Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

Zagubiona najgorszą rzeczą jaką możesz teraz zrobić to poddanie się.Popatrz jak dobrze ci szło-wytrzymałaś tyle czasu bez samookaleczania-zrobiłaś to znów, ale to nie znaczy że masz się poddać.Warto walczyć dakej-chodźby o pojedyncze dni bez tego.Wkrótce będzie ich więcej-dni,tygodni,miesięcy...Powoli:)

Widzisz ja ostatnio też nie wytrzymałam-tyle czasu już tego nie robiłam aż wszystko runęło i dwa dni pod rząd cięłam się...Mogłabym pomyśleć że wszystko runęło,nie ma po co walczyć,ale tak nie jest...Jedna wpadka nie powinn niszczyć tego co już udało mi się osiągnąć...

U ciebie powinno być podobnie...Skupiaj się na tym co ci się udało a nie na wpadkach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydawało mi się że jak tego nie zrobię to zwariuje!:(to było tak gwałtowne uczucie-straszne,nie potrafiłam poradzić sobie sama ze sobą...

Chyba mogłam tego nie zrobić ale wolałam samookaleczenie niż?no właśnie...nie wiem co?

 

Szukać czegoś co pomoże rozładować napięcie - sport, rozmowa z kimś bliskim czy nawet sprzątanie :smile: i próbować jak tylko pojawi się sytuacja stresowa.

Nie jest to łatwe, ale można nauczyć się zastępować samokaleczanie czymś co nie krzywdzi.

 

I wybaczać sobie, bo w samokaleczaniu czasami jest dużo złości na siebie, a to tylko niepotrzebnie przysparza jeszcze nerwów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z czasem tych dni będzie coraz więcej, choć wcale nie znaczy, że tych myśli o cięciu bedzie mniej.

No właśnie, myśli.One się zdarzają bardzo często.

Dzięki za podniesienie na duchu,ale mam wyrzuty sumienia,bo obiecałam przyjaciółce i złamałam obietnice.Znowu ją okłamałam,powiedziałam,ze wszystko jest ok,że nic się nie stało.Teraz nie wiem czy mam się przyznać,czy po prostu lepiej żeby nie wiedziała.Jak się zorientuje to chyba mi już tego nie wybaczy,bo nie dość że złamałam dane słowo to jeszcze ją okłamałam.Czasami życie w niewiedzy jest lepsze :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale się wydarłam

Czasami trzeba.Wybaczam ;)

Postanowiłam,że zatrzymam to dla siebie.Masz rację,trzeba zostawić coś dla siebie.

Nie tnę się już, ale się czasami (jak np dzisiaj w nocy) biję, wyrywam włosy

To chyba bardziej bolesne od cięcia...Ja bym nie mogła,bo i bez tego włosy mi masakrycznie wychodzą i nie wiem dlaczego :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ska się bierze to potworne napięcie we mnie :?::?::?: Całe ciało, każdy mięsień mam do bólu napięty... Wtedy muszę, naprawdę muszę to zrobić. To tak jakby pęknąć balonik, do którego ciągle tłoczy się powietrze. Nie potrafię czekać, aż pęknę. Musze sama się przebić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie poddawać się :smile:

Można z tego wyjść, ja nie kaleczę się od kilku lat, jakoś nie brakuje.

 

Dopiero psychiatra uświadomił mi, że zadawanie sobie bólu jest tu tylko sposobem, żeby przerwać ataki histerii, z którymi nie można sobie poradzić. Samo odstawienie żyletki nie pomoże, bo nie likwiduje przyczyny; ataki histerii pozostają.

 

Pomogło dopiero wyrzucanie z siebie nerwów i złości w inny sposób, przez długie rozmowy z bliskimi (każdy człowiek jest indywidualny, więc każdemu co innego może tu pomóc), ale tego trzeba się nauczyć (bo jakoś panuje powszechnie przekonanie, że cierpieć powinno się w milczeniu :( ).

Wtedy okazuje się, że samookaleczanie wcale nie jest już potrzebne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

panuje powszechnie przekonanie, że cierpieć powinno się w milczeniu

fatalne przekonanie :( do niczego nie prowadzi ale to prawda bo nikt nie chce słuchać ani rozmawiać jedyne co ludzie zucają kompletnie nie rozumiejąc niczego to głupie weź się w garść eghhhhhhhhhhhh :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyżbyś i ty sprawiła sobie ból?Dlaczego?Było już tak dobrze...

Ano sprawiłam. Jedno cięcie bardzo mnie niepokoi. Nadal krew leci jak zrobię zbyt gwałtowny ruch. Tak ostro to się nie porżnęłam od paru lat. Wolałam to niż napad apetytu. Teraz mam wątpliwości, czy napad nie byłby mniej brutalny. A dlaczego? Hm, dużo się wokół mnie dzieje. Zmiany, których się tak bardzo obawiam. Cóż, nie będę płakać nad rozlanym mlekiem - po pierwsze za późno, po drugie nadal twierdzę, że dobrze postąpiłam. Czas - to to co mi potrzeba. Szkoda, że tak się poganiam :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem ale coś powstrzymuje mnie przed cięciem. Co to może być?

Nie wiem Skarbie, ale trzymaj sie tego :!:

 

Qrde, ja ciągle czuję jakiś ciężar w sobie. Albo nad sobą? Nie potrafię tego umiejscowić :? Raz po raz przemykają mi myśli: za dobrze, jest za dobrze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ dlaczego ma nie być?

Tak to już jest,że mamy skłonność do nadmiernego analizowania wszystkiego.Zamiast po prostu 'być sobie',skupiamy się na szukaniu drugiego dna,którego po prostu nie ma.

Trzeba po prostu postarać się dać sobie szansę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe, a dlatego snaefridur Kochana, że dzisiaj się stało to co nade mną wisiało :lol: Jak się wali to wszystko :!: Ale jakoś nie mam ochoty się pociąć. Na razie :? Ciekawe co. Jak się źle dzieje, dobrze sobie radzę, jak jest dobrze - tragedia :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Co do "cięć" to byłbym ostrożny raczej...Jedno drugiemu nierówne..Licytowanie się na zasadzie sportowej: "kto więcej i dalej" to troszku absurd- oczywiście moim skromnym zdaniem - widzę w tym jakąś namiastkę smutnej megalomanii,którą znam akurat zresztą z autopsji najbardziej...Coś Wam powiem mili Państwo: ja parę lat temu się pociąłem tak,że mam do dziś 21 pięknych podwójnych szwów krawieckich na brzuchu,których nie powstydziłby się uznany rzemieślnik w swoim fachu... Był i potężny krwotok wewnętrzny,transfuzje krwi,dwie operacje jedna po drugiej ratujące życie...Jakoś dziwnym cudem(!) mi się udało z tego wyjść,czego dowodem jest niniejszy jakiś tam post...Nie żebym był szczególnie dumny z siebie...Nie ma z czego akurat... Rok czasu dochodziłem do jako takiej "używalności" w sensie nawet potocznym...Nie było lekko...fizjoterapeuta,psycholog,psychiatra...Oni mieli mnie w dupie tak samo jak ja ich...Smutne bo prawdziwe... Prawdziwe bo nie wymyślone i życiowe...Nikt mnie wtedy nie brał na poważnie,chociaż wszyscy mieli usta pełne frazesów... Do dziś mam atawistyczny lęk przed wszelkimi nożami i innymi podobnymi...Nikt mnie mnie wtedy bardziej nie zrozumiał jak pewien pacjent na oddziale,ziomal z tej samej sali...Jedliśmy pomarańcze o 3 nad ranem siedząc w kucki między łóżkami... Pierd...... śmy takie głupoty,że aż sami się śmialiśmy do rozpuku,ale to było naprawdę Wielkie Katharsis - jedno z lepszych jakie przeżyłem w życiu!...Pomijam kwestię durnowatych lekarzy na obchodzie,którzy z komórką w ręku,poważną miną i listą chorych traktowali nas jak debili rodem z chorego cyrku...Wiem - mieszam wątki chaotycznie...Tak mam od lat już....I co po tym moim harakiri ? - bo to było japońskie samobójstwo i mówię Wam - nie znam większego bólu od tego.... Nawet największemu wrogowi bym tego nie życzył..Jak Boga kocham...! Zresztą nieważne...Nie róbcie sobie krzywdy pod żadnym pozorem... Nie róbcie sobie krzywdy w ogóle! Mała prośba anonimowego "japońskiego samobójcy"....Pliss!...... :-) :-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

żadne prośby i błagania i tak nie powstrzymają nas od zadania sobie ran na ciele. bo im bardziej boli fizycznie - tym mniej cierpimy w środku.

Wczoraj znowu to zrobiłam... wystarczyła jedna kłótnia, krzyk, mój płacz, moje łzy których nienawidze. I już poszło... gorąca woda, żyletka i ta błoga ulga... nie widze innego wyjścia. wole się pociąć niż zrobić coś o wiele gorszego...coś, czego już nie odwróce.

przed snem wziełam coś na uspokojenie, troche proszków nasennych.

by zapomnieć...

rano wstaje i czuje jak palą mnie blizny. raz po raz zadam sobie pytanie "po co to robie", "dlaczego"... ukrywam te miejsca, żeby czasem nikt się nie domyślił.

Boli mnie to, że jestem sama, niepotrzebna. Inna.

Boje się, że w życiu nie dam sobie rady. skąd brać siły żeby walczyć z codziennościa... skąd mam wiedzieć jakie wyjście będzie dla mnie najlepsze, tak, żeby nie spieprzyć sobie życia...

Zdaje sobie z tego sprawe, że jeśli nic sie nie zmieni to pewnego pięknego dnia odejde. to będzie wpływ choćby małego impulsu. ale gdzieś w głebi czuje, że taki los mnie właśnie czeka.

nienawidze siebie...depresji... życia.

Boże... nie potrafie już cieszyć się światem jak kiedyś...

 

A lekarze?

co oni mogą wiedzieć skoro większość nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić co przeżywamy.

Myślą, że chemia pomorze.... nic bardziej mylnego.

 

Te nasze plastikowe uśmiechy po zarzyciu antydepresantów są tak naprawde nic nie warte....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.Licytowanie się na zasadzie sportowej: "kto więcej i dalej" to troszku absurd- oczywiście moim skromnym zdaniem - widzę w tym jakąś namiastkę smutnej megalomanii,którą znam akurat zresztą z autopsji najbardziej..

I reszta tekstu.... Kto się tu licytuje? Nie chodzi o to jak, gdzie i ile cięć kto ma. Chodzi o:

żadne prośby i błagania i tak nie powstrzymają nas od zadania sobie ran na ciele. bo im bardziej boli fizycznie - tym mniej cierpimy w środku.

Być może źle zrozumiałeś Nasze wypowiedzi. Bo widzisz, dla Nas nie liczy sie kto więcej, dla Nas najważniejsza jest ULGA jaką czuje się po.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Co do "cięć" to byłbym ostrożny raczej...Jedno drugiemu nierówne..Licytowanie się na zasadzie sportowej: "kto więcej i dalej" to troszku absurd- oczywiście moim skromnym zdaniem - widzę w tym jakąś namiastkę smutnej megalomanii,którą znam akurat zresztą z autopsji najbardziej...

 

U każdego to problem indywidualny, a nie licytowanie.

Jest to sposób na radzenie sobie z bólem psychicznym; problem polega na tym, że może wydawać się, że jest to jedyny sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tekla, przerażasz mnie. Czuję się bezradną. Złotko, nikt nie będzie za Ciebie żyć. Wielu z Nas tu próbuje na różne sposoby zmotywować Cię do jakiejkolwiek pomocy sobie, wskazać Ci różne wyjścia i możliwości. Więc zadaję Ci pytanie: czy Ty w ogóle chcesz sobie pomóc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesto 'robie sobie krzywde', to nie jest swiadome, ze na przyklad lubie bol i chce sie karac, wrecz przeciwnie, nie chce doznawac urazow, lecz mam do nich niesamowita sklonnosc: tu przez jakas nieuwage sie uderze, tam sie poparze, tu sie przetne lub zadrape, przed chwila uderzylam sie reka w kant stolika i to tak ze teraz bede musiala isc do chirurga czy nie mam zlamania, bo jest ooogroomny obrzek i bol, fakt nie walnelam reka zupelnie przypadkiem tylko w zlosci , ale tak mocno, ze boje sie ze zlamalam kosc, po prostu o wieeele za mocno niz jestem w stanie zniesc, choc ja nie mam swiadomosci jak to robie, ze to jest za mocno, kiedys rabnelam reka w szklana szybe drzwi tak ze posypala sie w kawaleczki a szklo sterczalo mi na sztorc z dłoni...po prostu jakby moje cialo przyciagalo do siebie fizyczna krzywde, nie robie tego bo lubie widok krwi, ja prawie mdleje jak mam jakikolwiek uraz

'pozwalam' tez innym ludziom robic sobie krzywde, nie reaguje na to, pol roku temu spotykalam sie z kims kto zrobil mi takie urazy ze blizny mam do dzis, a ja w ogole nie reagowalam zeby przestal, tak samo jest z przemoca psychiczna czy werbalna, tez nie reaguje na nia, nawet nie wiem kiedy ona ma miejsce, nawet ta fizyczna tez nie czuje ze ma miejsce, dopiero jak mam glebokie urazy czy blizny to sobie uswiadamiam ze tak byc nie powinno, zero jakiegokolwiek poczucia, ze dzieje mi sie krzywda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słońce, czekanie aż się ktoś/coś pojawi to tylko wymówka, aby niczego nie robić :? Nie przegadasz mnie - 10 lat mi zeszło :lol: Nie możesz już nic stracić - możesz jedynie zyskać. Popatrz, starzy odebrali Ci godność, ty odbierasz sobie prawo do szczęścia. Co kuzyn może tu zdziałać bez Twojej inicjatywy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bethi:

Być może i Ty rówież źle zrozumiałeś Nasze wypowiedzi. Bo widzisz, dla Nas nie liczy sie kto więcej, dla Nas najważniejsza jest ULGA jaką czuje się po."

 

Z całym szacunkiem Bethi,nie oceniam kogokolwiek i nie to miałem na myśli mówiąc o "licytowaniu" się..Ty też chyba mnie nie zrozumiałaś do końca..Ja popełniłem prawie, że rytualne japońske samobójstwo (i miałem taki zamiar całkiem na serio,czy ktoś w to wierzy czy nie...) Prawie mi się udało,ale na szczęście (mimo wszystko..) dopisało mi szczęście właśnie do kwadratu.. Uwierz mi...Ulga którą poczułem, wbijając sobie kilkakrotnie ostrze noża w brzuch (nawet trafiłem w pępek- ból..?...zresztą trudno to opisać..) była czymś nie do opisania,tyle się wtedy kłębiło we mnie uczuć,myśli i to smutne pogodzenie się z faktem,że już niedługo umrę,nie będzie mnie w końcu tak zwyczajnie i po prostu...Dlatego doskonale rozumiem te stany,ale jeśli ktoś pisze (obrazowo mówię...) o powiedzmy o godz. 18, ze się właśnie "pociął" a potem za 2 godziny poszedł zjeść kolację,to jest w tym jakaś doza "pozerstwa" jak dla mnie..Ja się nie bawiłem w żyletki i tym podobne wołanie o pomoc...Wbiłem sobie kilkakrotnie nóż we własne ciało z silnym przeświadczeniem,że czas już zakończyć tę beznadziejną i przydługą podróż życia...Nie miałem zamiaru nikogo urazić,ale miejcie Kochani odwagę stanąć z tym demonem depresji oko w oko,a nie się bawić w ciuciu-babkę z samym sobą i to po godzinach w ciepłych domowych pieleszach...Żadne żyletki,ostre narzędzia itp. nie przyniosą Wam tak naprawdę oczekiwanej ulgi..To jest tylko coraz bardziej nakręcający się samomechanizm sambójczy...Któregoś dnia w końcu niechcący przeholujesz i pomoc przyjdzie za póżno...O wiele za póżno... Nie tnijcie się! Ja to znam doskonale! A jeżeli chcecie naprawdę to zrobić ,to przypomnijcie sobie,co taki żuczek jak ja sobie zrobił...A to było duuże Kuku! Miejcie się na baczności w każdej złej chwili...I nie róbcie żadnych głupstw! Szkoda życia! Naprawdę! Pozdro! :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się nie bawiłem w żyletki i tym podobne wołanie o pomoc...Wbiłem sobie kilkakrotnie nóż we własne ciało z silnym przeświadczeniem,że czas już zakończyć tę beznadziejną i przydługą podróż życia.

Tutaj nikt się nie bawi.Jest pewna różnica między Tobą a nami.Ty chciałeś się zabić,my natomiast radzimy sobie z emocjami w taki sposób,ponieważ nie widzimy innego rozwiązania.Faktem jest i tu rzeczywiście masz rację,sama psycholog mi to powiedziała,że samookaleczenie działa jak tabletka przeciwbólowa.

 

Żadne żyletki,ostre narzędzia itp. nie przyniosą Wam tak naprawdę oczekiwanej ulgi..

Przyniosą,ale krótkotrwałą.

 

A poza tym,są też inne przyczyny krzywdzenia siebie.Z poczucia winy,z nienawiści do siebie.Także to na pewno nie jest czyjeś ,,widzi mi się",ani zabawa :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry...ale jakie dla /"Nas" to nie jest rodzaj zabawy?/ Sugerujesz ,że ja się bawiłem wbijając sobie nóż w moje ciało? Nie bardzo to rozumiem...???Czytałaś mojego posta uważnie?I skąd ta dziwna solidarność tytułowana "Dla Nas"...?A ja to niby jestem ktoś spoza nawiasu potencjalnych desperatów-nerwicowców z forum,tak?Bo napisałem coś radykalnego i odbiegającego od tego przysłowiowego "standardum",he...?Nie przykładajcie Mili Moi jednej miarki do Wszystkich i do wszystkiego.. Ja w swoim dziwnym życiu mam wiele epizodów psychiatrycznych,byłem wiele razy hospitalizowany,kilka razy targnąłem się na swoje życie i nie jest to obraz idylliczny i jak najbardziej- nie optymistyczny.. I nie wiem tylko skąd ta dziwna "nagonka" na mnie na tym forum??Ja mam ciało całe pocięte w wielu miejscach i doskonale rozumiem "Waszą" ulgę,bo jej doświadczyłem wiele,wiele razy-choruję od 13-14 roku życia i nie jest mi z tym lekko jak i Wam...A "Was"( gremialna społeczności...) nie upoważnia własne cierpienie do "umoralniania" mnie tak ad hoc, po po prostu,bo odważyłem się być INNY niż WY,chociaż tak NAPRAWDĘ JESTEM TAKI JAK WY ZUPEŁNIE!! Szkoda,bo myślałem,że znajdę tutaj raczej Przyjaciół,a tylko dostałem po głowie pisząc jakiegoś tam smutnego posta....Nie wiem skąd naprawdę te gremialne ''chóra",które mnie tak skrytykowało w taki nieprzejednany sposób... Widocznie wirtualne społeczności rządzą się innymi prawami niż sądziłem,wydając przy tym "kapturowe wyroki" na ludziach,których nawet nie widzieli ani jeden raz w życiu...Sorry,tnijcie się,aby tylko bez konsekwencji i uważajcie,bo są jeszcze INNI CHORZY na tym podłym świecie,którzy niekoniecznie Wam przyklasną,ale to nie znaczy automatycznie,że WAS nie zrozumieją... Więcej POKORY MILI PAŃSTWO! - czego sobie również jak najbardziej...Pozdrawiam serdecznie cokolwiek myślicie o mnie...

(Nie jestem ani lepszy,ani gorszy od WAS DROGA SPOŁECZNOŚCI TUTEJSZEGO FORUM....:-( ...............................)................

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×