Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Przerosło mnie to... Mam ochotę się poddać i odpuścić, ale wiem że nie mogę. Za bardzo mi zależy i zrobię wszystko, aby bliska mi osoba była bezpieczna. Obawiam się tylko, że mnie znienawidzi za to. Nie poradzę sobie bez niej. We dwójkę są całym moim światem, ostoją w trudnych momentach. Pogubiłam się w tym wszystkim i nie wiem co będzie dobre, a co złe. Nie wiem w którym momencie działam na jej korzyść, a kiedy na niekorzyść... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, jestem nowa, muszę się komuś wyżalić... Tak mi jest ciężko :( zacznę od tego że mam męża i dwoje dzieci najwspanialsze skarby. Ale jestem niecierpliwa, często na nie krzyczę  i bluźnię. To chyba przez to że mnie mąż nie wspiera... Wszystko na mojej głowie. Czasami już mam tak dosyć że mam ochotę wziąć tabletki... Jak śpią to płaczę w poduszkę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nowy... i w sumie to nawet nie wiem jak zacząć... Więc witam
Poczytałem forum, wiele w sobie rozpoznaję. Mam ochotę z kimś porozmawiać, ale sam nie wierzę, że to cokolwiek zmieni już w mojej głowie. Z depresją żyję od 6 lat. Początkowo stosowałem wobec otoczenia i siebie efekt wyparcia... jak alkoholik... Dopiero po kilku latach zmagania się z chorobą trafiłem na psychoterapię, a potem został mi już tylko psychiatra. Jestem dojrzałym w sile wieku facetem, pracuję zawodowo - niestety pod ciągłą presją, ale spełniam się jako przedsiębiorca i ojciec. Mąż? Małżeństwo w dużej mierze zawaliłem sam swoim stanem. Wciąż czułem się niedoceniany, nieszczęśliwy i samotny. Widziałem to samo u żony. To napędzało tylko dalszą frustrację, że nie mogę więcej dać z siebie i że nie spełniam oczekiwań. Ich pewnie nie było aż takich, bo rzeczywisty obraz moich ambicji wypacza choroba... ale finalnie doprowadzało to do tego,  że tonąłem w czarnej mazi bagna jakie wytworzyło się w głowie. Aż w końcu odszedłem z domu, porzucając wszystko co tworzyliśmy. Na przekór żonie, przy coraz bardziej niemym sprzeciwie dorastających dzieci. Uważałem, że to ratunek dla mojego dalszego życia. Bzdura. To co zadziało się potem pominę, bo nawet pisanie o tym sprawia mi ból. Dziś po kilku miesiącach od tamtego wyjścia z domu, znów w nim jestem. Są dzieci, jest żona... Nie możemy dojść do porozumienia. Byłoby, gdyby nie to, że ona po moim powrocie zdecydowała żyć inaczej niż dotąd. Dobrze, niedobrze - nie wiem. Zrobiła sobie w każdym razie też krótkie samotne wakacje, dla zdrowia... Niestety poznała tam kogoś o kim się dowiedziałem. Cały nasz tworzący się postęp runął, a moja determinacja by wyjść z depresji wzbogaciła się o załamanie psychiczne. Farmakologia nie działa... Czuję jak odchodzę od zmysłów. Wstydzę się nawet mówić o tym, że ona kogoś poznała. To teoretycznie i jak zwykle to "nic takiego", ale runęło w niwecz całe zaufanie do niej... Sam też nie czuję się bez win, ale ból zawodu jest nie do zniesienia.
Tym bardziej, że ona ma dość mojej depresji na tyle, że teraz sama mówi o odejściu. Nijak nie mogę się podźwignąć i maszerować dalej. Widzi to i jest krnąbrna, wyniosła, niewrażliwa. Nie wiem jak już z nią rozmawiać. Sięgam dna, a jej słowa zabierają mi kamienie, od których mógłbym się odbić...
Piszę to ze świadomością, że mało kto przeczyta tak długi wywód, ale po wciśnięciu enter sprawdzę czy coś działa, czy mi cokolwiek ulżyło 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba jestem okropnym człowiekiem i egoistką. Byłam z chłopakiem 5 lat za 2 miesiące miał być ślub a ja go odwołałam. Nie wiem czemu, ale czuję że nie kocham tego człowieka, to znaczy kocham ale jak brata a nie męża. Chociaż tak bardzo mi go szkoda. Wiem że kocha mnie nad życie. Zastanawiam się czy nie zmienić tej decyzji i przemęczyć jakoś to życie żeby nie cierpiał :( strasznie się się z tym czuje. Nie wiem co robić. Moja Rodzina też jest tym załamana bo to na prawdę wspaniały człowiek ale chyba nie dla mnie. Sama już nie wiem czego chce. Nic nie już nie cieszy, życie wydaje się być okropne mimo że mam dobrą pracę, wykształcenie, nie wiem czego mi brakuje :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba już z miesiąc mam takie stresowe napięcie, że moje ciało powoli tego nie wytrzymuje. Coś się musi dziać w podświadomości, bo na tapetę nie wyciągam żadnych smutnych treści. Tkwię już długo w niewygodnej sytuacji życiowej, ale akurat teraz wylazło, zaraza... Wieczna sztywność karku, zaciśnięta szczęka i wypadający przez to zawias, który uroczo stuka przy ruszaniu żuchwą. Objętość włosów po złapaniu w kucyk też nie uszczęśliwia. Miałam możliwość wyjścia w weekend do znajomych, ale stwierdziłam, że już ich za znajomych nie chcę, bo nie nadajemy na tych samych falach. Z drugiej strony nie wiem czy znowu nie zaczynam sabotować siebie, bo raz zdarzy mi się wyrzucić jakieś swoje rzeczy, a innym razem pozbyć się ich w inny sposób. Strasznie minimalizuję swoją przestrzeń życiową. W sobotę napiłam się alko, ale nie dla smaku - z chęci pozbycia się nawarstwionego stresu. Wspaniale puściła mi szczena, trochę odetchnęłam, nawet raz się zaśmiałam i cholernie mnie zdziwiło brzmienie mojego śmiechu. Wyszło na to, że nie pamiętam kiedy ostatnio się śmiałam. Na szczęście moje drażliwe jelita nie lubią się z alko, więc nie stanie się to rytuałem luzowania się. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To i ja się tutaj pokażę chyba z racji tego,że temat wraca do mnie jak bumerang...

Z depresją mierzę się 3 rok. Mam żonę ,dwójkę dzieci swoją działalność i niby niczego mi nie brakuje,ale.....

zawsze starałem się być przykładnym synem dla rodziców,uczniem dla nauczycieli ,miły dla sąsiadów itp. 

Nigdy na nic siebie skarżyłem a wszystkie bolączki rozkładalne sobie w głowie na czynniki pierwsze. Pana studiach poznałem dziewczynę (moją obecną żonę),przykładnie się zaręczyłem,wzięliśmy ślub,zamieszkaliśmy razem,pojawił się syn.....i w tym momencie zaczęły nachodzić mnie myśli,że moje życie toczy się zupełnie inaczej niż bym tego chciał, że to wszystko jest robione po to żeby znowu wszyscy myśleli,że jestem odpowiedzialny, dobry itp. bo i się zaczęło pierwszy incydent depresji położył mnie do łóżka,nie wiedziałem co się dzieje,nie byłem w stanie wstać z łóżka nie mówiąc o tym żeby dobrze egzystować, wpadałem w kilkugodzinne odcięcia , takie że nie było że mną kontaktu.Noja żona pomogła znaleźć mi psychiatrę- wizyta-leki-terapia po kilku miesiącach stanąłem na nogi. Mimo że dalej dręczyły mnie myśli,iż to nie jest moje życie na świat przyszła na córka -kilka miesięcy później kolejny atak psychiatra-tabsy-terapia ufff przeszło.

Teraz jestem mężem,tatą, przedsiębiorcą.... iiii wrakiem człowieka,kolejny dół,mam w sobie zero emocji:nie umiem się cieszyć,nie umiem okazywać miłości,nie umiem odbierać tego od innych. Jałowo. Nie mam z kim o tym porozmawiać więc wyleje to tutaj może trochę mi pomoże.

Uciekłem z tego wszystkiego w pracę, spróbowałem umilić sobie czas narkotykami, pomaga na chwilę.

Wiem,że brnę w ślepy zaułek ,ale zapewne nadal najważniejsze będzie postawienie innych przed sobą.

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Centrum dużego miasta w samo południe. Tłumy ludzi spieszą się do pracy, z pracy, na spotkanie, na zakupy- widok normalnie tętniącej życiem metropolii. Nagle wśród nich młody mężczyzna łapie się za klatkę, powoli osuwa się na kolana. Ktoś potknął się o niego i klnąc poszedł dalej. Ktoś inny po prostu go wyminął. Mężczyzna upada na ziemię. W końcu wśród ludzi zajętych swoimi sprawami pojawia się dziewczyna, która zauważa potrzebującego pomocy człowieka. Podchodzi, próbuje nawiązać kontakt. Zbiera się tłum gapiów ciekawych co sie dzieje. Przestało im się spieszyć do swoich spraw, zaciekawili się czyimś nieszczęściem. Ktoś z tłumu krzyknął, żeby się nie przejmować, bo to pijak. Dziewczyna jednak stara się pomóc, kiedy nie przynosi to żadnych efektów dzwoni po karetkę. Zabrano mężczyznę, to był zawał. Wszystko skończyło się dobrze, ktoś zareagował w porę. Mężczyzna trzymał się za klatkę, bo czuł przeraźliwy ból.

Nie mialam nigdy zawału, nie wiem jakie to uczucie. W tej chwili wiem natomiast jak bardzo może boleć serce.

Dla matki podobno najgorszy widok to łzy jej dziecka na które nie może nic poradzić. Nie mam dzieci. Wiem natomiast jak trudno patrzeć na bliska osobę, która płacze. Nie mogę nic zrobić, bo mnie odtrąca. To boli najbardziej.

Był sobie świat dobrze schowany. Miałam swój mały świat do którego kiedyś nie wpuszczałam nikogo. Z czasem zaczęło pojawiać się w nim co raz więcej osób. Nie byle jakich. To są wyjątkowe osoby za które wskoczyłabym w ogień. Zapewne nie raz się poparzyłam i jeszcze poparzę. Kocham je pomimo wszystkich ich wad,  błędów i noży wbitych w serce. Będę dla nich zawsze, nawet jeśli staną się moją ciemną stroną świata. Mimo tego, że zrobiono mi dzisiaj dziurę w niebie, której nie potrafię załatać. Pomimo, że chwilowo jest piach, popiół i to ciemniejące niebo wokół. Centrum tego świata jestem jednak ja. Jeśli zniknę wszystko wokół zniknie. Dlatego wiem, że muszę zadbać o siebie. Chociaż jest to cholernie trudne. Wierzę, że robię to dla siebie i dla nich. Mam nadzieję, że nie jestem w błędzie. Polubiłam taki świat, jego lekko gorzki smak, taki świat sobie stworzyłam. Nie mogę żyć w nim tylko dla innych jednak. Żyję też dla siebie, chcę czerpać radość z pięknych chwil, ale też żeby być i wspierać bliskich kiedy będą tego potrzebować. 

Wiedza jednak nie daje ulgi. Ból jest tak silny, że uniemożliwia zaśnięcie. Wierzę, że warto nie poddawać się, że to minie. Na razie mierzę się z pustką i cholernym bólem. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy dostajesz od kogoś słownie w twarz to cholernie boli. Ale nic bardziej nie boli jak słyszeć od danej osoby że miałyśmy toksyczna relacje. I dodanie słów przecież jesteśmy zaburzone. 

Tak łatwo kogoś spisać na straty. Kiedy po 7 latach słyszysz takie słowa jedynie co przychodzi do głowy to rezygnacja ze wszystkiego. Kiedy wiesz ze zostajesz sama. A na sam koniec dana osoba odbiera Ci pewien fundament co może dać nadzieję na lepsze jutro. 

Ale to ja jestem złym człowiekiem, toksycznym, zaburzonym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuje się okropnie. Popełniałam błąd w relacji, bo nie skontrolowałam swoich emocji i druga osoba nie chce mi wierzyć i się obraziła. Jest mi potwornie przykro, bo na dodatek wiem, że to moja wina i wszystko boli dwukrotnie. Nie wiem już co mam robić, staram się zająć sobą, mieć jakieś zajęcia aby odciągać negatywne myśli, ale emocje są tak intensywne i przykre, że nie umiem znieść sama siebie. Ta osoba po prostu milczy, jest obrażona i nie wiem co dalej, bo bardzo to się wszystko skomplikowała. A im więcej milczy tym bardziej myśli nie dają spokoju, zadręczam się, nie wiem na czym stoję. Mimo, że dzisiaj odbyliśmy znowu rozmowę to dalej nie wiem na czym stoję a druga osoba zarzuca mi, że ciągle gadamy o tym samym i jest to denerwujące ale zarazem ta osoba nie odpisuje mi jak wcześniej na wiadomości i wiem, że jest coś nie tak. Chce to wyjaśnić i dojść do jakiegoś porozumienia to słysze odpowiedź, że nie wie. Jest to bardzo męczace. Czy ktoś mógłby napisać do mnie na priv i udzielić jakiegoś wsparcia, rady, bo czuje, że wariuje z własnymi emocjami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja odnoszę wrażenie że żyje, 

Ale jakby nie miało być przyszłości 

Dziwne uczucie 

 

 

Może za dużo bym chciała

Może za duże wymagania mam 

Może zwyczajne prozaiczne życie 

Bo co miałoby być 

Głupie dylematy

 

 

Tak siedzę, i tak mi smutno strasznie

 

Trzeba jęczeć bo to pomaga, takie wypłakiwanie się 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Wirginia Zachodniana nic nie chodzę bo nic nie pomaga

Zależy w jakiej sytuacji się znajdę, słaba odporność na stres. Mało jest takich komfortowych sytuacji w życiu. Stres w pracy, jakieś debilne, głupie sytuacje, owszem rozwiązują się problemy, ale ile mnie to kosztuje. Ciężko odchorowuje wszystko. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×