Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gdzie szukać pomocy? Jak zacząć?


Lion1991

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

(Mam nadzieje, że dobrze trafiłem z miejscem na ten post.)

Przejdę od razu do rzeczy. Borykam się z problemami natury psychicznej. Głownie jest to depresja, ale mam też takie objawy jak brak wiary w siebie, napady lęków, problemy z pamięcią, rozkojarzenie, boje się ludzi i wielu innych rzeczy (jak np rozmowy przez tel czy jazdy komunikacją publiczną). Mocno ciąży mi nieprzepracowana przeszłość, jestem też DDA, może mam coś jeszcze, nie wiem. Leczyłem się kiedyś psychiatrycznie i psychologicznie na NFZ, ale było to, jak myślałem, zbyt amatorskie i zaprzestałem. Teraz po latach chciałbym bardziej profesjonalnie zaczerpnąć pomocy i nie wiem jak zacząć. Nadal w dużym stopniu myślę, że psycholog nie jest w stanie mi pomóc, a farmakologia znów przyniesie więcej skutków ubocznych niż korzyści ale życie ucieka mi przez palce, więc chyba nie mam zbyt wiele do stracenia. Dodam jeszcze, że obecnie jednym z moich największych problemów jest lęk przed podjęciem pracy. Przez całe życie byłem niemal nie obecny na rynku pracy. Czuje, że jestem na to zbyt słaby psychicznie. Utrzymuje się głównie z zasiłku. Chciałbym szybkiej pomocy ale terminy na NFZ jak przypuszczam są pewnie odległe. Co zrobić w mojej sytuacji? Czy jest szansa dostać się gdzieś na NFZ w miarę szybko? (mieszkam obecnie w Warszawie). Jeśli nie to gdzie i jakiej pomocy szukać prywatnie? (Dziewczyna chce mi w tym pomóc finansowo, lecz nie chciałbym jej obarczyć zbyt dużym wydatkiem). Jaką terapię wybrać i jakiego terapeutę z moimi problemami? Potrzebuję w miarę dobrze trafić, żeby znów się nie zrazić oraz nie stracić czasu i pieniędzy? Czy od problemu braku pracy i lęku przed nią są odrębni specjaliści czy pomoże mi w tym każdy terapeuta? Od kogo w ogóle zacząć, od psychiatry czy od psychologa? Kto w pierwszej kolejnosci powinien wysłuchać pacjenta i postawić diagnozę? Myslicie, że dobrym pomysłem byłoby skontaktować się ze starym psychiatrą, by już przepisał mi leki, czy lepiej poczekać aż zacznę leczenie u psychologa i nowego psychiatry (trochę się niecierpliwię)? Nie wiem niemal nic, dlatego każda pomoc będzie na wagę złota, na co liczę.

pozdrawiam i licze na jakies odpowiedzi. mam nadzieje, że w to miejsce ktos jeszcze zaglada. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć,

wnioski na moim przykładzie, depresja przyszła z dnia na dzień + natrętne myśli i obrazy. Z dnia na dzień było coraz gożej, pracowalem ale ratowała mnie praca zdalna. Do psychiatry poszedłem, bo żona na mnie wrzeszczała (słusznie). Pierwsze leki nietrafione (spadłem na dno), zmieniłem lekarza, inne leki, trochę lepiej. pełne zaufanie do lekarza, mówiłem wszystko, czasem płakałem, potem już   w stanie nawet płakać (leki). W końcu właściwy lek, początek straszny, wejście na maksymalną dawkę. Teraz jest nieźle, ale spadki przychodzą cyklicznie, ratuję się wtedy wiarą w Boga i poszukiwaniem sensu życia (pomaga). Na terapię nigdy nie poszedłem (nie jestem w stanie kolejny raz rozkminiać moich brudów), chodzę dodatkowo na spotkania wspólnoty charyzmatycznej i za każdym razem wychodzę pozytywnie naładowany.

Idz do psychiatry po diagnozę. Nie czekaj, będzie tylko gorzej. Ja chodzę prywatnie, świetna pani doktor (wa-wa), teraz chodzę co 3 miesiące więc taniej. Znajdź pracę (ja nie wziąłem nawet 1 dnia zwolnienia - chociaż byłem namawiany), praca jest pomostem z rzeczywistością (tylko nie toksyczna). Szukaj środowiska, które wzmacnia. Ja bez Boga bym nie dał rady, czytam, słucham wykładów i konferencji (pozytywnych, ładujących).

Wytrwałości !!!

Dodam, łyżkę dziegciu: ta choroba jest straszna, zrujnowała mi małżeństwo (ale w moim przypadku trama jest związana z małżeństwem). więc im szybciej zaczniesz się leczyć tym lepiej. Żyjesz teraz, jest tylko Teraz i kolejna sekunda, minuta, dzień życia. Nie trać życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Dziękuję za odpowiedź. Mój przykład jest dużo inny niż Twój, więc trochę ciężko jest mi wyciągnąć z niego coś dla siebie. Moja depresja nie przyszła z dnia na dzień. Wydaje mi się, że mam ją od zawsze. Z pracą różnica jest niemal o 180° w stosunku do Twojego przykładu a w Boga też nie wierzę i raczej nie uwierzę. Potrafię sobie wyobrazić jak wielką siłę daje wiara, jednak dla mnie ta cała chrześcijańska historyjka jest nie logiczna, nie kupuję jej i raczej nigdy w nią nie uwierzę. Zdaje sobie sprawę jak dużo tracę. Wiara to trochę jak nowy poprawny program dla mózgu, wydaje się na wyciągnięcie ręki ale zbyt długo żyłem bez wiary, żeby teraz uwierzyć. Świat jest zbyt popieprzony żeby jakieś dobro nim kierowało. Ludzi spotykają nieszczęścia pomimo tego czy wierzą czy nie. Boje się że gdybym uwierzył, spadłyby na mnie jeszcze większe problemy niż mam teraz. Tak to widzę, jednocześnie zazdroszczę ludziom mocno wierzącym. Moja dziewczyna taka jest i całkiem dobrze funkcjonuje na codzień, puszcza czasem jakieś wykłady, kazania itp ale mimo iż jest to całkiem przyjemne dla ucha i duszy to wywodzi i sprowadza się do tej samej religii której nie kupuję u jej podstaw. Co do wspólnot to nie dam rady się nigdzie zapisać. Boje się ludzi. Stąd też duży lęk przed pracą. Boje się, że w pracy ludzie szybciej doprowadza mnie do jeszcze gorszego stanu gdzie już całkiem nie wyjdę z tej gównianej choroby. Wydaje mi się że już jestem na dnie stąd moja ostrożność co do pracy, specjalistów czy leków. Sam napisałeś, że miałeś różne zjazdy i gorsze momenty. Ja sobie nie wyobrażam żeby było gorzej. Wynajmujemy teraz mieszkanie na 4 piętrze i boje się że mógłbym skoczyć. Myślę, że najlepsze lata na wkręcenie się jakoś w to życie już są daleko za mną. Zbyt długo się alienowalem. Czuję się jakbym był większość swojego życia w zakładzie karnym. Nie wiele różnie się od osób których życie ominęło gdy byli w więzieniu. Ja nie potrafię żyć normalnie i oni też. Tylko że oni przez to wracają tam gdzie oduczyli się życia a gdzie ja mam wrócić? Nie obraz się ale myślę że mam dużo gorszą sytuację od ciebie. Zawsze myślałem, że tracąc to życie na depresję fajnie byłoby chociaż pracować i pocieszyć się tym, że przynajmniej nie zmarnowałem tego czasu bezproduktywnie i zarobiłem na coś pieniądze, na dom, na fajne auto, na podróż na cokolwiek. A ja też czas kompletnie zmarnowałem na byciu pogrążonym w depresji i jej popierdzielonych objawach. Nie mam się z czego cieszyć. Czasami próbuje sobie wyobrazić jakie to musi być fajne uczucie jak komuś myśli wędrują po neuronach gdzie są same dobre wspomnienia, sukcesy, przygody. Taki człowiek jak się zamyśli to tylko się uśmiechnie, podbuduje tym wszystkim i aż chce mu się żyć dalej. Moje myśli gdziekolwiek nie zawędrują pozbawiają mnie ochoty do życia. I jaka tu jest sprawiedliwość? Jaką ja mam wolną wolę skoro mi się żyć nie chce, za mało mnie to życie motywuje?Jak z wolnej woli może korzystać ktoś kto się w życiu w ogóle nie porusza bo nie ma ku temu narzędzi jakie otrzymali inni? Nie podoba mi się to wszystko. Czasem myślę że wiara jest dobra dla szczęśliwych ludzi, ewentualnie dla głupich. Ja nie zaliczam się do nich. Myślę, że jestem nieszczęśliwy i trzeźwo patrzący na świat. W końcu żadna chemia mi tego patrzenia nie zaburza. To szczęśliwi mają nią zalany mózg. Nie wiem co robić. Mimo wszystko szukam pomocy. Moja dziewczyna tego chce. Moja matka nie jest w lepszym stanie ode mnie. Nie chce wszystkim dokładać problemu. A ja nigdy nie byłem typem samobójcy jak mi się wydaje mimo jednej próby i miliona myśli. Boje się zarazem terapii i tak jak Ty nie chciałbym jej podjąć. Mam dużo wiedzy z neta i mniej więcej wiem co może powiedzieć mi terapeuta. Dziś wszystko jest w sieci czy książkach. Nie chcę stracić czasu, pieniędzy i zdrowia na terapię która jak myślę, raczej mi nie pomoże. Tylko, że chyba nie mam wyjścia, skoro sam nie potrafię naprawić swojej sytuacji. Leków też nie widzi mi się przyjmować spowrotem. Nie pomogły za wiele a różne skutki uboczne miały. Myślę że przez te leki właśnie miałem różne nieprzyjemne sytuacje w życiu, z policją i sądami włącznie. A dni kiedy zostałem bez leków z dnia na dzień bo jakimś cudem brakło mi do następnej wizyty nie zapomnę nigdy. Leczenie to mocno niebezpieczna sprawa. Pozdrawiam. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć, będę szczery (może do bólu):

- nie możesz powiedzieć, że Twoja sytuacja jest gorsza od innych, bo nie masz pojęcia jak inni przeżywają swoją sytuację, życie, chorobę;

- Twoja wypowiedź jest trochę nielogiczna. Napisałeś, że trzeźwo patrzysz na świat? Jeżeli jesteś chory to absolutnie nie patrzysz na świat trzeźwo,

- Jakiej pomocy oczekujesz skoro nie chcesz się leczyć? Cudu? Przecież w cuda nie wierzysz...

- a może jest Ci wygodnie w stanie, w którym się znajdujesz i usprawiedliwiasz to życie własnymi wnioskami? Jeżeli tak, to jest to egoizm (np. w stosunku do Twojej dziewczyny).

- "wola wola" na tym polega, że sami podejmujemy decyzję... sami. Każdy pisze swoją historię, w każdej sekundzie życia i na nikogo tego nie zwalimy

- prawdopodobnie 99% chrześcijan nie przeczytało ewangelii... aby spróbować zrozumieć trzeba poznać słowo. Dla leniwych polecam the chosen..

- Trochę filozoficznie: wokół Nas istnieje ogromny, niezbadany wszechświat. Naukowcy co jakiś czas ogłaszają, że wiedzą już więcej, że wiedzą jak powstał, jak funkcjonuje wrzech. i nagle wszystkie teorie upadają bo odkrywamy kolejny skrawek ukrytego (fizyka kwantowa) i rozkladamy ręce, bo coś tak cudownego, potężnego nie mogło powstać z przypadku. Pojawiają się wnioski - transcendencja..

- a w kwestii wiary " możesz nie wierzyć w Boga, Twój wybór, ale pamiętaj, że On zawsze będzie wierzył w ciebie.."

 

Ja się nie obrażam, nawet jak ludzie po mnie jadą, bo jestem świadomy siebie..

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

Każdy przypadek jest inny. Każdy z nas cierpi na swój sposób. Z własnego doświadczenia wiem że religia nie zawsze jest dobra bo możesz wpaść w takim stanie w różne sekty które wykorzystają Twój stan. Też nie wierzę w Boga, za dużo w życiu przeszłam. Ale do rzeczy. Myślisz że stary psychiatra cię pamięta 🤔 wiesz to jest lekarz i to w dużym mieście więc może nie pamiętać już ciebie. Co do psychologa ciężko mi doradzić bo osobiście nie korzystam z terapii, uważam że mi nie pomaga to a jeszcze bardziej pogarszało mój stan, ale to jest tylko i wyłącznie moja opinia i o mnie. Ja bym poszła do nowego lekarza. Możesz poszukać na Google lekarza który ma dobre opinie. Ja tak zrobiłam ostatnio, i nie żałuję. Nie wiem jakie są ceny u ciebie ale czasami warto wydać pieniądze zamiast się męczyć. Wiem że leki mają skutki uboczne, ale gdyby nie one to wielu z nas by nie było tutaj na forum czy w ogóle na świecie wśród żywych. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Lion1991 napisał(a):

Myslicie, że dobrym pomysłem byłoby skontaktować się ze starym psychiatrą, by już przepisał mi leki, czy lepiej poczekać aż zacznę leczenie u psychologa i nowego psychiatry (trochę się niecierpliwię)?

Możesz się najpierw z lekarzem skontaktować. Terapia oczywiście u Ciebie też by była wskazana, ale jeśli chcesz na NFZ to niestety możesz trochę poczekać na termin.

Jednak odnośnie psychoterapii to niestety to nie będą efekty po 2-3 miesiącach, może ich nie być jeszcze nawet po pół roku. I niestety terapia najpierw prawdopodobnie pogorszy jeszcze Twoje samopoczucie zanim zacznie je poprawiać. Jeśli liczysz na szybkie efekty, to mówię z góry, że się rozczarujesz.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Lion1991 napisał(a):

Jaką ja mam wolną wolę skoro mi się żyć nie chce, za mało mnie to życie motywuje?Jak z wolnej woli może korzystać ktoś kto się w życiu w ogóle nie porusza bo nie ma ku temu narzędzi jakie otrzymali inni?

Zgadzam się że nasza wola jest ograniczona naszym życiem które dotychczas przeżyliśmy i nasi przodkowie , myślę też , że nikt wolny nie jest bo jesteśmy ograniczeni swoim własnym umysłem , możemy mieć poczucie wolności jeśli zdobędziemy wiedzę , pozbędziemy się blokad i ograniczeń ,  zrozumiemy jak ten świat funkcjonuje i zaakceptujemy go takim jakim jest . A wracając do początku , nasze dotychczasowe życie zostało ukształtowane przez dziesiątki lat doświadczeń naszych , naszych rodziców a niektórzy twierdzą , że jeszcze i naszych dziadów i pradziadów , zatem obwinianie siebie za obecny swój stan można sobie od razu odpuścić , jak to mówi jedna psycholożka , żaba jest taka jaka ma być żaba . To co próbujemy robić to pracować z programami które mamy do tej pory i starać się zmieniać na takie aby nam nie przynosiły cierpienia , każde cierpienie jest sygnałem do pracy nad programem który je wywołuje . Prawdopodobnie większość programów zapisała się w dzieciństwie, część została wyssana z mlekiem matki , inne wryły się w mózg na skutek przeżytych traum . Na rodziców , dzieciństwo, okoliczności też nie mamy wpływu , są takie jakie są , są efektem przyczynowo-skutkowym . Z tego co wiem to leki pozwalają wyjść z kręgu marazmu i zwątpienia do stanu umożliwiającego działanie , tylko działanie wpłynie na myślenie i zmieni dotychczasowe szkodliwe programy na korzystniejsze . Tu psychoterapia pomaga dostrzec jakimi programami się posługujemy , skąd one się wzięły , czy to w ogóle są nasze czy może służyły naszym przodkom , podsuwa metody pracy nad nimi i metody wprowadzania poprawek aby powoli eliminować skutki które na chwilę obecną są dla nas szkodliwe . Czyli jeśli miałbym być „jakiś” w danej chwili to taki bym był ale widocznie wszystkie czynniki z którymi moje ciało i umysł miało kontakt doprowadziły do tego że jestem jak jestem i taki miałem być . Takie myślenie pomaga mi zaakceptować stan obecny , w myśl tezy , „traktuj przeszłość jakby zależała od Boga” a jednoczenie nie obwiniając się za przeszłość i akceptując siebie takim jakim jestem mam więcej energii na poprawianie swojej teraźniejszości , w myśl tezy „pracuj tak jakby wszytko zależało od ciebie” . Zatem jeśli kobieta której na Tobie zależy chce Ci pomóc to wg mnie warto skorzystać , jeśli przerwiesz to zamknięte błędne koło i znajdziesz swoją drogę to wtedy Ty pomożesz jej bo pewnie też ma programy które nie do końca jej służą , wg tezy , „dobieramy się tak , żebyśmy byli podobnie skrzywieni” albo na zasadzie klucza do zamka . Tak czy inaczej dużo pracy przed Tobą ale na pewno bardzo ciekawej a efekty mogą bardzo pozytywnie zaskoczyć . Jeśli masz siłę żeby zacząć to zacznij , wg mnie najważniejsze są podstawy a później już jest tylko zdrowiej . Powodzenia . A tak sobie pozwalam pisać bo podobno słowo wypowiedziane albo napisane dopiero nabiera znaczenia dla ich autora  , same myśli nie mają efektu terapeutycznego dlatego warto rozmawiać , tu też dobry psychoterapeuta się przyda . 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

 

Po Twoim wpisie widzę, że jesteś zagubiony. Poruszasz dużo wątków, masz sporo pytań, na które odpowiedzi nie są zbyt proste, ale postaram się wszystko jak najlepiej rozjaśnić 🙂

 

Piszesz też, że korzystałeś wcześniej z pomocy psychiatry i psychologa na NFZ, ale Twoim zdaniem to leczenie okazało się zbyt "amatorskie". Nie wiem, co mam rozumieć przez "amatorskie". Czy chodzi ci może o to, że specjalista nie podchodził indywidualnie do Twojego leczenia, że nie stosował u ciebie bardziej zaawansowanego leczenia, nie kombinował za dużo przy Twoim leczeniu i to cię zraziło do dalszego czerpania pomocy od niego? Tu cię rozumiem, bo niestety tacy specjaliści też się zdarzają i nie jesteś jedyną osobą, która miała z takimi do czynienia, bo na przykład ja też. Jednak ja się nie mogłem poddać, nie mogłem czekać, bo mój stan generalnie pogarszał się i musiałem stosować coraz to inne metody leczenia, zmieniałem lekarzy, terapeutów w międzyczasie. Trwało to u mnie jakieś 1,5 roku. Potem po zmianie leczenia wszystko się już tylko polepszało, mimo pewnych nawrotów. 

 

Nie wiem, ile masz lat, jednak chcę ci powiedzieć, że im dłużej będziesz zwlekał z leczeniem, tym dłużej będziesz się wyciągał z tego, w czym teraz ugrzęzłeś. Lęk przed pracą jest bardzo ograniczający i wykańczający. Wyobrażam sobie, jak musi Ci być z tym trudno, bo uniemożliwia ci to bycie niezależnym. Myślę, że lepiej dla ciebie, jeśli jednak rozpoczniesz odpowiednie leczenie i podejmiesz walkę z tym lękiem przed pracą. Też nie da się np. pokonać lęku przed wodą, dopóki się do tej wody nie wejdzie. To samo jest z pracą. Ale reasumując, myślę, że trzeba zacząć od odpowiedniego leczenia w kierunku zaburzenia, które utrudnia ci życie - na moje oko mogą to być zaburzenia lękowo-depresyjne mieszane, choć nie jestem psychiatrą, by to dokładnie stwierdzać, ale staram się ciebie jakoś ukierunkować z tym leczeniem, którego potrzebujesz. 

 

Tak więc do rzeczy. Leczenia na NFZ jak najbardziej masz prawo spróbować. Jeśli chodzi o Warszawę, w której ja sam mieszkam, to musisz udać się do publicznego ZOZ-u w Twoim rejonie, znaleźć tam lekarza psychiatrę i umówić się na pierwszą wizytę. Ogółem z terminami do psychiatrów na NFZ bywa różnie. Ja pierwszy termin do psychiatry NFZ dostałem za 4 miesiące. W publicznych ZOZ-ach pracują też psycholodzy i psychoterapeuci, więc z tego też możesz skorzystać, chociaż od razu mówię, że tutaj pierwsza wizyta z psychoterapeutą wygląda na zasadzie kwalifikacji, bo tutaj to psychoterapeuta musi wyrazić zgodę na to, czy będzie z Tobą prowadził psychoterapię. Też na psychoterapię na NFZ terminy zwykle są na za 1-2 lata, choć czasem zdarzają się krótsze. Możesz też próbować psychoterapii na oddziale dziennym nerwic, tu musisz dostać już skierowanie od psychiatry na NFZ na taką terapię. Ogółem pewne przebicie na NFZ masz też w sytuacji, gdybyś miał orzeczenie o niepełnosprawności, bo Konstytucja RP mówi, że osobom niepełnosprawnym należy się od państwa szczególna opieka medyczna, czyli opieka medyczna finansowana ze środków publicznych. Co do prywatnych psychiatrów i psychologów to już są bardzo różne ośrodki w Warszawie, jest w czym wybierać. Jednak myślę, żebyś w pierwszej kolejności skontaktował się lekarzem psychiatrą, który zdiagnozuje cię i zaproponuje adekwatne leczenie. My nie powiemy ci tutaj, co będzie dla ciebie najodpowiedniejsze, bo po prostu drogą internetową jest to prawie niemożliwe. Ja bym na Twoim miejscu raczej poszedł do nowego psychiatry, skoro ten poprzedni w Twoim odczuciu kierował cię zbyt "amatorsko", jak sam napisałeś, choć nie wiem, czy dokładnie jego miałeś wtedy na myśli. 

 

Na Twoim miejscu przede wszystkim zacząłbym od leczenia farmakologicznego. Rzeczywiście leki mają skutki uboczne, jednak ważne by korzyści z ich stosowania przeważały nad szkodami, które mogą powodować. Pamiętaj, że leki często są potrzebne, by ustabilizować w miarę szybko pacjenta i przygotować go do podejmowania dalszych, bardziej samodzielnych kroków w leczeniu, takich jak na przykład podjęcie psychoterapii.

 

Pamiętaj też, że każde leczenie psychiatryczne może być procesem skomplikowanym i czasami wymaga prób i błędów, aby znaleźć optymalne rozwiązanie dla każdego pacjenta. Pomimo Twoich obaw co do skuteczności leczenia, powinieneś wiedzieć, że stabilizacja stanu zdrowia psychicznego jest często procesem stopniowym, który wymaga cierpliwości i współpracy zarówno ze strony specjalisty, jak i pacjenta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×