Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wpływ toksycznych rodziców na nasze dorosłe życie.


Harpija

Rekomendowane odpowiedzi

ale długi post. Czy ktos to przeczyta :shock:

 

ja przeczytalam.

 

Rzeczywiscie strasznie dajesz sie jej manipulowac. Ja tez ucieklam w toksyczny zwiazek ale przynajmniej na tyle daleko ze ja widzialam raz na rok

Czas przeszly.

Matka nie zyje od 10 lat a ja mieszkam za granica od 95 roku (wyjechalam do pracy, wrocilam na niespelna 2 lata, biznes ktory zalozylam nie powiodl sie wiec zdecydowalam sie wyemigrowac na stale).

Jak teraz patrze na swoja przeszlosc - tak, dawalam sie manipulowac bo sie jej balam. To jedno. Drugie - liczylam, ze moze kiedys dostane od niej milosc i bezwarunkowa akceptacje. I ze zacznie mnie szanowac i sluchac.

Inna sprawa - mialam poczucie winy ze zostawie ja sama, ze musze byc blisko rodzicow. Z jakiegos obowiazku... Nie wiem.

Za to teraz wiem, ze onbi byli dorosli i trzeba bylo odciac sie raz na zawsze, pokazac im gdzie ich miejsce - byla taka mozliwosc gdy sie syn urodzil i nie poprosilam nikogo o pomoc przy opiece nad nim, wzielam dziekanski ale dalam sie zlapac na lep przekonywania mnie ze dobrze bedzie jak wroce na studia po roku a oni pomoga mi przy dziecku... Bylo, przeszlo, moglam, nie moglam... To juz nie ma znaczenia.

PS. Przez caly ten czas, opisany w moim dlugim poscie, nie wiedzialam, ze tak naprawde zostalam adoptowana w wieku niemowlecym. Dowiedzialam sie w 2000 roku, gdy potrzebowalam dokumenty do ambasady i po raz pierwszy w zyciu swoj odpis zupelny aktu urodzenia, bo zawsze uzywalam skroconego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a fakt ze zyjemy w czasach gdzie uwielbia sie szukac wszedzie winnych to drugie.

co masz na mysli?

 

jasne, że toksyczni rodzice mają wpływ na dziecko, ale mam poczucie ze dzieci dzisiaj nie tyle tłumaczą swoją sytuację a zwalają wine za rodzine za wszystko co im w swiecie i sobie nie pasuje, same sie siłą rzeczy utwierdzajac sie w bezradnosci, braku wplywu.

 

rodzice to ludzie tylko.

czasami w taki sposob ze treba od nich jak najszybciej wiac.

ale w moim pokoleniu , po rewolucji super niani itp itd jest taka chyba tendencja zeby mielić przeszłośc w specjalnej maszynce i winic wszystkich za wszystko

 

to jast bardzo plastyczna granica do ktorego momentu cos cie wiezi, od ktorego masz wplyw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Obwiniac" to chyba za wielkie i zdecydowanie nieadekwatne okreslenie. Bo nie o to chodzi, zeby znalezc winnego i od tej pory zyli dlugo i szczesliwie - ale o uwolnienie sie od traum z przeszlosci.

Nasi rodzice byli wypelnieni lekiem i nie mieli tej samoswiadomosci, co my. Sami bedac wychowywani w dysfunkcji mysleli, ze wlasnie tak nalezy postepowac bowiem nie znali innej drogi.

Nie jest to usprawiedliwienie ale proba zrozumienia.

Choroba psychiczna rodzica tez nie jest przez niego zawiniona.

My tutaj opowiadamy z emocjami, to moze wygladac jak oskarzenie.

A to ma byc rozliczenie. Nazwanie po imieniu tego, co sie z nami stalo. Wyartykulowanie, zwerbalizowanie: dziala mi sie krzywda; cierpialem/am; negowano moje potrzeby; nie szanowano mnie jako czlowieka; nie sluchano co mam do powiedzenia; nikt nie stanal w mojej obronie...

Analiza - jaki ma to wplyw na nasze zycie tu i teraz?

Odpowiedzialnosc za jakosc zycia spoczywa na nas, otrzymalismy bardzo trudny bagaz przeszlosci ale od nas zalezy, co z nim zrobimy.

Powtorze sie: nasza przeszlosc nas tlumaczy ale nie USPRAWIEDLIWIA. Dokladnie tak podchodze do swojej przeszlosci. I jesli pisze: to czy owo mialo miejsce to na zasadzie informacji, lepszego wgladu, zrozumienia (nie neguje absolutnie emocji, jakie odczuwam wracajac do tamtych epizodow bo one sa, tylko nie tak mocne jak kiedys) - i nie ma tam nigdzie stwierdzenia ze obwiniam. Tzn ja tak nie czuje. Jesli nawet uzyje takiego zwrotu to z rozpedu jako figury stylistycznej bo daje slowo ze tak nie czuje!

Mnie sie nie udalo w odpowiednim czasie wyrwac spod wplywu toksycznego domu rodzinnego. Mialam zaszczepiony lek, ze sama sobie nie poradze, ze zgine, ze sama nic nie znacze. I mimo niewatpliwych osiagniec jakich bylam wylaczna autorka - wciaz w to wierzylam. I pakowalam sie w toksyczne zwiazki. Wierzylam tez, ze na wszystko trzeba sobie zasluzyc i zapracowac, wiec jesli partner jest "trudny" i nie dostrzega moich potrzeb (jakich potrzeb, jakich potrzeb - to egoizm, jak mozna wymagac od kogos zeby dostrzegal potrzeby - kolejna perelka) to musze sie jeszcze bardziej wysilic, bron Boze nie wymagac czegokolwiek bo jesli zasluguje to dostane. A mam sie cieszyc z tego, co otrzymuje i nie patrzec darowanemu koniowi w zeby.

 

Jesli ktores z Was czuje, ze powinno odbic od toksycznej rodziny - niech sprobuje. Nikt jeszcze od tego nie zginal a czlowiek jest tak skonstruowany, ze wiele potrzeba by go zniszczyc. A na pewno nie stanie sie tak gdy zacznie zycie na wlasny rachunek. Bedzie na poczatek ciezko ale z czasem coraz lepiej. Samodzielnosc i samostanowienie to najlepszy prezent, jaki mozemy sobie ofiarowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze kilka lat temu nie było mi w głowie ani trochę obwiniać za coś rodziców; ale gdy 3 lata temu była sytuacja, w której mój ojciec zrobił matce awanturę (po kilkunastu latach przerwy w awanturach) moje nastawienie do rodziców uległo zmianie i mimo, że potem znowu był i jest spokój to takie pozostało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że potrzebujesz pomocy odnośnie relacji z matką wasza więź nie jest zdrowa. Z tego co pisałaś w waszych relacjach ma miejsce parentyzacja. Czyli przejęcie roli rodzica przez dziecko. Spłacałaś mamy długi, mama czuje się samotna żąda od Ciebie pocieszenia, wsparcia, a Ciebie krytykuje, ocenia. Wyjazd na drugi koniec Polski nie jest wystarczający. Musisz przejść proces naprawczy w Twoim życiu. Chociaż by dla maleństwa, żeby nie powielać zachowań błędnych rodziców, które tkwią gdzieś w podświadomości. Polecam na początek książkę TOKSYCZNI RODZICE SUSAN FORWARD. To, że Twój partner czasami wypije piwo nie oznacza, że ma problem z alkoholem, jak również to, że w jego rodzinie był taki problem. To co mówi Twoja mama nie jest też świętością i prawdą niepodważalną jesteś mądrą kobietą i sama na pewno umiesz ocenić co jest dobre dla Ciebie i dla Twojego dziecka i Czy Twój partner jest dla Ciebie dobry. Z Twojego wpisu wynika, że masz świadomość tego, że jest problem robisz już coś z tym, jesteś otwarta na zmianę. Na pewno będziesz wspaniałą matką :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jasne, że toksyczni rodzice mają wpływ na dziecko, ale mam poczucie ze dzieci dzisiaj nie tyle tłumaczą swoją sytuację a zwalają wine za rodzine za wszystko co im w swiecie i sobie nie pasuje, same sie siłą rzeczy utwierdzajac sie w bezradnosci, braku wplywu.
Czesto tłumaczenie i usprawiedliwianie toksycznego rodzica jest dowodem na to, że dziecko /nawet dorosłe/ nie potrafi sie od niego odciać psychicznie i dalej tkwi w toksycznym układzie, jakby współuzaleznieniu. Dlatego nie widze powodu, żeby nie nazywac rzeczy po imieniu - rodzice mnie skrzywdzili, i z tego powdu funkcjonuje tak i nie inaczej, w zaburzony sposób. Pierwszy krok do wyzdrowienia to swiadomośc własnych problemów i ich przyczyny.... drugi krok to postanowienie, ze teraz cos z tym robię, nie zgadzam się zyc tak jak dotychczas i zaczynam sie leczyć. "Leczenie" polega dla mnie m.in. na pozbyciu sie negatywnego nastawienia do siebie i innych, takze "sprawców" naszych zaburzeń, czyli rodziców. To ciezka praca na całe zycie, i nie zawsze się udaje, ale wzięcie odpowiedzialności za to jacy teraz jestesmy, to jedyna droga, żeby sie wyrwac z kregu patologii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a do siebie o mój do niczego charakter.

mark123, sam sobie go nie ukształtowałeś, dużo czynników na niego wpłynęło, ale możesz nad nim pracować.

O charakter mogę mieć pretensję tylko do siebie, bo nigdy nic nie robiłem, by powstrzymać moje rozwijające się złe cechy charakteru i wyeliminować je.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aardvark3, Twoja historia w wielu kwestiach jest bardzo podobna do mojej, głównie jeśli chodzi o relacje w domu rodzinnym... aż mnie zatkało, gdy Cię czytałam ;)

 

przyszło mi teraz na myśl, że w moim przypadku problemem jest skrajność w ocenie siebie i innych, tzn. albo coś/ktoś jest dobre/y albo złe/y, nie ma nic pośrodku, doświadczam albo czegoś wspaniałego, albo skrajnie niedobrego

a życie i ludzie mają wiele odcieni, tyle, że ja się skupiam na skrajnościach i albo czuję się wyróżniona, albo oszukana

jestem przekonana, że takie postrzeganie ma fatalny wpływ na życie i relacje z innymi, na decyzje, które ciągle trzeba podejmować

w głowie bez przerwy załącza mi się analityk-nazista ;) , który mnie wykańcza... chciałabym sobie czasem "popłynąć" na spontanie, ale odwagi brak, bo przecież jestem za durna i na bank coś spieprzę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawda jest taka, że człowiek DDD w dorosłym życiu zbiera tak paskudne żniwo przez to, co się działo w domu rodzinnym, że to aż nie do uwierzenia. Całe życie mi wmawiano, że to ma wielki wpływ, że idę w jakimś pokrętnym kierunku, bo w domu było tak, a nie inaczej. Nigdy mi się jakoś w to nie chciało do końca wierzyć, bo ileż można własne ułomności i problem z radzeniem sobie w młodzieńczym, czy dorosłym już życiu tłumaczyć nieszczęśliwym dzieciństwem? Ale teraz widzę, że problemy społeczne, lęki, niska samoocena wywodzą się właśnie z tego. Wiem, że piszę tu oczywistości i sami to dobrze wiecie, ale jakoś tak z okazji nadchodzącego nowego roku mam ochotę poużalać się nad sobą i wylać trochę żółci;) Jestem jak dziecko we mgle, życie mi się sypie, nie wiem jak długo mi się jeszcze uda pociągnąć i robić dobrą minę do złej gry, a przecież mam dopiero 24 lata i całe życie do ogarnięcia przede mną. Nie wiem, skąd brać siłę, może mi powiecie? Pozdrawiam wszystkich DDD.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w głowie bez przerwy załącza mi się analityk-nazista ;) , który mnie wykańcza... chciałabym sobie czasem "popłynąć" na spontanie, ale odwagi brak, bo przecież jestem za durna i na bank coś spieprzę

Krytyk, powiadasz...

Mialam z nim spokoj dluzszy czas, teraz - gdzies tak od 2 lat, znow sie wlaczyl. Najlepsze w tym jest, ze ja dokladnie wiem, czyj to jest glos i kto mi znacznie pomogl tego krytyka skonstruowac (na dzien dzisiejszy kilka osob).

Wiem ale to nie zmienia faktu, iz jest i ciezko sie go pozbyc.

Latwiej zniesc jego obecnosc gdy sie jest swiadomym ale nie staje sie przez to mniej upierdliwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×