Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dzieci są ohydne, czerwone, pomarszczone i srają


cerebro

Rekomendowane odpowiedzi

A ja nie wiem, czy lubię dzieci czy też nie....Od małego nie cierpiałama lalek, bawiłam się miśkami i uwielbiałam zwierzątka. Do tej pory uważam, że mały kot czy pies ( dorosły kot lub pies równiez...) jest ładniejszy od małego dziecka...

Nie mam dzieci, chciałabym mieć je kiedys na pewno ( ale kiedy jak mam 33 lata...). Nie znoszę rozpuszczonych, NIEZDYSCYPLINOWANYCH CHOĆ CIUTECZEK dzieci...a takich jest masa....pełno. Nie znoszę kiedy rozmawiam z koleżankami, a one mówią TYLKO O SWOICH DZIECIACH. Nie znoszę, kiedy małe dwuletnie dziecko, potrafi WYMUSZAĆ PŁACZEM coś...Nie rozumiem podejśc niektórych osób, że to małe dziecko jemu wszystko wolno...

Kiedyś, będąc małą dziewczynką, nie cierpiałam dzieci. Z biegiem czasu to minęło. Wszystkim mogę powiedzieć - nie lubienie dzieci wynika z własnego dzieciństwa, jestem tego pewna. Wszyscy nerwicowcy są dużymi dziecmi...którym brakło czegps w dziecinstwie. W tym momencie mozna powiedziec, ze polubiałam dzieci, potrafię się nimi zajac, przytulić, pogłaskac po głowie...

Dzieci czują czy się je lubi, czy tez nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam nie przepadam za dziećmi. Nigdy nie chcę mieć swojego. Nie potrafiłbym go przewinąć, ani nakarmić. Nie potrafiłbym o nie odpowiednio zadbać. Ja nawet nie miałem nigdy dziecka na rękach. Pamiętam jak zostawiono mnie kiedyś na godzinę z niemowlakiem. To był dla mnie szok. Dziecko całą godzinę płakało i ja też, bo byłem przerażony i nie wiedziałem co mam robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystkim mogę powiedzieć - nie lubienie dzieci wynika z własnego dzieciństwa, jestem tego pewna.

Ale ja już w zerówce nie lubiłem innych dzieci.

 

Dzieci czują czy się je lubi, czy tez nie.

Ciekawe czy te, co mijam na ulicy, czują, że ich nie lubię.

 

 

Ale w tym nic złego przecież:) nie MUSISZ dzieci lubieć...i już.

A te co mijasz na ulicy, są w lekkim szoku, że się do nich nie uśmiechasz....jak wszyscy naokoło i tyle.

 

Ja tez juz w zerówce nie lubiłam małych dzieci...od małego dziecka nie lubiłam niemowląt. Teraz się to ciut ruszyło ku dobremu, w wieku 33 lat dojrzewam....

Ja np. lubie młodzież bardzo. Tak 14 - 19 lat. Małe dzieci tez lubię, ale bez przesady....w zachwyt nie wpadam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam ,

powiem tak , za kawalerki nigdy nie ciągnęło mnie do dzieci , ba byłem nawet mocno przeciwny,żeby jakieś mieć w przyszłości ,często jak co niektórzy tutaj czułem odrazę do niemowlaków. Jednak trafiła mi się żona , której jakbym nie zrobił dziecka to okaleczył bym ją ,zniszczył.

Więc , bardziej na jej prośbę( albo nawet samo z siebie) w dwa miesiące po ślubie poczęliśmy dziecko.

Wiadomo ,płacz , kolki , zarwane nocki , nerwy ,,,ale KOCHAM swojego Syna. To najpiękniejsza Rzecz i największy Skarb jaki dał mi BÓG , nie wyobrażam sobie bez Niego życia. Gdybym żył w bardziej normalnym kraju , miałbym już pewnie z Trójkę. I nie ważne czy mam nerwicę ,czy inną wajchę , przy Ojcostwie ( z całym jego wachlarzem) to wszystko psu na budę!

Dziecko( wychowywanie) to najlepsza , ukochana i najpiękniejsza opowieść jaka dane jest mi pisać każdego dnia od nowa. Po prostu Super . Może nawet strzele sobie po 40 jeszcze jedno. A co mi ,jak lubię!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja np. lubie młodzież bardzo. Tak 14 - 19 lat.

Oooo jeszcze się zaliczam 8):mrgreen:

 

W dzieciństwie lubiłam dzidzie. Potem jednak też jakaś była we mnie niechęć wobec takich maluchów (pojawiła się w wieku 12-16 lat)

Teraz mam 19, a chcę iść na pedagogikę, umiem obchodzić się z dziećmi, i je lubię...

Także myślę, że połowie z Was też po prostu przejdzie ta niechęć.

Ja miałam złe dzieciństwo, być może z tego faktu nie lubiłam kiedyś maluchów - zazdrościłam im, że mają takie super rodzinki...

Ale teraz myślę, że to co wygląda fajnie na obrazku, nie jest już takie fajne w domu w godzinach wieczornych.

Uważam, że dużo małych dzieci cierpi, takimi chciałabym się w przyszłości zająć, pomóc, bo uważam, że nikt nie zasługuje na to, by być poniżanym, wyzywanym, bitym itp., w szczególności takie dziecko, które niczemu nie jest winne. Trochę patrzę na nie jak na siebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz Monar ,

przyjdzie taki czas( powoli) ,że pragnienie własnego dziecko u Ciebie Jako dorosłej Kobiety zdominuje wszystko inne , będzie Jedyną Możliwością , esencją pragnienia , Pełnią. Już nie w kategoriach lubię ,nie lubię ,a le pragnę , muszę ,CHCĘ. Reszta będzie wtedy miała niewielkie znaczenie.

U mnie , to wtedy ( jak czułem niechęć do dzieci ) to była TYLKO I WYŁĄCZNIE KWESTIA LĘKU. LĘK znikł , powstała wolność ( na tym polu), i tak to widzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale teraz myślę, że to co wygląda fajnie na obrazku, nie jest już takie fajne w domu w godzinach wieczornych.

Ja od jakiegoś czasu mam coś takiego, że gdy mijam jakąś rodzinę np. w sklepie, na dworze, to czasami mi się włącza w głowie takie wścibskie analizowanie, rozmyślanie, czy ta rodzina jest dysfunkcyjna, czy nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lubudubu, a gdzie tam, to sprawa osobnicza. Od 20 lat słyszę skrzeczenie " jeszcze pożałujesz, że nie chcesz mieć dzieci" a zamiast tego czuję tylko niewymowna ulgę, że nie wpadłam.

 

A i btw, drogi Kalebx3 absolutnie nie czuje się niepełną kobietą czy pozbawiona czegokolwiek. Żyję, jak chcę, nic mnie nie ogranicza i to jest wspaniałe :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, też czasem o tym myślę, ale to zazwyczaj jak mam do tego powód, np. facet awanturuje się z żoną na ulicy przy dwójce małych dzieci. to jest patologia. no i znam tą rodzinę tak poza tym i wiem, że on ją bije, ona się go boi, jest wyzywana od szmat, dziwek........ żal mi tych małych :-| nie raz płakały przez ojca, bały się wrócić do domu. a mają zaledwie kilka latek.

i nadal uważacie, że dzieci są takie ohydne ?

przecież one nie są niczemu winne :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też czasem o tym myślę, ale to zazwyczaj jak mam do tego powód, np. facet awanturuje się z żoną na ulicy przy dwójce małych dzieci. to jest patologia. no i znam tą rodzinę tak poza tym i wiem, że on ją bije, ona się go boi, jest wyzywana od szmat, dziwek........ żal mi tych małych :-| nie raz płakały przez ojca, bały się wrócić do domu. a mają zaledwie kilka latek.

Ja akurat mam tak, że myślę bardziej w sensie analitycznym, niż w sensie martwienia się o kogoś. A w przypadku napotkania jakiejś awanturującej się rodziny to moim priorytetem jest usunąć się z miejsca.

 

i nadal uważacie, że dzieci są takie ohydne ?

przecież one nie są niczemu winne :(

Ale jeżeli jakieś dziecko zachowuje się tak, że stanowi zagrożenie dla innych dzieci to nawet jeśli pochodzi z patologicznej rodziny, to nie jest to dla mnie usprawiedliwieniem takiego dziecka, że jest niewinne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jeżeli jakieś dziecko zachowuje się tak, że stanowi zagrożenie dla innych dzieci to nawet jeśli pochodzi z patologicznej rodziny, to nie jest to dla mnie usprawiedliwieniem takiego dziecka, że jest niewinne.

Serio?

Przecież takie dziecko nie wybierało sobie same rodziców. A że trafiło na patologicznych, nie jego wina. I nie jego wina, że reaguje psychika tak jak reaguje, tj. agresją wobec innych dzieci.

Z takim dzieckiem trzeba porozmawiać, ochronić je. Przecież każdy jakoś reaguje na krzywdę. Jedni stosują agresję wobec siebie samego, drudzy biją innych, trzeci zamykają się, milczą, wolą stworzyć własny, na pozór bezpieczny świat... Żadne z tych zachowań nie jest prawidłowe. Ty mark123 również jesteś niewinny. W końcu to nie Ty stworzyłeś patologiczny dom, prawda? Więc jaka jest w tym Twoja wina?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem pewna, ze niechęć do dzieci wynika z dzieciństwa. Ja np. kiedys nie rozczulałam się nad dziećmi jak większośc kolezanek, ale nikt mnie z tego powodu nie linczował.Matka moja mi nawet raz powiedziała, że ona tez nie lubi obcych dzieci. Teraz powoli ogarniam temat, dojrzewam :mrgreen: jak ser plesniowy prawie :D

Natomiast nie namawiam nikogo na macierzyństwo, nie dostanę obsesji na punkcie ciąży, bo już kiedys taką przerabiałam :smile: ale nie powodowała mną chęć, a strach, miałam prawie ciążę urojoną...tak cholerny strach mną kierował wtedy przed byciem w ciąży.

Będę miała to dobrze, nie to nie....na razie muszę sama wyzdrowieć, żeby wogóle myśleć o macierzyństwie, mimo swoich 33 lat...

Młodzież natomiast bardzo lubię :) potrafię z nimi rozmawiać, pożartowac, poradzić...A to dlatego, że młodzieńcze lata swoje wspominam fantastycznie, a dzieciństwo...tragicznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I nie jego wina, że reaguje psychika tak jak reaguje, tj. agresją wobec innych dzieci.

Nie jestem w stanie zmienić swojego poglądu na temat agresywnych dzieci.

 

W końcu to nie Ty stworzyłeś patologiczny dom, prawda? Więc jaka jest w tym Twoja wina?

Mój dom obecnie chyba nie jest patologiczny, tylko dysfunkcyjny (nie każda dysfunkcja jest patologią). Fakt, była pewna krótka szarpanka pomiędzy rodzicami 3 lata temu, ale tego typu akcja zdarzyła się tylko jednorazowo od długiego czasu, gdyby zdarzały się częściej, to przy mojej obecnej nadwrażliwości moje serce by chyba wyskoczyło z mojego ciała :pirate: . A poza tym tak jak wygląda u mnie sytuacja w domu to raczej dysfunkcja.

Patologiczny był w moich pierwszych mniej więcej 3 latach życia.

Temu, że moja rodzina najpierw była patologiczna, a potem dysfunkcyjna no to nie jestem winny, ale już w przypadku moich negatywnych cech to i tak części z nich raczej sam jestem sobie winien.

 

-- 23 kwi 2013, 22:59:42 --

 

Młodzież natomiast bardzo lubię :) potrafię z nimi rozmawiać, pożartowac, poradzić...A to dlatego, że młodzieńcze lata swoje wspominam fantastycznie, a dzieciństwo...tragicznie.

W realu młodzieży też nie lubię. Moja niechęć do młodzieży wynika chyba z obserwacji szkolnej, jak się zachowuje.

A moja niechęć do dzieci, to nie wiem tak dokładnie, z czego wynika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Młodzież natomiast bardzo lubię :) potrafię z nimi rozmawiać, pożartowac, poradzić...A to dlatego, że młodzieńcze lata swoje wspominam fantastycznie, a dzieciństwo...tragicznie.

W realu młodzieży też nie lubię. Moja niechęć do młodzieży wynika chyba z obserwacji szkolnej, jak się zachowuje.

A moja niechęć do dzieci, to nie wiem tak dokładnie, z czego wynika.

Ja młodzieży się boję.Chodzą tacy i naśmiewają się ze wszystkich dookoła.Tyczy się to również starszych dzieci.Często padam ofiarą takich.Wiem,że to moja fobia,że nie wszyscy się naśmiewają ale boję się ich.

 

-- 25 kwi 2013, 00:35 --

 

Małe dzieci są za to wpatrzone w dorosłych jak w obrazek.Wystarczy okazać trochę zainteresowania by stać się autorytetem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Młodzież natomiast bardzo lubię :) potrafię z nimi rozmawiać, pożartowac, poradzić...A to dlatego, że młodzieńcze lata swoje wspominam fantastycznie, a dzieciństwo...tragicznie.

W realu młodzieży też nie lubię. Moja niechęć do młodzieży wynika chyba z obserwacji szkolnej, jak się zachowuje.

A moja niechęć do dzieci, to nie wiem tak dokładnie, z czego wynika.

Ja młodzieży się boję.Chodzą tacy i naśmiewają się ze wszystkich dookoła.Tyczy się to również starszych dzieci.Często padam ofiarą takich.Wiem,że to moja fobia,że nie wszyscy się naśmiewają ale boję się ich.

 

-- 25 kwi 2013, 00:35 --

 

Małe dzieci są za to wpatrzone w dorosłych jak w obrazek.Wystarczy okazać trochę zainteresowania by stać się autorytetem.

 

 

Szczerze mówiąc nie zdarzyło mi się, aby się młodzież ze smnie naśmiewała, ani mi to przez głowę nie przeszło:) To samo co do strachu, eee ja się ludzi nie boję. Ale ja nie mam takiej fobii, za to mam inne " przyjemniaczki".

Do młodzieży należy mieć specyficzne podejscie i mocne nerwy. I na pewno się ich nie bać. Właśnie młodzięz jest niezrozumiana, wydaje mi się, dlatego, że wszyscy widzą w nich: " młodocianych zagniewanych" :smile: a tak nie jest. Po za tym młodzież dopiero wchodzi w dorosłe życie, uczy się, przechodzi okres buntu.

No nie wiem, ja młodzież bardzo lubię, czasami wiadomo, opierniczę na ulicy jak mnie wkurzą. :papa:

Ja chciałąbym mieć w przyszłości swoje dziecko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po za tym młodzież dopiero wchodzi w dorosłe życie, uczy się, przechodzi okres buntu.

Poza tym tym "poza tym" to jeszcze pamiętajmy, że jeśli młodzież (bo o niej tutaj mowa, ale oczywiście dzieci również) jest agresywna, to jest jakiś powód. Jedni są rozpieszczeni, drudzy nie dopieszczeni. I poprzez takie warunki a nie inne, są tacy, jacy są.

Bo przepraszam bardzo, ale naśmiewanie nie jest normalne.

I nie każdy młody się tak zachowuje...

Tylko ten z problemami... A że ich tak dużo, cóż...

 

-- 25 kwi 2013, 08:06 --

 

kasiątko, takim osobom po prostu okazuje się współczucie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym tym "poza tym" to jeszcze pamiętajmy, że jeśli młodzież (bo o niej tutaj mowa, ale oczywiście dzieci również) jest agresywna, to jest jakiś powód. Jedni są rozpieszczeni, drudzy nie dopieszczeni. I poprzez takie warunki a nie inne, są tacy, jacy są.

Bo przepraszam bardzo, ale naśmiewanie nie jest normalne.

I nie każdy młody się tak zachowuje...

Tylko ten z problemami... A że ich tak dużo, cóż...

 

takim osobom po prostu okazuje się współczucie.

 

że jak, one się z niej naśmiewają a ona ma im okazywać współczucie?

i co będzie czuła na spółke z nimi? ich radoche i rozbawienie z samej siebie?

 

nie, trzeba trochę oczekiwać szacunku, co mnie obchodzi jakie są przyczyny, że pętak się nie umie zachować, oczywiście jakieś są, ale to nie znaczy, że inni mają na tym tracić. inni też mają problemy i dzieciak nie ma prawa przerzucać na nich swoich i jeszcze oczekiwać pobłażania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmienny

 

ich radoche i rozbawienie z samej siebie?

zależy z czego się śmieją

czasem można pośmiać się z samego siebie, o potknęłam się, jaka ze mnie niezdara

ale jak ktoś np. wyzwie Cię od brudasów, a się myjesz, to chyba nie w Tobie leży problem, a w tym kimś, więc nie dyskutuje się z taką osobą, wystarczy gest, mina, nawet słowa nie potrzeba... by godnie wyjść z danej sytuacji.

 

-- 25 kwi 2013, 12:45 --

 

dzieciak nie ma prawa przerzucać na nich swoich i jeszcze oczekiwać pobłażania.

każdy ma prawo do błędów.

nie chodzi o pobłażanie, a godne wyjście z sytuacji, by też poczuł się głupio, ale w inteligentny sposób.

może po sobie tego nie pokazywać, ale to go dotknie.

i żadne wyzywanie od bachorów ! jak wspomniałam - wystarczy jeden gest.

 

byłam kiedyś taka, jeszcze coś mi z tego zostało zresztą, że miałam takie same zagrywki.

jak mi ktoś podpadł, to lubiłam tej osobie dokuczać.

wiem jak to wygląda z obu stron.

takie wyśmiewanie się, to leczenie/maskowanie własnych kompleksów.

 

-- 25 kwi 2013, 12:46 --

 

"oho skupiają się na niej, a nie na mnie."

dyskutując jeszcze bardziej zwiększamy danej osobie poczucie bezpieczeństwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×