Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a szkoła/studia


anyway

Rekomendowane odpowiedzi

Ja wpędzę się w tym domu w większą nerwice jaką mam .Na dodatek dolegliwości z bólem brzucha powróciły :(

Nie wiem ,nie chce iść na gastroskopie bo podejrzewam że to coś z nerwami. I tak się męczę już ..

Mysle ze gdy zacznę chodzić do szkoły to nie będę myślec duzo nad niczym czyli wieloma sprawami i zajmę się zmęczeniem ,wgapianiem w ściany i ..nauką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja od października zaczynam stiudia na upragnionym kierunku i wydaje się, że powinnam być bardzo szczęśliwa. Z jednej strony jestem, ale z drugiej jestem przerażona. Nawet jeszcze nie rozpoczęłam nauki, a już łapię się na myśleniu, że to nie ma sensu bo i tak się nie uda, więc po co. Myślę o przyszłych porażkach, bo nie potrafię skupić się na tym, co jest teraz. Zamiast cieszyć się, że się dostałam to wymyślam sobie problemy typu, że i tak nie będę mieć po tym pracy, będę bezrobotna itp. Prócz tego boję się, że nie będę miała znajomych, że nie wgram się, że będę odstawać od reszty, bo zauważą, że mam z sobą problemy.

Wybaczcie, ale taką już mam tendencję do robienia różnych problemów, pesymistycznego myślenia i nie potrafię tego zmienić. Nie są one zupełnie bezpodstawne, gdyż opierają się na wcześniejszych bolesnych doświadczeniach (szczególnie te związane z relacjami z innymi osobami).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wpędzę się w tym domu w większą nerwice jaką mam .

Mysle ze gdy zacznę chodzić do szkoły to nie będę myślec duzo nad niczym czyli wieloma sprawami i zajmę się zmęczeniem ,wgapianiem w ściany i ..nauką.

Ja też tak uważam, podczas roku szkolnego, zmuszałam się żeby jakoś to wszystko ciągnąć, a teraz najdłuższe wakacje w moim życiu przyczyniły się do pogorszenia się mojego stanu, na szczęście(?) już za tydzień do szkoły... Boję się, ale jednak jest we mnie jakaś nadzieja, że w końcu się czymś zajmę i nie będę już nic nie robić... Oby... I co ważniejsze będę mieć jakiś cel do którego można dążyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też miałam wakacje w którym mój stan się pogorszył albo uległ lekkiej apatii..

Za to teraz gdy mam szkołę w 98% śmieje się do ludzi i gadam z nimi ,najgorzej jak jestem w domu .Łapie zły humor ,nie chcę nawet patrzeć na gazety typu Matura ,przyszłość mnie przeraża .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieje, że ze mną będzie podobnie w nowej szkole - żebym tylko kogoś bliskiego sobie tam znalazła... :(

Lariana, matura nie taka straszna jak ją malują, ja się uczyć zaczęłam dopiero w kwietniu i zdałam w dodatku całkiem nieźle, a pomijam już moją ciężką depresje ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam nikogo bliskiego w szkole od 3 lat .Mam grupkę znajomych ale to nie są ludzie przed którymi odkrywa się swoje dolegliwości .. Chyba wiecie o co mi chodzi, mam nadzieje.

Na razie nie tak bardzo się boję matury .Boje się ze źle wybiorę ,nie dostane się na studia i będę gnić w domu z rodzicami przez resztę życia ,nie usamodzielnię się i będę wiecznie taka jak teraz :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Matura nie jest taka zła, na pewno sobie poradzisz i wybierzesz dobre studia ;) Ja też miałam ciężki rok jeśli chodzi o moją psychikę, w sumie to szkoła, życie towarzyskie, nauka stały się takie jakieś nieważne, liczyły się moje myśli, smutek, depresja itd. A zdałam na tyle dobrze, że moge powiedzieć, że dostałam się na chyba dość dobry kierunek na dobrym uniwersytecie, więc z wszystkim można było sobie jakoś poradzić ;) Teraz się nieco boję, bo czas iść na te studia, co to będzie, jak to będzie, czasem wręcz panikuję, a czasami mam to wszystko gdzieś, chciałabym się odizolować od całego świata i od wszystkich ludzi na całej kuli ziemskiej... :/ Czuję się zmęczona, gdy pomyślę o tym, ile pracy mnie czeka no i zaczynanie wszystkiego od nowa... Czemu ciągle trzeba udowadniać innym, że jest się osobą godną zainteresowania, wartościową, czemu wciąż trzeba pokazywać sobie i innym, że jest się ważnym i interesującym człowiekiem, zwłaszcza jak samemu nie do końca się w to wierzy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam nikogo bliskiego w szkole od 3 lat .Mam grupkę znajomych ale to nie są ludzie przed którymi odkrywa się swoje dolegliwości .. Chyba wiecie o co mi chodzi, mam nadzieje.

Na razie nie tak bardzo się boję matury .Boje się ze źle wybiorę ,nie dostane się na studia i będę gnić w domu z rodzicami przez resztę życia ,nie usamodzielnię się i będę wiecznie taka jak teraz :(

Wiem bardzo dobrze co to znaczy, można powiedzieć, że aż za dobrze, bo to samo przeżyłam w liceum, moje koleżanki, a raczej osoby, które tak naprawdę nic o mnie nie wiedziały, widziały tylko moje sztuczne uśmiechy i udawanie, że wszystko jest ok. Aż mnie mdli jak sobie o tym myślę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Całe moje liceum było dla mnie cięzkie.Jestem przekonana że nie tylko dla mnie ,w 100%.

Druga klasa zleciała mi nawet dobrze ,ogólnie w szkole nie jest źle ,gorzej poza nią .

Byliście na studniówce? Ja doszłam do wniosku że nie chce iść ,nie warto.

Jeśli będe miala z kim to może pójde ale tylko zeby się pojawić ,nic więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam na studniówce i nie było po co. Teraz mi się zbiera na płacz, kiedy pomyślę jak się wtedy czułam- inni się bawili, tulili, śmiali,a mi się serce w środku krajało, czułam się taka inna, taka wyalienowana, jakbym znalazła się tam przez pomyłkę, w samym środku maskarady, kolorowych strojów, wódki i uśmiechów... Nie miałam siły nawet udawać, że się dobrze bawię. Bo było beznadziejnie. Ale ja mam tak, że jakbym nie poszła, to bym żalowała, że pewnie było fajnie a ja nie byłam. Przynajmniej mogę powiedzieć, że byłam na tej cholernej studniówce i wiem, jak to wygląda. Poloneza chociaż milo wspominam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja ogólnie dobrze się czułam na półmetku ,tak sobie mysląc.

Tylko żałowałam ze nie poszłam pić z kumplami ,może szybciej by mi ten czas minął.

Ja nie robiłam 18 i zyje .Mówią że jest raz w życiu. 19,20 też i co ? I nic .Oto chodzi.Nic na siłe.

Nie chce brać byle kogo i widzieć szczęśliwych ludzi w okół. Wiem że będę w domu się dobijać ale zastanawiam się czy iść czy nie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problemy zaczęły się pod koniec 3 klasy gimnazjum, pod koniec roku strasznie upadłam z matematyką. Ale zdałam. Liceum, a raczej technikum, nowe otoczenie, szkoła, było ok na początku, problemy wróciły w 2 klasie, wagarowałam, miałam bardzo słabe oceny, groziło mi nie zdanie na następny rok... nie chodziłam do szkoły gdyż nie miałam ochoty, nastroju, bałam się kolejnego dnia i kolejnej szkolnej porażki. Mówiąc o tym matce ona krzyczała na mnie, nie rozumiała mnie, nie mogła zrozumieć jak to jest "nie mieć" nastroju idąc do szkoły. W końcu jakoś zaliczyłam ten rok... zdałam, problemy szkoły zniknęły na okres wakacji.... 3 klasa, 17 wrzesień, a ja już opuściłam 2 dzień... wszystko zaczyna się od nowa... głupi wf robi mi problemy, bo nie mam ochoty ćwiczyć, a gdy nie ćwiczę, wfiści robią mi bezsensowne wykłady... a muszę ćwiczyć, matka nie pozwoli mi załatwić zwolnienia rocznego. W domu nikt mnie nie rozumie, gdy wracam do domu po szkole witają mnie krzyki i kłótnie z jakiegoś błahego powodu... do tego dochodzi problem przyszłości, uczę się w szkole informatycznej, chcę pracować jako grafik, ale czy mi się to uda z tak miernymi ocenami? Nigdy nie miałam głowy do matematyki, ale czy matematyka potrzebna do grafiki? Niezbyt... ale by dostać się na studia to matematyka i fizyka obowiązkowa, nawet na rozszerzeniu... nie widzę przyszłości.... pewnie powiecie "ucz się ucz" - ale gdy mi się nie chce... ;-((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez nienawidzilem szkoly, glownie zlosliwych kolegow, z WF-u ciagle uciekalem, na religie nie chodzilem bo katecheta nie panowal nad tym co sie dzieje na lekcji np.jacys kolesie sie bili a on nie potrafil nad tym zapanowac.

Bylem slabszy wiec ciagle sie znecali nademna jacys kolesie, np. raz przykuli mnie kajdankami do kaloryfera.

Zmienilem szkole na prywatna, male klasy i wyrozumialosc dla tych ktorzy dla duzej czesci spoleczenstwa sa nie do zaakceptowania.

Moze i Tobie zmiana szkoly wyszlaby na dobre

Teraz jestem prawnikiem, a w szkole wyczynialem takie rzeczy ze ho ho

pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jestem na 5 roku studiów i wiem że nie mogę ot tak sobie ich przerwać ponieważ pobieram rentę bywają chwile że mam studiów serdecznie dość a nawet dziekanki nie mogę wziąć ... i jakoś muszę dotrwać do końca...no chyba że zabiorą mi wszelkie dochody i nie będę miała za co żyć utrzymuję się sama a na wsparcie rodziców nie mogę liczyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już widzę tego potężnego doła po nieudanym dniu na studiach..............kurde...jak mi w tym roku z ludżmi nie wyjdzie to sobie strzele w łeb

 

 

CN spokojnie.. relacje na studiach z ludźmi są ważne ale nie najważniejsze.. To TY SAM jesteś odpowiedzialny za skończenie studiów ponieważ sam piszesz pracę i sam się bronisz.. a relacje z ludźmi to jakby dodatek.. ja studiuję już 5 lat jest u mnie na roku ok 180os a tak naprawdę znam może 5.. POWODZENIA:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcialbym oficjalnie zaanuncjowac ze za tydzien rozpoczyna sie rok akademicki. Niestety widzialem swoj

plan - od 8 laboratoria, wieczorami do 20 wyklady. Juz wiem, ze najwiekszym moim problemem

bedzie ranne wstawanie. Teraz budze sie o 10, a za tydzien bede musial byc na nogach o 6

jak nie wczesniej. Agrrr....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stwierdziłam że nie mogę wchodzić w ten temat bo działa na mnie destrukcyjnie ,tzn. daje mi inspiracje w życiu..

Jestem chora i chodze do szkoły i mogłabym wytrzymać pare godzin ale wolałam się zwolnić i wrócić do domu ... Wymówki ,to nie dobre.

Tak samo pewne miejsca ,gdzie spotkam pewnych nie lubianych ludzi i strach .

Za bardzo złe zachowania moja podświadomość lubi podchwycić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już nie mogę się doczekać aż pójdę do szkoły, zaczynam w domu gnić i jeszcze po ponad pół roku powróciły (dzięki Bogu tylko niektóre) objawy nerwicy.

Na szczęście moi uświadomieni w sytuacji znajomi są tak kochani, ze się mną zajmą troskliwie tak że nie będę miała czasu myśleć io paskudnej nerwicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem już co robić, jak sobie poradzić. Nie wiem czy kiedykolwiek będę miała wykształcenie wyższe niż średnie... W zeszłym roku poszłam na studia i zrezygnowałam po miesiącu z powodu ostrej depresji (po prostu już nie wstawałam z łóżka, całe dnie płakałam, nie miałam siły ani chęci do życia, a w dodatku kierunek studiów jaki wybrałam okazał się totalnym rozczarowaniem). Chodziłam na terapię przez cały rok, brałam leki. Czułam się już dużo lepiej, miałam ambitne plany, bardzo chciałam zacząć studia jeszcze raz. I tak zrobiłam, wybrałam już inny kierunek, ten z kolei okazał się strzałem w dziesiątkę - ciekawe przedmioty, fantastyczni ludzie, co było dla mnie miłą odmianą po liceum i gimnazjum, w których zawsze byłam na uboczu, nielubiana przez klasę. I teraz koszmar znów powrócił... Nie umiem się uczyć, mam kiepskie wyniki, dodatkowo znowu zaczęłam brać leki które mnie otępiają i usypiają, co utrudnia mi naukę jeszcze bardziej. Mam koszmarne lęki, moja samoocena spadła poniżej zera, czasem czuję się tak bezwartościowa że boję się odzywać do ludzi czy nawet kupić coś w sklepie (niekiedy jest to tak silne, że rezygnuję z zakupów pomimo że czegoś potrzebuję). Oprócz tego mam ogromne napady wściekłości i agresji, nie wiem skąd mi się to bierze - a jest to tak silne i trudne do opanowania, że wczoraj zwyzywałam własną matkę... Nie umiem sobie radzić, czuję się przegrana, boję się że nie dam rady skończyć studiów, a bardzo, bardzo bym chciała. Dodatkowym czynnikiem pogłębiającym mój "dół" jest to, że z moją matką jestem w naprawdę kiepskich kontaktach (rok temu jeszcze niby rozumiała moją depresję, ale teraz chyba jej się już znudziło i mówi, że jestem histeryczką, mam podły charakter, inni mają gorsze problemy i ogólnie żebym "wzięła się wreszcie w garść") i bardzo zależy mi na tym, żeby się wyprowadzić z domu - mieszkam na niemalże odludziu, do autobusu mam prawie 3 km na piechotę, nie mam samochodu, więc codzienne "spacerki" są dla mnie kolejnym czynnikiem, który sprawia, że czasem po prostu nie czuję się na siłach iść na zajęcia, tym bardziej że po półgodzinnym "spacerku" jadę jeszcze 1,5 godziny na uczelnię. Z kolei nie mam za bardzo możliwości, żeby wynająć jakieś mieszkanie w mieście, bo nie zarabiam i studiując dziennie nie mam nawet czasu żeby pracować.

Wiem, że się rozpisałam, ale musiałam gdzieś "wypluć" moje smutki i wątpliwości... Nie wiem już jak mam postąpić, jak sobie radzić, jak zaliczyć choćby ten pierwszy semestr studiów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pchła, doskonale Cię rozumiem;

sama studiowałam, tyle że 1,5 roku, nawet układało mi się z ludźmi i na studiach jako tako; nie mniej jednak zanim zaczęłam naukę, pracowałam ok roku za granicą i bardzo to przeżyłam (ciężka robota, z dala od domu + parę cięższych przeżyć), tak że po powrocie trudno było mi się przyzwyczaić do życia w kraju; ostatecznie szkoła zaczęła bardzie mnie wkur*** niż satysfakcjonować, podnobnie ze wszystkim naokoło-rzuciłam ją w "kibinimatry" i jestem ze średnim wykszt czyli z niczym, ha; a miałam kiedyś taki zapał do nauki i życia-strach to stwierdzić ale wypliłam się doszczętnie i dziś w wieku 22 lat jestem kłębkiem zrezygnowanych z życia nerwów; a na samo słowo szkoła robie się chora...; chyba ta zagranica tak mnie znerwicowała; zresztą może życie w ogóle;

:arrow: jeśli jesteś zadowolona ze studiów to super!, masz jakąś motywkę do nauki:) a tak wiele osób studiuje bo po prostu nie wie wie na dobrą sprawę co ze sobą zrobić; więć trzymaj się i walcz:) dla siebie i dla swojego życia:) mimo wszystko:)

a co do rodziców to też mnie rozumieli...przez jakiś czas, a teraz twierdzą że jestem leserem i pierdzielę gupoty i żebym żyła "jak moje koleżanki", których notabene już nie mam bo mają swoje życie;

dowcip i tragikomedia zarazem, nikt Cię nie rozumie, nawet Ty sam(a) chwilami;

 

powodzenia & greets

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

miałam kiedyś taki zapał do nauki i życia-strach to stwierdzić ale wypliłam się doszczętnie i dziś w wieku 22 lat jestem kłębkiem zrezygnowanych z życia nerwów; a na samo słowo szkoła robie się chora...;

Mam tak samo dokładnie w wieku 21lat.....

Nie widze przed sobą żadnych perspektyw dobrych.....boje się pracy,szkoły,najogólniej ludzi.w dodatku stany depresyjne...

Na studiach musze być bo rodzice za te studia płacą....a każdt dzień na studiach kosztuje mnie tyle nerwów,zachwiań emocjonalnych,zawsze jak kończą się zajęcia to czuje ogromnego doła,....i mam lęki w autobusie i pociągu....

a tak wiele osób studiuje bo po prostu nie wie wie na dobrą sprawę co ze sobą zrobić

Ja tak właśnie studiuje :roll:

w dodatku ciagle coś mi jest:(...Przegrałem swoją młodosc i swoje życie:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

JA mam tak samo jak Wy, więc jest nas więcej ;) Chętnie opowiedziałabym Wam swoją historię, ale tego byłoby za dużo na to forum. Generalnie myślę, że , moja depresja byłaby mniejsza, gdybym miała prawdziwych przyjaciół, takich którzy mnie rozumieją, akceptują taką, jaka jestem i oczywiście z którymi można co tydzien imprezować na przykład. Doszłam do tego, że właśnie od tego uzależniam sens mojego zycia po części. A Wy tez tak macie? MAcie jakichś przyjaciół, znajomych? Na poczatku studiów miałam paczkę, ale już się z nimi nie koleguję, gdyż czułam się nieswojo i sztywno w ich towarzystwie, zaczęły sie tez tajemnice w towarzystwie... Teraz ciężko mi wejść w jakieś bliskie relacje z innymi... Dlatego też dołuję sie na zajęciach i jest ciężko... Chociaż staram się jakoś nastawiać pozytywnie, myśląc, że może tak naprawdę mogę wszystko, mogę mieć dużo przyjaciół i ode mnie wszystko zależy, ale to tylko chwilowe myślenie i chwilowa ulga, potem znów wszystko wraca...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×