Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ayahuasca - co to jest, jak działa?


polaraksa

Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo ciekawe rozważania...

Też mam taką osobowość której "to wszystko" jest za mało... :) szczególnie po lekturach typu Castaneda miałem ochotę na grzyby, pejotl, ayahuasce itp. generalnie coś co 'pogłębia świadomość'.

Ale na szczęście jakoś zrozumiałem, że się nie nadaję. Moja psyche tego nie wytrzyma. Mam doświadczenie z meksykańskimi grzybami (raz) no i konopiami (wiele razy). Po grzybach po początkowej euforii i radości dostałem takiego napadu lękowego, że bałem się nawet latającej w pokoju muchy... Po latach okazjonalnego palenia gandzi - po ogarnięciu tematu nerwic, lęków itp. - zdołałem sobie uświadomić, że na 10 spotkań w towarzystwie jointa 8 kończy się schizą lękową i złym samopoczuciem. Stwierdziłem, że nie ma co liczyć na te 2 kiedy jest miło i przyjemnie. Nerwicowy egocentryzm wziął górę i postawiłem na swój dobrostan psychiczny:) Mimo, że dragi są gdzieś tam pociągające - to jestem przekonany że w moim przypadku nie są wskazane... (swoją drogą trochę szkoda..) więc ratuję się używkami bardziej bezpiecznymi typu kawa, piwko, muzyka. No i psychotropy ;) W końcu chodzi o to żeby w życiu było miło a nie męcząco;)

Ale tak sobie myślę, że komuś może być miło jak cały czas jest na fazie...Nie myśli o tym jak to wpływa na jego organizm, na tak zwane zdrowie psychiczne, na potencjalną długość życia... Albo świadomie akceptuje to wszystko. Po prostu jest zadowolony z tego co się dzieje. (oczywiście abstrahuję od całej sfery funkcjonowania społecznego, w rodzinie i ewentualnych skutkach takiego postępowania w tych obszarach..) Trochę zazdroszczę takiego stanu. Czasem mam wrażenie, że my nerwicowcy martwimy się o innych za bardzo, co komu szkodzi, co wypada, co powinien.. Jakby nasz system wartości był jedyny i słuszny:) A każdemu pewnie co innego dobrze robi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy porodzie to też się pojawia w organizmie. W ogóle wg mnie to podobnie działa do miłości i jest całkowitą odwrotnością depresji stan po ayahuasce. Wierzę w to i zawsze będę wierzyć. I prawdą jest, że gdy się ma mocne zaburzenia np. schizofrenię to nie warto w to wchodzić. Ale gdy już wyjdziesz ze schizy to czemu by nie próbować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś spotkałem profesora z ASP w Warszawie. Przez długi czas nie zdawał sobie sprawy, że ma problem z nadużywaniem alkoholu i lekomanią. Zawsze mu się wydawało, że alkoholik to stoi pod sklepem monopolowym od rana, ląduje na izbie wytrzeźwień, leży w rowie, jest agresywny itp. A on po prostu każdego wieczora odpalał sobie na gramofonie Beethovena czy Bacha, otwierał butelkę wina i łykał leki uspokajające.

 

Jak mieszkałam trochę w gdańskim Sztucznym akademiku to większość osób była na dobrej drodze do tego. Ja się zalewałam w trupa, ale w samotności. Na szczęście uciekłam stamtąd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawe rozważania...

Też mam taką osobowość której "to wszystko" jest za mało... :) szczególnie po lekturach typu Castaneda miałem ochotę na grzyby, pejotl, ayahuasce itp. generalnie coś co 'pogłębia świadomość'.

Ale na szczęście jakoś zrozumiałem, że się nie nadaję. Moja psyche tego nie wytrzyma. Mam doświadczenie z meksykańskimi grzybami (raz) no i konopiami (wiele razy). Po grzybach po początkowej euforii i radości dostałem takiego napadu lękowego, że bałem się nawet latającej w pokoju muchy... Po latach okazjonalnego palenia gandzi - po ogarnięciu tematu nerwic, lęków itp. - zdołałem sobie uświadomić, że na 10 spotkań w towarzystwie jointa 8 kończy się schizą lękową i złym samopoczuciem. Stwierdziłem, że nie ma co liczyć na te 2 kiedy jest miło i przyjemnie. Nerwicowy egocentryzm wziął górę i postawiłem na swój dobrostan psychiczny:) Mimo, że dragi są gdzieś tam pociągające - to jestem przekonany że w moim przypadku nie są wskazane... (swoją drogą trochę szkoda..) więc ratuję się używkami bardziej bezpiecznymi typu kawa, piwko, muzyka. No i psychotropy ;) W końcu chodzi o to żeby w życiu było miło a nie męcząco;)

Ale tak sobie myślę, że komuś może być miło jak cały czas jest na fazie...Nie myśli o tym jak to wpływa na jego organizm, na tak zwane zdrowie psychiczne, na potencjalną długość życia... Albo świadomie akceptuje to wszystko. Po prostu jest zadowolony z tego co się dzieje. (oczywiście abstrahuję od całej sfery funkcjonowania społecznego, w rodzinie i ewentualnych skutkach takiego postępowania w tych obszarach..) Trochę zazdroszczę takiego stanu. Czasem mam wrażenie, że my nerwicowcy martwimy się o innych za bardzo, co komu szkodzi, co wypada, co powinien.. Jakby nasz system wartości był jedyny i słuszny:) A każdemu pewnie co innego dobrze robi.

 

Jadłeś grzyby? ja spożywałem psylocybine,czyli substancje wyekstrahowaną z grzyba, która powoduje wizje. I po tym nie ma szans raczej na lęk, no chyba że masz psychoze lub coś cięższego ci na karku leży. Nawet po paru dniach od spożyczia może utrzymywać sie euforyczny stan.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osoby które po MJ potrafią złapac atak panicznego lęku, mają 90% szans ,że po grzybach zlapi badtripa a taka jazda może poglebić tylko zaburzenia psychiczne.

Ja tak samo jak mih, podczas jarania trawy lapalem czesto ostre lęki, pomimo tego podpalalem czasem bo to byla odskocznia od mojej anhedonii no i lubilem ta psychodele bo dla mnie ziolo jest psychodeliczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też przez dłuższy czas nosiłem się z zamiarem spróbowania jakiegoś psychodeliku, bo sobie wkręciłem, że to może być lekarstwo na moja nerwicę. Po przygodzie z MJ już tak nie myślę. Po niewielkiej ilości miałem takie jazdy, że szkoda gadać. Później paliłem tylko ociupinkę w lufce i wtedy jako tako ogarniałem fazę. Ale zorientowałem się, że to właściwie do niczego nie prowadzi i to nie jest dla mnie. Dla ludzi bez większych problemów to faktycznie może być fajne, ale kiedy w głębinach swojej podświadomości masz dużo syfu to marysia cię zamęczy. Zawsze jak się pogrążałem w haju na myśl mi się przywodził symbol yin i yang.

Teraz ayahuasca czy grzyby chciałbym spróbować, ale tylko pod okiem jakiegoś szamana-uzdrowiciela. Osobiście sądzę, że w psychodelikach jest ogromny potencjał i wrzucanie ich do worka z innymi narkotykami to ogromna ignorancja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę że taki wyciąg z psylocybiny (?) to musi być jakaś esencja wobec tego grzyba... w sensie mocy. (jak liść koki i proszek???) Nie doszedłem do żadnych wizji itp. Może za mało tego zjadłem? Właściwie miałem uczucie jak po mocnym joincie, no i może barwy były bardziej intensywne. Ale to było w Holandii a tam są inne kolory :)

 

Najwyraźniej coś jest, że jak się ma psychę nieodporną na działanie THC nawet, które nie jest jakoś specjalnie psychodeliczne, to lepiej nie iść dalej. Chciałbym, żeby THC było lekiem na nerwicę, który relaksuje, dystansuje, uspokaja.. ale w moim przypadku ni hu hu... wiadomo, że gandzia podkręca raczej to co w środku więc ja nigdy nie mogę być pewny co mnie trzepnie... (Szkoda. Bo uwielbiam zapach, smak.. ) Więc innych mocniejszych rzeczy o silniejszym oddziaływaniu pychodelicznym (kwasu, grzybów, mescalu) trochę się boję. A do tzw twardych, speedujących dragów jakoś mnie nie ciągnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mih, mam takie same doswiadczenia i odczucia z thc - dlatego boję się psychodelikow. Zioło ma to do siebie, że bardzo intensyfikuje, to co w nas siedzi, nasze emocje i dlatego teraz uważam że jest to używka dla osób o zdrowej i stabilnej psychice. Pamiętam moje doświadczenia z MJ kiedy jeszcze nie cierpiałam na depresje i wspominam to bardzo przyjemnie. Teraz palenie wywleka ze mnie, wszystkie negatywne emocje - głównie lęk, słabości, skrzywiony obraz siebie i zaczynam się w tym syfie zapętlać.

 

Jeśli już miałbym próbować psychodelikow, to wybrałbym DMT - jest ponoć potężne, ale działa króciutko w porownaniu do grzybów i ewentualny badtrip zebrałby mniejsze żniwa. Tak mi się zdaje :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie jak się zastanowić... Ale bardziej myślę o mechanizmie lękowym, który jakoś ( zwykle słabo,trochę histerycznie i z niepokojem) nastawia do zażycia czegokolwiek i może na tej drodze przy psychodelikach może się wytworzyć jakiś badtrip. ??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie jak się zastanowić... Ale bardziej myślę o mechanizmie lękowym, który jakoś ( zwykle słabo,trochę histerycznie i z niepokojem) nastawia do zażycia czegokolwiek i może na tej drodze przy psychodelikach może się wytworzyć jakiś badtrip. ??

Jak to mówił Leary liczy się otoczenie i nastawienie, czy jakoś tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://www.ayahuasca.net.pl/relacje.html

"....tak naprawdę chodzi tylko o to, 
by puścić wszystkie swoje schematy i w pełni oddać się działaniu najwyższej energii życiowej. Jej źródło jest obecne w Twoim sercu.

Wtedy, gdy otwierasz się i zaczynasz ufać, zaczynają dziać się prawdziwe cuda. Przychodzi uzdrowienie, oczyszczenie i świadomość.

 

To naprawdę jest proste: po prostu zaufaj Sobie i Życiu... 
Aya jest jedną z dróg, które pomogą Cię do tego doprowadzić...".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychodeliki, szczególnie tak silne jak ayahuasca, to potężne narzędzie. Tyle że ich moc sprawia, że trzeba się z nimi obchodzić ostrożnie. Można powiedzieć, że są jak ogień - mogą zarówno ogrzać i pomóc, jak i poparzyć i zaszkodzić. Zwłaszcza ludzie z chorobami takimi jak schizofrenia, psychoza czy ChAD oraz ludzie mający w bliskiej rodzinie osoby z takimi chorobami, mogą sobie zrobić krzywdę, sięgając po psychodeliki.

Natomiast wiele wskazuje na to, że w kwestii problemów takich jak depresja, uzależnienia czy nerwica, psychodeliki, w tym psylocybina czy ayahuasca, mają naprawdę duży potencjał terapeutyczny.

Jedną z głównych cech doświadczeń po ayahuasce i ich skutków jest nieprzewidywalność.

Więc ogólnie, bardzo dużo zależy od osoby.

 

Same doświadczenia psychodeliczne też są bardzo różne. Zarówno w internecie (w tym na YouTube, ale i na przeróżnych portalach), jak i prasie (w tym popularnonaukowej), można znaleźć tysiące relacji osób, które tego doświadczyły. A także tekstów i wypowiedzi o tym. Wspólną cechą tych relacji jest stwierdzenie, że właściwie nie da się oddać słowami natury doświadczenia psychodelicznego, i że najwyżej da się w bardzo dużym uproszczeniu i przybliżeniu naświetlić niektóre aspekty takiego przeżycia. Nie ma dwóch takich samych doświadczeń psychodelicznych - każde jest inne, jedyne w swoim rodzaju. Mimo wspólnych cech i wspólnych mianowników z innymi. Poza tym, bardzo wiele zależy od bagażu życiowego, a także od nastawienia i otoczenia. Psychodeliki "wyciągają na zewnątrz" to, co tkwi wewnątrz człowieka, oddziałują na podświadomość i nieświadomość.

 

W 2019 ukazała się książka Macieja Lorenca "Czy psychodeliki uratują świat?". Jeśli ktoś jest zainteresowany tematem, to polecam przeczytać.

W niektórych krajach w ramach badań eksperymentalnie stosuje się ayahuaskę w psychoterapii, tak samo jak psylocybinę.

W dniu 16.07.2015 o 19:01, neon napisał(a):

to jeden z najbardziej halucynogennych narkotyków.

Słowo "halucynogenne" jest tu mylące.

Bo "halucynacje" oznaczają doznania zmysłowe, które są mylone z rzeczywistymi.

Psychodeliki nie powodują halucynacji. Nie sprawiają, że widzi się coś, co myli się z rzeczywistymi rzeczami. Bardziej pasuje tu słowo "wizje", choć i tak są one tylko dodatkiem do całej reszty o wiele bardziej spektakularnych doznań, jak zupełna zmiana percepcji i doświadczenia całkowicie inne od zwyczajnych. Np. uczucie rozpuszczenia ego, stopienia się z otoczeniem, zanik poczucia czasu i przestrzeni, wrażenie, że nie istnieje się jako osobny byt, wrażenie, że jest się wszechświatem, doświadczenie wieczności, synestezja, przechodzenie przez coraz to kolejne bramy do coraz to kolejnych wymiarów rzeczywistości, uczucie bycia zdematerializowanym, wrażenie stawania się swoimi poprzednimi wcieleniami, wrażenie, że się umarło i przestało się należeć do "naszego" świata i wiele innych.

W dniu 16.07.2015 o 19:47, polaraksa napisał(a):

Mówiłam mu o moich problemach. Powiedział, że on znalazł rozwiązanie na wszystko dzięki temu narkotykowi.

Skoro tak stwierdził, to najwidoczniej nie zrobił bardzo istotnej rzeczy, jaką jest integracja doświadczenia psychodelicznego.

Integracja jest potrzebna m.in. dlatego, żeby umieć oddzielić psychodeliczny bełkot i banały pojawiające się podczas doświadczenia od rzeczywiście wartościowych i uniwersalnych przemyśleń i wniosków, które byłyby do przyjęcia przez każdego człowieka - również przez tych, którzy tego nie doświadczyli.

 

Niestety, u części ludzi, którzy mieli kontakt z potężnymi psychodelikami, dość częstym skutkiem ubocznym jest wystąpienie zadufania w sobie, egocentryzmu, syndromu guru i poczucia, że jest się władnym pouczać innych i że teraz wie się wszystko najlepiej, że pozjadało się wszystkie rozumy. Choć w istocie u postronnych obserwatorów "mądrości" na psychodelikach mogą wywołać skojarzenia raczej z szaleństwem niż geniuszem.

Ogólnie, zawsze potrzebna jest pokora i dystans.

Część ludzi po takim przeżyciu się tym zachłystuje i zaczyna to wręcz traktować jako uniwersalny lek na wszystkie problemy ludzkości - co jest bardzo dużym błędem i myśleniem bardzo, bardzo na wyrost.

Do każdych środków psychoaktywnych trzeba podchodzić z szacunkiem.

W dniu 16.07.2015 o 22:11, Veikko napisał(a):

Ayahuasca podobno zawęża horyzonty myślowe i sprawia, że człowiek dostaje fiksacji na jednym celu.

To raczej nie jest uniwersalna cecha tego specyfiku - jak wspomniałem wyżej, bardzo dużo zależy od człowieka, a działanie ayahuaski jest mocno nieprzewidywalne.

W dniu 17.07.2015 o 15:58, polaraksa napisał(a):

życzę powodzenia kolejnym, leniwym ćpunom którzy jak mój kolega chcą iść przez życie na skróty

Wiesz, gotowość na konfrontację z własnym wnętrzem przy jednoczesnym wymazaniu ego trudno jest przypisać lenistwu i chęci pójścia przez życie na skróty. 🙂 

W dniu 17.07.2015 o 16:33, Lord Cappuccino napisał(a):

Alkohol jest substancją psychoaktywną i takim samym narkotykiem jak inne. Niestety spełnia tylko dwa z trzech kryteriów jakie powinien spełniać narkotyk. 1) Jest substancją psychoaktywną wpływającą na mózg, 2) wykazuje potencjał uzależniający, 3) nie jest nielegalny.

A która definicja "narkotyku" zakłada, że jest on czymś nielegalnym?

W ogóle: jaka jest ścisła, uniwersalna i jednoznaczna definicja "narkotyku"?

Czy w ogóle taka istnieje?

Status prawny wielu substancji jest czymś zmiennym. A przecież chyba nie było tak, że z chwilą zakazania marihuany nagle stała się ona narkotykiem, ani że z chwilą zakazania psychodelików stały się one narkotykami, choć wcześniej nimi nie były - prawda?

Ogólnie, zgadzam się z Tobą, że etanol jest wyjątkowo toksyczny i destrukcyjny oraz że nie istnieje bezpieczna dawka etanolu.

W dniu 17.07.2015 o 16:56, polaraksa napisał(a):

Założe się, że dobrze wiesz, że zjazd ponarkotykowy to jest właśnie nadużycie w stymulacji tych substancji bedacym czescia mozgu, i czlowiek ma ogromny deficyt tych hormonow, co powoduje maksymalnego doła.

Zdaje się, że tzw. zjazd występuje po syntetycznych stymulantach takich jak amfetamina czy kokaina. Natomiast żadnego tzw. zjazdu nie ma po psychodelikach. Wręcz przeciwnie: po doświadczeniu psychodelicznym ma miejsce tzw. afterglow, czyli uczucie poprawienia nastroju przez ileś dni, a w mniejszym stopniu nawet tygodni, po minięciu efektów psychoaktywnych.

Czyli pod tym względem psychodeliki są wręcz przeciwieństwem stymulantów.

W dniu 17.07.2015 o 16:56, polaraksa napisał(a):

Natura widać nie jest głupia.

Ciekawe, że postanowiłaś odwołać się do natury, choć przecież rośliny, z których robi się ayahyaskę (Banisteriopsis Caapi i Psychotria Viridis) występują w naturze jak najbardziej. Tak samo łysiczki, czyli grzyby psylocybinowe.

W dniu 17.07.2015 o 17:20, polaraksa napisał(a):

sama mierze sie z uzaleznieniem od nikotyny

Natomiast psychodeliki nie uzależniają - a co więcej, wielu ludziom uzależnionym od różnych substancji (albo czynności) potrafią pomóc wyjść z uzależnienia.

Choć, jak zaznaczyłem wyżej, psychodeliki na pewno nie są dla każdego, i trzeba być ostrożnym przy sięganiu po nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przy DMT czułem się w samochodzie jakbym nim dryfował po chmurach, twarze innych ludzi były fioletowe, natomiast patrząc przed siebie w samochodzie były baardzo pastelowe kolory, zapamiętałem drzewo które było oplecione świecącymi blaskami. Ogólnie bardzo mocno, pierwsze 5-10 minut byłem zszokowany, a potem zacząłem czerpać z tego lot, przyjemność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×