Skocz do zawartości
Nerwica.com

[Proza] Minuty ciszy


Korba

Rekomendowane odpowiedzi

Minuty ciszy

 

Ilekroć myślę o Virginii Woolf, czuję się niezmiernie pokrzepiona na duchu. To budujące, inspirujące i godne wdzięczności – sam fakt, że Ona istniała. Takiej fascynującej osobowości i nieprzeciętnemu umysłowi musiała towarzyszyć nieśmiertelna dusza, nawet jeśli ktoś w takie zjawisko nie wierzy.

 

Urodziła się i wychowała w epoce wiktoriańskiej, ślepo akceptującej sztywne obyczaje i podziw dla narzucanych autorytetów. Po śmierci ojca, wiernego zasadzie, że kobieta nie jest w stanie sama decydować o sobie, wspominała, że jego odejście otworzyło przed Nią możliwość takiego życia, jakiego pragnęła. Przeprowadzka z ponurego rodzinnego domu do mieszkania w dzielnicy Bloomsbury była przełomowym momentem w życiu Virginii.

 

Razem z Vanessą - siostrą i przyjaciółką, malarką - szybko wyzwoliły się z konwencjonalnego trybu życia. Organizowały spotkania w zaprzyjaźnionym kręgu artystów i intelektualistów. Maynard Keynes, Lytton Strachey, Clive Bell czy Roger Fry to tylko niektóre spośród postaci tworzących Grupę Bloomsbury. Była ona szczególna nie tylko ze względu na zgromadzony potencjał intelektualny i głębokość dyskusji. Na owe czasy stanowiła swoiste novum. Cechowała ją świeża, jak na ten „duszny” okres w historii kultury angielskiej, atmosfera. Tolerancja oznaczała intelektualną równość dla kobiet. Rozluźnienie obyczajów otworzyło bramy dla rozmów o sprawach płci i seksu. Wyzwanie rzucone pospolitości i normalności zachęcało do eksperymentowania i tworzenia nieschematycznych związków.

 

Virginia nie kryła swojej fascynacji kobietami. Zażyłość taka jednak zawiązywała się bardziej na poziomie psychicznym, choć nie tylko. Jedną z najmocniejszych przyjaźni VW była ta z Vitą Sackville-West, pisarką i poetką. Zaowocowała ona setkami listów, które zostały wydane w tomie „Morświn w różowym oknie”. Jest to szczególne świadectwo zbliżenia mentalnego. Virginia pisze do Vity, która przebywa w Persji: „…trudno posłać myśli do Persji: są zbyt ulotne – Gdybyś siedziała w fotelu naprzeciwko, mogłabyś je pochwycić w locie zanim spadną na ziemię.”

 

VW jest mylnie kojarzona ze swoją chorobą umysłową, która dzisiaj określana byłaby zapewne mianem jakiegoś rodzaju depresji, a wtedy była po prostu obłąkaniem. Mówię – mylnie, bo ten stan pojawiał się sporadycznie, choć pod koniec życia częściej. Tak naprawdę Virginia była pełną radości i niezmierzonej energii intelektualnej osobą. Zafascynowana życiem duchowym, z niewielką dozą ironii mówiła, że zazdrości ludziom, którzy żyją w poukładanym i prostym świecie. Do Vity pisała: „Widzisz, w takim przypadku, jak nasz, kiedy umysł jest skręcony w jedną stronę, to prawdziwa tortura tak fizyczna jak i moralna odkręcać go.”

 

Także w swoich powieściach skupiała się na wewnętrznym obrazie swoich postaci. Słynna „Pani Dalloway” to przełom dla pisarstwa VW, jak i dla całej literatury. Eksperymentalne techniki narracji, monologi wewnętrzne i tzw. strumień świadomości stały się cechami charakterystycznymi dla Jej stylu. Jak twierdziła: „…prawda naszych doznań nie zawiera się w faktach, ale w ich odbiciu w nas samych.”

 

Niechęć do zwyczajności towarzyszyła VW nieustannie. Pomimo, że wyszła za mąż, związek z Leonardem Woolfem był bardziej przyjaźnią niż miłością, choć tej drugiej wcale między nimi nie brakowało. O ich głębokim przywiązaniu świadczą słowa, które zapisała w pożegnalnym liście. „…Dałeś mi największe szczęście, jakie jest możliwe. Nie wydaje mi się, żeby mogło być dwoje szczęśliwszych ludzi… Gdyby ktoś mógł mnie ocalić, byłbyś to Ty…” Przed chorobą, przed głosami, które Ją nawiedzały i rozmaitymi dolegliwościami, postanowiła się ocalić sama, wychodząc na spotkanie tego „jedynego doświadczenia, którego nigdy nie opiszę”.

 

28 marca minęła 70 rocznica śmierci pisarki. Można życzyć sobie, aby wszyscy, dla których literatura coś znaczy, poświęcili Jej tradycyjną minutę ciszy. Ponieważ była Ona wszystkim, co nieprzeciętne, moje myślenie o Niej też nie może być typowe. Gdy więc myślę o Virginii Woolf, popadam w zadumę, aż tworzą się minuty ciszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×