Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zdrada i jej konsekwencje


Rekomendowane odpowiedzi

Teraz to chyba wogóle jest jakaś plaga z tym romansowaniem z najlepszą koleżanką/najlepszym kolegą osoby, z którą jest się w związku. Mnóstwo wątków o tym jest na forach. Z tego wynika, że należy trzymać ukochaną osobę z dala od swoich znajomych tej samej płci, co my.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm przeżyła rozwód swoich rodziców w momencie, kiedy ich najbardziej potrzebuje... Czy nie myślałaś o tym, że "oszczędzając ją" ona może pomyśleć co innego?? Że nie jest traktowana poważnie, że przecież widzi co się dzieję a traktowana jest jak dziecko, że jest okłamywana?? Rozwód to nie jest tylko problem żony i męża ale też dzieci. Izolując ich od tego robi się im chyba większą krzywdę. A może czas porozmawiać z nią jak kobieta z kobietą. Wiem może to wydaje się dziwne dla Matki... Ale czy ona nie zna życia?? Młodzi dokładnie wyczuwają, kiedy my coś przed nimi ukrywamy. To nam się wydaje że potrafimy to ukryć. Ale ja nie wiem jakie masz relacje z Twoją córką, jak sie traktujecie i jaki macie kontakt...więc mogę tylko teoretyzować

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytałem swego czasu pewien artykuł w gazecie o pewnym paradoksie. Otóż są osoby, które po doznaniu tragedii, w jakimś miejscu (przykładowo gwałt w mieszkaniu) omijają to miejsce/uciekają, a po jakimś czasie powracają do tych miejsc. I to się okazuje kluczowym momentem ich powrotu do równowagi emocjonalnej... Dlaczego tutaj to piszę? Wydaje mi się iwka, że tak jak wsześniej ktoś napisał: Nie próbuj zapomnieć. Spróbuj stanąć z tym twarzą w twarz. W tym artykule było napisane coś mniej więcej takiego:"Umysł musi zrobić z tego kolejne wspomnienie"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z córką mam dobry kontakt.Ona odpowiedziała mi po kilku naszych rozmowach (rozmowach jak kobieta z kobietą) że to są nasze sprawy dorosłych .Ona nie będzie stawała między nas bo to my żeśmy się rozeszli i to tata mnie skrzywdził a nie ją a jest tak samo za mną jak i za nim.

Kiedyś powiedziała mi że gdyby miała wybierać pomiędzy nami to nie wybrała by nikogo z nas, bo nie chciała by nas skrzywdzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie Klaus ja z tym staję twarzą w twarz codziennie.....

Nie ma dnia żeby w ciągu dnia nie było o tym rozmowy.Mieszkam w małym mieście, mieliśmy razem dużo znajomych, i albo ja ich spotykam albo ktoś tam o nich coś opowiada , albo ktoś tam ich gdzieś widział.Ludzie nie myślą spotykając cię na ulicy że cię krzywdzą tym że o nich wspominają , tylko dla nich to jest i była sensacja...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam zawsze wiedziałem, że zdrada jest zła i że zdrajcy nie zasługują na mój szacunek.

 

Myślę podobnie. Jak ktoś nie potrafi być wierny, to po co się wiązać na stałe? Przecież jest wiele luźnych par, w których nie ma obowiązku wierności i zakazu spotykania się z innymi, ale oboje o tym wiedzą, sami się na to zgodzili. Jeśli ktoś łatwo ulega atrakcyjnym kobietom czy przystojnym facetom, to naprawdę nie powinien się z nikim wiązać, tylko zadowolić się krótkimi romansami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie Klaus ja z tym staję twarzą w twarz codziennie.....

Nie ma dnia żeby w ciągu dnia nie było o tym rozmowy.Mieszkam w małym mieście, mieliśmy razem dużo znajomych, i albo ja ich spotykam albo ktoś tam o nich coś opowiada , albo ktoś tam ich gdzieś widział.Ludzie nie myślą spotykając cię na ulicy że cię krzywdzą tym że o nich wspominają , tylko dla nich to jest i była sensacja...

może jest różnica między chcieć zapomnieć, ale nie móc a po prostu nie zapominać i przejść z tym do porządku dziennego... wiem - łatwo się to tylko pisze, ale może warto spróbować na to spojrzeć z tej strony

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę podobnie. Jak ktoś nie potrafi być wierny, to po co się wiązać na stałe? Przecież jest wiele luźnych par, w których nie ma obowiązku wierności i zakazu spotykania się z innymi, ale oboje o tym wiedzą, sami się na to zgodzili. Jeśli ktoś łatwo ulega atrakcyjnym kobietom czy przystojnym facetom, to naprawdę nie powinien się z nikim wiązać, tylko zadowolić się krótkimi romansami.

Doszedłem do tego samego wniosku. To nie o to chodzi, że obcy są źli dlatego, że chcą mieć więcej osób. Oni są źli dlatego, ze pchają się na siłę do świata, do, którego nie przynależą i robią w nim bałagan.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie w większości są strasznie samolubni, patrzą tylko na swoje dobro. Domagają się wierności, a sami zdradzają. Najlepszy wariant dla kobiety(z facetemi rzecz jasna jest podobnie) to mieć kochającego męża w domu, a na boku jakiegoś kochanka, który posiada te cechy, których mąż nie posiada. Tacy już są ludzie, często nawet nie mają pojęcia, że zdradzając mogą kogoś doprowadzić nawet do samobójstwa.

Zdrada małżeńska powinna być traktowana jak przestępstwo, bo wielu ludzi już zabiła lub doprowadziła do utraty zdrowia. Szkoda, że więzieniem karane są tylko osoby, które jednak nie umiały się pogodzić ze zdradą ukochanej osoby i powiedzmy zabili kochanka żony, a zdradzający omijają wszystkie kary.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja tak sobie myślę, ze macie sporo racji. Jednak doszlam do wniosku, że nie wybacza się krzywd, których nie rozumiemy. A ja jestem w stanie zrozumieć zdradę. Nie godze się na to, nie twierdzę, że to dobre czy że moglabym być z człowiekiem, który mnie zdradza. Jednak moglabym wybaczyć.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie w większości są strasznie samolubni, patrzą tylko na swoje dobro.

Powiedziałabym, zachłanni...

 

Domagają się wierności, a sami zdradzają. Najlepszy wariant dla kobiety(z facetemi rzecz jasna jest podobnie) to mieć kochającego męża w domu, a na boku jakiegoś kochanka, który posiada te cechy, których mąż nie posiada. Tacy już są ludzie, często nawet nie mają pojęcia, że zdradzając mogą kogoś doprowadzić nawet do samobójstwa.

To się chyba nazywa głupota - dopiero gdy się coś straci, to się to docenia. Gdy jest cały czas dobrze, zaczyna się narzekać. Zadziwiające, że pierwsze parę miesięcy w związku to zachwyt sobą nawzajem. Dopiero potem pojawia się wrażenie rozczarowania. Chce się coraz więcej i więcej... Człowieka przestaje zadowalać to, co uważał jeszcze miesiąc temu za dar z nieba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może po tym co napiszę ktos rzuci we mnie kamieniem... ale się odważę.

Wyobraźcie sobie związek (prawie) idealny - kochają się, szanują, chcą być ze sobą. Jest tylko jedno "ale"...

W sumie to się przyznam że mówię o swoim związku. Jestem na granicy wytrzymałości. Nie po to od 5 miesięcy biorę leki i chodzę na te spotkania z psychiatrą żeby mi znowu odbiło, żebym zaczęła znowu rozpaczać nad swoim marnym losem, odrzuceniem, samotnością, dać się wpędzić w poczucie winy.

Po raz pierwszy problem zauważyłam jak zaczęło mi przeszkadzać że mój chłopak nie chce ze mną sypiać. Dodam że jesteśmy razem niezbyt długo. Zawsze był jakiś powód - ból głowy, serca, żołądka, zmęczenie, stres w pracy, za gorąco... Niestety, nie były to objawy symulowane - jemu rzeczywiście to wszystko do tego stopnia utrudnia życie że przez 90% swojego wolnego czasu nie robi nic. No i dziś przyszło mi do głowy, że to nie jest ok...

Normalny człowiek przy takich objawach dawno poszedłby do jakiegoś lekarza - psychologa chociażby... a on nie. Nie pójdzie bo nic mu nie jest. Jest przecież TYLKO przemęczony.

A ja dostaję szału. Czuję się odrzucona i bezsilna, bo moja rola nagle sprowadza się tylko do trzymania za rączkę i wysłuchiwania dlaczego nie pójdziemy na koncert/ spacer/ do łóżka/ do znajomych/ nie pojedziemy na wakacje itp itd. No i czuję się jak dobra, cierpliwa, pełna współczucia PRZYJACIółKA. A tak się niestety składa, że na koncert czy spacer mogę iść - i chodzę - z kumplami, przyjaciółką, znajomymi z pracy, a dominującą moją myślą i potrzebą jest to żeby ktoś mnie przeleciał...

 

Więc w imię czego, w imię jakich wartości mam być nie tylko wyrozumiała, cierpliwa, spokojna i opanowana, ale również wierna??

I kto kogo bardziej krzywdzi - ja jego zdradą (do której jeszcze nie doszło), czy on mnie - traktując w ten sposób?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CzarnaZebra ja uważam zdradę za największe chamstwo, nawet w takiej sytuacji w której jesteś. Jeśli ktoś nie czuje się z kimś szczęśliwym, to powinno się po prostu zerwać, a nie szukać pocieszenia na boku będąc z kimś w związku. Pogadaj z nim, postaw mu jakieś ultimatum. Nawet jeśli on nie ma ochoty z Tobą spać ani wychodzić, to niech się chociaż zmusza. Skoro ma kobietę, to powinno mu zależeć na jej szczęściu.

Jeśli byś go jednak zdradziła, to byłabyś bardzo nie w porządku, ale on nie mógłby mieć o to do Ciebie pretensji, bo sam sobie na to zapracował.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iwka73, ciężko - nie możesz ograniczać córki w sprawie kontaktów z ojcem. Ale możesz od niej wymagać szacunku wobec Twoich uczuć. Poza tym, niepotrzebnie poświęcasz tyle uwagi na rozmyślanie o byłym mężu. Przecież on nie zasługuje na Twoje cierpienie :!: To on Cię skrzywdził - nikt nie ma do tego prawa, znajomi również - dlaczego im po prostu nie powiesz, że próbujesz sobie poradzić z tym, co się stało i oczekujesz, że oni to uszanują. Jeśli nie będą w stanie tego przyjąć do wiadomości i nie zaczną tego szanować, to nie warto mieć takich znajomych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CzarnaZebra, jeśli nie możesz tego znieść to powiedz o tym, może to spowoduje że Twój chłopak zacznie się leczyć. Jeśli to nie pomoże to odejdź. tzn zrób tak jeśli chcesz być uczciwa. Szukanie sobie kogoś na boku bo z partnerem Ci źle nie jest dobrym wyjściem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klaus, poniekąd masz rację... tyle ze z perspektywy czasu widze ze mój post to był jeden wielki skrót myślowy, co tylko potwierdza mój ówczesny stan :D niestety miałam tylko jedno na myśli...

 

scenka z życia:

k (po wysłuchaniu mojego monologu na powyższy temat, który miał być dialogiem a skończył się awanturą): - no to jakiej odpowiedzi ode mnie oczekujesz?

ja: - Co?? Nie chodzi mi o to żebyś powiedział to co chcę usłyszeć, tylko co sądzisz o tym co powiedziałam!!! Skąd ja mam wiedzieć co sądzisz jak w taki sposób ze mną rozmawiasz!!! Chodzi mi o twoje zdanie, swoje już znam!

k: - Ale ja chciałbym wiedzieć co byś CHCIAłA usłyszeć...

ja: - "chodź do łóżka!" :D

...

 

pyzia1, nie chodziło mi o to żeby miec kogoś na boku na stałe - tylko o to żeby doprowadzić się do stanu w którym normalny dialog jest możliwy. Temat jest delikatny i rozmowa wymaga wyczucia, na co jakoś trudno mi się zdobyć kiedy szarpią mną nie tylko emocje ale jeszcze hormony. No i mogłoby wyjść z tego błędne koło. Awantura w związku bywa ok, ale znam siebie i wiem jak potrafię ranić kiedy zbliżam się do takiego stanu, najgorsze jest to że zwykle mówię coś obiektywnie prawdziwego i cholernie bolesnego... A mi na tym związku zależy.

 

Znacie takie pojęcie jak "mniejsze zło"? Dlaczego akurat odnośnie zdrady ma nie mieć zastosowania? Skoro można zatopić 1 wieś żeby powódź nie zniszczyła połowy regionu... Ja sobie zdaję sprawę że powinnam umieć opanować emocje, ale tak się składa że mam z nimi problemy, biorę efectin który zastąpił mi depresję agresją... a że jeszcze co najmniej 6 miesięcy będę to brać - no to trudno przeczekać, to nie jest kwestia jednorazowego focha czy innych gorszych dni. Ja wiem jak powinien postąpić dorosły, odpowiedzialny człowiek... chciałabym nie mieć tych wszystkich dylematów i tez tak czarno-biało patrzeć na swiat, tak jak dawniej, życie jest znacznie prostsze kiedy granice są jasno wytyczone i nieprzekraczalne. Niestety z choroby wyszłam jakaś "zresetowana", wszystko muszę od nowa wartościować, jest jeszcze mnóstwo pytań na które odpowiedzi muszą zostac wypracowane...

 

No ale offtop mi się chyba napisał... więc kończę tego posta... ale mi się na rozważania etyczne zebrało...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twój tok myślenia mnie przeraża. Zdrada według Ciebie jest mniejszym złem? W związku zdrada to najgorsze co może być, nawet najgorsza awantura jest lepsza. Skoro szarpią cię hormony jak to określiłaś, to nie lepsza w takim przypadku będzie masturbacja zamiast zadowalać się penisem obcego człowieka i przy okazji zdradzać swojego faceta? I Tobie niby zależy na tym związku? Zdajesz sobie sprawę, że z tego mogą wyniknąć większe kłopoty? Oto kilka z nich:

- prawdopodobnie koniec związku jak on się o tym dowie;

- możesz poczuć coś więcej do tego nowego(i chyba na to liczysz, tak mi się wydaje) i rzucić obecnego. To jest najbardziej prawdopodobne, bo z obecnym szczęśliwa nie jesteś, a nowy facet dostarczy nowych emocji, może nie być z nim początkowo żadnych problemów;

- możesz zajść z nim w ciążę;

- może ten nowy facet będzie chciał czegoś więcej niż jednorazowego wybryku i w ten sposób zranisz obu albo ten nowy który został pokrzywdzony "umili" wam życie.

 

Ty byś chciała trzymać 2 sroki za ogon, czyli być z obecnym partnerem, a na boku dostać to czego obecny dać nie może czy nie chce- seks. Ciekawe jakbyś się czuła, gdyby on wpadł na podobny pomysł, czyli by Cię zdradził z jakąś blondynką i potem powiedział, że to dla Twojego dobra :P .

 

Porządna, szanująca się kobieta(chyba już takich nie ma) w takiej sytuacji ma 2 opcje- zostać z tym facetem, akceptować jego wady i być mu wierna lub zakończyć to wszystko i znaleźć kogoś nowego.

 

 

Ja na Twoim miejscu dałbym sobie z nim spokój, bo z tego co widzę to zbytnio mu na Tobie nie zależy. Nawet jeśli mu się kompletnie nie chce uprawiać seksu, to powinien się zmusić ze względu na Ciebie wiedząc, jak bardzo Ci na tym zależy. Niektórzy za ukochaną kobietą w ogień by skoczyli, a on nawet na seks nie może się zmusić. Nie upoważnia jednak Cię to do zdrady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak - według mnie zdrada jest mniejszym złem niż zniszczenie wszystkiego pod wpływem impulsu. To akurat potrafię świetnie, i mam zamiar więcej tak nie zrobić.

Masturbacja to nie to samo co fizyczna bliskość, facet to nie to samo co penis. Ważne są też inne wrażenia.

Nie obcy człowiek, tylko znajomy :D i to w dodatku ten sam co zawsze w takich sytuacjach - kiedy akurat nie mam z kim. Skoro układ sprawdza się od 6 lat, to szansa na to że nagle zapragniemy być razem jest znikoma, nie jest on też krzywdzony bo jestem mu potrzebna akurat do tego samego. Tak samo jak kilka innych koleżanek. Zresztą to także jest istota myśląca i wie co robi. A jeśli zdarzy się tak, że będzie cierpieć? Cóż, to jest także jego decyzja.

W ciążę raczej bym nie zaszła bo biorę pigułki. Zresztą gdybym zaszła z tym moim, ucieszyłabym się akurat tak samo, czyli wcale. W chwili obecnej oznaczałoby to tylko spory nieplanowany wydatek.

Ryzyko że związek się skończy jak to wyjdzie na jaw - tu masz rację. Jest też ryzyko, że jeśli nie puszczę się na boku, to też związek się skończy, tyle że z mojej inicjatywy. A ponieważ jednak może się nie wydać, to z czystej kalkulacji wynika, że...

A na obecnym związku mi zależy, i mojemu chłopakowi też. Udało nam sie w końcu te problemy rozwiązać, więc chwilowo te rozważania są czysto teoretyczne, ale i tak interesujące.

Btw., mam zamiar być szczęśliwa, w stanie względnej równowagi, kontrolować swoje działania, nie wyżywać się na bliskich i nie wpadać w doły. "Porządna" - to nie jest warunek konieczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz Czarna Zebro, to czy się jest "porządnym" nie decyduje rzeczywiście o wartości człowieka. Ale już to, czy jest się uczciwym i czy nie krzywdzi się innych już tak. A zdrada to wielka krzywda, człowiek nie zdaje sobie sprawy jak wielka zanim tego nie doświadczy.I jeszcze jedno - ta zdrada na pewno nie uratuje Twojego związku. Myślę zresztą, że sama o tym wszystkim wiesz, inaczej nie dyskutowałabyś tu na ten temat tylko już byś to zrobiła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pyzia1, masz rację. Pierwszego posta napisałam w tym temacie tak jakby "zamiast" - jak się człowiek wypisze to może go to od głupot powstrzyma, nabierze dystansu. Lepiej te żale wylać tutaj niż wykrzyczeć swojemu mężczyźnie i jeszcze opatrzeć jakimś złym komentarzem. A reszta - po prostu łatwo mnie sprowokować do dyskusji... szczególnie na tematy niejednoznaczne moralnie, no i kiedy o kimś czytam, często zastanawiam się - jak ja bym w takiej sytuacji postąpiła? Pewnie że czasem mnie kusi droga na skróty, machnąć ręką na te ciężkie dyskusje, zrobić co mi się podoba dbając tylko o to żeby nikt się nie dowiedział, tyle że to tak naprawdę nie jest żadne rozwiązanie. Myślę że po prostu źle bym się z tym czuła, bo co innego jest "szaleć i szumieć" nie będąc w żadnym związku, a co innego mieć kogoś na boku. No ale jak jestem wściekła i rozgoryczona to mi różne rzeczy do głowy przychodzą, i oby tam pozostały :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, bardzo mądre rozwiązanie CzarnaZebro, bo przecież gdybyś się nie - daj boże - niechcący - dowiedziała, że Twój ukochany ma kogoś na boku, nie obcego człowieka a znajomą, tą samą od 6 lat bo akurat nie ma z kim innym, uczciwie - bo akurat ta znajoma też nie ma z kim od 6 lat, nie krzywdząc nikogo, bo przecież skoro trwa to tyle lat i znajoma nie rości do Twojego ukochanego żadnych praw, nie zaszła w ciążę bo bierze tabletki i uważa, że gdyby się jej to przytrafiło to byłby wyłącznie niepotrzebny wydatek a trwa bo to czysta kalkulacja - lepiej, żebyś się dowiedziała o romansie Twojego ukochanego, aniżeli miał zniszczyć Wasz związek impuls (czy uderzenie pioruna również wchodzi w rachubę - przepraszam :roll: )... to życzę Ci kochana szczęścia ;) Bravo :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie obcy człowiek, tylko znajomy :D i to w dodatku ten sam co zawsze w takich sytuacjach - kiedy akurat nie mam z kim. Skoro układ sprawdza się od 6 lat, to szansa na to że nagle zapragniemy być razem jest znikoma, nie jest on też krzywdzony bo jestem mu potrzebna akurat do tego samego. Tak samo jak kilka innych koleżanek.

 

Czyli ten facet to taka męska prostytutka skoro inne koleżanki też korzystają z jego usług?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×