Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

biegam co dziennie 2-4 kilometry:P raczej maratończyka ze mnie nie bedzie, pale fajki a alokoholu nie tykam odkąd mam nerwice, pierwsze próby biegania kończyły sie po 100 metrach myslałem że zawału dostane:) teraz już to opanowałem , hobby mam ale tylko ciepla pora wiosna- jesien.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

biegam co dziennie 2-4 kilometry:P raczej maratończyka ze mnie nie bedzie, pale fajki a alokoholu nie tykam odkąd mam nerwice, pierwsze próby biegania kończyły sie po 100 metrach myslałem że zawału dostane:) teraz już to opanowałem , hobby mam ale tylko ciepla pora wiosna- jesien.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio coraz częściej mam taki stan napięcia i ataki płaczu. Często nawet siedzę na uczelni ze szklankami w oczach i z całych sił tylko staram się nie rozpłakać. Rodzice kupili jakąś taką super-matę do masażu w której jest też program relaksacyjny. Sceptycznie do tego podchodziłam, ale w sumie gdy w chwilach tuż przed wybuchem się na niej kładę to... to mija.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio coraz częściej mam taki stan napięcia i ataki płaczu. Często nawet siedzę na uczelni ze szklankami w oczach i z całych sił tylko staram się nie rozpłakać. Rodzice kupili jakąś taką super-matę do masażu w której jest też program relaksacyjny. Sceptycznie do tego podchodziłam, ale w sumie gdy w chwilach tuż przed wybuchem się na niej kładę to... to mija.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sleepwalker mam to samo. ostatnio mój ortopeda stwierdził, że po ocenie mojego kręgosłupa i stanu mięśni muszę pracować nad 'głową'. pytałam czy w tych stanach napięciowych masaże, maty masujące, masażery czy inne cuda coś pomogą, powiedział, że dopóki nie opanujesz tego co w głowie to masować sobie możesz.. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sleepwalker mam to samo. ostatnio mój ortopeda stwierdził, że po ocenie mojego kręgosłupa i stanu mięśni muszę pracować nad 'głową'. pytałam czy w tych stanach napięciowych masaże, maty masujące, masażery czy inne cuda coś pomogą, powiedział, że dopóki nie opanujesz tego co w głowie to masować sobie możesz.. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ortopeda jest w stanie stwierdzać takie rzeczy? To jakiegoś fajniejszego masz :P Wiem, że taka mata nie "naprawi" mnie czy Ciebie. Ale to na pewno lepszy sposób na pozbycie się napięcia niż sięganie po alkohol albo cięcie się. W sumie nic z tych rzeczy nie pomaga tak naprawdę, ale przez chwilę działa. Więc na tej zasadzie, można powiedzieć, że ma to sens :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ortopeda jest w stanie stwierdzać takie rzeczy? To jakiegoś fajniejszego masz :P Wiem, że taka mata nie "naprawi" mnie czy Ciebie. Ale to na pewno lepszy sposób na pozbycie się napięcia niż sięganie po alkohol albo cięcie się. W sumie nic z tych rzeczy nie pomaga tak naprawdę, ale przez chwilę działa. Więc na tej zasadzie, można powiedzieć, że ma to sens :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie no pewnie, że mata lepsza niż destrukcja :) a ortopeda jest w stanie stwierdzić, jak jest dobry. pierwszy raz na takiego trafiłam :P a leczę choroby kręgosłupa od 15 lat :D najlepsze jest to, że wielokrotnie lądowałam w szpitalu, robili mi tysiąc badań, fakt chorowałam na chorobę Chauermanna i bóle były również tym w dużym stopniu spowodowane, ale z choroby się wyleczyłam, zostały zwyrodnienia pochorobowe, ale lekarz powiedział, że taki ból jaki ja odczuwam to nie jest ból wynikający ze skutków choroby, tylko z nasilonego napięcia mięśniowego wywołanego nerwicą :) widocznie lekarz miał już do czynienia z nerwowcami stąd pewne się na tym znał ;) albo sam był nerwowcem jak mój poprzedni internista, który pierwszy raz zdiagnozował mi zaburzenia lękowe :P "bo sam chorowałem to znam te objawy" a każdy inny lekarz ciągle zlecał mi setki badań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie no pewnie, że mata lepsza niż destrukcja :) a ortopeda jest w stanie stwierdzić, jak jest dobry. pierwszy raz na takiego trafiłam :P a leczę choroby kręgosłupa od 15 lat :D najlepsze jest to, że wielokrotnie lądowałam w szpitalu, robili mi tysiąc badań, fakt chorowałam na chorobę Chauermanna i bóle były również tym w dużym stopniu spowodowane, ale z choroby się wyleczyłam, zostały zwyrodnienia pochorobowe, ale lekarz powiedział, że taki ból jaki ja odczuwam to nie jest ból wynikający ze skutków choroby, tylko z nasilonego napięcia mięśniowego wywołanego nerwicą :) widocznie lekarz miał już do czynienia z nerwowcami stąd pewne się na tym znał ;) albo sam był nerwowcem jak mój poprzedni internista, który pierwszy raz zdiagnozował mi zaburzenia lękowe :P "bo sam chorowałem to znam te objawy" a każdy inny lekarz ciągle zlecał mi setki badań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj na wykładzie miałem dziwny stan, przez około 30 min było dobrze. Potem zaczęło sie robić coraz gorzej. Niewiem skąd się to bierze, akurat dzisiaj byłem naprawde pozytywnie nastawiony. Nagle po 30 minutach mnie ścięło i chciałem jak najszybciej wyjść, ale w głowie myślałem o tym, żeby powalczyć z tym i zostać na auli wykładowej. Poza tym nie miałem jak wyjść za bardzo bo byłem na samym środku. Jakoś wytrzymałem do końca, po wyjściu z wykładu ogromna ulga. Moja głowa jakby wołała tu są ludzie zobacz w jakiej jesteś sytuacji, widzą jak się denerwujesz i nie dało sie przestać o tym myśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj na wykładzie miałem dziwny stan, przez około 30 min było dobrze. Potem zaczęło sie robić coraz gorzej. Niewiem skąd się to bierze, akurat dzisiaj byłem naprawde pozytywnie nastawiony. Nagle po 30 minutach mnie ścięło i chciałem jak najszybciej wyjść, ale w głowie myślałem o tym, żeby powalczyć z tym i zostać na auli wykładowej. Poza tym nie miałem jak wyjść za bardzo bo byłem na samym środku. Jakoś wytrzymałem do końca, po wyjściu z wykładu ogromna ulga. Moja głowa jakby wołała tu są ludzie zobacz w jakiej jesteś sytuacji, widzą jak się denerwujesz i nie dało sie przestać o tym myśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

teraz po prostu nie siadam na środku sali ;) ale kiedyś wychodziłam z sali. ten stan tak się nasilał, że chciało mi się wymiotować, w końcu cała pętla się nakręcała. to są ataki paniki to co opowiadasz, więc żeby je opanować albo dla własnego komfortu siadam tam gdzie ewentualnie łatwo wyjść. zwykle nie korzystam wtedy z tej opcji, bo czuję się spokojna, że w razie czego jestem blisko drzwi ;) albo siadam przy otwartym oknie, żeby mieć dużo powietrza. to też pomaga. teraz mi się to trochę uspokoiło i nie jest tak intensywne jak kiedyś, ale jeszcze w zeszłym roku to chyba nie było wykładu który bym przesiedziala w całości. co chwilę musiałam wychodzić z sali :/ z tego wszystkiego przestałam potem chodzić na wykłady, ale nie tędy droga. w końcu jeden drugi i trzeci raz się zmusiłam by wysiedzieć, znalazłam wtedy miejsce przy drzwiach i stopniowo starałam się wytrwać jak najdłużej. a teraz siedzę całe wykłady, a gdy czuję, że dyskomfort znowu się pojawia to znajduję sobie zajęcie, zaczynam rysować, wchodze do internetu, albo próbuję słuchać wykładowcy :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

teraz po prostu nie siadam na środku sali ;) ale kiedyś wychodziłam z sali. ten stan tak się nasilał, że chciało mi się wymiotować, w końcu cała pętla się nakręcała. to są ataki paniki to co opowiadasz, więc żeby je opanować albo dla własnego komfortu siadam tam gdzie ewentualnie łatwo wyjść. zwykle nie korzystam wtedy z tej opcji, bo czuję się spokojna, że w razie czego jestem blisko drzwi ;) albo siadam przy otwartym oknie, żeby mieć dużo powietrza. to też pomaga. teraz mi się to trochę uspokoiło i nie jest tak intensywne jak kiedyś, ale jeszcze w zeszłym roku to chyba nie było wykładu który bym przesiedziala w całości. co chwilę musiałam wychodzić z sali :/ z tego wszystkiego przestałam potem chodzić na wykłady, ale nie tędy droga. w końcu jeden drugi i trzeci raz się zmusiłam by wysiedzieć, znalazłam wtedy miejsce przy drzwiach i stopniowo starałam się wytrwać jak najdłużej. a teraz siedzę całe wykłady, a gdy czuję, że dyskomfort znowu się pojawia to znajduję sobie zajęcie, zaczynam rysować, wchodze do internetu, albo próbuję słuchać wykładowcy :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Również rozumiem, bo ostatnio często na wykładach wchodzę w stan, gdzie albo czuję, że zaraz będę musiała wyjść z sali bo tego nie zniosę, albo mam zaszklone łzami oczy i muszę udawać, że sobie przysypiam i chować głowę w ramionach. Ale dlaczego tak nagle mnie to dopada - nie mam pojęcia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Również rozumiem, bo ostatnio często na wykładach wchodzę w stan, gdzie albo czuję, że zaraz będę musiała wyjść z sali bo tego nie zniosę, albo mam zaszklone łzami oczy i muszę udawać, że sobie przysypiam i chować głowę w ramionach. Ale dlaczego tak nagle mnie to dopada - nie mam pojęcia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć wszyscy "lękowcy":)

dzisiaj zarejestrowałam się na tym forum, choc czytam to co piszecie juz od dawna (co jakiś czas:))

Ja swój pierwszy atak lęku miałam 2 lata temu - taki poważny atak, bo wcześniej często kręciło mi się w głowie, było mi duszno, wymiotowałam itd. byłam u lekarza - dali mi jakiś ziołowy lek, po którym nie można było prowadzić auta:D nie brałam tego, bo stwierdziłam, ze to bez sensu, że muszę z tym walczyć. No i się udawało, ale niestety najczęściej pomagało mi wino albo inny alkohol, oczywiście tylko na chwilę, bo na kacu było jeszcze gorzej. Aż w końcu trafił mnie taki atak, że wylądowałam o 3 rano na pogotowiu. Duszności, które doprowadziły do hiperwentylacji i prostą drogą do tężyczki, czyli skurczu wszystkich mięśni (myślałam, ze mam wylew, bo mnie tak powykręcało) mój małż wezwał pogotowie, bo był osrany bardziej niz ja chyba. Nie wiedziałam czy to wylew czy zawał...nim przyjechali tężyczka mnie opuściła trząsłam się cała i było mi okropnie zimno. Panowie powiedzieli ze to atak paniki ale na wszelki wypadek zabrali mnie na badania serca. wszystko ok. Nafaszerowali mnie relanium i wio do domu...po tym ataku była chwila spokoju...najgorszy był lęk przed kolejnym atakiem. musiałam pilnować własnych myśli (co do dzisiaj zresztą robie, ale z lepszym powodzeniem)

rok później znowu miałam taki sam atak - na szczęście wiedziałam że to nerwica, choc wiadomo że zadawałam sobie pytanie "a moze tym razem właśnie umieram??" Najgorsze były okoliczności - stało się to w autobusie pełnym ludzi:/ kierowca zatrzymał autobus, czekaliśmy na pogotowie. było mi strasznie głupio, ale nie mogłam tego powstrzymać...potem miałam lęk przed autobusami:)

ale jako, że jestem uparta postanowiłam walczyć z własnymi myślami. Przeważnie się udaje...w końcu postanowiłam zrobic badania tarczycy (tak, tak może komuś to pomoże - moje objawy mogły być równie dobrze nadczynnoscią tarczycy) Stety-niestety okazało się, że to nie tarczyca...wszystkie wyniki ok. Więc co? jednak ten pieprzony LĘKNIAK, który jest totalnie bez sensu. Lekarka przepisała mi xxanax na silne stany lękowe - pomaga bardzo, aż za bardzo, bo po nim czuję się jak na haju:) nie nadużywam. od 2 miesięcy wzięte 3 tabletki, tylko przy mocnych lękach.

Trochę nie wiem co dalej...nie chcę szpikować się lekami, na terapię mnie nie stać...zobaczymy:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć wszyscy "lękowcy":)

dzisiaj zarejestrowałam się na tym forum, choc czytam to co piszecie juz od dawna (co jakiś czas:))

Ja swój pierwszy atak lęku miałam 2 lata temu - taki poważny atak, bo wcześniej często kręciło mi się w głowie, było mi duszno, wymiotowałam itd. byłam u lekarza - dali mi jakiś ziołowy lek, po którym nie można było prowadzić auta:D nie brałam tego, bo stwierdziłam, ze to bez sensu, że muszę z tym walczyć. No i się udawało, ale niestety najczęściej pomagało mi wino albo inny alkohol, oczywiście tylko na chwilę, bo na kacu było jeszcze gorzej. Aż w końcu trafił mnie taki atak, że wylądowałam o 3 rano na pogotowiu. Duszności, które doprowadziły do hiperwentylacji i prostą drogą do tężyczki, czyli skurczu wszystkich mięśni (myślałam, ze mam wylew, bo mnie tak powykręcało) mój małż wezwał pogotowie, bo był osrany bardziej niz ja chyba. Nie wiedziałam czy to wylew czy zawał...nim przyjechali tężyczka mnie opuściła trząsłam się cała i było mi okropnie zimno. Panowie powiedzieli ze to atak paniki ale na wszelki wypadek zabrali mnie na badania serca. wszystko ok. Nafaszerowali mnie relanium i wio do domu...po tym ataku była chwila spokoju...najgorszy był lęk przed kolejnym atakiem. musiałam pilnować własnych myśli (co do dzisiaj zresztą robie, ale z lepszym powodzeniem)

rok później znowu miałam taki sam atak - na szczęście wiedziałam że to nerwica, choc wiadomo że zadawałam sobie pytanie "a moze tym razem właśnie umieram??" Najgorsze były okoliczności - stało się to w autobusie pełnym ludzi:/ kierowca zatrzymał autobus, czekaliśmy na pogotowie. było mi strasznie głupio, ale nie mogłam tego powstrzymać...potem miałam lęk przed autobusami:)

ale jako, że jestem uparta postanowiłam walczyć z własnymi myślami. Przeważnie się udaje...w końcu postanowiłam zrobic badania tarczycy (tak, tak może komuś to pomoże - moje objawy mogły być równie dobrze nadczynnoscią tarczycy) Stety-niestety okazało się, że to nie tarczyca...wszystkie wyniki ok. Więc co? jednak ten pieprzony LĘKNIAK, który jest totalnie bez sensu. Lekarka przepisała mi xxanax na silne stany lękowe - pomaga bardzo, aż za bardzo, bo po nim czuję się jak na haju:) nie nadużywam. od 2 miesięcy wzięte 3 tabletki, tylko przy mocnych lękach.

Trochę nie wiem co dalej...nie chcę szpikować się lekami, na terapię mnie nie stać...zobaczymy:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×