Skocz do zawartości
Nerwica.com

Marihuana


flare

Rekomendowane odpowiedzi

Gregg1991,

A czy ja napisałem że jestem notorycznym ćpunem, że się tym bawię i eksperymentuję. 17,5 - 19,5. W tym okresie izolacji, dałem się namówić na WOW aż 7 domówek. Niestety jeśli stałeś się odludkiem niemową i na siłę wbrew sobie, wbrew chorobie aby zachować odrobinę prospołeczności, przystosowujesz się do reszty towarzystwa.

wiesz, przedewszystkim to nie wiem jakie masz problemy ze sobą, rozumiem, że problemy w relacjach, nieśmiałośc itp, wobec czego wracam honor. Ale nie chodziło mi absolutnie o nałogowe ćpanie i tez nie chodzi o liczbe domówek. Chodzi o to, żebyś brał w nich udział bo chcesz, a nie dlatego, że ktoś Cie namawia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem Wam, że gdyby nie Marihuana to dawno bym nie żył, obecnie przyjmuje legalny substytut UR-144, poprzednio AM2201.

To są środki które zastępują mi nonsensowne branie benzodiazepin, po których człowiek staje się ubogi emocjonalnie.

Niebawem rzuce w cholere antydepresanty, bo dopiero po Marihuanie zobaczyłem jak wielką krzywdę zrobiły mi leki przez

ostatnie 12 lat brania.

 

Jak ktoś z Was wypróbował wszystkie leki i nadal nie może się podnieść z choroby to serio, warto spróbować bucha, może pomoże.

 

A co do leków, to podczas brania Sertraliny, Escitalopramu, Amisulprydu nie zauwazyłem żadnych negatywnych efektów.

Teraz biore Sertraline 50mg - najlepiej komponuje się z dobrym Haszyszem lub typowym Skunem, ale i tak planuje wszelkich leków.

Jeszcze jeden plus, jarając tak 2 lata, udało mi się zmniejszyć dawki leków czterokrotnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kompletnie się z tym nie zgadzam. Po pierwsze, ludzie szczęśliwi nie muszą się jeszcze bardziej uszczęśliwiać jakimiś używkami. Poszukają sobie alternatywnej "rozrywki". Zamiast wypalać skręty, które chociażby negatywnie wpływają na układ oddechowy, dawkę hormonów szczęścia wolą dostarczyć sobie w postaci udanego seksu z partnerem albo na relaksującym biegu po lesie ze znajomymi.

 

Masz po prostu kompletnie inny system wartości ode mnie, dlatego dyskusja "odżyła" ;)

Chodzi o to, że pewna grupa ludzi to hedoniści i cenią sobie rozrywkę i wypoczynek, żeby mieć czas na rozmyślanie, filozofowanie, albo po prostu lubią "żyć chwilą" i nie do końca zgadzają się ze społeczną modą na posiadanie coraz to nowych samochodów, gadżetów (owszem fajne są, ale jak od wszystkiego - można się od nich uzależnić), nie każdy musi się godzić na życie w "normalnym" społeczeństwie, czyli robić dzieci, płacić podatki i nie dojść w życiu do żadnych głębszych przemyśleń, albo chociaż nie pozachwycać się tymi prostymi rozrywkami jakie dała nam natura. I nie mam tu na myśli tylko marihuany, ale wszystkiego od czego odchodzi się na rzecz społecznej mody i przeładowaniu informacjami o nowościach w na rynku.

Odnośnie "alternatywnej rozrywki", co to właściwie znaczy? Czy to co większość uznaje za dobre? Dlaczego mam się kierować zdaniem większości? Nie lubię podlegać presji społecznej, więc się nie dostosuję. Dla mnie właśnie wypalenie skręta (których nie trawię, bo nie lubię dodatku tytoniu czy innych wypełniaczy, bongo jest lepsze, albo waporyzator) jest tą alternatywą, tym spędzeniem wolnego czasu, który inni spędzili by w pubie przy piwie. Seks - oczywiście, że tak. A wiesz jak fajnie jest po zapaleniu sobie z partnerką? :D Spróbuj kiedyś, a sama zobaczysz, że doznania są dużo mocniejsze. Gra wstępna może trwać w nieskończoność, a orgazm jest na najwyższym poziomie. Marihuana to najlepszy afrodyzjak ;)

 

Oczywiście nie mówię tutaj, żeby co wieczór jarać i potem się pieprzyć, bo po jakimś czasie seks bez zapalenia będzie się nam wydawać postu. Ale to jak ze wszystkim jak się za bardzo szuka mocniejszych doznań podczas "rutyny". Dlatego takie coś jest fajne raz na jakiś czas.

Podobnie z resztą z innymi formami rozrywki. Wiele z nich może być również zabarwiona jakimś dodatkiem i nie widzę w tym nic złego. Spacer po lesie czy po mieście będąc spalonym jest świetny. Ale zrozumie to tylko osoba, która lubi w ten sposób spędzać czas. Ja nie zrozumiem np. tej całej podniety piłką nożną, tym całym Euro, tą pogonią za jakimiś tam trendami społecznymi. a ludzie ślepo podniecają się tym sportem, w którym tak naprawdę liczy się tylko kasa. (polecam obejrzeć film fabularny "Moneyball", bardzo dobry, to tak btw. tematu sportu). Ale nie jestem do tego wrogo nastawiony, nie zakazuję nikomu oglądać meczy, czy zbijać kasy na turystach, którzy w tym uczestniczą. Wypowiadam się krytycznie na ten temat, ale nie wybieram tego całkowicie, po prostu w tym nie uczestniczę.

 

To jest po prostu mój wybór jak spędzam wolny czas, w jaki sposób żyję. Nie lubię gdy ktoś mnie tego wyboru pozbawia. I nie lubię gdy ktoś go krytykuje jednocześnie przytakując popularnym formom rozrywki, na które "zgodziło" się społeczeństwo.

Nie wiem czy to ogarniasz, jeżeli nie to trudno, nie będę się spierać. Jeżeli tak to spróbuj zrozumieć mój punkt widzenia. Człowiek szczęśliwy to człowiek czerpiący radość z życia. Ze swojego życia. Nie z życia, które dyktują mu inni. I o to mi chodzi w tej całej dyskusji, żeby ludzi zobaczyli, że to co dla nich jest codziennością to jest właśnie ich uzależnienie, tylko nie zdają sobie z tego sprawy. Ale czy uzależnienie musi być złe? Jeżeli nie krzywdzi się tym samym innych i umie się "ogarnąć" życiowo na takim poziomie, żeby godnie żyć i jednocześnie móc realizować swoje pasje, czyli swoje uzależnienie to nie ma w tym nic złego. Ludzie często nie rozumieją takiego podejścia, bo od dziecka wciskano im do głowy co dobre a co złe. Mówiono jak żyć, a nie dano nawet szansy, żeby sami się nad tym zastanowili. I stąd stereotypy, przyzwyczajenia, nawyki, których nie można się pozbyć.

Z góry odrzucasz moje argumenty (nawet o tym napisałaś w ostatnim zdaniu), nie umiesz się otworzyć po prostu na nowe możliwości. Ale takie cechy posiada niemal każdy. Trudno jest zmienić myślenie, ale mam nadzieję, że kiedyś Ci się to uda "ekspercie" ... bez urazy, po prostu nie wiem nic o Tobie (jedynie to, że układa Ci się z partnerem ;) ), nawet nie wymyśliłaś sobie jakiegoś konkretnego pseudonimu, tylko polegasz na "randze społecznej" ;)

 

Ogólnie czasami moje słowa są błędnie interpretowane (albo po prostu nie tak jakbym tego chciał), dlatego nie staram się mieć wrogiego nastawienia czy coś, nie, nie, po prostu wyrażam swoją opinię i staram się przekonywać ludzi do otwartości umysłu na różne możliwości życia i tylko tyle.

 

 

na resztę odpowiem potem...

 

-- So, 21 kwi 2012, 02:17 --

 

Odnośnie artykułu... 50 razy? A czemu nie 49? Albo 51? Heh, takie "statystyki" z palca wyssane to nie dla mnie. No ale jak ktoś w to wierzy... :P

Chodzi o to, że każdy reaguje indywidualne, a tutaj z góry jest ustalona jakaś liczba powtórzeń, jakby człowiek był maszyną zachowującą się tak samo w każdej sytuacji. Nie ma absolutnie żadnych podstaw, żeby twierdzić, że to magiczne 50 razy może mieć jakiś wpływ. U jednego może to być 100 razy, u innego 1000, a jeszcze u innego te 7 czy 8 razy.

Poza tym nie ma żadnych potwierdzonych badań na to, że po którymś "razie" następuje "coś". To są skomplikowane procesy niemożliwe do przewidzenia i generalizowania w ten sposób. No ale ludzie lecą na ładnie wyglądające statystyki, dlatego to zostało w ten sposób opisane.

Odnośnie wielomiesięcznych psychoz po jednorazowym zapaleniu - nawet jeżeli zdarzały się sporadyczne to bardzo rzadko w porównaniu. Z resztą bardzo ciężko to udowodnić, bo na psychozy ma wpływ wiele czynników, za dużo, żeby zwalać wszystko na substancję. Zwykły stres może coś takiego powodować, łącząc go z marihuaną, która może go pogłębić i niesprzyjające otoczenie, jakieś traumatyczne przeżycie można nabawić się czegoś, co wcale nie jest winą samej używki. Ale oczywiście na używkę spada cała wina i nic innego. I na to też leci społeczeństwo wychowane na propagandzie.

Jeżeli chodzi o rozwijanie się zaburzeń po długotrwałym paleniu czy większej podatności ze względów genetycznych to się z tym zgadzam. Nie zaprzeczałem temu nigdzie (a jeżeli tak to się poprawiam). Dlatego zawsze powtarzam, że używki nie są dla każdego. Czyżbyś tego nie doczytała u mnie, Pani ekspert? Wspominam o tym praktycznie w każdym poście, a widzę, że i tak nie dociera. Heh szkoda, ale widzę bariery psychiczne u Ciebie są nie do pokonania :P

 

Co do spływania i przeżywania emocji to prawda, ale na trochę innej zasadzie. Człowiek może się stać bardziej wrażliwy, zmieni mu się system wartości, ale jednocześnie stanie się bardziej aspołeczny. Oczywiście można i w drugą stronę, kwestia osobowości. Jedne cechy się wyostrzają, inne zanikają. Ale to jak ze wszystkim w nadmiarze - jedząc codziennie spory posiłek i pochłaniając desery kilka razy dziennie, mając jednocześnie grupę krwi, która sugerowałaby inną dietę, wcześniej czy później ktoś stanie się gruby. Oczywiście każdy ma swój metabolizm, to jest zależne od wielu czynników, ale nie da się tego ukryć i nie mówić przy tym podczas dyskusji o sytym jedzeniu, słodyczach. Będąc młodym ma się dobry metabolizm jak wiadomo, ale wszystko się kiedyś kończy. Oczywiście są wyjątki, ale rzadko kiedy zauważalne. Wspominam o tym, bo chodzi o samą zależność nadmiarowego pakowania w siebie czegoś co daje przyjemność. Przyczyna - skutek. I to cała filozofia.

 

-- So, 21 kwi 2012, 02:22 --

 

W tym artykule wspomnieli o psychodelikach i mdma. No tak, tyle że psychodeliki przyjmuje się właśnie po to, żeby uzyskać ten efekt psychotyczny :P Nie wiem kto to pisał (na pewno ktoś kto nie ma o tym wystarczającej wiedzy), może ktoś chciał dobrze, ale idiotycznie to sformułował, nie wiem, w każdym razie nie ma ani jednego odniesienia do badań, jedyne tanie has, niczym w gazecie wyborczej.

No i dobrze przewidziałaś moją reakcję, ekspertko. Po prostu jestem uczulony na takie populistyczne bzdety pisane dla ludzi w ogóle nie zainteresowanych tematem. Bo każdy kto choć trochę się tym interesuje będzie mieć kontr-argumenty. Bo cały artykuł sprowadza się do negatywnych skutków (w dodatku tak skąpo opisanych), a to jest zwykła hipokryzja.

 

I co, jesteś zadowolona z mojej odpowiedzi? Przewidziałaś ją, więc możesz być dumna, że mnie "rozpracowałaś", heh :lol:

 

-- So, 21 kwi 2012, 02:23 --

 

BTW. Happy 4/20 ;) (no 2.5 godziny temu się skończył ten dzień, ale i tak)

 

-- So, 21 kwi 2012, 02:32 --

 

A jeszcze coś opiszę. Odnośnie tych badań, racja że dużo osób odczuwa brak motywacji do nauki (jakby oceny na papierku były najważniejsze na świecie), ale jakby przyjrzeli się konkretnie historii każdej osoby to prawdopodobnie wniknęłoby z tego to co starałem się opisać wcześniej, że ludzie bardziej introwertyczni i indywidualiści będą mieć ciężej w życiu w społeczeństwie i tu nie chodzi o używki, ale o wszystko. Używki często używa się do uciekania przed problemami, a to błąd. Moim zdaniem dzięki używkom (powszechnie uznanym za nielegalne) można tym problemom przyjrzeć się z innej perspektywy, żeby nie powiedzieć całkowicie je rozwiązać, bo to już zależy od człowieka co z tym zrobi. Z resztą różne formy sztuki powstawały "pod wpływem" i tego nie da się ukryć. Podobnie z wynalazkami i pewnymi przekonaniami filozoficznymi.

 

Jeżeli chodzi o depresje to każdy w życiu przeżywa takie stany, bo gdyby nie przeżył to by nie wiedział co to szczęście, radość. Z tym, że oczywiście jedni mają większe skłonności do przedłużania się takich stanów, inni mniejsze. I tamci pierwsi są bardziej podatni na KAŻDE negatywne działanie wszystkiego co ich otacza, nie tylko używek. Ile osób skoczyło z okna przez złamane serce, czy odrzucenie. To jest trochę głębsze niż twierdzenie, że "jak się zacznie palić to całe życie stracone".

 

-- So, 21 kwi 2012, 02:34 --

 

Dobra, tyle ode mnie. Jako że zaglądam tu już rzadko na to forum, a nie chce mi się pisać w kółko tego samego dla ludzi, których i tak nie przekonam to myślę, że na tym zakończę dyskusję w tym temacie. Chyba, że ktoś napisze coś interesującego o czym naprawdę warto pogadać i czego jeszcze nie było tutaj.

 

-- So, 21 kwi 2012, 02:36 --

 

Heh nie mogę już edytować posta, a tam mi się wkradło kilka merytorycznych błędów (dopiero teraz poczytam to co napisałem), jak np z tymi "alternatywnymi rozrywkami", miało brzmieć trochę inaczej, ale już trudno, miłej nocy życzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, owszem, pewnie mamy inny system wartości, ale nie uważam, że któryś z nich jest gorszy. Inny nie znaczy gorszy. Ważne, że Ty czujesz się ze swoimi zasadami OK, a mi wygodnie z moimi.

Chodzi o to, że pewna grupa ludzi to hedoniści i cenią sobie rozrywkę i wypoczynek, żeby mieć czas na rozmyślanie, filozofowanie, albo po prostu lubią "żyć chwilą" i nie do końca zgadzają się ze społeczną modą na posiadanie coraz to nowych samochodów, gadżetów (owszem fajne są, ale jak od wszystkiego - można się od nich uzależnić), nie każdy musi się godzić na życie w "normalnym" społeczeństwie, czyli robić dzieci, płacić podatki i nie dojść w życiu do żadnych głębszych przemyśleń, albo chociaż nie pozachwycać się tymi prostymi rozrywkami jakie dała nam natura. I nie mam tu na myśli tylko marihuany, ale wszystkiego od czego odchodzi się na rzecz społecznej mody i przeładowaniu informacjami o nowościach w na rynku.

Zarzucasz innym, że lecą w stereotypy i schematy myślowe, propagując hasła "Maryśka nielegalna, Maryśka be, Maryśka samo zło", a samemu łatwo Ci przychodzi ocenianie innych i snucie generalizacji. W Twoją powyższą wypowiedź wkradła się implikacja, sugerująca, że jeżeli ktoś żyje w "normalnym" społeczeństwie, płodzi dzieci, płaci podatki itp., to jednocześnie wyklucza to szansę na głębsze przemyślenia, bo wpadło się w sidła "kultury", która wyhamowuje "głębsze", a co ważniejsze "samodzielne" myślenie. Ci, którzy natomiast palą marihuanę, nie tylko są zdolni do głębszych przemyśleń i refleksji, ale jako kontestatorzy zasad społecznych (robię coś, co jest społecznie nieakceptowane) mają większe szanse na poszerzenie horyzontów myślowych i samodzielne życie, niepodyktowane przez konwenanse czy zasady społeczne. Ja natomiast nie zgadzam się, że ludzie, którzy żyją "normalnie", jak to określiłeś, nie mogą jednocześnie żyć samodzielnie, samodzielnie myśleć i być szczęśliwi. Jedno nie wyklucza drugiego.

Odnośnie "alternatywnej rozrywki", co to właściwie znaczy? Czy to co większość uznaje za dobre? Dlaczego mam się kierować zdaniem większości? Nie lubię podlegać presji społecznej, więc się nie dostosuję.
Jeżeli czujesz się lepiej, paląc marihuanę, bo jest to, wg Ciebie, jakiś wyraz osobistego "buntu" czy próba podkreślenia, że nie godzisz się na porządek społeczny, to OK. Ja nie muszę palić gandzi - to nie jest mój sposób na poczucie się indywidualnym, samodzielnym w myśleniu i odpornym na wpływy społeczne. Tak samo, jak nie muszę palić, by wznieść się na wyżyny doznań seksualnych.
To jest po prostu mój wybór jak spędzam wolny czas, w jaki sposób żyję. Nie lubię gdy ktoś mnie tego wyboru pozbawia. I nie lubię gdy ktoś go krytykuje jednocześnie przytakując popularnym formom rozrywki, na które "zgodziło" się społeczeństwo.
Nie zabraniam Ci palić, jeżeli tego chcesz i robisz to świadomie, to Twój wybór. Tak jak Ty nie lubisz, gdy ktoś pozbawia Cię wyboru, tak ja mogę nie lubić, kiedy ktoś próbuje mnie pozbawić prawa do mówienia tego, co myślę i przestrzegania przed marihuaną. I wiem, że pisałeś we wcześniejszych postach, że marihuana nie jest dla każdego. Tylko, że osoba przed spróbowaniem maryśki nie wie, czy ta jest dla niego, czy nie jest. Przekona się dopiero, jak po nią sięgnie. Jeżeli sam chcesz czuć się wolny, to nie odmawiaj wolności słowa innym. Wolność słowa implikuje, że wierzysz w wolność głoszenia poglądów, które są sprzeczne z Twoimi, które Ci się nie podobają, których możesz nawet nienawidzić.
Nie wiem czy to ogarniasz, jeżeli nie to trudno, nie będę się spierać. Jeżeli tak to spróbuj zrozumieć mój punkt widzenia. Człowiek szczęśliwy to człowiek czerpiący radość z życia. Ze swojego życia. Nie z życia, które dyktują mu inni.
Zdaję sobie sprawę, co chcesz napisać i szanuję Twój punkt wiedzenia. Zdajesz się jednak KeFaS sugerować, że osoby, które żyją zgodnie z normami społecznymi są "gorsze", bo podporządkowały się zasadom podyktowanym przez innych. A ja tak nie uważam. To Ty nie chcesz zrozumieć mojego punktu widzenia. To, że nie jestem zwolenniczką palenia marihuany i podzielam ogólnie panujące w społeczeństwie poglądy, nie oznacza, że ich wcześniej nie zweryfikowałam. Moje stanowisko w tej kwestii nie jest stanowiskiem, które wyrasta z przekonania: "Psychologowi nie wypada powiedzieć inaczej jak NIE dla narkotyków". Może nie jestem specjalistą na temat narkotyków, ale wiem znacznie więcej na ich temat niż przeciętny Kowalski i moje zdanie nie jest pustym krzyczeniem propagandowych haseł, które bezrefleksyjnie przyjęłam, bo tak CHCE SPOŁECZEŃSTWO.
Z góry odrzucasz moje argumenty (nawet o tym napisałaś w ostatnim zdaniu), nie umiesz się otworzyć po prostu na nowe możliwości. Ale takie cechy posiada niemal każdy. Trudno jest zmienić myślenie, ale mam nadzieję, że kiedyś Ci się to uda "ekspercie" ... bez urazy, po prostu nie wiem nic o Tobie (jedynie to, że układa Ci się z partnerem), nawet nie wymyśliłaś sobie jakiegoś konkretnego pseudonimu, tylko polegasz na "randze społecznej"
Nie odrzucam Twoich argumentów. Mamy po prostu inne zdanie w tej kwestii. Napisałam nawet wcześniej, że w wielu miejscach się z Tobą zgadzam, ale może tego nie zauważyłeś. I przykro mi, że taki bystry człowiek jak Ty, zniża się do poziomu w konwersacji, robiąc personalne wycieczki. Ja też o Tobie nic nie wiem... Nawet o Twoich relacjach z partnerką. Nic mi do tego. To nie jest argument, który uniemożliwia prowadzenie dyskusji. Jeśli chodzi o mój pseudonim, to nie uzurpuję sobie prawa, by nazywano mnie "ekspertem". Nie miałam wpływu na to, jaki mam forumowy nick. Ustawił mi go mój pracodawca - gwoli wyjaśnienia.
Heh szkoda, ale widzę bariery psychiczne u Ciebie są nie do pokonania
Nie wiem, o jakich barierach mówisz? To, że nie przyklaskuje Twoim wypowiedziom i mam odwagę napisać, że w jakimś tam punkcie się z Tobą nie zgadzam, nie oznacza, że mam bariery psychiczne. Po prostu mamy inne zdanie. Mam prawo mieć własne poglądy, a Ty - własne.
No i dobrze przewidziałaś moją reakcję, ekspertko. Po prostu jestem uczulony na takie populistyczne bzdety pisane dla ludzi w ogóle nie zainteresowanych tematem. Bo każdy kto choć trochę się tym interesuje będzie mieć kontr-argumenty. Bo cały artykuł sprowadza się do negatywnych skutków (w dodatku tak skąpo opisanych), a to jest zwykła hipokryzja.

 

I co, jesteś zadowolona z mojej odpowiedzi? Przewidziałaś ją, więc możesz być dumna, że mnie "rozpracowałaś", heh

To miała być jakaś prowokacja? Nieudana.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ekspert_abcZdrowie, wiesz, masz sporo racji i przyznaję się, że źle to wszystko ująłem i poniosły mnie emocje (chciałem inaczej zredagować post, ale za długo to trwało i nie mogłem już edytować), w każdym razie bez urazy, jest spoko ;) Z tą "prowokacją" to nie tak, po prostu wcześniej odniosłem wrażenie tego typu personalnej wycieczki w Twoim poście, jednak nie traktowałem tego jako atak, a u mnie miał brzmieć bardziej na luzie, no cóż, to tylko słowa, zawsze mogą być źle odebrane.

Widzę, że jesteś ogarniętą osobą (jakkolwiek to brzmi, u mnie zawsze pozytywnie ;) ), dlatego nie chcę kłótni tylko rzeczowej wymiany poglądów.

 

-- Wt, 24 kwi 2012, 02:32 --

 

Tylko, że osoba przed spróbowaniem maryśki nie wie, czy ta jest dla niego, czy nie jest. Przekona się dopiero, jak po nią sięgnie.

To jest ważna kwestia. Osoba staje przed wyborem: spróbować czy nie. Chodzi mi o to, żeby ten wybór nie był pod presją znajomych, którzy namawiają, tylko świadomy z uwzględnieniem wszystkich możliwych skutków, także tych negatywnych. Podobnie jest z alkoholem i z pierwszym tzw. "zgonem" (upicie się do nieprzytomności). Można słyszeć z opowiadań kumpli jak to któryś się "najebał", jednak dopóki nie przeżyje się tego samemu to nie wiadomo tak naprawdę co to za doświadczenie (pomijam kwestię tego czy negatywne czy pozytywne, po prostu nowe doświadczenie). No i tak jak trzeba się nauczyć pić, tak żeby się nie zalać w trupa, ale dobrze się bawić ("trzeba" w tym znaczeniu, że jeżeli już ktoś sięga po alkohol to musi się nauczyć samokontroli, żeby nie przezywać "zgonu" po każdej imprezie), tak samo jest z paleniem. I z każdą inną używką. Dużo osób robi ten błąd, że na pierwszy raz (albo ogólnie jak ktoś dopiero zaczyna palić i nie chce poprzestawać na jednym razie), że spala za dużo naraz, dlatego potem doświadcza zawrotów głowy, wymiotów czy nieprzyjemnych doświadczeń psychicznych. Potem często zwala się winę na samą używkę, a szczegóły dotyczące jej zażywania już są mniej istotne, a powinno być odwrotnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, mi też zależy na rzeczowej wymianie poglądów, a nie na słownych przepychankach. Specjalnie nie przejęłam się Twoim wcześniejszym wpisem - chyba zdążyłam się już uodpornić na próby atakowania mnie w różnych miejscach tego forum. Zresztą, to nieistotne. Tak jak napisałeś - jest spoko ;)

 

Zgadzam się z Twoją drugą częścią wpisu, iż ludzie, którzy sięgają po maryśkę, często nie wiedzą, jak jej używać, nie znają "instrukcji obsługi" marihuany i robią sobie "kuku" na własne życzenie, np. wypalając jednorazowo zbyt dużo za namową kolegów czy też z innych powodów. Kto lub co jest wówczas winne? Sama marihuana czy konsument marihuany, nieświadomy jej ewentualnego wpływu? A może i jedno, i drugie?

 

KeFaS, zdaję sobie sprawę, że wiele zwolenników marihuany, jej palenia czy też legalizacji, upatruje w przeciwnikach maryśki takie osoby, które nic o niej nie wiedzą i powtarzają tylko puste frazesy, które usłyszeli gdzieś tam w mediach albo przeczytali w Internecie na wątpliwej jakości portalu. I to szufladkowanie trochę boli, bo wiele osób, które świadomie mówią "Nie" maryśce, całkiem sporo o niej wiedzą. Ja osobiście nie czuję się mega ekspertką od narkotyków i innych substancji psychoaktywnych, ale trochę wiem. Mam świadomość też, ile nie wiem i nie wstydzę się do tego przyznać. Pewnie sam zagiąłbyś mnie w niejednej kwestii na temat marihuany czy samego THC. To, że nie zgadzamy się w pewnej kwestii, nie oznacza, że musimy skakać sobie do gardeł. Zresztą w wielu miejscach z Tobą się zgadzam, chociaż otwarcie tego nie zwerbalizowałam, pisząc komentarze w stylu "W tym miejscu KeFaS ma rację. Zgadzam się z nim". Chodzi o to, że Ty KeFaS jesteś świadomym użytkownikiem marihuany czy eksperymentatorem różnych używek, a większość młodych ludzi sięga po "coś", nic o tym "coś" nie wiedząc i w tym tkwi główny problem. Brakuje chyba "świadomości konsumenckiej" :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ekspert_abcZdrowie, w tym ostatnim zdaniu Twojej wypowiedzi jest całe sedno tej dyskusji. Sam próbuję uświadamiać ludzi, zarówno przeciwników marihuany, jak i zwolenników ;) I nie chodzi tu tylko o palenie, ale wszelkiego rodzaju używki.

Osobiście nie raz się na czymś przejechałem (np. na mocnych stymulantach, które mi nie służą po prostu i nie mam zamiaru ich już brać) i też na tej podstawie opisuje swoje doświadczenia, więc jest to po części subiektywne zdanie, ale staram się być obiektywny względem ogółu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam.mam na imie Michał 25 lat,od lat 6 choruje na silną nerwice która ogranicza mnie w dużym stopniu.ogólnie lęk,niepokój,napięcie , ciągle wkręcanie sobie czegoś,ciągła walka z myślami,ostatnio doszła fobia społeczna,kolorowo nie jest,wręcz powiedziałbym że jest wypierdoliście ciężko w huj,podejżewam że znacie ten ból skoro tu jesteście.wszystko zaczęło sie od któregoś z kolei upalenia sie nieznanego pochodzenia trawą po czym dopadł mnie bad trip i mija 6 lat leczenia.leki przerobiłem już wszystkie jakie są , obecnie jestem na konfiguracji 2 neuroleptyków(amisulpiryd,olzapin), symli(stabilizator nastroju) oraz sertagenu z którego powoli schodze.miewam dni lepsze kiedy mam wrażenie że z tego wychodze,po czym objawy nasilają sie i znów spadam w dół,i na zmiane.macie jakieś ciekawe pomysły co jeszcze moge z sobą zrobić aby było lepiej ?dodam tylko że byłem już na nie jednej psychoterapii i huj mi one dają,moje objawy są średnio zależne ode mnie.mój lekarz też ma już na mnie wyjebane pisze mi recepty na to co ja chce i czuje sie spisany na straty.huj w takie życie :-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.wszystko zaczęło sie od któregoś z kolei upalenia sie nieznanego pochodzenia trawą po czym dopadł mnie bad trip i mija 6 lat leczenia.

Witaj BORO , zadam ci z dużej ,aczkolwiek czystej ciekawości( również jako ten z ponad 20 letnim stażem palenia zielonego),czy uważasz ,że jakbyś w ogóle nigdy w życiu nie zapalił ,i ew.tym podobnych silniejszych "rzeczy" użył ,myślisz ,że dziś byłbyś zdrów jak ryba ,a o psychotropach słyszałbyś jedynie z gazet, telewizji i książek? Jak myślisz ?

Wielu ludzi pali ,ale jak zauważyłem bardzo niewielu zdarzają się takie akcje jak Tobie. Druga sprawa to bardzo wątpię czy to co zapaliłeś to była czysta trawa. Tyle teraz ścierwa i innych wątpliwych maczanek na wolnym rynku...

Mi też swego czasu zdarzyła się akcja tego typu tyle ,że na mega zjeżdzie amfetaminowym . Potem przez około 3 lata jedna natrętna wyniszczająca myśl :"to już zawał i koniec ze mną ", lęk ,że poty na czole i inne objawy z bardzo częstym mierzeniem tętna ...ale gdy weszła w 95 roku fluoksetyna ,po półrocznej kuracji ,wszystkie owe symptomy jak ręką odjął.

Mogę Ci tylko doradzić,szukaj najodpowiedniejszego dla siebie lekarstwa, kombinuj z nich mixy,czytaj ,pytaj innych( jak teraz) ,w końcu znajdziesz( albo ONO znajdzie Ciebie) PRAWDZIWE UZDROWIENIE!

Pozdrawiam.

mija 6 lat leczenia.leki przerobiłem już wszystkie jakie są

Jesteś tego pewien? ,,, bo ja przez 24 intensywne psychofarmakologiczne lata nie przerobiłem wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kalebx3 dobrze wiem, że jakbym nie palił to i tak tego typu zaburzenia by wyszły ,,na dno'' z tym, że może dużo później a tym samym dłużej cieszyłbym sie młodością dlatego mam sobie za złe.mój wspaniały lekarz twierdzi że przerobiłem już wszystkie leki,lecz nie przypominam sobie żeby kiedyś przepisał mi prozak(domniemam że to samo co fluoksetyna) . może następnym razem jak sie do niego wybiore zaproponuje, zobaczymy czy sie zgodzi i czy da sie to połączyć z neuroleptykami i stabilizatorem.o PRAWDZIWYM UZDROWIENIU - marze :-(, dziękuje za pozytywne zakończenie Twojej wypowiedzi. może jest jeszcze ktoś kto ma jakieś opinie na temat opisu tego co sie ze mną dzieje ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fluoksetyna to klasyka , koniecznie spróbuj. Polecam Ci również bardzo dobry stabilizator: lamotryginę. Dobrze się komponują . Pamiętaj też ,że dużo ( jak nie najwięcej) zależy od dobowej dawki leku. Na neuroleptyki uważaj ,potrafią więcej zjebać niż pomóc i używaj ich tylko dorażnie i w ostateczności ( przy tak zwanych niewyróbach).

Pozdrawiam. Niech wypowiedzą się inni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie zapaliłem sobie trawkę ok. 8 miesięcy temu, pierwszy raz tak porządnie, wystraszyłem się mega, wpadłem w tą tak znaną nerwicę lękową.

Byłem u psychiatry, który polecił psychologa, a jak będzie źle, to psycholog skieruję znowu do psychiatry na leczenie farmakologiczne.

Mam do was pytanie, bo widzę że jest tu dużo znawców tych substancji, czy wyjdę z tego bez leków, już od miesiąca czuję poprawę, chociaż były okresy

naprawdę nieciekawe.

Zapomniałem dodać sporo informacji :lol:

Mam 16 lat, moje główne problemy na dzień dzisiejszy: ataków paniki już nie mam, męczy mnie tzw. DD, prześladują myśli o treści egzystencjalnej od których nie mogę się uwolnić :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

prześladują myśli o treści egzystencjalnej od których nie mogę się uwolnić :why:

Każdego czasami prześladują takie myśli, gdyby tak nie było to świat stałby w miejscu.

 

Nie uwolnisz się od nich, ale możesz je spożytkować na różne sposoby - od czytania literatury na ten temat i wyciągania wniosków, poprzez wyrażanie siebie różnymi formami sztuki, na zmianie nastawienia do życia skończywszy. Wszystko zależy tylko od Ciebie co z tym zrobisz. Jesteś młody, ale na pewno jest coś czymś się interesujesz, polecam Ci rozwijać się w tym kierunku, który sprawia Ci przyjemność, poświęcać na to jak najwięcej wolnego czasu, a wtedy będziesz mieć mniej czasu na myślenie ;)

 

A to, że kiedyś tam sobie raz zapaliłeś to nie ma związku z tym akurat (paranoje pojawiły się, bo spaliłeś za dużo jak na pierwszy raz i nie byłeś na to gotowy), jedyne co to MJ pewnie "wywaliła na wierzch" to co już w Tobie siedziało i wcześniej czy później by wyszło.

I nie wkręcaj sobie zaburzeń psychicznych, hipochondria to najgorsze z najgorszych i przez to naprawdę rodzą się problemy, bo wszystko polega na nakręcaniu się na nie. Uświadom sobie to, że nie musisz być uzależniony od ludzi, którzy będą Ci mówić jak żyć, tylko potrzebujesz wyrazić swoje emocje i przemyślenia w sposób, który Tobie odpowiada.

Polecam też zainteresować się medytacją, jogą, treningami autogenicznymi. Interesują Cię problemy egzystencjalne to pewnie odnajdziesz się w filozofii Zen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Re: Bezpłatny psycholog/psychiatra Kraków

 

Postprzez edytawojtyniak » 08 maja 2012, 10:12

Bezpłatną pomoc psychologiczną można uzyskać w Polskim Stowarzyszeniu Psychologów Praktyków na ul. Zamkowej 4/4 w Krakowie.

 

Stowarzyszenie od wielu lat realizuje projekty dotowane przez Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii. W bieżącym roku można skorzystać z bezpłatnego poradnictwa rodzinnego, gdzie otrzymacie Państwo natychmiastową pomoc w odniesieniu do zgłaszanego problemu, oraz interwencji kryzysowych- spotkania trwające przez kilka- kilkanaście tygodni, mające na celu rozwiązanie bieżącego kryzysu emocjonalnego.

 

Wystarczy zadzwonić pod nr 12 422 55 99 w godz. pracy sekretariatu lub pod nr 781 281 448 i umówić się na spotkanie.

 

Więcej informacji na stronie http://www.pspp.pl

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry ale mam problem z jaraniem tego, chce to wreszcie opanować a nie chodzić zjarany 24h. Jestem z Warszawy, szukam terapeuty który pomoże mi kontrolować to uzależnienie bo nie wyobrażam sobie życia na totalnej abstynencji. Znacie kogoś naprawdę dobrego ? bo ja jestem oporny na jakiegokolwiek typu terapie a przeszedłem ich dziesiątki, więc szukam nawet jakiś niekonwencjonalnych metod leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaqzax-3, kontrolować uzależnienie to termin niepolecany do powtarzania w przytomności lekarza/terapeuty. dość zabawny swoją drogą, bo całkowicie sprzeczny z ideą uzależnienia. idea to eufemizm, a kontrolować to iluzja. to jak polerować pastę butem. przechodząc z mojego na polski, to uzależnienie kontroluje, nigdy nie jest kontrolowane. próba kontroli uzależnienia, tak zabawna w swym zamyśle, to nic innego jak jeden z jego przejawów. jedyne co możesz kontrolować, to ilość spożywanej marihuany. uzależnienie zawsze będzie i będzie poza Twoją kontrolą. z doświadczenia, a tego jest przeszło 10 lat, wiem, że kontrola może się łatwo zamienić w jej brak łamane przez totalne rozhamowanie. żaden terapeuta się nie podejmie pomocy w kontroli ćpania, bo to strata czasu. jego i Twojego oraz Twoich pieniędzy. podchodząc do tego w ten sposób zrobisz najwyżej bardzo śmierdzącą kupę. spuścisz wodę i wrócisz do punktu wyjścia. dla osoby uzależnionej nie ma powrotu do kontrolowanego palenia. nie znam takich osób. sam należę do tych potwierdzających regułę. chcesz zrobić coś dobrego dla siebie? rzuć całkowicie. oczywiście to się nie uda, ale wychodząc z założenia, że rzucasz całkowicie, na pewno będziesz palił mniej niż tylko ograniczając :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej zaqzax-3, Jak zdobywasz te legalne substytuty (UR-144, AM2201)? CZy po nich też można mieć bad tripa?

 

To są w pełni legalne produkty, kupuje je w sklepie internetowym, pełno ich, adresy masz na hyperrealu podane na tacy w dziale ogłoszenia.

Tak, można mieć po nich krzywe jazdy, ale kannabinole nikogo nie zabiły więc jak się łapie krzywą fazę to po prostu trzeba ją przetrwać, albo łyknąć trochę benzo przed jaraniem.

Obecne kannabinoidy mają ogromną moc, 1 gram warty 60zł to substytut jakiś 50g haszyszu czy bardzo ostrej odmiany cannabis.

Ale odradzam zabawy z tym jeżeli masz skłonności do uzależnień jak ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale kannabinole nikogo nie zabiły

Naturalne nie, ale syntetyczne są za słabo przebadane, żeby uznawać je za całkowicie bezpieczne. Z resztą obecne produkty są aktywne w bardzo małych dawkach przez co łatwo je przedawkować. Zalecam ostrożność w przypadku syntetyków, a jeżeli ktoś ma możliwość (i mieszka w bardziej liberalnym państwie) to dużo lepiej posadzić sobie krzaczki odpowiedniej odmiany. I zainwestować w waporyzator :-)

Uważajcie też na ogłoszenia z HR, dużo przekrętów tam leci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy to nerwica

 

Witam serdecznie wszystkich jestem nowy na Forum.

Mam pytania do was i mam nadzieje że pomożecie mi w rozwiązaniu tego problemu.

 

Od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje,od momentu pójścia do następnej klasy,jeszcze wcześniej było wszystko w porządku.Gdy zakończyła się szkoła to będzie już rok temu pojechałem do brata,niezbyt się czuje w towarzystwie większej grupy osób,byłem tam tydzień pod koniec tygodnia spróbowałem marihuany,ogólnie niezbyt fajnie się czułem,byłem przymulony i wgl siedziałem na kanapie aż zaobserwowałem szybsze bicie serca,i dziwne czucie w karku i innych okolic mięśni tak jakbym był sparaliżowany niewiem jak to nazwać.Gdy przyjechałem do domu skończyły się wakacje to się zaczeło

niezbyt się odzywałem do kolegów,ogólnie się odzywałem lecz do tych bliższych kolegów niż tych których znam rok czy dwa lata z klasy.Nigdzie nie wychodze,siedze w domu i od jakiegoś czasu dziwnie się na mnie ludzie patrzą,jak się dłużej patrzą to czuje się żle,denerwuje się i odwracam wzrok w innym kierunku i po prostu schodzi ze mnie cały optymizm i jestem zdołowany że się nienadaje i wgl.

 

Jak ide drogą to gdy widze jakąś grupe to czuje się zestresowany i tak dziwnie chodze jakbym miał jedną noge wyższą,staram się unikać takich sytuacji ale raczej nie da się tego unikać,dodam że gadam sam do sb i kolegów sb wymyślam.

Mam też takie coś że nie lubie zarazków chodzi o to że np mama trzyma pilot i gdy chce włączyć/przełączyć kanał musze dobrze wytrzeć ten pilot o koszulkę.

 

Np wczoraj miałem fajny dzień wszystko było dobrze i powiedziałem mamie żebyśmy poszli na plaże na godzine-dwie i gdy zobaczyłem ludzi na plaży to poprostu czułem się zdołowany i wgl przybity,cały optymizm odszedł,miałem pływać ale ten strach mi nie pozwalał :(

 

Nie chce iść do lekarza,może macie jakieś porady czy coś lub pytania jeszcze,pomóżcie!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Adrian000001, nie jaraj ja tez tak mialem z poczatku pozniej przeszlo palilem 3 lata i mam teraz nerwice depresje i borderline w prezencie ale to mialem raczej w genach a marysia ja powiekszyla i uaktywnila ;) a widac ze jestes podatny na psychozy po marysce albo poprostu przestraszyles sie bo drugi raz to prawie jak pierwszy wiele osob za pierwszym razem wogule nic nie czuje i przy kolejnych dopiero zaczynaja czuc jaha ;) i nie wiedziales co sie dzieje ale raczej jestem za tym pierwszym wiec lepiej nie kopc bo teraz zauwrzylem ze zycie bez tego jest rownie zajebiste ale nie powiem mam ochote przyjarac ;)

 

to samo unikaj amfy a kwasu to juz wogule rowniez nie polecam fajek ani nawet alko ;) hehe wszystkie nalogi odebrala mi zbawienna choroba ;) jakos nie brakuje mi czasow kiedy sie tylko kminilo jak sie ucpac jak by nie nerwica to bym pewnie do tej pory cpal i to dobrze i juz nie tylko mj czy fete :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Harpagonix,A dlaczegóż to nie chcesz pójść do lekarza hmmm??? Czego się boisz?

Na tym forum możesz oczekiwać wsparcia lub materiałów które Ci uświadomią wiele rzeczy ale nie spodziewaj się diagnozy.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×