Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatecznie wszystko jest złe. Człowiek rodzi się niewinny z wyrokiem śmierci. W międzyczasie jak ma trochę szczęścia spotka go parę uniesień związanych zazwyczaj z ogólnie znanymi popędami - i to by było wszystko z tych dobrych rzeczy. Reszta to walka o ten byt, stres, cierpienie, choroby.

 

To miałem na myśli. Garstka jest szczęśliwa, by miliony żyły jako zakapturzone w świecie islamskim, żywy towar, ofiary chorób i gwałtów, kaleki wskutek działań wojennych itd. itp. Nie tylko ludzie, niebywale cierpią również zwierzęta w przemysłowych fabrykach żywności. Sama koncepcja życia widzi się trochę taka odrzucająca. Ja teraz mam znośnie, tak, no i co z tego skoro w tej chwili jakiś kolejny dzieciak dostaje wpierdol od życia za to, że żyje, kształtuje mu się w głowie jakiś chad/borderline, i pozostaje mu mieć całe dalsze życie naznaczone chorobą albo jakaś naiwna nastolatka zamiast trafić do pracy zagranicą właśnie ląduje w burdelu ew. jakiś mieszkaniec Bangladeuszu właśnie kombinuje jak przeżyć kolejny dzień i nie odwalić kity z głodu. Miliony dążą do dostatku, gdy go osiągną oni albo i ich dzieciaki z miejsca zaczynają gardzić tym co mają i tymi, którzy są niżej. W niemal każdym jest taki mały człowiek-skurwiel, wystarczy okazać słabość, gdy nie trzeba. Życie jest albo naznaczone cierpieniem i walką o przetrwanie albo beztroskim przepierniczaniem ciężkiego dorobku przodków, vide: Europa Zachodnia. Człowiek człowieka nie pojmie, każdy ma swoje ''ę'' i ''ą'' w ogóle tak naprawdę mało jest ludzi. Życie w znanej mi formie po prostu śmierdzi i nie jest warte fatygi. Za dużo gonitwy tak naprawdę o nic, za dużo niesprawiedliwości i za dużo nieprzyjemności po drodze, które mogą człowieka trafić w każdej sekundzie życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem życiorealistą i wierzę w metempsychozę - wędrówkę dusz. Ten świat to padół i wysypisko śmieci. Zabijając się, zamiast znosić cierpliwie ohydę życia w tym wyrywku czasoprzestrzeni, pogorszyłbym swoje położenie lądując w jeszcze gorszym szambie niż to znane nam tutaj. Życie jest karą za narodziny, życie nigdy nie wynagradza ucieczki, trzeba znieść tą karę do końca. W przeciwnym wypadku trzeba będzie powtórzyć tą samą lekcję od początku w jeszcze gorszych uwarunkowaniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem życie jest dorastaniem do nieba, nauką miłości. Zadaniem każdego człowieka jest uczynienie świata lepszym, nikt tego nie zrobi za nas, każdy czeka aż nagle świat magicznie stanie się cudowynym miejscem. Albo czeka na apokalipsę (dobra opcja tak btw)."Bez cierpienia nie zrozumie się szczęścia." "Cierpienie jest częścią dorastania. Dzięki niemu się uczymy." - z tym raczej każdy się zgodzi, wystarczy spojrzeć na nas i na szczęśliwe masy. Nie chcę generalizować czy wchodzić w jakiś kult cierpienia czy czegoś takiego... No i bez sensu, bo niczego nie wiem więc bez sensu próbuję coś teraz wymyślać, szczególnie że każdy ma swój rozum :D

 

I też chyba nie powiesz mi, że istnieje na świecie człowiek, który ani razu nie poczuł szczęścia? A życie jest cudowne. Wystarczy spojrzeć na matki, które potrafią godzinami wpatrywać się i leżeć ze swoimi nowonarodzonymi dziećmi. Które zostają oblewane miłością od tak, za sprawą nowego zycia - niewinnego życia.

 

Nawet w obozach koncentracyjnych ludzie przyzwyczajali się i znajdowali drobne przyjemności w życiu codziennym. I zawsze mieli nadzieję.

Nam wydaje się, że bycie w kraju islamskim to najgorsze co może być. Ale ludzie jakoś tam żyją. Nie znają innego świata. Każdy ma swój własny swiat i jakoś się w nim musi odnaleźć.

 

Poddanie się "bo jest źle i tak już zawsze będzie" to wybranie łatwiejszej drogi, ucieczka... Nie bez powodu człowiek tak zażarcie poszukuje CZEGOŚ. Prawdy, poznania, zrozumienia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego na tym świecie jest tyle cierpienia, cierpienie pełni funkcję dydaktyczną. Człowiek czy też zwierzę w tym wyrywku czasoprzestrzeni ma brać po dupie, cierpieć na wszelkie możliwe sposoby, aby awansować na wyższy poziom ducha i dostąpić wyższych królestw niż to gnojowisku, samobójstwo oznacza degradację, więc tylko pogarsza położenie.

 

Życie jest do pizdy niepodobne. Pomyśl o tych biednych dzieciakach rodzonych w zapijaczonej patoli chciwej 500+, Cyganiątkach, dzieciakach które będą miały przerąbane już na starcie, pomyśl o molestowanych od małego dzieciakach, wreszcie pomyśl o brzemiennych matkach których brzuchy przekłuwane są bagnetami, zaś płody wyciągane (częsta rozrywka podczas konfliktów zbrojnych). Przede wszystkim pomyśl o dzieciakach nieprzemyślanych i niechcianych. Są dzieciaki, a nawet dorośli ludzie którzy nigdy nie mieli okazji dowiedzieć się co to miłość. Rozmnażanie to uleganie popędowi, można odwalić kitę na tyle różnych nieprzyjemnych sposób. Istnieje realne zagrożenie wybuchu wojny nuklearnej, taka Hiroszima i Nagasaki na skalę planetarną.

 

Z przyjemnościami w życiu jest tak, że są one potem płacone dwa razy większą dawką nieprzyjemności, jak dla mnie kiepski interes. Jeśli policzyć niedotykalnych w Indiach predestynowanych od małego do nurkowania w szambie, bądź badi w Nepalu przeznaczane od małej dziewczynki do roli prostytutki i naprawdę multum podobnych wypadków, to ciężko mi sobie wyobrazić szczęście w takim życiu. Nawet jeśli to kiepski interes, chwila szczęścia za lata nurkowania w szambie.

 

Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Można się przyzwyczaić do wcinania bałandy zmieszanej z błotem, można się przyzwyczaić do wszy, które rojami zamieszkują twoje ubranie, pryczę, a także ciebie, to jest właśnie okropne. Znacznie częstszym zjawiskiem w kacetach było ''zmuzułumanienie'', kompletne zobojętnienie na świat wokół i czekanie na śmierć.

 

Dokładnie, każdy ma swój świat. Życie jest więzieniem, nieraz naprawdę trzeba się przyzwyczaić do ohydnej celi o bardzo niskim standardzie. Mi wystarczy świadomość, że teraz w Syrii jakiś bojownik kogoś gwałci, ktoś w Afryce umiera z głodu, jakiś oszołomiony prosiak w fabryce mięsa jest wrzucany żywcem do wody o temp. 140 stopni Celsjusza albo w jakiejś celi tortur pozbawiają kogoś genitaliów, ew. narzędzia wzroku żeby czuć odrazę do życia.

 

Od życia nie da się uciec i to jest właśnie okropne. Trzeba je po prostu znieść, nie zadawać innym świadomym istotom cierpienia i naprawiać swój własny świat, na tyle na ile to możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, każdy ma swój świat. Życie jest więzieniem

 

Jakoś tak jak piszesz. Do momentu względnego szczęścia i dobrostanu zdrowotnego ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. Nie mają świadomości. Dlatego ulegają popędom i uczestniczą w procesie prokreacji.To wszystko wpisuje się doskonale w teorię ewolucji. Czyli - tendencja jest taka, że rozmnażają się osobniki kompletne. Wcześniej jednak czy później, po odchowaniu potomstwa większość zazna bezsensu żywota. Ponoć 90% Polaków nad grobem ma poczucie nieudanego życia :D Czyli nawet ci, którzy wierzą w dziadka na chmurze :D

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mhrps, również uważam, że cywilizacja europejska jest trwoniona, wszelkie wspaniałości jak świeckość, wolność słowa, prawa człowieka, równość kobiet itp. są zagrożone... jak tak popatrzyć proces degradacji mocno już postąpił, społeczeństwa zastraszone, kobiety są molestwoane i gwałcone za co dostają śmieszne kary (w niemcach już ponad 60% się zwyczajnie boi wg najnowszych badań), nie można mówić co się myśli, przedstawiac niektórych faktów,

tuszuje się przestępstwa w imie poprawności politycznej, a za niewłaściwe słowa czy rysunek można zginąć wowczas liberalne media i papież potępią ofiary...

 

ludzie nie dostrzegają potrzeby bronienia i wartości kultury europejskiej bo ją zastali.

 

 

akwen,

 

być może cierpienie czegoś uczy itp., ale nie wierzę w naukę i wędrówkę dusz. wierze, że umysł, świadomość... to po prostu stany mózgu i nie ma miejsca tu na dusze. kiedyś powiedziałem znajomej że myśli, emocje itp. to stany mózgu to powiedziała, że jak otworzyć człowiekowie czaszke, to można kroić mózg ile się chce i nie bedzie tam widać myśli, wrażeń blabla bla. głupoty jakieś o otwieraniu czaszek mi gadała i myślała, że jest mądra :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mhrps, również uważam, że cywilizacja europejska jest trwoniona, wszelkie wspaniałości jak świeckość, wolność słowa, prawa człowieka, równość kobiet itp. są zagrożone... jak tak popatrzyć proces degradacji mocno już postąpił, społeczeństwa zastraszone, kobiety są molestwoane i gwałcone za co dostają śmieszne kary (w niemcach już ponad 60% się zwyczajnie boi wg najnowszych badań), nie można mówić co się myśli, przedstawiac niektórych faktów,

tuszuje się przestępstwa w imie poprawności politycznej, a za niewłaściwe słowa czy rysunek można zginąć wowczas liberalne media i papież potępią ofiary...

 

ludzie nie dostrzegają potrzeby bronienia i wartości kultury europejskiej bo ją zastali.

 

Domyślałem się, że o to chodzi, chciałem jedynie potwierdzenia. Otóż, to nie jest tak, że cywilizacja trwa wiecznie. Człowiek, który żyje przeciętnie 75 lat może mieć takie wrażenie, ale cóż - nic bardziej mylnego. Jeśli chodzi o cywilizację europejską opartą o "wartości chrześcijańskie" to ona upada ze względu na konfrontację z nauką i informacją. Nikt nie zmusi ludzi, żeby zakładali rodziny i żyli "po bożemu" mając 2-3 dzieci. Wg mnie to właśnie ta rosnąca świadomość (a zatem i laicyzacja) europejczyków dotycząca bezsensu życia sprawia, że nie jest możliwe utrzymanie populacji na poziomie gwarantującym zastępowalność pokoleń. Wobec powyższego konieczny jest po prostu import ludzi i ich naturalizacja w Europie. Ostatecznie Islam też upadnie. Nie stanie się to w tym wieku, ale kiedyś na pewno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po kolei:

 

mhps: Temat świadomości każdy odczytuje po swojemu. Temat zapoczątkowały dżinizm wraz z buddyzmem, więc wcale nie jest on tożsamy z laicyzacją. Dziadek nie jest w chmurze, Dziadek jest wszechobecny, przenika każdy element superhologramu zwanego życiem, zarówno pałace, ludzkie serca i mózgi, penisy i łechtaczki, jak i pisuary i gnojowice. Dziadek ma tylko bardzo okrutne metody wychowawcze i to mnie do jego projektu zniechęca, ale co poradzić. Świat to projekcja świadomości, człowiek zna tylko mały wyrywek tego, co jest wokół. Tylko tyle ile pozwoli mu zobaczyć jego ego. Ciężko powiedzieć czy życie ma sens czy go nie ma. W hinduizmie znany człowiekowi wyrywek czasoprzestrzeni określany jest mianem ''przedszkola'' - miejsca, w którym człowieka nabywa właściwych myśli i nawyków. Zatem nie podejmuję się tej oceny, gdyż za mało widziałem, za mało pamiętam z poprzednich rozdań życiowych.

 

Człowiek zakłada rodzinę i się mnoży, bo coś go do tego popycha. Widocznie taką ma lekcję do przerobienia. Podobnie jak w czasach euforii wojennej ludzie dobrowolnie zaciągają się do wojska, sami wybierają niebezpieczne i niewdzięczne zawody, wybierają nieraz najbardziej irracjonalne opcje. Coś ich przyciąga i pociąga do tego, żeby przerobić dany temat. Potem mogą sobie wypominać zawszeni i przerażeni w zabłoconych okopach, że z tym wojskiem, to może jednak nie był najlepszy pomysł. Co poradzić, wewnętrzne ''ja'' ich skłoniło do takiej decyzji, po prostu musieli to przerobić. Życie jest dialektyczną lekcją- teza, antyteza, synteza, stąd ludzie nieraz zachowują się skrajnie nieodpowiedzialnie, muszą przerobić kolejną lekcję i tyle.

 

Pisząc o beztroskim przepierniczaniu albo o cierpieniu mam na myśli stale obecny cykl w dziejach ludzkości: pokój-wojna, asceza-hedonizm. Wszystko ma swój kres i niszczenie europejskiego dorobku to jedno. Nie szanowanie materii, środowiska, wody, pożywienia, zwierząt zabijanych w okrutny sposób w przemysłowych fabrykach mięsa, nie szanowanie własnego ciała to drugie i można tak wyliczać długo. Dawna purytańska Anglia cierpliwie odkładała grosz do grosza, żeby teraz jej dalecy potomkowie radośnie przepijali i przypierniczali cały dorobek. Człowiek obudowując się majątkiem traci znaczenie tego, co naprawdę ważne. W związku z tym wszystkie poświęcenia wydają się mieć ograniczony sens: każdy kapitał ktoś w końcu przepije w 2-3 pokoleniu, każde piękne ciało ktoś w końcu rzuci z nudy profanom na żer, każdą skrupulatnie budowaną przez lata ''mocarstwowość'' w końcu rozbije egoizm, wygoda i zbytni dostatek materialny. Człowiek radośnie rozlewa wodę na lewo i prawo, nażera się i seksi kiedy tylko się przytrafi okazja, potem przychodzi mu w kolejnym ciele pokutować za wszystko co nawywijał, uczy się umiarkowania, tylko trochę wyrośnie i już ego sprawia, że robi się z niego wielkie panicho pośród morza ludzkiego robactwa.

 

wieloraki

 

Mi się widzi, że cała ta impreza z imigrantami z Bliskiego Wschodu to numer obliczony na zbudowanie społeczeństwa totalitarnego. Zanim wojsko i policja zyska mandat, aby wyjść na ulicę i zaprowadzić ''porządek'' ludzie najpierw muszą się solidnie wystraszyć i to się właśnie teraz dzieje.

 

Co do metempsychozy, nie nawracam. Powiem tyle, wszystko jest stanem umysłu, świadomość to umysł i serce, umysł odpowiada za moce przerobowe intelektu, a serce za emocje. To co człowiek widzi jest tym co jest mu dane zobaczyć. Dla człowieka świat to pięć zmysłów i jednowektorowa percepcja czasu, dla drapieżnika świat to coś widziane przez filtr na podczerwień, dla mrówki świat to ścieżki pamięci feromonów itd. itp. Obok świata widzialnego dla człowieka jest też świat dla jego zmysłów niewidzialny. Stąd chociażby genius leci, geniusz miejsca, miejsca nasiąkają uczuciami i emocjami jak gąbka i same wytwarzają potem odpowiednią aurę. Ktoś kto jest chadowcem albo borderem sam to przerabiał czując podskórnie negatywną aurę'' domu'' rodzinnego, o ile w nim nabawił się swej przypadłości. Reszta świata była słoneczna i oferująca wyzwolenie, w ''domu'' człowiek się dusił, cofał, nachodziły go złe myśli, a choroba przybierała na sile i ciężko było się skupić czy z sobą wytrzymać, nawet jeśli było się samemu. Stąd niektórzy ludzie ''promieniują'' dobrą i korzystną aurą, w ich obecności człowieka co i rusz spotyka bez wysiłku natchnienie i stąd w obecności pewnych ludzi człowiek czuje się chory, jakaś siła od nich odpycha, nawet jeśli nie śmierdzą i nic właśnie nie mówią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawna purytańska Anglia cierpliwie odkładała grosz do grosza, żeby teraz jej dalecy potomkowie radośnie przepijali i przypierniczali cały dorobek. Człowiek obudowując się majątkiem traci znaczenie tego, co naprawdę ważne. W związku z tym wszystkie poświęcenia wydają się mieć ograniczony sens: każdy kapitał ktoś w końcu przepije w 2-3 pokoleniu, każde piękne ciało ktoś w końcu rzuci z nudy profanom na żer, każdą skrupulatnie budowaną przez lata ''mocarstwowość'' w końcu rozbije egoizm, wygoda i zbytni dostatek materialny. Człowiek radośnie rozlewa wodę na lewo i prawo, nażera się i seksi kiedy tylko się przytrafi okazja, potem przychodzi mu w kolejnym ciele pokutować za wszystko co nawywijał, uczy się umiarkowania, tylko trochę wyrośnie i już ego sprawia, że robi się z niego wielkie panicho pośród morza ludzkiego robactwa.

 

Spójrz na to w inny sposób. Z majątku hegemonów korzystają zwykli zjadacze chleba. To oni mają prace w fabrykach i usługach do nich należących. Struktura, hierarchia majątkowa jest konieczna. Inaczej robi się komuna, a z nią następuje powszechna nędza i głód. A to że majątek zostanie przepity w 2-3 pokoleniu też nie ma znaczenia. Bogacenie się to zwykła gra, zabicie czasu, coś co dla babci jest dzierganiem na drutach. Liczby robią wrażenie tylko na głupcach, moherach i innych zniewolonych ludzikach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy zdolny do refleksji człowiek zada sobie w końcu to pytanie jaki jest cel całej tej zabawy w życie. Ktoś kiedyś napisał, że tyle sensu w życiu ile sam mu nadasz. Nie mam pretensji to hedonistów, materialistów, snobów marnujących wodę z rana bo jaśnie pan nie zakręci sobie kranu na czas mycia zębów, ekstremistów muzułmańskich, imigrantów czy lewaków. Irytują mnie jedynie jednostki, które nigdy przenigdy sobie takie pytania nie zadały, no bo czym to świadczy jak żyjesz te powiedzmy ćwierć wieku i ni razu nie zdobyłeś się na taką analizę…a znacie osoby z którymi można poruszyć ten temat, bo ja nie…generalnie ryzykuje się dużo w tzw. zasranym towarzystwie. Problem polega na tym, że ja np. zadaje sobie to pytanie teraz, zadawałem lat temu 5 i 15 też, i kończyło się to z grubsza identycznymi wnioskami jak ww. Wtedy człowiek szuka jakiejś recepty na ten stan rzeczy i tutaj również spotyka się z zaporą-skoro przez tysiąclecia, kiedy do głosu dochodziło tylu myślicieli, geniuszów, którzy mieli wielkie wizje naprawy świata, nie udało wypracować się lepszych fundamentów pod przyszłe pokolenia albo każde nastepne pokolenie robiło z tym całym dorobkiem burdel na kółkach to czemu w mojej generacji miał by się dokonać jakiś skok w złotą erę? Może czeka nas los dinozaurów i żyjemy w czasach ostatecznych? ale tutaj nie będzie asteroidy bo sama ludzkość to jedna wielka beczka prochu i historia zatoczy koło?-tak wiem, ten wniosek nie jest niczym nowym. Swego czasu przesłanie tego Pana dawało mi nadzieję i wiarę w tzw. cywilizację, ale i to już minęło. W sumie ten materiał to coś jak by moje i wasze rozważania w pigułce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Spójrz na to w inny sposób. Z majątku hegemonów korzystają zwykli zjadacze chleba. To oni mają prace w fabrykach i usługach do nich należących. Struktura, hierarchia majątkowa jest konieczna. Inaczej robi się komuna, a z nią następuje powszechna nędza i głód. A to że majątek zostanie przepity w 2-3 pokoleniu też nie ma znaczenia. Bogacenie się to zwykła gra, zabicie czasu, coś co dla babci jest dzierganiem na drutach. Liczby robią wrażenie tylko na głupcach, moherach i innych zniewolonych ludzikach.

 

Absolutnie, każdy jest potrzebny i każdy odpowiada za siebie. Za żadne skarby nie poszedłbym na wojnę, ale żołnierze są potrzebni. Fanatycy wszelkiego rodzaju są żywym świadectwem, że fanatyzm szkodzi. Nie widzę sensu w gonieniu za kasą, ale goniący za kasą i obsesyjnie pracowici budują dobrobyt itd. itp. Sęk w tym, żeby samemu mieć czyste sumienie. Każdy ma swoją drogę i swoje w życiu do przerobienia, ale każdy też dostanie od życia za to co zrobił, zarówno dobrego, jak i złego. Jeśli ktoś sobie obiera cele żeby tu i teraz osiągnąć wielki sukces, to jego sprawa.

 

Peter88

 

Nikogo nie nawracam, ale patrzę na to z dystansem. Nawet jeśli ten świat się skończy, to widocznie ma się skończyć. Nie cofniesz kijem Wisły, zresztą po co ją cofać. Co ma być, to będzie. Może ta generacja ma do przerobienia lekcję pod tytułem: ''koniec świata'', bywa. Dla mnie byty tu i tutaj powędrują tylko po apokalipsie w inny wyrywek czasoprzestrzeni, lekcja się nie skończy. Sens życia dla mnie jest taki jak podałem: lekcja, niekończąca się lekcja przez wiele żywotów, teza, antyteza, synteza. Zanim człowiek zrozumie, że nie warto chwytać miecza w ręce musi wpierw trochę od niego poginąć.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurde, komuś brak mojej chorej psychicznie obecności? Tym razem nikt nie biega za mną z krzyżykiem i nie rzuca czosnkiem? Dziękuje Naemo, lejesz miód na moją duszę. Nie omieszkam tam zajrzeć. Wszyscy mamy źle w głowach i żyjemy.

 

Dziękuje, Cognac, widocznie w pewnych placówkach służby zdrowia mnie nie doceniano;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obudziłam się w nocy po czterech godzinach snu....z jakimś atakiem paniki. Nawrzeszczałam na matkę i rozryczałam z głową pod kołdrą. Mam już dość tej emocjonalnej huśtawki. Dosłownie huj mnie strzela. Niech mnie ktoś dobije i niech się to już skończy raz na zawsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

muszę ulepszyć swój plan podczas wczorajszej rozmowy zauważyłam że śmierć może nie udać się a mi się musi udać nie wyobrażam sobie sytuacji budzę się w szpitalu po nie udanej próbie dopiero rodzinie dałabym pożywkę. metoda którą wczoraj planowałam nie jest doskonała mój błąd. to się musi udać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×