Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

jestem na granicy wytrzymałości psychicznej.. :why: jeszcze po wczorajszym piciu i niespaniu... :why: właśnie mi zjadła nogę od krzesła, obraziłam się na nią aona teraz patrzy się tymi smutnymi ślepiami :why: a chłopaka nie ma bo pomaga w remoncie... :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kasiątko, o matko. ale to szczeniaki czy już dorosłe? moja ma 11 tyg, byłyśmy na długim spacerze, bawiła się z psem a po powrocie i tak mi nie dała spokojnie pizzy zamówić..teraz dopiero usypia... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kasiątko, ja się muszę wpierw przyzwyczaić :D gwałtownie zmieniłam tryb życia , spałam po 14-15h w depresji teraz jest mały pies który spać za wiele mi nie daje, i nagła taka zmiana chodzę jak żywy trup :hide: ale może to i dobrze..więcej zajęć mam..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przestałam istnieć, moja dusza już dawno została wyrwana. nie ma mnie. nie ma tej Dominiki co kiedyś i chyba już nigdy nie będzie. nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić jak bardzo cierpię. nikt nawet nie chce o tym ze mną porozmawiać. nie zapyta się. hej jak tam się czujesz, jak sobie radzisz sama ze sobą. nikogo to nie interesuje. nigdy nie interesowało. przeważnie ludzie widzą mnie tylko wtedy gdy czegoś ode mnie chcą. jak ostatnio olka lub paulina. wtedy jestem fajna. jedynie v. tak nie robi. ale v. ma Kaśkę i to z nią jest złączona. mnie nigdy nie spotka coś takiego. mnie nigdy nikt nie chciał. mam zjebane życie. cała jestem jednym wielkim zjebem. od 5 lat siedzę w domu. pierdoleni polscy lekarze . tak kurwa eeg jest nieprawidłowe. ale kurwa to nic nie znaczy, szmery w sercu ale to też nic nie znaczy. kurwa jestem okazem zdrowia ale jak tylko wyjdę na ulicę to mdleję. dlaczego musiało mi to spierdolić życie. inni przynajmniej jak mają nerwicę to boją się różnych rzeczy ale im się to nie dzieje. dlaczego mi kurwa się musi dziać. dlaczego miałam tyle pięknych marzeń i nic się nie może spełnić. pewnie że nie wszystko w życiu idzie tak jak sobie wymarzymy. ale co w moim idzie tak jak sobie wymarzyłam? no co? podajcie mi jedną taką rzecz. tak bardzo chciałam skończyć szkołę, mieć przyjaciół, tak bardzo kochałam jeździć na nartach, ja tak strasznię za tym tęsknie, za zwkłym wypadem na miasto, pośmianiem się, za pojeżdżeniem na rowerze, za nauką, za jebanym zmęczeniem bo faktycznie zrobiłam coś pożytecznego, za świadomością że do czegoś się przydaję. chciałam pomagać ludziom, dzieciom ,założyć fundację , być wolontariuszką , zabrać piotrka do austrii na narty, studiować, pisać książki, osiągnąć coś. byłam osobą która nie umiała usiedzieć 5 min w miejscu , która miała milion pomysłow na minutę. piotrek nawet nie miał szansy poznać mnie takiej. nie miał szansy poznać mnie w pełni szczęśliwej. dlaczego muszę go skazywać na to żeby ciągle widział smutek w moich oczach a nie szczęście nie radość, dlaczego nie możemy nawet razem iść do kina czy do teatru, nic nie możemy, możemy jedynie razem oglądać tv którym już rzygam , prędzej czy później on też będzie. dlaczego to wszystko musi tak wyglądać. dlaczego nawet gdy miałam siłę i przełamywałam lęki swoje słabości to działy się rzeczy niezależne odemnei które musiały to wszystko spieprzyć. 5 zmarnowanych lat. 5 lat bycia gównem i nikim. nienawidzę siebie. nienawidzę. dlaczego muszę czuć tak zajebisty ból. dlaczego. i dlaczego nikt tego do kurwy nędzy nie widzi. niech mi ktoś pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, im więcej siebie nienawidzisz, tym więcej lęków, problemów, złych zbiegów okoliczności. Nie mówię, że musisz od razu kochać siebie samą, ale przynajmniej tolerować, akceptować... Jesteś jaka jesteś - to samo do siebie mogę w sumie powiedzieć.

Jestem jaka jestem, pewne rzeczy mi przeszkadzają, nad niektórymi nie mam siły pracować, ale na wszystko przyjdzie czas. Źle mi z tym, jak mój organizm nie raz reaguje, z tym jak się nieraz zachowuję, odzywam, z tym że z tak wieloma rzeczami sobie nie radzę... Idealnym nikt przecież nie jest - więc dlaczego tego mam wymagać od siebie? A to jaka jestem, i co ze mną jest nie tak kształtowało się wcześniej poprzez różne przeżycia, wydarzenia - sama sobie nie wymyśliłam, że mam problemy - po prostu są.

Wiesz jak zaczęłam sobie radzić? Wiedząc, co mi we mnie przeszkadza, nie pasuje, wybierałam jeden z problemów. Rozmawiałam o nim z różnymi ludźmi (rodziną, przyjaciółmi, forumowiczami) - nawet nie zawsze się przyznając, że to dotyczy mnie - byle porozmawiać o tym konkretnym jednym zagadnieniu jak najwięcej, by poznać różne spojrzenia na problem, różne rozwiązania - i pracowałam nad tym - tym jednym konkretnym problemie. Kiedy już nie stanowił aż tak wielkiej przeszkody jak do tej pory, stał się akceptowalny, wybierałam kolejny. Tak krok po kroczku...

Co do wyjścia na zewnątrz - może niech Piotrek pomoże Ci dojść do jakiegoś parku z ławkami, posiedzisz, powdychasz większej ilości tlenu - za którymś razem odzyskasz siły i na to by wyskoczyć na miasto... nie wiem, ale spróbować może warto?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tornado, pewnie że nikt nie jest idealnym..tyle że ja mam ten jeden jedyny problem z mdleniem , z resztą sobie poradzę. i nie chodzi o reakcję ludzi. chodzi o to co odczuwam podczas tego omdlenia tego się boję. a tego nikt nie jest w stanie wyleczyć. jedynym wyjściem jest akceptacja, która kto wie może przyjdzie z czasem..a może nie przyjdzie.. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, też miałam podobny problem. Ale przyczyn może być naprawdę wiele. Nie tylko nerwica, ale i może zbyt małe dotlenienie przez ostatni czas? Zbyt mało ruchu? Stąd moja propozycja z ławką. Moje omdlenia wynikały stricte z nerwicy połączonej z depresją - pomogły tabletki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kite, Kiedyś umrzesz - taka jest kolej rzeczy. Pomyśl raczej co mógłbyś jeszcze przed śmiercią zrobić. Tworzenie czegoś nowego, pomoc komukolwiek i wiele innych rzeczy przynieść potrafi tyle radości, że właśnie na tym trzeba nam się skupiać :)

 

dominika92, nie ma problemu bez rozwiązania. Trzeba tylko go dobrze poszukać. Nie znam dokładnej przyczyny. Ale dwie rzeczy:

1. Moja nerwica też pojawiła się dopiero po pewnym czasie, kiedy zaczęłam sobie zdawać sprawę z tego ile złego mnie dotyka w domu (mam tu na myśli bicie, które na początku uważałam za coś normalnego - głupie, wiem, ale prawdziwe - dziecko na początku bierze świat takim, jakim częstują go rodzice, później dopiero uświadamia sobie co i jak).

2. Nie wiem, czy oglądałaś lub czytałaś "Zaczarowany ogród" Tam chłopiec po śmierci matki zapadł się w sobie. Miał problemy z chodzeniem. Jego nogi zaniemogły. Leżąc cały cza w łóżku, nie mając ruchu, rozrywek, miał nieraz bardzo ciężkie stany. Dopiero jego kuzynka namówiła go na wyjście z domu - początkowo na wózku. Pokazała mu piękno świata wokół, pokazała mu radość, tchnęła w niego wiarę w siebie. Świerze powietrze co dzień dawało mu coraz więcej sił i nadszedł dzień, kiedy wstał z wózka, nauczył się od nowa chodzić...

 

Jeśli już opisałaś wcześniej, co stanowi u Ciebie sedno problemu, wskaż mi proszę wątek, możesz też napisać na PW...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×