Skocz do zawartości
Nerwica.com

pawilek

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pawilek

  1. Witam wszystkich. Ostatnio dużo czytałem o BPD i większość objawów niestety pasuje do mojej osoby Największy problem mam ze zmiennymi emocjami - danego dnia jestem zapalony do jakiejś czynności, przypuśćmy umycie samochodu, już mam wychodzić, ubieram się i nagle ... dostaje strzała, wybucham, tak bez powodu i mam dość ... rozbieram kurtkę, rzucam ją, idę do pokoju i się w nim zamykam i nie robię nic do końca dnia. Trudności mi sprawiają także relacje z przyjaciółmi, mam wciąż podejrzenia że mnie olewają. Bardzo często "testuję" ludzi, 3 dni gadam dobrze, śmiejemy się, chodzimy na kawki itp, 4 dnia budzę się rano z myślą "to nie może być prawda, on/ona na pewno nie myślą tego co mówią, nie są ze mną szczerzy, okłamują mnie" itp. Tego własnie dnia od rana zaczynam normalnie rozmowę, ale jestem już nastawiony na to, żeby wygarnąć danej osobie i skończyć znajomość Ostatnio to mi się bardzo nasila i już nie potrafię sobie z tym radzić. Wiem że to męczy moich znajomych, bo takie nieuzasadnione podejrzenia są dla nich krzywdzące Czuję, że niedługo zostanę sam, dlatego też często obrażam się na cały świat, i z nikim nie gadam dzień lub dwa. Oczywiście do tego dochodzą nieuzasadnione wybuchy gniewu, w których to potrafię uderzyć ręką w ścianę i sobie ją złamać, albo wbić sobie coś w nogę itp. Mam też niestabilne cele w życiu. Raz chcę robić coś, już sobie zaplanowałem, zapaliłem się do danej czynności, robię to dzień, drugi, trzeci, robię to tydzień. W następnym tygodniu powiedzmy następuje u mnie "akcja" z testowaniem przyjaciół i już zapominam o swoim celu, już mam dość itp ... ja już dalej nie potrafię tak żyć A tak poza tym jestem osobą ponadprzeciętnie kreatywną i potrafiącą naprawdę logicznie myśleć i nie wiem czy własnie to nie jest główną przyczyną mojego aktualnego stanu - potrafię poskładać w jedną chwilę kilka zdarzeń w jedno, coś połączyć, dostaję pewien obraz i ... nagle sobie coś wkręcam, do tego stopnia, że mam dość np. danej osoby, której te myśli dotyczyły. @Agasaya masz idealny dla mnie cytat w podpisie - "...a ja za dużo widzę, zbyt mocno czuję...". Tak właśnie jest ze mną. Narazie sobie z tym nie potrafię poradzić niestety. Kupiłem sobie jakieś suplementy diety - 5-HTP, omega-3, magnez, potas, deprim forte. Jem to od paru dni, ale efekty o ile będą, pojawią się po paru tygodniach. Póki co jest źle.
  2. pawilek

    Chcę się zmienić

    Dziękuje Wam za porady. Ostatnie dni bardzo dużo czytałem o Borderline Personality Disorder (BPD) i stwierdziłem że pasuje do mnie 99% objawów ... niestety. Trochę mnie to zabolało ale trzeba żyć. W sumie świadomość tego, że wiem co mi jest trochę mnie uspokoiła ... to dziwne. Niedługo wybieram się do psychiatry żeby potwierdził to, ale z tego co czytałem to będzie ciężko bo wszyscy umywają ręce od BPD.
  3. pawilek

    Chcę się zmienić

    Jest to pierwszy mój post na tym forum także Witam Wszystkich serdecznie. Chciałem opowiedzieć Wam moją historię, bo nie potrafię już sobie poradzić Nie wiem właściwie w jakim dziale powinienem umieścić ten post, spróbuję tutaj. Długo się zbierałem żeby to zrobić, ale może jak to komuś opowiem, to zrobię pierwszy krok ku normalności - pragnę tego w tej chwili bardziej niż czegokolwiek bo już mam dość. Mam 29 lat a czuję się zmęczony życiem, bardzo. Mam nadzieję, że nikogo nie zanudzę jak opiszę krótko swoją historię. Może znajdzie się ktoś kto mi pomoże, wysłucha lub chociaż zrozumie. No to po kolei ... W dzieciństwie rozpieszczany nie byłem - miałem zawsze wszystko czego potrzebowałem, z rzeczy materialnych nigdy mi nic nie brakowało itp. Byłem natomiast często bity, w sumie to nawet za najdrobniejsze błędy i to czasem dość mocno (a to pęknięte żebro, a to krew z nosa, a to blizny na plecach, szkoda gadać). Aniołkiem raczej nie byłem, ale myślę, że nie było to nigdy adekwatne do sytuacji. W szkole szło mi dobrze, ale czułem się wciąż zestresowany, bo rodzice wymagali ode mnie dobrych ocen - zawsze powtarzali że niby ocena nie ma znaczenia, ale pamiętam że jak przyniosłem "3" do domu, to były wrzaski, krzyki itp. Nie potrafię o tym niestety zapomnieć. Kontakt z rówieśnikami miałem dość dobry, chociaż zdarzały się sytuację gdy mnie wyśmiewano czy gnębiono. Myślę, że własnie od tego momentu zacząłem się zamykać w sobie i powtarzać "dam sobie radę sam, nie potrzebuję waszej pomocy, spadajcie". Liceum wspominam jako miło okres w moim życiu, ale nie idealny. Wiadomo, liceum to czas pierwszych miłości i nawiązywania przyjaźni. W tej pierwszej "dziedzinie" raczej szczęścia nie miałem. No nie ważne - liceum skończyłem z wyróżnieniem i dostałem się na studia techniczne. Pierwszy rok wspominam jako koszmar - mieszkałem z kolegą, który miał myśli samobójcze. Przynajmniej raz na tydzień miał "jazdy" w stylu "nie czekaj na mnie, idę skoczyć z mostu". Jakoś przetrwałem ale moja psychika mocno ucierpiała. Na kolejne 2 lata wynająłem sobie pokój i mieszkałem sam, później dołączyła do mnie moja dziewczyna, przyszła żona. I tak dotrwałem do końca studiów. Ogólnie źle nie było, oprócz tego co opisałem powyżej. Po studiach rozpocząłem pracę w pewnej firmie, sami młodzi ludzie, mili, super. Szybko nawiązałem nowe znajomości. Pierwsze 3 lata pracy wspominam bardzo dobrze. Poznałem kilku fajnych przyjaciół, chodziliśmy często po pracy na imprezki, śmialiśmy się, bawiliśmy, było świetnie. Bardzo się w to wszystko zaangażowałem, czułem że warto, że to jest to czego mi trzeba. Po tych 3 latach wszystko zaczęło się psuć. Kontakt zaczął się niestety urywać - wszyscy to tłumaczyli w ten sam sposób - a to dużo pracy, a to dużo obowiązków w domu itp. I tak doszliśmy do mojego aktualnego stanu, który trwa już 2 lata. Mam jednego kumpla i jedną kumpelę, którym jeszcze ufam. Ale widzę, że oni się też zmieniają, a ja próbuję ostatkiem sił to wszystko ratować. Stałem się zazdrosny, zaborczy, podejrzliwy i nieufny. Bardzo często łapię doły z błahych powodów, bardzo mocno się denerwuję, czuję że dzieje się coś niedobrego. Często mi jest niedobrze z nerwów, boli mnie brzuch. Czuję że odcinam się od świata, jedyna ulga dla mnie to zamknąć się w pokoju, leżeć i myśleć. Potrafię godzinami się do nikogo nie odzywać, mało jem. Do tego dochodzi ogólna apatia, przygnębienie, brak humoru, ciągłe poirytowanie, bardzo niska samoocena. Kilkakrotnie próbowałem zebrać się w garść, ale nic z tego na dłuższą metę nie wychodziło. Co jakiś czas miewam stany dobrego samopoczucia, chęci działania, powrotu optymizmu że "będzie dobrze" ale zawsze wracam do stanu, w jakim się znajduję. Czasami mam ochotę pierdyknąć to wszystko i zacząć od nowa. Najlepiej zmieniłbym pracę i zapomniał o tym wszystkim co jest teraz. Doszło już nawet do tego, że zacząłem miewać myśli samobójcze - wiem że nie byłbym w stanie tego zrobić, ale fakt że o tym w ogóle myślę mnie przeraża. Pomóżcie mi Chciałbym znów zacząć ufać ludziom i być normalnym człowiekiem. Takiego życia jak teraz już dłużej nie wytrzymam.
×