Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zdrada i jej konsekwencje


Rekomendowane odpowiedzi

Tak. Etap winy już mam. Tzn. w sumie od niego zacząłem i dopiero powoli mi mija.

 

Raczej nie mija Słońce :roll: Popatrz, co się z Tobą dziej.

 

Bethi - to takie trudne. Przerwać te wszystkie marzenia. To co wspólne. Tyle nas łączyło. Chciała bym tam do UK do niej pojechał i został na stałe. Ale już chyba nie chce. Mieliśmy spięcie i teraz chyba nie chce.

 

Nie chce - tzn. ona nie chce :?::?::?: To nie ona powinna dyktować warunki. Wydaje mi się, że marzenia dawno się 'przerwały' - nie uważasz :?: Czas zacząć snuć nowe bo tamte najwyraźniej już się nie spełnią. Wcale Was tak wiele nie łączyło - okazało się, że one jest kimś innym, powiedz to na głos - nie tym, kogo kochasz i chcesz kochać, nie tym na co zasługujesz. Postaraj się przestać myśleć w kategoriach My - czas pomyśleć o sobie. Wystarczająco dużo dałeś. To zdecydowania zależność toksyczna - Twoja. Niszczy Cię - dostrzeż to w końcu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trafia, trafia. Ja rozumiem. Jednak nie tak łatwo coś z tym zrobić.

 

Tak czy inaczej byłem wczoraj w poradni. Chcę mieć jakąś intensywną terapię. Umieć dalej normalnie żyć. Od dziś biorę większe dawki leków. Mam dodatkowo coś na spanie. Może to pozwoli oderwać się od tych uporczywych myśli teraz. A potem terapia.

 

A pragnienia. Sam nie wiem czy realne. By być z tą osobą. By mieć razem rodzinę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to już coś ;) Fajnie.

Pragnienia potrafią być elastyczne - piszesz, że chciałbyś być z nią ale czy potrafisz sobie to wyobrazić - bycie z tą osobą, którą ona okazała się być [a nie z tą, którą myślałeś, że jest]:?: Czy potrafisz spojrzeć w przyszłość i wyobrazić sobie waszą świetlaną przyszłość :?: Co czujesz, gdy próbujesz sobie to wyobrazić :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz... głupia odpowiedź na Twoje pytanie. Ale czasami tak, a czasami myślę, że to niemożliwe.

 

Ania teraz potrafi być miła i taka ciepła. Ale i też odwrotnie. Co było to było. Każdy popełnia błędy. Jesteśmy tylko ludźmi. Są dni gdy myślę, że po tym wszystkim można żyć a są takie gdy nie myślę o niczym innym niż o tym co się wydarzyło. Ja też nie jestem bez skazy. Ze swoją tendencją do depresyjności i skrajnymi zachowaniami musiałem być trudnym człowiekiem do życia ze mną.

 

U mnie tworzą się jakby dwa światy. Taki w którym jest dobrze. Świat marzeń. I drugi ten realny. W którym czasami myślę, że to możliwe, a innym razem nie wierzę, że to co w marzeniach może się zdarzyć. A nawet jak gdyby to i tak zawsze żyłbym w strachu, że urwie się tak nagle jak wcześniej. Że zapadnie się ziemia pod nogami - bo znowu się okaże, że to nie było naprawdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę mi już brak motywów do przekonywania Cię, że możesz żyć inaczej - jeśli dla Ciebie to inaczej oznacza życie z Anią to leć do niej - przekonaj się, czy naprawdę tego chcesz ale musisz się liczyć z ryzykiem związanym z tym krokiem. Wydaje mi się, że jest większe, niż w przypadku, gdybyś podjął przeciwną decyzję i spróbował innego życia bez niej - tutaj. Oba wyjścia są właściwie dobre - jedyne obawy jakie wiążę z opcją pierwszą to pytanie, czy ewentualne niepowodzenie [bo ono jest realne] z Anią nie pogrąży Cię jeszcze bardziej :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

namiestnik, czy nie uwazasz, że niszczyłaby Cie niepewność przy każdej chwili, gdy zastanawiałaby się nad czymś, gdy patrzyłaby "inaczej". Czy w takich momentach nie zadawałabyś sam sobie pytań w stylu "czy ona jednak teraz mysli o nim", "czy jednak porównuje mnie z nim", "czy jednak nie tęskni za tamtym czasem" ?

 

Ja też nie jestem bez skazy. Ze swoją tendencją do depresyjności i skrajnymi zachowaniami musiałem być trudnym człowiekiem do życia ze mną.

Każdy z nas ma wady i zalety. Jednak czy Ty w tym momencie nie starasz się przekonać sam siebie do ultimatum "albo z nią, albo już na zawsze sam, bo przecież <>" ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boje się tej niepewności która byłaby wtedy. Ale póki się nie spróbuje to się nie dowiem. O nim już by chyba nie myślała. Twierdzi, że on jest niewiele wart. Ale kto wie co on by robił by nam popsuć związek? A kto wie czy nie poznałaby kogoś nowego?

 

Z tym ultimatum to coś może jest.

 

W każdym razie teraz staram się poprostu żyć jakkolwiek sam ze sobą. A potem... nie wiem co potem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sam siebie znasz najlepiej. Wiesz, w jak duzym stopni ta niepewność mogłaby się kłaść cieniem nad Waszym ewentualnym powrotem do związku.

 

Choć z drugiej strony widzę, że za cały swój ból winisz nadal tamtego łachudrę. Tak jakbyś starał się w znaczącym stopniu "uniewinniać" Anię, by nie zamykać przed nią możliwości powrotu. Tak bardzo brak Ci wiary w siebie, że obawiasz się, że nie jesteś w stanie znaleść innej kobiety, która by Cię pokochała ?

 

Prawda jest jednak taka: to co Cię spotkało tak badzo boli, że pojawiają sie takie mysli, które skłaniają Cię do takiego postrzegania siebie jako osoby niewiele wartej. A to nie ma nic wspólnego z tym, kim na prawdę jesteś.

Staraj się nie pozwalać na to, by takie myśli nad Tobą panowały !

Szukaj swoich mocnych stron, pielęgnuj je. Rób to, co lubisz, co sprawia Ci frajdę, a sam się przekonasz jak wiele masz mocnych stron ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie chce innej osoby. Ja chcę moją Anię którą kocham. Tylko nie wiem czy ona istnieje. Czy mnie chce w ogóle.

 

Ale, że czuję się gorszy to prawda. Znajduje na to wiele dowodów. Mocne strony może i kiedyś miałem. Choć kto wie...

 

Dziękuję za Twoją wypowiedź. Tym bardziej, że patrząc na Twoje wypowiedzi ogólnie bardzo je cenie. Będę starał się żyć według tego jak radzisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie chce innej osoby. Ja chcę moją Anię którą kocham. Tylko nie wiem czy ona istnieje

Przypuszcam, że jesteś bardzo skrytą osobą, trudno nawiązujesz relacje z innymi osobami, tudno przychodzi Ci komuś zaufać. I chyba dlatego wolisz kobietę, która mimo, że Cię mocno zraniła, to jednak uwarzasz ją za znaną sobie.

Nie sądzisz, że ta sytuacja obrazuje dość wyraźnie, że nie da się na tyle mocno poznać drugiej osoby, by nigdy nie być przez nią zaskakiwanym ? Inaczej mówiąc przeświadczenie, że się kogoś zna, nie daje poczucia bezpieczeństwa z tego prostego względu, że można całe życie z kimś spędzić i nie poznać tej osoby do końca.

Nie jesteś w stanie być w zyciu przygotowanym na każdą ewentualność, na każdą sytuację. Nikt nie jest. Właśnie sytuacje nieprzewidywalne, zaskakujące uczą nas, jak sobie z nimi radzić lub jak starać się im zapobiegać. Ale nigdy takiej gwarancji nikt nikomu nie da, że więcej się nie powtórzą. Powtórzą się, bo taka jest uroda życia.

Reasumując: spróbuj nie zamykać się na możliwość poznania innej kobiety. To, że będzie dla Ciebie "nieznaną" nie powoduje, że będzie "bardziej groźna" od tej kobiety, któą już w pewnym stopniu poznałeś, od Ani.

Zasługujesz na wspaniałą kobietę, na którą patrząc nie będziesz odczuwał niepewności co do jej intencji i bólu. Nie gódź się na rolę "chłopca do bicia", na rolę osoby, która pozwala się ranić !

 

Niesłusznie czujesz się "gorszy". Jeśli dobze pamiętam, napisałeś o sobie, że podjąłeś wyzwanie i prowadziłeś własną firmę, co w polskich realiach ZUS-owsko-US-owskich jest raczej wyczynem, niż powodem do wstydu :D Nie każdy ma taką odwagę, by podjąć się samodzielnej działalności gospodarczej. Ty ją miałeś. A to tylko jedna z Twoich mocnych stron - chęć podjęcia odpowiedzialności za swoje życie. Przypuszcam, że to dopiero początek takiej listy ;)

 

Trzeba czasu, by zaleczyć Twój ból, ale tzeba tez byś sam nie zamykał przed sobą szansy na to. Staraj się robić to, co sprawia Ci frajdę, a wtedy tempem właściwym sobie "wrócisz do życia". Tym razem będzie ono inne, ale bynajmniej nie oznacza to, że gorsze, niż było ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://rozmowy.onet.pl/artykul.html?ITEM=1098392&OS=26159

 

 

przeczytajcie rzomowe ze starowiczem na temat zdrady, szczególnie u kobiet, chyba pozwoli on wyjasnic pare watpliwosci.

 

jesli o mnie chodzi to po tym jak zdradziłam meza (oczywiscie sama definicja zdrady nastrecza problemy, wiec wyjasnie dokladnie co wchodzilo w gre: silny zwiazek emocjonalny, fantazje, pocałunki, czułe gesty), stałam sie chyba bardziej tolerancyjna w stosunku do tego. kiedys zawsze mówiłam ze dla mnie zdrada to koniec i ze nie ma o czym dyskutowac, teraz wiem ze potrafiłabym wybaczyc. nie wiem tylko czy nie bierze sie to stad, ze brak u mnie silnego zwiazku emocjonalnego z partnerem, namietnosci i udanego seksu.

 

starowicz mówi ze zdradza co 4 kobieta. szok...wiem ze statystyka to klamstwo ale chyba cos w tym jest...ciekawie tez opowiada o róznych mechanizmach zdrady damskiej i meskiej.

napiszcie co o tym sadziecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do statystyki - kiedyś byłoby dla mnie szokiem, że aż co 4 kobieta zdradza. Teraz szokiem, że tylko co 4 zdradza. Prawie wszyscy wkoło zdradzają. Świat zszedł na .. nie wiem na co - nie chce obrażać psów. Faceci robią co chcą. Kobiety robią co chcą. Ja jestem jakiś niepasujący do tej planety.

 

God's Top 10 ja raczej łatwo nawiązuję kontakty. Choć czasami się zastanawiam czy to jest tak wewnętrznie łatwo czy też to tylko taka moja zewnętrzna powłoka - maska. Z jednej strony bardzo trudno mi zaufać. A z drugiej strony czasami obdarzam kogoś naiwnym niepotrzebnym zaufaniem.

 

Reasumując: spróbuj nie zamykać się na możliwość poznania innej kobiety. To, że będzie dla Ciebie "nieznaną" nie powoduje, że będzie "bardziej groźna" od tej kobiety, któą już w pewnym stopniu poznałeś, od Ani.

 

Ja rozumiem co chcesz przekazać. W sumie nikogo nigdy nie poznamy tak do końca. Sam bym komuś innemu tak właśnie tłumaczył. Ale sobie to tak trudno wytłumaczyć. To jest uczucie, emocja - takie kierowane nie wiadomo jak, nie wiadomo czym, że moje myśli wciąż skłaniają się do tej samej osoby mimo tej przeszłości co była. To może wygląda dość infantylnie - jednak tak właśnie u mnie jest.

 

Staraj się robić to, co sprawia Ci frajdę, a wtedy tempem właściwym sobie "wrócisz do życia". Tym razem będzie ono inne, ale bynajmniej nie oznacza to, że gorsze, niż było ;)

 

Dziękuję za te słowa. To mnie trzyma. Staram się robić coś dla siebie. Nie myślę o związkach. A raczej staram się nie myśleć, albo myśleć jak najmniej. W kontaktach z ludźmi, jeżeli są kobietami szukam bardziej przyjaciółek niż kochanek. Choć czuję jakiś lęk przed innym kontaktem niż przez internet.

 

Wbrew temu - wbrew swoim strachom chętnie bym z kimś pogadał przy kawie czy piwie. Mam paru znajomych - to bardzo pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem fagmenty czatu (chyba tak to powinienem nazwać) z prof. Starowiczem. Jestem o tyle zdystansowany do jego wypowiedzi, że zdaję sobie sprawę, ze jest seksuaologiem, a więc patrzy na to od strony seksu, bardziej po macoszemu traktując etykę. Gdyby na ten temat pytać etyka, pewnie jego odpowiedzi ponad wszystko stawiałby etykę, spychając na dalszy plan seksualność. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

 

kiedys zawsze mówiłam ze dla mnie zdrada to koniec i ze nie ma o czym dyskutowac, teraz wiem ze potrafiłabym wybaczyc. nie wiem tylko czy nie bierze sie to stad, ze brak u mnie silnego zwiazku emocjonalnego z partnerem, namietnosci i udanego seksu.

Usprawiedliwiasz zdradę tym, że Twoje potrzeby nie są realizowane. O tyle trudno mi zaakceptować taką postawę, że braku realizacji moich potrzeb szukałbym we własnym postępowaniu - co zaniedbałem, że partnerka tak bardzo się ode mnie odsunęła. :-|

 

Prawie wszyscy wkoło zdradzają. Świat zszedł na .. nie wiem na co - nie chce obrażać psów. Faceci robią co chcą. Kobiety robią co chcą.

Masz rację. Świat ulega ułudzie, że wolność w każdej sferze ludzkiego życia jest czymś dobrym. Jednak to, co umyka uwadze, to fakt, że koszty tej "wolności" są ogromne - giną tak bezcenne fundamenty relacji międzyludzkich, jak zaufanie, wierność, oddanie. Ale tak już musi być z ludźmi, najpierw musimy coś utracić, by dostrzec tego wartość ;) Tak jest i tym razem - niegdysiejsi głosiciele "rewolucji seksualnej" dostrzegają spustoszenie, jakie wywołała. Za czas jakiś i do nas dotrze to, co zauważane jest na zachodzie - normy obyczajowe, zakazy nie są utudnieniami w życiu, ale filarami udanego życia. ;)

 

raczej łatwo nawiązuję kontakty. (...) Z jednej strony bardzo trudno mi zaufać. A z drugiej strony czasami obdarzam kogoś naiwnym niepotrzebnym zaufaniem.

Łatwość nawiązywania kontaktów może również polagać na odpowiednim dostosowywaniu stopnia zaufania do osób o konkretnych intencjach wobec Ciebie ;)

 

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że argumenty nijak się mają do uczuć. Staram się Ciebie przekonywać do zmiany nastawienia, a nie "zmiany" uczuć. Kochanie nie oznacza przecież zerwania wszelkich kontaktów z całym światem, odizolowania się od ludzi ;)

A tymbardziej Ty potrzebujesz "normalności", poczucia, że świat się nie zawalił, że fajnie jest pogadać, pośmiać się w dobranym towarzystwie, cieszyć życiem, realizować pasje, marzenia. Całe życie przed Tobą :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do statystyki - kiedyś byłoby dla mnie szokiem, że aż co 4 kobieta zdradza. Teraz szokiem, że tylko co 4 zdradza. Prawie wszyscy wkoło zdradzają.

 

Oficjalnie co czwarta zdradza, nieoficjalnie więcej. Dotyczy to zapewne dłuższych romansów, pojedyncze skoki w bok być może się do tego nie wliczają. Faceci zdradzają jeszcze częściej, właśnie dlatego prawdopodobieństwo zdrady którejś ze stron wynosi 76%(gdzieś to wyczytałem), dlatego jeśli ktoś liczy na związek, w którym będzie absolutna wierność, to raczej się przeliczy.

 

 

Świetny artykuł, też to czytałem, zgadzam się niemal ze wszystkim, co zostało tam napisane. Radzę to przeczytać łącznie z komentarzami(z tych co pisali, to niemal każdy ma nieczyste sumienie, takie można odnieść wrażenie), w ten sposób może ci którzy wierzą naiwnie, że ludzie są wobec siebie fair, zejdą na ziemię i będą preferować związki bez zobowiązań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

namiestnik:

"Zbigniew Lew Starowicz: Jeżeli tak strasznie boli to znaczy, że albo kobieta jest nadmiernie idealizowana albo mężczyzna ma małe poczucie własnej wartości. Co zrobić? Należy np. zmienić sposób myślenia - zdrada nie musi oznaczać końca związku, jaka jest przyczyna zdrady? Czego partnerce brakowało w naszym związku?" [cytat z http://rozmowy.onet.pl/3,artykul.html?ITEM=1098392&OS=26159]

 

Szkoda, że tak niewiele się o tym mówi :roll: Zdrada wywołuje wiele kontrowersji - ale jak to jest, że więcej ich wywołuje zdrada kobiety, aniżeli mężczyzn - ta druga wydaje się być usprawiedliwiona bo jest mniej 'emocjonalne' [?]. Przecież również boli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwię się, że tak kurczowo trzymacie się tego artykułu. Przede wszystkim jest to zbiór pytań i odpowiedzi z czatu - a więc zdeterminowany tym, o co pytali internauci (a więc grupa nierepezentatywna do dokładnych badań) i jak odniesie się do tego prof. Starowicz, co z gruntu rzeczy da obraz w jakimś stopniu niepełny.

Podobnie jest z innymi artykułami w necie. Gdy czyta się o pzestępczości wśród nieletnich, to u wielu tworzy się podejrzenie względem każdego napotkanego nastolatka "to na pewno przestępca, łobuz i drań".

Nie ulegajcie histerii ;) Nie każda osoba zdradzi.

 

Zdrada wywołuje wiele kontrowersji - ale jak to jest, że więcej ich wywołuje zdrada kobiety, aniżeli mężczyzn - ta druga wydaje się być usprawiedliwiona bo jest mniej 'emocjonalne' [?]. Przecież również boli.

Sądzę, że dużą rolę w tym odgrywają szkodliwe stereotypy.

Przecież do mężczyzn, którzy mają się ożenić, mówi się "to koniec twojej wolności", "jesteś usidlony". Mówi się tak nieporównywalnie częściej o mężczyznach, niż o kobietach. A skoro tworzy się z jednej strony taki obraz "męża-pokrzywdzonego", "męża-więźnia", a z drugiej strony "kobiety-dominantki", "kobiety zawłaszczającej sobie męża", "kobiety - czarnego charakteru", stąd "łatwiej" przychodzi usprawiedliwianie męskich zdrad, niż usprawiedliwianie zdrad kobiet. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem Twojej reakcji bethi.

Nigdzie nie napisałem, że zgadzam się z tymi stereotypami. Starałem się tylko wytłumaczyć, jakie są moim zdaniem przyczyny stosowania dwóch różnych ocen zdrad dokonywanych przez kobiety i przez mężczyzn.

Niestety często ulegamy stereotypom, jednak gdy zdamy sobie sprawę z ich przyczyn, zawsze możemy próbować obronić się przed nimi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×