Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

carlosbueno, daj sobie spokój z przedstawianiem faktów historycznych refren, jej nie przekonałyby nawet tajne kroniki papieskie, liczy się tylko 'prawda objawiona' (czyt. zmyślona).

 

Oczywiście, że nazizm był przesiąknięty chrześcijaństwem, i nie żadną luterańską reformacją tylko rzymskokatolickim, pisałem o tym właśnie jak Pius XII zawarł pakt z Hitlerem gdyż widział w nazizmie scalenie chrześcijaństwa w Niemczech, który to region wówczas był dla Watykanu najważniejszy- najliczniejszy w wiernych, biskupstwa itd. I jasne, że Wehrmacht szedł w bój z bogiem chrześcijańskim po swojej stronie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielu tru katolików najeżdża na religie protestanckie że są takie zepsute i fałszywe, ale prawosławni robią to samo odnośnie katolicyzmu który dla nich też jest zepsuty i zbyt nowoczesny. Jak powiedziałem kiedyś prawosławnemu że ogrom katolików łącznie z klerem wierzy w tzw inteligentny projekt to to wyśmiał i powiedział że chrześcijanin nie może tego uznawać a protestanci wg niego to sataniści byli a on popem był kształconym. Także ekumenizm to większości przypadków pic na wodę bo każdy z odłamów Chrześcijaństwa uważa się za jedyny prawdziwy, dobrze że chociaż już wojen między nimi nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że nazizm był przesiąknięty chrześcijaństwem,

Tu musze sie nie zgodzic. :mrgreen: Nazizm zamierzal sie posluzyc chrzescijanstwem, fasadowo je popierajac dla zdobycia posluchu konserwatystow, jednak w pozniejszej fazie zamierzal je calkowicie zniszczyc, jednym z podstawowych jego celow bylo przywrocenie "dawnego aryjskiego ducha", poprzez stopniowe wykorzenienie kultury chrzescijanskiej.

 

Jak tez kosciol (trudno pisac tu ogolnie, bo postawy byly bardzo szerokie, od absolutnego potepienia, az po sojusze) widzial w "poganskim" nazizmie wroga, ktorego z przyczyn taktycznych trzeba udobruchac, a ktory w tamtej sytuacji politycznej wydawal sie i tak lepszym partnerem do rozmow, anizeli bolszewicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie uważam że hitlerowcy czerpali z katolicyzmu, czy dostali jakieś wielkie wsparcie od nich to już tezy raczej skrajnych antyklerykałów, błędem kleru był grzech zaniechania, uważali że z dwojga złego hitleryzm jest lepszy od komunizmu i dlatego udzielili mu wsparcia, które jednak wraz z rozwojem wypadków podczas II wojny światowej słabło. A to że mnóstwo katolików nie tylko z Niemiec poparło Hitlera, no ale ktoś musiał go poprzeć przecież wtedy ateistów poza komunistami prawie nie było a katolików w Europie multum, i przy okazji mogli załatwić jakieś prywatne narodowe wojenki np na bałkanach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, w kontekście wiary, odrzucasz całkowicie antykoncepcje?

 

Jeśli już wyjdę za mąż, to nie po to, żeby grzeszyć - więc na pewno spróbuję nie stosować sztucznej antykoncepcji (która zresztą jest dla mnie bardzo antyseksualna), poza tym mam już tyle lat, że jak wyjdę za mąż, to będę chciała mieć dziecko/dzieci i nie będę raczej tego odkładać. Uważam, że małżeństwo jest m.in. po to, żeby w nim się rodziły dzieci i że jest to naturalne. Ale myślę, że stosowanie naturalnych metod nie jest celem małżeństwa samym w sobie, jeśli dobro małżeństwa będzie wymagało innego postępowania, to się nad tym zastanowię. Spotkałam się z różnym zdaniem księży na temat "wyjątków", być może wprowadzili mnie w błąd, a być może te zasady nie są tak restrykcyjne i bezwzględne, jakby się wydawało. Znam bardzo religijną kobietę, która przez jakiś czas z powodów zdrowotnych miała podwiązane jajniki - i to było skonsultowane z katolicką poradnią małżeńską - więc może to nie jest takie czarno-białe. W tym momencie uzasadniony "wyjątek" nie wydaje mi się niczym strasznym (ani też czymś szczególnie pożądanym). Jeśli jestem w błędzie - oby mnie Bóg wyprostował, jeśli to będzie konieczne.

Trochę lawiruję, ale dla mnie na razie nie jest to ani ważny problem życiowy, ani kwestia duchowa, poza tym moja wiara ma pewien rys "szaleństwa" - wierzę, że Bóg wszystko zrobi tak, że będzie dobrze i w odpowiednim momencie da mi siły do tego, co mam wykonać, zresztą nie wiem czy wiara jest możliwa bez tego "szaleństwa" - a to jest właśnie dla ludzi bardzo trudne, że nad czymś mogliby nie mieć kontroli (a w rzeczywistości iluzji kontroli), chcieli by mieć linkę bezpieczeństwa (czyli poczucie tej kontroli) na przyszłość, choć nie wiedzą, co będą robić za tydzień i nie panują nad tym, co robią dzisiaj.

Odpisałam szczerze.

 

Oczywiście, że nazizm był przesiąknięty chrześcijaństwem.

 

:roll: Ty jesteś na mojej liście trolli dożywotnio...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że nazizm był przesiąknięty chrześcijaństwem,

Tu musze sie nie zgodzic. :mrgreen: Nazizm zamierzal sie posluzyc chrzescijanstwem, fasadowo je popierajac dla zdobycia posluchu konserwatystow, jednak w pozniejszej fazie zamierzal je calkowicie zniszczyc, jednym z podstawowych jego celow bylo przywrocenie "dawnego aryjskiego ducha", poprzez stopniowe wykorzenienie kultury chrzescijanskiej.

To bez znaczenia, bo nazizm fasadowo wieloma rzeczami się posługiwał, bez sensu jest się doszukiwać w nim jakiejkolwiek rdzennej filozofii, religii itp. kiedy w istocie opierał się wyłącznie na nienawiści. To też nie zmienia faktu, że Watykan przedłożył własne interesy nad dobro ludzkości i poparł ideologię nienawiści i zniszczenia. Wielu Niemców nie dość, że zostało zmanipulowanych nazizem to dodatkowo i poparciem ze strony kościoła, wielokrotnie przewija się informacja wśród historyków, że co najmniej około 1/3 społeczeństwa niemieckiego była w zasięgu oddziaływania hierarchów kościoła, a ci nie dość, że nie zrobili nic żeby nazizm potępić to jeszcze dali mu zielone światło.

 

-- 29 paź 2013, 23:33 --

 

:roll: Ty jesteś na mojej liście trolli dożywotnio...

słabiutko...liczyłem na klątwę :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren,

Nie tam, gdzie jest religijne, tylko tam, gdzie jest islam.

Nie zgodzę się. Wystarczy spojrzeć na to jak wyglądał Iran w latach 70 jeszcze przed rewolucją islamską. Islam był tam cały czas, ale jego obecny kształt zawidzięczamy przekształceniu go w państwo wyznaniowe.

Tego samego chcą u nas niektórzy katolicy. Już mamy w kraju zakaz bluźnierstwa, tylko paragraf inaczej nazwany.

Cóż, wiara w państwo zawsze się źle kończy. Dlatego tak nie znoszę euro-lewicy. Wolę tych, co uznają prymat prawa Bożego nad państwowym- o czym właśnie mówiłam wcześniej

Ja za to wolę tych co uznają prymat rozumu nad tekstami prymitywnych ludów sprzed tysięcy lat.

Jakby ktoś chciał dla odmiany coś o seksie, to niech się nie krępuje, w końcu temat jest "seks a wiara". Przynajmniej kiedyś był...

W takim razie nie będę się krępował ;)

Katolicyzm raczej nie jest pozytywnie nastawione do seksu. Wystarczy spojrzeć na kult dziewictwa jaki tu występuje. Naprawdę nie wiem co jest w tym szlachetnego, że kobieta nie uprawia seksu ze swoim mężem, ale widać musi być to wielki powód do chwały, bo Maryję co chwile tytułuje się dziewicą jakby to był jakiś zaszczyt. "Maryja zawsze dziewica" itd.

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że wcale z PŚ nie wynika, że Maryja była dziewicą.

 

A jeśli chodzi o podejście do seksu w małżeństwie to warto zwrócić uwagę na zdanie świętego Pawła, który uważał go jedynie za mniejsze zło. 1 Kor 7

Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą.

Czyli najlepiej jest być samotnym i nie uprawiać w ogóle seksu.

Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża.

Czyli seks w małżeństwie jest dopuszczony dlatego, żeby uniknąć rozpusty, nie dlatego, że jest dobry.

Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej - nie kusił was szatan.

Wyróżniony fragment jest wg. Pawła celem seksu w małżeństwie.

Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja. Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie!

Krótko mówiąc małżeństwo jest dla słabych, którzy nie panują nad sobą...

Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć.

Tak jak napisałem- mniejsze zło. Z dwojga złego lepszy ślub niż piekło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę nie wiem co jest w tym szlachetnego, że kobieta nie uprawia seksu ze swoim mężem, ale widać musi być to wielki powód do chwały, bo Maryję co chwile tytułuje się dziewicą jakby to był jakiś zaszczyt. "Maryja zawsze dziewica" itd
. No właśnie nic w tym szlachetnego, chciało by się powiedzieć nie spełnia swoich obowiązków małżeńskich. Przecież nawet małżeństwo kościelne można unieważnić gdy nie zostało skonsumowane, więc Marii i Józefa również można by było, no i prowokowała męża do skoków w bok. Jakoś to wszystko się nie trzyma kupy no ale to przecież religia, królestwo absurdu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jeśli chodzi o podejście do seksu w małżeństwie to warto zwrócić uwagę na zdanie świętego Pawła, który uważał go jedynie za mniejsze zło. 1 Kor 7

Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą.

 

Czyli najlepiej jest być samotnym i nie uprawiać w ogóle seksu.

 

On pisze, że lepiej się nie łączyć z kobietą, Ty widzisz, że to o seksie. Owszem, jedno się łączy z drugim, ale nie pomyślałeś, że może chodziło o coś więcej niż żeby nie uprawiać seksu?

 

Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża.

Czyli seks w małżeństwie jest dopuszczony dlatego, żeby uniknąć rozpusty, nie dlatego, że jest dobry.

 

Jest dobry, o ile pomaga w zbawieniu. Z punktu widzenia wiary wszystko jest dobre o tyle, o ile prowadzi do zbawienia, a nic samo w sobie.

 

Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej - nie kusił was szatan.

Wyróżniony fragment jest wg. Pawła celem seksu w małżeństwie.

 

Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja. Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie!

Krótko mówiąc małżeństwo jest dla słabych, którzy nie panują nad sobą...

 

Czyli dla większości?

 

Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć.

Tak jak napisałem- mniejsze zło. Z dwojga złego lepszy ślub niż piekło.

 

Ten list był pisany do określonej społeczności żyjącej w określonym czasie. Musiał uwzględniać potrzeby tej społeczności i aktualną mentalność ludzi, poza tym z tego co wiem, to wtedy chyba chrześcijanie oczekiwali na szybie powtórne przyjście Chrystusa, więc żyli jakby w cieniu końca świata - więc tym bardziej jest zrozumiałe, że św Paweł tak pisał. Jest w tym element wieczny, uniwersalny, ale też jest kontekst - który jest czymś zmiennym.

 

Według Biblii i tradycji chrześć. seks jest efektem grzechu pierworodnego - więc jest rzeczywiście czymś w rodzaju "upadłej konieczności" - z perspektywy wieczności i planu Bożego. A kiedyś ludzie bardziej byli przyzwyczajeni, do myślenia o wieczności i sprawach podstawowych, mniej o wygodzie, przyjemnościach, rozpuście, inaczej też widzieli małżeństwo - więc taki język nie był dla nich niczym szczególnym. Z czasem ludzie stali się bardziej introwertyczni, skupieni na swoich przeżyciach, doznaniach, też potrzebach - więc trzeba było znaleźć język, który bierze to pod uwagę - z punktu widzenia wieczności rola seksu się nie zmieniła, ale zmieniła się w naszej świadomości, wręcz teraz seks jest we wszechcentrum wszystkiego (co jest już przesadą) - więc Kościół zaczął mówić o jego znaczeniu dla miłości między ludźmi, więzi i radości - tak też działa Duch Św., że mówi w sposób, w jaki wymaga tego sytuacja i może odsłaniać różne aspekty tej samej rzeczy - "Mądrość bowiem jest ruchliwsza od wszelkiego ruchu i przez wszystko przechodzi, i przenika dzięki swej czystości"

 

-- 30 paź 2013, 00:59 --

 

Naprawdę nie wiem co jest w tym szlachetnego, że kobieta nie uprawia seksu ze swoim mężem, ale widać musi być to wielki powód do chwały, bo Maryję co chwile tytułuje się dziewicą jakby to był jakiś zaszczyt. "Maryja zawsze dziewica" itd
. No właśnie nic w tym szlachetnego, chciało by się powiedzieć nie spełnia swoich obowiązków małżeńskich. Przecież nawet małżeństwo kościelne można unieważnić gdy nie zostało skonsumowane, więc Marii i Józefa również można by było, no i prowokowała męża do skoków w bok. Jakoś to wszystko się nie trzyma kupy no ale to przecież religia, królestwo absurdu.

 

Seksu nie zabiera się do wieczności. Maryja żyła tylko tym, co można zabrać do wieczności - a Bóg tak zrobił może po to, żeby nam pokazać, które to rzeczy, żeby nam się nie myliły z resztą - bo rzeczy, które nie są wieczne nie mogą być wyżej tych, które są. Mają swoje miejsce w życiu, ale nie nimi należy się kierować, bo nimi nie zapracujemy na niebo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren,

Jest dobry, o ile pomaga w zbawieniu. Z punktu widzenia wiary wszystko jest dobre o tyle, o ile prowadzi do zbawienia, a nic samo w sobie.

A pomaga w zbawieniu tylko dlatego, że pozwala uniknąć większego zła.

Potwierdziłaś, to co napisałem pisząc, że seks jest czymś w rodzaju "upadłej konieczności".

Ten list był pisany do określonej społeczności żyjącej w określonym czasie. Musiał uwzględniać potrzeby tej społeczności i aktualną mentalność ludzi, poza tym z tego co wiem, to wtedy chyba chrześcijanie oczekiwali na szybie powtórne przyjście Chrystusa, więc żyli jakby w cieniu końca świata - więc tym bardziej jest zrozumiałe, że św Paweł tak pisał. Jest w tym element wieczny, uniwersalny, ale też jest kontekst - który jest czymś zmiennym.

Potrzeba wchodzenie w związki i seksu była zawsze i jest nadal. Najczęściej jak się nie ma już argumentów, to się mówi, że kontekst i to były inne czasy. W ten sposób chrześcijanie wybierają często z Biblii te fragmenty na jakie mają ochotę. Jak im się coś podoba i chcą, żeby to obowiązywało, to mamy słowo Boże i trzeba przestrzegać, a jak coś jest nie tak, to przecież mamy kontekst historyczny, jakoś trzeba to było ówczesnemu ciemnemu ludowi napisać, a w ogóle, to Żydzi byli :roll:

Taka mała refleksja w sensie ogólnym, już niekoniecznie seksu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potrzeba wchodzenie w związki i seksu była zawsze i jest nadal.

 

Biblia nic nie mówi o związkach, tylko o małżeństwie. Potrzeba zaspokojenia seksualnego była zawsze, ale potrzeby seksualne i wrażliwość na tym punkcie nie zawsze były jednakowo rozbudowane ani jednakowo ważne. Kiedyś ludzie mieli inne priorytety, zawierali małżeństwa, żeby np. zjednoczyć majątki, żeby mieć prawowite potomstwo z kimś z odpowiedniego rodu, wejść w koligacje czy żeby żyć "jak pan Bóg przykazał".

Dziś seks jest bardzo istotną częścią małżeństwa, ale jeśli uważasz, że najważniejszą, to czeka Cię prawdopodobnie rozczarowanie - kiedy Twoja żona będzie w zagrożonej ciąży czy będzie padać ze zmęczenia od niemowlaka, to się przekonasz, że związek dwojga ludzi to nie tylko seks.

 

 

A jeśli chodzi o podejście do seksu w małżeństwie to warto zwrócić uwagę na zdanie świętego Pawła, który uważał go jedynie za mniejsze zło. 1 Kor 7
Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą.

Czyli najlepiej jest być samotnym i nie uprawiać w ogóle seksu.

Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża.

Czyli seks w małżeństwie jest dopuszczony dlatego, żeby uniknąć rozpusty, nie dlatego, że jest dobry.

Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej - nie kusił was szatan.

Wyróżniony fragment jest wg. Pawła celem seksu w małżeństwie.

Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja. Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie!

Krótko mówiąc małżeństwo jest dla słabych, którzy nie panują nad sobą...

Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć.

Tak jak napisałem- mniejsze zło. Z dwojga złego lepszy ślub niż piekło.

 

 

refren,
Jest dobry, o ile pomaga w zbawieniu. Z punktu widzenia wiary wszystko jest dobre o tyle, o ile prowadzi do zbawienia, a nic samo w sobie.

A pomaga w zbawieniu tylko dlatego, że pozwala uniknąć większego zła.

Potwierdziłaś, to co napisałem pisząc, że seks jest czymś w rodzaju "upadłej konieczności".

 

qwerty, ale czego oczekujesz, że seks zostanie uznany za pośrednictwem religii za dobro absolutne czy za cel, do którego się zmierza? Może ma być sakramentem?

Moim zdaniem św Paweł określił cel samego małżeństwa- że jest nim wzajemne zbawienie dwojga, a z tego wynika bardzo dużo.

Jeśli kiedyś seks był bardziej narzędziem zaspokojenia się i płodzenia dzieci niż nie rytuałem, to dbanie o zbawienie męża/żony polegało na tym, żeby nie narażać jej/jego na pokusę niewierności.

Jeśli w naszej kulturze seks ma większe znaczenie, to musimy to wziąć pod uwagę, bo ktoś z kim żyjemy nie wychował się na bezludnej wyspie (ani zresztą my sami) - jeśli nie będziemy rozumieć jego potrzeb seksualnych, to będzie nieszczęśliwy w małżeństwie, sfrustrowany i też podatny na pokusy - a to wszystko nie służy zbawieniu, tak samo pomijając własne potrzeby też się na to narażamy.

Tak naprawdę życie katolików nie różni się wcale radykalnie od życia niewierzących i wiara nie walczy z seksualnością, ale Ty jakby oczekujesz tego, że seks będzie miał miejsce na piedestale - dla mnie to jakieś zachwianie równowagi. Tak jakbyś chciał majtki trzymać na stole - majtki są potrzebne, mogą być brzydsze lub ładniejsze, ale to tylko majtki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1234qwerty, nikt Ci nie każe traktować go jako zło konieczne, nawet jeśli miałbyś zostać ultrakatolikiem.

 

Jeśli chodzi o moją przyszłą żonę, zagrożone ciąże i niemowlaki, to posiadanie dzieci mnie nie interesuje.

 

Więc może tu Cię boli i dlatego chciałbyś usłyszeć, że sama przyjemność jest dobrem w seksie. No ale plan Boga był taki, że to część większej całości, w której też są zwykle dzieci. Co nie znaczy, że musisz się z tym gryźć teraz, jeśli nie zanosi się na razie na Twój ślub.

 

Najczęściej jak się nie ma już argumentów, to się mówi, że kontekst i to były inne czasy.

 

To nie jest zasłanianie braku argumentów, tylko używanie rozumu. Życie nie jest proste jak cep, wiara też nie - zwłaszcza kiedy człowiek ma w sobie masę komplikacji - nie chodzi o to, żeby rozmiękczać prawdy wiary i sobie wybierać fragmenty Biblii które są ważne, ale żeby się lepiej z nimi poukładać i zrozumieć, co mają wnieść do mojego życia - (choć nie do mnie bezpośrednio np. napisał św. Paweł list) dlatego czasem trzeba się nad czymś zastanowić, na przykład nad kontekstem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren,

1234qwerty, nikt Ci nie każe traktować go jako zło konieczne, nawet jeśli miałbyś zostać ultrakatolikiem.

Ja tylko pisałem o poglądzie świętego Pawła na ten temat. Oczywiście, że współczesny kościół mówi zupełnie innym językiem. W skrócie, obecna wykładnie jest taka, że seks jest dobry, jeśli małżonkowie liczą się z tym, że mogą być z niego dzieci i nie próbują temu przeciwdziałać.

Więc może tu Cię boli i dlatego chciałbyś usłyszeć, że sama przyjemność jest dobrem w seksie.

Skąd wniosek, że coś mnie boli? Jest temat "seks a wiara" to się wypowiadam.

To nie jest zasłanianie braku argumentów, tylko używanie rozumu. Życie nie jest proste jak cep, wiara też nie - zwłaszcza kiedy człowiek ma w sobie masę komplikacji - nie chodzi o to, żeby rozmiękczać prawdy wiary i sobie wybierać fragmenty Biblii które są ważne, ale żeby się lepiej z nimi poukładać i zrozumieć, co mają wnieść do mojego życia - (choć nie do mnie bezpośrednio np. napisał św. Paweł list) dlatego czasem trzeba się nad czymś zastanowić, na przykład nad kontekstem.

Biblia jest traktowana wybiórczo. Fragmenty jednej księgi mogą być odrzucana ze względu na "kontekst" przy jednoczesnym wykorzystywaniu ich w argumentowaniu swoich racji kiedy jest to na rękę. Kościół manipuluje Biblią jak mu się podoba. I tak na prawdę Katolicyzm opiera się nie tyle na Piśmie Świętym co na interpretacjach kleru. Wszyscy chrześcijanie mają tę samą Biblię, a jakimś cudem każdy odłam wierzy w coś innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam na nowo List do Koryntian. Takimi minimalistami seksualnymi, to oni znowu nie byli :P

 

Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, 10 ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. 11 A takimi byli niektórzy z was.

 

Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą. 2 Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża. 3 Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. 4 Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. 5 Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej - nie kusił was szatan. 6 To, co mówię, pochodzi z wyrozumiałości, a nie z nakazu.

7 Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja, lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga: jeden taki, a drugi taki.

 

Więc małżeństwo też jest darem, choć św Paweł rzeczywiście nie ma do niego sentymentu, z drugiej strony podchodzi do niego też i po ludzku.

Doradza samotność, ale ostatecznie Bóg decyduje, kto do czego ma dar.

 

Zresztą niech każdy postępuje tak, jak mu Pan wyznaczył, zgodnie z tym, do czego Bóg go powołał. Ja tak właśnie nauczam we wszystkich Kościołach.

 

Nie mam zaś nakazu Pańskiego co do dziewic, lecz daję radę jako ten, który - wskutek doznanego od Pana miłosierdzia - godzien jest, aby mu wierzono. 26 Uważam, iż przy obecnych utrapieniach dobrze jest tak zostać, dobrze to dla człowieka tak żyć.

Różne są interpretacje, o co chodzi z tymi "obecnymi utrapieniami"

 

Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. 33 Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. 34 I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi. 35 Mówię to dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was pułapkę; po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu. 36 Jeżeli ktoś jednak uważa, że nieuczciwość popełnia wobec swej dziewicy, jako że przeszły już jej lata i jest przekonany, że tak powinien postąpić, niech czyni, co chce: nie grzeszy; niech się pobiorą! 37 Lecz jeśli ktoś, bez jakiegokolwiek przymusu, w pełni panując nad swoją wolą, postanowił sobie mocno w sercu zachować nietkniętą swoją dziewicę, dobrze czyni. 38 Tak więc dobrze czyni, kto poślubia swoją dziewicę, a jeszcze lepiej ten, kto jej nie poślubia.

 

Więc skoro ślub jest dobry, to ja bym nie marudziła, że św. Paweł powiedział, że dziewictwo jest lepsze. Może czyjś wyjazd na misję też jest dla Boga lepszy niż praca w biurze, ale to nie znaczy, że wszyscy mają pojechać na misję. Św. Paweł mówi kilka razy, że tylko doradza, nie nakazuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Albo po prostu znał kobiety...Ciągle podróżował i niejedno widział. ;)

To zabrzmiało jakby był świadkiem samych rozpust i to z winy kobiet. Kto wie może przed nawróceniem sam korzystał z usług prostytutek, tacy nawróceni rozpustnicy, grzesznicy zwykle mają najradykalniejsze poglądy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, zaraz tam rozpusty, tylko jedno Ci w głowie. Może sądził, że człowiek będzie spokojniejszy na duszy, jak mu nikt nie będzie gderał nad uchem. :mrgreen:

 

tacy nawróceni rozpustnicy, grzesznicy zwykle mają najradykalniejsze poglądy

 

To stereotyp, ale tak czasem bywa, może dlatego, że ci rozpustni odczuli na sobie konsekwencje niemądrego życia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To stereotyp, ale tak czasem bywa, może dlatego, że ci rozpustni odczuli na sobie konsekwencje niemądrego życia?

Oglądałem niedawno film o konwertytach na islam i wszyscy wcześniej mówili że ćpali, chlali, handlowali drugami, prowadzili rozrywkowe i zepsute życie. W Polsce z opowiadań znajomego wiem że tacy ludzie po przejściach często zostają Jehowymi, albo bardzo mocno wierzącymi, ortodoksyjnymi katolikami, tylko silna wiara była w stanie zapełnić im pustkę po nałogach czy wyuzdanym życiu. Mi to nie grozi bo jestem grzecznym chłopakiem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To stereotyp, ale tak czasem bywa, może dlatego, że ci rozpustni odczuli na sobie konsekwencje niemądrego życia?

Oglądałem niedawno film o konwertytach na islam i wszyscy wcześniej mówili że ćpali, chlali, handlowali drugami, prowadzili rozrywkowe i zepsute życie. W Polsce z opowiadań znajomego wiem że tacy ludzie po przejściach często zostają Jehowymi, albo bardzo mocno wierzącymi, ortodoksyjnymi katolikami, tylko silna wiara była w stanie zapełnić im pustkę po nałogach czy wyuzdanym życiu. Mi to nie grozi bo jestem grzecznym chłopakiem ;)

I to jest ze skrajności w skrajność, typowy objaw ludzi zaburzonych lub bardzo głupich, później chwycą się bajki i myślą, że wkroczyli na właściwą ścieżkę :blabla:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×