Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II


Naemo

Rekomendowane odpowiedzi

21 minut temu, hankm napisał:

Wydaje mi sie ze mam tez ta chorobe psychiczna. Chce umrzec bo wiem ze tego sie nie da wyleczyc. Jestem glupkiem bez wyksztalcenia ktorego zadna normalna zadbana dziewczyna nigdy nie zechce.

A po czym tak wnioskujesz tzn. dopasowałeś się do kryteriów? Wiesz różnie może być, ja też uważam siebie za względnie głupią jak na swoje możliwości i jestem bardzo leniwa, samotna itp. Może jeżeli podejrzewasz u siebie chorobę lub zaburzenie udaj się np. do psychiatry, najlepiej kilku i zasięgnij ich opinii. Zawsze to będzie tylko subiektywna ocena, ponieważ w psychiatrii nie da się niczego dokładnie odmierzyć i zbadać, ale jednak pozwoli ci umiejscowić się jakoś jeżeli tego właśnie potrzebujesz.Jeżeli natomiast masz zaniżoną ocenę i po prostu szukasz miejsca w życiu udzielanie się na jakimś forum jest na początek dobrym pomysłem. Jeżeli myślisz o samobójstwie jest kilka telefonów zaufania czynnych 24 h, tak na szybko to niebieska linia 800 120 002, możesz tam zadzwonić i porozmawiać lub dopytać czy jeszcze jest jakiś inny telefon konkretnie zajmujący się kwestią myśli samobójczych, ale jestem pewna, że nikt Ciebie tam nie odtrąci.

https://www.telefonzaufania.org.pl/

https://www.bialystok.uw.gov.pl/Adresy+i+linki/Telefony+zaufania.htm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

karolink

skoro to nie jest takie powazne zaborzenie to powiedz mi prosze-dlaczego  chodzilas na terapie az 12 lat ???

ja chodze 2 lata-mysle ze jeszcze 2 i koniec, radze sobie sama.

a borderline JEST POWAZNE statystyki mowia ze ok 10-15 procent konczy samobojstwem, mnostwo wpada w alkoholizm, narkotyki, przygodny seks i jednym slowem-marnuje sobie zycie.nie mozna lekcewazyc tego zaburzenia,ale oczywiscie masz racje jestesmy za siebie odpowiedzialni-to nie schizofrenia.

ja mam zamiar powolutku wychodzic z lekow-na rzecz magnezu, tranu i ziol.

zobaczymy jak bedzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego jest tak na tym cholernym świecie, że baby się wspierają i przechodzą przez te choroby razem. A facet facetowi nie pomoże nie poklepie go po ramieniu i powie "nie przejmuj się stary, dasz radę, a jak będziesz potrzebował pomocy to masz do mnie numer".

Karolink kiedyś zadzwoniłem na tel. Zaufania i niestety pani posłuchała co mam do powiedzenia, na tym się skończyło. Więc dla mnie to nie jest pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, hankm napisał:

Dlaczego jest tak na tym cholernym świecie, że baby się wspierają i przechodzą przez te choroby razem. A facet facetowi nie pomoże nie poklepie go po ramieniu i powie "nie przejmuj się stary, dasz radę, a jak będziesz potrzebował pomocy to masz do mnie numer".

Ale macie wsparcie od kobiet. Ja przynajmniej wspieram swojego faceta, pomimo, że sama borykam się z chorobami i zaburzeniami. A ja z kolei wiele od niego nie dostaję. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przed chwila moja kochana toksyczna siostrzyczka/osobowosc narcystyczna/ powiedziala mi ze tylko zwracam na siebie uwage, nic mi nie jest, nie mam depresji, i najlepiej jakbym wjechala w koncu rowerem pod jakis samochod.zebym sie zabila. to uslyszalam od siostry ktora opiekowalam sie w dziecinstwie jak druga mama, ktora pocieszalam jak byla w depresji i wspieralam zawsze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, hankm napisał:
3 godziny temu, shira123 napisał:

karolink

skoro to nie jest takie powazne zaborzenie to powiedz mi prosze-dlaczego  chodzilas na terapie az 12 lat ???

 

Chodziłam aż 12 lat, ponieważ zostałam zmanipulowana, byłam słaba i dałam się zmanipulować. To, że tak bardzo się wciągnęłam tylko świadczy o tym, że mam borderline, nikt normalny by w to tak głęboko nie wszedł, szczególnie, że cały czas miałam wątpliwości i z ich powodu tak dotkliwie się kaleczyłam. Widziałam coraz więcej niedorzeczności w mojej terapii, ale wciąż w niej tkwiłam, mimo, że otoczenie mówiło skończ z tym już wiele, wiele lat temu. Teraz mimo, że czasem o tym myślę nie posuwam się tak daleko, bo wiem, że jestem zdana na siebie i nikt tak naprawdę mi nie pomoże jeżeli po okaleczeniu się (kiedyś poszło zbyt głęboko )będę tego oczekiwać.. Tego się nauczyłam po 12 latach terapii, że jesteś zupełnie sama ze sobą i ewentualnie ludzie mogą ci współtowarzyszyć, ale bynajmniej terapeuta nie jest tutaj dobrym wyborem. Jest dobrym wyborem na jakiś krótki, określony czas. Nie neguję wszystkich psychoterapeutów, ale generalnie to zawód z milionem zagrożeń dla pacjenta. To pacjent ma milion obowiązków, psychoterapeuta tak naprawdę praktycznie żadnych. Ja też 10 lat temu myślałam, że będę bardzo empatycznym psychoterapeutą, ale to nie jest tak, oni się tego uczą, a w życiu są zwyczajnymi ludźmi, często w istocie mniej empatyczni od innych. Porozmawiaj z szanowną panią, ona ma w tym doświadczenie jak zdążyłam zauważyć. Nie mówię, że zaburzenia osobowości nie są poważne, mówię tylko, że są poważniejsze schorzenia, no ale wtedy już nie jesteś sobą, a w tych zaburzeniach jednak jesteś choćbyś się tego wypierała i nie czuła tego, odpowiadasz za siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, hankm napisał:

 

Karolink kiedyś zadzwoniłem na tel. Zaufania i niestety pani posłuchała co mam do powiedzenia, na tym się skończyło. Więc dla mnie to nie jest pomoc.

Przykro mi nie trafiłeś dobrze, ale taki telefon to jedyna instytucja w Polsce, która może ci podpowiedzieć gdzie masz się udać z takimi problemami itp. Mają szerszą wiedzę na ten temat niż np. policja. Nie ma doskonałego rozwiązania, chyba, że znajdziesz altruistę, który kosztem siebie poświęci ci bezgranicznie całą uwagę i troskę, non stop zamartwiając się o ciebie, ale trudno na takiego człowieka trafić. Możesz też się udać do psychoterapeuty, będziesz miał godzinę lub dwie w tygodniu na wypłakanie się, ale on tym bardziej nie poświęci prywatnego czasu na roztkliwianie się nad kimś. W telefonie zaufania bynajmniej czas jest nieograniczony i bardzo często bezpłatny. Na początek to chyba najlepsze rozwiązanie jeżeli potrzebujesz wsparcia drugiej osoby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak karolink

tu sie z toba zgadzam ze terapeuci sa bardzo rozni

jedni robia to z powolania

inni dla pieniedzy

jeszcze inni bo to modny zawod itp.

motywacje sa rozne

i trafic na prawdziwego terapeute z powolania, z dobrym sercem to jest los szczescia

dobry terapeuta powie ci-juz mozesz skonczyc terapie,poradzisz sobie

a ten zly-bedzie to ciagnal dla kasy latami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, hankm napisał:

Dlaczego jest tak na tym cholernym świecie, że baby się wspierają i przechodzą przez te choroby razem. A facet facetowi nie pomoże nie poklepie go po ramieniu i powie "nie przejmuj się stary, dasz radę, a jak będziesz potrzebował pomocy to masz do mnie numer".

 

Ja tego nie widzę, być może na amerykańskich filmach, ale w rzeczywistości mało kto da telefon z perspektywą, aby dzwonić w razie awaryjnej sytuacji. Psychoterapeuci czasem tak robią w ramach terapii, ale to nie jest naturalny kontakt tzn. nie jest wzięte z życia tylko jest to terapia. Moi znajomi bynajmniej mieli duże pretensje gdy zadzwoniłam w kryzysie, kiedy za bardzo się pokaleczyłam i że jeszcze musieli to oglądać i wzywać karetkę. Z drugiej strony normalny człowiek nie chce też tego nadużywać, także i tak w końcu pracować nad sobą musisz sam. Nie wiem może ja żyję w innym świecie, ale tak to widzę. Znajomi mają rodziny na przykład i bez reszty poświęcają się potomstwu, pewnie że gadają o problemach, ale zawsze musi być przestrzeń dla drugiej osoby, a kiedy przytłaczasz ją sobą ona ucieka, no chyba, że jest altruistą, ale ja jeszcze takiej osoby nie znalazłam. Z drugiej strony myślę, że to sprawiedliwe oddawać komuś przestrzeń, więc jak widzę, że za dużo jej zajmuję, zwalniam ją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, shira123 napisał:

tak karolink

tu sie z toba zgadzam ze terapeuci sa bardzo rozni

jedni robia to z powolania

inni dla pieniedzy

jeszcze inni bo to modny zawod itp.

motywacje sa rozne

i trafic na prawdziwego terapeute z powolania, z dobrym sercem to jest los szczescia

dobry terapeuta powie ci-juz mozesz skonczyc terapie,poradzisz sobie

a ten zly-bedzie to ciagnal dla kasy latami...

No tak o to mi chodzi, cały czas się odnajduję w temacie. Najgorsze jest to, że ten zły nie jest do końca zły, a ten dobry taki zupełnie dobry. Generalnie psychoterapia nie jest normalnym stanem i nie da się nią  zastąpić normalnych kontaktów międzyludzkich, szczerej przyjaźni. Wierzę, że są dobrzy terapeuci z dobrym sercem, ale na palcach można ich policzyć. Psychoterapia sama z siebie wbrew pozorom daje bardzo mało pacjentowi, zbyt mało, dlatego moim zdaniem powinny powstać jakieś zorganizowane ośrodki coś na kształt świetlicy, gdzie np. kosztem jakiegoś % obecnego wynagrodzenia terapeuty pacjenta wspierałoby więcej ludzi zaangażowanych w sprawę niekoniecznie specjalistów w zakresie psychoterapii czy psychologii, ale też zwyczajnych, pozytywnych osób dających się przeszkolić, a psychoterapeuta byłby tylko tym głównym wspierającym. Otoczenie psychoterapeuty sprawiałoby, że byłby mniej skłonny do nadużyć, a jednocześnie sam by miał wsparcie w swojej pracy, z drugiej strony pacjent byłby też otoczony gronem ludzi życzących mu dobrze. W obecnym stanie wszystko jest rozchwiane i porozrzucane, są ośrodki, ale każdy sam sobie służy, a szkoda. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, shira123 napisał:

przed chwila moja kochana toksyczna siostrzyczka/osobowosc narcystyczna/ powiedziala mi ze tylko zwracam na siebie uwage, nic mi nie jest, nie mam depresji, i najlepiej jakbym wjechala w koncu rowerem pod jakis samochod.zebym sie zabila. to uslyszalam od siostry ktora opiekowalam sie w dziecinstwie jak druga mama, ktora pocieszalam jak byla w depresji i wspieralam zawsze...

Nie chciałabym mieć takiej siostry, aczkolwiek moja mama była dla mnie taka w dzieciństwie, a teraz mnie wspiera, nawet nie wiem czemu, po prostu zmieniła się o 180 stopni. Być może siostra ma jakieś problemy, dlatego tak mówi, a pewnie tak naprawdę nie myśli, może jest zdesperowana. Borderliny nie są łatwe do wytrzymania, komuś mogą puścić nerwy, to nie znaczy, że ją usprawiedliwiam. Najlepiej w takiej sytuacji się po prostu odsunąć chyba i zostawić samą ze sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, shira123 napisał:

Karolink

 

A co myslisz o grupach wsparcia? Uwazam ze to super sprawa w kazdymmiescie powinny byc. I powiem ci ze najlepszych przyjaciol poznalam na terapii grupowej.wspieramy sie bardzo znaja mnie taka jaka jestem to jest super.

Uważam, że są świetne i faktycznie powinno być ich więcej, a może nawet organizowane w jakiś lokalnych ośrodkach, świetlicach, gdzie można by nie tylko rozmawiać, ale i wspólnie pograć, spędzać czas, zawsze móc podjechać czy podejść w kryzysie. Obawiam się grup prowadzonych przez jednego psychoterapeutę, ja w takiej byłam, ale jak widzę było tam dużo osób racjonalnie myślących, ponieważ wycofały się w pewnym okresie, a ja wtedy byłam jeszcze w tą psychoterapeutkę zapatrzona. Została tylko jedna dziewczyna, która później właśnie zaprzyjaźniła się z tą psychoterapeutką i zaczęła bywać w jej domu, ale wtedy już nie było oczywiście grup tylko chodziła na indywidualną tak samo jak ja. Chciałabym osobiście, aby istniała jakaś grupa zróżnicowana tzn. osób z różnymi problemami, niekoniecznie tymi psychicznymi, ale także życiowymi. Z perspektywy sądzę, że im bardziej zróżnicowana grupa tym lepiej i tym więcej można się nauczyć i z niej wyciągnąć, nabrać różnych perspektyw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, karolink napisał:

. Chciałabym osobiście, aby istniała jakaś grupa zróżnicowana tzn. osób z różnymi problemami, niekoniecznie tymi psychicznymi, ale także życiowymi. Z perspektywy sądzę, że im bardziej zróżnicowana grupa tym lepiej i tym więcej można się nauczyć i z niej wyciągnąć, nabrać różnych perspektyw.

Mam wątpliwości czy ci wszyscy ludzie nawzajem by się zrozumieli. Zrozumieli, w sensie problemy innych osób. Niektórzy forumowicze opisywali tu sytuację, że poszli na terapię grupową i rezygnowali, bo nie czuli się zrozumiani przez resztę grupy lub sami nie rozumieli problemów innych osób. 

Co do grup wsparcia to się zgadzam, że jest ich mało i są niedoceniane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczyny u mnie lepiej)

nie ide do szpitala

wczoraj pozegnalam sie z moim psychologiem-jest ok ale nie pomaga mi to, to nie jest terapia prawdziwa

przepisuje sie do poradni przy szpitalu tam jest duzo terapeutow.jestem otwarta na zmiany))

teraz mam nastroj pozytywny.wszystko sie ulozylo.

ale wiem ze moj glowny problem to rozumowanie PORAZKA/PROBLEM=KATASTROFA

chce to zmienic

dzis mam dzien odpoczynku,malowanie,wyszywanie,cwiczenia

a jutro chce sie przelamac i sprobowac z Avonem-pochodze po osrodkach))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Shira to wspaniale, aby tak dalej tzn. dawać radę bez szpitala, bo to jednak pół roku wyrwane w jakiś sposób z życia, choć nie rzadko potrzebne jest takie oderwanie się, no ale potem trochę trudno się wraca. Wirginia zgadzam się, ale moim zdaniem nic nie daje lepszej szkoły życia i empatii jak choćby próba przyjrzenia się problemom, które jak się wydaje nas zupełnie nie dotyczą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Heledore napisał:

@shira123 trzymam kciuki. A jak tam leki? Zeszłaś już z nich? Dajesz sobie radę?

@karolink też mi się wydaje, jak @Wirginia Zachodnia, że ludzie po prostu z problemami życiowymi by nas nie zrozumieli. Bo ich problemy mają zewnętrzną przyczynę, gdy przyczyna naszych problemów tkwi w naszych głowach.

Tydzień urlopu za mną. Wciąż jest stabilnie i ponad kreską 😉 Chociaż daje mi się już spokój we znaki i chciałabym wrócić do domu 😛 generalnie zaczyna mnie nieco nosić i zaczynam tęsknić trochę za pracą 😛

 

 

I to jest właśnie największy problem, bo to tak jakby ludzie, którzy mają problemy w głowie mieli się izolować od problemów życiowych innych. Moim zdaniem to straszny błąd, który zamyka w chorobie i wręcz etykietuje takiego człowieka. Ja osobiście uważam, że przyczyna wcale nie musi tkwić w naszych głowach, a wręcz przeciwnie w tym, że nie mieliśmy szczęścia np. w dzieciństwie funkcjonować w miarę normalnym społeczeństwie, a to nie powód, aby czynić nas gorszymi. Ja wolę sobie powiedzieć nie jestem chora i mam zwyczajne problemy, moje zaburzenie nie identyfikuje mnie, jestem człowiekiem jak każdy inny i to co ludzkie nie jest mi obce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam w zeszłym tygodniu na rozmowie o pracę, nie w jakiejś korpo, bo jeszcze nie czuję się na to gotowa.

Miałam dostać jeśli ok odpowiedź ''jak najszybciej'', a najpóźniej dziś... A że podobno dużo kandydatów to jeśli nie dostanę jej, to znaczy że nie.

Nie dostałam. Mimo że praca za psie pieniądze, na zlecenie do tego. Z opisu poza tym, że ''doświadczenie mile widziane'' - co rozumiem, że jego brak nie skreśla, to spełniałam wszystkie kryteria...

Na rozmowie o dziwo nie wykazywałam jakiegoś nadzwyczajnego stresu, mimo że go czułam wewnątrz od rana, przyszłam wcześniej, ładnie się ubrałam, subtelnie uśmiechałam i zmuszałam do patrzenia w oczy, czyli to co każą wszystko robić.

A jednak, nawet za psie pieniądze mnie nie chcieli. A po rozmowie byłam dumna z siebie, że dałam radę i już w głowie myślałam, na co odłożę pieniądze, cieszyłam się, że będę miała jakieś zajęcie... jakieś wyrwanie od tej nudy.

 

Nie wiem, może to mój brak doświadczenia, wiem i wiedziałam, że bez tego może być ciężej.

Co dziwne, firma w poniedziałek zamieściła od nowa to samo ogłoszenie. I to mnie już zastanawiało, ale miałam nadzieję. W myślach wiedziałam, że mimo że płaca żałosna, to i tak cieszyłabym się jak głupia, bo coś nowego, bo dodatkowe pieniążki, których potrzebuję. I jakiś początek doświadczenia. Ze swoimi ukończonymi studiami wyższymi, nie najgorszymi, nie chcę skończyć w Macu, albo call center. Prawie wszyscy z mojego roku, z którymi studiowałam już pracują z czymś związanym z zawodem.

 

I co dziwne, poczułam to jak odrzucenie mnie. Podobne uczucie jak wtedy, gdy odrzuca mnie jakiś człowiek. Już dzień po tej rozmowie bolał mnie z tego powodu brzuch i czułam się nerwowa i chciało mi się płakać. Teraz też mam lekkiego dołka, nie mam komu się wygadać. Zarazem jestem wściekła na siebie i czuję się jak nieudacznik życiowy. Nie chcę szukać roboty miesiącami, tym bardziej, że niedługo nie będę miała żadnych dochodów.

Wiem, że niby nie ta praca, to jakaś tam będzie. Ale ze względu na moją nerwicę i silny lęk społeczny chciałam to mieć już za sobą. Rozmowy nawet o praktyki parę lat temu były dla mnie takim mega stresem, że nawet jak mogłam je zacząć, to rezygnowałam... A teraz wreszcie odważyłam się pójść na prawdziwą rozmowę o pracę i dupa. Gdybym miała to za sobą, to i tak szkolenie i początek byłby sporym stresem, ale już bym czuła się szczęśliwsza i bardziej zmotywowana, że gdzieś mnie zechcieli.

A tak to dupa. Znowu będą stresy związane z kolejnymi CV, z tym kto i kiedy zadzwoni, przygotowania, same rozmowy. Przeraża mnie to. A tak to byłoby z głowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lukrowana,

bardzo mi przykro,  wiem jak to jest.mnie tez czeka szukanie pracy we wrzesniu.tylko ze ja nastawiam sie na jakis sklep a potem spokojne szukanie czegos lepszego. chcialabym w hotelu-recepcja kelnerka.

 

lukrowana to dopiero 1 rozmowa.nie zrezaj sie .zacisnij zeby i dalej wysylaj cv.

pytalam z zusie-jesli zaczepisz sie gdzies na umowe o prace,np.w sklepie to po miesiacu masz prawo do l4 i idziesz na oddzial dzienny na 3 mce i dostajesz 70 proc pensji.

rozumiem to odrzucenie.

ja wczoraj tak mialam.

zapisaly mnie baby w recepcji do pani s.-psycholozki do ktorej kiedys chodzilam.wiedzac ze ma malo czasu poszlam zapytac czy mnie przyjmie a ona, ze nie nie ma czasu, mam sie zapisac do kogos innego.panie

z recepcji wzruszyly ramionami...

ja poczulam to silnie jak odrzucenie. potem sptkalam moja ulobiona t.z terapii grupowej i mowie jej ze jest mi b.przykro ze pani s.mnie chyba nie lubi...

a ona zaczela mnie pocieszac nawet zapytala o zdrowie i byla tak mila i wspolczujaca...i zdecydowalam sie do niej zapisac.jest najlepsza. jak odeszla to zaczelam plakac...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

Zaglądam do tego wątku co jakiś czas. Widzę, że już się w większości "znacie" (internetowo). Od jakiegoś 1,5 miesiąca wiem, że mam zaburzenia osobowości mieszane, w tym m.in. zaburzenia osobowości borderline. Aktualnie od tygodnia moja terapeutka jest na urlopie. Jeszcze 5 tygodni. Dopiero zobaczę się z nią na początku września. Trochę brakuje mi jej, ale to nie jest taka tęsknota jaką przeżywałam, gdy byłam we wcześniejszej terapii. Wtedy tęsknota była ogromna, nie do opisania. W tamtej terapii nie przepracowałam rozstań i chyba w tej wypieram uczucia z tym związane. Traktuję terapię z większą obojętnością, z dystansem. W poprzedniej terapii płakałam dużo, a w tej nie potrafię się rozpłakać, mam blokadę. W poprzedniej terapii zostałam zraniona, być może dlatego teraz jest mi trudniej. 

Wszyscy mi mówią, że jestem taka spokojna, ale często w środku jestem jak wzburzony ocean...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ej, co ten wątek tak śpi?

W ogóle macie wrażenie, że forum niestety umiera powoli? :( wielka szkoda, bo mam sentyment do tego forum. W ogóle miałam tu inne kiedyś konto, które założyłam jakoś w 2011 albo 2012, więc dość dawno. I szkoda. Zwłaszcza po ostatniej zmianie grafiki znacznie mniej użytkowników się odzywa na forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie sie nie chcialo pisac i mam duzo zajec teraz

zaczelam chodzic na grupe ludzi uzaleznionych od roznych rzeczy/ja tabletki i zakupy/  ciekawie jest... hazard,trawka,tabletki itp.z przyjaciolka chodza.wczoraj rozpetalam taka dyskusje ze hej)) jest 11 facetow i 3 kobiety.

pisze tez z kilkoma panami przez internet, jeden wydaje sie b.fajny ale nie chce zapeszac.pewnie i tak nic nie wyjdzie

ucze sie na egzamin.. od czwartku zaczynam terapie z moja ulubiona T)))

poza tym zadarlam z facetem/chyba/ z mafii)))

tak ze w sumie nic ciekawego

a co u was?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie w zasadzie nic ciekawego, stara bida :D

Byłam tydzień na wakacjach w Grecji, było bardzo fajnie. Tylko jedzenie na all inclusivie podobało mi się do połowy pobytu, potem już zaczęło być to mega ciężkie dla mojego żołądka. Tym bardziej, że kolacje tam wyglądały jak obiady. I do tego jadłam codziennie, czasami dwa razy dziennie pizzę :P gorzej niż jak byłam we Włoszech. Ale pyszna była.

Choć i tak po paru dniach wiedziałam, że mimo że tam jest super, to wolę jednak swój dom. Mimo że nie mam rodziny, ale mam tu chłopaka, mam nawet swój telewizor i ulubione programy :P no i swoje jedzenie... które mi nie szkodzi i nie jest takie ciężkie. Więc po kilku "wojażach'' w tym roku stwierdzam, że w domu naprawdę jest najlepiej. Może i bywa nudno, ale wszystko jest swoje :) 

No i tu upały są gorsze jak tam, w sensie wiecej stopni 😕 

A poza tym to raczej po staremu. Na razie odpuszczam sobie szukanie pracy, bo od października zaczynam tą terapię na oddziale dziennym. Chyba przez te miesiące wolnego zanudzę się tak bez konkretnego zajęcia, bo już tak mam :P 

Pod względem psychicznym to raczej bez zmian. Nastrój mam normalny, choć bywa chwiejny mocno w razie jakis np. kłótni z kimś. Lęki takie jak były, to sobie są i przez to, że głównie dotyczą ludzi, no to alienuję się dalej.

Stwierdzam, że nawet z jakimiś koleżankami, których i tak mam niewiele, nie mam za bardzo o czym gadać- każda z nich pracuje czy ma jakieś takie zainteresowania czy hobby, inne niż leki psychotropowe i narzekanie na życie :P

A moim problemem zawsze było i jest to, że nie mam konkretnego hobby, które by mnie pochłaniało.

Mam rzeczy, które lubię typu np. dobry film, kino, ale nie jest to typowe hobby, którym można np. zajmować się godzinami codziennie i chwalić przed innymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×