Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Kiedy 10 lat temu poznałam chłopaka, mieszkał na 11 piętrze. Najpierw chodziłam po schodach. Po 3 miesiącach wchodzenia skapitulowałam i trzęsąc się jechałam windą. Ale nadal jak mogę to wybieram schody, chyba że jest duży przymus (jestem np. z kimś z pracy i nie chcę się wykręcać, że na któreś tam piętro idę schodami).

 

Mieszkasz w mieście drapaczy chmur?

Moja metoda skutkuje na 10 pięter niestety.

Ale jest rada ostateczna - tylko wymaga odwagi i tego, żeby być w windzie samemu / samej.

Po prostu jadąc w pustej windzie możesz krzyczeć / piszczeć ze strachu.

Jeśli sparodiujesz strach przesadnym :"AAAA!!!!", to staje się on tak niedorzeczny, że aż śmieszny.

Nie musisz drzeć się ta całe miasto, wystarczy, żeby trochę popiszczeć

- mieszkańcom kilku pięter nie zaszkodzi trochę krzyku z windy.

Zachowanie to zaczerpnąłem z filmu "Co z Bobem?".(What about Bob?)-komedia z Billy Murrayem.

Bob wracając od terapeuty windą w dół darł się ze strachu i to było śmieszne. Śmieszne czyli anty- straszne.

Tzn. Bob darł się w windzie pełnej ludzi - i zrobił z siebie widowisko,

ale w pustej windzie jesteś anonimowa - nikogo nie obchodzi ludzki krzyk.

Gdy wyjdziesz z pustej windy na pusty korytarz nie będziesz źródłem kpin dla nikogo - ludzie są anonimowi i obojętni.

Niestety przy innych ludziach w windzie to zbyt krępujące, ale jadąc sam kilka razy to zastosowałem.

 

To wymaga dystansu do Siebie, ale miałem do wyboru:

zignorować Twój post lub dać Ci coś od Siebie z własnego doświadczenia.

Jeśli uważasz, że to , co napisałem jest głupie i nic nie wnoszące do rozwiązania problemu

to jestem otwarty na krytykę. Ale zważ, że

gdyby odpowiadali Wam tylko Ci, co naprawdę wiedzą, jak pomóc ,

to zniechęciłoby to Was do chodzenia na psychoterapie.

 

Wniosek - jeśli wydaję Ci się głupcem, to dlatego, że tak jest lepiej dla Ciebie :D

 

-pozdrawiam - nomorewords43

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz to mieszkam w miasteczku, gdzie więcej niż 4 pięter nie uświadczysz. ;) Ale w mieście wojewódzkim, gdzie mieszkałam, było niestety sporo wysokich blokowisk. ;) Piski muszę kiedyś wypraktykować. Zamiast nich zamykałam oczy i liczyłam. :oops: Jak popatrzę z boku na siebie to wydaje się to być niedorzeczne, ale strach jest bardzo realny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Serdecznie witam wszystkich ponownie.

Pewnie już mnie nie pamiętacie. W sumie to ja sama prawie zapomniałam, co się ze mną działo ponad dwa lata temu. Były lęki, obsesje, wszelkie objawy somatyczne po derealizację i myśli samobójcze. A potem dr Laskowska, Citabax10, techniki relaksacyjne i... święty spokój. Na całe dwa lata. Długie, piękne dwa lata. Po drodze odstawienie Citabaxu i naprawdę normalne życie, bez codziennej porannej biegunki i przeszukiwania Internetu w poszukiwaniu "Testu Maski" (por.schizofrenia) ;p Aż do teraz.

Niestety po drodze poroniłam, zdegradowała mnie beznadziejna praca, bo 5 latach rozpadł się związek i przybiła maksymalna ilość stresów, która sprawiła, że oto w tym momencie znajduję się w punkcie wyjścia. Od nowa skręca mnie z bólu żołądka, boję się siebie i swego jestestwa, widzę wszystko z perspektywy "środka" i nie potrafię zapanować nad przeświadczeniem, że ogarnia mnie psychoza i tracę nad sobą kontrolę. O dziwo Citabax10, do kt. wróciłam, jeszcze nie działa, choć to już 3 m-ce, co prawda z małymi przerwami. Ale nie tracę nadziei. Raz z tego wyszłam. Drugi raz też wyjdę. Tylko pomóżcie. Bo podobnie jak ja doskonale wiecie, że nikt Nas nie rozumie...

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pandemonium

 

skad ja to znam. Mialam nerwice lekowa 2 lata temu, bylam w krytycznym punkcie, zamknelam sie w domu no i nieustajacy lek, ataki paniki jak tylko moja stopa przekroczyla prog drzwi, derealizacja ect.

Mialam psychoterapie i kombinacje lekow - pernazinum, depakine chrono, propranolol i hydroksyzyna. Bralam przez jakies 8 miesiecy, skonczylam i bylam jak nowo narodzona. Nawet w miedzyczasie wyjechalam do Anglii tak sie dobrze czulam. Jednakze przez stres i rozne podlozne wydarzenia ktore mnie dotknely w miedyczasie dzis siedze znow na tym forum z derealizacja od samego rana. Wracam do Polski za 3 tygodnie na porzadna psychoterapie bo tu w Anglii doprosic sie o cokolwiek jest ciezko. Czekalam 2.5 miesiaca na wizyte u psychiatry i wyszlam z recepta na hydroksyzyne. Jeszcze dzis ide do przychodni blagac o pernazinium na kolanach bo nie mam zielonego pojecia jak te nastepne tygodnie przetrwam tym bardziej ze jutro wracam do pracy po chorobowym.

 

Dodam jeszcze ze zgubilam haslo do starego konta dlatego musialam zalozyc nowe a moze to i dobrze bo moja obecnosc tu ostatnim razem zakonczylam ogromnym poematem jak to mozna wyjsc z nerwicy. Az mi wstyd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@lost_sensation

W Anglii rzeczywiście nie jest łatwo, mnie uratowało to, że jestem studentem, więc terapię dostałam od razu. Generalnie cała przygoda z tamtejszym NHS nauczyła mnie tego, że podobnie zresztą jak chyba w Polsce trzeba się naszukać by znaleźć lekarza, który jest w stanie pomóc. Mnie się udało, ale trochę się nakombinowałam. Było warto bo swojej tamtejszej lekarce prowadzącej zawdzięczam więcej niż jakiemukolwiek lekarzowi/terapeucie w Polsce. Pierwszy lekarz na jakiego trafiłam, rozłożył ręce zapytał czego ja właściwie chcę i wydrukował mi stos ulotek o depresji, myślałam, że go tam rozniosę i gdyby nie to, że byłam dość upokorzona zaistniałą sytuacją (wywlekłam swoje żale, z trudem łykałam łzy, a ten mi tu z ulotką...) to pewnie słowa zamieniłabym w czyny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam drogie dziewczyny :zonk: ja powiem wam tak ja mam nerwice lękową 7lat. boje sie ze umrę ale zyc mi sie nie chce..ja gdziekolwiek mnie nie boli mysle ze to albo sledziona chora albo wątroba albo piepszyk mam za ciemny i boli mysle ze to rak itp itp..jednak dominującą sprawa u mnie jest lęk przed zawałem albo jakąs zapaścią! kazdego dnia mam słaby lub bardzo mocny atak paniki.I ZAWAŁ> boze czy to sie kiedyś skończy?:(((((( masakra jakas ekg mialam ze 500 razy zawsze niby idealne.! badania ogólne zawsze idealne..Mam 28lat i nie moge zyc jak inne moje kolezankiktos z was pisał o bólu gardła. a miałyscie wycinane mogdałki?Bo mnie za dzieciaka bolało miesiac i to migdałki.powiedzcie czy w tym wieku jak pale faje pije piwo..moge dostac zxawału tak poprostu??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj na forum wikidajło . Siedem lat cierpień to dużo a starałeś się walczyć jakoś z tą nerwicą? Chodzisz na psychoterapię ? Postaraj się zmienić sposób myślenia, zająć czymś myśli aby się nie zadręczać czarnymi wizjami. Uprawiasz jakiś sport, bo to akurat świetnie pomaga :D. No cóż jeśli pijesz piwo i palisz fajki to kiedyś możesz czasem dostać tego zawału, lepiej rzucić te nałogi i postawić na zdrowy styl życia :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ruby>

Dlaczego twierdzisz że psychoterapia nie pomogła? Co mówił tobie psychoterapeuta? Psycholog zawsze odradza branie leków.

Dalej mnie dziwi dlaczego nie masz znajomych, w końcu przez życie przetacza sie duża ilość nowo poznanych ludzi, nowe kontakty.

Przecież musiałaś poznać kogoś, miałaś chłopaka? W jaki sposób w pracy przedstawia się mobing wobec twojej osoby?

Pozdrawiam

 

jestem mężatką, nie mam problemu w sprawach sercowych, mój lęk dotyczy głównie dominujących kobiet (sporadycznie mężczyzn). Mój problem polega właśnie na tym, że mimo tego, że przez nasze życie przewija się setki osób z żadną z nich się nie zaprzyjażniłam czy się nie zbliżyłam. Ma ogromny problem z wchodzeniem w relacje partnerskie z kobietami, co swoje apogeum osiągnęło w pracy. Czym się objawia mobing? Klasycznie - pomijanie w awansie czy przydziale dodatków, pomijanie w imprezach firmowych, wydawanie sprzecznych poleceń, jestem rezerwowym kozłem ofiarnym w przypadku wszystkich problemów, szef straszy, że jeśli nie będe robic co mi się każe to czeka mnie komisja dyscyplinarna.

Psychoterapeuta po półtorej roku powiedział mi, że posiadam już wszystkie narzędzia do walki ze swoją nerwicą i nie potrzebuje już terapii. Bardzo chciałabym zmienić pracę, ale trudno jest znaleźć prace w moim zawodzie, a boję się zrezygnować z pracy nie mając nic w zanadrzu

 

-- 04 sie 2012, 21:50 --

 

ruby>

Dlaczego twierdzisz że psychoterapia nie pomogła? Co mówił tobie psychoterapeuta? Psycholog zawsze odradza branie leków.

Dalej mnie dziwi dlaczego nie masz znajomych, w końcu przez życie przetacza sie duża ilość nowo poznanych ludzi, nowe kontakty.

Przecież musiałaś poznać kogoś, miałaś chłopaka? W jaki sposób w pracy przedstawia się mobing wobec twojej osoby?

Pozdrawiam

 

jestem mężatką, nie mam problemu w sprawach sercowych, mój lęk dotyczy głównie dominujących kobiet (sporadycznie mężczyzn). Mój problem polega właśnie na tym, że mimo tego, że przez nasze życie przewija się setki osób z żadną z nich się nie zaprzyjażniłam czy się nie zbliżyłam. Ma ogromny problem z wchodzeniem w relacje partnerskie z kobietami, co swoje apogeum osiągnęło w pracy. Wynika to z bardzo toksycznych relacji z matką. Czym się objawia mobing? Klasycznie - pomijanie w awansie czy przydziale dodatków, pomijanie w imprezach firmowych, wydawanie sprzecznych poleceń, jestem rezerwowym kozłem ofiarnym w przypadku wszystkich problemów, szef straszy, że jeśli nie będe robic co mi się każe to czeka mnie komisja dyscyplinarna.

Psychoterapeuta po półtorej roku powiedział mi, że posiadam już wszystkie narzędzia do walki ze swoją nerwicą i nie potrzebuje już terapii. Bardzo chciałabym zmienić pracę, ale trudno jest znaleźć prace w moim zawodzie, a boję się zrezygnować z pracy nie mając nic w zanadrzu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

nie jestem nowa. Udzielałam się na tym forum kilka lat temu, od tamtego czasu trochę się zmieniło, niestety główny problem pozostał.

Jestem uzależniona od moich rodziców. Ja jestem ich więźniem, oni moim. Psychicznie, nie fizycznie. Mam prawie 30 lat, męża i dwoje dzieci, a wciąż myślę że po części jestem dzieckiem. O rodziców bardzo się martwię, choć nie wiem czy nie więcej w tym egoizmu i martwienia się o samą siebie. Jak rodzice są blisko (w domu, w tym samym mieście co ja) czuję się bezpiecznie, wiem że w każdej chwili mogę zadzwonić - gdyby coś mi się działo, gdybym się rozchorowała czy znów miała atak paniki. Gdy wyjeżdzają np. na urlop ja staję się rośliną, żyję z dnia na dzień, wszystkie czynności wykonuję automatycznie, po kilka razy dziennie zaliczam ataki paniki, które jeszcze bardziej potęgują mój lęk, często płaczę i użalam się nad sobą. Z tego powodu trudno mi zajmować się dziećmi (2 lata), przestaję jeść (z obawy przed chrobą), rzadko wychodzę z domu - po prostu najchętniej bym to przespała. Z tego samego powodu nigdy nie wyjechałam sama na wakacje, nawet sami z mężem, z dziećmi, zawsze rodzice muszą być w pobliżu (w domku obok, w tym samym miasteczku itd). Jestem tym potwornie zmęczona, wszyscy są. Wiem ile tracę ja (podróże, zwiedzanie świata), i wiem ile tracą inni mąż, dzieci, rodzice - są niejako uzależnieni od moich decyzji, od mojej choroby. Mam tego dość, tych nerwów, tego że nie potrafię normalnie żyć, funkcjonować jako ja, a nie tylko w symbiozie z rodzicami. Panika mnie ogarnia na myśl że rodzice kiedyść odejdą (nie mam rodzeństwa). Tak było od dziecka, nie dawałam się wysyłać na kolonie i obozy, wszędzie musiałam jeździć z nimi. Nie chcę tak życ, ale moje dotychczasowe wizyty u psychologów i psychiatrów nie przynosiły efektów (najdłuższa terapia trwała chyba około roku). Odwiedziłam 4 psychologów i 1 psychiatrę (na Sobieskiego). Nikt nie zaproponował mi leków, tylko rozmowy i terapię indywidualną, zresztą kiedyś myślałam, że nie chcę leków, teraz mam wrażenie że wzięłabym wszystko co by dali, byleby normalnie żyć. Coraz bardziej wydaje mi się, że jestem niepotrzebna, że przeszkadzam mojej rodzinie, że nie powinnam była decydować się na posiadanie dzieci, bo tylko będą miały przeze mnie problemy. Coraz częściej myślę że chciałabym zniknąć, choć teraz w sumie świadomość że są dzieci jakoś mnie zmusza do dalszego funkcjonowania. Mam zdiagnozowaną nerwicę lękową i natręctw. Są momenty kiedy jestem silna, kiedy czuję że sobie radzę. Wystarczy jeden atak paniki, przypomnienie tego co było, by znów sie załamać. Nie wiem co dalej. Kolejny psychiatra/psycholog i wałkowanie wszystkiego od początku... :roll:

Chciałam tylko się wygadać, a nie bardzo mam komu, bo choć każdy współczuje to mam wrażenie że nikt nie rozumie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja mam taką nerwice, ze nie jestem teraz w stanie wejsc w zadna relacje. mam mega zaburzone poczucie bezpieczenstwa, jak typowy nerwicowiec. Tez mi sie odechciewa żyć, a byłam osoba, ktora pomagała innym, radosna i mająca pragnienia, teraz nie... boję się wszystkiego ;(. kiedys na terapii zaufałam ludziom, otworzyłam sie na nich, teraz mam depreche, zmienne nastroje etc., nerwice natrect. masakra. a wiecie czego sie boje? emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amandia, nie daj się! chcesz się wyleczyć,a to już połowa sukcesu. może sprobuj hipnoterapii, może jakieś NLP? a próbowałaś terapii wewnętrznego dziecka? rozumiem Twoje zmęczenie i rozgoryczenie, sama mam tak mam dosyć swojej nerwicy, że gdybym mogła to bym kopnęła ją w tyłek. A czemu odwiedziłaś aż 5 specjalistów? Rezygnowali z leczenia Ciebie? Wiesz,roczne leczenie przy ciężkiej nerwicy to wcale nie jest długo. Możźe po prostu za szybko rezygnowałaś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ruby, ja rezygnowałam. Na codzień z nerwicą sobię radzę, lepiej lub gorzej, ale nauczyłam się z tym żyć. Najgorzej jest na przełomie lata i jesieni, oraz wtedy gdy moi rodzice próbują ruszyć się z domu. Zwykle na jesieni idę do specjalisty i gdzieś na wiosnę rezygnuję, raz udało mi się wytrzymać około roku i stwierdziłam, że terapia nic mi nie daje, oprócz tego że grzebiemy w mojej przeszłości z czego nic nie wynika. Najgorzej ze mną jest jak rodzice mają gdzieś jechać na urlop. Tak, gdy są w domu. zawsze mam świadomosć, że 'jakby coś' zadzwonię i przyjadą, a gdy mają gdzieś jechać na dłużej niż 2-3 dni zaczynam się nakręcać, że będzie tak jak poprzednim razem i że nie dam sobie rady, a teraz co gorsza, że nie dopilnuję dzieci. Potem jak wracają ja też powoli wracam do normy, owszem mam napady paniki, jestem trochę aspołeczna, ale radzę sobie. Tyle że jak pisałam, z domu się nie ruszę, na urlop z mężem i dzieciakami nie pojadę, co gorsza nie wyobrażam sobie co będzie jak moich rodziców kiedyś zabraknie - boję się, że albo oszaleję, albo coś sobie zrobię. Z drugiej strony mam wspaniałe dzieciaki, ale gdy mam atak paniki nie umiem się na nich skupić, mocno skupiam się na sobie, na tym co czuję i dlaczego, najczęściej sama się nakręcam i jeszcze bardziej denerwuję - spirala się zamyka i cały czas jestem zestresowana: nie jem, słabo sypiam, dołuję się wszystkim. Nie chcę by dzieci na to patrzyły, choć przy nich staram się zachować pozory. Takie dłuższe ataki mam tylko wtedy rodzice gdzieś jadą, tak to zwykle panika dopada mnie 1-2 w miesiącu (kiedyś częściej, teraz jak są dzieci rzadziej) i trwa to kilka minut (często dzieci już śpią, albo są czymś zajęte). Także najbardziej się boję momentów gdy zostaję sama i jestem jeszcze sama odpowiedzialna za dzieci.

ruby, byłam na zwykłych terapiach indywidualnych. Niestety teraz nie stać mnie na prywatne leczenie, czekam na wizytę u psychiatry na NFZ - nie wiem co mi zaproponuje i czy zaproponuje cokolwiek (może jakieś leki??). Oprócz kwestii finansowych, nie bardzo mam możliwość leczenia ze względu na dzieci - raz, góra dwa razy w tygodniu może udałoby mi się wyrwać na chwilę na spotkanie. Sama nie wiem co robić, jak sobie radzić. Ja na tzw. chłopski rozum wszystko potrafię sobie wytłumaczyć, wiem że nie ma się czego bać, że jestem dorosła, a wyjazd rodziców nic nie zmienia: pojadą i wrócą. Tylko ta spirala lęku i paniki w której sama się nakręcam. To jest najgorsze, nad tym nie umiem zapanować, choć wiem, że sama mam na to wpływ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica zaczęła się u mnie po śmierci mamy gdy miałam 11 lat, czyli trwa już lat 7. Zostałam w domu sama z ojcem alkoholikiem.

Zaczynało się od tego, iż wydawało mi się, że widzę dziwne postacie, że bałam się zostać sama w domu, bałam się sama spać, pójść sama do łazienki, generalnie bałam się wszystkiego. Później porzuciłam to w zapomnienie, w wieku 14 lat zorientowałam się, że jestem lesbijką, spotkałam się z akceptacją u rodzeństwa jednakże nie akceptowałam siebie samej. Miałam myśli samobójcze jednak nie chciałam umierać i od tego czasu wszystko się rozkręciło. Zaczęłam mieć lęki, że na prawdę umrę, chodziłam po szpitalach, neurologia, kardiologia, guz mózgu, może rak, może chore serce, mdlałam, bałam się wychodzić z domu, wymiotowałam. A ojciec dalej pił. jako 14 latka musiałam go ze schodów zbierać i wstydzić się przed sąsiadami. Jednak nadal wszystko bagatelizowałam. Na terapie się zdecydowałam gdy zaczęłam bać się snu. Nie chciałam spać, bo byłam pewna, że umrę, jeszcze do tego natręctwa, poczucie winy za picie ojca, chodzę na terapie od 2 miesięcy do bardzo dobrej psychoterapeutki, zastanawiam się czasem ile trwać jeszcze będą te lęki. Chciałabym mieć to wszystko z głowy i żyć tak jak większość moich rówieśników. Może kiedyś się uda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica zaczęła się u mnie po śmierci mamy gdy miałam 11 lat, czyli trwa już lat 7. Zostałam w domu sama z ojcem alkoholikiem.

Zaczynało się od tego, iż wydawało mi się, że widzę dziwne postacie, że bałam się zostać sama w domu, bałam się sama spać, pójść sama do łazienki, generalnie bałam się wszystkiego. Później porzuciłam to w zapomnienie, w wieku 14 lat zorientowałam się, że jestem lesbijką, spotkałam się z akceptacją u rodzeństwa jednakże nie akceptowałam siebie samej. Miałam myśli samobójcze jednak nie chciałam umierać i od tego czasu wszystko się rozkręciło. Zaczęłam mieć lęki, że na prawdę umrę, chodziłam po szpitalach, neurologia, kardiologia, guz mózgu, może rak, może chore serce, mdlałam, bałam się wychodzić z domu, wymiotowałam. A ojciec dalej pił. jako 14 latka musiałam go ze schodów zbierać i wstydzić się przed sąsiadami. Jednak nadal wszystko bagatelizowałam. Na terapie się zdecydowałam gdy zaczęłam bać się snu. Nie chciałam spać, bo byłam pewna, że umrę, jeszcze do tego natręctwa, poczucie winy za picie ojca, chodzę na terapie od 2 miesięcy do bardzo dobrej psychoterapeutki, zastanawiam się czasem ile trwać jeszcze będą te lęki. Chciałabym mieć to wszystko z głowy i żyć tak jak większość moich rówieśników. Może kiedyś się uda.

 

SmugaCienia, na pewno kiedyś uda Ci się to i będziesz szczęśliwa.

Jesteś w trudnej sytuacji rodzinnej, nie mając mamy a w domu ojciec alkoholik. Nic dziwnego, że masz dolegliwości nerwicowe.

Możesz jednak już teraz zrobić coś dla siebie samej, coś co zaprocentuje w przyszłości i sprawi, że będziesz czuć się lepiej.

Przede wszystkim musisz pokochać siebie - taką jaką jesteś, bez warunków :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kika7, dziękuję za dobre słowo;) Racja, muszę pokochać siebie, może kiedyś się uda, bo podobno jeśli nie kochamy siebie - nie jesteśmy w stanie pokochać kogoś innego. Zatem zabieram się do pracy nad sobą;)

 

Drobnostka :-) jesteśmy tutaj po to, by sobie pomagać :-)

 

Tak, jeśli pokochasz siebie - poczujesz własną wartość.

Bądź dla siebie dobra, nie krytykuj siebie. Staraj się zaakceptować siebie taką, jaką jesteś.

Na pewno oprócz wad masz wiele pozytywnych cech.

Nikt z nas nie jest idealny.

 

Jesteś młodą osobą, życie dopiero przed Tobą.

Jeśli chodzisz na psychoterapię do dobrego terapeuty i jesteś zmotywowana - to poprawa samopoczucia murowana.

Ozdrowienie nie przychodzi natychmiast. Jest to proces, na którego wyniki trzeba poczekać.

 

Szkoda życia na zamartwianie się. Jeśli nie ma Cię kto kochać - DZIAŁAJ - pokochaj samą siebie ;-)

Zobaczysz, wtedy inni będą mieć inny stosunek do Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc jestem tu nowa mam na imie agnieszka mam 28 lat dwojke dzieci i kochajacego meza tez choruje na nerwice lekowa od 2 miesiecy i juz mam dosc tej choroby nie wiem co robic moje lęki polegaja na tym ze cały czas boje sie ze dostane ataku serca lub ze jestem chora na serce a to dlatego ze dopadły mnie nerwobole czyli kłucie w mostku lub bol w klatce piersiowej byłam u lekarza zrobili mi EKG oraz Usg serca zrobili mi wszystkie badania i wszystko wyszło w porzadku lekarz stwierdzil nerwice i przepisal mi lek chydroxyzyne ale ja sie boje tego brac bo mysle sobie ze jezeli to serce to po tych lekach jeszcze gorzej sie poczuje no ale jak bylam u lekarza to on mi powiedzial ze to tylko moja nerwica i moje lęki przed tym miałam bardzo mocne ataki nerwicy czyli bol w klatce piersiowej szybkie, bicie serca dusznosci takie objawy jak przy zawale serca pojechalam na pogotowie tam powiedzieli ze o serce nie mam co sie bac bo jest zdrowe nie raz mam kłucia w mostku i bol plecow i juz mysle ze to od serca nic mi sie nie raz nie chce tym bardziej sie boje jak jestem sama w domu maz w pracy dzieci do szkoły wtedy mam takie mysli ze nie moge sobie z tym poradzic a do tego doszly nudnosci i brak apetytu bylam z tym u lekarza powiedzial ze to sa objawy nerwicy i ze to narmalne w takim stanie nie mam sie komu wyzalic na ten temat mam nadzieje ze sobie tutaj popiszemy i nie bede soma z tym problemem pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to sa objawy nerwicy i ze to narmalne w takim stanie nie mam sie komu wyzalic na ten temat mam nadzieje ze sobie tutaj popiszemy i nie bede soma z tym problemem pozdrawiam

 

Cześć Agulka

Skoro na pogotowiu oraz lekarz, u którego byłaś powiedzieli Ci, że to nerwica - więc na pewno cierpisz na nerwicę.

Ona "daje" bóle w klatce piersiowej. Wydaje się nam, że to stan przedzawałowy.

 

Napisałaś, że cierpisz na nerwicę lękową. Czy lekarz postawił Ci taką diagnozę ?

Jeśli nie możesz sama funkcjonować, a masz dzieci - radziłabym brać lekarstwo, które złagodzi objawy nerwicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

robiłam ekg oraz usg serca byłam u kardiologa i wszystko jest ok badania z krwi tez mam dobre

 

 

Z tego wniosek, że pewnie jest tak, jak powiedział lekarz z pogotowia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!

 

Chciałbym się dowiedzieć jak, czy można się wyleczyć z nerwicy ? Czyli? Za pomnieć co było wcześniej a zacząć żyć teraz od nowa bez nerwów ? Nie chce opisywać moich problemów bo jest ich bardzo dużo. Od jakiś 10 lat mam nerwy a mam dopiero 20 lat i na dzień dzień dzisiejszy jest co raz gorzej. Co byście polecili ? Jakieś może leki bez recepty ? Bo udanie się do lekarza to nie jest dobry pomysł jak dla mnie.

Mam takie problemy:

Bez senność

Ciśnienie

szybsze bicie serca

bóle żołądka

Zawroty głowy

ból głowy

Zmęczenie

itp....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×