący potop, mieszający za karę języki i zgadzający się na to żeby szatan doświadczał Hioba mękami. Nie ma zdrowej wiary w Boga, każda wiara na serio w wymysły to patologia. Natomiast tworzenie przypuszczeń i rozważań filozoficznych oraz przestrzeganie etyki chrześcijańskiej jest ok tylko żeby za bardzo się w to nie wkręcić bo się potem pisze tak jak refren :)

 

Z Twoich komentarzy wyłania się obraz traktowania człowieka przez Boga, który kojarzy mi się z jedną z niewłaściwych postaw rodzicielskich opisanych w pedagogice. To postawa nadmiernie wymagająca.

 

Jeszcze inny negatywny typ postawy rodzicielskiej, to postawa nadmiernie wymagająca, zmuszająca i korygująca. Przy tej postawie rodzice dążą do ukształtowania własnego dziecka do zbudowanego przez siebie wzoru, a więc do takiego, jaki chcieliby posiadać. Nie biorą wówczas pod uwagę indywidualnych potrzeb dziecka, jego wad i zalet, nie liczą się również z jego możliwościami. Z góry dążą do tego by dostosowało się ono do ich wygórowanych wymagań. Ponadto narzucają im autorytet, nie pozwalają im samodzielnie podejmować i realizować własnych planów, ograniczają swobodę, ich własną aktywność, a przy tym narzucają własne poglądy poprzez zmuszanie, naginanie, nagany, kary, stosowanie sztywnych reguł. Taka postawa wywołuje bunt i protest dzieci i młodzieży. Sprzyja kształtowaniu się takich cech jak: brak wiary we własne siły, niepewność, lękliwość, obsesje, a nawet pozory niedorozwoju.

http://www.miekiszstary-sp.republika.pl/postawy_rodzicielskie.html

 

Taki Bóg byłby bezrozumnym belfrem czekający z linijką, żeby dać komuś po łapach, bo upadł mu ołówek albo napisał krzywo literkę przy nauce pisania.

A Biblia mówi, że Bóg nie tylko dawał dojrzewać przez różne doświadczenia pojedynczym ludziom, ale całemu narodowi czy wręcz ludzkości (dając stare, a później nowe prawo).

Z jednej strony Twój Bóg karze "dziecko" za nieświadomość, mimo, że jest tylko dzieckiem, z drugiej strony upierasz się jakby, że należy pozostać dzieckiem i nie uznajesz zupełnie odpowiedzialności człowieka za swoje wybory i ich konsekwencje, która charakteryzuje przecież dojrzałego człowieka. Ten Twój Bóg opresjonuje dziecko, nie daje mu przestrzeni na rozwój i błędy, a dziecko może tylko buntować się przeciwko dorastaniu, mówiąc "mam prawo być dzieckiem i takim zostanę".

Szczególnie też ten Bóg uwziął się na wszelkie uczucie przyjemności, jakby każde jej doświadczenie było winą i wymagało natychmiastowej kary.

 

"Nie ma zdrowej wiary w Boga"

 

Życzę Ci, żebyś tego doświadczył i przekonał się, że jest.

 

"Natomiast tworzenie przypuszczeń i rozważań filozoficznych oraz przestrzeganie etyki chrześcijańskiej jest ok tylko żeby za bardzo się w to nie wkręcić bo się potem pisze tak jak refren :)"

Nie wiesz czy przestrzegam etyki chrześcijańskiej. Szczerze mówiąc, jest wielu lepszych w tym ode mnie.

Przypuszczenia lubię snuć głównie na temat swoich rozmówców ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takiego właśnie karzącego Boga przedstawia religia. Nie unikniesz tego błędu wierząc w to, że Bóg jest sprawiedliwy i że człowiek ma wolną wolę ale Bóg karze go za złe wybory. Czyli po pierwsze istnieją obiektywne ustalone przez Boga dobre lub złe wybory przez co naturalną konsekwencją wiary w takiego Boga musi być albo poczucie, że się nie pasuje albo poczucie, że zna się prawdę (bo tak powiedział Bóg ale gdzie powiedział?). Oba przekonania są szkodliwe. Skoro Bóg daje człowiekowi początkowe warunki takie jak upodobania, przekonania itd to nie może potem karać za ich konsekwencje. Super, mamy wolną wolę ale jesteśmy za nią karani... wiecznym piekłem. Ale uwaga, uwaga Bóg jest miłosierny i zbawi nas za grzechy jeśli tylko uwierzymy. A wtedy przestrzegamy przekonania "pamiętaj aby dzień święty święcić" co wiąże się z tym, że księża mogą być autorytetami i spełniać swoje patologiczne zachcianki ego i oczywiście mają z tego pieniążki i to nie jakieś drobne tylko gruby hajs. Dlatego też wymyślono celibat żeby jednak ten hajsik był własnością Kościoła a nie rodzin księży, a to z kolei spowodowało patologie takie, że księża chodzą do burdeli, mają dzieci ze związków pozamałżeńskich tak potępianych przez KK, o pedofilach już nie wspomnę bo nie wiem jaki to ma związek z celibatem i czy problem nie jest winą tego, że ksiądz jest pedofilem to się to nagłaśnia a zwykły pedofil po prostu idzie do więzienia i nikt o nim nie słyszy. Coś w tym jest bo jak mówił Starowicz pedofilia przeważnie jest patologiczną reakcją na to, że ktoś nie może zrealizować swojego popędu w normalny sposób bo np nie radzi sobie z kobietami albo w przypadku księdza ma do nich utrudniony naturalny dostęp i jeśli ksiądz jest bardzo wierzący i czuje powołanie to placebo załatwia sprawę za niego i taki osobnik nie ma popędu seksualnego, żyje w czystości i wierzy, że to dzięki Bogu a podświadomość wspiera go w tym żeby tak faktycznie było i żeby nie miał popędów, które są nieczyste jak on wierzy. To są właśnie ci dobrzy księża, którzy czują powołanie i naprawdę miałem przyjemność poznać takich ludzi i naprawdę są dobrzy. Mniejsza z tym. Koncepcja oceniania ludzi na podstawie tego życia jest absurdalna i logicznie myślący człowiek nie powinien się nią zajmować. Karma jest dużo logiczniejszą koncepcją. A dogmat, że Bóg jest sprawiedliwy nie ma żadnego uzasadnienia - to tylko pusty dogmat. Myślę wręcz, że gdyby zajmował się czymś takim jak sprawiedliwość to nie mógłby być Bogiem. Raj też nie może być nagrodą podczas gdy inni cierpią karę wiecznego piekła bo kiedyś ich praprzodkowie zerwali jabłko w raju a teraz oni urodzili się i... nie w ogóle nie ma sensu o tym pisać. A potem po ponownym zbawieniu jaka jest pewność, że ludzie znowu nie złamią jakiegoś zakazu Boga, który z ludzkiego pkt widzenia będzie absurdalny? Bardziej pasuje mi koncepcja oświecenia w połączeniu z całą Biblią. Wtedy to naprawdę nabrałoby sensu gdyby traktować metaforyczne przypowieści rzeczywiście jako metafory i wyciągać z nich odpowiednie wnioski. No ale oświecenie to pojęcie ze wschodu, no tak przecież tym ludziom Bóg nie dał prawidłowej religii i nie zostaną zbawieni. Ale może zostaną bo byli dobrzy? Widzisz, że tutaj chrześcijaństwo samo sobie przeczy i takich sprzeczności jest w nim dużo więcej. W końcu to religia stworzona przez żydów dla gojów. Jedni wierzą w talmud, w to że są narodem wybranym i mogą robić co chcą z "gojami" dzięki czemu nie mają z tego powodu wyrzutów sumienia i prawa wszechświata są po ich stronie. A co mają katolicy? Poczucie winy, żal za grzechy, pokuta, gorzkie żale, moja bardzo wielka wina i panie nie jestem godzien. A jak atakują to nadstaw drugi policzek. Świetnie pomyślane przez spryciarzy, którzy teraz na tym zarabiają i kontrolują światową gospodarkę poprzez posiadanie banków.

 

Po co Bóg stworzył człowieka? Bo jak z miłości a ta pochodząca od Boga jest bezwarunkowa to nie może być żadnej kary a powinna być nauka, która czasem bywa bolesna. Wtedy powiedzenie, że Bóg za dobre wynagradza a za złe karze miałoby głębszy sens - dobra i zła karma wraca ale dobro i zło ma wartość relatywną więc wraca do nas intencja z jaką coś robiliśmy. To już wydaje się spoko ale promuje psychopatów, którzy przeważnie czują się niewinni i krzywdzą innych jakby poza świadomością. I ci ludzie są największymi zbrodniarzami (usprawiedliwiają swoje czyny przez co często skurwysyny umierają w zdrowiu, spokojnie podczas snu a ludzie dobrzy cierpią i chorują, nie mają pieniędzy bo wierzą w to, że są grzeszni a przecież taka wiara wynika z sumienia gdyż każdy grzeszy a ten kto nie ma sumienia nie ma refleksji na temat dobra i zła więc może sobie z łatwością uznać, że jest dobry, albo wierzą w to, że świat jest zły i niebezpieczny bo widzą tych skurwieli a skurwiel nie wie, że jest skurwielem i często raczej nie boi się innych skurwieli). Człowiek chce sobie wszystko racjonalizować i wierzyć, że jeśli będzie dobry to nic złego go nie spotka i stąd wzięła się religia, niebo i piekło, karma. W rzeczywistości ten kto twierdzi, że wie jak jest albo tak broni swoich przekonań to świadczy o tym, że umysł znalazł sobie słabą podporę swoich wierzeń. Bardziej sprawdza się np prawo przyciągania i pozytywne myślenie bo choć to placebo to serio działa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

torres, dobre rozważania na temat cierpienia i wiary, właśnie na nie trafiłam i pomyślałam, że wrzucę.

 

Trzeba jednak uważać, by nie potraktować słów Chrystusa o traceniu życia dla Niego w takim duchu, że im w życiu gorzej, tym lepiej i jak nie będzie bolało to znak, iż staczamy się w przepaść. Bo czy chrześcijańskie powołanie to nieustanne pasmo zmagania się i znoju? Odpowiem pytaniem na pytanie: A czy w małżeństwie, kapłaństwie, nauce, wychowaniu mamy tylko przykre doświadczenia, zero radości, pełno trudu i mordęgi?

 

Jako żywo, nie. Jezus nie twierdzi, że każde cierpienie i niedogodność życiowa to krzyż, lecz tylko ten rodzaj cierpienia, który wiąże się z zaparciem się siebie i wymogami Ewangelii. Po drugie, wiele otrzymujemy w życiu za darmo bez żadnego wysiłku z naszej strony, jak Piotr. Po trzecie, sporo racji ma Erich Fromm, który pisze w książce „O sztuce miłości” iż, „jednym z niefortunnych aspektów naszej zachodniej koncepcji dyscypliny (jak każdej innej cnoty) jest mniemanie, iż stosowanie jej w praktyce jest dość przykre i że jedynie wtedy, kiedy jest przykre, może być „dobre”. Wschód już bardzo dawno zrozumiał, że to, co jest dla człowieka dobre – zarówno dla ciała, jak i dla ducha – musi być również przyjemne, nawet gdy początkowo trzeba przezwyciężyć pewne opory”.

 

Jeśli więc już gdzieś upatrywać szczególnego działania szatana w świecie, to właśnie w wyolbrzymianiu wymagań związanych z naśladowaniem Chrystusa, z wiernym wypełnianiem powołania, co Fromm nazywa budzeniem się „pewnych początkowych oporów”: że zawsze będzie ciężko, że to zbyt wiele, nie do uniesienia, że utracę tyle przyjemności, że będzie uwierać itd.

 

http://www.katolik.pl/myslec-jak-bog--myslec-jak-czlowiek,24297,416,cz.html

 

I bardzo ciekawy artykuł o elementach poszczególnych zaburzeń osobowości w obrazie Boga. Autor twierdzi, że pojęcie Boga nie jest wrodzone - to chyba według Twojej myśli.

 

Pojęcie Boga nie jest pojęciem wrodzonym, ale powstaje stopniowo w psychice człowieka. Kształtuje się ono w procesie socjalizacji i jest modyfikowane na podstawie własnych czynności poznawczych oraz doświadczeń emocjonalnych związanych przede wszystkim ze strukturą życia rodzinnego. Na posiadane przez człowieka pojęcie Boga mają wpływ: rodzice, środowisko rówieśnicze, katechizacja. Szczególny wpływ na kształtowanie się obrazu Boga u młodego człowieka mają rodzice, a przede wszystkim osoba dominująca w rodzinie, którą jest często ojciec (choć nie jest to powszechne).

 

W procesie kształtowania się obrazu Boga zdarza się, że pewne elementy, które typowo występują u osób o zaburzonej osobowości są również włączane w jego obraz. Zwykle dzieje się to wskutek określonego procesu wychowania, podczas którego elementy te pojawiają się u osób wychowujących i również często są obecne w przedstawianym wychowankom obrazie Boga. Ponadto bywa tak, że wykorzystywane są treści z literatury religijnej, w tym także Biblii, aby uzasadnić i umocnić taki właśnie jego obraz.

 

http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=183

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co ja piszę wynika bezpośrednio z dogmatów chrześcijaństwa. Ja nie mam takiego obrazu Boga. Gdyby odrzucić te myśli, które wpojono mi w dzieciństwie w wychowaniu po katolicku to mój obraz Boga był właśnie taki wschodni - Bóg cieszy się kiedy uprawiam seks, palę blanta i podziwiam piękno przyrody, słucham muzyki itd. Ludzie cierpią bo cierpienie jest nieodłącznym elementem życia, takim skutkiem ubocznym. I jest spoko bo nie wierzę w dogmat, że Bóg jest sprawiedliwy. Natomiast właśnie rozkminy typowo religijne spowodowały u mnie zaburzenia, których jeszcze wcześniej nie miałem. To było tak: najpierw katolicyzm, w który niby wierzyłem ale nie do końca i go podważałem. Już jako dziecko czułem, że ludzie sami wierzą w Boga nie mając podstaw i próbują to wmawiać żeby się samemu lepiej czuć. Potem wolność, odrzucenie tego i zajęcie się mistyką wschodu a potem znów rozkminy na temat Boga, prawdy itd takie ogólne połączone z róznymi hipotetycznymi możliwościami takimi jak katolicyzm albo pojmowanie karmy tak jak to robią w new age - szkodliwej filozofii bo połączona jest religia wschodu z chrześcijaństwem a te elementy chrześcijaństwa powodują w tym wszystkim demoniczny obraz Boga i świata. Dlatego lepiej być ateistą.

 

I jeszcze jedno jeśli już jesteśmy przy psychologicznych rozważaniach. Są 3 rodzaje interesu - mój, ludzi i Boga. Człowiek nie powinien znajdować się w interesie ludzi i Boga żeby być szczęśliwym i na tym też między innymi oparte jest zdrowie psychiczne. Tymczasem religia powoduje, że jesteśmy w interesie Boga bardzo często a nasze sumienie bywa zagłuszane przez to co mamy wpojone. To musi spowodować prędzej czy później pomieszanie lub izolację od ziemskiego życia. Takie symptomy widzę po tych, których znam i są głęboko wierzący. A już sama wiara, że Bóg istnieje powoduje takie wewnętrzne sprzeczności. Najlepiej powiedzieć, że nie wiadomo i przyjmować, że skoro nie wiem i nie da się tego dowiedzieć to nie będę tego rozkminiał. gdyby Bóg istniał i chciał żeby ludzie w niego wierzyli i byli szczęśliwi to jako wszechmogący byt miałby nieograniczone możliwości żeby to zrobić i pomóc ludziom a tego nie robi co jest dowodem na to, że lepiej w to nie wierzyć. Może Bóg stwierdził, że lepiej żeby człowiek go nie rozkminiał i dlatego zdecydował się nie ujawniać a ludzie mimo to stworzyli religię na co Bóg się gniewa i burzy wierzę Babel tym, którzy chcą do niego dojść? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co ja piszę wynika bezpośrednio z dogmatów chrześcijaństwa.

Uparty jesteś.

 

Natomiast właśnie rozkminy typowo religijne spowodowały u mnie zaburzenia, których jeszcze wcześniej nie miałem.

Nie dziwię się.

"Takiego właśnie karzącego Boga przedstawia religia", "Super, mamy wolną wolę ale jesteśmy za nią karani... wiecznym piekłem.", " A co mają katolicy? Poczucie winy, żal za grzechy, pokuta, gorzkie żale, moja bardzo wielka wina i panie nie jestem godzien.", "To tak jakby dziecko dostało prezent ale nie mogłoby się z niego cieszyć i podziwiać tylko musiałoby za każdym razem myśleć o tatusiu, który kupił zabawkę i chce żeby go podziwiano. I jak za dobrze się bawi to ma mu być żal: że kogoś nie stać na takie zabawki, że dzieci głodują w Afryce, że Jezus przez nasze grzechy umarł na krzyżu, że popełniliśmy grzech pierworodny jeszcze wtedy kiedy byliśmy niewinni i czyści i dopiero zaczynaliśmy chłonąć destrukcyjne wzorce ze złego społeczeństwa stworzonego przez szatana." "I musimy się wyrzec wszystkiego co nam daje życie bo to zło i szatan a królestwo niebieskie jest po śmierci. Nie teraz, nie tu, ale jak najbardziej tu i teraz bądź niewolnikiem, składaj pokłony, pracuj a <>"

 

Ciężko być zdrowym od takich rozkmin.

 

Są 3 rodzaje interesu - mój, ludzi i Boga. Człowiek nie powinien znajdować się w interesie ludzi i Boga żeby być szczęśliwym i na tym też między innymi oparte jest zdrowie psychiczne. Tymczasem religia powoduje, że jesteśmy w interesie Boga bardzo często a nasze sumienie bywa zagłuszane przez to co mamy wpojone.

 

Życie w łączności z Bogiem jest w interesie człowieka. Bóg niczego nie potrzebuje, bo wszystko ma i nie ma żadnego interesu do zrealizowania. Chce dać człowiekowi swoją miłość bezinteresownie. Bóg stworzył człowieka tak, żeby jego szczęście było kompatybilne z dążeniem do Niego.

 

Gdyby odrzucić te myśli, które wpojono mi w dzieciństwie w wychowaniu po katolicku to mój obraz Boga był właśnie taki wschodni - Bóg cieszy się kiedy uprawiam seks, palę blanta i podziwiam piękno przyrody, słucham muzyki itd.

Czy gdybyś był ojcem, to cieszyłbyś się, że Twój syn spędza życie na przygodach seksualnych, paleniu blantów, cieszeniu się widokami i słuchając muzyki, czy może chciałbyś, żeby zrealizował swoje zdolności, znalazł cel w życiu, znalazł miłość i założył rodzinę, żeby osiągnął trwałe i głębokie szczęście i żeby przeżywał przyjemność bez wspomagaczy?

 

Skoro Bóg daje człowiekowi początkowe warunki takie jak upodobania, przekonania itd to nie może potem karać za ich konsekwencje.

Upodobania i przekonania są czymś początkowym? Bóg je nam narzuca?

 

A potem po ponownym zbawieniu jaka jest pewność, że ludzie znowu nie złamią jakiegoś zakazu Boga, który z ludzkiego pkt widzenia będzie absurdalny?

 

Nakazy Boga nie są absurdalne. 10 przykazań to podstawowe normy i wskazania, których przestrzeganie jest w interesie człowieka i społeczeństwa. Co złego jest w wierności małżeńskiej, szanowaniu rodziców, poszanowaniu czyjejś własności oraz karmieniu swojej duszy kontaktem z Bogiem zamiast tylko użeraniem się ze spłacaniem kredytu, wyścigiem szczurów, kupowaniem kolejnych rzeczy, których marka miałaby świadczyć o naszym statusie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×