Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobliwe "ŚWIRY"


take

Czy wydaję się być chory umysłowo?  

49 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy wydaję się być chory umysłowo?

    • Raczej nie
      13
    • Raczej tak
      9
    • Zdecydowanie tak
      22
    • Zdecydowanie nie
      11


Rekomendowane odpowiedzi

Powiem tak, przyznaję się do choroby psychicznej, bo wszystkie fakty i zdarzenia z mojego życia to potwierdzają.

 

Jestem zarazem z tego faktu zadowolony, nie zazdroszczę niczego co jest dane normalnym ludziom. Oni też mają swoje problemy, nie wiem czy przyjemności to równoważą.

 

Każda przyjemność w nadmiarze prowadzi do przesytu i cierpienia, wszelka. Nawet tak wymarzona przez życiowych nieudaczników (sam się do takowych zaliczam) przyjemność fizyczna z osobą o innej płci.

 

Czasem lepiej pocierpieć, byle to miało sens.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak, przyznaję się do choroby psychicznej, bo wszystkie fakty i zdarzenia z mojego życia to potwierdzają.

 

Jestem zarazem z tego faktu zadowolony, nie zazdroszczę niczego co jest dane normalnym ludziom. Oni też mają swoje problemy, nie wiem czy przyjemności to równoważą.

 

Każda przyjemność w nadmiarze prowadzi do przesytu i cierpienia, wszelka. Nawet tak wymarzona przez życiowych nieudaczników (sam się do takowych zaliczam) przyjemność fizyczna z osobą o innej płci.

 

Czasem lepiej pocierpieć, byle to miało sens.

 

Moja mentalność może mieć podobne przemyślenia. Moje cierpienia to pikuś wobec tego, co mają inni (np. nowotwory, nędza w Afryce na przykład), w związku z tym mam myśl, że jestem bardzo małym człowiekiem, który jest "nieodpowiedzialny" i żyje w wygodzie. A zazdrość to w ogóle grzech. Mentalność widzi autystyczność jako zaletę ułatwiającą wygodne życie raczej (nie ma tej potrzeby bycia kochanym, łagodniej się znosi np. śmierć dziadka). Jest "beztroska w podejściu do rzeczywistości".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Moja mentalność może mieć podobne przemyślenia. Moje cierpienia to pikuś wobec tego, co mają inni (np. nowotwory, nędza w Afryce na przykład), w związku z tym mam myśl, że jestem bardzo małym człowiekiem, który jest "nieodpowiedzialny" i żyje w wygodzie. A zazdrość to w ogóle grzech. Mentalność widzi autystyczność jako zaletę ułatwiającą wygodne życie raczej (nie ma tej potrzeby bycia kochanym, łagodniej się znosi np. śmierć dziadka). Jest "beztroska w podejściu do rzeczywistości".

 

Żaden pikuś, do cholery. Dzieci w Afryce i nowotwory, to ulubione porównanie dla osób chorych psychicznie, żeby ukazać im, że ich problemy są niczym, wobec tych ''prawdziwych'' problemów, które dotykają ludzi na innych szerokościach geograficznych.

 

Ich cierpienie jest inne, ma inne podłoże, nie jest ani lepsze, ani gorsze. Równie ''łatwo'' przywyknąć do bycia chronicznie niedożywionym, co chronicznie samotnym, kompletnie przybitym, z okaleczonym umysłem, poniżanym i przeżywającym flashbacki. Tym bardziej, że tego nie widać i mało kto okaże współczucie. Głodnemu dobry człowiek poda kromkę chleba albo odpisze 1 proc od podatku, aby mu pomóc, niezależnie czy nieszczęśnik mieszka w Ghanie czy w Bieszczadach. Wobec człowieka chorego na głowę miażdżąca większość okaże obrzydzenie. Z tym się trzeba ukrywać i stawiać czoła problemowi samemu przez długie lata, to też nie jest przyjemne. Cierpienie trudno wymierzyć, czy to fizycznie czy psychicznie, trudno je zmierzyć i wartościować, dzieci w Afryce cierpią inaczej, nie mi oceniać ''lepiej'' czy ''gorzej''.

 

Zazdrość? W ogóle nie warto w tym życiu zazdrość nikomu niczego, nie ma to najmniejszego sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam też przemyślenia, że inni z chorobami psychicznymi cierpią więcej ode mnie. U mnie to jakby beztroska i wygoda. Ale rak jest dla mnie czymś gorszym niż bycie schizofrenikiem. W znoszeniu bólu fizycznego jestem "noga". Nawet obcinanie włosów sprawiało mi problem (okropne uczucie włosków na skórze). Podczas kąpieli woda łatwo staje się za zimna lub za ciepła. To "straszne" uczucie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam też przemyślenia, że inni z chorobami psychicznymi cierpią więcej ode mnie. U mnie to jakby beztroska i wygoda. Ale rak jest dla mnie czymś gorszym niż bycie schizofrenikiem. W znoszeniu bólu fizycznego jestem "noga". Nawet obcinanie włosów sprawiało mi problem (okropne uczucie włosków na skórze). Podczas kąpieli woda łatwo staje się za zimna lub za ciepła. To "straszne" uczucie.

 

Zasadniczo najgorszym rodzajem cierpienia jest to przeżywanie w samotności. Nowotwór z całą pewnością nie jest przyjemnym, inaczej jednak się go znosi mając oparcie rodziny, niż go nie posiadając.

 

Osoby zaburzone psychicznie rzadko mogą liczyć na oparcie otoczenie, bo częstokroć właśnie te otoczenie przysłużyło się, że zachorowali na tą przypadłość. Poza tym, wstyd się przed tym komukolwiek przyznać, nawet najlepszemu kumplowi.

 

Strach, przykrość i cierpienie rozmaite ma oblicza. Można cierpieć w relatywnej wygodzie, jak i być zadowolonym z życia mając rozpadająca się chałupę z trzciny i gromadę dzieci, gdzieś w Afryce Równikowej.

 

Dla pomnikarza, brukarza czy budowlańca otwarte złamanie sobie kości w trakcie pracy może być fraszką. Z kolei jakiś inteligent zapewne popłakałby się z bólu.

 

Cierpienie trudno zdefiniować i sprowadzić do jednego mianownika, to zbyt subiektywne uczucie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każda przyjemność w nadmiarze prowadzi do przesytu i cierpienia, wszelka.

Długotrwałe życie w przyjemności może być równie katastrofalne dla psychiki co długotrwałe życie np. w przemocy.

Jest jednak bardzo niska świadomość społeczna o wpływie życia w przyjemności na psychikę. Również psychologia mało się tym zajmuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Długotrwałe życie w przyjemności może być równie katastrofalne dla psychiki co długotrwałe życie np. w przemocy.

Jest jednak bardzo niska świadomość społeczna o wpływie życia w przyjemności na psychikę. Również psychologia mało się tym zajmuje.

 

Zbytek prowadzi do przesytu i idącego w ślad za nim zmęczenia. Obsesyjne przywiązanie do jakichkolwiek dóbr stworzonych pozbawia radości w życiu, gdyż bogata paleta przyjemności zostaje zastąpiona brakiem umiarkowania. - Dariusz Piotrkowski

 

Życie w beztrosce i przesadnym dostatku zabija w stworzeniu iskrę. Przeprowadzono eksperyment z wykorzystaniem myszy. Zapewniono im cieplarniane warunki, jedzenie, picie i materiał do tworzenia nor, pod dostatkiem, można jeść i pić aż się uszy trzęsą i w ogóle nie trzeba się o to starać. Nagle w społeczeństwie myszy zaczęła mnożyć się ''sub-kultura'' pięknisiów, który czas spędzali na wylizywaniu sobie futerka i w ogóle nie byli zainteresowani płcią przeciwną. W końcu myszy wymarły, zwyczajnie straciły chęć i możność rozmnażania się. Widać pewne analogie w życiu codziennym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja powiedziałbym, że żyję w beztrosce i dostatku. Ogólnie rzecz biorąc, jest mi bardzo wygodnie. Gdyby warunki życia były trudniejsze, to mogłoby być ze mną jeszcze gorzej, mógłbym dopuszczać się jeszcze straszniejszych czynów ze względu na swoje słabości. Cierpienie jawi mi się też jako źródło pokus. Na przykład takich pokus, aby być wulgarnym, bluźnić, być zgorzkniałym, kraść (np. wskutek nędzy). Takie życie się mojej naturze podoba - takie, w którym są wygoda i beztroska, w którym nie ma tylu prób, zwłaszcza trudnych prób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro tak piszesz, to dla mnie dowód na to, że nie jesteś tak "nieporadny" jak ja. Moja mentalność uważa trudne warunki życia za zło. Dla mnie nawet za zimna czy za ciepła woda podczas brania prysznica to "koszmar". Nie wyobrażam sobie np. siebie żyjącego w lepiance. Albo bycia żołnierzem, który w każdej chwili ryzykuje swoje życie. Mogę być najmniejszym pod względem stopnia godności człowiekiem, ale abym żył w wygodnych warunkach - tak myśli moja mentalność. Ból jest przez nią szczególnie znienawidzony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można mieć trudne warunki, marne wzorce i niedostatek i wcale nie stać się wskutek tego zaradniejszym czy bardziej przebojowym. Życie oferuje różne pokusy i rozmaite wyzwanie, niektóre pokusy uczą umiaru, niektóre wyzwania zwyczajnie niszczą. Wszystko zależy od indywidualnych uwarunkowań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę się zastanawiać, jak te dzieci w Afryce wytrzymują w takiej nędzy. Jak nie dostają świra.

 

Przywykły, do wszystkiego w życiu można przywyknąć. Gdybyś przez całe życie jadł te pół batata na dzień, to uważałbyś to za rzecz naturalną.

 

Skończmy temat dzieci w Afryce, to tak oklepany frazes, serwowany na równi z obozami koncentracyjnymi jako ''pocieszacz'' i ''pozytywny wzorzec'' dla ludzi w psychicznym dole, że doprawdy nie ma sensu do tego wracać.

 

Co do wyzwań - te serwowane stopniowo, z coraz większym poziomem trudności, hartują i sprzyjają emocjonalnemu dojrzewaniu.

 

Jeśli ktoś z poziomu parteru musi zaś stawić nagle czoła ogromnym trudnościom, może się złamać i długo takim pozostać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem taki schizol, że dla mnie religia to wyzwanie. Obowiązki takie jak rachunek sumienia czy spowiedź "załamują mnie". Moja mentalność myśli, że ktoś taki jak ja nie musi się spowiadać, bo jest chory i potrzebuje innej pomocy. "Przeraża mnie" możliwość popełnienia grzechu ciężkiego przez kogoś takiego jak ja.

 

W kwestiach społecznych i zawodowych jestem dno. W sferze religijnej jest jeszcze gorzej. Dziś psychiatra na karcie o mnie napisał coś o schizofrenii paranoidalnej (F20.0), ale nie wiem, czy to była diagnoza, czy też może tylko wstępne rozpoznanie czy podejrzenie. Dostałem też skierowanie do szpitala psychiatrycznego na obserwację i myślę, że naprawdę dobrze by było, gdybym się tam stawił. Skierowanie jest ważne 14 dni. Boję się powiedzieć o tym rodzicom. A sprawa jest poważna. "Stanąłem" z funkcjonowaniem. Jeżeli bym trafił do szpitala psychiatrycznego na jakiś czas i bym w nim leżał, to dla rodziny mógłby być szok (np. dla mamy, babci). Tym bardziej, że myślę, że naprawdę jestem schizofrenikiem.

 

Znalazłem taki cytat (fragment z "Całościowe zaburzenia rozwojowe a schizofrenia o wczesnym początku – opis przypadku" ("Pervasive developmental disorders and early-onset schizophrenia – a case report"), Piotr Sibilski, Natalia Lepczyńska, Marta Tyszkiewicz-Nwafor, Andrzej Rajewski):

 

Objawy obsesyjno-kompulsyjne są jedną z trzech grup symptomów prodromalnych w schizofrenii. Wstępują one zazwyczaj dużo wcześniej (średnio ok. 14. roku życia) i mogą trwać nawet cztery lata do czasu wystąpienia objawów wytwórczych schizofrenii. Wielu badaczy zwraca uwagę na to, że im bardziej są one rozbudowane i dziwaczne, tym większe ryzyko psychozy.

 

Inny cytat (z http://paulcooijmans.com/asperger/straight_talk_about_asperger.html):

 

Finally, Asperger may have to be moved, as also suggested by Sula Wolff, from the category Pervasive Developmental Disorders to the category Personality Disorders, "Cluster A" (Schizoid, Schizotypal, Paranoid), wherewith it may be closely related to begin with. This will also make it more explicit that Asperger, although likely having a genetic link with autism, is also related to a form of Schizophrenia (probably the paranoid variant), and in some cases the premorbid stage thereof, and that therefore there exists a risk of developing psychosis in Aspergoid persons, more so than in autistic persons. Several percent of those with Asperger become schizophrenic later on, and this percentage may even rise to around five percent after removal of those who really are cases of autism but incorrectly received an Asperger diagnosis as a result of the current insufficient criteria.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem taki schizol, że dla mnie religia to wyzwanie. Obowiązki takie jak rachunek sumienia czy spowiedź "załamują mnie". Moja mentalność myśli, że ktoś taki jak ja nie musi się spowiadać, bo jest chory i potrzebuje innej pomocy. "Przeraża mnie" możliwość popełnienia grzechu ciężkiego przez kogoś takiego jak ja.

 

W kwestiach społecznych i zawodowych jestem dno. W sferze religijnej jest jeszcze gorzej. Dziś psychiatra na karcie o mnie napisał coś o schizofrenii paranoidalnej (F20.0), ale nie wiem, czy to była diagnoza, czy też może tylko wstępne rozpoznanie czy podejrzenie. Dostałem też skierowanie do szpitala psychiatrycznego na obserwację i myślę, że naprawdę dobrze by było, gdybym się tam stawił. Skierowanie jest ważne 14 dni. Boję się powiedzieć o tym rodzicom. A sprawa jest poważna. "Stanąłem" z funkcjonowaniem. Jeżeli bym trafił do szpitala psychiatrycznego na jakiś czas i bym w nim leżał, to dla rodziny mógłby być szok (np. dla mamy, babci). Tym bardziej, że myślę, że naprawdę jestem schizofrenikiem.

 

Znalazłem taki cytat (fragment z "Całościowe zaburzenia rozwojowe a schizofrenia o wczesnym początku – opis przypadku" ("Pervasive developmental disorders and early-onset schizophrenia – a case report"), Piotr Sibilski, Natalia Lepczyńska, Marta Tyszkiewicz-Nwafor, Andrzej Rajewski):

 

Objawy obsesyjno-kompulsyjne są jedną z trzech grup symptomów prodromalnych w schizofrenii. Wstępują one zazwyczaj dużo wcześniej (średnio ok. 14. roku życia) i mogą trwać nawet cztery lata do czasu wystąpienia objawów wytwórczych schizofrenii. Wielu badaczy zwraca uwagę na to, że im bardziej są one rozbudowane i dziwaczne, tym większe ryzyko psychozy.

 

Inny cytat (z http://paulcooijmans.com/asperger/straight_talk_about_asperger.html):

 

Finally, Asperger may have to be moved, as also suggested by Sula Wolff, from the category Pervasive Developmental Disorders to the category Personality Disorders, "Cluster A" (Schizoid, Schizotypal, Paranoid), wherewith it may be closely related to begin with. This will also make it more explicit that Asperger, although likely having a genetic link with autism, is also related to a form of Schizophrenia (probably the paranoid variant), and in some cases the premorbid stage thereof, and that therefore there exists a risk of developing psychosis in Aspergoid persons, more so than in autistic persons. Several percent of those with Asperger become schizophrenic later on, and this percentage may even rise to around five percent after removal of those who really are cases of autism but incorrectly received an Asperger diagnosis as a result of the current insufficient criteria.

 

Po kolei

 

1. Może zmień religię, jeśli w Twojej obecnej nie odnajdujesz pocieszenia.

2. Co do Twej sfery społecznej i zawodowej, nie Ty jeden masz takie przekonanie o sobie. Grunt to uwolnić swój potencjał, niezależnie jak wielki albo nieznaczny jest on w istocie.

3. Miałem w życiu manię psychotyczną, objawy są zbliżone do schizofrenii. Z ciekawością to wspominam, choć oczywiście bez rozrzewnienia.

 

Moje zdanie na temat psychiatrów jest raczej niepochlebne, psychiatrzy nic Ci raczej nie pomogą, ale jeśli uważasz inaczej - możesz spróbować i przekonać się na własnej skórze jak to jest.

 

Nie przejmuj się tak zdaniem rodziny, w ogóle nie przejmuj się opiniami, one są bardzo ulotne i diabelnie szybko diametralnie się zmieniają. Ważne żeby Ci z sobą było dobrze.

 

Jeśli naprawdę czujesz, że masz schizofrenię szukaj lepiej dobrego specjalisty, nie pierwszego lepszego, zamiast szukać terapii w szpitalu psychiatrycznym, tam doprawdy niewiele Ci nie pomogą, takie moje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mamy i babci mój zamiar pobytu w szpitalu psychiatrycznym pewnie byłby szokiem :( A na temat swojego przypadku mam bardzo dużo do powiedzenia... Moje myśli "odleciały". Mogę mieć "przemyślenia", że to, co się u mnie dzieje, to "jedna wielka jazda". Stosunek rodziny do moich problemów "uniemożliwiał" zajęcie się nimi w pewien sposób. Pewnych rzeczy w szpitalu psychiatrycznym się boję i nie chciałbym na nie trafić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnych rzeczy w szpitalu psychiatrycznym się boję i nie chciałbym na nie trafić.

 

Krzywdy wielkiej w szpitalu psychiatrycznym Ci nie zrobią, nie ma zbytnio się czego bać, niemniej jest to doświadczenie upokarzające, chamowate salowe i sprzątaczki, które traktują chorych psychicznie jak brakujące ogniwo między człowiekiem, a zwierzęciem, chociaż same w istocie mają więcej ze światem zwierzęcym wspólnego. Tragiczne przypadki, z którymi się przebywa raczej nie wspomagają samopoczucia, źle dobrane ''leki'', które mają po prostu otumanić, aby pacjent nie sprawiał w trakcie swego pobytu żadnych trudności. ''Terapia'' polegająca na zajęciach jak w zerówce czy słuchaniu szlagierów z lat 80'. Daj Pan spokój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poziom funkcjonowania u mnie w ostatnim czasie jest żałosny. Dno w kwestii zawodowej i społecznej, w sferze religijnej jeszcze gorzej. Myślę, że obserwacja psychiatryczna i diagnoza F20 jako takie są mi potrzebne. Ale "szprycowania lekami" nie chcę. Dla mojej psychiki religia zdaje się być barierą "hamującą" postęp w życiu. Naturze obrzędowość i niektóre dogmaty jawią się jako coś bardzo złego i szkodliwego. "Oburza się" na tradycjonalizm, rygoryzm, ekskluzywizm, legalizm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poziom funkcjonowania u mnie w ostatnim czasie jest żałosny. Dno w kwestii zawodowej i społecznej, w sferze religijnej jeszcze gorzej. Myślę, że obserwacja psychiatryczna i diagnoza F20 jako takie są mi potrzebne. Ale "szprycowania lekami" nie chcę. Dla mojej psychiki religia zdaje się być barierą "hamującą" postęp w życiu. Naturze obrzędowość i niektóre dogmaty jawią się jako coś bardzo złego i szkodliwego. "Oburza się" na tradycjonalizm, rygoryzm, ekskluzywizm, legalizm.

 

Kiedy zamkną się za Tobą drzwi zakładu psychiatrycznego, twoje ''nie chce'' nie będzie miało żadnego znaczenia. Będą mogli tam przedłużać Twój pobyt (choć zazwyczaj tego się nie robi, bo ''leczenie'' pacjenta w takim ośrodku kosztuje) i szprycować takimi ''lekami'' jakimi zechcą, w ostateczności zmuszą Cię do ich przyjęcia, mają odpowiednich osiłków do takich zadań.

 

Powtarzam, jeśli nie odpowiada Ci Twoja obecna religia, poznaj inne. Może któraś bardziej przypadnie Ci do gustu.

 

Swoją drogą, ludzie oburzają się, że chorzy psychicznie złoczyńcy trafiają do zakładu psychiatrycznego, tam wcale nie jest bardzo inaczej niż w więzieniu, poza tym, że nie można palić, czyli ''pacjent'' zostaje pozbawiony swojej głównej używki (zarówno w więzieniu, jak i w szpitalu psychiatrycznym, dobrze pilnuj tam swoich papierosów i kawy, bo wielu pacjentów nie zna pojęcia: prywatna własność).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę, żeby mnie zamknęli w szpitalu. A moja mentalność "wytworzyła własną religię"... Może ona tworzyć idee typu: "moje koincydencje to objawienia związane z jedyną prawdą", może ona tworzyć idee, według których moje koincydencje to dowód na to, że wszystkie religie są fałszywe. Mentalność "oburza się" na poglądy obecne u monoteistów, myśli sobie "najciemniej jest pod latarnią" - czyli że najgorsze doktryny i poglądy padają od niektórych monoteistów (np. coś takiego jak supralapsarianizm), a nie od pogan czy ateistów. Według supralapsarian pierwszym i ostatecznym celem Boga jest wywyższenie siebie bardziej przez zbawienie jednych i potępienie innych, a dopiero później przez samo stworzenie świata - jakże bluźnierczo to brzmi, czyni ze Stwórcę autora Zła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę, żeby mnie zamknęli w szpitalu. A moja mentalność "wytworzyła własną religię"... Może ona tworzyć idee typu: "moje koincydencje to objawienia związane z jedyną prawdą", może ona tworzyć idee, według których moje koincydencje to dowód na to, że wszystkie religie są fałszywe. Mentalność "oburza się" na poglądy obecne u monoteistów, myśli sobie "najciemniej jest pod latarnią" - czyli że najgorsze doktryny i poglądy padają od niektórych monoteistów (np. coś takiego jak supralapsarianizm), a nie od pogan czy ateistów. Według supralapsarian pierwszym i ostatecznym celem Boga jest wywyższenie siebie bardziej przez zbawienie jednych i potępienie innych, a dopiero później przez samo stworzenie świata - jakże bluźnierczo to brzmi, czyni ze Stwórcę autora Zła.

 

Skoro rozmawiamy na takie tematy, to podam swoje zdanie.

 

Religie monoteistyczne mają smykałkę do czynienia podziałów między ludźmi, a to nigdy nie wychodzi na zdrowie.

 

Chrystus zapewne mocno by się zdziwił oglądając współczesne kościoły chrześcijańskie, podobnie jak kościoły chrześcijańskie w formie sprzed 1000 czy więcej lat.

 

Religie politeistyczne były częstokroć bardziej tolerancyjne, ale również miały swoje ograniczania.

 

Niczyj los nie jest wyryty na kamieniu, kształtujemy go sobie sami, w każdej sekundzie naszego życia.

 

Bóg może istnieje, a może nie istnieje. Na pewno zaś, moim zdaniem, nie przedstawia się tak, jak zwykł uważać współczesny katolicyzm, protestantyzm czy nawet znacznie bardziej staroświeckie prawosławie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W religiach monoteistycznych oburza moją mentalność ekskluzywizm. Dla mojej mentalności pewni poganie i ateiści zasługują na wyższy poziom chwały w Niebie niż niektórzy monoteiści. Mentalność nie liczy się ze świętymi księgami (jak Biblia czy Koran), z tradycją i dogmatyką. Dla niej liczy się dobro biednych grzeszników. Nie chce sprawiedliwej kary dla nikogo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W religiach monoteistycznych oburza moją mentalność ekskluzywizm. Dla mojej mentalności pewni poganie i ateiści zasługują na wyższy poziom chwały w Niebie niż niektórzy monoteiści. Mentalność nie liczy się ze świętymi księgami (jak Biblia czy Koran), z tradycją i dogmatyką. Dla niej liczy się dobro biednych grzeszników. Nie chce sprawiedliwej kary dla nikogo.

 

Kościół w trakcie swego przetwarzanie się ze społeczności podziemnej, zagrożonej kolejnymi represjami, do instytucji o znaczeniu państwowym zmienił znacznie swe oblicze.

 

Koran to melanż zaczerpnięty ze świętych ksiąg znanych Mahometowi. Nie mam zaufania do religii, która wyrodziła się w taką, a nie inną formę. Powstała na bazie podboju militarnego, a także oferuje niebo w postaci all-inclusive głównie ''męczennikom za wiarę'', zakładając, że owe męczeństwo ma polegać na zabijaniu innych niewiernych, to ta religia wykazuje niebezpieczne tendencje. W dodatku islamskie niebo podejrzanie przypomina jakiś współczesny klub dla bogaczy, alkohol za darmo (bez ryzyka późniejszego kaca), piękne dziewczyny za darmo, dla koneserów także piękni młodzi chłopcy za darmo, narkotyki za darmo. Jeśli ów prorok nie potrafił wymyślić bardziej subtelnego raju, niż kosztowanie ziemskich przyjemności na okrągło, a w dodatku zarezerwował owe przyjemności głównie dla ludzi o mentalności bandyty (normalny człowiek nie pójdzie się wysadzać czy obcinać głów w imię religii), to jego religia jest wysoce podejrzana.

 

Ja największe zaufania pokładam w buddyzmie, można być katolickim buddystą, prawosławnym buddystą czy protestanckim buddystą, nawet nie trzeba wiedzieć nic o doktrynie wyłożonej przez Buddę, nie wspominając o jej praktykowaniu, by osiągnąć nirvanę, wystarczy ją niejako ''nieświadomie'' realizować w życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×