Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

akwen,

Jak to nikt sobie nie zasłużył na cierpienie? To po co jest cierpienie? Dlaczego jest one tak wszechobecne? Widocznie inne bodźce wychowawcze nie są dość skuteczne. Świat, w którym człowieka losowo spotykałoby przypadkowe cierpienie byłby nie do przyjęcia.

 

niestety w takim chyba żyjemy :bezradny:

po co jest cierpienie? czemu wszechobecne? dobór naturalny faworyzował organizmy cierpiące, ponieważ te były lepiej przystosowane pod kątem przetrwania i rozprzestrzeniania swoich genów...

 

sarna ma czuć lęk aby uciekała przed drapieżcą, ból by nie wchodziła w ciernie, głód by skubała trawkę itd. itd.

 

przyrodnicy doskonale zdają sobie sprawę, że zwierzęta w tym ludzie przystosowani są ewolucyjnie do tego by szukać szczęście a nie je znajdować i się nim rozkoszować, te wszystkie układy nagrody itp. w taki sposób są skonstruowane.

dlatego człowiek potrzebuje nowych celów, nowych wyzwań, nowych gadżetów, bodźców, informacji itd.

 

nawet ktoś kto się zamknął w pokoju i siedzi przed kompem, potrzebuje ciągle to nowych bodźców, strzępków informacji (surfowanie po necie), nowych pornusów, filmów, muzyki itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po co jest cierpienie? czemu wszechobecne? dobór naturalny faworyzował organizmy cierpiące, ponieważ te były lepiej przystosowane pod kątem przetrwania i rozprzestrzeniania swoich genów...

 

sarna ma czuć lęk aby uciekała przed drapieżcą, ból by nie wchodziła w ciernie, głód by skubała trawkę itd. itd.

 

Dokładnie, dlatego w znanym nam świecie jest tyle suczysyństwa, zagrożeń, złych i głupich ludzi. Antylopa bez drapieżników rozleniwiłaby się i ewolucja przestałaby być koniecznością.

 

Nagrodą za mądre cierpienie jest poszerzenie świadomości i uwolnienie od ograniczeń, które wiążą się ze znanym nam światem, serwerem. Więc warto mądrze cierpieć, po to żeby się uczyć, móc unikać zbyt wielkiego cierpienia w przyszłości i awansować szczebel wyżej. Znany nam świat jest tylko jego cząstką, celowo tak naszpikowaną nieprzyjemnościami. Życie tutaj jest raczej karą, może wyżej jest raczej nagrodą. Kaczka wtedy uczy się pływać, kiedy w dupę wody nabierze. Owady nie mają rozwiniętego układu nerwowego, mrówka która straci kończynę będzie dalej tępo walić kikutem w podłoże. Czy komuś uśmiecha się na dłużej takie życie? Mrówka po mrówczym życiu awansuje wyżej, gdzie może więcej posmakować ale i więcej dostać po dupie. Ssaki mają już rozwinięte poczucie miłości, czyli jakąś nagrodę za te wszystkie poświęcenia. Naczelne potrafią już ''zalewać robaka'' sfermentowanymi owocami, co też jest jakąś nagrodą. W końcu człowiek nabywa wątpliwości, po co to wszystko? Filozofia, religia, nauka dostarcza mu podpowiedzi jak się wydostać z tego więzienia materii, celi swojej świadomości. Co jest nagrodą wyżej? Lepiej urządzony serwer, w którym możliwości umysłu ulegają zwielokrotnieniu, materia przestaje być więzieniem, a zamiast szukać piwa - można poszukać miłości, przestrzeń już nie ogranicza - więc znalezienie tego/tej brakującej siebie nie stanowi już problemu.

 

Dlaczego - niestety? Świadomość, że powtarza się utarte schematy dodaje poczucia stałości i pewności w życiu, będac przyzwoitym, skromnym i umiarkowanym (trzy klejnoty Lao Tze) życie pokieruje człowieka na właściwe tory. Ego skłania człowieka do bycia niepowtarzalnym, ale po co? Skoro można mniej cierpieć, to lepiej uznać te podszepty za szkodliwe.

 

Sprawiedliwość jest dla mnie fundamentem, trochę po dupie dostałem. Wiem, że zasłużenie (pewnie niejeden chory na głowe musiał wysłuchiwać w wieku kilku lat - to wszystko twoja wina! - jak ktoś mógł tak sobie nabroić tak młodo? pamięć ludzka jest ulotna i taka ma być), ale świadomość że prawo karmy działa jest dla mnie kojąca. Chyba wielu, którzy swoje przerobili ma chociaż to pragnienie, żeby było sprawiedliwie, a sprawca cierpienia odebrał swoją należność. Dotychczasowe życie i znajomość dziejów powszechnych upewnia mnie, że każdy odbiera swoją należność. Jaruzelski mógł się nagle ''nawrócić'' na łożu śmierci i wyprosić przebaczenie, ksiądz mógł mu dać czyścieć - życie i tak pozostawiło mu rachunki do spłacenia. Dlaczego niedoszli samobójcy wciąż wysłuchują od życia - ''nie da się uciec od problemu, uciekasz od problemu.'' Bo od swoich problemów naprawdę nie da się uciec. Ludzka świadomość powędruje gdzieś dalej, a wraz z nią jej rachunki. Człowiek rodzi się w danym miejscu, danym czasie, danej rodzinie żeby przerobić co ma do przerobienia. Czasem dane życie trzeba po prostu znieść i to też jest lekcja. Ludzie którzy nie cierpią zbytnio nie skupiają się na tych sprawach, toczą życie utartym torem, rodzina, związki i proza życia. Jest znośnie, coś o czym wielu z nas może pomarzyć, nim nie przyjdzie kolejna nieunikniona lekcja pod tytułem - wojna, kryzys finansowy, zaraza, kataklizm i też pozostaje im się w końcu ze wszystkim tym pożegnać.

 

Świat bez sprawiedliwości by się rozpadł, tak jak rozpada się niesprawiedliwie urządzone państwo, społeczeństwo. Idąć w łatwe i bezkarne suczysyństwo - ludożercy przemogliby rozumnych. Życie podpowiada, że ludożerca w końcu zjada się sam, popada w głupie nałogi lubi przytrafia mu sie nagle coś nieprzyjemnego.

 

Ad rem - muszę trochę pojęczeć - cięzko mi siebie dzisiaj znieść, zmuszam sie do najprostszych czynności, czasami marzę o piwie i rzuceniu całej swojej autodyscypliny w diabły, ale po co prosić sie o licho. Wiem, że może być gorzej, a piwo da chwilę wytchnienia, by potem przyciągnąć stare problemy.

 

nawet ktoś kto się zamknął w pokoju i siedzi przed kompem, potrzebuje ciągle to nowych bodźców, strzępków informacji (surfowanie po necie), nowych pornusów, filmów, muzyki itd.

 

Dokładnie, nawet hikikomori może wykonywać swoim umysłem pewną pracę, co więcej - może wreszcie kiedyś wyjść z tego pokoju ubogacony i mądrzejszy. Świat jest mapą danych i wszystko ma swoją przyczynę, życie czasem stawia w takiej sytuacji żeby dać człowiekowi możliwość zastanowienia się nad sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

To akurat, rzeczywiście, całkiem prosta odpowiedź. Zadowalałaby mnie, gdyby ludzie tylko tak to argumentowali, ale dalej czytam:

 

Skoro mam świadomość tutaj i teraz tylko i wyłącznie to istotne jest jak długo będę i żyć i jaką jakość to życie będzie miało dla mnie, wszak się nie powtórzy.

 

I nie widzę logiki w tym myśleniu. Przecież nie zostanie po Tobie nic, o niczym nie będziesz pamiętać, dlaczego zatem istotna miałaby być jakość twego życia?

 

Sam sobie odpowiadasz. Właśnie dlatego że nie zostanie po mnie nic i skoro dane jest mi dobrodziejstwo świadomości tu i teraz to chcę mieć z tego przyjemność.

Uważasz że po śmierci świadomość pozostanie? Jak niby miałoby to wyglądać?

Biorąc pod uwagę np. reinkarnację nie może być mowy o zachowaniu świadomości poprzednich żyć.

Przez wieczność nie było świadomości przed dniem narodzin każdego z nas.

To są sprawy niezbadane do tej pory. Może kiedyś będziemy mieć pewność co jest po śmierci albo czym jest nieskończoność

 

 

Życie jest do pizdy niepodobne. Nikt mnie nie chce, mam wujową linię (trochę rowerowo to brzmi, ale cóż), a jak wyjątkowo ktoś mnie czasem zechce, to mi musi akurat odpier...wolić.

 

Jak wygląda to odpier..enie ? Aż tak źle że ludzie uciekają ?

 

 

Gdybym wierzyła w wędrówkę dusz to spełnienie teraz nie miałoby większego znaczenia. Ja to tak widzę

 

Może przyjęłabyś perspektywę, że na spełnienie ma się naprawdę dużo czasu. Każdy ma swoje pięć minut, czasem trzeba przez lata, kilkadziesiąt lat czekać na ''swój moment''.

 

Dokładnie w ten sposób myślałabym.

 

Dla Ciebie spełnienie to spełnianie potrzeb emocjonalnych. Jak potrzeby emocjonalne może zaspokoić niewolnica isis? eunuch w cesarskim haremie? dalitowie-niedotykalni w Indiach? Dla mnie spełnienie to nauka, czerpanie jej zarówno z tego co przyjemne jak i nieprzyjemne. Po to jest zło, człowiek w cieplarnianych warunkach by się nie rozwijał. Takie cierpienie ma sens. Człowiek wzrastając może zmienić swój prywatny świat na bardziej znośny, spotykają go inni ludzie, inne sytuacje i inne tematy, więc warto wzrastać.

 

Gdyby życie było tylko jedno, to nie byłoby sprawiedliwości. Świat bez sprawiedliwości byłby nie do przyjęcia.

 

To prawda że cierpienie uczy i rozwija człowieka. Co do sprawiedliwości mam wątpliwości, ale wierzyć w coś powinno się, lepiej się żyje i umiera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak wygląda to odpier..enie ? Aż tak źle że ludzie uciekają ?

 

Kiedy piłem browary, kawę, energetyki i jadłem cukier było gorzej, zdecydowanie i bez porównania. Ludzie męscy i ludzie żeńscy - zdecydowanie uciekali. Pech sprawia, że akurat kiedy jakieś ładne stworzenie ma jakieś zbożne zamiary wobec mnie - ja akurat piję, a potem jeszcze więcej - fatum.

 

To prawda że cierpienie uczy i rozwija człowieka. Co do sprawiedliwości mam wątpliwości, ale wierzyć w coś powinno się, lepiej się żyje i umiera.

 

Jeśli szczerze się w coś uwierzy, a potem zacznie medytować - życie samo dostarczy empirycznych dowodów. Dla mnie wszelkie gadanie - że coś jest tak duchowo pokomplikowanie, że nie do zrozumienia - to lanie wody. Prawdy o wszechświecie i rządzących nim prawach są proste, człowiek komplikuje je na siłę, bo lubi komplikować jego ego. Jeśli coś brzmi mądrze, to musi być mądre, prawda? No własnie niekoniecznie. Najpierw trzeba uwierzyć, a potem poobserwować i pomedytować, życie samo dostarczy dowodów. Coś co nie działałoby w życiu, stanowiąc tylko jakieś wzniosłe ecie-pecie, byłoby dla mnie tylko wzniosłym i niepraktycznym ecie-pecie. Prawo karmy działa, a założenia buddyzmu są kompatybilne ze współczesną nauką. Dobra, kończę temat nawracania, to samo dotyczy dżinizmu - i pochodnych filozofii Dalekiego Wschodu. Ślepa wiara jest potrzebna na początku, potem wyjawia to, co na początku zakryte dla ludzkich zmysłów i oczu. Dotyczy to zarówno nauki, filozofii i religii. Tym jest poznanie. Prawo przyczyny i skutku jest nieraz rozłożone w czasie, bo znany człowiekowi czas jest tylko kolejnym złudzeniem, a nim się coś stanie - okoliczności muszą dojrzeć, na tym świecie jest ponad 7 mld. ludzi i nikt nie jest samotną wyspą. Cierpliwość oducza egoizmu.

 

Uważasz że po śmierci świadomość pozostanie? Jak niby miałoby to wyglądać?

Biorąc pod uwagę np. reinkarnację nie może być mowy o zachowaniu świadomości poprzednich żyć.

 

 

Pamięć całej drogi jest zapisana głęboko w podświadomości. Jest na początku niedostępna dla człowieka, potem dla niektórych się odsłania. Niektórym poprzez dziwne uczucie deja-vu, kiedyś już się tu było, kiedyś to się robiło, skąd się już tą osobę zna, inni mają skuteczniejsze sposoby jej poznania.

 

 

Przyznaję, że naprawdę robi się z tego solidny off-top. Przepraszam, jestem winny i wciąż zbyt gadatliwy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje nieumiarkowane gadulstwo zrobiło w tym temacie nieporządek. Narobiłem bałaganu sprzeciwiając się konfucjańskiemu niebiańskiemu porządkowi. Forum nerwica.com to też pustka, wszystko ma swoje miejsce i czas. Niech niedopowiedziane pozostaje niedopowiedziane. Kończę w tym temacie bałaganić i off-topić. Pokój wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dobór naturalny faworyzował organizmy cierpiące, ponieważ te były lepiej przystosowane pod kątem przetrwania i rozprzestrzeniania swoich genów...

 

sarna ma czuć lęk aby uciekała przed drapieżcą, ból by nie wchodziła w ciernie, głód by skubała trawkę itd. itd.

To nie tak. Rozróżnić trzeba cierpienie przewlekłe (dobijające - będące skutkiem choroby) i tymczasowe (jako czynnik ostrzegający). Dobór naturalny nie faworyzuje w żadnym stopniu organizmów cierpiących. Raczej je eliminuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

akwen, jezu, jak ty pierdolisz od rzeczy. Przede wszystkim ocena skuteczności czegokolwiek przez pryzmat własnych doświadczeń to jest strasznie zjebana metoda. Świadczą o tym: jakieś kilkadziesiąt lat badań psychologicznych, neurokognitywistycznych i pokrewnych na temat błędów poznawczych oraz podstawy metody naukowej. Każdy twój post to jedno wielkie bredzenie. A teraz proszę - stosuj wszelkiego rodzaju emocjonalne zagrywki, żeby wyjść z twarzą, ale to nie zmieni faktu, że gadasz brednie. I oby jak najmniej osób wzięło twoje tezy na poważnie.

 

Ewolucyjnie to czy cierpimy nie ma aż takiego znaczenia. Dopiero kiedy to cierpienie jest powiązane z poważną dysfunkcją to jest to jakoś eliminowane. Dążenie do szczęścia to taki nowoczesny luksus. Btw. w tej chwili dobór naturalny działa zupełnie inaczej niż kiedyś, bo środowisko w którym żyjemy strasznie się zmieniło. Ale to i tak strasznie powolne procesy i długo minie zanim zobaczymy jakiekolwiek różnice, prędzej sami je zrobimy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

akwen, jezu, jak ty /cenzura/ od rzeczy. Przede wszystkim ocena skuteczności czegokolwiek przez pryzmat własnych doświadczeń to jest strasznie zjebana metoda. Świadczą o tym: jakieś kilkadziesiąt lat badań psychologicznych, neurokognitywistycznych i pokrewnych na temat błędów poznawczych oraz podstawy metody naukowej. Każdy twój post to jedno wielkie bredzenie. A teraz proszę - stosuj wszelkiego rodzaju emocjonalne zagrywki, żeby wyjść z twarzą, ale to nie zmieni faktu, że gadasz brednie. I oby jak najmniej osób wzięło twoje tezy na poważnie.

 

Jest obserwator i obiekt obserwacji, obiekt obserwacji ulega zmianie pod wpływem obserwatora. Każdy ma swoje prywatne oprogramowanie i swój prywatny świat. Ktoś może mieć skrajnie odmienne doświadczenia w danym temacie, bo ma wbite inne komendy i inne uwarunkowania do systemu. Jeden stwierdzi, że dana dzielnica jest pod psem, ktoś inny że to najbezpieczniejsze miejsce pod Słońcem. To nie miejsce jest przestrzenią, to czas jest przestrzenią, czasem pewne tematy po prostu trzeba przerobić. Taki ma się wbity akurat program w systemie. Jeden obserwując czarne, będzie widział białe, a ktoś inny - na odwrót. Może być daltonistą, a może właśnie mieć rację, gdyż cały znany człowiekowi jest złudzeniem jego zmysłów. Niektórzy pewne sprawy widzą, inni nie. Prawda nie jest pośrodku, prawda jest pomiędzy.

 

Nie rozpisuję się więcej, bo miałem się nie rozpisywać. Mam serdecznie w dupie, czy ktoś weźmie to na poważnie. Mam serdecznie w dupie czy wyjdę z tego z twarzą, czy bez twarzy. Każdy ma wiele twarzy, świat jest ciągłą zmianą i twarz ma się tylko na chwilę, co więcej - czasem trzeba ją stracić, żeby czegoś się nauczyć.

 

I tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dobór naturalny faworyzował organizmy cierpiące, ponieważ te były lepiej przystosowane pod kątem przetrwania i rozprzestrzeniania swoich genów...

 

sarna ma czuć lęk aby uciekała przed drapieżcą, ból by nie wchodziła w ciernie, głód by skubała trawkę itd. itd.

To nie tak. Rozróżnić trzeba cierpienie przewlekłe (dobijające - będące skutkiem choroby) i tymczasowe (jako czynnik ostrzegający). Dobór naturalny nie faworyzuje w żadnym stopniu organizmów cierpiących. Raczej je eliminuje.

 

pisząc organizmy cierpiące, miałem na myśli organizmy zdolne do cierpienia i rzecz jasna cierpiące w momencie kiedy nie mogą zaspokoić swoich potrzeb lub doznających bodźców informujących o zagrożeniu organizmu, anie wtedy kiedy bzykają itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mogę już znieść głosu w mojej głowie, znajomości nawiązuje chyba tylko po to żeby właśnie ten męczący głos się pojawiał, bo w przeciwnym razie czuję się jeszcze gorzej (chyba bliżej swojego tragizmu czy coś w tym stylu), więc choć chcę być samotny to nie mogę znieść samego siebie i zawieram znajomości, zapycham się tymi znajomościami jak kibel gównem.

 

Jest to nie do pomyślenia, ciągle coś myślę o danej nowo poznanej osobie, scenariusze, oczekiwania, wyobrażenia, analizy, - to leci samo, z górki, a gdy się kończy to znowu szukam kogoś, żeby mój umysł miał się czym bawić. Tylko że ja słucham tego wszystkiego - to tak jakby ktoś non stop za mną chodził i opowiadał mi o swoich wszystkich przeżycia, żalach, wątpliwościach. JEZU skąd brać na to wyrozumienie? zamknij się wreszcie człowieku!

 

Zamknięte koło cierpienia, bo chcę żeby mój umysł się bawił - w przeciwnym razie stracę w niego wiarę. I chcę cierpieć, bo cierpienie wzmacnia motywację do działania, ale też chcę być otępiały, nic nie czujący. Może to wszystko doprowadzi mnie do choroby psychicznej, utracę świadomość i już nikt mnie nie wyrzuci z otwartego stacjonarnego odzialu leczenia zaburzen osobowości za brak motywacji...

 

Jest ich więcej - kół cierpienia. Piękna sprawa, życie z fajerwerkami hehe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zrobił się trochę off-top, ale co tam.

Akwen nie przejmuj się swoim gadulstwem i pisz jak masz tylko ochotę. Przynajmniej jest co czytać ;)

 

co do jęczenia : znieczuliłam się piwem ostatnio choć obiecywałam sobie więcej nie pić tego cholerstwa.

Samotność mi doskwiera, wychodzę w znane mi miejsce do znanych mi ludzi, a tam browar się leje na całego i choć przez chwilę nie czuje tego syfu.

Teraz mam wyrzuty bo zmarnowałam weekend dochodząc do siebie. Kiedyś bywało inaczej, dziś ciężko mi się regeneruje po zapiciu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubię zapobiegać wykształceniu się w sobie złego ego. Ja nawet nie zacząłem siebie kopać, tylko prewencyjnie stwierdziłem fakt. Jestem kompletnie do niczego. Ma to swoje plusy, to dobrze że jest do dupy. Przynajmniej nie będzie dużo gorzej, a zawsze może być dużo gorzej. Jeśli spadać w gnój to z kucyka.

 

Życie jest nieprzewidywalne, no właśnie. Dokładnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie. Jestem kompletnym śmieciem i przywykłem do tej świadomości. Znane człowiekowi życie to wysypisko śmieci, lepiej być na dole niż na górze. Przynajmniej spadając człowiek się nie poobija. Skoro człowiek jest taki, a nie inny, to lepiej być nawozem niż na wozie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro życie jest wysypiskiem śmieci to wszyscy nimi jesteśmy. Wszystko zależy jak się na to patrzy.

Przecież są ludzie, którzy czerpią radość z życia. Sama kiedyś czerpałam radość z życia. Było o niebo lepiej.

Wszystko ma swój czas, a prawdą jest że lepiej się nie nastawiać na wiele. Uniknie się rozczarowania.

Czarnowidztwo nie pomaga jednak w zachowaniu spokoju ducha i jest destrukcyjne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czarnowidztwo nie pomaga jednak w zachowaniu spokoju ducha i jest destrukcyjne.

 

Lepiej pogodzić się z góry z faktem, że cokolwiek ma się wydarzyć, uderzy zawsze człowieka w najsłabsze miejsce. I że w każdej chwili można wszystko stracić. Może jakimś cudem wydarzy się akurat coś pozytywnego, tym milsze będzie zaskoczenie. Właściwe czarnowidztwo doskonale pomaga w zachowaniu spokoju ducha.

 

To fatalizm. To życie jest i tak jedną wielką szopką. Byleby w niej za bardzo nie oberwać. Będąc śmieciem/nawozem oszczędza się sobie łomotu.

 

lepiej się nie nastawiać na wiele. Uniknie się rozczarowania.

 

Dokładnie tak.

 

Wszystko ma swój czas

 

Pełna zgoda.

 

Mając niewygórowane pretensje i pragnienia nie dostanie się za bardzo po karku i nie straci się nagle zbyt wiele, bo i tak nie ma się wiele do stracenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam depresję. Nie byłam i lekarza ani nic Ale wiem ze mam silną depresję. Kilka razy miałam też napady szału, a przy ostatnim napadzie paniki prawie się powiesilam w pokoju... Nikt nic nie wie. Ja sama udaje ze wszystko jest w porządku. Mam wspaniałego chłopaka, który chce mieć normalną dziewczynę, a nie taka z problemami. Którą bylam 4 lata temu gdy sie poznawalismy....Przed nim też udaje. Ale ostatnio nir mam juz siły. On należy do tych osob które nie uznają depresji jako choroby tylko sądzi ze to fanaberie i mi przejdą A ja "mam się wziąć w garść i wyluzować bo za z bardzo sie wszystkim przejmuje" jest wspaniały mimo to i mi pomaga choć nie rozumie jak sie czuję czasami... Ale ostatnio widz3 ze to zaczyna go męczyć. Mam juz tylko jego... czasem myślę ze jak to strace to naprawde zostanie mi śmierć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×