Skocz do zawartości
Nerwica.com

Akceptacja


Ilovewinter

Rekomendowane odpowiedzi

Moi drodzy,

 

Duża część z was zmaga się z chorobą / zaburzeniami od wielu lat. Powiedzcie jak to jest u was z samoakceptacją - czy pogodziliście się ze swoim stanem? Czy "poddaliście" się w sensie "a tam! macham na to ręką, jestem jaki jestem już się nie zmienię"Czy może jednak ktoś mimo upływu czasu wciąż walczy z nadzieją, że pewnego dnia stanie się "ozdrowieńcem". A może jest ktoś kto uważa, że jest mu właściwe z tym wygodnie jak jest lub mimo upływu czasu wciąż "wypiera" diagnozę?

 

Czekam na wasze odpowiedzi. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie było potrzeba 15 lat, żeby pogodzić się z chorobą i nauczyć się z nią żyć. Teraz już wiem, że właśnie to podstawa - akceptacja i dostosowanie się do tego co jest. Ozdrowieńcem pewnie nie zostanę, bo ChAD jest na dziś nieuleczalny, ale można to kontrolować i właśnie tak robię. Żyje się zdecydowanie lepiej. W zasadzie prawie zupełnie normalnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cały czas chcę zaakceptować chorobę i przy tym czuć się fajnie ze sobą. Często sobie bujam w obłokch, że jestem taka crazy girl i romantyzuję chorobę, by przetrwać wśród ludzi, którzy są zdrowi. 

 

Albo bywa i tak, że wypieram chorobę. Że to coś innego. Że ludzie przecież nie muszą wiedzieć wszystkiego. Mam różne teorie, ale wolę o nich głośno nie mówić xD Także tego.. nie, nie akceptuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Ilovewinter napisał(a):

Powiedzcie jak to jest u was z samoakceptacją - czy pogodziliście się ze swoim stanem? Czy "poddaliście" się w sensie "a tam! macham na to ręką, jestem jaki jestem już się nie zmienię"

U mnie było różnie. Ogólnie to raczej nigdy nie podważałam diagnozy, ale sens leczenia i możliwość zmiany już tak.

Pewnie do dzisiaj nic by się nie zmieniło, gdyby nie to, że trafiłam w pewnym momencie na specjalistów, którzy za cel wzięli sobie pomoc mi, mimo mojego nie tyle sprzeciwu, co braku wiary w sens leczenia i buntowania się. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaakceptowałam i pogodzialam sie z tym że od jakiś 18 lat mam OCD. Moja wiara w wyleczenie po 10 latach jeśli jakakolwiek jest to niewielka, bardziej na zasadzie że coś się po prostu wydarzy co mi pomoże, sama nie czuje, że mam na to siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na początku swoich problemów chodziłam od jednego specjalisty do drugiego aby wykluczyć jakie kolwiek zaburzenia. Bardzo mocno odrzucałam myśl o tym, że to problemy psychiczne. Szukałam innych chorób aby tylko wykluczyć, że z moją głową jest ok. W głębi duszy wiedziałam jednak jaka jest prawda. Chciałam przed tym uciec. 🏃🏽‍♀️

Potem gdy wstąpiłam do pewnej społeczności chrześcijańskiej i zobaczyłam jakie w większości negatywne podejście mają wierni nie mając pojęcia ani wiedzy klinicznej (nie wszyscy oczywiście), z zakresu psychiatrii argumentując, że każdy przypadek osoby zaburzonej jako osoby, która nie ma relacji z Bogiem lub jest opętana, gdzie akurat nie informując nikogo o moich dotychczasowych doświadczeniach dałam sobie wmówić, że jeśli będę miała idealną relację z Bogiem to wszystkie moje problemy znikną. 🧔🏽‍♀️🪽

Kiedy zaczęłam kwestionować instytucję kościoła, z którego oczywiście wystąpiłam z różnych powodów, zaczęłam akceptować stan faktyczny. Jestem jaka jestem i być może nigdy się to nie zmieni. Na dzień dzisiejszy jest mi nawet z tym komfortowo, dlatego że wreszcie mogę nie mieć siły, nie muszę już być silna, wreszcie mogę się załamać, nie muszę już dawać rady i być swoim największym wrogiem. Skoro upadłam to sobie teraz trochę poleżę w moim dołku. Ulga i kamień z serca. 🛌🏽

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale odkleja.... jakby z X wieku się urwali. Takie sekty są niebezpieczne

 

Dbanie i pielęgnowanie swojej wiary może być skutecznym sposobem radzenia sobie z trudnościami o ile rozsądnie myślisz. 

 

--

Polecam książki na temat terapii ACT (akceptacji i zaangażowania). Właśnie ta terapia ma założenie aby zaakceptować swoje problemy - jest skuteczna jako uzupełnienie w leczeniu depresji, zaburzeń lękowych itp.

 

 

Edytowane przez Wrwsw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.09.2024 o 10:11, acherontia styx napisał(a):

Pewnie do dzisiaj nic by się nie zmieniło, gdyby nie to, że trafiłam w pewnym momencie na specjalistów, którzy za cel wzięli sobie pomoc mi, mimo mojego nie tyle sprzeciwu, co braku wiary w sens leczenia i buntowania się. 

 

Ja miałem zupełnie odwrotnie. Z reguły trafiałem na specjalistów, którzy mieli bardziej na celu odbębnienie swojego w stylu "masz Pan zalecenia i bądź zadowolony". Czyli po prostu lekceważenie. Niektórym zdarzało się mnie nawet poniżyć. I żeby nie było, to nie jest moje malkontenctwo, tylko fakty. Nie będę Wam tutaj opisywać tych sytuacji, ale przynajmniej na dwie z nich mógłbym się poskarżyć do odpowiednich instytucji. 

 

Ale na szczęście byli specjaliści, którzy podeszli do mnie z wyrozumiałością i chęcią pomocy i ich metody okazały się skuteczne. Może wymagałem większego dopatrzenia po prostu. A ja naprawdę jestem skłonny do współpracy. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, eleniq napisał(a):

 

Ja miałem zupełnie odwrotnie. Z reguły trafiałem na specjalistów, którzy mieli bardziej na celu odbębnienie swojego w stylu "masz Pan zalecenia i bądź zadowolony". Czyli po prostu lekceważenie. Niektórym zdarzało się mnie nawet poniżyć. I żeby nie było, to nie jest moje malkontenctwo, tylko fakty. Nie będę Wam tutaj opisywać tych sytuacji, ale przynajmniej na dwie z nich mógłbym się poskarżyć do odpowiednich instytucji. 

 

Ale na szczęście byli specjaliści, którzy podeszli do mnie z wyrozumiałością i chęcią pomocy i ich metody okazały się skuteczne. Może wymagałem większego dopatrzenia po prostu. A ja naprawdę jestem skłonny do współpracy. 

 

To bardzo przykre, że spotkało cię tyle nieprzyjemności ze strony Ochrony Zdrowia. Pacjenci oprócz swoich obowiązków mają przede wszystkimi prawa, a osoby wykonujące zawód zaufania publicznego mają obowiązek traktować pacjenta zgodnie z etyką zawodową na najwyższym poziomie. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja odkąd dostałam nerwicę od razu wiedziałam, że to nerwica...no niestety, w dzieciństwie i w okresie dojrzewania miałam duże epizody lękowe, więc wystarczyło połączyć fakty. 

Nie umiem się pogodzić z zaburzeniem, bo mnie wkurza, że tyle energii muszę włożyć w to, żeby się nie zakręcić... Generalnie średnio akceptuje. 😑 Na terapii poruszam te kwestie non stop tą akceptację do porzygu. 

Mam też stwierdzone ocd i depresję. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×