Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

chciałabym poruszyć temat jaki pojawił się na mojej ostatniej terapii. otóż moja terapeutka zasugerowała mi, że ja z obawy przed porzuceniem, zranieniem, nieświadomie testuję, sprawdzam, wypróbowuję bliskie mi osoby albo takie które chcą się do mnie zbliżyć. Inaczej mówiąc sprawdzam ile są w stanie wytrzymać moich "szalonych" zachowań, zanim mnie opuszczą i odrzucą. Zastosowałam to nawet wobec niej (terapeutki). Jestem skłonna się z tym zgodzić, bo faktycznie nieustannie boję się że bliska mi osoba pewnego dnia zobaczy we mnie coś czego nie będzie mogła wytrzymać i zostanę porzucona.

Czy ktoś też tak ma? Albo może miał i już się z tym uporał?

Bo raczej nie znajdę tu osoby która zna mnie na tyle, by stwierdzić czy faktycznie tak robię ;);)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chciałabym poruszyć temat jaki pojawił się na mojej ostatniej terapii. otóż moja terapeutka zasugerowała mi, że ja z obawy przed porzuceniem, zranieniem, nieświadomie testuję, sprawdzam, wypróbowuję bliskie mi osoby albo takie które chcą się do mnie zbliżyć. Inaczej mówiąc sprawdzam ile są w stanie wytrzymać moich "szalonych" zachowań, zanim mnie opuszczą i odrzucą. Zastosowałam to nawet wobec niej (terapeutki). Jestem skłonna się z tym zgodzić, bo faktycznie nieustannie boję się że bliska mi osoba pewnego dnia zobaczy we mnie coś czego nie będzie mogła wytrzymać i zostanę porzucona.

Czy ktoś też tak ma? Albo może miał i już się z tym uporał?

Bo raczej nie znajdę tu osoby która zna mnie na tyle, by stwierdzić czy faktycznie tak robię ;);)

 

jezu, ja tak mam...

testuję, bawię się w przyciąganie-odpychanie, czyli zbliżam do kogoś, potem nagle czuję lęk, odsuwam się, później jednak bardzo chcę kontaktu, znowu, i tak w kółko..

 

mam tak bardzo intensywnie ostatnio, zachowuję się własnie w sposób pejoratywnie szalony i dopiero, gdy osoba, na której BARDZO mi zależy, poinformowała mnie, że ją to męczy i już nie wytrzymuje, uświadomiłam sobie, że MUSZĘ się jakoś ogarnąć. I bardzo się staram. Zaczęłam od alkoholu, którego pić definitywnie nie mogę. Staram się na maxa, bo każdy dół wywoływał u mnie dotychczas ogromną potrzebę "zapicia go", co kończyło się zazwyczaj tragicznie. Teraz dół bardziej boli, ja nie umiem mówić dlaczego, mówienie boli jeszcze bardziej, ale ostatnio się udało i JAKOŚ przeżyłam ten ból bez uciekania w szaleństwo.

 

a wiec da się z tym uporać, ale z zacisnietymi zębami. autodestrukcja pomaga. szkoda, że przy okazji tak cholernie odstrasza. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi nikt jeszcze nie powiedział że go męczę, parę osób dało do zrozumienia odsuwając się ode mnie a Ci którzy zostali nigdy nie powiedzieli że są zmęczeni moimi zachowaniami (i nie tylko o przyciąganie i odpychanie chodzi) a jednak terapeutka zauważyła taką tendencję :bezradny: ja już nie wiem :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agasaya, dla mnie zachowania, które opisałaś są pewną normą.

Konieczność sprawdzania, do jakich granic mogę się posunąć by (nie) zostać zostawioną.

Gdzieś z tyłu głowy pokutuje we mnie myśl, ba - świadomość, że ze mną nie da się być, wytrzymać, że w końcu i tak się mnie wyrzuci (o ile sama nie odejdę) i kwestią czasu oraz wytrzymałości, pewnej odporności na moje jazdy jest fakt, jak długo da się przy mnie wytrwać.

A żeby udowodnić sobie i danej osobie, że nie potrafi sprostać byciu przy mnie jestem w stanie zrobić baardzo wiele..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich.

 

Ostatnio dużo czytałem o BPD i większość objawów niestety pasuje do mojej osoby :( Największy problem mam ze zmiennymi emocjami - danego dnia jestem zapalony do jakiejś czynności, przypuśćmy umycie samochodu, już mam wychodzić, ubieram się i nagle ... dostaje strzała, wybucham, tak bez powodu i mam dość ... rozbieram kurtkę, rzucam ją, idę do pokoju i się w nim zamykam i nie robię nic do końca dnia.

 

Trudności mi sprawiają także relacje z przyjaciółmi, mam wciąż podejrzenia że mnie olewają. Bardzo często "testuję" ludzi, 3 dni gadam dobrze, śmiejemy się, chodzimy na kawki itp, 4 dnia budzę się rano z myślą "to nie może być prawda, on/ona na pewno nie myślą tego co mówią, nie są ze mną szczerzy, okłamują mnie" itp. Tego własnie dnia od rana zaczynam normalnie rozmowę, ale jestem już nastawiony na to, żeby wygarnąć danej osobie i skończyć znajomość :( Ostatnio to mi się bardzo nasila i już nie potrafię sobie z tym radzić. Wiem że to męczy moich znajomych, bo takie nieuzasadnione podejrzenia są dla nich krzywdzące :( Czuję, że niedługo zostanę sam, dlatego też często obrażam się na cały świat, i z nikim nie gadam dzień lub dwa.

 

Oczywiście do tego dochodzą nieuzasadnione wybuchy gniewu, w których to potrafię uderzyć ręką w ścianę i sobie ją złamać, albo wbić sobie coś w nogę itp. Mam też niestabilne cele w życiu. Raz chcę robić coś, już sobie zaplanowałem, zapaliłem się do danej czynności, robię to dzień, drugi, trzeci, robię to tydzień. W następnym tygodniu powiedzmy następuje u mnie "akcja" z testowaniem przyjaciół i już zapominam o swoim celu, już mam dość itp ... ja już dalej nie potrafię tak żyć :(

 

A tak poza tym jestem osobą ponadprzeciętnie kreatywną i potrafiącą naprawdę logicznie myśleć i nie wiem czy własnie to nie jest główną przyczyną mojego aktualnego stanu - potrafię poskładać w jedną chwilę kilka zdarzeń w jedno, coś połączyć, dostaję pewien obraz i ... nagle sobie coś wkręcam, do tego stopnia, że mam dość np. danej osoby, której te myśli dotyczyły.

 

@Agasaya masz idealny dla mnie cytat w podpisie - "...a ja za dużo widzę, zbyt mocno czuję...". Tak właśnie jest ze mną. Narazie sobie z tym nie potrafię poradzić niestety. Kupiłem sobie jakieś suplementy diety - 5-HTP, omega-3, magnez, potas, deprim forte. Jem to od paru dni, ale efekty o ile będą, pojawią się po paru tygodniach. Póki co jest źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agasaya, dla mnie zachowania, które opisałaś są pewną normą.

Konieczność sprawdzania, do jakich granic mogę się posunąć by (nie) zostać zostawioną.

Gdzieś z tyłu głowy pokutuje we mnie myśl, ba - świadomość, że ze mną nie da się być, wytrzymać, że w końcu i tak się mnie wyrzuci (o ile sama nie odejdę) i kwestią czasu oraz wytrzymałości, pewnej odporności na moje jazdy jest fakt, jak długo da się przy mnie wytrwać.

A żeby udowodnić sobie i danej osobie, że nie potrafi sprostać byciu przy mnie jestem w stanie zrobić baardzo wiele..

taaaaak dokładnie tak... :roll: durne to bo przecież chcemy by te osoby z nami zostały, boimy się porzucenia... :bezradny:

ja też tak często myślę: "jeśli musisz kiedyś odejść, zrób to teraz, kiedy jestem gotowa" :-|:hide:

 

-- 15 gru 2011, 01:16 --

 

pawilek, no tutaj to chyba przede wszystkim psychoterapia jest potrzebna... wybuchasz bo sobie ze sobą nie radzisz... nie radzisz sobie bo wybuchasz... suplementy na pewno wspomogą ale nie załatwią sprawy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agasaya, A nie sądzisz Dorota, że to może być taki schemat przeniesieniowy? Matka nigdy nie odejdzie od swojego dziecka, możesz ją testować, ranić etc. bo wiesz, jesteś przekonana, że Cię nie opuści i jest w stanie wiele wytrzymać? Bo to matka? I na tej samej zasadzie traktujesz osoby Ci bliskie. Chcesz, żeby zostały, ale i tak je poddajesz testom ile są w stanie wytrzymać.

To jest swego rodzaju niedojrzałość emocjonalna.

Mam podobnie, niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, nie, to nie schemat przeniesieniowy, to raczej to co opisała Atalia... chcę sobie udowodnić że ze mną nie da się wytrzymać... bo przecież muszę być sama... nie chodzi tylko o takie fizyczne opuszczenie ale również takie mentalne... a mojej matki akurat nie testuję bo wiem że ona ze mną wytrzymuje bo musi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agasaya, No właśnie.....matka wytrzymuje bo musi...to jedno.

A drugie?piszesz, ze przecież musisz być sama.

Ale Ty nie chcesz być sama! Nikt nie chce!

A chcesz to sobie udowodnić....,że się z Tobą nie da wytrzymać.

Dorota...z każdym człowiekiem da się wytrzymać, o ile ktoś czegoś nie robi z premedytacją. A jeśli robi to z premedytacją, oznacza, że może mieć wpływ na zmianę. Czasem też trzeba chcieć.Ostatnio na ten temat miałam sesję.

Ciągle myślę sobie, jestem przekonana wręcz, że G ze mną wytrzyma mimo wszystko. A może się mylę?

Jestem dla niego niedobra, staram się pokazać tylko to, czego ja oczekuję, czego sobie nie życzę, widzę tylko swoje.

Padło pytanie: Czy Pani nie zależy na tym, żeby być postrzeganą w oczach G i bliskich w dobrym świetle?

Mówiłam, że mam dwa oblicza. Pytała kiedy objawia się te drugie oblicze. Mówię, ze w pracy panuję nad emocjami.

Powiedziała, ze to nie są 2 oblicza, że poprostu taka jestem. Jestem i taka i taka. Że trzeba chcieć zmienić się dla bliskich osób.

Zostałam bez słowa.

Zrobiło mi się łyso.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, no widzisz Ty jesteś przekonana że G wytrzyma z Tobą mimo wszystko i czujesz że możesz sobie pozwolić na różne niefajne zachowania... a ja jestem przekonana że np M jeszcze nie zobaczył we mnie tego, czego nie jest w stanie wytrzymać, ale pewnego dnia to zobaczy i mnie zostawi... więc z jednej strony się spinam żeby być "dość dobrą dla niego", a za chwilę sprawdzam czy jest w stanie to czy tamto zaakceptować i ze mną wytrzymać... albo np sugeruję mu wprost żeby mnie zostawił... bo właśnie skoro już musi to niech to zrobi teraz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agasaya, Jesteś przekonana, ze jeszcze tego nie zobaczył bo masz coś w zanadrzu? O czym on nie wie? Czy po prostu Ty nie ufasz sobie i sama nie wiesz na co Cię jeszcze stać? Bo to jest wielka różnica.

Jeśli wiesz na co się stać i jak się możesz zachować nie panując nad sobą to po prostu porozmawiaj o tym z Nim. Nie snuj domysłów, że nie zostaniesz zrozumiana.

I jeszcze jedno....tak na prawdę nie wiemy ile dana osoba jest w stanie z nami wytrzymać.

Po co doprowadzać do ekstremum? I mieć jakieś wyobrażenia bez pokrycia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, sama nie wiem... raczej rozchodzi się o to że sama nie wiem na co mnie jeszcze stać... sama siebie potrafię nie raz zaskoczyć :roll:

są też rzeczy których nie zwykłam robić, a jednak sprawdzam czy jeśli to zrobię nadal będzie ok...

Po co doprowadzać do ekstremum? I mieć jakieś wyobrażenia bez pokrycia?

nie wiem po co... ale to robię najwyraźniej...

 

co najlepsze, na jednej z sesji terapeutka poprosiła mnie żebym na następną opisała wizję mojej wymarzonej przyszłości, szczegółowo opisując elementy na których najbardziej mi zależy, jak mieszkam, gdzie itd.. Jak jej później to przedstawiłam to zdębiała... ja nie wiedziałam o co jej chodzi ale jak mi powiedziała to też się przeraziłam. Wszystko było fajnie i miło ale... w tej wizji kompletnie nie było ludzi :!::!::!: Było kilka psów i dom na pustkowiu, żadnego mężczyzny obok i żadnego dziecka, nikogo z rodziny... No i wyszło że nawet marząc czy planując coś uwzględniam fakt że będę w życiu sama bo nikt ze mną nie wytrzyma :mhm:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agasaya, No właśnie...nie uwzględniasz nikogo przy sobie bo masz tak głęboko zakorzeniony lęk. Lęk z obawy przed opuszczeniem. Więc sobie snujesz przyszłość w samotni, otoczona wszystkim,...zwierzakami etc. ... tylko nie ludźmi.

Zacznij wierzyć w ludzi, ufać.

Dorota....nie każdy człowiek wpasowuje się w schemat osób, które Cię zraniły, opuściły, nie każdy jest Twoją matką. Rozumiesz?

I nie testuj siebie i innych. Test nie jest miarą wytrzymałości człowieka w tym przypadku. A raczej jest to cały czas lęk. Cały czas siebie, coś, kogoś sprawdzasz.

Myślę, że nadal masz wysoki poziom lęku, takiego nieświadomego.

Ale poradzisz sobie z tym. Bo powoli to wszystko zaczynasz rozumieć.

Wszystko zacznie układać się w całość. Tylko czas...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, wiem Moniś... nie wypieram się lęku, a ludzi lubię ale tak na dystans bo właśnie bliższych relacji się boję...

i masz racje zaczynam sobie z tym radzić bo coraz więcej rozumiem, dlaczego tak się zachowuję i dlaczego tak czuję...

a co do matki... nasze relacje znacznie się poprawiły po jednej z rozmów... to też efekt terapii... dotarło do nie je że przyczyniła się do mojego stanu i trochę spuściła z tonu... jest bardziej wyrozumiała dla mnie no i już nie uważa że sobie wymyślam swoje zaburzenia ;)

powoli do przodu... malutkimi kroczkami ale do przodu... choć i kroki w tył się zdarzają jeszcze

a w ogóle to gadasz już jak rasowy terapeuta :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, no widzisz Ty jesteś przekonana że G wytrzyma z Tobą mimo wszystko i czujesz że możesz sobie pozwolić na różne niefajne zachowania... a ja jestem przekonana że np M jeszcze nie zobaczył we mnie tego, czego nie jest w stanie wytrzymać, ale pewnego dnia to zobaczy i mnie zostawi... więc z jednej strony się spinam żeby być "dość dobrą dla niego", a za chwilę sprawdzam czy jest w stanie to czy tamto zaakceptować i ze mną wytrzymać... albo np sugeruję mu wprost żeby mnie zostawił... bo właśnie skoro już musi to niech to zrobi teraz...

Agasaya, a nie jest zwyczajnie tak, że jeśli "M" "ciągle jeszcze" z Tobą jest to odnosisz wrażenie, że nie dotarł do prawdziwej Ciebie, że widzi jakąś hmm.. projekcję, pozę, sztuczną Ciebie, bo gdyby zobaczył Cię prawdziwą, taką, jaka jesteś - odszedłby?

Ja stale czepiam się właśnie powyższej myśli..

 

Monika1974, masz rację, tu chodzi (najpewniej) o powielanie schematu - co do mnie - właśnie z matką, tyle tylko, że rozumiem Dorotę - mieć świadomość pewnych zachowań, a porzucenie ich to przepaść...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×