Witam,
Chcę was prosić o opinie odnośnie mojej sytuacji życiowej. Potrzebuję zdania osób, którzy nie są emocjonalnie zaangażowani.
Mój problem polega na tym, że pod 1,5 roku jestem w związku z mężczyzną który ma Alekstymie. Jego dolegliwość wzięła się z tego, że został wychowany przez Matkę Manekina - czyli taką która karmi, ubiera itp. ale nie kocha, przez co dziecko nie zostało nauczone miłości. Poza tym w jego rodzinie zawsze były awantury. Rodzice wzięli ślub ponieważ mama była z nim w ciąży. Ciągle się kłócą do dziś, mieszkają w oddzielnych pokojach, kłócą się o kolor dywany, mama kupi dywan tacie się nie podoba kupuje drugi i tak na okrągło. Jednym słowem kłócą się o pierdoły. Uważam, że problem wynika z mamy jest nieobecna emocjonalnie, ma wyuczone co wypada a co nie, ale chyba tego nie czuje. A jego tatę lubię jest zawsze dla mnie miły. Mama nie jest dla mnie nie miła, ale jest nieobecna, zawsze zestresowana. Przy uroczystościach rodzinnych ucieka od stołu.
Teraz opowiem o mnie. Nie wiem jak się stało, że wpadłam w ten związek, zakochałam się. Możliwe też że pod świadomie dążę do modelu z domu. Mama jest emocjonalna a tata no cóż wylewny to on nie jest. Potrafi się wzruszać na filmach, muzyka go wzrusza, dzieci chyba tylko podczas teatrzyków, wystąpień w szkole. A na co dzień nie przypominam sobie ojciec- czułość. No raz pamiętam, że nosił mnie na baranach. No i mam chyba takiego samego faceta. Nie mówi mi, że mnie kocha, bo nie wie, nigdy nie kogo nie kochał, nigdy nie czuł motylków. Brakuje w nim namiętności. Przy buziaku ucieka gdzieś daleko wzrokiem (chociaż stara się tego unikać). Nie lubi całować się z języczkiem. W sytuacjach intymnych jakby ucieka. Chodzi na terapię. Jakiś czas temu Pani zapytała się go czy czuje z nią więź powiedział, że nie. Z nikim nie czuje więzi. Nie tęskni.
Często jest tak, że naprawdę jest mi z nim bardzo dobrze, traktuję go jak dziecko, które mama nie kochała nie dała mu miłości. Niejednokrotnie dochodziło do poważnych rozmów na ten temat i zawsze mówi, że to nie da się tak szybko jak czarodziejską różdźką i on się zmieni. Idą teraz święta będą rodzinne spotkania, a ja się czuję jakbym ich wszystkich oszukiwała i samą siebie.
Jeszcze dodam, że mój chłopak wcześniej był w związku z dziewczyną 4 lata. Byli zaręczeni. No i nie chciał z nią wziąć ślubu dopóki nie zrobi ze sobą ona porządku - a według tego co mówił miała depresję. Jej mówił, że ją kocha dziś mi powiedział, że mówił tak dlatego że ona tego chciała i więcej tej głupoty nie zrobi. Ogólnie jego związki polegają na tym, że zawsze stwierdza, że z kobietą jest coś nie tak, czyli depresja, anoreksja, domaganie się o poświęcanie więcej uwagi, mi kiedyś powiedział, że mam coś nie tak z głową ponieważ raz w sklepie wieszak mi spadł na ziemię i raz jak otwierałam drzwi samochodu dotknęłam w samochód sąsiada .
Jeśli chodzi o mnie jestem osobą emocjonalną, moja praca wymaga empatii, pomoc innych. Ogólnie ludzie się przede mną otwierają. Staram się pomagać innym, żyć dla innych. No i w moim życiu prywatnym też żyję dla kogoś. A człowiek czuje miłość dając miłość innym. Nie można kochać jak się nie potrafi dawać. A czy dawać i nie dostawać w zamian... Czy to ma sens?