Skocz do zawartości
Nerwica.com

mala_milka

Użytkownik
  • Postów

    88
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mala_milka

  1. Nie martw się, każdy w życiu nie raz przez to przechodzi Nie ma cudownej formuły na to, żeby wyjąć Ci pannę z głowy, ale zawsze możesz popatrzeć na to z innej perspektywy - ludzie rozstają się po kilkudziesięciu latach związku... to dopiero musi boleć... --> mnie to pomaga jak ostro pokłócę się ze swoim menem.
  2. Chyba nie muszę tłumaczyć, że są przypadki gdzie człowiek człowiekowi robi świństwo z czystą premedytacją... Ktoś taki zasługuje na olanie. Kiedyś dałabym 2 szansę gdyby tylko przeprosił, dziś nie...
  3. No i właśnie "nie jest efektywna"... człowiek to niestety takie zwierzę, które coś daje od siebie i czegoś żąda w zamian. Nie oszukujmy samych siebie, że ofiarujemy komuś coś nie oczekując chociażby wdzięczności. Owszem, mam znajomych których bardzo lubię i dzielę się z nimi tym czy tamtym "bezinteresownie", ale fakt - nie zrobiłabym tego dla obcej istoty, albo dla kogoś kogo nie znam. Oczekuję w zamian szacunku i liczę, że i ja będąc w potrzebie będę mieć przy sobie przyjaciół. Tyle że tu jest taka sytuacja: razem pracujemy, gadamy, zwierzamy się, żeby nie zwariować siedząc 8 godz przed kompem ze słuchawkami na uszach. Jestem na pewien sposób wdzięczna, że mnie polubili, że jestem uznawana w firmie za personę prestige, bo wcześniej nikt mnie nie lubił. Doceniam to co mam i jestem jak każdy - nikomu dupy miodem nie smaruję i nie jestem milusią fajniusią maskotką, jestem do bólu szczera i czasem pizda ze mnie, ale to są właśnie wartości za które ja mam szacun. Czy słusznie? - sądzę, że tak. Każdy niech ma to na co sb zasłużył - zasłużył na opieprz, niech go opieprzą, zasłużył na to, żeby go olać, to go oleję... Nauczyłam się być silniejsza i dumnie manifestować swoje zdanie. Na uczelni jak nie mogłam się dogadać i próbowałam być fajna dając innym notatki, podpowiadając, robiąc im zadania. Nic w zamian nie dostałam poza tym, że obsmarowano mi dupę na lewo i prawo. Wyjście jest proste: nie starać się o niczyje względy, dawać im to, co i samemu się od nich dostaje, przeciwnie wyczuwają, że chcesz coś w zamian. Takie prawo bytu. Bardzo słuszne.
  4. Nie zawsze "dobre intencje" podszyte są dobrym charakterem. Powiem tak: znam osobę, która zupełnie bezinteresownie przynosiła mi notatki na studiach, zapraszała do siebie i chciała się ze mną przyjaźnić. Lubiłam dziecinę, chociaż drażniło mnie jej zachowanie momentami i przechwałki, tak samo jak pier*******e o tym, że mam beznadziejną cerę, że pewnie dlatego że czasem z kimś zapalę, napiję się... Z biegiem czasu wyszło szydło z worka... chciała żebym poleciła ją w miejscu mojej pracy i wkręciła w towarzystwo, bo była sama. Ja natomiast dowiedziałam się bezposrednio od niej, że jestem beznadziejna i tak jej nie lubilam.... ale ot jest odpowiedź na pytanie dlaczego czasem wk*****a mnie dobro u innych... Faktycznie ukazuje słabość, uległość i taką pozorną niewinność... A ja głupia słuchałam jak gada na cały świat że nie inteligentny, bo ludzie w akademiku piją, że nie odpowiedzialny, bo osoba 30-letnia na stanowisku kierowniczym też czasem lubi się napić... tylko ona idealna, bo dobra... sama o sobie tak mówi. Po dziś dzień mnie ciarki przechodzą jak ją widzę, a bezinteresowne dobre uczynki to wierzcie mi zuo...
  5. ona bawi się Tb, czyli raczej nie ma szacunku do Cb. Nie masz prawa czuć się gorszy niż tamten fagas, ponieważ takie wartości jak wiek, status, doświadczenie, przychodzą z czasem, na Cb też przyjdzie pora. Odnośnie Twojej wybranki... ona nie jest chyba dobrze prowadzącą się kobietą, skoro potrafi na Twoich oczach ot tak flirtować z kimś innym. Pomyśl sb - Ty już wiesz, że raz Cię okłamała, mówiąc, że nie miała z nim kontaktu, potem jarała ją Twoja zazdrość, do której miałeś pełne prawo,następnie urządziła sb pogadankę z nim, bezczelnie "żartując" że mogłaby umówić się z nim na kawę... Wiesz, ona nie bawi się nim, bawi się Tobą. Nie zasługujesz na takie traktowanie. Dajesz jej miłość, oczekując tego samego w zamian, a dostajesz od niej porządne pstryczki z nos, tak byś zrozumiał, że nie jest Twoją własnością. Skoro nie umie uszanować tego, że ktoś darzy ją uczuciem i gdzieś ma Twoje poczucie wartości, teraz Ty się nią zabaw i odejdź... ot tak sobie... Zobaczymy co ona na to... A nuż przeprosi i nauczy się, że facet to nie pies, a ty podbudujesz swoje ego w jej oczach, bo potem wszystko dobrze się wam ułoży... Jak nie to niech s*******a, bo uwierz mi, że takie jebane księżniczki są najgorsze, potem znajdzie se następnego i kolejnego i tak dalej, a Ty bedziesz się temu przyglądał.
  6. ja też tak mam. To chyba nie jest żadno "chore dziwactwo" na tle psychicznym, tylko Twój charakter. Ja np.: jestem bardzo niecierpliwa, nerwowa, wybuchowa, czasem przejmuję się głupotami, a w dodatku jestem małostkowa i bywam agresywna, zwłaszcza gdy ktoś nie gra ze mną fair. ale wiesz co... ma to też swoje strony. W srodowisku jest wiele osób o takich cechach, ale zauważyłam i wiem po sobie, że to są zazwyczaj ludzie godni zaufania, którym warto powierzyć zadanie, oni Cię nie zawiodą, nie oleją, nie zrobią świństwa. W dodatku łatwo zauważają prawdziwe "krzywe uśmiechy" innych, co zwykle świadczy, że coś jednak nie jest ok... Jako pierwsza widzę je u koleżanek na roku, na mieszkaniu, u rodziców... Zawsze coś się pod tym kryje. Człowiek ma to do siebie, że odreagowuje i faktycznie, nawet jak jest twardy, widać po nim że coś go zdenerwowało, rozjuszyło... Zwykle ludzie tego nie widzą, ja jako pierwsza dostrzegam symptomy niezadowolenia na twarzy moich znajomych...
  7. Być może masz rację, że jest niezrównoważona... ale, piszesz wydziera się, a nie piszesz z jakiego konkretnie powodu. Jeśli robi to ot tak, odruchowo, bo musi się na kimś wyżyć, to raczej ma pomieszane pod kopułą, ale jeśli Ty dajesz jej ku temu powody, to jest całkiem ok. Niestety wiem z doświadczenia, że rodzice bywają toksyczni, ale żeby móc określić ich niezrównoważonymi" trzeba mieć ku temu podstawy. Powiem tak: u mnie też nie jest kolorowo. Od dziecka mnie w domu gnojono, wyzywano, poniżano, po dziś dzień jest we mnie wiele gniewu, że matka dopuściła do sytuacji, bym kiedykolwiek pomyślała, że lepiej by było mieć inne dziecko niż ja. Podobnie ma się sytuacja mojego ojca. Kiedyś zdawało mi się, że mnie kocha, choć trochę, dziś jestem przekonana, że moje narodziny to w ogóle jedna wielka pomyłka. On wrzeszczał o wszystko, bił, wyzywał, nigdy nie przeprosił, zawsze on miał rację i c**j. Czuję się jak idiotka w towarzystwie, nie umiem rozmawiać z rówieśnikami, bo wpojono mi że ja tego nie umiem. Wiem, że dałabym radę, że mogłoby być fajnie, ale ja w szkole nie mialam za wiele znajomych, bo rodzice.... nie wolno mi wyjść, nie wolno mi się obronić jak ktoś mnie wyzywa... o wszystko płacz i strach, że rodzice.... :/ Też mogę powiedzieć, że zachowują się jak świry, ale to raczej kwestia ich ciężkich charakterów niż rzekomego schorzenia psychicznego.
  8. to chyba spowodowane nadciśnieniem, a nie jakimś uczuleniem..... Jak jest za wysokie, naczynka pękają, jest duże parcie na zyły itp, stąd te objawy. Po jakimś czasie schodzą, bo znika obrzęk - bo spada poziom kofy. -- 10 lut 2015, 23:02 -- to chyba spowodowane nadciśnieniem, a nie jakimś uczuleniem..... Jak jest za wysokie, naczynka pękają, jest duże parcie na zyły itp, stąd te objawy. Po jakimś czasie schodzą, bo znika obrzęk - bo spada poziom kofy.
  9. Nie wiem co to za dziwna przypadłość, ale myślę, że na pewien sposób jestem podobna do Twojego partnera. Podobnie jak on, krzywdzę swoją drugą połówkę i w kółko się powtarzam, że chcę odejść. Wiem, zadaję bardzo dużo bólu mojemu partnerowi, ale nad tym ciężko zapanować. To nie jest tak, że ja go nie kocham, choć często tak mówię, albo zachowuję się jakbym chciała odejść. Ciężko to wyjaśnić, ale to siedzi w czlowieku taka chora potrzeba wyżycia się, wyrzucenia z siebie wszystkiego. Ja oprócz tego jestem straszną zazdrosnicą i uwielbiam pokazywać jak to z innymi się świetnie dogaduję. U mnie to jest działanie impulsywne, choć momentami zamierzone. U mnie nawet delikatny bodziec jest w stanie wywołać takie zachowanie np: że mój facet powie jakiejś dziewczynie "cześć". Również z uwagi na to, że ma dobry kontakt z siostrą, ciągle powtarzam, że ja jestem inna, że że mną tak nie rozmawia, że nie możemy być razem. Nie uważam tak mimo wszystko. Ja potrzebuję uslyszeć, że to nieprawda, że mnie kocha, choć w sumie nawet jak usłyszę, nadal robię to samo. To zupełnie jakbym nie umiała "wybaczyć", że umie dogadać się z kimś innym niż ja. Może dzieje się tak przez to, że sama kiedyś byłam w dzieciństwie wyklęta przez społeczeństwo, a rodzice zbyt wiele oczekiwali. Dziś tak jakoś mam, że tez jestem strasznym pracoholikiem, bo bardzo dużo wymagam od siebie i pochlebia mi to, że ludzie uważają mnie za praktycznie "niezniszczalną", bo studiuję dziennie i pracuję w kilku miejscach właściwie, na noce tez i sypiam czasem nawet 1h. Pieniądze nie sa mi potrzebne aż tak, ale moja chora ambicja mi nie pozwala. Czasem wszystko się sypie, bo zaśpię, bo czegoś się nie nauczę i nie zaliczę w terminie na zadowalającą mnie ocenę i wtedy mam ochotę umrzeć. To jest kolejna dziwna sytuacja, ktora doprowadza mnie do szału. Wówczas czuję sie tak bardzo nikim, że nie mam ochoty z nikim gadać i znów rusza lawina moich wyrzutów względem chłopaka. Wiem, że to głupie może dla niektórych, może nie zasługuję na miłość faktycznie, ale uwierzcie mi, ja naprawdę go kocham. Zdaje sobie sprawę, że cierpi przeze mnie, mam wyrzuty i często chcę je czymś "zatrzeć" ale nie da się. Czuję się trochę beznadziejnym partnerem, mam wrażenie że jestem zasraną księżniczką, którą trzeba na rękach nosić, a i tak będzie źle, ale nie umiem zapanować nad tym..... Ja rozmawiam o tym z chłopakiem i te rozmowy mi naprawdę wiele dają, bo rozumiem, że on wie, że mi wybaczy i cały czas wierzy we mnie. Jest bardzo inteligentny, wartościowy, świetny z niego przyjaciel i dobry człowiek. Mimo mojej nieporadnosci i kompleksów, mimo, że czuję się dziwakiem, on ze mną jest. Nie pokochał najlepszej dziuni, tylko mnie - nieśmiałą, skromną.... Autorka posta, Twój facet może ma podobnie.... Może on Cb kocha tylko nie umie tego okazać i też ma potrzebę wykrzyczenia się i powiedzenia Ci, że jest z Tobą, choć macie inne perspektywy. Napisałaś, że mówi Ci "nie zostawiaj mnie nigdy jak b ędę chciał odejść, bo Cb kocham, choć mnie w*******z" - wiesz, to może jest sugestia, żebyś nie przejmowała się aż tak jego reakcjami i żebyś mimo to z nim była. On w głębi wie jaki jest, ale naprawdę Cb kocha. Jest zimny, bo się gniewa, nie na Cb tylko na wszystko właściwie. Mnie też w*****a mój facet... bo umiał iść z kimmś kiedyś na disco, a ze mną nie chodzi, bo coś tam... Ja wiem że to głupoty z kilku lat wstecz, bo długo jesteśmy razem, ale nawet takie drobnostki mają swój wpływ. Nie doradzę co zrobić.... Może najlepiej zastanów się czy chcesz być z kimś takim, czy chcesz mieć faceta, który jest straszsnie toksyczny dla Cb? A może spróbuj zapytać czemu raZ mówi, że Cię kocha, a potem że nie jest pewien. To o co chodzi?
  10. haha facet powinien mieć charakter i odrobinę inteligencji przede wszystkim Jeśli te 2 cechy będzie posiadał zapewne znajdzie sobie przyzwoitą kobietę... Nie wygląd jest najważniejszy, nie portfel i absolutnie nie samochód. Pewnie, że to super jak jest przystojny, ale grunt żeby dobrze czuć się w jego towarzystwie.
  11. nerwicę już mam zdiagnozowaną a apropos wkręcania sobie różnych podobnych głupot jestem akurat nieprzebijalna:P a że ma to wiele wspólnego z wychowaniem, rodzicami, doświadczeniami to 100% racja. Mam wrażenie że życie po swojemu, odkąd nie mieszkam na codzien z rodzicami dopiero zaczęło na poważne mnie kształtować, wcześniej to chyba jak dziecko przyjmowałam wszystko do swiadomości co mówili mi rodzice
  12. Ja też miewam coś w tym rodzaju, tylko u mnie trochę inaczej to wygląda. Otóż ja mam nerwicę, praktycznie żadnych znajomych, 0 wyjść, 0 jakiś tam swoich znajomych. Mój chłopak jest moim przeciwieństwem w tej kwestii i on zawsze miał swoją paczkę, bywało, że i mnie odsuwał przez to... Teraz trochę się zmieniło, bo ostatnio mieszkam w akademiku i oczywiście tu nie sposób uniknąć nowych kontaktów - teraz codziennie właściwie mam to czego mi brakowało od zawsze i z 1 strony się cieszę, a z 2 mam wyrzuty, bo czuję się tak jakbym robiła coś przeciwko mojemu partnerowi. Nie uważam, że napić się piwa z facetem, którego traktuję jak kolegę, jest czymś złym, ale momentami wkręcają mi się takie myśli, że nie jestem względem niego uczciwa. Nigdy nie pyta mnie z kim wychodzę konkretnie, a ja nie wyskakuję od razu z tekstem, że idę z 1 koleżanką i 5 facetami, bo to dziwnie brzmi, ale w sumie nie robimy nic złego. Myślę, że ma to też dobre strony, bo nie wyskakuję do chłopaka z pretensjami, nie focham się, nie jestem po prostu zazdrosna i co więcej, dużo zyskuje na tym moja pewność siebie i samoocena, bo czuję się w końcu zauważona, doceniona, normalna... do niedawna tak nie miałam. Nie zmienia to jednak faktu, że chodzi mi po głowie, że ja go oszukuję, zdradzam w ten sposób czy coś. Usilnie szukam w sobie winy i nie wiem sama czy dla spokoju powiedzieć mu o tym z kim wyszłam, czy lepiej nie budzić w nim zazdrości i siedzieć cicho... Czasami już nawet jest mi wstyd, że ja wychodzę z kimś, że piję piwo, ale bez tego też nie jestem szczęśliwa.
  13. hah też jestem nieśmiała dość i coś wspólnego z fobią społeczną też mam. Mój chłopak natomiast jest w tej kwestii moim całkowitym przeciwieństwem, bo on lubi towarzystwo itp, ale od początku widział we mnie jak on to określił "niedostępność". W związku z moją "niedostępnością", on nie wiedział w zasadzie na co może sobie pozwolić i w którym momencie, bo nie wiedział czy mi się spodoba czy go odepchnę i będzie przypał Znalazł wyjście z sytuacji - otóż najpierw były tylko rozmowy, spacerki, potem ze spotkań na neutralnym gruncie przeszliśmy na spotkania prywatne - raz u niego, raz u mnie, potem na gg słał tylko emotki w rodzaju " :* ", aż któregoś dnia napisał, że niebawem przytuli w realu Tak niby żartem i nawet bardzo adekwatnie do sytuacji. Heh:D potem jak już byliśmy razem to się tłumaczył, że sam nie wiedział czy może itp, bo podobno nie dawałam mu sygnałów
  14. Może sama nie wie czego chce? Dziwna jakaś i nie nazwałabym jej dobrze prowadzącą się kobietą. Wg. mnie nie warto sobie zaprzątać głowę kimś takim. Nawet jakby była z Tobą w związku to pewnie podobne zachowania miałyby miejsce, skoro ta tak szybko się zakochuje... Zresztą, mniejsza o to, ona raczej nic nie czuje do Cb. Ma faceta, którego cały czas chce i to się nie zmienia, z Tb chciała po prostu się zabawić.
  15. Aha czyli lepiej żyć wyobraźnią niż w realu? Rozumiem, że bogata wyobraźnia to w jakimś stopniu zaleta, ale może autorce posta i jej koleżance byłoby przyjemniej, gdyby ich życie było równie ciekawe jak i to, co dzieje się w ich umyśle? ... bo chyba o to chodzi, że obie wprowadzają się w jakąś dziwną euforię, bo to daje im więcej przyjemności niż codzienność... Myślę, że to nie jest do końca normalne i jest jakąś formą autorealizacji, w celu uzupełnienia jakiś braków.
  16. heh:D mój chłopak często mnie pyta "o co ci w ogóle chodzi?", bo on jakoś tak pomimo lat związku nie może pojąć kilku niezwykle ważnych dla mnie spraw. Jestem kobietą i lubię być doceniania. Nie będę już opisywać jak się czuję gdy on idzie do koleżanki na urodziny, kupuje jej prezent i cyka sobie sweet focie, a ja nawet nie dostanę czekolady albo życzeń. To samo tyczy się wspólnych wypadów - jeśli ja czegoś nie zaproponuję, to on tym bardziej, za to jak jego ktoś zaprosi, to pierwszy idzie... Koleżankę, wiem że kiedyś komplementował, mi powiedział jak fatalnie wyglądam w sukience. Niby żartem, ale wiem że jakaś prawda w tym była. Nie jestem człowiekiem obrażającym się za kilka słów szczerości, nie chciałabym też histeryzować z powodu koleżanek, ale w takich sytuacjach kobiety naprawdę dostają k*****y, wiec jesli chcesz zatrzymać ją przy sobie, to doceniaj, zabieraj ze sobą, pisz do niej, nie olewaj jak Ci sugeruje, że coś jest nie halo. Jeśli ją kochasz i nie zostawisz, mimo, że ta marudzi, to uwierz mi, że przez takie głupoty może Ci urządzić piekło. Ja taka jestem Facet mnie olewał, krzywdził, byłam cholernie zazdrosna i omal nie odcięłam go od śwata, bo sypałam zakazami. Każda kobieta potrzebuje tego samego, tylko jest 100000 sposobów, żeby jej to okazać. Jedna lubi tak, a inna inaczej.
  17. Ja nikogo nie oceniam - rozumiem, że można mieć zajebiste wykształcenie i nikim nie gardzić. Nie twierdzę, że "wykształciuchy" to zło, jak ktoś mi imputuje, sama studiuję i staram się z całych sił, żeby kiedyś zarobić trochę więcej niż u mnie w domu... ale moim zdaniem szacunek nalezy się każdemu, nie tylko osobie z genialnym iq i swietnymi predyspozycjami. Są ludzie, którzy może nie mieli warunków na to, żeby dorobić się willi. A ze strony gównażerii, która obraża starsze osoby to szczyt chamstwa. Jeśli zajebiści mamusia i tatuś nie potrafią sobie wychować bachora, to potem taki będzie kozaczył, kim to on nie jest. Jak się może w życiu sparzy kiedyś to zrozumie...
  18. Jak możesz mówić, że wstydzisz się swoich rodziców, bo są bez wykształcenia? Masz bardzo głupie podejście do życia. Oni z tego co piszesz nie są menelami ani żebrakami, nikomu też krzywdy nie robią, więc o co chodzi? Co to kogo obchodzi, że nie jeździsz na wakacje? Zresztą naprawdę wszyscy wszyscy Twoi znajomi są tacy zajebiści i z "dobrych rodzin" ? Nie chce mi się w to wierzyć, bo widzisz ja też chodziłam do jednego lepszych liceów w Polsce i jakoś nie przeszło mi przez myśl, żeby powiedzieć, że wstydzę się moich rodziców. Pomimo, iż w kontaktach z rówieśnikami nie układało się tak jakbym sobie tego życzyła, nie zauważyłam ani razu, by ktokolwiek zaśmiał się z moich rodziców. Było tam dużo osób takich ja. Mój tata tez jest po zawodówce, mama po liceum. I co? Trzeba być okropnym człowiekiem, żeby nie szanować kogoś tylko ze względu na takie rzeczy. Poza tym, mamy takie czasy, że praca fizyczna jest bardziej opłacalna aniżeli naukowa, w związku z czym nie mam się czego wstydzić. Wiem, że dzieci doktorów i lekarzy są rozpuszczone jak dziadowski bicz, momentami mam wrażenie nawet że to oni wywodzą się z nizin intelektualnych. Nie rozumiem jak to mozliwe, że osoba młoda, która w zyciu się nie narobila, nie doznała biedy może kogos oceniać w ten sposób, przez pryzmat takich spraw. Tobie bym radziła żebys się ogarnęła. Mój tata bardzo cięzko pracuje, ale zarabia konkretną sumę. Jest mi przykro gdy wieczorami wraca do domu, siada przy stole i wszystko trzeba mu podac, bo kolana bolą po całym dniu dźwigania. Pracuje od 8 do 19. Nie zawsze podoba mi się jego zachowanie, bywa przeświadczony o swoich racjach, kobieta to jego zdaniem kura domowa, ze mną w ogóle się nie liczy, jest mi wstyd gdy zawsze za mnie odpowiada w towarzystwie, bo ja mam być ta nieśmiała, ale nigdy nie powiedziałabym, że się go wstydzę, bo nie ma wykształcenia ani takich "milionów" jak inni.
  19. heh też mam podobnie... Doskonale Was rozumiem. Nie wiem, czy Wy też to macie, że rodzi się w Was taki gniew jak widzicie innych ludzi szczęśliwych? Ja np. mam chłopaka, fakt - nie zawsze mnie rozumie, często sie kłócimy... Ja nabawiłam się nerwicy, trochę też przez to, że nie mogłam znieść widoku jego i jego kupli wraz z dziewczynami takich szczęśliwych.... Ja nigdy tak nie miałam, a oni mam wrażenie nie przepadają za mną. Rzadko zapraszają, a właściwie nie zapraszają w ogóle. Może głupio zabrzmię, ale zabolało mnie to jak cholera, kiedy dowiedziałam się że poszedł na 18-tkę jakiejś panienki z okolicznej wsi, a o moich urodzinach zapomniał. Ja zawsze kupowałam mu czekoladę chociaż, a bywały i droższe prezenty... nie chodzi tutaj o jakość i cenę, ale o gest. Chciałam w dniu 22 urodzin usłyszeć, że mnie kocha. Niestety była tylko awantura. Ojjjj dużo było takich sytuacji. Ostatecznie dogadaliśmy się, ale nie przestaje doskwierać świadomość, że musiałam się o swoje upomnieć... Cóż, że teraz przyjeżdża co weekend, pisze w co 2 sms-ie, że kocha, jak ja już zrozumiałam, że nie jestem człowiekiem, któremu należy się szacunek. Najgorsze jest to, że nie wiem co robię źle. W szkole tez tak było. Śmiali się, że tylko się ucze, że wyglądam jak stara baba z powodu ubrań - rodzice nie pozwalali mi się stroić do szkoły. Byłam zaszczuta, nieśmiała. Mam do tej pory problemy z nawiązywaniem kontaktów. Mieszkam w akademiku - sama mam pokój - tuż obok są 2 dziewczyny - bardzo fajne, ale one bardziej ze soba niż ze mną gadają. Obie kujonki, a zawsze ktoś proponuje im imprezę. Ile ja bym dała, zeby mnie ktoś tak zaprosił.... tzn. zaprosił ze 3 razy w ubiegłym roku tak pod koniec i miałam wrażenie, że się wkupiłam w towarzystwo... ale nie, to zupełnie nie tak. Oni mi łaskę zrobili, że zaprosili. Także, depresyjne klimaty są też niestety moimi.
  20. Można Myślę, że niektóre takie rzeczy dzieją się automatycznie. Kiedyś np. chciałam bardzo żeby ludzie mnie lubili, szanowali itp. Fakt, nigdy tego nie miałam. Któregoś razu przyszłam do szkoły, wszystkim elegancko rozdałam wypracowania, zgodnie z ich życzeniami. W ten sposób chciałam sobie zaskarbić ich sympatię. Efekt był zupelnie odwrotny. Wróciłam do domu, wypłakałam i się, a potem już w ogóle miałam ich totalnie gdzieś. Nigdy więcej nie płakałam przez nich. Pogodziłam się, że mnie nie lubią, że nie jestem towarzyska... Przestałam szukać koleżanek, rozmawiać z nimi... Pozbyłam chęci i potrzeby przebywania z 2 człowiekiem w czasach liceum. Teraz studiuję, trochę nadal jestem odgraniczona, ale znalazłam swoich... tylko, że ja ich nie szukałam i wiem, że na kumpelstwie i przyjaźniach świat się nie kończy. W podobny sposób można się wyzbyć innych uczuć. po prostu życie uczy...
  21. mala_milka

    [Kielce] i okolice

    oooo proszę :) ja też z Kielcowa :)
  22. mala_milka

    Strach przed sukcesem

    Jinx, nie przejmuj się swoją naturą. Też miewam takie stany. Podobno wielcy uczeni tak mają Ja najgorzej się czuję, gdy coś mi się nie uda, pomimo, iż bardzo tego pragnę. Wiem, że niestety są osoby, które czekają tylko na takie moje potknięcia. Najgorzej miałam na 2 roku, teraz byłam na 4 i muszę przyznać, że wiele się zmieniło. Na 2 trochę się śmiali, że kujon czy coś, ale teraz na 4 wykazałam trochę cierpliwości, byłam koleżeńska, dzieliłam się notatkami, podpowiadalam i awansowalam z mega-kujona na poziom fajnej kumpeli:) Własnie dziś miła niespodzianka na fb mnie spotkała, ktoś coś napisał, ze ja to pewnie już kuję, chociaż wakacje - a tu wszyscy za mną, taka obrona byłam w szoku... Może czasem trzeba mimo wszystko ignorować jakieś chamskie zachowania innych, a oni w końcu połapią się, że chyba nie tak powinno być...
  23. Dziś wku***ł mnie mój ojciec - podobno jestem beznadziejna, nie umiem gotować, a mój facet znajdzie se lepszą dupę, bo po co mu taka tępa krowa jak ja, która nic nie potrafi??? :@ Jego zdaniem jestem brzydka - bo jak chodzę po domu to nie stroję się w najlepsze ciuchy, tylko stare łachy.. Po co mi pięknie wyglądać kiedy do cholery myję tylko podłogę??? Nie umiem jajek ugotować - bo nie poinformowal mnie wielce łaskawie, że chce na twardo, czyli bardzo niestandardowo jak na jego codzienne wymagania... jestem beznadziejna, bo k***a nie przewidziałam, że wcześniej wróci z pracy... jego zdaniem powinnam mojemu bratu robić jeść, podać na złotej tacy chleb (może jeszcze z solą) i najlepiej witać go już na progu... W********ą mnie tak staroświeckie poglądy i średniowieczny obraz kobiety... Mam nad chłopem latać, chociaż nie jestem jego żoną/ matką/ niańką... Nie zamierzam zostać kucharka, ale nie przesadzajmy... To mnie boli, dołuje i w*****a Nawet na chłapaka się drę, wyżywam na nim, a nic biedaczyna niewinny:(
  24. Ja też mam coś takiego jak poczucie winy kiedy sprawiam sobie coś nowego, ale tu nie mowa o tym że czuję się lepsza, tylko że np - u mnie w domu tata cięzko pracuje, by utrzymać rodzinę. Zawsze kiedy przyjeżdżam dostaję od rodziców coś na studia. Sama też zarabiam. Kupuję sobie różne ubrania, kodmetyki, bo daje mi to radośc, jako jedna z niewielu rzeczy, ale zawsze towarzyszy temu poczucie winy - że tata ciężko pracuje, a ja kupuję sobie coś, co nie jest mi niezbędne do mojej egzystencji. Mam tak też z jedzeniem - idę do sklepu i kupuję najtańsze prosukty - bo tata... w domu też tak jest - on ma ciężki charakter, nie mówi, że mnie kocha, nigdy nie pochwali, traktuje czasami jak najtańszą szmatę - wszystko mu zrobić, podać. Krzyczy i wyzywa - mnie i matkę. Ja od wielu lat zyję w stresie i mam nerwicę, nie ukrywam, że przez niego... ale poczucie winy, zawsze mi towarzyszy... Co do tego, że czuję się lepsza niż społeczeństwo - tak, to prawda... czuję się ładniejsza, modniejsza, elegantsza... ale na mnie to działa odwrotnie. Uwielbiam to uczucie. Miałam koleżankę na mieszkaniu, biedną jak mysz kościelna. Nigdy na nic nie miala kasy - na bilety pożyczała, podbierała chipsy, długo odkkładała żeby kupić sobie bluzkę... ale wiecie co? - u mnie było nie lepiej wtedy. Poszłam sobie do pracy - w call center gdzie mnie wielokrotnmie gnojono, poniżano, wyśmiewano... rano uczelnia, zaraz po - praca do 21, potem mieszkanie - po nocach pisałam prezentacje maturalne i nauka, na niedz. tylko bywałam w domu i dawałam korki - praca mnie wykańczała psychicznie i fizycznie, spałam po 3 godz czasami... Było mi żal mariolki, ale ona tez tak mogła - mówiłam żeby poszła do pracy, że w call center przyjmują i dobrze idzie zarobić. Radzialam też mcdonald i prace na nocki w tesco. Moja 2 współlokatorka pracowała tam - bolały ją nogi i plecy od wielogodzinnego stania przy ciastkach, ale jakoś dawała radę i nigdy nie pożyczała ani 1zł... ale księżniczka szacowna nie chciała - kiedyś nawet śmiała ukrasć mi pieniądze. Skończyło się policją, wyrzucono ją z mieszkania, ale mam do siebie wyrzuty - że było mi jej żal, że nie upominałam sie o 2 zł, które pożyczyłam na bilet, bo wiedziałam, że nie kupi sobie wtedy chleba. Teraz inaczej na to patrzę - stroję się w najlepsze ciuchy jakie mam i mimo wyrzutów sumienia, bo czaem kupuję je ze łzami w oczach - jestem z siebie dumna gdy innym wydaje się, że jestem lepsza. Brutalne, ale prawdziwe.
  25. mala_milka

    Strach przed sukcesem

    Mnie też było się cięzko dogadać z gównażerią w szkole, ale na studiach sprawy się trochę inaczej mają... U mnie na roku są osoby ewidentnie ponadprzeciętnie zdolne, ale to nie jest powód do tego, by kogoś obrażać. Oczywiście, są zazdrośnice, albo pojawiają się plotki o tym czy tamtym, ale takimi ludźmi nie ma się co przejmować. Każdy w głębi wie, o co chodzi
×