Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Agasaya, a nie jest zwyczajnie tak, że jeśli "M" "ciągle jeszcze" z Tobą jest to odnosisz wrażenie, że nie dotarł do prawdziwej Ciebie, że widzi jakąś hmm.. projekcję, pozę, sztuczną Ciebie, bo gdyby zobaczył Cię prawdziwą, taką, jaka jesteś - odszedłby?

czytasz we mnie jak w otwartej książce... tak właśnie jest :roll:

 

Monika1974, masz rację, tu chodzi (najpewniej) o powielanie schematu - co do mnie - właśnie z matką, tyle tylko, że rozumiem Dorotę - mieć świadomość pewnych zachowań, a porzucenie ich to przepaść...

u mnie jeśli już to z ojcem... bo w pewnym sensie tak było... tzn teraz już wiem że nie ale długo myślałam że tak... nigdy nie nadawał się na ojca roku ale zawsze jakoś tam przy mnie był i od niechcenia mnie wspierał, aż któregoś razu odmówił wsparcia i mnie odrzucił... tyle że to nie wynikało z mojego "testowania" a z jego zwyczajnej podłości i niechęci do dawania czegokolwiek z siebie. do tego doszłam z czasem i dzięki terapii. w ogóle testowanie M jest niestety zbieraniem przez niego batów za wszystkich mężczyzn jakich spotkałam na swojej dotychczasowej drodze (dziadka, ojca, brata, partnerów i tych którzy mnie skrzywdzili). odnośnie mojego wypaczonego stosunku do facetów miałam kilka pełnych sesji. ale to jeszcze chyba za mało :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agasaya, odwołując się do Twoich słów... to jedna z ważniejszych cech tego zaburzenia - przyciągania i odpychania ludzi.

Przyciągnęłam i prawdopodobnie odepchnęłam w ten sposób przyjaciółkę. Jedną z niewielu kobiet, na których tak bardzo mi zależało.

Ale jeszcze dziwniej się robi, gdy się przyciąga kogoś, kto sam odpycha (a my (ja) czujemy to w sposób niezwykle wyostrzony).

 

Co do matki (i ogólnie rodzicach) to od małego byłam przyciągana i odpychana, nie miałam poczucia bezpieczeństwa i każda próba zbliżenia się kończyła jakimś gorzkim żalem. Nie potrafię zaufać w stu procentach, bo na każdym kroku dostaję dowód (choćby miał być to dowód specjalnie przeze mnie wyszukany - wiadomo, że jak się coś szuka to się znajdzie) że nie było warto... Dotychczas tylko jeden człowiek zdołał przebić się przez ten cholerny pancerz. Ale wymagało to lat, sporego wysiłku i kilkakrotnego zbierania z podłogi, składania do kupy.... i ciągłym zapewnieniem, że jak coś się dzieje, to jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie każdy człowiek wpasowuje się w schemat osób, które Cię zraniły, opuściły,

 

bardzo ciężko się pozbyć zwyczaju stosowania tego schematu....

 

 

Agasaya, a nie jest zwyczajnie tak, że jeśli "M" "ciągle jeszcze" z Tobą jest to odnosisz wrażenie, że nie dotarł do prawdziwej Ciebie, że widzi jakąś hmm.. projekcję, pozę, sztuczną Ciebie, bo gdyby zobaczył Cię prawdziwą, taką, jaka jesteś - odszedłby?

Ja stale czepiam się właśnie powyższej myśli..

 

u mnie też tak jest. wczoraj złapałam dziwnego doła z powodu małego nieporozumienia. miałam straszną ochotę położyć się i wyć w poduszkę. zamiast tego wzięłam benzo i zaczęłam sprzątać. pomyślałam, że jak P. zobaczy mnie w histerii, to uzna za totalną wariatkę i ucieknie. nie będzie chciał być z kimś takim.

 

mieć świadomość pewnych zachowań, a porzucenie ich to przepaść...

 

idealnie ujęte...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pannaAlicja, ale wiesz w tym sprawdzaniu jest chyba jakaś granica... bo moja przyjaciółka też nie jedno ze mną przeszła, było ciężko... ale teraz już jest spokój... ona jedna jest kimś pewnym w moim życiu... może dlatego że zna mnie na wylot, widzi moje wady, krytykuje mnie jak coś odwalę głupiego, nakrzyczy na mnie jak trzeba ale nadal przy mnie jest... nigdy się ode mnie nie odwróciła choć nie raz na to zasłużyłam. Przyjaźnimy się 11 lat :!: i pewnie nastąpi kolejne 11 i następne i tak aż po grób ;)

 

pomyślałam, że jak P. zobaczy mnie w histerii, to uzna za totalną wariatkę i ucieknie. nie będzie chciał być z kimś takim.

no skąd ja to znam :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agasaya, miałam dwie przyjaciółki, takie od serca... z jedną przyjaźniłam się 4 lata... piątego roku już nam nie było dane "przeżyć razem", bo się wycofała. Znała większość moich najskrytszych myśli.

Drugą znam od maleńkości, od 20 lat. (czyli miałyśmy po 5 lat jak się w piaskownicy bawiłyśmy).

I ona nie potrafiła zrozumieć, że mogę być zaburzona. Dla niej ten termin nie istniał. Ale wtedy żyłyśmy "szybko", nie zastanawiając się nad niczym... A jak skończyłyśmy po 18-19 lat, ona wyjechała... teraz mamy sporadyczny kontakt.

 

Zazdroszczę Ci, że masz kogoś, na kogo możesz liczyć. I że jest to przyjaciółka.

Przetestowana, że tak powiem ;)

 

Aaa no i do tego co napisałaś, że w sprawdzaniu jest granica - tak, jasne, ta właśnie, za którą może być (i pewnie jest) odejście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pannaAlicja, widocznie to nie były prawdziwe przyjaciółki...

tak za tą granicą może być odejście ale może też być ta pewność że taka osoba Cię nie opuści i już więcej nie musisz sprawdzać.. tylko to drugie ciężko osiągnąć :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pannaAlicja, nie, nie, nie... kompletnie nie to miałam na myśli... żaden człowiek nie zasługuje na takie testowanie jakie jesteśmy w stanie zafundować... to miało być tylko takie pocieszające stwierdzenie że taka granica istnieje... w żadnym razie nie zachęta

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agasaya, nie muszę czytać w Tobie - otwartej książce; ja po prostu znam nieco siebie i wiem, w jaki sposób ja postępuję..

 

Agasaya, odwołując się do Twoich słów... to jedna z ważniejszych cech tego zaburzenia - przyciągania i odpychania ludzi.

Przyciągnęłam i prawdopodobnie odepchnęłam w ten sposób przyjaciółkę. Jedną z niewielu kobiet, na których tak bardzo mi zależało.

Podobnie.. Z nikim nigdy nie byłam tak zżyta, przyjaciółka analogicznie. Przeszła ze mną przez piekło, nawet, jeśli chwilowo nie wytrzymywała, to nie potrafiła odwrócić się ode mnie. Odeszłam, gdy poznała faceta - mimo zapewnień, że nadal stoję na piedestale zbyt bardzo przerażała mnie myśl, że ona zaraz, za moment odrzuci mnie na rzecz jego.

Zresztą... Mogłabym wymieniać podobne przypadki. Wszystko rozbijane o obawę przed zostawieniem..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm. tak sobie myślę.... ona widziała mnie w prawdziwym piekle i to ją przeraziło.

Prawdziwe piekło...... oj tak, z całą pewnością, zaledwie kilka miesięcy temu, gdy padłam z ilości alkoholu i tabletek.

Wyciągnęła mnie, ale może za dużo ją to kosztowało i dlatego się odsunęła...

Tak czy inaczej - przykro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, wiem Moniś... nie wypieram się lęku, a ludzi lubię ale tak na dystans bo właśnie bliższych relacji się boję...

Tak, boisz się, to już wiele, że o tym wiesz. Teraz tylko pozostało zacząć coś z tym robić.

 

i masz racje zaczynam sobie z tym radzić bo coraz więcej rozumiem, dlaczego tak się zachowuję i dlaczego tak czuję...

I pewnie sobie myślisz..."po co mi ta wiedza", nie?

a co do matki... nasze relacje znacznie się poprawiły po jednej z rozmów... to też efekt terapii... dotarło do nie je że przyczyniła się do mojego stanu i trochę spuściła z tonu... jest bardziej wyrozumiała dla mnie no i już nie uważa że sobie wymyślam swoje zaburzenia ;)

Widzisz, jesteś w stanie porozmawiać o sprawach trudnych, wyjaśnić. Co stoi na przeszkodzie, żebyś zaczęła tak rozmawiać w ogóle z bliskimi osobami?

powoli do przodu... malutkimi kroczkami ale do przodu... choć i kroki w tył się zdarzają jeszcze

a w ogóle to gadasz już jak rasowy terapeuta :mrgreen:

Dorota, ja ponad dwa lata chodzę do jednej terapeutki i uważam Ją za świetnego fachowca.

Wiele przepracowałam, ale wiele jeszcze przede mną, zdaję sobie z tego sprawę. Chociaż mam wrażenie, że już bliżej , niż dalej.

Kroki w tył będą się zdarzać. Chodzi o radzenie sobie z tymi Twoimi trudnościami.

Przecież ludzie "zdrowi" też napotykają na trudności, ale znacznie szybciej się z tymi trudnościami umieją uporać. Szybciej wychodzą z dołków, umieją sobie radzić z frustracją.

Agasaya, a nie jest zwyczajnie tak, że jeśli "M" "ciągle jeszcze" z Tobą jest to odnosisz wrażenie, że nie dotarł do prawdziwej Ciebie, że widzi jakąś hmm.. projekcję, pozę, sztuczną Ciebie, bo gdyby zobaczył Cię prawdziwą, taką, jaka jesteś - odszedłby?

Ja stale czepiam się właśnie powyższej myśli..

Co znaczy, ze zobaczyłby Ją taką, jaką jest? Nie ma czegoś takiego.

Ma się tendencje do zmian zachowań przy rożnych osobach. Oznacza to, że jest się zarazem i taką i taką osobą. Mówi się o kimś, że ma dwa oblicza, tak? Te dwa oblicza są częścią nas, mnie, Ciebie.....

Monika1974, masz rację, tu chodzi (najpewniej) o powielanie schematu - co do mnie - właśnie z matką, tyle tylko, że rozumiem Dorotę - mieć świadomość pewnych zachowań, a porzucenie ich to przepaść...

Ciężko porzucać jest coś, do czego przywykliśmy. A najciężej wtedy, kiedy nie znamy innych zachowań. Wtedy odnosimy wrażenie, że świat się zawalił. A to nieprawda.

Nowego się boimy, trzymamy się starego, chociaż jest dla nas toksyczne. Dlaczego? Bo ciężko jest nam poruszać się w czymś, w czym jeszcze nigdy nie braliśmy udziału. Trzeba próbować, doświadczać i wyciągać wnioski.

w ogóle testowanie M jest niestety zbieraniem przez niego batów za wszystkich mężczyzn jakich spotkałam na swojej dotychczasowej drodze (dziadka, ojca, brata, partnerów i tych którzy mnie skrzywdzili). odnośnie mojego wypaczonego stosunku do facetów miałam kilka pełnych sesji. ale to jeszcze chyba za mało :roll:

Jeszcze wrócisz do tego tematu, nie martw się.

Łapiesz się na tym, że M. zbiera za wszystkich facetów, którzy Cię w jakiś sposób krzywdzili?

Za łatwe byłoby, gdybyś sobie powtarzała, że każdy facet jest inny.Ty wpisujesz każdego w schemat, który znasz. Musisz sobie uzmysłowić, że nie każdy facet jest Twoim ojcem, dziadkiem, bratem, poprzednim partnerem.

Ale jeszcze dziwniej się robi, gdy się przyciąga kogoś, kto sam odpycha (a my (ja) czujemy to w sposób niezwykle wyostrzony).

Jesli w życiu doświadczało się sytuacji trudnych, w późniejszym życiu powielamy schemat. Mimo, iż sytuacja jest "łatwa" gmatwamy ją sami bo jesteśmy specjalistami od trudnych przeżyć. Inaczej nie umiemy.

Co do matki (i ogólnie rodzicach) to od małego byłam przyciągana i odpychana, nie miałam poczucia bezpieczeństwa i każda próba zbliżenia się kończyła jakimś gorzkim żalem.

To wiele tłumaczy. Reagujesz tak, jak Cię nauczyła Twoja matka. Tak samo postępujesz z ludźmi.

u mnie też tak jest. wczoraj złapałam dziwnego doła z powodu małego nieporozumienia. miałam straszną ochotę położyć się i wyć w poduszkę. zamiast tego wzięłam benzo i zaczęłam sprzątać. pomyślałam, że jak P. zobaczy mnie w histerii, to uzna za totalną wariatkę i ucieknie. nie będzie chciał być z kimś takim.

Mam nadzieję, że wyjaśniłaś to nieporozumienie bo tłumienie emocji nie jet dobrym rozwiązaniem.

Poradziłaś sobie w tej sytuacji-poszłaś sprzątać.

Tylko niepotrzebnie snujesz wyobrażenie, że P. nie będzie chciał być z kimś takim jak Ty. A skąd wiesz?

ale wiesz w tym sprawdzaniu jest chyba jakaś granica... bo moja przyjaciółka też nie jedno ze mną przeszła, było ciężko... ale teraz już jest spokój... ona jedna jest kimś pewnym w moim życiu... może dlatego że zna mnie na wylot, widzi moje wady, krytykuje mnie jak coś odwalę głupiego, nakrzyczy na mnie jak trzeba ale nadal przy mnie jest... nigdy się ode mnie nie odwróciła choć nie raz na to zasłużyłam. Przyjaźnimy się 11 lat :!: i pewnie nastąpi kolejne 11 i następne i tak aż po grób ;)

Przy niej czujesz się bezpiecznie bo wiesz na co ją stać, może pokazałaś się jej od wszystkich swoich stron, niekoniecznie tych w Twoim mniemaniu pozytywnych więc Ci się wydaje , że już jej niczym nie zaskoczysz. Że skoro zawsze była....to zawsze przy Tobie będzie bez względu na wszystko.

Czyli masz w sobie umiejętność zaufania, żeby nie powiedzieć, że zaufania bezgranicznego.

W stosunku do kobiet jesteś w stanie się otworzyć (przeniesieniowy schemat relacji z matką), przed mężczyznami niekoniecznie (relacja z ojcem).

więc warto jednak przejść tą granicę?

By później mieć pewność?

Coś mi tu nie gra ;)

Warto przestać testować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pannaAlicja napisał(a):

więc warto jednak przejść tą granicę?

By później mieć pewność?

Coś mi tu nie gra ;)

odpowiem z wlasnego oraz doswiadczenia ludzi ktorych w ostatnich latach poznalem, przesowamy ta granice za kazdym razem, nigdy nie bedziemy mieli pewnosci 8to lezy w naszej skrzywionej psychice) bardzo chcemy i rownoczesnie stawiamy wszystko pod znakiem zapytania, szukamy winy w innych jak i w sobie. dlatego Alicjo "wszystko gra" ale tylko dla nas :D

 

Monika1974 Warto przestać testować.

 

myslisz ze Border jest kiedykolwiek w stanie przestac? uwazam ze to jest niemozliwe, sam od lat probuje, chce, momentami nawet sie udaje ale to sa sekundy :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam w bardzo ekstremalnym stopniu nasilone poczucie, ze jesli osoba na ktorej mi zalezy pozna mnie blizej, to nie ma bata = na pewno mnie zostawi, bo zoabczy prawdziwą mnie.

i że na bliskość muszę ZASLUŻYĆ

że w zestawieniu z kims innym nie mam szans i przegram. uczucie.

że to wszystko jest takie kruche, niestałe...

 

:(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam w bardzo ekstremalnym stopniu nasilone poczucie, ze jesli osoba na ktorej mi zalezy pozna mnie blizej, to nie ma bata = na pewno mnie zostawi, bo zoabczy prawdziwą mnie.

i że na bliskość muszę ZASLUŻYĆ

że w zestawieniu z kims innym nie mam szans i przegram. uczucie.

że to wszystko jest takie kruche, niestałe...

:(:(

masz racje,

jest kruche ale moze byc stale

niekoniecznie zaluzyc ale nauczyc siebie sama ze jestes warta przyjazni, milosci tak samo jak kazdy inny

nie tylko my Borderzy przegrywamy, to spotyka (wlasciwie moze spotkac) rowniez tych "normalnych" :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem :*

uslyszalam od terapeutki, że tak bardzo boję się odrzucenia i widzę je nawet w sytuacjach, które totalnie nie sygnalizują potencjalnego odrzucenia, ponieważ ja sama mam do siebie stosunek wrogi i odrzucający.

projekcja? ;-)

chyba tak to szło...

 

a wiec wiele racji masz mowiac, że musze sie nauczyc, ze jestem tego wszystkiego warta...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

super, dziękuję Ci! :*

 

na pewno zajrzę, bo angielski znam raczej na tyle, żeby zrozumieć. :))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.. w jakiś sposób jestem uzależniona od ludzi, bo nie potrafię być - dosłownie, bo nie umiem nawet przebywać sama.. nie rzecz w tym, by wieszać się nonstopicznie na innych, co - wystarczy - by stale być "wśród". Tylko to zapewnia mi jako takie poczucie pozornego spokoju..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co to jest ten pozorny spokój?

 

A ja lubię moją samotnię. Tzn lubię, gdy ktoś się odzywa, pisze, dzwoni, lubię od czasu do czasu widywać się z ludźmi,

ale chyba bym nie potrafiła być z kimkolwiek 24/7. (W bigbrotherze to bym nie wystąpiła)

 

superpit99, przez te Wasze naleśniki idę do kuchni też sobie zrobić O_o

(tak, tak, offtop, ale gotowanie dla samej siebie to też jakiś objaw lubienia samotności - w końcu nie siedzę wyłącznie w kącie i nie płaczę, abstrahując od tego, że jestem jeszcze pidżamce i w sumie chyba już się nie ubiorę, to dalej twierdzę, że wszystko jest ok)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no to ja wam doloze taka piotrusiowa biala pizze (bez pomidorow i jak przystalo na borderow bardzo ostra)

 

Alicjo, nawet kiedy gotuje tylko dla siebie wychodzi tego tyle ze jestem zmuszony obdzielac sasiadow, kiedys mielismy odwiedziny wow, bylo swietnie moglem sie wyszalec, (trzy cieple posilki dziennie) michal ktory lubi i potrafi duzo zjesc dzien przed powrotem powiedzial "...och, nie macie pojecia jak sie ciesze ze jutro wracamy..." przytyl prawie 4 kg :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×