Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co Wam dziś sprawiło radość?


Konrad!

Rekomendowane odpowiedzi

Strasznie Wam zazdroszczę, że takie zwykłe rzeczy sprawiają Wam radość.

Ja na każdej sesji jestem pytana przez moją terapeutkę "Co dobrego wydarzyło się w tym tygodniu" i za każdym razem po naprawdę dłuuuugim zastanowieniu, mówię "Jak zwykle nic".

No bo serio, nie wiem ,co mogłabym jej powiedzieć. Mnie się nic spektakularnego nie zdarza, a przecież nie powiem, że ktoś był dla mnie miły czy się uśmiechnął czy coś równie banalnego, bo dla mnie to takie nic. Ktoś jest zwyczajnie miły czy dla mnie czy nie i nie będę do tego dorabiać ideologii.

Dlatego zazdroszczę ludziom, którzy potrafią codziennie powód do radości znaleźć. Ja codziennie czekam na coś wielkiego, co by mnie ucieszyło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja naprawdę nie uważam, że to są rzeczy, którymi mogłabym się cieszyć.

Zawsze myślę, że jeśli ktoś mi mówi coś dobrego, to tylko dlatego, że po prostu jest z natury miły i chce mi sprawić przyjemność, a to, co mówi, tak naprawdę nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nie umiem przyjmować komplementów, bo wydaje mi się, że ktoś się ze mnie nabija.

I tak jest z każdą jedną rzeczą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sukcesy to też osobny temat.

Na ostatniej sesji dostałam zadanie wypisania wszystkich swoich życiowych sukcesów i porażek. Siedziałam nad tym dziś 1,5 godziny w pełnym skupieniu i na kartce mam 30 porażek i ani jednego sukcesu. Terapeutka mówi, że na przykład ukończone studia, praca w zawodzie, samodzielne utrzymywanie się czy przyjaźnie, które mam, to powód do dumy, ale ja tak absolutnie nie uważam.

No bo tak:

- Studia teraz ma prawie każdy, więc co to za sukces? Gdyby to może jeszcze było prawo albo medycyna to mogłabym się zgodzić, ale to tylko pedagogika. Tą może skończyć każdy.

- Praca w zawodzie to też nie wyczyn. Po to się w końcu studiuje, żeby pracować.

- Samodzielne utrzymywanie się to żaden powód do dumy, tylko zwyczajna życiowa konieczność. Nie ma się czym chwalić.

- Przyjaźnie czy znajomości to też żadna moja zasługa, bo tak po prostu sprawił los, że się ludzie pojawili na mojej drodze.

I tym sposobem nie ma niczego, o czym można by powiedzieć "To jest sukces".

Dla mnie osobiście sukces to złoty medal w olimpiadzie, jakakolwiek inna nagroda, wyjście z nałogu, bycie szefem w wielkiej korporacji i zarządzanie tabunem ludzi. To są sukcesy. A że ja niczego takiego nie mam na koncie, to i nie mam się czym chwalić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, moje lustrzane odbicie :) fachowo określa się to mianem anhedonii. I możesz mi uwierzyć lub nie,ale "złoty medal w olimpiadzie" też nie będzie dla Ciebie sukcesem w tym stanie. Najlepszy przykład? Raz w roku ze znajomymi jedziemy w góry. Gdzieś dalej. Rok temu w 5 osób polecieliśmy do Gruzji. Cel Kazbek. 5042 metry nad poziomem morza. Startowaliśmy z 2000m n.p.m.. Wyszliśmy około 9 i cały dzień z plecakami po 20 kilka kilo na plecach w górę. Koło 20. rozbiliśmy "obóz" [dwa namioty i dziury w śniegu co by można było menażki uruchomić] na wysokości koło 3600 n.p.m. dwie osoby z ekipy na tym etapie załatwiło zmęczenie i wysokość. W planach mieliśmy aklimatyzację, ale że pogoda miała być jeszcze tylko dnia następnego zdecydowaliśmy się na atak szczytowy tej samej nocy. Spaliśmy 4 może 5 godzin. Wyjście o 4 nad ranem i udało nam się zdobyć szczyt. 5000 metrów. Ile ludzi ma możliwość finansową by w czymś takim uczestniczyć? Ile osób ma możliwość kondycyjną? Ile osób by się w ogóle na coś takiego zdecydowało? W końcu ilu osobom wejście umożliwiła pogoda? A ja będąc na szczycie nie czułem nic prócz fizycznego zmęczenia. Cholera w 32 godziny, z takimi tobołami zdobyć pięciotysięcznik i jeszcze z niego zejść na pierwotne 2000m. [btw. polecam filmik sąsiedniej ekipy, też z Polski. Akcja od 15:42 https://www.youtube.com/watch?v=uByte4XBIaA]. I nie czuć żadnej radości, satysfakcji, dumy. Pracuję nad tym z terapeutką, ale ciężko jest zmienić nawyki, przekonania u osoby która nie potrafi się cieszyć małymi rzeczami. Ale zauważyłem, że radość sprawia mi pomoc drugiej osobie. Nic wielkiego, ot podwiozłem gościa któremu zwiał autobus, albo sytuacja z dzisiaj: dziewczynie o kuli wypadło kilka miedziaków, które podniosłem i za które zrewanżowała się cudownym uśmiechem. Ale ten uśmiech poprawił mi humor na resztę dnia :)

 

A Twoje nie-sukcesy? Wiesz jak bardzo chciałbym skończyć studia, mieć stabilną pracę, móc sam się utrzymać? Mam 19 lat. Niby całe życie przed sobą. Anhedonia sprawiła, że nie wiem co lubię, nie potrafię wybrać kierunku studiów, bo zwyczajnie nie wiem, co bym chciał robić, co mi sprawia przyjemność. Jak wyznaczać sobie cele, skoro żaden nie jest satysfakcjonujący? To co Ty uważasz za nie-sukces, dla mnie jest marzeniem.

 

I tak, wiem. Z tym postem poza kilkoma zdaniami to raczej do jęczarni ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Głaskanie kota, który mieszka obok mojej klatki. Codziennie go głaszczę. Jak tylko wołałam kici to wybiega skądś i daje się głaskać. Przy tym mruczy. Uwielbiam. :105::P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×