Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

opisane w pierwszym poście objawy to ja...

 

zawsze stawiałam w terapii cel skoncentrowany na konkretnym problemie i takież mam oczekiwania od terapeuty (obecnie chcę podjąc z kierunku DDD) - moim celem nie jest terapia behawioralna i odstawienie mnie na półkę z napisem "naprawiona", w terapii nie chodzi mi o to by jak najlepiej wpasowac się w społeczeństwo; da się byc sobą zachowując normy... mogę byc w ramach nich feministką, lewicowym radykałem, energiczną lwicą... tak, odbiegam od modelu stereotypowej kobiety, nie jestem miła, uległa; jestem pulchna i mam donośny głos... ale wszystkim nie dogodzę i nie mam zamiaru tracic na to energii...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim,

czytam wasze posty i uznałam, że być może będzie w stanie mi choć odrobinke pomóc. Moja historia to historia życia z osobą z zaburzeniem osobowości (domyślam się poz jego zachowaniu, że chodzi o borderline, bo informacji o jakie zaburzenie chodzi nie mogę się doprosić). Dochodzą do tego różne epizody z alkoholem i narkotykami. Wiem, że być może dla Was wydaje się to absurdalne, ale ja jestem tym bardzo zmęczona i nie wiem jak się dalej zachowywać, jak reagować, czy pomagać i czy jest sens. Powiedzcie mi jakie są waszym zdaniem szanse, że relacje w związku z taką osobą się unormują? Czy ja mogę coś zrobić, żeby "nie przeszkadzać" w terapii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak dla mnie, idealnym stanem byłoby, żeby partner był zawsze taki sam (stabilny emocjonalnie), żebym nie zastanawiała się, w jakim nastroju go zastane, gdy wróce do domu, żeby reagował na moje wybuchy złości spokojem i akceptacją, nie odwracał ode mnie wzroku z wściekłością, kiedy zrobie coś nie po jego myśli, bo jeśli sam reaguje wybuchowo, to generuje wówczas mój niepokój, podejrzliwość, panikę.

 

ale to wszystko kwestia indywidualna, myślę.

 

jeśli chodzi o szanse na powodzenie w relacji partnerskiej, to czytałam gdzieś, że owszem jest ciężko, ale zdarza się, że border potrafi nawiązać trwałą relację, gdy partner jest dość dobrze dostrojony do jego potrzeb. chodzi mniej więcej o to, co napisałam na początku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to jesli jest tak jak napisałaś, to pewnie marne szanse... :( tym bardziej, że ja sama jestem współuzależniona i DDA, więc te relacja są megatrudne. Po niemal wielu latach zmagań ze sobą - w momencie kiedy zaczynam być świadoma z czym się mierzę - nadzieja na to, że w końcu coś się ułoży spada niemal do zera. Paskudne uczucie :(

A powiedzcie mi jeszcze czy waszym zdaniem terapia dla osoby z z.o. powinna być prowadzona/kontunuowana, jeśli taka osoba nadużywa alkoholu lub innych środków? Czy nie zaburza to jakoś pracy terapeutycznej? Bo tak prawdę mówiąc, mnie to bardzo dziwi :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marta1986, miętowa ma sporo racji - trzeba tu partnera nade wszystko stabilnego; najlepiej, by miał on swoje granice, których osoba zab. będzie miała świadomość; poza tym, by nie przejaskrawiać - nie rzecz, by 2-ga osoba permanentnie dostosowywała się i odkształcała na rzecz chwilowych, bardzo adhocowych odpierniczeń bordera, ale bez wypracowywanych w toku drobnych konsensusów i pewnej ciągłej 'jednolitości' partnera - noo, chyba się na dłużą metę bez uszkodzeń nie da...

 

Twoje współuzależnienie w związku z potencjalnym borderem nie dziwi mnie ani trochę, myślę, że - nie mam zamiaru tu obrażać, spokojnie - tak wygląda przeciętny związek, w którym stroną jest człowiek z BPD.

Póki nie wypracujesz swojej odrębności - ....... .

 

Terapia w przypadku ciągu alkoholowego (powinna być przerwana), czy alkoholowych wyskoków (myślę, iż kontynuowana)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atalia, zależy co masz na myśli mówiąc o "ciagu" - alkohol pojawia się niemal codziennie, ale nie do utraty przytomności, jakiś czas był spokój z narkotykami, ale teraz coraz częściej się pojawiają. Był taki czas, że wszystko było do upadłego a terapia mimo to była prowadzona.

Staram się cały czas pracować, ale to nie jest takie proste po tylu latach trwania w otępieniu. Poza tym partner też nie ułatwia sprawy, bo często wykorzystuje moje problemy (choć raczej w bardzo "cichy" sposób), wie jakie zachowania najbardziej mnie dołują i świadomie czy nie podcina skrzydła, a w moim przypadku trudno się wyrwać od zależności od innych osób, choć na codzień świetnie sobie radzę dla publiczności (czytaj otoczenia zewnętrznego).

Poza tym każda moja odrębność jest traktowana wręcz jak atak przez partnera.

Im dłużej próbuje to wszystko zrozumieć, ogarnąć, tym bardziej się gubię.

 

A czy typowe dla borderline jest np. kompletne ignorowanie otoczenia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marta1986, jeśli faktycznie alkohol płynie codziennie, to mnie dziwi ugodowość terapeutyczna wobec faktu.

 

Wiem, czy jest owo bycie prawdziwym indywiduum, ale tylko scenicznym.. :roll:

 

Ignorowanie takie naprawdę-naprawdę?

Tzn.?

Ostentacyjnie w 90% przypadków olewam ludzi, jak Ktoś ładnie stwierdził - pod przykrywką wyniosłości i buntu (strzał w dziesiątkę), ale w 97% sytuacji nie potrafiłabym być autentycznym ignorantem, choćby i dla cudzych opinii i spojrzeń. 3% zostawiam dla bezpieczeństwa sytuacyjnego wśród osób, wobec których nie udaję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atalia, no cóż - najczęściej odbywa się to tak, że po jakimś drobnym spięciu, nieporozumieniu, po prostu przestaje się odzywać, komunikować, planować, wywiązywać ze swoich obowiązków, ostentacyjnie nie robi nic (choć np. w pracy jest mega koleżeński). Bywało i tak, że każde wypowiedzane słowo wkurzało go na tyle, że wychodził tudzież się wyprowadzał i bawił się w najlepsze przez jakiś czas. To tak po krótce.

Dla mnie jako współ. i DDA ignorowanie to największy cios, więc czasem trwało to i kilka tygdoni, bo dopadała mnie wściekłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marta1986, rozumiem Ciebie, bo sama ignorowanie mnie obieram jako zupełnie unieważnianie i staję się niemalże niewidzialna... Najgorszą rzeczą jest lekceważenie.

Rzadko kiedy pomijam personalnie jednostki, raczej, jeśli istota w niezauważaniu, to wobec większej zbiorowości, ogółu.

 

Cóż, powiedziałabym, iż Twój partner sprawia wrażenie standardowego bordera..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a jaka to terapia, w jakim nurcie kto ją prowadzi, jak długo? Jeśli mimo alkoholu relacja z terapeutą jest 'stabilna' oczywiscie na ile w przypadku bpd moze byc, to mysle ze terapie mozna kontynowac. To patrząc ze strony zab os.

Z kolei terapeuta uzaleznien by z pewnoscia sie z tym stwierdzeniem nie zgodzil, najpierw trzeźwość. Wiec chyba odp jest bardzo indywidualna.

 

A ty Marto chodzisz na terapie? czy głównie przejmujesz sie jego stanem?

Jak nie przeszkadzac w jego terapii? Nie mozesz przeszkadzac bo to w ogole "nie jest twoja sprawa", nie masz zasadniczo wplywu na terapie jego. Najlepiej - zająć się sobą, swoimi granicami, to bedzie najlepsza pomoc dla bpd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

ja mam 1234 osobowości. zapewne mam borderline. byłam u wielu psychologów. żaden mi nie pomogł. dlaczego? bo nie chciałam.

 

różnica jest w wiedzy na temat borderline a na byciu świadomym, że się to ma. czy obserwujecie swoje poczynania z boku czy nadal tkwicie w SWOJEJ osobowości? jeśli nadal tkwicie w swojej osobowości to jest null i d...pa. i będzie jeszcze długo. jeśli będziecie świadomi swojego istnienia to to się odmieni.,

 

kiedyś, dawno temu, jak powstawały pierwsze cywilizacje, jak medytacje był popularniejsze, to o wiele bardziej wierzono takim ludziom, którzy wkłądają wiele w rozwój duchowy. a teraz wierzy się w tym dzisiejszym szybkim świecie naukowcom i psychologom. a psychologiem mo,że być każdy. wykonać doświadczenie także.

 

.

 

Hej

Mój terapueta poz. beh polecił mi ksiązkę "Życie piękna katastrofa". Opisano tam program leczenia stresu i bólu. Jest mocno przebadany i udowodniony naukowo: świadome oddychanie, medytacja, skanowanie ciała i tak jak Strzyga piszesz: oddzielenie swoich myśli od siebie. Że mozna właśnie podczas medytacji nauczyć się obserwować swoje myśli i mieć świadomość, że one przychodzą i odchodzą, że nie są mną i że ich nie będzie.

 

Rzeczywiście wiele współczesnych koncepcji człowieka coraz bardziej dostrzega wartość duchowego wymiaru. Różnie to nazywają.

No i oczywiście powszechny jest pogląd że ciało wpływa na umysł i odwrotnie. Np. udowodnionio że uprawianie sportu statystycznie pomaga tak samo jak leki i terapia. Tylko statystycznie a więc nie każdemu.

 

Ja niestety próbowałam medycjacji, jogi, hiponozy, oddychania, biegania, pływania... i dopiero leki mi pomogły.

Chodzę na kolejną terapie.

Ale obiecuję sobie że jak poczuję się stabilniej to spróbuję jeszcze raz metod relaksacyjnych już teraz wracam do biegania.

 

pozdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marta1986 a ty masz pewność, że on w ogóle chodzi na tą terapię??

 

Ja mam zdiagnozowanego bordera, jestem w stałym związku od 10 lat ( 5 lat po ślubie), było ciężko, bardzo ciężko i nie dla mnie tylko dla mojego M. jego cierpliwość, jego myśl, że potrafie być też tą dobrą, pomoga mu przetrwać.

Powiem tak, gdybym była świadoma tego, że jestem borderem, nie wzięłabym ślubu, rozstałabym się z nim. Bo widzę jak go to wyniszcza psychicznie. teraz jest juz na to za późno dlatego zdecydowałam się na terapię, po autodiagnozie :)

myślę, z tego co opisujesz, że on nie ma zamiaru się zmienić. on taki będzie i terapia nie wiele mu pomoże. Samo to, że pije, że znów zaczął ćpać... może to co napiszę, będzie ostre i wiele osób się nei zgodzi, ale odejdź od niego. Zacznij układać swoje życie, swoje problemy a nie jeszcze zajmujesz się nim. Myślę, że on się czuje zbyt pewnie i stąd jego aż takie zachowanie. Myślę, że jemu na leczeniu nie zależy. Pomyśl o tym, póki ejszcze nie jest za późno, póki jeszcze nie macie dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a jaka to terapia, w jakim nurcie kto ją prowadzi, jak długo? Jeśli mimo alkoholu relacja z terapeutą jest 'stabilna' oczywiscie na ile w przypadku bpd moze byc, to mysle ze terapie mozna kontynowac. To patrząc ze strony zab os.

Z kolei terapeuta uzaleznien by z pewnoscia sie z tym stwierdzeniem nie zgodzil, najpierw trzeźwość. Wiec chyba odp jest bardzo indywidualna.

 

A ty Marto chodzisz na terapie? czy głównie przejmujesz sie jego stanem?

Jak nie przeszkadzac w jego terapii? Nie mozesz przeszkadzac bo to w ogole "nie jest twoja sprawa", nie masz zasadniczo wplywu na terapie jego. Najlepiej - zająć się sobą, swoimi granicami, to bedzie najlepsza pomoc dla bpd.

 

Nie wiem w gruncie rzeczy jaka to terapia, hasło zaburzenia osobowości pojawiło się po kilku miesiącach terapii z tym psychologiem, poprzednio była i terapia małżeńska i terapia uzależnień - jadnak obie panie stwierdziły po kilku mesiącach, że więcej nie są w stanie wnieść.

Chodziałam, też na terapię kilka ładnych misięcy, ale w tej chwili nie chodzę. Staram się jednak jak najwięcej pracować nad sobą - stąd też moje pytania, staram się zgłębiać tematy psychologiczne, bo niejako jest to w kręgu moich zainteresowań, a też interesują mnie szanse na wyjście z tego.

 

-- 10 gru 2012, 12:16 --

 

Marta1986 a ty masz pewność, że on w ogóle chodzi na tą terapię??

 

Ja mam zdiagnozowanego bordera, jestem w stałym związku od 10 lat ( 5 lat po ślubie), było ciężko, bardzo ciężko i nie dla mnie tylko dla mojego M. jego cierpliwość, jego myśl, że potrafie być też tą dobrą, pomoga mu przetrwać.

Powiem tak, gdybym była świadoma tego, że jestem borderem, nie wzięłabym ślubu, rozstałabym się z nim. Bo widzę jak go to wyniszcza psychicznie. teraz jest juz na to za późno dlatego zdecydowałam się na terapię, po autodiagnozie :)

myślę, z tego co opisujesz, że on nie ma zamiaru się zmienić. on taki będzie i terapia nie wiele mu pomoże. Samo to, że pije, że znów zaczął ćpać... może to co napiszę, będzie ostre i wiele osób się nei zgodzi, ale odejdź od niego. Zacznij układać swoje życie, swoje problemy a nie jeszcze zajmujesz się nim. Myślę, że on się czuje zbyt pewnie i stąd jego aż takie zachowanie. Myślę, że jemu na leczeniu nie zależy. Pomyśl o tym, póki ejszcze nie jest za późno, póki jeszcze nie macie dzieci.

 

No na takie radykalne kroki może nie jest za późno, ale jestem w podobnej sytuacji - jesteśmy kilka lat po ślubie, mamy dziecko. Pewnie, gdybym ja zdawała sobie sprawę z tego jak jest też bym się wycofała, ale już nawet nie fakt jego choroby, ale mojej zaburza postrzeganie rzeczywistości. Dłuuugo byłam przekonana, że wszystko jest ok, a tym bardziej ze mną :( a tu takie niespodzianki, od ponad roku staram się po mału metodycznie nad sobą pracować i stawiać granice swojej tolerancji i tego kim jestem - mam nadzieję, że przyniesie to poprawę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selma, dziecko ma 4 lata, to ciężka historia z dzieckiem, ale staram się nic nie zmieniac w codziennym rytmie i mowic prawde na tyle na ile wydaje mi się, że zrozumie, choć często jest tak, że tłumaczy sobie pracą taty :(

 

-- 10 gru 2012, 14:13 --

 

Dodam jeszcze, że generalnie ciężko u nas ze stabilnością w stosunkach rodzinnych, a nakładają się na to różne relacje, także przez nas wyniesione z domów rodzinnych, ale, tak jak piszecie, odpowiadam tylko za siebie i tego staram się trzymać. Nie próbuje oceniać nikogo i nie wartościować przy dziecku, ale jak o coś pyta to dopowiadam tak jak ja to widzę i czuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mialem tak na odstawce lekow. Bo jak je bralem to nawet nie zwracalem uwagi na to jak dziwne rzeczy opowiadam :bezradny: . Dopiero takie dziwne historie zaczely sie kilka miesiecy po odstawieniu ssri. Potrafilem o czyms mowic a za chwile docieralo do mnie ze tak wcale nie mysle. No ale jak organizm oczyscil sie z wplywu ssri (ktore notabene na sile zmienialy mi myslenie) to wrocilem do dawnych schematow myslowych chociaz czasem cos mi sie jeszcze wkreca...jakies pozostalosci po tamtym ssrjowskim postrzeganiu rzeczywistosci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po prostu zaczęłam się zastanawiac nad sensem terapii... że pomaga nie wątpię, byłam na tej dla ofiar przemocy seksualnej... za cholerę nie pójdę na behawioralną - święta nie jestem ale moje zachowania nie wymagają korekty... nie chcę byc na terapii tylko po to by wtopic się w tłum ludzi, myślec, czuc jak reszta... normy normami ale chcę byc wśród nich sobą, miec swoje poglądy, odczuwac po swojemu - wara innym od tego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×