Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rodzina i Bratnia Dusza


Mrówka1526912974

Rekomendowane odpowiedzi

mam pytanie: czy macie dobry kontakt, wsparcie i akceptację ze strony Rodziny?? Ja nie mam, od dzieciństwa jest źle i to jedna z gł. przyczyn nerwicy.

I drugie pytanie: czy macie tzw. "bratnią duszę" - męża/ żonę, chłopaka/ dziewczynę, który byłby jednocześnie Waszym przyjacielem i powiernikiem, który by Was wspierał ( ja nie mam).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Mrowko. u mnie jest identycznie jak u Ciebie..moja rodzina mnie nie wspiera,a wręcz przeciwnie śmieją się i nie rozumieją mnie a zresztą nikt nie potrafi mnie zrozumieć...wszyscy śmieją się ze słowa nerwica..uważają że ja udaję...nie mam nikogo komu moglabym się zwierzyć pogadać a nawet jeśli są takie osoby to ja nie potrafię im zufać ludzie w moim wieku przeważnie nie mają takich problemów...rówieśnicy nigdy nie akceptowali mnie, w domu były ciągłe awantury, nie miałam gdzie uciec dopóki nie znalazłam forum...gdzie można poznać naprawdę wiele osób i dostać wsparcie i zrozumienie przede wszystkim ktrego tak bardzo nam neurotykom brakuje...

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja nerwica takze ma podloze w dziecinstwie ale nie bede sie zaglebiac poniewaz teraz dopiero do tego doszlam po latach meki i terroru psychicznego jaki musialam znosic.Mam 23 lata id od roku jestem mezatka a w tym roku w marcu urodzilam dziecko.Moj maz od poczatku znal historie mojego zycia oraz wiedzial o tym ze mam nerwice.Przyznam iz jest dla mnie duzym wsparciem pomimo iz jestem czasami dla niego naprawde uciazliwa ze swoimi fochami i roznymi natrectwami.Jesli chodzi o reszte Rodziny to tylko tesciowa i tesc mnie rozumieja a reszta nie wie o niczym i tak gram ze wszystko jest ok.Tylko ja i moj maz wiemy co naprawde sie ze mna dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie... gdyby nie problemy w domu, to u mnie nie byłoby nerwicy:( A jak będę mieć trochę czasu to wkleję, co przeczytałam nt dzicińśtwa i rodziny w takiej mądrej książce o nerwicy..tylko zastrzegam od razu, że to nie jest tak "że się karmię i nakręcam" czytając o nerwicy( jak twierdzi moja rodzina) . U mnie jest odwrotniel, im więcej wiem, tym jednak lepiej sobię radzę, bo wiem jak postępować z samą sobą:D Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A wiecie też, chciałabym poznać faceta, w ogóle marzę o rodzinie i dzieciach, ale to na potem (jak wyleczę nerwicę). W każdym razie już dośc dawno temu rozstałam się z pewnym facetem i teraz chciałabym poznać kogoś nowego. Uważam, że należy być szczerym wobec siebie nawzajem (no nie tak, żeby na pierwszym spotkaniu się spowiadać z całego życia, ale w miarę narastania zaangażowania otwierać się i nie oszukiwać). Niestety coraz bardziej się obawiam, że faceci na dziewczynę, która miała/ ma nerwicę patrza jak na jakiś "wybrakowany produkt". Już kilka razy spotkałam się z sytuacją, że próbowałam coś ogólnikowo wspomnieć, że się wszystkim strsznie przejmuję i stresuję się, nie mogę spać itd i widziałam w oczach tych facetów po prostu strach, a potem urywali znajomość. Może napiszzecie ( zwł. faceci) co o tym myślicie?? No bo nie zamierzam oszukiwać ( schemat, że maż w 2 lata po ślubie się dowie, że miałam takie problemy nie wchodzi w grę), ale obawiam się, że faceci będą bali się ze mną być lub będą mi potem wypominać moje problemy, będą mnie traktowali jako "gorszą".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, Mrówka, moim zdaniem dobrze zakomunikować, że wiesz, że pewne rzeczy trudno zrozumieć. Żeby pytał jeśli czegoś nie rozumie do końca.

 

Ja kilka drobnych objawów ewidentnie nerwicowych bagatelizowałem - idealizując i bojąc się pytać - zamykając sobie drogę do zrozumienia ukochanej osoby, otwierając za to furtkę do dewaluacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem nerwica nie zamyka drogi do szczęścia w miłości. Mam nerwicę od ponad roku, mój partner to rozumie, na tyle ile potrafi, stara mi się pomóc choć były i ciężkie chwile. Dwa miesiące temu wzieliśmy ślub, było piękne wesele i w ogóle. Dlatego trzeba uwiezryć w swoje szczęście, bo zawsze będzie czekał ktoś na Ciebie gotowy obdarzyć ciebie prawdziwym uczuciem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dobre kontakty z moją mamą, mój były ojciec zdecydował się wspomagać mnie po tym jak po raz drugi nie zdałem do następnej klasy i przeniosłem się do liceum zaocznego.

 

Co do znajomych, to mam jedną bratnią duszę - znajomego, którego znam już od kilku lat i z, którym się czasami spotykam i dość dobrze się rozumiemy :) .

 

Co do dziewczyny, to jeszcze nie spotkałem odpowiedniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie zdałeś przez nerwicę, jeśli mogę spytać?? z po drugie nie rozumiem wyrażenie "były ojciec" - chodzi Ci o byłego męża Twojej Mamy?? No bo chyba nie można być "byłym" ojcem, ojcem chyba jest się do końca życia...nawet jak komuś prawa rodzicielskie odbiorą, to jednak nadal jest chyba ojcem - przynajmniej w znaczeniu bilogicznym...??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie zdałeś przez nerwicę, jeśli mogę spytać?? z po drugie nie rozumiem wyrażenie "były ojciec" - chodzi Ci o byłego męża Twojej Mamy?? No bo chyba nie można być "byłym" ojcem, ojcem chyba jest się do końca życia...nawet jak komuś prawa rodzicielskie odbiorą, to jednak nadal jest chyba ojcem - przynajmniej w znaczeniu bilogicznym...??

Nom, chyba głównie przez nerwicę.

Nie chodziłem do szkoły i w ogóle...

 

Nie, na szczęście nie byłego męża, moja mama dowiedziała się, że jest zdrajcą (to znaczy, że miał kilka kochanek) jeszcze przed ślubem, więc na szczęście do małżeństwa nie doszło.

 

Dlaczego były ojciec?

Ponieważ do 12 roku życia robił wszystko, żeby nie płacić alimentów i był bogaty podczas, gdy Ja byłem biedny, potem się z nim pogodziłem.

Potem w miarę się z nim dogadywałem (jak udawało mi się z nim spotkać) i nawet płacił regularnie alimenty i kieszonkowe.

 

Potem jak miałem coraz większe problemy w szkole i w końcu z powodów problemów z chodzeniem do szkoły przeszedłem do szkoły zaocznej, gdzie nie musiałem codziennie chodzić postanowił mnie zdradzić i przestać płacić mi alimenty.

W ogóle to był zdrajca i człowiek bez honoru a dla takich nie ma miejsca ani w moim sercu ani w mojej rodzinie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:(

pisząc, że ojcem bilogicznym zawsze pozostanie chodziło mi o to, że jak tłumaczyła pani psycholog na zawsze jesteśmy dziecmi naszych rodziców, nawet jak mamy już własne dzieci, nawet jak nasza mama ma nowego partnera, a nawet jak ten rodzic umrze, to my nadal jesteśmy jego dzieckiem, nie wiem do końća jakie to ma znaczenie psychologiczne, ale generalnie rodzice mają przeogromny wpływ na nasze jestestwo, tacy którzy nas zdradzili i opuścili, niestety też. Poza tym chciałam uściśclić, bo wyrażenie "były ojcieć" jest nielogiczne właśnie dlatego, że jednak zawsze będzie on ojcem, rozumiem już jednak co chciałeś podkreślic, że nie czujeśż się jego dzieckiem, choć bilogicznie nim jesteśk, gdyż ojceim sam CIe jakby odepchnął i nie był tym, kim miał obowiązek dla Ciebie byc( nawet jak nie był męzem Twojej mamy, to miał obowiązki wobec Ciebie i się z nich nie wywiązał, pozostawił Ciebie bezbronnego w pewnym sensie...Rozumiem, to przykre bardzo, współczuję CI

U mnie też nie było wesoło, choć to inna historia

Generalnie cały szkopól polega na ty, by się wyzwolic z tego kręgu mechnizmów i patrzenie na siebie w taki sposób, jaki inni u nas zakodowali.To cały szkopół i to niestety jest trudne, bo czasem nie wiadomo co robic...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam duże wsparcie w rodzinie , przede wszystkim w mężu który jest osoba bardzo wyrozumialą on ma bardzo dużo cierpliwości znosił prze 10 lat wszystkię te moje jęki i stęki . Mam do niego wielko szacunek. duze oparcie mam również w moim 7 letnim synie który jak sie smucę to przyjdzie łezki mi obetrze przytui i kilka razy dziennie chodzi i wyznaje mi milośc . dla takich chwil warto zyc . Pozdrawiam i zycze powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy macie dobry kontakt, wsparcie i akceptację ze strony Rodziny??

 

staram sie byc niezalezny, ale jezeli cos sie stanie to odrazu na mnie idzie ;/

 

 

 

czy macie tzw. "bratnią duszę" - męża/ żonę, chłopaka/ dziewczynę, który byłby jednocześnie Waszym przyjacielem i powiernikiem, który by Was wspierał ( ja nie mam).

 

nie mam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najważniejsz to pogodzić się z tym, że mamy rodzin jaką mamy. Nie warto się nimi przejmować jeśli oni nie przejkuja się nami. Trzeba umieć im wybaczyć a odrazu będzie l żej. Ja też miałam ojca, którego nie było. Alkoholik, degenerat, a ednak ojciec... strasznie go kiedyś nieiawidziałam za to kim się stał, że rozwiódł się z mamą kiedy miałm 3 latka. Teraz wiem, że to mama się z nim rozwiodła i że zrobiła dobrze. A jemu wybaczyłam wszystko. I wiecie co? Bardzo mi szkoda tego człowieka, bo teraz to on się męczy sam ze sobą, ze swoim brudnym zapitym sumieniem. A ja wyciągam do niego rękę i nie tłamszę w sobie nienawiści, która nie ma ujścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tez tak myslę, jak Hollow, Marho:( Na odległosc o wieeeele łatwiej kochać.

Aniu 30, dziękuję za Twój post, to jednak dodaje nadziei, że są faceci, dla kórych nie musisz być piękna młoda i zdowa. Choć młoda i może niebrzydka to jestem ale ze zdrowiem, to sami wiecie:( W dodatku od zawsze ( nawet gdy nie miałam nerwicy) rodzina traktuje mnie jakiś odrzut, jak kozła ofiramego, na którego można wszystko zwalić, nawet pobić a potem powiedzieć, ze to on sobie nie radzi i tarktować jak niegroźnego głupka:(. Zawsze byłam "ta gorsza" .Wiecie, moja rodzina jest pozornie na poziomie, nie ma nawet u nas alkoholizmu i kochają mnie, ale te relacje w rodzinie są chore. Przez całe dzieciństwo byłam w pewnym sensie rodzicem moich rodziów, chroniłam mamę, żeby ojciec jej nie pobił, często sama dostawalam, " bo zupa była za słona", moja mama, którą strsznie kocham też często nie była w porządku, co gorsza wszystko trzeba było ukrywać, bo przezcież jesteśmy rodziną znana jako oaza wszelkich cnót i "brudy pierze się w domu". W końcu wysiadłam totalnie, właśnie jestem na kilkutygodniowym zwolnieniu, psychiatra namawia mnie na wyjazd do jakiegoś ośrodka, a ja nie wiem co robić...pokazac w pracy zwolnienie ze szpitala psychiatrycznego, to w moim środowisku co najmniej ryzykowne...ech:( Przy tym obawiam się, że żaden dobry, kochający facet na poziomie nigdy nie będzie chciał ze mną być:(. Nie wiem, naprawdę nie wiem jak to będzie i co robić:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bardzo sie ciesze ze przypadkiem trafilam na to forum mam ten sam problem zero zrozumienia ze strony najblizszych najbardziej boje sie jak ma przyjsc mama lub siostra poniewaz czesto mam tak ze nic nie robie zlew pelen naczyn stos prania itd a wtedy sie zaczyna ze jestem nygus ze powinnam sie wziac ze wstyd ze balagan w domu itd wtedy ja wybucham placzem i czuje sie bezradna bo u mnie tak objawia sie nerwica jakotwierajasie drzwi to az drygam do gury i lekam sie ze to mama po prostu sie boje a to nie pomaga w leczeniu prosze o jakies rady

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×