Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

Chęć zapomnienia o tym,że znowu jest źle,że codziennie oglądam pijaną matkę i ojca,że tkwię w labiryncie bez wyjścia,bo nie mam na nic wpływu,nic nie mogę zrobić,jedynie tylko zadać sobie ból i nie myśleć o niczym innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

słuchajcie, a jak to jest, że od pięciu dni już w sumie tnę się jak tylko zostaję sama - moje ręce są już tak zjechane przez noże i scyzoryki - tnę się wszystkim co widzę - bo rzucił mnie facet, z którym wiązałam duże nadzieje na przyszłość.

 

moje myśli samobójcze przbrały na sile tak, że bez przerwy rozważam co można sobie i jak zrobić, żeby było najskuteczniej.

 

i tak ważę mało, a teraz do tego zaczęłam się głodzić. uważam że to niezwykle zabawne, że się głodzę, że nie jem, i że się przez to wykończę i to naprawdę fajne.

 

koleżanki mi mówią, że powinnam w tej chwili iść na jakieś leczenie, ale ja nie mam prawa do ubezpieczenia zdrowotnego, a nie mam na to pieniędzy. jeśli od tygodnia żyję i zrobiłam sobie tylko to, co zrobiłam, to chyba nie wymagam pomocy. uważam, że nie potrzebuję jakiejś pomocy. ze mną jest wszystko dobrze, przecież nic mi nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nevada-nie jest z Tobą dobrze.

Ja nie znam się na prawie ubezpieczeniowym, ale naprawdę nie należy Ci się żadna pomoc? Szukaj jej koniecznie-sa przecież fundacje, organizacje pozarządowe itp

Zrobiłaś sobie krzywdę. Głodzenie się i samookaleczenia to nie jest nic. Robisz sobie krzywdę, bo uważasz, że on odszedł przez Ciebie, że nie spełniłaś wymagań, że jesteś nieodpowiednia i nikt nigdy Ciebie nie pokocha. Jeśli nie zaczniesz z tym walczyć-tylko się pogłębi. Każdy dzień będzie zejściem niżej i niżej. Do dna. Walcz o siebie. 3maj się cieplutko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Goplaneczka, tak jest, z każdym dniem kolejnym nie jest lepiej. coraz bardziej dobijam do dna. nie wiem co będzie dalej, wolę się nawet nie zastanawiać. zamiast wychodzić z tego, jak wszyscy mi mówią, ze mną jest coraz gorzej. zaraz pojadę na miasto i chyba znowu będę ryczeć, nie no, już właściwie znowu ryczę. mnożę w głowie przyczyny, dlaczego on mnie zostawił - bo ona jest zimną suką a on woli takie, bo on się na mnie odgrywa w ten sposób, bo wcześniej ja z nim nie chciałam być, nie wiem. nie wiem co mogło sie stać, ona wróciła i od razu do niej poleciał i jeszcze mi powiedział, że "jak to sobie wyobrażałam, bo on nie widzi życia ze mną". on nawet nie wie, ile dla mnie znaczył. mówiłam mu to, może za żadko, może za często. dziś wpaść na kumpel i zmusi mnie do jedzenie, on tak ma. ale boję się, że znowu się wyrzygam. ważę najmniej teraz od podstawówki. nie wiem, co ze mną będzie, sama nie umiem sobie pomóc. nie wiem co mam zrobić. naprawdę. nie umiem się zwrócić o pomoc. a jestem mądrzejsza od psychologów, wszystkich jak do tej pory wykiwałam. umiem ich przejrzeć i zrobić im na złość. ja tak mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale dlaczego próbujesz ich wykiwać? Mają pomaga-więc muszą wiedzieć o co chodzi. Jeśli widzą, że Tobie nie zależy-jak ma zależeć im? Odkryj, czemu nie chcesz być względem nich szczera? Co daje Ci cwaniactwo, po za brakiem konkretnej pomocy?

To wspaniale, że masz przyjaciół, pozwól mi sobie pomagać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na początku naprawdę myślałam, że psycholodzy są w stanie mi pomóc i nalezy im powiedzieć o swoich problemach. ale oni mi nie pomagali, odsyłali jeden do drugiego i kazali od początku opowiadać o sobie - wiesz jak boli kiedy trzeba od nowa rozdrapywać stare rany? na dodatek zobaczyłam, że oni wcale mnie nie słuchają, każą mi rysować bzdurne drzewka, kreseczki, jakieś obrazki, jednocześnie nie słuchają tego co do nich mówię. potem zaczęłam się z nich śmiać, po prostu chciałam już mieć święty spokój, żeby wszyscy się ode mnie odczepili, bo pomagać to mi nie pomagali, traciłam przez nich tylko czas i po każdej wizycie w przychodni chciałam ich pozabijać, czułam coraz większą nienawiść do siebie. każdemu psychologowi wydaje się, że ma niesamowicie indywidualne podejście do pacjenta, a mając porównanie z kilkoma, zauważyłam, że to jeden i ten sam utarty schemat. postanowiłam da,ć sobie z tym spokój. nie pomogą mi, bo za dużo o nich wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polinka, Ty pasiasty tygrysku! przydałoby Ci się lanko co? :evil:

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:49 am ]

Nevada! Wiesz, kogo masz na avatarku, prawda? Bohaterkę filmu "przerwana lekcja muzyki" (piękny!). Oglądałaś? Wiesz, że zachowujesz się dokładnie tak jak ona? A wiesz, że ona zbyt dobrze na tym nie wyszła hmm...

Jeśli nie oglądałaś tego filmu, to gorąco Ci go polecam. To może być fajne doświadczenie przyjrzeć się sobie z dystansu.

 

Spróbuj jeszcze raz terapii. Z takim podejściem na pewno Ci się nie uda, ale jak tylko postanowisz, że poddajesz się temu, zaprzestajesz walki z terapeutą to będzie pierwszy krok do sukcesu. Bo tak na prawdę nie walczysz z psychologiem, tylko ze sobą. I niestety przegrywasz..

 

pozdrawiam ciepło!! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"przerwana lekcja muzyki" (piękny!). Oglądałaś? Wiesz, że zachowujesz się dokładnie tak jak ona? A wiesz, że ona zbyt dobrze na tym nie wyszła hmm...

 

Masz rację moczymordka, ten film jest naprawde świetny,i grająca Lisę Angelina Jolie naprawdę dobrze na tym nie wychodzi:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Film klasyka. Bardzo mądry.

Wracam do tematu.

W sobotę wieczorem miałam potężny atak lękowy. Byłam w barze, wśród znajomych. Gdy mnie dopadł, łudziłam się jeszcze i próbowałam nad nim zapanować. Wywołała go pewna niemiła sytuacja. Być może, gdyby zeszła z tapety, miałabym większe szanse, ale wszyscy ciągle to roztrząsali... Wybiegłam z baru. Chłopak za mną poszedł i usiłował mnie zatrzymać, ale było już za późno. Gdy go potrzebowałam, tam, w barze, odwrócił się plecami i dyskutował z innymi. Więc mu uciekłam. Wpadłam do domu i w tym amoku złapałam za nóż. I tak jedno, drugie i następne cięcie. Nie pamiętam, żebym czuła ból. Pamiętam tylko, że się wkurzyłam, bo krew się za mało lała a nie miałam już gdzie ciąć. Rzuciłam nóż i poszłam do apteczki, ale reszta to już historia do tematu "samobójstwo". Gdy się obudziłam, spojrzałam na rękę. Cała poziome cięcia. Uświadomiłam sobie wtedy, o zgrozo, ja naprawdę chciałam się zabić. Pościel zaświniona krwią, pełno strupów. Ale bólu nie czułam. Przeraża mnie fakt, że nie czułam nic gdy to robiłam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uświadomiłam sobie wtedy, o zgrozo, ja naprawdę chciałam się zabić.

 

Bethi cieszę się,że twój Anioł Stróż czuwał nad tobą i nie pozwolił Ci opuścić tego świata(nie zawsze tak do końca złego),a przy okazji nas wszystkich...

Wiem,że to może trochę egoistyczne,ale wielu ludziom pomagasz dobrym słowem i radą,i zapewne nie chcielibyśmy Cię stracić.Trzymaj się i nie poddawaj!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję. Nie mam zamiaru się poddać. Tylko trochę boję się tego momentu, kiedy totalnie tracę kontrolę nad sobą. To tak, jakby wstępowała we mnie zupełnie mi obca osoba, nieznana, która całkowicie zmienia wszystko. Nie liczy się dla mnie wówczas nic, nikt (przepraszam). Jakbym była opętana. Był moment, gdy zastanawiałam się chwilkę, czy to ja? Ale te wątpliwości rozwiały się i było dla mnie wszystko takie oczywiste. Dopiero gdy przemówił do mnie przyjaciel, tak jakbym obudziła się ze snu. Czy ja mam rozdwojenie jaźni :?::?::?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana Bethi też tak czasami mam, pomimo tego, że myślałam, że etap samookaleczeń mam za sobą...Jeszcze nie tak dawno znów to zrobiłam, ale najważniejsze, że teraz mam nad tym większą kontrolę.W ogóle zdałam sobie sprawę, że to co robiłam jest totalnie głupie-przecież nikogo tym nie krzywdzę tylko siebie:(przecież nie jestem taka zła żeby siebie krzywdzić...Wołanie o pomoc?bezsensu-nikt go nie usłyszy...wiem bo wołam tak od kilku dobrych lat-i chyba dopiero teraz otwieram oczy że nikogo to nie obchodzi...

Bethi jesteś za dobra...gdy wpadasz we wściekłość,złość tak bardzo się boisz że nie zapanujesz nad sobą i kogoś skrzywdzisz że wolisz krzywdzić się sama-Ale kochana nie zasługujesz na to aby się tak traktować:)pamiętaj o tym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieraz mam ochote sie pociac tak zeby choc przez chwile skupic sie na bolu fizycznym ale nie wiem co mnie powstrzymuje , chyba silna wola , bo jesli mam przegrac te gre to nie poprzez pociecie sie tylko bardziej rygorystyczne wyjscie-takie zeby efekt byl na wieki ... ale jeszcze nie pora!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dlatego pokazcie ze potraficie dzialac
Ja niestety już nie potrafię...

 

Eh... mam już dość tego wszystkiego

Mam już gdzieś to wszystko co się teraz ze mną stanie...

Niech się dzieje co chce... ja sie poddaje...

 

Hmm

To nałóg, dotknął kiedyś i mnie dawno temu, bo sobie nie radziłam ze sobą, bo pociągało, bo było takie... uzależniające.

Ale cóż, nałogi są po to by je rzucać, szczególnie gdy niszczą.

Może więc zacisnąć zęby, złożyć komuś obietnice, że nigdy więcej i rzucić nałóg w cholerę?

Mi pomogło.

Od kilku lat spokój, choć były to najtrudniejsze lata w mym życiu być może, bo ktoś ważny odszedł ode mnie.

Ale jakoś nie wróciły próby samobójcze ani samookaleczenia.

Było tylko silne postanowienie, mocno zaciśnięte zęby i przekonanie, że zniosę wszystko, ale siebie nie stracę. Choć ryczałam, klnełam, wyłam z bólu.

 

To co, zaciskasz zęby i... próbujesz?? ;)

 

M...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pani psycholog zadała mi jedno mądre pytanie,czy jestem gotowa,żeby przestać ,,to" robić??Przeraziło mnie to co ja sama sobie wtedy pomyślałam...Doszło do mnie,że tak naprawdę wizja w której ja nie mogę tego zrobić,lekko mnie przeraża.To tak jakby powiedzieć sobie,już nigdy nie zapalę trawki,już nigdy się nie napiję.To tak jakby zabrać komuś coś co jest jego wybawieniem...Nie wiem,czy jestem na to gotowa i to mnie przeraża!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś ktoś powiedział mi (chyba w monarze, ale nie pamiętam), że żeby wyjść z nałogu, obojętnie jakiego, trzeba mieć coś w zamian. Coś, czego da się uczepić jak tonący brzytwy. Masz coś takiego? Pasję, może taniec? śpiew? rysunek? poezja? natura? Coś, co Cię nigdy nie zawiedzie, będzie zawsze przy tobie kiedy tego potrzebujesz?

 

To okropne,ale nie mam żadnej takiej pasji :oops: Nie umiem rysować,strasznie fałszuję... :(

 

Okaleczanie się to nie jest wybawienie

Pod jakimś względem jest,niestety...

 

Na pewno masz rację w tym co piszesz i chciałabym umieć skorzystać z Twojego doświadczenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×