Skocz do zawartości
Nerwica.com

atomek

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez atomek

  1. BAD GIRL - nie przepraszaj! Nie ma w tym niczyjej winy! Ja znam siebie w jakimś tam procencie,bo codziennie uczę się siebie na nowo (i TY pewnie też....) - rzeczy,które wczoraj były "Himalajami",dziś są tylko zwyczajnymi psimi kupami...I tak wygląda życie człowieka, żadne nie wiadomo co - zwyczajna zwyczajność... A blizny pozostają nie tylko na ciele...W psychice jeszcze bardziej nawet...Do dziś mam koszmary senne związane z moją próbą samobójczą,kiedy nóż wydawał się być moim jedynym przyjacielem...Nawet nie zdawałem sobie sprawy, ile osób skrzywdziłem (nie po raz pierwszy...) tym co zrobiłem pewnego listopadowego popołudnia....Przecież jesteś na pewno Inteligentną,Wrażliwą Kobietą! Bo skoro piszesz, to co piszesz jest świadectwem tego na wskroś! Skąd więc takie samobójcze skłonności?Myślisz,że ja Cię nie rozumiem??? Otóż rozumiem Cię doskonale przez ten szklany ekranik komputera,jest jeszcze coś takiego jak intuicja - i wbrew pozorom!- mężczyżni również ją posiadają! I nie odbieraj mi prawa do podobnej wrażliwości niż TY! Ja nie jestem jakimś Mr Hyde'm tego forum.. /mam już małą motywacje i wsparcie. a to mnie najbardziej podnosi na duchu... / I bardzo fajnie! cokolwiek by to nie było! Ja się czepiam wszystkiego w sensie pozytywów,a z natury jestem skrajnym pesymistą bez prawa sprzeciwu...To nie tak,że się nie zrozumieliśmy...Być może gdybyś wypiła ze mną przysłowiową kawę, uznałabyś że czasem nie warto mówić NIE...Albo zupełnie na odwrót i rzuciłabyś: Spadaj! Ryzyko jest wpisane w nasze życie na serio i na mniej serio- to takie nieustanne mini- studia,małe codzienne egzaminy i małe zwycięstwa,a częściej pewnie porażki.. Kibicuję Ci z całego mojego nadwyrężonego serca, cokolwiek o tym myślisz tak naprawdę... Agonia duszy to jest to,co znam najlepiej...Piszę od zawsze,byłem (jestem..) nawet autorem tekstów piosenek, jestem nawet czynnym muzykiem,ale to nie ma wielkiego znaczenia tak naprawdę....Jestem SAM od wieków chyba,ciało mnie oszukuje,chociaż i jego inteligencja jest niebywała! Ale to są rzeczy wtórne.. Wiesz o co mi chodzi BAD GIRL? Uważaj na siebie w sensie dosłownym,bo TY jesteś jedyną osobą,która zna Ciebie najlepiej na tym świecie! To nie frazes i pustosłowie! Ja przeszedłem gehennę w życiu zanim odnalazłem w jakiejś tam cząstce siebie...I było mi żle i ciągle to do mnie wraca jak bumerang...Jak zły sen...Biorę leki,a mimo to jestem wewnętrznie smutny i taki sobie...A znam siebie lepiej niż najlepszy psychiatra! I mówię to bez cienia megalomanii - nikt mi w życiu tak naprawdę nie pomógł,jak ja sam sobie! Kartki wydarte z kalendarza,to jest świadectwo Twojego rozwoju! Lekarze mają to w dupie,bo Ty jesteś tylko kolejną historią choroby...I ja byłem kimś takim przez ponad pół roku,kiedy leżałem po ciężkim wypadku samochodowym...Wracałem do życia po kolei, ucząc się najprostszych spraw...I nie robię z tego tragedii,bo to było i tyle...BAD GIRL - niewrażliwi nie piszą na takich forach,oni mają świat zawężony do jedzenia i spania zazwyczaj...Ja nie śpię chyba z pół mojego życia,ale nie skarżę się na to,bo dzięki temu mogę poznać ciekawych i nietuzinkowych ludzi,jak na tym forum np....Pozdrawiam Cię cokolwiek myślisz o swoim (i moim..) istnieniu...Nie poddawaj się!!! .....atomek......
  2. Sorry...ale jakie dla /"Nas" to nie jest rodzaj zabawy?/ Sugerujesz ,że ja się bawiłem wbijając sobie nóż w moje ciało? Nie bardzo to rozumiem...???Czytałaś mojego posta uważnie?I skąd ta dziwna solidarność tytułowana "Dla Nas"...?A ja to niby jestem ktoś spoza nawiasu potencjalnych desperatów-nerwicowców z forum,tak?Bo napisałem coś radykalnego i odbiegającego od tego przysłowiowego "standardum",he...?Nie przykładajcie Mili Moi jednej miarki do Wszystkich i do wszystkiego.. Ja w swoim dziwnym życiu mam wiele epizodów psychiatrycznych,byłem wiele razy hospitalizowany,kilka razy targnąłem się na swoje życie i nie jest to obraz idylliczny i jak najbardziej- nie optymistyczny.. I nie wiem tylko skąd ta dziwna "nagonka" na mnie na tym forum??Ja mam ciało całe pocięte w wielu miejscach i doskonale rozumiem "Waszą" ulgę,bo jej doświadczyłem wiele,wiele razy-choruję od 13-14 roku życia i nie jest mi z tym lekko jak i Wam...A "Was"( gremialna społeczności...) nie upoważnia własne cierpienie do "umoralniania" mnie tak ad hoc, po po prostu,bo odważyłem się być INNY niż WY,chociaż tak NAPRAWDĘ JESTEM TAKI JAK WY ZUPEŁNIE!! Szkoda,bo myślałem,że znajdę tutaj raczej Przyjaciół,a tylko dostałem po głowie pisząc jakiegoś tam smutnego posta....Nie wiem skąd naprawdę te gremialne ''chóra",które mnie tak skrytykowało w taki nieprzejednany sposób... Widocznie wirtualne społeczności rządzą się innymi prawami niż sądziłem,wydając przy tym "kapturowe wyroki" na ludziach,których nawet nie widzieli ani jeden raz w życiu...Sorry,tnijcie się,aby tylko bez konsekwencji i uważajcie,bo są jeszcze INNI CHORZY na tym podłym świecie,którzy niekoniecznie Wam przyklasną,ale to nie znaczy automatycznie,że WAS nie zrozumieją... Więcej POKORY MILI PAŃSTWO! - czego sobie również jak najbardziej...Pozdrawiam serdecznie cokolwiek myślicie o mnie... (Nie jestem ani lepszy,ani gorszy od WAS DROGA SPOŁECZNOŚCI TUTEJSZEGO FORUM....:-( ...............................)................
  3. Bethi: Być może i Ty rówież źle zrozumiałeś Nasze wypowiedzi. Bo widzisz, dla Nas nie liczy sie kto więcej, dla Nas najważniejsza jest ULGA jaką czuje się po." Z całym szacunkiem Bethi,nie oceniam kogokolwiek i nie to miałem na myśli mówiąc o "licytowaniu" się..Ty też chyba mnie nie zrozumiałaś do końca..Ja popełniłem prawie, że rytualne japońske samobójstwo (i miałem taki zamiar całkiem na serio,czy ktoś w to wierzy czy nie...) Prawie mi się udało,ale na szczęście (mimo wszystko..) dopisało mi szczęście właśnie do kwadratu.. Uwierz mi...Ulga którą poczułem, wbijając sobie kilkakrotnie ostrze noża w brzuch (nawet trafiłem w pępek- ból..?...zresztą trudno to opisać..) była czymś nie do opisania,tyle się wtedy kłębiło we mnie uczuć,myśli i to smutne pogodzenie się z faktem,że już niedługo umrę,nie będzie mnie w końcu tak zwyczajnie i po prostu...Dlatego doskonale rozumiem te stany,ale jeśli ktoś pisze (obrazowo mówię...) o powiedzmy o godz. 18, ze się właśnie "pociął" a potem za 2 godziny poszedł zjeść kolację,to jest w tym jakaś doza "pozerstwa" jak dla mnie..Ja się nie bawiłem w żyletki i tym podobne wołanie o pomoc...Wbiłem sobie kilkakrotnie nóż we własne ciało z silnym przeświadczeniem,że czas już zakończyć tę beznadziejną i przydługą podróż życia...Nie miałem zamiaru nikogo urazić,ale miejcie Kochani odwagę stanąć z tym demonem depresji oko w oko,a nie się bawić w ciuciu-babkę z samym sobą i to po godzinach w ciepłych domowych pieleszach...Żadne żyletki,ostre narzędzia itp. nie przyniosą Wam tak naprawdę oczekiwanej ulgi..To jest tylko coraz bardziej nakręcający się samomechanizm sambójczy...Któregoś dnia w końcu niechcący przeholujesz i pomoc przyjdzie za póżno...O wiele za póżno... Nie tnijcie się! Ja to znam doskonale! A jeżeli chcecie naprawdę to zrobić ,to przypomnijcie sobie,co taki żuczek jak ja sobie zrobił...A to było duuże Kuku! Miejcie się na baczności w każdej złej chwili...I nie róbcie żadnych głupstw! Szkoda życia! Naprawdę! Pozdro! :-)
  4. Hej! Co do "cięć" to byłbym ostrożny raczej...Jedno drugiemu nierówne..Licytowanie się na zasadzie sportowej: "kto więcej i dalej" to troszku absurd- oczywiście moim skromnym zdaniem - widzę w tym jakąś namiastkę smutnej megalomanii,którą znam akurat zresztą z autopsji najbardziej...Coś Wam powiem mili Państwo: ja parę lat temu się pociąłem tak,że mam do dziś 21 pięknych podwójnych szwów krawieckich na brzuchu,których nie powstydziłby się uznany rzemieślnik w swoim fachu... Był i potężny krwotok wewnętrzny,transfuzje krwi,dwie operacje jedna po drugiej ratujące życie...Jakoś dziwnym cudem(!) mi się udało z tego wyjść,czego dowodem jest niniejszy jakiś tam post...Nie żebym był szczególnie dumny z siebie...Nie ma z czego akurat... Rok czasu dochodziłem do jako takiej "używalności" w sensie nawet potocznym...Nie było lekko...fizjoterapeuta,psycholog,psychiatra...Oni mieli mnie w dupie tak samo jak ja ich...Smutne bo prawdziwe... Prawdziwe bo nie wymyślone i życiowe...Nikt mnie wtedy nie brał na poważnie,chociaż wszyscy mieli usta pełne frazesów... Do dziś mam atawistyczny lęk przed wszelkimi nożami i innymi podobnymi...Nikt mnie mnie wtedy bardziej nie zrozumiał jak pewien pacjent na oddziale,ziomal z tej samej sali...Jedliśmy pomarańcze o 3 nad ranem siedząc w kucki między łóżkami... Pierd...... śmy takie głupoty,że aż sami się śmialiśmy do rozpuku,ale to było naprawdę Wielkie Katharsis - jedno z lepszych jakie przeżyłem w życiu!...Pomijam kwestię durnowatych lekarzy na obchodzie,którzy z komórką w ręku,poważną miną i listą chorych traktowali nas jak debili rodem z chorego cyrku...Wiem - mieszam wątki chaotycznie...Tak mam od lat już....I co po tym moim harakiri ? - bo to było japońskie samobójstwo i mówię Wam - nie znam większego bólu od tego.... Nawet największemu wrogowi bym tego nie życzył..Jak Boga kocham...! Zresztą nieważne...Nie róbcie sobie krzywdy pod żadnym pozorem... Nie róbcie sobie krzywdy w ogóle! Mała prośba anonimowego "japońskiego samobójcy"....Pliss!...... :-) :-(
  5. W takim razie ja również witam...mam tylko nieco mniej latek: 34 wiosny jakby ktoś pytał...ale tak naprawdę mam chyba z 600 lat....i tak się czuję....taa...zresztą kogo to może obchodzić w tej dzisiejszej cybernetycznej i odhumanizowanej rzeczywistości...?Jestem niestety tak banalny jak poranna bułka z masłem...jak nic do niczego...jak bezsens do (niby)sensu...jak....?Biorę Amitryptylinę od kilku lat i to niczego nie zmienia...Jedynie śpię w miarę jakimś tam snem robota na baterię... A śni mi się pustka zupełnie przenicowana na wskroś... Niczego nie czuję... Niczego nie pragnę... Marzenia to taka niby- planeta z odległych światów...chociaż...jakoś tam część z nich zrealizowałem... Niekonsekwencja? Być może...Jakie to ma znaczenie...?Choruję od 100 lat i jest tylko gorzej i gorzej....Poranki to koszmar...Noce to absurdalne światy rodem z Kafki...Dzień to jakiś wymysł chorego Demiurga,który chce mnie "ukrzyżować" na Golgocie codzienności...Ech...szkoda gadać... I nie piszcie mi uczonych dyrdymałów....ja jez nam na pamięć..Aczkolwiek miło WAS poznać ... :-) Jeden uśmiech na jeden dzień.....Hm .....
×