Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Kruci, bardzo czuję się dzisiaj samotna. Bardzo, bardzo, bardzo mocno - nawet nie wiem jak to opisać... bo straciłam ostatnio wiele rzeczy. Ale od początku.

Przez ten czas, kiedy nie było mnie na forum, udało mi się bardzo zgrabnie poradzić z większością moich problemów i czułam, że z każdym miesiącem wychodzę na prostą - samopoczucie lepsze, a to nawet zaczęłam mieć jakieś hobby, plany, marzenia... Poznałam wiele ciekawych ludzi, zaprzyjaźniłam się z kilkoma, znalazłam sobie nawet chłopaka... tyle, że on sam miał swoje problemy, które coraz częściej zżerały go od środka, a jak zachęcałam do rozmów, leczenia, terapii... to mnie olewał. Starałam się być miła, ciepła i dobra, ale to nic nie dawało, a między nami było coraz gorzej. W końcu po prostu jebło i to porządnie. Niby nadal mamy ze sobą kontakt, ale nasze wspólne sprawy nadal wydają się na swój sposób zawieszone i niedokończone. Niby nadal się kochamy, ale jest w tym pełno zranienia i samotności.

Znalazłam sobie też przyjaciółkę, z którym miałam naprawdę fajny kontakt... jak dziewczyna z dziewczyną, co dla mnie, w technicznym świecie mężczyzn, było jak złoto. :)) Też się popsuło przez bardzo niefortunne nieporozumienie, napędzone przez naszych wspólnych znajomych... i pomimo tego, że próbowałam to jakoś na spokojnie ogarnąć, nic z tego nie wyszło. Nie jest mi jakoś żal tej relacji, bo przyzwyczaiłam się nawet do braku "przyjaciół płci żeńskiej", ale pogłębia to mój smutek samotności.

Potworzyły się jakieś chore grupki wśród moich znajomych, które rywalizują między sobą. Wiecie, część jest za moim chłopakiem, część za moją przyjaciółką, a część ma jakieś swoje własne aspiracje. Niektórzy bardzo brzydko mnie potraktowali i wyzwali, pomimo, że się starałam / w danych wydarzeniach nie brałam nawet udziału. Inni próbują mnie przeciągnąć na "dobrą" lub "złą" stronę w kontaktach towarzyskich. Bo wiecie,  mój chłopak i mój najlepszy przyjaciel, po tym jak zerwałam ze swoim lubym, również się pokłócili. A potem luby się nawet bił pod uczelnią z jeszcze moim innym kumplem. Masakra jakaś... A w tym wszystkim stoję ja - cicha i zdezorientowana, na granicy płaczu...

Ostatnio jak organizowałam u siebie przyjęcie urodzinowe, było mi niezmiernie przykro, ponieważ musiałam wyjątkowo uważać na listę gości - bo ten znielubił tego, tamten uważa tamtego za szmatę, a ten z tym mają jeszcze jakiś inny problem... coś tam udało mi się skleić, ale to nie było tak jak kiedyś, że wszyscy razem siadaliśmy do gier, żarliśmy moje tęczowe ciasto i wznosiliśmy toasty, rzucając jakieś idiotyczne, techniczno-matematyczne żarty. Wszystko... wszystko się popsuło...

Gdybym potrafiła, najchętniej zerwałabym kontakt z nimi wszystkimi i uciekła gdzieś bardzo daleko. Wszystko wydaje mi się skażone i toksyczne. Nie mogę normalnie oddychać ani się cieszyć z żadnego spotkania, bo to koleżeństwo muszę ukrywać przed kimś innym, tamci ciągle narzekają na tamtą osobę... Wiecie, takie trochę battle royale wśród mojego kręgu towarzyskiego, gdzie moja uwaga jest najwyższą nagrodą. Czuję się niesamowicie przytłoczona. Mój ex ma chorą fascynację na punkcie mojego przyjaciela (a jego ex przyjaciel) i dostał dosłownie obsesji na jego punkcie. Raz ja i mój przyjaciel mieliśmy dostępne statusy na komunikatorze w tym samym czasie, to mój luby zaczął wpadać w histerię, że na pewno się ruchamy przez ten czat i wrzucamy sobie nagie fotki. A mnie nawet nie było wtedy przy komputerze, po prostu zostawiłam załączony system...

Wiem, że mam trochę znajomości, które mi pozostały po tych wszystkich zawirowaniach losu. Jednak... to wszystko boli. Wydaje mi się to wszystko niesamowicie naciągane i fałszywe. Boję się do kogokolwiek odezwać, kto mnie zna i był na bieżąco z tymi historyjkami, dlatego poczęłam szukać tutaj choć trochę odrobiny rozmowy... gdzie nie będzie się nic zaczynało od "porozmawiajmy znowu o twoim ex" albo "czy ty wiesz, jaki twój kumpel, to zły człowiek i kutas?"

Stawiam granice cały czas i ciągle powtarzam "nie" - nie chcę rozmawiać na te tematy lub wciągać się w te smutne gównoburze. Denerwuje mnie to, że dostaję w dobrej wierze zakazy i nakazy  - mówię o tym głośno swoim znajomym. Niektórzy zrozumieli, a niektórzy... mają to gdzieś. Zastanawiam się czy faktycznie wyglądam na taką słodką kuleczkę, która nie wie, czego chce i co jest dla niej najlepsze. Mogę spotykać się z kim chcę i robić co chcę. Wczoraj jednemu dobremu kumplowi napisałam po prostu "spierdalaj", z czego jestem dumna. Zmieniłam się w ciągu tych kilku lat, oj tak.

Ale ten... czuję samotność. Ogromną samotność. Również się bardzo boję. Kiedyś, jak nie miałam znajomych ani nikogo, to jakoś tak było mi łatwiej sobie z tym uczuciem poradzić - bo wiecie, wiem na czym stoję - wiem, że nie mam przyjaciół - a tak... mam poczucie, że się tylko oszukuję. Bo nadal jest przy mnie kilku przyjaciół, ale ja przy nich czuję się tak, jakbym stała przy fałszerzach, zdrajcach i kłamcach.

Tak, jakbym się oszukiwała, że mam jakikolwiek przyjaciół...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Neurotica_Lostica przytulam.
Natomiast zazdroszczę "spierdalaj", jakkolwiek to brzmi. Ja kiedyś taka nie byłam, zresztą myślę, że odwaga i bezpośredniość mi została. Z drugiej strony, w ciągu roku miałam dwie sytuacje, w których bliskie osoby bardzo mnie zraniły. W tym wieloletni przyjaciel, z którym byliśmy zżyci przez kilkanaście lat, przeżyliśmy razem bardzo różne sytuacje. Mocno się zmienił po poznaniu swojej aktualnej partnerki... Te osoby nie miały do tego powodu. Wiadomo, że złe słowo od bliskiej osoby powoduje, że jeszcze bardziej muszę sobie dowalić. No i po takich sytuacjach, jakie miały miejsce, powinno z mojej strony paść to "spierdalaj". I to takie SPIERDALAJ ze środkowym palcem. A co zrobiłam? "Przepraszam, że w ogóle żyję; wszystkiego najlepszego". Itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.08.2018 o 18:35, Kleopatra napisał:

No i...? Tzn. pociąga Cię ta koleżanka? Co w tym złego? 😃

Nie w tym rzecz. Tak, pociąga mnie jak nie jedna kobieta ale to nie o to tylko chodzi, ona pociąga mnie na swój wyjątkowy sposób, a ja po prostu czuję do niej słabość. Sam nie wiem kiedy to się stało, że zacząłem tak ją postrzegać, dotąd była po prostu koleżanką z pracy i tyle i nawet irytowały mnie jej maniery niektóre a i widziałem jej wady (także fizjonomiczne).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, stworzonabyzyx napisał:

@Neurotica_Lostica przytulam.
Natomiast zazdroszczę "spierdalaj", jakkolwiek to brzmi. Ja kiedyś taka nie byłam, zresztą myślę, że odwaga i bezpośredniość mi została. Z drugiej strony, w ciągu roku miałam dwie sytuacje, w których bliskie osoby bardzo mnie zraniły. W tym wieloletni przyjaciel, z którym byliśmy zżyci przez kilkanaście lat, przeżyliśmy razem bardzo różne sytuacje. Mocno się zmienił po poznaniu swojej aktualnej partnerki... Te osoby nie miały do tego powodu. Wiadomo, że złe słowo od bliskiej osoby powoduje, że jeszcze bardziej muszę sobie dowalić. No i po takich sytuacjach, jakie miały miejsce, powinno z mojej strony paść to "spierdalaj". I to takie SPIERDALAJ ze środkowym palcem. A co zrobiłam? "Przepraszam, że w ogóle żyję; wszystkiego najlepszego". Itd.

Wiem jak się czujesz, odtulam Cię jeszcze mocniej, żebyś nie zapomniała, że Ty też na to zasługujesz! ❤️ I w sumie to dzieki, jakos to tak milo mi sie zrobilo na sercu...

Nie martw sie, ja tez przez bardzo dlugi czas, (i pewnie nadal czesciowo to mam, bo np. boje sie ojca i jemu w zyciu bym nic takiego nie powiedziala, choc przyniosl mi wiele cierpien) jak zranil mnie ktos bliski, jakis przyjaciel, to tylko sie dziwnie zachowywalam i obwinialam sie, tez przepraszalam. Ale postanowilam z jakies pol roku temu sie zmienic i sie nauczyc wyrazac te negatywne uczucia chociaz we wlasnym towarzystwie lub wsrod ludzi (do ojca sie chyba nigdy nie przemoge, by mu powiedziec, co mysle). Teraz staram sie w danych sytuacjach zachowywac zupelnie inaczej niz zazwyczaj, nawet jesli nie mam pomyslu co mozna zrobic, to probuje nie powtarzac wciaz tych samych schematow.

Czasem lepiej mi idzie, czasem gorzej, ale jestem dumna z siebie z kazdego przelamanego wzorca. Czasem przez to, ze moja reakcja wymaga chwili zastanowienia, to reaguje dluzej... Ale malymi kroczkami ucze sie stawiac granice i twardo oznajmiac swoje niezadowolenie. 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Kleopatra napisał:

@Peter88, a czy ona ma partnera / męża? Bo jeśli nie, to... spróbuj 😃

jest trochę starsza ode mnie (5 lat) i ma męża, mimo to nie mogę się od niej odzwyczaić, po prostu to silniejsze ode mnie. Ja pierdziele powtarza się sytuacja z przeszłości, ten sam scenariusz- koleżanka z podwórka, korepetytorka, koleżanka z akademika. W życiu bym nie powiedział, że mnie to znowu dopadnie. Mimo sytuacji patowej chcę jej pośrednio dać do zrozumienia, o co mi chodzi ale podejrzewam, że nawet jej to przez myśl nie przejdzie, bo pomyśli, że sobie jaja robię. A przecież, nie będę dramatyzował, bo co jej powiem-wiesz, sprawiasz mi wielką przykrość...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Peter88, skoro ma męża, to chyba nie ma to sensu z etycznego punktu widzenia... Słuchaj, nic na to nie poradzisz, co czujesz. Postaraj się choć troszkę wyluzować, to się zdarza, ale skoro ona ma męża, powinieneś dać jej spokój 🙁 takie uczucia przechodzą, daj sobie czas. Może za niedługo poczujesz coś takiego do innej, wolnej kobiety, trzymam kciuki 😉

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Kleopatra napisał:

@Peter88, skoro ma męża, to chyba nie ma to sensu z etycznego punktu widzenia... Słuchaj, nic na to nie poradzisz, co czujesz. Postaraj się choć troszkę wyluzować, to się zdarza, ale skoro ona ma męża, powinieneś dać jej spokój 🙁 takie uczucia przechodzą, daj sobie czas. Może za niedługo poczujesz coś takiego do innej, wolnej kobiety, trzymam kciuki 😉

mam takie okresy, że jest lepiej-zwłaszcza jak jej nie widzę, i myślałem, że to przejdzie a trwa już trochę czasu (kilka tygodni)...i sobie tylko zadaje pytanie, dlaczego znowu mnie to dopadło...tak, znowu, bo powtarza się pewien scenariusz z przeszłości...

Tak, masz rację, z racjonalnego punktu widzenia powinienem dać sobie spokój i dzięki choćby za to, że piszesz mi, coś co jest oczywiste...ale ja się nadal łudzę i to mnie zastanawia, dlaczego podświadomie ustawiam się w sytuacji beznadziejnej.

Ostatnio  (a mieszkam w małym mieście), jak rozmawiałem z nią co kiedyś robiła- myślę sobie, kurde, wtedy kiedy  byłem dużo młodszy, ona była kiedyś sama, pewnie mijałem ją gdzieś na ulicy, dlaczego nie przyszło mi jej poznać wtedy?, te 10-15 lat temu?, wiem, że to bez sensu...

tak jakbym podświadomie brnął z jednego nonsensu w jeszcze większy, jak bym chciał być ku*#a jakimś drugim Werterem...

Albo myślę sobie tak, dam jej do zrozumienia, że mi się podoba, ale wiem, że nie ma sensu, jednak, niech wie, że to dla mnie trudne, niech wie, że się męczę-w sumie nie wiem co chcę przez to osiągnąć.

A wiecie co jest najlepsze? ja nie chcę jej niszczyć życia, nie chcę jej mieszać w życiu (choćby z uwagi na dobro dzieci), ale chcę ją mieć. Taki paradoks.

Jest jeszcze inna alternatywa-ona mnie da mi szansę i będziemy spotykać się potajemnie jakiś czas, ja poczuje ją przy sobie i po czasie stwierdzimy, że to nie to, przejdzie mi, bo stwierdzę, że zakochałem się w kimś kto nie istnieje, że ona taka wcale nie jest.

Ale wiesz, jeszcze jest inna sprawa-bo to jest takie snucie ale skąd ja wiem na 99%, że ona by czegoś nie chciała?, jak ja spróbuję a ona mi powie albo da do zrozumienia, że nie bo... to czy tamto.. to nie będę wiedział, choćby z czystej ciekawości...przecież ja jej nie będę napastował, tylko niech mi da znać jednoznacznie co o tym sądzi...w końcu jest dojrzałą kobietą, nie musi zachować się jak jakaś gówniara co się wystraszy i ucieknie...niech da mi jasny sygnał. 

Odbiło mi?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stanowczo Ci nie odbiło, po prostu jesteś mężczyzną 😃 

Cytat

 dlaczego znowu mnie to dopadło

Nie do końca rozumiem, czy kolejny raz ciągnie Cię do zajętej kobiety? Taki masz schemat?

Nie możesz jej mieć i nie zniszczyć jej rodziny. Tak się nie da. Nawet jeden "raz", jedna randka będzie miała negatywny wpływ na tę rodzinę. Zostaw ją w spokoju, ma męża, dzieci 🙁 Poza tym myślę, że nawet, jeśli byś został jej kochankiem, nie byłoby Ci z tym zbyt dobrze. Wkraczanie w czyjąś rodzinę jako "ten trzeci" nie ma sensu... za dużo konfliktów, niewiadomych, wyrzuty sumienia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Kleopatra napisał:

Nie do końca rozumiem, czy kolejny raz ciągnie Cię do zajętej kobiety? Taki masz schemat?

nie, kolejny raz ciągnie mnie do kogoś, kto nie odwzajemnia tego...

raz-mając naście lat -koleżanka z podwórka, to było moje pierwsze fatalne zauroczenie-ona była młodsza, mieliśmy po naście lat-miała mnie gdzieś, bardzo to przeżyłem. Jeszcze zmasakrowałem się podwójnie, bo powiedziałem to jej bratu-on w międzyczasie narobił mi koło dupy (był podłym człowiekiem tak jak i ona, a w sumie cała ich rodzinka była nieźle popierdolona-zresztą nieważne.) Zaraz później ona i cała jej rodzina wyjechała z mojego miasta  na drugi koniec Polski-jeśli Bóg istnieje, to chyba było dzięki niemu.

Drugi przypadek, też dużo mnie kosztował ale to już jest nie do pomyślenia-poznałem dziewczynę na gg z Warszawy (mieszkam na zachodzie), której na oczy nie widziałem (tylko zdjęcia) i po czasie już byłem załatwiony-też w sumie kogoś miała, no ale ja tego nie wiedziałem ale brnąłem w temat aż do końca i jej napisałem o tym, oczywiście reakcja identyczna jak wszystkie inne.

Potem na studiach, zadurzyłem się w korepetytorce. i to też nie było tak, że zauroczyłem się od pierwszego wejrzenia-po prostu zacząłem tak on niej myśleć po czasie -pewnego dnia.Napisałem jej o tym czy jakoś tak (już nie pamiętam), ona mi odpisała sms-a, że ma kogoś i życzy mi tego samego, generalnie żenada, bo ja wierzyłem w to od poczatku do końca, że ona jest tą jedyną i że będziemy ze sobą, mimo, że nie dawała mi żadnych znaków zainteresowania.

Jeszcze później były 2 przypadki-znajoma z akademika-po prostu była miła, ja sobie coś wkręciłem, ona, akurat też kogoś miała (oczywiście dowiedziałem się później).

i kolejna internetowa znajomość ( ten ostatni przypadek to było z 3 lata temu)

a potem dłuugo nic i myślałem, że wyrosłem z tego...no i pracuje tu gdzie pracuje a ją znam prawie 2 lata- i nagle jak by rzuciła na mnie jakiś urok- nie ma koleżanki ze znienawidzonej czasem pracy (stres, stres i jeszcze raz stres), z którą zresztą ona mi się kojarzyła zawsze, a jest kobieta, którą chcę pożądać tu i teraz. Różnica od pozostałych przypadków może jest taka, że przeżywam to jednak nieco lżej, z większą kontrolą. 

Nie wiem o co chodzi, ale zapewne moje skłonności depresyno-nerwicowe są katalizatorem tych przeżyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

jak by rzuciła na mnie jakiś urok

Na pewno czarownica 😀

Rozumiem. Masz po prostu pecha do zajętych lub niezainteresowanych kobiet i z tego powodu regularnie cierpisz, a Twoja choroba zwiększa siłę negatywnych uczuć. Tej kobiety też nie powinieneś tykać. Przekichane.

Myślałeś o psychoterapii? Może ten wzorzec, który powtarzasz, skądś się wziął?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Kleopatra napisał:

Na pewno czarownica 😀

Rozumiem. Masz po prostu pecha do zajętych lub niezainteresowanych kobiet i z tego powodu regularnie cierpisz, a Twoja choroba zwiększa siłę negatywnych uczuć. Tej kobiety też nie powinieneś tykać. Przekichane.

Myślałeś o psychoterapii? Może ten wzorzec, który powtarzasz, skądś się wziął?

Tak, na stos z nią- nie no żartuje, ja mógłbym być jej niewolnikiem...nawet gdyby była wiedźmą.

myślałem o farmakoterapii i nawet brałem leki przez pół roku, ale porzuciłem to (byś może to był błąd). Teraz chcę wrócić do tego, umówię się na wizytę do psychiatry, zobaczę...

Ja kiedyś wątek tutaj założyłem o tym (pod innym nickiem) i trochę mi to uświadomiło, że mimo iż jestem samotnikiem to jednak podświadomie szukam bliskości i zaspokojenia potrzeb erotyczno-emocjonalnych, po prostu tak się to u mnie objawia.

Ja ci powiem tak, ostatnie miesiące, to jest ciągła walka ze swoimi słabościami, jak zwykle nic mi się nie chce, mało rzeczy mnie bawi, i  jest we mnie ta pustka emocjonalna. I teraz mam taką teorię-ta pustka mogła by być zapełniona uczuciami, w tym przypadku została-ale uczuciem destrukcyjnym, ale została zapełniona. Więc może moja psychika robi mi na złość, że lepsze to niż pustka. Jak dla alkoholika- lepszy najgorszej jakości alkohol (nawet denaturat) niż nic, mimo iż na końcu czeka wyniszczenie. Ma to jakiś sens.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet samotnik kot potrzebuje głaskania i mruczenia... to nie jest jak alkohol, to bardzo ważna potrzeba każdego człowieka. Tylko Ty kierujesz tę potrzebę do "niewłaściwych" osób. Psychiatra? Ok. Ale psychoterapia na pewno, inaczej nie zrozumiesz tego impulsu. Czy masz jakiegoś przyjaciela?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Kleopatra napisał:

Nawet samotnik kot potrzebuje głaskania i mruczenia... to nie jest jak alkohol, to bardzo ważna potrzeba każdego człowieka. Tylko Ty kierujesz tę potrzebę do "niewłaściwych" osób. Psychiatra? Ok. Ale psychoterapia na pewno, inaczej nie zrozumiesz tego impulsu. Czy masz jakiegoś przyjaciela?

już dawno nie mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiepsko...

Tym bardziej potrzebna Ci psychoterapia. Może kiedyś zrozumiesz tę tendencję dzięki psychoterapii, poza tym najzwyczajniej w świecie będziesz mógł otworzyć gębę do kogoś życzliwego... przyjaciela nie zastąpi, ale zawsze jakieś wsparcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Kleopatra napisał:

Kiepsko...

Tym bardziej potrzebna Ci psychoterapia. Może kiedyś zrozumiesz tę tendencję dzięki psychoterapii, poza tym najzwyczajniej w świecie będziesz mógł otworzyć gębę do kogoś życzliwego... przyjaciela nie zastąpi, ale zawsze jakieś wsparcie.

przyjaciele w tych czasach to jak niedźwiedzie w bieszczadach- kto gdzieś o nich coś słyszał ale widzieć nie widział...a co do psychologa to wiesz...na to trzeba kupę czasu, a i tak może tylko nawijać makraon na uszy a nic konkretnego nie powie. Zresztą u mnie w mieście nie ma psychologów. Znowu dzisiaj o niej rozmyślałem...przechodziłem obok kamienicy gdzie kiedyś mieszkała...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

przyjaciele w tych czasach to jak niedźwiedzie w bieszczadach

Troszkę tak. Ja mam trzy przyjaciółki, na które wiem, że zawsze mogę liczyć, ale nie spotykamy się za często, raczej dzwonimy do siebie, nie mają czasu. W razie awarii rzucają wszystko i przyjeżdżają, ale tak na co dzień nie mają czasu.

Co do psychologa: nie wiem, gdzie mieszkasz, ale nie wiem, czy to możliwe, żeby gdzieś nie było psychologa. Może w pobliskim mieście? Taka terapia to zazwyczaj raz w tygodniu na godzinę, nie wiem, czy to tak dużo czasu zabiera.

Cytat

a i tak może tylko nawijać makraon na uszy a nic konkretnego nie powie

Czy ja wiem? Mi psychoterapia bardzo pomogła. Nie wyleczyła niestety, ale nauczyła radzić sobie z objawami, obserwować siebie i innych, zmieniły się moje relacje z ludźmi. Kwestia lat pracy nad sobą. Oczywiście trzeba też trafić na dobrego psychologa, ale nawet taki nieidealny pomoże, będziesz mógł z nim porozmawiać o problemach, wysłucha Cię, czasem jest trochę śmiechu, czasem smutno. Czasem można usłyszeć mądre rzeczy, na które by się nie wpadło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej wszystkim

Mam pytanie, które na pewno tu padło, ale przeglądanie 845 stron forum mnie przerosło.

Rozpoczęłam moją "przygodę" z depresją. Zaczęłam brać leki, jestem w trakcie konsultacji przed psychoterapią, grzecznie widuję się z psychiatrą. Ale mimo to i tak ciągle zapadam się w sobie jak tylko pomyślę jak samotna się czuję i w zasadzie jak samotna jestem. 

Jak radzicie sobie z samotnością? Co Wam pomogło? Albo gdzie poznaliście ludzi jeśli to Wam się udało? Wiem że wielu osobom to się wydaje oczywiste ale dla mnie niestety nie jest 😕

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przypadkowym efektem ubocznym "Terapii grupowej"  jest to że możesz poznać nowych przyjaciół -to łączy bardziej niż Wojna w Wietnamie 8)
 

3 godziny temu, Silly-me napisał:

Co Wam pomogło

delikatnie  "pomagają" rozmowy na forum...

jedynym lekarstwem jest miłość ,poznanie kogoś kogo można trzymać za rękę i razem iść przez ten zrujnowany niesprawiedliwy złowrogi lodowaty świat...
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.08.2018 o 21:20, Silly-me napisał:

Hej wszystkim

Mam pytanie, które na pewno tu padło, ale przeglądanie 845 stron forum mnie przerosło.

Rozpoczęłam moją "przygodę" z depresją. Zaczęłam brać leki, jestem w trakcie konsultacji przed psychoterapią, grzecznie widuję się z psychiatrą. Ale mimo to i tak ciągle zapadam się w sobie jak tylko pomyślę jak samotna się czuję i w zasadzie jak samotna jestem. 

Jak radzicie sobie z samotnością? Co Wam pomogło? Albo gdzie poznaliście ludzi jeśli to Wam się udało? Wiem że wielu osobom to się wydaje oczywiste ale dla mnie niestety nie jest 😕

Pozdrawiam

Po kilku wizytach u psychiatry nadal nie mam diagnozy i lekarz powiedział mi, że po prostu taki jestem i nie widzi w tym nic złego ważne żeby nad tym panować i nie ma sensu się faszerować lekami. Mimo to zapisał mi coś delikatnego i zobaczymy co będzie, za jakiś czas kolejna wizyta. Biorę to od kilku tygodni i nie czuje różnicy może poza lekkim pobudzeniem. Fakt skoro niby nic mi nie jest może to po prostu dlatego nie pomaga. Niby mam znajomych, rodziców, rodzeństwo czy kumpli to nie do końca to to czego mi brak.

Ja poznałem trochę lepiej tylko jedną osobę z tego forum i mimo znajomości tylko przez neta wie o mnie więcej niż osoby z mojego "bliskiego" otoczenia. Kilka lat temu po rozstaniu z dziewczyną kiedy czułem się znacznie bardziej samotny niż dziś po prostu pisałem z różnymi osobami przez neta i do dziś w sumie nie rezygnuje z żadnego nawiązanego kontaktu.

Poza tym forum poznawałem innych ludzi grając w gry, wiem to brzmi dziecinnie, ale to działa i świetnie "zabija" czas w którym zamiast się zamartwiać i przygnębiać spędzamy czas na grze i rozmowach z innymi osobami co mi pomogło tak to widzę po latach. Nawet kilka osób poznałem dzięki temu w "realu".

Jednak ostatnio jest trochę gorzej i wydaje mi się, że izoluje się od społeczeństwa, nawet nie mam ochoty na granie choćby chwilę dziennie z osobami które świetnie znam. Staram się z tym coś robić, zobaczymy czy się uda. Tobie życzę powodzenia, może uda się kogoś poznać:}

W dniu 24.08.2018 o 23:34, Peter88 napisał:

już dawno nie mam.

Co do tego co pisałeś o zauroczeniach bez odwzajemnienia to niestety dość popularne. Przynajmniej z mojego punktu widzenia.

Też miałem w życiu już kilka takich sytuacji, ale ja niestety przeważnie nawet nie odważyłem się powiedzieć ani napisać o tym tej dziewczynie. Jeden przykład to dziewczyna którą poznałem przez neta, później kilka razy się spotkaliśmy, ale kiedy zobaczyłem ja na żywo to uznałem, że nie mam u niej szans i się jakby poddałem, czego do dziś strasznie żałuję bo i tak po czasie kontakt się w zasadzie urwał więc nie miałem nic do stracenia. Reszta była w zasadzie analogią do tej sytuacji. Mojego kumpla dziewczyny przyjaciółka, świetnie nam się rozmawiało wiele razy na domówkach czy coś do białego rana, ale nigdy nie odważyłem się na nic poza zwykłym uśmiechem i tak jak poprzednio kontakt się w zasadzie urwał po jakimś czasie. Więc myślę, że warto próbować, bo może akurat to ta jedyna? Też niczego nie straciłeś mówiąc lub pisząc im to wprost. Co za różnica co sobie pomyślały skoro i tak od lat większości z nich nie widziałeś. Myślę, że nadal panuje takie przekonanie, że to facet ma wykonać pierwszy krok więc nie masz czego żałować. Powodzenia:}

Edytowane przez kazashi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×