Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

Rosa26, ale w jakim sensie zwiększa to poczucie bezpieczeństwa? że związki w małżeństwie są jakoś bardziej udane od związków wolnych, czy bardziej trwałe? i o jakie małżeństwa chodzi cywilne, kościelne, czy wszystko jedno? i jak to się ma przykładowo do związków nieformalnych, ale takich w których partnerzy jasno ustalają między sobą zasady relacji, przynajmniej w takim zakresie jak to jest możliwe do przewidzenia przez nich, zamiast jechać na namiętnym spontanie, licząc że druga strona się przecież domyśli oczekiwań?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiesz @Rosa do czego zmierzam? chodzi mi to, jaka jest właściwie różnica w zapewnieniu bezpieczeństwa, pomiędzy tym, że ktoś w kościele coś obieca drugiej stronie, a gdy zrobi to samo nieformalnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale przed grzechem pierworodnym nie było śmierci, chorób, zgnilizny, wydalania. Przyjmuję, że cały ten syf, począwszy od śmierci, pojawił się potem.

Zgadzam się. Przed grzechem pierworodnym świat funkcjonować musiał w sposób nadprzyrodzony, a nie zgodnie z dzisiejszymi prawami biologii. Uważam, że w ciałach Adama i Ewy przed upadkiem w ogóle nie było bakterii. Nie było w ich ciałach produkcji gazów jelitowych czy kału. Gdyby nie zgrzeszyli, to nie starzeliby się (starzenie się ciała to też coś brzydkiego, jakby rodzaj choroby, niedomagania) i nie umarliby. Starzenie się czy wydalanie to ogólnie brzydkie rzeczy, nieestetyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiesz @Rosa do czego zmierzam? chodzi mi to, jaka jest właściwie różnica w zapewnieniu bezpieczeństwa, pomiędzy tym, że ktoś w kościele coś obieca drugiej stronie, a gdy zrobi to samo nieformalnie?

 

Jasne, że rozumiem. W końcu przecież istnieją rozwody i można stwierdzić, że małżeństwo nie daje również żadnych gwarancji.

Mówimy i wierze i religii, jeśli chodzi o kwestię o jakim ślubie mowa to oczywiście o Kościelnym. Zakłądając przy tym, że dla obu stron ślub jest czymś więcej niż papierem, jak to się określa. Z punktu widzenia Kościoła para po ślubie cywilnym nadal żyje w grzechu. A właściwie, skoro oboje są katolikami to dlaczego tylko cywilny?

 

Właściwie, jeśli ludzie sądzą, że są katolikami to dlaczego wolą żyć w konkubinacie? I takiego powoduje, że tego ślubu po 5 latach nie chcą? Czy te 5 lat nie wystarczyło aby "się sprawdzili", poznali?

Nie mówi mi proszę, ze to kwestie materialne, bo to bzdura. Jeśli się chce ślubu koscielnego to dlaczego Twoim zdaniem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale przed grzechem pierworodnym nie było śmierci, chorób, zgnilizny, wydalania. Przyjmuję, że cały ten syf, począwszy od śmierci, pojawił się potem.
A co się działo się z niezakazanymi jabłkami po ich zjedzeniu, skoro układ pokarmowy, przynajmniej w takiej formie w jakiej jest nam znany, pojawił się dopiero wraz ze zjedzeniem jabłka zakazanego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, no z tego co obserwuję, to ludzie często biorą ślub kościelny, bo tak wypada, bo rodzina nalega, bo jestem katolikiem i słucham kościoła itd

 

Właściwie, jeśli ludzie sądzą, że są katolikami to dlaczego wolą żyć w konkubinacie? I takiego powoduje, że tego ślubu po 5 latach nie chcą? Czy te 5 lat nie wystarczyło aby "się sprawdzili", poznali?
Bo nie widzą zasadnego powodu dla którego mieliby go zawrzeć, widocznie kościelne straszenie piekłem za seks bezślubny ich nie przekonuje.

 

No i co z tym bezpieczeństwem? jak jest różnica w tym, że konkubent nieformalnie powie Ci że Cię nie opuści, aż do śmierci, a zrobi to w kościele?( zakładam, że to o to chodzi Ci w tym poczuciu bezpieczeństwa, popraw jeśli się mylę)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że spożywanie owoców w Raju miało inny charakter niż teraz. Może owoce tylko wyglądały podobnie do dzisiejszych? Myślę, że materia, która budowała owoce w Raju (podobnie jak i ciała ludzi i zwierząt przed upadkiem) miała inne właściwości. Ludzie mieli inną "naturę" przed grzechem pierworodnym. Nie było tego, co brzydkie i bolesne. Po zjedzeniu owocu zakazanego poznali zło, czyli między innymi brzydotę i ból.

 

Przed grzechem nie było też pociągu płciowego. Myślę, że i akt prokreacyjny małżonków mógł wyglądać zupełnie inaczej, niż obecnie - wierzę, że nie byłoby np. mnóstwa plemników przekazywanych przez mężczyznę do ciała kobiety (po co mężczyzna miałby produkować miliony komórek rozrodczych, skoro jeden wystarczy, aby począć nowe życie)? "Seksu" w ogóle by nie było (tak samo nie byłoby atrakcyjności seksualnej, pożądliwości, przyjemności seksualnej, miesiączki i polucji). Akt małżeński mógł w ogóle nie wiązać się z nasieniem, z przekazywaniem genów. Sam akt prokreacyjny małżonków jest czymś świętym, pięknym i "symbolicznym duchowo". Wymaga kontaktu cielesnego obojga współmałżonków. Bez grzechu prokreacja byłaby niepokalana. Akt małżeński mógł polegać na ściskaniu się małżonków w nadprzyrodzonej ekstazie, w wyniku którego to aktu zawsze dochodziłoby do poczęcia.

 

Wierzę, że Chrystus i Maryja nie wydalali moczu, kału, gazów jelitowych. Nie mogli się też zestarzeć, ich ciała nie mogły wydawać nieprzyjemnego zapachu, który jest szpetnością, "zmysłowym symbolem grzechu".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, no z tego co obserwuję, to ludzie często biorą ślub kościelny, bo tak wypada, bo rodzina nalega, bo jestem katolikiem i słucham kościoła itd

 

Właściwie, jeśli ludzie sądzą, że są katolikami to dlaczego wolą żyć w konkubinacie? I takiego powoduje, że tego ślubu po 5 latach nie chcą? Czy te 5 lat nie wystarczyło aby "się sprawdzili", poznali?
Bo nie widzą zasadnego powodu dla którego mieliby go zawrzeć, widocznie kościelne straszenie piekłem za seks bezślubny ich nie przekonuje.

 

 

No ale co to za argument? Dorosły człowiek, który twierdzi, ze jest katolikiem nie idzie na skróty mówiąc, że kościół straszy(jeśli tak robi, to nie zna podstaw swej własnej wiary), tylko idzie do jakiegoś rozgarniętego księdza prosi o rozmowę, o kierownictwo. Zgodzisz się ze mną, że tak postępują ludzie myślący i chcący czegoś na prawdę. Tak więc, jakiś konkretny powód nie zawierania małżeństwa w sakramencie? Bo ten był słaby.

"widocznie" ja nie pytam o domysły, tylko o konkrety.

 

Jesli chodzi o poczucie bezpieczeństwa - no właśnie róznica jest taka, że jeśli para nie podchodzi do małżeństwa zadaniowo na zasadzie "bo tak się robi", to wg nauki kościoła budują swoje bezpieczeństwo.

Ja na przykład miałam zupełne inne, takie niepełne, małe postrzeganie miłości między ludźmi. Idąc wg nauki kościoła, na prawdę rozumiem co znaczą słowa, że z Bogiem można przetrwać każdy kryzys. Zakładając, że oboje chcą iść wg tych nauk.

 

Tak więc można wziąć ślunb kościelny wg mnie "pusty", nie dosłownie oczywiście ale bardzo zubozały i można wziąć ślub koscielny umocniony nauczaniem.

 

Wiem, że będzies pewnie chciała treści tego nauczaniam abym przytoczyła. Zastanawiam się czy cokowliek bym napisała, nie zostanie to tak zanegowane jak cytaty z pisma, ale jesli na prawdę chcesz, to ja na prawdę nie czuję się na siłach teraz. Mogę podać materiały, ale zostanie mi zarzucone, ze posiłkuję się jakimiś wywodami :roll:

Myk w tym, że te wywody (przynajmniej te, które ja znam) są logicznie przetłumaczone z nauk Jezusa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wierzę, że Chrystus i Maryja nie wydalali moczu, kału, gazów jelitowych.

 

Maryja została niepokalanie poczęta (out-of-box uwolniona od grzechu pierworodnego), powiła Syna Bożego w dziewiczym poczęciu (była wieczną dziewicą)[P.S. za każdym razem jak ktoś uważający się za katolika pomyli niepokalane poczęcie z dziewiczym, będę otwierał browara] i została wniebowzięta (nie umarła), ale poza tym była zwykłym człowiekiem, tak jak my, z wszystkimi za tym idącymi konsekwencjami.

 

Jezus przyszedł na świat i stał się człowiekiem (został zrodzony, a nie stworzony), znów - z wszystkimi konsekwencjami z tym związanymi. Rodzi się zatem niewygodne pytanie czy Jezus z powodu posiadania "grzesznego ciała" narodził się wraz z grzechem pierworodnym? Bo jest wyraźne powiedziane, że Maryja była JEDYNĄ osobą, która automatycznie została zwolniona z grzechu pierworodnego. Co więcej - Jezus dopiero w życiu dorosłym sam przyjął Chrzest/ ustanowił sakrament Chrztu (który to ma dwojaką funkcję: a) zawarcie przymierza z Bogiem i włączenie do wspólnoty Kościoła (Jezus ustanowił Kościół i mianował św. Piotra pierwszym papieżem znacznie później), b) zmycie/ oczyszczenie z grzechu pierworodnego). Po co Jezus przyjął chrzest skoro sam był Synem Bożym/ Bogiem? Żeby zawrzeć przymierze sam ze sobą? A jeśli przyjął go żeby oczyścić się z grzechu pierworodnego, to implikuje nowe pytania. Jak Syn Boży mógł się urodzić w stanie grzechu pierworodnego mając za Ojca samego Boga, a za matkę istotę duchowo czystą (niepokalaność Maryi) i będąc poczętym w akcie nadprzyrodzonym? A to przecież Jezus dopiero u kresu swojego życia przyjął na siebie grzechy wszystkich ludzi i przełamał grzech pierworodny poprzez męczeńską śmierć. Dlaczego mówi się, że to Jezus ustanowił Chrzest skoro Jan Chrzciciel (święty i prorok) już znacznie wcześniej chrzcił ludzi, swoich uczniów?

 

nie mogły wydawać nieprzyjemnego zapachu, który jest szpetnością, "zmysłowym symbolem grzechu".

 

Z całym szacunkiem, ale już abstrahując od Jezusa i jego Matki, to nieprzyjemny zapach, obojętnie czy mówimy o ekskrementach, urynie, spermie czy jakichkolwiek wydzielinach ciała to świadczy co najwyżej o nieużywaniu mydła i dezodorantu, a nie jest żadnym 'zmysłowym symbolem grzechu'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pójdźmy dalej - czy Ewa miała pępek? Pępek jak wiadomo jest blizną, pozostałością po pępowinie łączącej płód z matką. Ale przecież Ewa nie miała matki, gdyż została stworzona przez Boga jako pierwsza kobieta, pierwsza matka i drugi człowiek na Ziemi. Co miała w miejscu pępka? Zasklepioną tkankę na brzuchu?

 

---------

 

Jak zapatrujecie się na stanowisko Kościoła Katolickiego, iż nienarodzone dzieci (a ściślej ich dusze) trafiają do piekła? Ponieważ nie narodziły się, nie mogły przyjąć chrztu, chrzest jest nieodzownym i niezbędnym warunkiem, aby pójść do Nieba, one umarły bez łaski uświęcającej. Co prawda przebywają w części piekła zwanej limbus puerorum, gdzie nie doświadczają wiecznych mąk i cierpienia, ale także nie doświadczają tam spokoju i nie czują obecności Boga. Piekło to w końcu piekło. Czy tak działa miłosierny Bóg? Czy to nie trąci jakąś potworną, bezduszną "biurokracją"? To samo tyczy się ludzi więzionych w piekle w limbus patrum do czasu przyjścia Jezusa Chrystusa, ustanowienia przezeń Chrztu i jego męczeńskiej śmierci. Wynika to stąd, że tamci ludzie w całej historii przed narodzinami Jezusa umierali w stanie grzechu pierworodnego (nie mogli się ochrzcić, bo chrztu jeszcze nie ustanowiono, chociaż jak mówiłem Jan Chrzciciel chrzcił ludzi już przed Jezusem - więc to dla mnie nielogiczne) i byli automatycznie skazywani na piekło - nie mieli na to żadnego wpływu swoim życiem, uczynkami, czy byli dobrymi ludźmi czy nie. Ich pra-przodek Adam zeżarł jabłko = winy przechodzą na X pokoleń do przodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy św. Józef był aseksualny/ został przez Boga w nadprzyrodzony sposób wykastrowany (pozbawiony jąder, prącia, systemu hormonalnego androgenów, pociągu, popędu), że jako "opiekun rodziny" nigdy nie chciał się zbliżyć seksualnie do swojej żony(!) i opiekował się nie swoim dzieckiem (mimo, że to dziecko samego Boga... )? I nigdy go nie zainteresowało skąd się wzięło to dziecko , czyje jest? Uwierzył na słowo Maryi i jakiemuś skrzydlatemu facetowi, który podał się za archanioła, że to Syn Boga, czy w magiczny sposób spłynęła na niego "prawda"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy Ewa miała pępek? Czy Adam miał? Niektórzy twierdzą, że nie. Ale czy Chrystus (Nowy Adam) i Maryja (Nowa Ewa) mieli pępki? Mam myśli, że jeśli Oni mieli pępki, to Adam i Ewa też powinni mieć, a jeśli Oni nie mieli pępków, to prarodzice też mieć nie powinni. Przypuszczam, że bez grzechu pierworodnego pępowina byłaby niepotrzebna. Wydaje mi się, że przy narodzeniu Maryja i Chrystus nie mieli pępowiny. Myślę, że gdyby nie było grzechu pierworodnego, to dziecię wzrastałoby w łonie matki w sposób nadprzyrodzony, m.in. nie potrzebując pępowiny. Macierzyństwo, prokreacja same w sobie są dla mnie symbolami miłości, czymś pięknym, i uważam, że mogłyby one istnieć i bez "biologii".

 

Jak zapatrujecie się na stanowisko Kościoła Katolickiego, iż nienarodzone dzieci (a ściślej ich dusze) trafiają do piekła? Ponieważ nie narodziły się, nie mogły przyjąć chrztu, chrzest jest nieodzownym i niezbędnym warunkiem, aby pójść do Nieba, one umarły bez łaski uświęcającej.

 

Spotkałem się także z poglądem, według którego nienarodzone dzieci cierpią cieleśnie w ogniu piekielnym. Na jakiejś obcojęzycznej stronie ktoś nawet uznawał teorię limbus puerorum zawartą w Summie teologicznej za herezję. Moją mentalność tego typu poglądy niesamowicie "oburzają" i "przerażają".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po co Bóg stworzył cały wszechświat, którego widzialna część ma średnicę 92 miliardów lat świetlnych, który istnieje 13,82 miliardów lat (czyli istnieje dłużej o 9,28 miliardów lat od samej planety Ziemia), w którym istnieje przypuszczalnie 10 milionów supergromad galaktyk, 25 miliardów grup galaktyk, 350 miliardów dużych galaktyk oraz 3,5 biliona galaktyk karłowatych, każda z tych galaktyk zawiera przeciętnie od 10mln do 1bln gwiazd, a w jednej naszej tylko galaktyce (Droga Mleczna) jest od 50 do 100 mld planet, gdzie na części z tych planet występuje warunki potencjalnie sprzyjające rozwojowi życia(w tym inteligentnego), a na niektórych wręcz przeciwnie- istnieją tak ekstremalnie niekorzystne warunki do życia, że człowiek nie tyle co umarłby, ale zostałby zdezintegrowany atomy czy wręcz cząstki elementarne. Po co? Skoro zgodnie z doktryną KK Ziemia jest jedyną planetą na której istnieje życia i została stworzona dla człowieka? (tylko nie wyjeżdżać mi z NWO, Illuminati i że naukowcy się mylą, bo- otwieram browara).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o nienarodzone dzieci to rzeczywiście nie ma jasno określonych słów Boga, na podstawie których Kosciół mógłby się okreslić.

 

Jednak mamy mozliwość modlitwy o to aby Bóg chronił nasze dziecko.Tak, pewnie co niektórzy parsknęli śmiechem, ze naiwność, że bzdura. Ale modlitwa ma moc. Czym są egzorcyzmy jak nie modlitwą? I jednak udaje się uwolnić ludzi od Złego ducha.

 

Tak jak w przypadku zwierząt, nie wierzę, że Bóg jest w stanie skazać niczemu niewinną istotę na wieczną tułaczkę. Zwłaszcza, jesli proszą o jej dobro zrozpaczeni rodzice. Trochę wiary w Niego ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pojedynczy człowiek jest tylko jedną osobą. Chrystus jest tylko jeden. Dlaczego miałby być "obowiązek" stworzenia większej ilości zamieszkałych planet niż jedna? Skoro Wcielony jest jeden, Matuchna jest jedna, to i cywilizacja istot duchowo-cielesnych też powinna być jedna. Inne cywilizacje byłyby "pokrzywdzone" brakiem obecności tak wspaniałych stworzeń jak Ci dwaj Ludzie, Nowy Adam i Nowa Ewa. Myślę, że pierwsze, co "należałoby stworzyć", aby Stworzenie było pięknym dziełem, to ludzka natura Chrystusa, drugie - Matka-Dziewica, trzecie - cała reszta stworzenia (przodkowie Wcielonego i Matuchny, inni ludzie, aniołowie, zwierzęta i niższe formy stworzenia).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak w przypadku zwierząt, nie wierzę, że Bóg jest w stanie skazać niczemu niewinną istotę na wieczną tułaczkę. Zwłaszcza, jesli proszą o jej dobro zrozpaczeni rodzice. Trochę wiary w Niego

 

W Boga? Może. Ale w zinstytucjonalizowany Kościoł, który klepie jak zdarta płyta w kółko i w kółko, że mój futrzak "nie ma rozumu, nie ma duszy i wolnej woli, i Bóg nie przewidział dla niego życia po śmierci"? Nieee....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie logiczne jest to, że jeżeli futrzak ma świadomość i zdolność odczuwania, to powinien je mieć także i po śmierci.

 

To że coś według Ciebie "powinno być", albo "w coś wierzysz", albo "coś uznajesz", nie czyni jeszcze tego zgodnym z linią doktryny KK i wolą samego Boga. Dla Ciebie futrzak powinien żyć po śmierci, według Kościoła nie. A Kościół ma monopol na prawdę i Bożą wolę (patrz: dogmat o nieomylności papieża).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z dogmatem mówiącym, że zwierzę nie żyje po śmierci, się nie spotkałem.

 

Zwierzę nie posiada duszy (to domena tylko i wyłącznie człowieka), rozumu oraz wolnej woli (to też domena człowieka). Nie może zatem żyć/ istnieć dalej, na innej płaszczyźnie, po śmierci. Stanowisko KK w tej sprawie jest jednoznaczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale co to za argument?...
Pytasz poważnie? tak trudno zrozumieć, że nie każdemu człowiekowi wystarcza uznać jakieś zachowanie za właściwe, na takiej podstawie, że ktoś, w tym wypadku Kościół, twierdzi, że jest ono właściwe? :)

 

Zgodzisz się ze mną, że tak postępują ludzie myślący i chcący czegoś na prawdę.
Ludzie myślący pytają chociaż dlaczego, a nie robią coś, bo, ktoś im każe, jakby byli bandą ciemnych baranów niezdolnych do zastanowienia nad własnymi wyborami życiowymi i w związku z tym potrzebowali pastucha, który pogoni ich na tą "właściwą" drogę.

 

Jesli chodzi o poczucie bezpieczeństwa - no właśnie róznica jest taka, że jeśli para nie podchodzi do małżeństwa zadaniowo na zasadzie "bo tak się robi", to wg nauki kościoła budują swoje bezpieczeństwo.
A wg Ciebie? i na czym to bezpieczeństwo małżeństwa polega? powiesz mi w końcu? w czym małżeństwo jest bardziej bezpieczne od konkubinatu opartego na takiej samej obietnicy co małżeństwo? :bezradny:

 

Wiem, że będzies pewnie chciała treści tego nauczaniam abym przytoczyła.
Nie, nie będę chciała, gdyż znakomicie się w nauczaniu kościelnym orientuję, kilkanaście lat babrania w bagnie religijnym to dla mnie był wystarczający czas, aby się zapoznać z tym lepiej, niż niejeden katolik. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak w przypadku zwierząt, nie wierzę, że Bóg jest w stanie skazać niczemu niewinną istotę na wieczną tułaczkę. Zwłaszcza, jesli proszą o jej dobro zrozpaczeni rodzice. Trochę wiary w Niego

 

W Boga? Może. Ale w zinstytucjonalizowany Kościoł, który klepie jak zdarta płyta w kółko i w kółko, że mój futrzak "nie ma rozumu, nie ma duszy i wolnej woli, i Bóg nie przewidział dla niego życia po śmierci"? Nieee....

 

Żaden przytomny kapłan,kiedy mu powiesz, że zalezy Ci na Twoich stworzeniach nie odbierze Ci nadziei, że spotkasz go po drugiej stronie. Jak pisałam, sama szukam ciągle uzasadnień, że modlitwa na prawdę ma moc i wierz mi, nie raz nie dwa prosiłam do opiekę tam nie tylko dla moich zwierząt ale i dla tych, którym nie udało się pokazać, że człowiek potrafi nie tylko krzywdzić i maltretować. Na prawdę polecam, chociaż trudno zdobyć ją teraz z tego co wiem, książkę O.Leona Kanbit "Czy zwierzęta mają duszę".

Znalazłam rozmowę z Ojcem na ten temat i mam nadzieję, że udowodni to a przynajmniej skieruje nieco wzrok na inny obraz kapłanów i duchownych. Uwielbiam jak on mówi o zwierzętach http://www.opoka.org.pl/biblioteka/B/BS/czy_zwierzeta.html

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak w przypadku zwierząt, nie wierzę, że Bóg jest w stanie skazać niczemu niewinną istotę na wieczną tułaczkę. Zwłaszcza, jesli proszą o jej dobro zrozpaczeni rodzice. Trochę wiary w Niego

 

W Boga? Może. Ale w zinstytucjonalizowany Kościoł, który klepie jak zdarta płyta w kółko i w kółko, że mój futrzak "nie ma rozumu, nie ma duszy i wolnej woli, i Bóg nie przewidział dla niego życia po śmierci"? Nieee....

 

Żaden przytomny kapłan,kiedy mu powiesz, że zalezy Ci na Twoich stworzeniach nie odbierze Ci nadziei, że spotkasz go po drugiej stronie. Jak pisałam, sama staram się wierzyć, ze modlitwa na prawdę ma moc i wierz mi, nie raz nie dwa prosiłam do opiekę tam nie tylko dla moich zwierząt ale i dla tych, którym nie udało się pokazać, że człowiek potrafi nie tylko krzywdzić i maltretować. Na prawdę polecam, chociaż trudno zdobyć ją teraz z tego co wiem, książkę O.Leona Kanbit "Czy zwierzęta mają duszę".

Znalazłam rozmowę z Ojcem na ten temat i mam nadzieję, że udowodni to a przynajmniej skieruje nieco wzrok na inny obraz kapłanów i duchownych. Uwielbiam jak on mówi o zwierzętach http://www.opoka.org.pl/biblioteka/B/BS/czy_zwierzeta.html

 

Obawiam się, że są to prywatne poglądy tychże kapłanów, wciąż nie do końca zgodne z oficjalnym mainstreamem tego wyznania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×