Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wyzdrowiałem/wyzdrowiałam... :)


roccola

Rekomendowane odpowiedzi

Życzę zdrowia ,powrotu do zdrowia ,wam wszystkim , nigdy się nie poddawajcie ,to długa ,ciężka droga,aby zobaczyć w sobie wartościowego człowieka, który ma swoje cele i wartości które kocha i realizuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Reghum

Jednocześnie jest lepiej, moje funkcje kognitywne lepiej działają ale nadal się boję wszystkiego.

Boję się wizyty u neurologa bo nawet nie wiem co mu powiedzieć, tego że przechodzę przez bardzo dziwne objawy.

No i teraz moje myśli były tak głośne że je słyszałem - ergo zaburzały mój słuch fonematyczny i przez to miałem tak bardzo poważne zaburzenia mowy, i powodowały utraty świadomości przez co miałem niekontrolowane dyskinezy. To teraz są tak ciche, że aż ciężko je wywołać, bo działały jak swoisty automatyzm. No ale to jest lepsze niż bycie pseudoepileptykiem który powoduje wypadki na rowerach...

Ale są naturalne. I to cieszy, że w końcu jest "normalnie". A ja zawsze czułem się nienormalnie przez co doszukiwałem się wytłumaczenia czemu tak jest a wujek google nie pomagał przez co wpadałem w stany nerwicowe.

Tylko czemu czuję zdrętwienie w czole?

;_;

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli się czegoś pragnie , bardzo intensywnie myśli się o czymś to na 100 procent spełni się ,wiem po sobie,

Wszystko co mnie spotkało jest wynikiem mojego pragnienia,o tym wszystkim myślałam od lat ,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powoli nie mam co pisać, bo chyba coraz lepiej się czuję. Dyskinezy minęły, zamiast natłoku myśli i życia we własnej głowie mam ich bardzo coraz częściej brak, nie mam napadów nieświadomości itd.

No cóż, czasem dopada mnie depresja, bo schizofrenia była jedynym sensem mojego życia. Wyleczenie się z niej i odkrycie jej mechanizmów było targetem. Nie mam marzeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze zastanawiało to czemu jestem inny. Czemu nikt nie chce siedzieć ze mną w ławce, czemu nauczyciele mnie nie lubią, czemu jestem słaby fizycznie zaczynając już od podstawówki.

Szkoda że nie okazało się że to asperger. Wolę taką chorobę niż tą którą ma 1 osoba na 10000 populacji.

 

... Ale już wyzdrowiałem. Tak mi się wydaje, po tym jak funkcjonuje mój organizm i psychika ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten tekst oryginalnie napisałam z myślą o grupie na FB, więc zastanawiałam się, czy go tu wrzucać i gdzie... Nie wyzdrowiałam, ale chwilowo czuję się lepiej, więc uznałam, że jako tako tu pasuje ;)

 

Zdiagnozowano u mnie mieszane zaburzenia lękowo-depresyjne i zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. Niestety, w moim długoletnim leczeniu brak konsekwencji: zmieniałam psychiatrów (a to przeprowadzka, a to jedna pani doktor przestała przyjmować, inna zaszła w ciążę…), za szybko odstawiałam leki, chodziłam latami na terapię, którą z perspektywy czasu uważam za średnio sensowną… Strasznie żałuję, że tak to wyglądało, ale nadal działam i chciałabym się z Wami podzielić paroma myślami :)

1. Parę miesięcy temu odkryłam terapię poznawczo-behawioralną i dzięki niej czuję, że wreszcie robię postępy. Poza spotkaniami z psychoterapeutą postanowiłam samodzielnie zainteresować się tą tematyką. Póki co sięgnęłam po książki “Pokonaj depresję, zanim ona pokona ciebie” i “Umysł ponad nastrojem. Zmień nastrój poprzez zmianę sposobu myślenia”, myślę, że warto spróbować po nie sięgnąć :) W kolejce do przeczytania mam jeszcze dwie książki o podobnej tematyce.

2. Staram się pamiętać, że “jestem beznadziejna”, “nigdy nie będę szczęśliwa”, “jestem ciężarem”, “świat jest beznadziejny” to tylko MYŚLI będące objawem depresji, a nie fakty ani prognozy na przyszłość.

3. Poza standardowymi metodami takimi jak terapia i leczenie farmakologiczne bardzo pomógł mi… mój pies. Wiedziałam, że jak duże nie byłyby lęk i poczucie beznadziei, po prostu muszę się nim zaopiekować, wyjść na spacer etc.

Mam bardzo mało zróżnicowaną dietę i niewiele aktywności fizycznej: wiem, że bardzo ciężko to zmienić, będąc w depresji, ale póki czuję się krok lepiej próbuję robić drobne kroki ku poprawie. Przydatne (chociaż strasznie trudne) jest planowanie aktywności: zmuszanie się do robienia rzeczy, zamiast wycofywania się z życia, które tylko pogłębia nasz stan. Wiem, że łatwo powiedzieć, jako że czasem wyjście z łóżka wydaje się zadaniem ponad siły, dlatego bardzo podobała mi się inicjatywa Pozytywnej Środy (działa jeszcze? :)).

Zdaję sobie sprawę, że każdy z nas tutaj ma inną historię i zmaga się trochę z innymi trudnościami, ale mam nadzieję, że cokolwiek z tego co napisałam przyda się choć jednej osobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Domówka zresetowała mi bardziej ustawienia fabryczne w mózgu niż się spodziewałem.

Nadal "znów wyzdrowiałem", ale mam tak że mam przez pewien czas objawy, po czym znikają i jest w 100% normalnie, i potem przez np. 30 minut znów mam lekkie problemy ze sobą.

I tak jest "nadal coraz lepiej". Odstawiam leki do końca roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a wedlug mnie z nerwicy sie nie da wyleczyc , wyzdrowiec. Bo nerwica nie jest choroba tylko zaburzeniem zwiazanym z osobowoscia. Ona zawsze bedzie w nas bo takimi jestesmy ludzmi. Jesli zaakceptujemy swoje mozliwosci i zasoby, pozwolimy sobie na chwile slabosci i przezywanie leku- bedziemy zyc i funkcjonowac normalnie. Tak jak dla mnie kiedys lek byl czyms strasznym, uciazliwym i chcialam go po prostu tlumic tak teraz jest moim sprzymierzencem. Dlaczego? Bo gdy sie pojawia, odczytuje to jako znak od mojego ciala i psychiki, ze czyms musze sie zajac, czemus musze sie przyjrzec. Moze zatrzymac i odpoczac? Moze dac sobie troche czasu na przezycie smutku i innych nieprzyjemnych emocji. A gdy pojawia sie nagle, irracjonalnie - to go racjonalizuje zanim zdazy sie rozhulać ;). Wazne jest zeby w momentach trudnych, kiedy znow traci sie grunt pod nogami, nie czekac i pojsc do specjalisty. Tak wiec nerwica byla jest i bedzie we mnie zawsze. Ale nie utozsamiam sie z nia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktem to że wyzdrowiałem jest że normalnie śpię, ale nie o to chodzi, chodzi o to że też zacząłem zapamiętywać sny i coś z nich kojarzyć - wcześniej zdarzało mi się to raz na kilka miesięcy - teraz raz na tydzień albo i częściej.

Ale dokładnie ich nie pamiętam i nawet się nie staram, zwracam uwagę na fakt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj podczas rozmowy z kimś zacząłem się czuć "normalnie", chociaż na jedną chwilę. Podczas tej jednej chwili po prostu opisałem swoje dotychczasowe objawy nerwicowe racjonalizując je. I wtedy właśnie chyba nawet przez jakieś 5 minut nie odczuwałem lęku. Nie był to jeszcze stan idealny, bo gdzieś z tylu głowy cały czas jest świadomość, że on moze wrócić. Ale na te 5 minit uwierzylem, że te objawy to "tylko" myśli newicowe, że to nie rzeczywistość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Normalny tok myślowy. Skoro jestem w normalnie przetwarzać informacje w swojej głowie, a parastezja występuje w taki sposób jakbym miał po prostu zdrętwiałą lekko kość od nosa, to znak, że to już całkowity koniec choroby. Strasznie się nudzę. Aż mi się w pokoju nie chce siedzieć.

 

Próbuję przeanalizować to co się stało, to, co robiłem, to, przez co przechodziłem. Mam wrażenie że moje ja "schizofreniczne" odbiega od mojego "naturalnego" ja. No przecież to rozszczep osobowości, z definicji.

Aż mi się nie chce wierzyć w to co się ze mną działo, to wydaje się aż tak nie realne, mocno fantastyczne, niemożliwe. Czy to byłem ja? Nawet nie chce mi się wracać do moich starych postów. Myślałem żeby usunąć konto ale zostawię, bo może ktoś będzie potrzebował faktycznej pomocy.

 

Czyli wygrałem. Ale nic nie sprawia mi przyjemności. Anhedonia. Nie wiem czy to przez fakt że choroba była całym moim życiem, czy przez to, że od dzieciństwa mój stan to była jeden wielki autyzm schizofreniczny ze zamknięciem się w świecie swoich przeżyć.

 

Najważniejsze że się udało, i zostawiłem po sobie ślad.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba nic mi nie jest i to już od dawna. Zastanawiam się jak rozwiązać problemy duchowo - egzystencjalne, ale to będzie znacznie trudniejsze, niż jakaś tam schizofrenia. Myślę, że kolejne zaburzenie już za mną. Ciekawi mnie, czy jeszcze jakieś nowe przyczłapie się, ale raczej wątpię. U mnie jest dobrze i Wam także życzę powrotu do psychicznego zdrowia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wydajesz się żebyś miał schizo prostą w takim stanie jak ja miałem, ale to jest na tyle podstępna choroba, że nigdy nie wiesz kiedy jesteś w pełni zdrowy, wiesz że już jest ok, a to kolejny stan (lekko-)pozytywno-maniakalny.

 

Depresja poschizofreniczna jest jak już wychodzisz z choroby, ale się jednocześnie męczysz, jesteś na dwóch światach. Ja zwykle wtedy spałem bardzo dobrze, ale słuchałem smutnej muzyki z mr robota i umawiałem się ze znajomymi żeby to przejść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To raczej mój ostatni post tutaj.

 

Wyzdrowiałem już zupełnie. Mam wrażenie, że jestem inną osobą, niż tą, którą byłem w psychozie - oczywista oczywistość, przecież na tym polega schizofrenia. Ale po tym wszystkim - nie jestem do końca normalny, jak tutaj być, skoro przed chorobą nie funkcjonowało się poprawnie społecznie, a sama choroba trwała 5 lat od momentu diagnozy, ale nie wydaje mi się, żeby ona mnie na tyle zmieniła, żebym piwniczył i nic nie robił dalej. Wręcz przeciwnie - nudzę się. Piłem już energetyka i chyba wezmę jeszcze jedną kawę, no i chyba tata jedzie do sklepu, to się z nim przejadę i kupię kolejną "puchę". Myślałem o potencjalnych zabijaczach czasu, może to być nawet praca, bo dla mnie pensja nie jest jako tako ważna, a samo zajęcie. Ale na razie nic nie robiłem - jak zwykle... Zobaczy się.

 

Życzę wszystkim remisję i innym osobom. Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, skoro tak zdiagnozowali to ja bym się leczył. Też długo nie dawałem sobie znać że mam problem, ale psychiatra dobrze to opisała - "pan nie daje sobie znać że ma chorobę jak inni schizofrenicy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×