Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich ,jestem tutaj nowy tzn. dziś odkryłem to forum .Od 2004 roku po skomplikowanym złamaniu nogi popadłem w depresję a następnie w jakiś taki stan który lekarz nazwał euforią -diagnoza chad.Leczę się nieprzerwanie u tego samego lekarza .W maju tego roku wszystko się pomieszało depresja z euforią i wylądowałem na oddziale psychiatrii w szpitalu ,nie wiem czy za długo podawano mi leki na obniżenie nastroju bo po kilku dniach po wyjściu wpadłem w depresję w której tkwię aż do dziś .Brałem różne leki na depresję ,ale bez pożądanego efektu.aktualnie biorę efektin w dawce 2-1-1 .Mój lekarz powiedział że jeżeli po tygodniu od zwiększenia dawki nie będzie poprawy ,włączamy do leczenia lit.proszę o jakieś opinie na temat leczenia litem ,kogoś kto się nim leczył ,czy daje efekty ,czy jest się czego bać .pozdrawiam wszystkich i życzę zdrowia ,bo ono w naszym przypadku jest najważniejsze.Dziękuje za każdą odpowiedz.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Garść pomocnych linków-

chad-choroba-afektywna-dwubiegunowa-cz-iii-t36459.html

wenlafaksyna-efectin-efevelon-velafax-velaxin-alventa-t19312.html

lit-sole-litu-w-glan-litu-t34954.html

 

nie wiem czy za długo podawano mi leki na obniżenie nastroju bo po kilku dniach po wyjściu wpadłem w depresję w której tkwię aż do dziś

 

Raczej niemożliwe. Leki przeciwmaniakalne/normotymiki mają to do siebie, że obniżają nastrój z podwyższonego(euforii) do adekwatnego, ale poniżej tej granicy-czyli do obniżonego już nie, czyli nie mogą spowodować depresji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem dziś na wizycie u mojej lekarki, zgadza się z diagnozą którą mi postawili na dyżurze psychiatrycznym. Witam oficjalnie, jestem chadowcem. Okazało się, że moja lekarka prowadząca pracuje w szpitalu w którym byłem dyżurze i przeglądała moją kartę i skapnęła się, że to ja:) (widocznie ostatnio mnie zapamiętała dość dobrze:P ). Porozmawialiśmy trochę otwarcie o chorobie, nie będę się rozpisywał bo każdy z Was zna te prawdy prawdziwe i tak dalej. Dostałem od lekarki opakowanie Zolaxy i kazała mi się trzymać:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witamy oficjalnie wśród forumowiczów z F31. Mam nadzieję, że Twoja sytuacja się unormuje.

Miło czytać, że wszyscy z Was brną do przodu. Tak trzymać.

Co do wieku - ja mam prawie 22, a 2 miesiące temu dostałem nową diagnozę. Ni w cholerę nie potrafię ocenić, czy to wcześnie czy późno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dżejmson,

Odnoszac sie do poczatkow gorki ktora Cie dopadla.

Uwazam, ze warto sprobowac sobie z tym radzic bez benzo.

Jesli w pore dostrzegasz objawy to jest duza szansa, ze wystarczy po prostu sie wyciszyc.

Kazdy znajdzie swoj sposob. Mysle nawet, ze doswiadczony chadowiec bedzie mogl sobie lekko popuscic

i kreatywnie wykorzystac lotnosc umyslu w hipomanii o ile pozytywne objawy w niej u niego wystepuja.

Oczywiscie nie polecam nakrecac sie na kazda gorke. I benzo przeciez tez nie sa w dluzszym czasie fajnymi lekami.

Asmo,

Teraz jak juz wiesz co jest grane pozostaje jak najwiecej dowiedziec sie o chad i o sobie z choroba.

Dla mnie pomimo wszytsko diagnoza byla wybawieniem poniewaz dowiedzialem sie w koncu dlaczego mam takie pokrecone postrzeganie swiata :)

 

Co do wieku to powszechnie wiadomo, ze diagnoze stawia sie nawet 10 lat po zachorowaniu. Ale to tylko dlatego, ze pacjenci zglaszaja sie po latach,

sa zle diagnozowani (na poczatku np. zaburzenia osobowosci i depresja) i jest mala wiedza i swiadomosc w spoleczenstwie dot. chad.

Gdzies slyszalem, ze wystapienie pozniej objawow lepiej rokuje z drugiej strony wiekszosc zdiagnozowanych w pozniejszym wieku

juz na 10-15 lat wczesniej objawy chad podejrzewala.

Stad za pewne obecny wysyp chadowcow. Wiecej informacji (np. to forum) swiadomi psychitarzy itp.

Do tego spotkalem sie juz z tym, ze lekarz nie chce naznaczac pacjenta choroba tak na prawde moim zdaniem robi mu krzywde.

 

Co do depresyjnego dzialania lekow przeciw maniakalnych to jest i nie jest to prawda.

Wiele z nich oprocz dzialania doraznego tlumiacego manie ma tez funkcje stabilizatorow.

Jedne lepiej dzialaja na manie inne na depresje a np. Kwetiapina radzi sobie dobrze w podwojnej roli.

To nie jest tak, ze bierzemy lek, ktory dziala na neuroprzekazniki itd. (i nigdy do konca nie wiadomo w jaki sposob)

i on nam pieknie wycina sama manie. Jest zbyt duzo zaleznosci biochemicznych.

Nie mozna powiedziec tez, ze lek powoduje depresje. Po zlikwidowaniu manii depresja moze przyjsc w sposob samoistny.

Stad sadze, ze przy postaci chad z szybka zmiana faz tak trudno dobrac leki.

Latwiej zrobic to z procesami wolniejszymi i w miare regularnymi.

Stad wlasnie nie lubie wszelkich rozwazan na tem dzialania lekow poniewaz sa po prostu subiektywne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stad wlasnie nie lubie wszelkich rozwazan na tem dzialania lekow poniewaz sa po prostu subiektywne

 

Zgadzam się i dlatego właśnie napisałem "w moim przypadku" :D

Ja swoim doznaniom nie wierze, jesli chodzi o dzialanie lekow i objawy uboczne

(nie raz pisalem jaka wkretke mialem po licie) a co dopiero innym ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raczej niemożliwe. Leki przeciwmaniakalne/normotymiki mają to do siebie, że obniżają nastrój z podwyższonego(euforii) do adekwatnego, ale poniżej tej granicy-czyli do obniżonego już nie, czyli nie mogą spowodować depresji.

Muszę się nie zgodzić z powyższym.,

W moim przypadku jakikolwiek lek przeciwpsychotyczny ( z wyjątkiem atypowych takich jak sulpiryd i flupentiksol ) niezależnie od dawki za każdym razem powoduje bardzo poważną depresję. Mówiąc bardzo poważną mam na myśli zagrożenie suicydalne.

 

Zgoda INTEL, ale ja miałem na myśli normotymiki czyli leki stricte przeciwpadaczkowe(wpływające na transmisję GABAergiczną, przepuszczalność błony komórkowej itp.). Wiadomo, że leki przeciwpsychotyczne/neuroleptyki też się wykorzystuje w profilaktyce epizodów maniakalnych w ChAD i one mają właściwości depresjogenne czyli mogą spowodować depresję.

 

-- 08 paź 2013, 12:09 --

 

Stad wlasnie nie lubie wszelkich rozwazan na tem dzialania lekow poniewaz sa po prostu subiektywne

 

Zgadzam się i dlatego właśnie napisałem "w moim przypadku" :D

 

Zgoda. Generalnie leki można rozważać na płaszczyźnie teoretycznej- jak powinny działać bo takie właściwości farmakodynamiczne wykazywały w kontrolowanych badaniach in vitro/in vivo, albo właśnie subiektywnie, gdzie okazuje się, że teoria nijak ma się do praktyki ze względu na różnorodność czynników osobnicznych i środowiskowych u każdego z nas, które mogą wpłynąć na działanie leku i ogólne odczucia z nim związane- potem stąd opinie na temat tego samego leku- jeden twierdzi, że jest beee, drugi że jest super hiper extra.

 

-- 08 paź 2013, 12:10 --

 

No ale ja nie mam ChAD, więc co moje pierd...enie nie ma żadnej wartości praktycznej toteż znikam stąd w podskokach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tutaj muszę się zgodzić.

Lamotrygina , czyli nowoczesny lek przeciwpadaczkowy uratowała mi życie....

 

No widzisz Robercie, wiec po raz kolejny sprawdza się teza, że z tymi lekami to różnie bywa. Jeśli chodzi o mnie to mi też na początku lamo uratowała życie i znacznie uplyciła "dołki i górki", ale jednak po 1,5 roku tak się do niej przyzwyczaiłam, że nawet dochodząc do dużej dobowej dawki przestawała działać :bezradny: I w moim przypadku z tego nowoczesnego leku przeciwpadaczkowego przerzuciłam się na "stary jak świat" lek przeciwpadaczkowy... Wcześniejszy mój post świadczy o tym, że pominięcie jednej nawet jego dawki jest odczuwane przez mój mozg i wszystko się zmienia, więc mogę być spokojna, że karbo jeszcze trzyma mnie w ryzach, a też minął ponad rok brania. Więc dla każdego co innego, hehe 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już prawie 2 miesiące od kiedy biorę lamotryginę. Górek nie mam, jedną ostatnio spacyfikowałem 6mg bromazepamu. Tylko boję się o dołki, biorę niewielką dawkę sertraliny ale to chyba zbyt słabe przeciwdepresyjne uderzenie i generalnie mam ją głównie z powodu lęków. Niczego się tak nie boję jak dołów, boję się samej świadomości wystąpienia myśli samobójczych. Sertraliny mi lekarz nie zwiększy. Jakieś pomysły? Mój lekarz na szczęście jest otwarty na propozycje lekowe i jeśli tylko jest trafiona, to się zgadza. Niegdyś pomogło mi pernazinum, więc może warto wycelować w tą grupę leków.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już prawie 2 miesiące od kiedy biorę lamotryginę. Górek nie mam, jedną ostatnio spacyfikowałem 6mg bromazepamu. Tylko boję się o dołki, biorę niewielką dawkę sertraliny ale to chyba zbyt słabe przeciwdepresyjne uderzenie i generalnie mam ją głównie z powodu lęków. Niczego się tak nie boję jak dołów, boję się samej świadomości wystąpienia myśli samobójczych. Sertraliny mi lekarz nie zwiększy. Jakieś pomysły?

 

nie pękaj, stabilizator zawsze obniża nastrój, ale to subiektywne jest - zależy, jakie nastrój wcześniej uważałeś za "normalny"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim normalnym nastrojem było zawsze uprawianie maniakalnych hobby i ogromne podniecenie z tym związane. No i wielkie parcie na kobiety i seks. Obecnie nic z tego nie zostało, ale nawet nie o to chodzi. Nie zależy mi na powrocie do hobby, tylko na profilaktyce - zapobieganiu skrajnych dołków. Czasami pojawiają się myśli samobójcze, ale coś na zasadzie natręctw, a nie faktycznej chęci zrobienia sobie czegoś. Po prostu się boję, że takie myśli mogą się pojawiać i że w nie uwierzę. Ciężko mi obiektywnie ocenić moje spostrzeżenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dżejmson

A co to znaczy mala dawke? Ja bralem przez kilka miesiecy najmniejsza jaka sie da w tym przez jakies 2 miesiace dwa razy wieksza.

Wiec taka dawka moze swietnie u Ciebie dzialac bez ryzyka indukcji hipomanii.

Wydaje sie, ze jestes w miare stabilnym nastroju w ktorym oprocz koniecznego stabilizatora duzo moze pomoc psychoedukacja

i psychologiczne sposoby trzymania sie w remisji.

Barsinister ma racje. Kluczowe jest znalelezienie tego czym jest Twoj stan normalny.

Mozna sie zdziwic bo czesto jest on troche czyms innym niz nam sie wydawalo i co dosyc trudno zaakceptowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biorę aktualnie 75mg sertraliny. Wizyta u lekarza za mniej więcej dwa tygodnie.

Co do "normalnego" stanu - ciężko mi to wszystko obiektywnie ocenić. Moja subiektywna ocena wygląda tak: jestem zawieszony między depresją a stanem hipomanii, ale bardziej nachylony w kierunku depresji, przeważa brak motywacji, zniechęcenie do kobiet itp. Ale to akurat mi nie przeszkadza, chcę po prostu normalnie funkcjonować. Właściwie czuję się cały czas obco, nie jak dawny ja, ale jak ktoś kto musi się nauczyć żyć ze sobą od nowa. Dawniej urywałem się spontanicznie z domu, jechałem na drugi koniec polski sam, zwiedzałem, po 1,5 doby wracałem do domu. Zawsze w środku wycieczki żałowałem, że gdziekolwiek się wybrałem bo byłem wykończony, ale po powrocie zlewałem to i parę dni później sytuacja się powtarzała. Zawsze takie podróże sprawiały mi radość, a teraz jestem przerażony gdy mam jechać gdzieś dalej. Z poprzedniego ogromu hobby, na które nie raz się zadłużałem, nie zostało nic. Znalazłem sobie jedno zastępcze, żeby mieć jakikolwiek cel w chorobie. Ale czuję się całkowicie wyprany z mojej dawnej osobowości i charakteru, z dawnych emocji, marzeń itp. Ta obcość samego siebie dała mi w kość w lecie - brak koncentracji i wywalenie z pracy na zbity ryj. Czasami czuję strach przed samym sobą z powodu tej obcości, nie wiem co innego mogę zrobić prócz zaakceptowania "nowego" siebie.

Będę wdzięczny za jakiekolwiek wskazówki posłane na PW.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dżejmson,

Wlasnie w Twoim wpisie widac calkiem naturalna, jak to napisala Malgosia7602, tesknote za hipomania.

Wiele osob pisze a i ja tak czuje, ze teskni za soba prawdziwym i normalnym a czesto okazuje sie, ze to tesknimy za dobrymi i szalonymi rzeczami, ktore wydarzyly sie w hipomanii.

Tkwi to gdzies nieuswiadomione a nasza psychika wytworzyla takie mechanizmy, ktore doslownie nas samych oszukuja.

Nie jestem psychologiem i nie potrafie podac dokladnie jak to wyglada.

Jakis czas temu pisales, ze w zasadzie w zwiazku z kobietami jestes stonowany itp.

Ale i piszesz:

"Moim normalnym nastrojem było zawsze uprawianie maniakalnych hobby i ogromne podniecenie z tym związane."

W tym zdaniu jest sprzecznosc.

I nawet nie wiesz jak Ci sie w tym szczerym zdaniu udalo pokazac rozterki i pewien brak poczucia swiadomosci siebie w chad u wielu z nas na tym forum :)

Znalezienie swojego normalnego ja jest wazna rzecza i jest cholernie trudne. Codziennie zastanawiam sie nad poziomem swojej aktywnosci. Czesto tesknie za pewna doza szalenstwa.

Dla mnie jedynym pewnym pkt odniesienia jest to kim bylem ponizej 15 roku zycia czyli ponad 20 lat temu!!!

Pozniej przypominam sobie okresy, kiedy wszystko bylo ok ale, ktore wspominam jako pewnego rodzaju nudne :)

Jak widac nie jest to proste. Stad poczucie obcosci, niepewnosci, uczucie straty, ktore przejawia sie stanami podepresyjnymi.

Stad wszyscy piszemy, ze chcemy zyc normalnie a podswiadomie zawsze bedziemy tesknic za hipo.

Jakie jest wyjscie? Sadze, ze najgorsze co mozna zrobic to za wszelka cene i od zaraz starac sie przestawic z poprzedniego zycia na zycie z chad.

Podobnie jak latwo pomylic ekspresje cech naszej osobowosci z objawami chad, tak z drugiej strony bardzo latwo wycinajac z zycia objawy chad mozna wykastrowac sie z naszej osobowosci. Dlatego kazde minione i obecne zachowanie warto poddac analizie.

Moze sie okazac, ze lowic ryby i podrozowac nadal lubisz tylko trzeba przyjac do tego jakas nowa bezpieczna formule.

Moze sie tez okazac, ze nie tyle liczyl sie rodzaj hobby co hipomaniakalny dreszyc emocji.

Ja np. na podczas kazdej wakacyjnej wyprawy - wyjazd zaplanowany, nie w hipo (alkohol, brak snu, duzo bodzcow itp.) popadalem w hipo a pozniej w depresje.

Uswiadomilem sobie to i nie mialem zamiaru rezygnowac z tego co lubie ale w tym roku wprowadzilem pewne limity. W duzym stopniu sie sprawdzilo (+oczywiscie leki).

I tak z kazda rzecza, ktora na nowo trzeba przedefiniowac w zyciu.

Jestes teraz w miare stabilnym nastroju wiec powoli, powoli malymi krokami warto sprobowac zbudowac sie na nowo.

I chyba nie jest tak, ze ten proces kiedys sie skonczy. Niestety pewne objawy zawsze pozostana ale znajac je/siebie jakos da sie chyba normalnie funcjonowac.

A z rad praktycznych to duzo powinna dac psychoterapia edukacyjna.

Sam sie wybieram ale nie wiem czy uda sie cos znalezc na NFZ a nie chce wydawac kasy.

Stad poczytuje sobie: Ramirez Basco Monica Zaburzenia afektywne dwubiegunowe - podręcznik pacjenta

a pozniej sie wymadrzam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wlasnie... Ja lubie siebie pobudzonego, aktywnego, odwaznego i pelnego wigoru a No Damage = No Fun to moje motto. Ale nie w tej chwili. Czuje sie juz podgaszony lekami. Zachodzi pytanie gdzie jest moje ja? W lato depresja teraz byla hipomania a aktualnie jestem chyba unormowany przez leki choc mam jeszcze delikatne przeblyski w gore ale z kazdym dniem gasna. Dlaczego mowie ze gasne? Dlatego ze widocznie polubilem siebie w hipomani. Ponoc dla chorego to stan pozornego zdrowia dlatego widze to przez pryzmat tryskania energia i humorem. Pamietam swoje slowa: nie ma przeszkody ktorej bym nie pokonal. A teraz przez leki czasami jest mi wszystko idealnie obojetne. Mam takie myslenie ze hobby (wedkarstwo) nie uprawiane maniakalnie nie ma juz tego smaczku. Nie cieszy tak samo bo dzieki maniactwu stalem sie dobrym wedkarzem i byly wyniki choc mialo to zle strony. Pakowanie sie w jednej chwili nad Odre (stolice bolenia :D ), nie ma kasy na bene? To pozyczka. Troszke tesknie za soba hiper aktywnym bo takiego siebie pamietam najwiecej, takiego siebie lubie. Mam ochote zucic leki. Ale z drugiej strony jak pomysle ze ma mnie wziac ta suka depresja to nie chce jej przygarnac. Co jest dobre a co zle? Nie pytaj i nie mow. To chyba glupie by zucic leki w pogoni za mna ktorego lubie. Przeciez to stan pozornegp zdrowia a ja sie lecze bo chce byc zdrowy. Zdrowy? A co to znaczy? Taki jak inni? W moich oczach: mniej aktywny z mniejszym humorem i tak dalej...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo - bardzo dużo racji wg mnie jest w tym co piszesz, jak zwykle z zaciekawieniem czytałam Twój post :o

 

Schematy psychologiczne zachowują się zarówno u ludzi zdrowych jak i w jakimś stopniu zaburzonych (tak jak u nas przy ChAD). Psychologia ma wbrew pozorom duży margines dopuszczalnych odchyleń, które i tak najczęściej dadzą się podpiąć pod jakiś szablon. Nie żebym się tu wymądrzała, ale w ciągu ostatnich 6 lat "liznęłam" trochę psychologii (w tym nie tylko ogólnej, ale również klinicznej i specjalnej).

Również jestem zdania, że to za czym tak naprawdę podświadomie tęskni Dżejmson jest związane z nastrojem, pewnością siebie i innymi czynnikami hipomaniakalnymi. Sama mam dokładnie tak samo. Odkąd wiem o swojej "chadowej naturze" oraz mam ustawione leki, wydaje mi się, że moja codzienność jest jak to Dżejmson powiedział "całkowicie wyprany z mojej dawnej osobowości i charakteru, z dawnych emocji, marzeń itp; obcość samego siebie".

 

Ale tak na chłodno, czy aby na pewno przed diagnozą było lepiej? Przecież choroba drzemała w wielu z nas już od dłuższego czasu/lat, tylko miarka nie zdążyła się jeszcze przebrać i nie było "zapłonu/ogniska zapalnego", do tego by ten bajzel umysłowy rozpętać na dobre. Myślę, ze tak właśnie jest- na siłę generalizujemy i utożsamiamy tendencje hipomaniakalne z normalnymi, by wykazać jak najbardziej jaskrawe i skrajne różnice i udowodnić sobie, bądź komuś jak te wszystkie prochy nas zobojętniają. A czy tak jest naprawdę? Ja myślę, że nie, zwyczajnie zmieniliśmy się pod wpływem tych wszystkich doświadczeń, a przy tym ta wyczulona chemia i biochemia naszych mózgów- jednak nieco innych niż te przeciętne...

 

Pozdrawiam serdecznie Widmo, Dżejmson, Małgosia7602... i całą resztę również! :papa: A sama pędze już do dzieciaków na dalszą część praktyk, ech... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To prawda, pojawia się tęsknota za hipomanią. Uprawiałem sport bardzo bardzo intensywnie, tworzyłem muzykę, podrózowałem. Cały czas wydawało mi się, że skoro to robię to jestem bardziej wartościowym człowiekiem, niż ci wszyscy którzy tylko w piątki siedzą w pubach i piją piwo.

Co do tego usilnego przestawienia się z dawnego życia na życie z chad - nie mam pojęcia jak to wszystko powinienem połączyć. Sport który uprawiałem i byłem mega podniecony, że zmienię choćby jedną część w moim rowerze, napędzały mnie do życia niesamowicie. To było za czasów średniej szkoły. Olewałem naukę, miałem problemy z koncentracją - myślałem tylko o tym, że po szkole zrobię trening, mimo upału 30-stopniowego.

Próbowałem wrócić do podróżowania. Niestety wyglądało to tak: zaczynam podróż, jadę i zastanawiam się: hmmm, nie czuję z tego żadnej przyjemności większej, dawniej to byłem podniecony samą jazdą pociągiem. No i w ten sposób się nakręcam i pojawia się nagłe pogłębienie depresji połączone z lękiem. Prób tych było kilka i właściwie już dawno się tego nie podejmowałem. Może niedługo "spróbuję spróbować" ;)

To prawda, że moje nastawienie co do pewnych spraw, np. tak jak mówisz Widmo - do związków - zmienia się dość często. Raz tęsknię za umawianiem się z kobietami i radością z tego, a raz uważam, że oleję tą sprawę, bo i tak nie będzie już tych emocji co dawniej.

Tak jak Asmo zastanawiam się, gdzie jest moje dawne ja - radość z wszystkiego, emocje związane ze sportem, muzyką, podróżowaniem. Czuję się jakiś przyblokowany jak chodzi o odczuwanie przyjemności z dawnych hobby. Próbuję na siłę się z tego cieszyć, ale nie trwa to długo - ta usilna radość mija i dołek się pogłębia.

Zastanawia mnie jedno - czyli te wszystkie moje emocjonujące hobby to element hipomanii a nie mojego charakteru? Nie wiem co mam o tym myśleć, jak się ustosunkować. Czyli "zdrowe ja" to człowiek bez radości z życia, pasji? Czy jednak może te pasje są we mnie, ale zdrowsze ich postrzeganie nie przyniesie już takich emocji... Myślałem, że te pasje tworzą mój charakter i osobowość... Pojawia się masa pytań, na które nie umiem odpowiedzieć. Mógłbym wymieniać je bez końca.

Nadmienię jeszcze raz, że czuję się wyprany z mojego dawnego "ja" i dawnej osobowości. Czuję się, jak bym musiał nauczyć się samego siebie na nowo. Kurwa mać. I jak tu wszystko trzeźwo ocenić... Próbuję usilnie włączyć swoje dawne emocje, wielką euforię z powodu zapachu danej pory roku... A gdy tego nie odczuwam w ogóle, dołek jest coraz głębszy. Może po prostu normalny ja, to stonowany ja? Kolejna masa wątpliwości i przemyśleń.

Ponad rok leczyłem depresję, różni terapeuci, różne leki i nie przynosiło to efektu - byłem załamany, że nadal ani trochę dawne czynności nie sprawiają mi przyjemności. Teraz, po 2 miesiącach od postawienia nowej diagnozy, przynajmniej wiem na jakiej zasadzie to działa, dlaczego to nie wracało.

Zastanawiam się, czy mój ojciec nie posiadał też cech chadowca. Zawsze był w skrajnie dobrym i skrajnie złym nastroju, raczej nigdy pomiędzy. Czy w górce czy w dole nadużywał alkoholu mocno. W końcu skończyło się zadłużanie na alkohol, przyszła depresja i samobójstwo. Tak czy inaczej, mocną depresję miał na pewno, a ja niestety odziedziczyłem po nim wszystkie najgorsze cechy, nad czym ubolewam. Ale ilekroć łapię się na tym, że zachowuję się jak on za życia, wkurwiam się na siebie, otrząsam i próbuję to zmienić, by nie być do niego podobnym.

Trudno mi ubrać w słowa wszystkie wątpliwości... Totalny chaos.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

JA TEŻ MIAŁEM EPIZOD MIESZANY ,TERAZ JESTEM W DEPRESJI JUZ 3 MIESIĄC NIE MAM JUŻ SIŁY MAM RTODZINĘ CZYLI MAM DLA KOGO ŻYĆ ALE WIECIE JUŻ BRAK MI SIŁ ,PAKUJE W SIEBIE KUPĘ PROCHÓW TERAZ MAM MIEĆ DOŁĄCZONE LECZENIE LITEM .PROSZĘ POMÓŻCIE JAK PRZETRWAĆ TEN CIĘŻKI CZAS.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałem jeszcze o czymś napisać. Dawniej zawsze czułem, że mam o czym rozmawiać z ludźmi, na spotkaniach w małym gronie znajomych nigdy mi się gęba nie zamykała. A teraz? Czy to ktoś znajomy czy nowo poznany, zupełnie nie wiem o czym mam rozmawiać, jaki temat poruszyć. O czym bym nie mówił, mam wrażenie, że tylko przynudzam. Ostatnio miałem okazję spędzić chwilę sam na sam z nowo poznaną dziewczyną... i co? Totalna cisza, czułem się jak wielki nudziarz. Mimo tego, że jestem człowiekiem posiadającym "wyższe" potrzeby, mającym wyrobioną opinię na każdy temat, ponoć i artystyczną "duszę" i osobowość, totalna pustka w trakcie rozmowy. Unikam przebywania z kimś sam na sam. W trakcie zajęć wolę nawet przebywać w większej grupie, bo wtedy nie czuję na sobie presji bycia dobrym rozmówcą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też tak miałem, z początku, identyczne odczucia. Przez dłuższy czas czułem się przymulony i wyprany, ale po mniej więcej 8 miesiącach od rozpoczęcia leczenia zdałem sobie sprawę, że odzyskałem swoją osobowość i prawdziwe emocje. Na imprezach było spokojnie, w końcu przestałem zrażać ludzi i wracałem z nich zadowolony, nie tęskniąc szczególnie za dawnymi szaleństwami. Rozmowy z ludźmi zaczęły mi przynosić satysfakcję, bo wreszcie zacząłem ich słuchać, a nie dominować i przerywać im co chwilę. Przestałem traktować innych instrumentalnie. Przestałem być bezsensownie agresywny. Dużo przede mną, ale w końcu czuję się sobą. I jak przyjdzie nawrót, to będę miał sensowny punkt odniesienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałem jeszcze o czymś napisać. Dawniej zawsze czułem, że mam o czym rozmawiać z ludźmi, na spotkaniach w małym gronie znajomych nigdy mi się gęba nie zamykała. A teraz? Czy to ktoś znajomy czy nowo poznany, zupełnie nie wiem o czym mam rozmawiać, jaki temat poruszyć. O czym bym nie mówił, mam wrażenie, że tylko przynudzam. Ostatnio miałem okazję spędzić chwilę sam na sam z nowo poznaną dziewczyną... i co? Totalna cisza, czułem się jak wielki nudziarz. Mimo tego, że jestem człowiekiem posiadającym "wyższe" potrzeby, mającym wyrobioną opinię na każdy temat, ponoć i artystyczną "duszę" i osobowość, totalna pustka w trakcie rozmowy. Unikam przebywania z kimś sam na sam. W trakcie zajęć wolę nawet przebywać w większej grupie, bo wtedy nie czuję na sobie presji bycia dobrym rozmówcą.

 

I tu masz rację Dżejmson - jest coś w tym naszym zaburzeniu co totalnie zmienia umiejętności komunikacji z innymi, niestety często na gorsze :? Ja również mam tak, że często nawet zwykłe,swobodne rozmowy sprawiają mi problem, a kiedyś byłam duszą towarzystwa, osobą, do której można było przyjść z każdym problemem i liczyć na obiektywna ocenę i masę alternatyw, co należało by w danej sytuacji zrobić... (Starsza siostra zawsze zazdrościła mi tego, przez co często jej znajomi przychodzili do mnie, a nie do niej, bo wiedzieli, że ze mną zawsze można pogadać i na każdy temat.)

 

Teraz tę samą błyskotliwość i lotność umysłu posiadam w hipomanii. Poza nią czyli "zawieszona w próżni" z tendencją do depresji (bo nie wiem czy doświadczyłam już kiedyś remisji?), jestem zblokowana i to nawet na najbliższe środowisko. Nie raz na jakieś większej imprezie w gronie znajomych biorę partnera na bok i proszę byśmy jak najszybciej wrócili do domu, bo ja już nie wytrzymuje ze sobą- chciałabym coś powiedzieć, a nie mogę, tak jak by ktoś odebrał mi kilka podstawowych umiejętności :roll: Do tego czuję wewnętrzne napięcie, czasem pocę się i drżą mi ręce, jak by takie sytuacje mnie jakoś potwornie stresowały, a nie jest tak, po prostu czuję się jak za szybą lub w szklanej kuli bez tlenu bez możliwości ruchu...

Wtedy łatwo popaść w depresję, bo zaraz potem pojawia się masa myśli typu "Ja to właściwie do niczego się nie nadaję, nie umiem tego/tamtego, nie radzę sobie z wieloma rzeczami, które dla innych są banalne itp., itd". U mnie wówczas lęki mocno się wtedy nasilają, a depresja pogłębia w piorunującym tempie- i mogę w tym tkwić tygodniami, czasem miesiącami. Dopóki, dopóty nie wydarzy się coś, co odzwierciedla moją wartość, bądź też nie zajdzie sytuacja, w której ktoś mnie doceni. Czasem wystarczy porządna impreza, dawka alkoholu, zresetowanie siebie i odstawienie stabilizatora na 2 dni- tak jak to zrobiłam w sobotę. Efekt jest taki, że do tej pory jestem w lekkiej hipomanii i dobrze mi z tym :mrgreen:

ALE ZAZNACZAM- NIKOMU NIE POLECAM I NIE POCHWALAM TAKICH CELOWYCH PRAKTYK!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety z kim bym nie rozmawiał, to totalna pustka. Niedawno widziałem się z moją starą znajomą - dawniej gęba mi się przy niej nie zamykała, a teraz nie wiedziałem co mówić. Jak chodzi o alkohol, to nawet gdybym chciał to nie mogę się napić - totalne nasilenie lęków. Dla mnie może lepiej, bo znając moje szczęście, po ojcu mam tendencje do nałogów ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marek1702

próbuj robić cokolwiek co nie jest trudne, odgania myśli, sprawia chociaż troszkę przyjemności

w głebokiej depresji raczej o to ostatnie trudno, ale warto szukać..

nie myśl, nie nakręcaj się ...

co kiedyś sprawiało Ci przyjemność??

masz wspracie rodziny czy raczej nie??

daj im coś o chad lub depresji do poczytania

i trzymaj się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×