Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak pozbyć się złości?


Gość kafka

Rekomendowane odpowiedzi

Gunia76, no ja cie rozumiem. tylko glupie rozmowy. co rozmowa zmieni. przeciez jesli chodzi o mnie to ja to wszystko wiedzialam przed terapia, co teraz wiem... a terapeuta nie mowi, co robic. tylko gada czemu tak robie i bla bla bla. bezsens. moj terapeuta np. mnie usprawiedliwia, a ja tego nie chcę. wgl to jakaż porażka jest.

ja Ci nie dam gotowej recepty, moze terapia to nie to, co dla nas... nie wiem. skoro nie pomaga. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, a nie masz tak ze wlacza Ci sie racjonalne myslenie? Dzieciaki doprowadzaja Cie do pasji a Ty zamiast na sie wydrzec odchodzisz, oddychasz gleboko i mowisz sobie "dzieci maja prawo oczekiwac ode mnie uwagi. To nie na nie jestem zla. Zloszcze sie bo ja nie mialam prawa tej uwagi sie domagac. Jestem zla, ze jej nie dostawalam"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, a nie masz tak ze wlacza Ci sie racjonalne myslenie? Dzieciaki doprowadzaja Cie do pasji a Ty zamiast na sie wydrzec odchodzisz, oddychasz gleboko i mowisz sobie "dzieci maja prawo oczekiwac ode mnie uwagi. To nie na nie jestem zla. Zloszcze sie bo ja nie mialam prawa tej uwagi sie domagac. Jestem zla, ze jej nie dostawalam"

Odchodzę oddycham i działa np miesiac aż pewnego dnia wybucham z potrójną siłą i potem leci.... bo przez np kolejny miesiac wylewam na nie to co tłumiłam przez poprzxedni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, kumuluje się... też tak mam.

i nie wiem, co z tym robic też...

bo chcę byc spokojna, udaje mi się tydzień i nagle BUM.

no cóż... chyba jakieś leki uspakajające mogłyby pomóc. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja dzisiaj rano wściekłam się na ojca.Znowu potraktował mnie jak dziecko i kazał sprzątnąć sanki dzieci z balkonu. Normalnie poczułam się jak gówniara .Akurat tłukłam mięso na kotlet więc Wywaliłam złość na tym niesie.Tłukłam tłuczkiem ile miałam mocy . :twisted: W życiu nie miałam tak ubitych kotletow

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W życiu nie miałam tak ubitych kotletow

:lol:

 

To jak mnie matka czy wgl ktoś wkurzy, to mamy taki rowerek stacjonarny, wsiadam na niego i daję tyle, ile wlezie. Też pomaga. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt nie jest idealny, każdy jest unikalny. Jedni złoszczą się bardziej, inni mniej, tak to już jest.

 

Tu nie chodzi o to, że nie wolno się złościć i już.

 

 

Przestać się złościć - to niewykonalne. Wydaje Ci się, że przestałas się złoscić, a strumień złości zamiast wylewać się, płynie dalej - wewnątrz Ciebie i wlewa się do wewnętrznego jeziora. Ty starasz się tego niezauważać, bo nie wolno się złościć i już. Bo ja nie mogę się zlościć.

 

Dlatego trzeba na bierząco, codziennie oczyszczać się ze złości. U jednych strumień ze złością jest mniejszy, prawie wyschnięty i nic w nim nie płynie, więc nie muszą oczyszczać swojego zbiornika retencyjnego.

 

U innych, strumień złości jest wartki, płynie mocno, to rwący potok, a morze i wielka rzeka. Chcesz ją zatrzymać wstawiając tamę? Po pewnym czasie się rozleje. Chcesz niezauważać, że płynie przez Ciebie wartki, wzburzony potok? Przez pewien czas się uda, aż jezioro się przepełni i przyjdzie powódż.

 

Po pierwsze.

Codziennie, na bierząco oczyszczaj swój zbiornik, co wieczór wyrzuć z siebie tą emocję złości, zauważ ją, przeżyj ją - to jest zupełnie OK, że masz emocje: współczucie i złość - to dwa końce tego samego kija. Złość trzeba przeżyć - kulturalnie i z głową. Spróbuj znajelżć coś, co Cię zdrowo opróżnia ze złości: może to być codzienny wieczorny 30 minutowy bieg, może to być codzienny, cowieczorny szalony taniec przy ulubionej muzyce, cokolwiek, co sprawia, że wychodzą z Ciebie skumulowane emocje, zwłaszcza złości.

 

Po drugie.

W sprawach emocji, człowiek jest jak flet. Raz płyną przez niego dźwięki przyjemne, czasem nieprzyjemne. To i to. Codziennie gramy różną muzykę. Im wcześniej zorientujesz się, jaką grasz muzykę, tym lepiej. Wsłuchak się w muzykę emocji już na samym początku.

Im wcześniej usłyszysz, poczujesz, że rodzi się w Tobie złość, tym łatwiej będzie Ci ją oswoić, przeżyć.

Więc po drugie, słuchaj muzyki emocji swojego ciała przez cały dzień i wcześnie zauważaj fałszywe nuty.

 

Spróbuj, a może pomoże? ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przestać się złościć - to niewykonalne. Wydaje Ci się, że przestałas się złoscić, a strumień złości zamiast wylewać się, płynie dalej - wewnątrz Ciebie i wlewa się do wewnętrznego jeziora. Ty starasz się tego niezauważać, bo nie wolno się złościć i już. Bo ja nie mogę się zlościć.

Zgodzę się z tym. Dlatego tytuł watku powinien brzmieć raczej jak radzić sobie ze złością, a nie się jej pozbyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak coś mnie złości w tym momencie np. powiedzmy, że jest wieczór ok. godzi. 22.00, to co mam zrobić?

Wolę coś zniszczyć w domu, niżeli wyjść o tej porze na dwór. Jakoś tak codziennie wychodzić pod wieczór, wcale nie uśmiecha mi się.

 

Zastanawiam się co robić, by te emocje się nie kumulowały. We mnie cały czas się zbiera.

Ale mój T powiedział mi, że u mnie tak jest, bo cały czas jestem "ładowana" przez rodzinę, więc dlatego tak się dzieje. Pewnie tak.

Czyli wszystko wskazuje na to, że póki domu nie opuszczę, to będę wybuchać? A jak sobie radzić w ten czas, gdy z nimi tu jestem?

Wychodzić jak najczęściej, ja to wiem, ale po nocy włóczyć się nie będę, bo to w nocy są kłótnie, a nie w dzień. W dzień mam spokój :) Zazwyczaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, może kup sobie worek treningowy i w niego naparzaj? :D Paradoksalnie to nie jest wcale taki głupi pomysł. Kiedyś jeden z moich podopiecznych (nastolatek) powiedział, że to jest najlepszy sposób, jaki mogłam mu doradzić. Akurat chłopak był nadpobudliwy, drażliwy, miał trudności z kontrolą własnych emocji. Rodzice kupili mu na urodziny worek, który zawiesił sobie w garażu. Kiedy tylko był zdenerwowany, zły, smutny czy sfrustrowany, wyżywał się na tym worku i dawał upust swoim złym emocjom. Mu naprawdę pomagał ten sposób. Po takim boksowaniu czuł się zmęczony, ale i uspokojony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozornie - bardzo fajny pomysł, tylko gdzie go zawieszę? Nie mam żadnej ściany, na której mogłabym go powiesić. I mam pokój bez drzwi i bez ściany. Nie mam gdzie tego robić, nie mam nawet prywatności. Inaczej - kupiłabym sobie taki worek. Ale nie mam w domu przestrzeni, tym bardziej w swoim pokoju. A garażu nie mamy, mieszkamy w kamienicy. Mój pokój nawet nie nazywa się pokojem, a "boksem", ściany są z regipsu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Metylofenidat.

Mi pomógł i po złości pozostał smród...uff jaka ulga.

 

-- 09 kwi 2013, 15:37 --

 

Pozornie - bardzo fajny pomysł, tylko gdzie go zawieszę?

W piwnicy ,na strychu , wielu możliwości i tak nie masz . Mi też tak co niektórzy terapeuci radzili worek do naparzania. Sorry , ale takie sposoby mogą pomóc ,ale nie zwalczą źródła złości w chorej łepecynie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi też tak co niektórzy terapeuci radzili worek do naparzania. Sorry , ale takie sposoby mogą pomóc ,ale nie zwalczą źródła złości w chorej łepecynie.

Kalebx3, masz rację. Na pewno worek treningowy nie wyeliminuje przyczyn złości, ale może złagodzić objawy. Faktycznie jednak może być problem logistyczny, gdzie go powiesić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyeliminować przyczyny złości, może jedynie moja wyprowadzka, choć i tak - to też nie działa tak do końca...

W każdym bądź razi taki worek byłby ok, ale nie mam gdzie go powiesić.

Co w takim razie?

Nie mam prywatności, więc też niewiele zrobić mogę. Chyba jedynie pozostała mi głośna muzyka. Żeby nie słyszeć tych kłótni, tych złych słów na mój temat. Choć i tak mam świadomość, że jest awantura i i tak nastój jest marny, złość narasta.

 

-- 09 kwi 2013, 17:00 --

 

A może nie powinnam nic z tym robić? Może powinnam nauczyć się słuchać tych słów?!

Znosić krytykę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam prywatności, więc też niewiele zrobić mogę.

No faktycznie niewiele masz ruchów.

Może Ci , którzy Cie dręczą sami się gdzieś wyprowadzą,,,kiedyś.

Kiedyś jeden huj*k też mnie dręczył swoim szczekaniem , to ścierwo posłałem w krainę duchów .

I zapanował spokój...

Jak ja kocham ten spokój , bezcenne.

Samo nie przyjdzie , musisz albo się postawić , albo tych Typów zjebać tak ,że już nigdy więcej nie podniosa na Ciebie głosu. Udawanie "pokornej" to droga na cmentarz.

Znosić krytykę?

Żeby to była konstruktywna krytyka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sęk w tym, że własnie cały czas się "stawiam" i dlatego też słyszę złe słowa o swojej osobie.

Wyprowadzka to tylko kwestia czasu, pół roku, więc mogłoby się zdawać, że niedługo będę mieć spokój.

Ale przez te pół roku trzeba wszystko robić tak, by nie dać się zwariować.

Leki mi pogarszały mój stan, więc odpadają. Worek odpada.

Pozostała mi tylko ta muzyka... A i ona nie zapewnia mi na tyle spokoju, na ile bym chciała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyprowadzka to tylko kwestia czasu, pół roku, więc mogłoby się zdawać, że niedługo będę mieć spokój.

Monar , skoro wyprowadzka jest pewna i to tylko kwestia czasu u Ciebie , to co nie wytrzymasz pół roczku?

Ja miałem taką sytuację ,że nie wiedziałem kiedy skończy się udręka, może trwać jeszcze rok , trzy , albo i ponad dziesięć. Już sama myśl o tym ,że to ma tak jeszcze trwać i trwać ,odbierała mi chęci do dalszego życia. Podcinała skutecznie

korzenie wszelkiej nadziei na lepsze , na lepszą zmianę. A każdy dzień to oprócz tego męka i walka by jakoś przeżyć , tysiące pomysłów jak uciec z tego hu*jsta.

Jakby mi ktoś wtedy powiedział ,że będzie to trwać tylko pól roku , mojemu szczęściu nie było by końca .I z palcem w dupie nawet na ssaniu dotrwałbym do uwolnienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx3, ja nie chcę być ciężarem, a jak pójdę na studia, to nie będę w niczym pomagać rodzicom i już wgl będę bezużyteczna i będę brać pieniądze od nich, jakim prawem? :( nie chcę a z drugiej strony chciałabym mieć możliwość rozwijania się. ja już nie wiem, co myśleć, a tym bardziej co robić. pół roku to straaaaaaaasznie dużo. nawet nie wiesz jak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pół roku to straaaaaaaasznie dużo. nawet nie wiesz jak.

Wiem . Bardzo dobrze wiem .

43 lata niedługo na karku to tego i tamtego się akurat przeżyło ( i zapewne jeszcze niejedno przeżyje).

Akurat ja miałem taką sytuację ( ale to inna ,niż ta co opisywałem chwilę wcześniej),że w wieku niespełna 23 lat zmarło się mojej babce i zostawiła mi mieszkanie. Więc chcąc , nie chcąc ( zdecydowanie nie chcąc) musiałem pójść " na swoje". Nie umiałem przerwać pępowiny > pomimo swojej pozornej siły na zewnątrz byłem małym, zagubionym ( wchodzącym w alkoholizm) cierpiącym cżlowieczkiem. To było żródłem stresu - nienawidziłem tego mieszkania i wszystkiego co tam było. Wyrwano mnie ( nieprzygotowanego) od mamusiego Cyca i tak przez 5 lat w znienawidzonym domu. Potem nastąpił przełom i ...ale to już inna historia. Cierpienie znikło.

Więc jak mówisz mi ,że pół roku... nie wierzę ,że nie dasz rady i tak się wyczerpiesz ,że ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx3, żyję tu już 19 lat i pół roku może wydawać się śmiesznym czasem, ale większość czasu nie byłam świadoma problemów, teraz jestem. i przez to coraz wyraźniej widzę te rzeczy, które nie powinny wgl mieć miejsca. jeszcze bardziej to wszystko znoszę. teraz pozwolono mi w końcu na słabości, wcześniej byłam silna bo taka byc musiałam. wiesz jak ja zwykłam pozbywać się złości? tnąc się, jak jakaś zbuntowana nastolatka.

 

-- 10 kwi 2013, 12:44 --

 

nie ma żadnych terapii, by radzić sobie ze stresem, złością, z cięciem się?! :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie ma żadnych terapii, by radzić sobie ze stresem, złością, z cięciem się?!

 

Na pewno są , tylko trzeba rozglądnąć się , popytać, zasięgnąć ucha.

Ja się na tym nie znam ,bo nie wiem jak bym był zdenerwowany i zły to do głowy by mi nie przyszło pociąć swoje ciało. Dla mnie to dokładanie jednego cierpienia do drugiego. Inna sprawa to ,że jestem wyczulony na rzeczy , których nie można cofnąć ( sznyty) i jest to dla mnie bardzo nieestetyczne .No ,ale każdy ma tutaj inaczej... i nie ma co kogo krytykowac , dlatego ,że sobie nie radzi z emocjami.

Pomyśl , ile taki sposób ( cięcie) może Cie w przyszłości kosztować stresu , jak poznasz faceta , na którym będzie Ci zależeć , a gorącym latem będziesz musiała chodzić w długim rękawku i ukrywać, szczelnie ukrywać.

Znajdż sobie inny sposób wyrażania złości , co nie pozostawia śladów. Pewnie istnieją takie sposoby .

Faktycznie weż się za ten worek ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx3, akurat ja tego głęboko nie robię, to powierzchowne rany, krew leci, ale nie jest to zbyt mocne ranienie się. Dlatego blizn nie widać, albo praktycznie ich nie ma. Także w przyszłości nie będę miała czego się wstydzić, jeśli w końcu oczywiście zacznę radzić sobie z tymi emocjami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×