Skocz do zawartości
Nerwica.com

Asertywność DDA/DDD


Gunia76

Rekomendowane odpowiedzi

Czy to lęk, to nie wiem. Wiem natomiast, że mam w sobie dużą potrzebę pochwał, jak ktoś powie, łał, ja bym sobie nie poradził, ale dzielna; to jest super. Może dlatego, zawsze wybieram te najtrudniejsze zadania. Wiem też, że mam fatalne poczucie własnej wartości, nieustannie się z kimś porównuję, no i oczywiście w tych porównaniach wypadam bardzo blado. Staram się sobie mówić, że ktoś w tym jest lepszym, a w czymś innym gorszy, potem sama siebie krytykuję, że znowu to robię i tak w kółko. Ale pracuję, pracuję, krytyka coraz krótsza, porównania coraz bardziej z nawyku.

 

p.s. Dzięki za miłe powitanie ;)

Ja też jestem łasuch na pochwały.Może dlatego,że w dzieciństwie byłam zauważana tylko wtedy gdy zrobiłam coś dobrze,gdy byłam grzeczna.Kiedy tylko zrobiłam coś,co nie pasowało moim rodzicom od razu byłam krytykowana, odrzucana, zawsze była to moja wina bo się nie słuchałam i zawsze musiałam przepraszać.Nawet,gdy nie była to moja wina. :uklon:

Obecnie nie umiem być osobą przebojową,nie umiem bronić swojego zdania.Jak bardzo czegoś chcę,ale związane jest to z przedyskutowaniem tematu, pójściem na kompromis, używania argumentów przekonywujących drugą stronę,że warto to mieć-odpadam w przedbiegach. Nie umiem tego zrobic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwne to, ale we wczesnym dziecinstwie bylam dzieckiem pewnym siebie. Nie balam sie publicznych wystapien i nie pamietam siebie rozplywajacej sie pod wplywem pochwal czy placzacej po krytyce, Chyba mialam to gdzies - albo bylam za mala by rozumiec. Ale cieszylo mnie gdy wyszlam przed tlum i zaspiewalam czy wyrecytowalam wierszyk. Bylo to u mnie naturalne i wyplywalo z potrzeby jakiejs.

Nie pamietam dokladnie, kiedy to sie zmienilo i co dokladnie wepchnelo mnie do skorupy.

Mysle, ze pojscie do szkoly. Bo dotychczas bylam wylacznie pod opieka rodzicow w domu, nie mialam innych punktow odniesienia, z rowiesnikami bawilam sie rzadko lub prawie wcale. Matka wtedy tez stracila nade mna calkowita kontrole bo czesc jej przejela szkola.

Szkole bardzo lubilam ale balam sie ludzi, rowiesnikow, nauczycieli, starszych dzieci, obcych... Moze dlatego ze ich nie znalam, mialam za malo stycznosci do tej pory. A rodzice przedstawiali ludzi jako zagrozenie, i ze maja zawsze zle intencje - chca wykorzystac, oszukac, czekaja tylko na okazje i chwile slabosci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wiem jak jest z moją asertywnością. Pamiętam, że odkąd to pojęcie weszło w obieg, co akurat przypadało dla mnie na czasy LO, to moja koleżanka tak się zachwycała jaka to ja nie jestem asertywna. Ja nie wiedziałam co to znaczy. Wcale nie byłam, byłam zrozpaczona, zbuntowana, zakompleksiona. Nie lubiłam jak mi ktoś na głowę wchodzi, nie lubiłam granic to ich nie stawiałam. Jako dziecko wszystko musiałam, durną bezsensowną litanię idiotycznych czynności musiałam, przez tłamszone łzy musiałam, w milczeniu musiałam,potem jak weszłam w okres buntu to mi zostało chyba. Tak potrafię powiedzieć, że się nie zgadzam, że ktoś mnie krzywdzi i co z tego? Właściwie to chyba lepiej nic nie mówić, bo rozmowa to też takie tango do którego trzeba dwojga. Chyba wolę się bawić z kimś niż samej,bo radością mam dziesięć razy silniejszą ochotę się podzielić, ale moi "bliscy" bardzo źle znoszą moje szczęście i to mnie strasznie boli, a jak faktycznie cierpiałam, to tak jakby tego nie było. Dla nich nie ma tych złych fragmentów w życiorysie :-) Takie "oj wszyscy tak ci współczują, tak kochają" a następnego dnia nawet nikt z tych wszystkich nie pogada. Więc jak tu nie być "asertywnym" jak się żyje wśród takiej obłudy i kłamstw i taaakiej miłości? :-)

 

Nie lubię granic, nie stawiam, nie mam nic z Matki Polki, ze służącej, moje mieszkanie to taki mały plac zabaw, jak już kogoś wpuszczam w ten swój świat to liczę, że będzie sobą, tylko sobą, sobą najbardziej jak się da. Moja asertywność to chyba zwyczajna awersja do kłamstw, którymi mnie paśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale cieszylo mnie gdy wyszlam przed tlum i zaspiewalam czy wyrecytowalam wierszyk. Bylo to u mnie naturalne i wyplywalo z potrzeby jakiejs.

Miałam dokładnie tak samo.

Nie pamietam dokladnie, kiedy to sie zmienilo i co dokladnie wepchnelo mnie do skorupy.

Mysle, ze pojscie do szkoly. Bo dotychczas bylam wylacznie pod opieka rodzicow w domu, nie mialam innych punktow odniesienia, z rowiesnikami bawilam sie rzadko lub prawie wcale. Matka wtedy tez stracila nade mna calkowita kontrole bo czesc jej przejela szkola.

Szkole bardzo lubilam ale balam sie ludzi, rowiesnikow, nauczycieli, starszych dzieci, obcych... Moze dlatego ze ich nie znalam, mialam za malo stycznosci do tej pory. A rodzice przedstawiali ludzi jako zagrozenie, i ze maja zawsze zle intencje - chca wykorzystac, oszukac, czekaja tylko na okazje i chwile slabosci.

jakbyś o mnie pisała i mojej mamie.

Też bałam sie rówieśników,nielubiłam ich,byłam typem samotnika. Nigdy nie odważyłam się pojechać na kolonię,chociaż strasznie zazdrościłam dzieciom,ze jeżdżą.Ba,nawet nigdy nie odważyłam sie zapytać czy bym mogła pojechać....

Bałam się sama z klasą jechać na wycieczkę nawet...

Wszystko dlatego,że moja matka była nadopiekuńcza i gdy była zdrowa próbowała chyba nadrobić czas ataku choroby,ale przesadzała.Wszystko co nowe, wszystko co dalej od domu-przerażało mnie.Bo niebezpieczeństwo czycha wszędzie...taaa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiam co powoduje te odmienne reakcje. Dla mnie występ publiczny to był stres jakich mało, bo ja w dzieciństwie nie mogłam się odzywać przy ludziach, zabierać głosu itp. Natomiast ludzi uwielbiałam, zawsze mnie Ciekawili przez duże C, zupełna odwrotność tego co miałam w domu. Taki konflikt między potrzebą a nakazem żeby siedzieć jak mysz pod miotłą. Z buntu ta asertywność z buntu ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ktos wspomnial porownywanie... Chyba to taka czarna pedagogika byla, bo u mnie w domu rodzinnym na porzadku dziennym. Dawano mi przyklady innych dzieci (skad rodzice wiedzieli, jakie one sa naprawde, nie mam pojecia... - ale dyskutowac sie nie osmielalam) - zawsze na moja niekorzysc. Wiem, wiem - to mialo byc mobilizujace :silence: ale skutek mialo wtecz przeciwny.

Dlatego tez czesto czulam sie gorsza i sama podswiadomie stosowalam porownania na niemal kazdej plaszczyznie zycia: od wygladu po intelekt, umiejetnosci, zdolnosci spoleczne itp.

I zawsze bylo cale mnostwo osob lepszych ode mnie.

Pamietam w sredniej szkole przyszedl moment ze odechcialo mi sie czegokolwiek - po co sie mam starac skoro i tak nigdy nie bede wystarczajaco dobra?

 

Ale wracajac do doroslego juz zycia - nie wiedzialam, ze az taki wplyw moze miec przebywanie z niewlasciwa osoba - mam do dzis flashbacki z moich poprzednich, toksycznych zwiazkow. Do ktorych powstania przyczynilam sie sama jako DDD. Nieswiadome DDD. I jestem wspolodpowiedzialna za to co sie w nich wyrabialo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eczoraj zdałam test z asertywności:)

Od miesiąca byłam zapisana na kurs ,za który sobie zapłaciłam,a parę dni wcześniej przyszła informacja,że własnie wczoraj miało się odbyc ważne zebranie wspólnoty.Wszyscy ( m i ojciec) odrazu do mnie,ze mam pójsć. Ja sim powiedziałam,że nie idę,bo mam kurs,na który czekam już miesiąc. Oni,ze mogę nie iść na kurs,bo ważniejsze zebranie.Ja ,ze oni mogą iść.M, zaczął,ze nie zdąży wrócić z pracy, ja,że nie zrezygnuje z kursu( a w środku juz panika,już chcę się zgodzić, nerwy na maksa) I Udało mi się:) Poszłam na kurs,okazało się,ze m. potrafił przyjechać godzinę wcześniej zeby zdążyc na zebranie. Jestem z siebie dumna :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też czasami mam z tym problem, np. głupie notatki na studiach - jeśli mam i ktoś mnie spyta - boję się kłamać, bo boję się, że jeśli się nie podzielę, to zostanę "sama", że przestaną darzyć mnie sympatią, nie będę lubiana itp. itd.

 

Także - nie mam problemów z asertywnością, kiedy wiem, że to bliska jakaś znajomość, znam się z kimś dobrze i wiem, że mogę sobie pozwolić na bycie sobą, w innym wypadku - początki znajomości bądź przy powierzchownych relacjach - niestety w tym wypadku, gdzie trzeba dbać o dobrą reputację, nie potrafię odmawiać i zazwyczaj ulegam. Nie potrafię powiedzieć "nie" :P

Chyba, że ktoś mnie namawia do czegoś, czego nie chcę - wtedy oczywiście, bez znaczenia czy to znajomy czy przyjaciel, bronię się przed tym i głośno wyrażam swój sprzeciw, swoje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do asertywności jest coś nad czym kompletnie nie panuję, coś co mnie przeraża. Zdarzają mi się sytuacje kiedy nie wiem co robić. Myślę nad tym i potrzebuję jednak rady. Często skłaniam się ku jakiejś decyzji ale nie jestem na 100 % pewna i szukam potwierdzenia u innych. Najczęściej inni podpowiadają mi na odwrót niż to co chcę usłyszeć. Czasem po prostu chcę coś zrobić i potrzebuję by ktoś popchnął mnie do przodu. Zamiast tego bardzo często się wycofuję bo ktoś doradzi mi inaczej. Cierpię przez to. Kilka bardzo ważnych decyzji podjęłam w ten sposób, niektóre były bardzo złe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie całe moje życie polegało nad rozmyślaniem: "Kim jestem? Jak inni mnie postrzegają?". Teraz w końcu do mnie dotarło, że jestem za każdym razem kimś innym, w zalezności od sytuacji, humoru, ludzi wokół. Przestałam się w końcu tak namiętnie analizować. Ludzkie opinie będą różne, bo i ja jestem różna w rożnych sytuacjach. Poczytajcie Gombrowicza ;)

 

Ps. Candy14, "Kazdy współczuje słabym.. na zazdrość trzeba zapracować"- mądre słowa, baardzo mądre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam ogromny problem z asertywnością..

Od lat pracuję nad nauką mówienia "nie", nad stawianiem granic, itp.

Zrobiłam postęp, dla otoczenia niemal niewidoczny, dla mnie - duży.

Ale to bardzo trudne dla mnie. Tłumione emocje powodują, że jeśli już zdobywam się na odpowiednią reakcję - wychodzi ona nieuprzejmie. A czasem wręcz agresywnie.

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam ogromny problem z asertywnością..

Od lat pracuję nad nauką mówienia "nie", nad stawianiem granic, itp.

Zrobiłam postęp, dla otoczenia niemal niewidoczny, dla mnie - duży.

Ale to bardzo trudne dla mnie. Tłumione emocje powodują, że jeśli już zdobywam się na odpowiednią reakcję - wychodzi ona nieuprzejmie. A czasem wręcz agresywnie.

:(

Ja reaguję tak samo, jak nie chcę komuś pomóc to prawie ,,warczę,, żeby się odczepił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś stawiałem siebie na drugim miejscu doszło do tego, że nawet nie wiedziałem sam co chce ani czego potrzebuje Ja. Jak poszedłem do psychoterapeuty i zapytał mnie "A Ty czego chcesz?" To zacząłem mówić o innych i o tym co bym chciał żeby zmienili lub zaczęli robić/przestać robić. Nie umiałem odmówić a każdą prośbę traktowałem jak powinność godną rycerza. Zacząłem robić coś dla siebie i jest... świetnie. Ale to dzięki terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To tak bardzo typowe dla ludzi z ddd/a, eich. Potrafię się wykazać względną asertywnością tylko wobec osób, które odbieram jako słabsze ode mnie, i to dużo słabsze (ale i tak mając wtedy poczucie, że jestem złą osobą i że wyrządzam im krzywdę w jakiś sposób je degradując swoją odmową). W każdym innym przypadku robię z siebie ludzką szmatę, bo inaczej się tego nie da nazwać. A kiedy chora sytuacja trwa trwa i trwaa i dam sobie wejść na głowę do tego stopnia, że wątpię w jakiekolwiek istnienie własnej godności, to nie reaguję zwykłym 'nie', czy ustaleniem zdrowych granic, tylko wybuchem jakiejś niepohamowanej agresji i histerii, która miecie wszystko z powierzchni Ziemi. To taki mechanizm obronny, wszelkie przejawy dojrzałego zachowania w relacjach z ludźmi są mi NIEZMIENNIE OBCE :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×