Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaczęłam wygrywać!!!


lady_karolina

Rekomendowane odpowiedzi

Hej, jeszcze dwa miesiące temu siedziałam w domu i z przerażeniem myślałam o każdym wyjściu. Tak sobie wszystko zorganizowałam, że naprawdę szkoda gadać. Koleżanka odbierała mi dziecko z przedszkola i je zaprowadzała, a kiedy nie mogła tego zrobić wymyślałam jakąś chorobę i zostawiałam córkę w domu. nigdy nie jeździłam na zakupy, nie chodziłam do kościoła i w praktycznie nigdzie nie wychodziłam oprócz wyjazdu do rodziców. Ponad miesiąc temu postanowiłam iść do lekarza i Pani doktor przepisała mi leki : Rixetin i alprox ( w razie napadu lęku). Było troszkę lepiej ale dalej nie wychodziłam z domu i wiecie co? Pewnej niedzieli zbiłam rano dzbanek do herbaty. Po południu jechałam do teściowej zaplanowana wczesniej drogą a tu nagle mąż zafundował mi terapię wstrząsową! Zamiast do teściowej zawiózł mnie do kauflanda ( w którym nigdy nie byłam) i zostawił na parkingu samą w aucie , a sam poszedł kupić nowy dzbanek. Po drodze błagałam go aby zawrócił, mówiłam że zwymiotuję, że zemdleję i jeszcze wiele innych rzeczy których nawet nie pamiętam. Jednak nic takiego się nie stało, owszem zrobiło mi się przez chwilę słabo i serce zaczęło walić jak młotem ale okazało się że to się nie stało. Wiecie jaką miałam satysfakcję że dałam radę? Po 1,5 miesiaca cały czas mając na uwadze to że wtedy nie zemdlałam zaczęłam chodzić z dzieckim do przedszkola, byłam w kościele ze święconką, poszłam prawie 3 km sama z dzieckiem do lekarza do poradni pełnej ludzi, dzisiaj byłam nawet na zakupach w rosmanie i w pepco! I wiem że cały czas się bałam że zemdleje ale teraz wiem że co najwyżej może mi tylko szybko zabić serce i co z tego? Nic wielkie nic, uwierzyłam że dam radę. Wam też się uda!!! :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I powiedziałam sobie jeszcze jedno: cały czas bałam się że złamię noge na drodze a co najwyżej mogę sie potknąć! A wiecie co mówię sobie w duchu kiedy czuję że coś zaczyna się dziać: a kysz cholero, paskudna nerwico, żebyś ty mną rządziła - nie pozwolę- królowa jest tylko jedna;)!!!! Zastanówcie się nad jednym: ile razy stało się wam to czego tak bardo sie boicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja walczę i czasami nie wiem z czym.....mam wrazenie,ze tyle tego jest.

Ale na przedostatniej terapii terapeutka mi powiedziała,...już to gdzieś napisałam......,że terapia to jak plac budowy,ze wszystko jest rozgrzebane, tam stoi kupka ggruzu, dalej coś zbudowano, niedokończono, jeszcze dalej stoi coś co zaczęto budować, że cały czas to jest plac budowy. Efektem będzie budowla.I,że to nastąpi.

 

Juz nie zadaję pytań kiedy......wiadomo,że chciałabym już...

Napewno samo nic się nie zrobi.

Chce być dobrej myśli.

 

I Wam też tego życzę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co jest jeszcze fantastyczne? To, że w końcu zaczęłam wyznaczać sobie sama cele które powoli realizuję, kiedyś wychodziłam z domu zmuszana przez jakąś okolicznośc , z konieczności a teraz sama planuję. Postanowiłam iść w tym miesiącu z dziećmi do figlolandii i jeszcze do groty solnej i choćby nie wiem co zrealizuję te cele. Znowu bez stresu zaprowadziłam córkę do przedszkola, bo skoro byłam tam wczoraj i przedwczoraj to co złego może spotkać mnie tam dzisiaj? Poza tym zawsze moge się zatrzymać, usiąść choćby na chodniku odetchnąć i iść dalej! Każdy mały kroczek bardzo mnie cieszy i pcha coraz dalej i dalej... Nawet nie wiecie jak się wzoraj popłakałam, bo przez tę cholerna chorobe i siedzenie w domu nawet nie wiedziałam jak zmienia sie moje miasto, zobaczyłam nowe sklepy, skwerki itp. Nie bądźmy niewolnikami!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również zaczęłam wygrywać... Zaczęło się od tego, że załamana swoim stanem i niewielką poprawą po wizytach u psychologa wybrałam się wreszcie po leki do psychiatry... dostałam receptę, wykupiłam lek i spanikowałam przed ich braniem do tego stopnia, że stwierdziłam, że zacznę je brać jeśli będzie bardzo zle... I od tamtego czasu jest dobrze, a to było prawie dwa miesiące temu... Jasne, miewam momentami wątpliwości, krótkie ale słabe ataki lęku, choć słowo lęk jest tutaj zbyt mocne... Nie wiem dlaczego tak się dzieje, do tej pory myślałam, że sobie z tym nie poradzę... A tu takie zaskoczenie, dla mnie samej chyba największe.... Życzę takich chwil spokoju każdemu... Walczcie, jak widać można wygrać :) Choćby na chwilę, nie wiadomo nawet jak długą, ale warto :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po drodze błagałam go aby zawrócił, mówiłam że zwymiotuję, że zemdleję i jeszcze wiele innych rzeczy których nawet nie pamiętam. Jednak nic takiego się nie stało, owszem zrobiło mi się przez chwilę słabo i serce zaczęło walić jak młotem ale okazało się że to się nie stało. Wiecie jaką miałam satysfakcję że dałam radę?

 

O to wlasnie chodzi:) By uswiadomic sobie ze to TYLKO strach. Najgorzej gdy czlowiek zacznie uciekac, wowczas nie ma konca.

Wlasciwie mozna by rzec ze nerwica praktycznie za toba, bo przy takim doswiadczeniu juz nic cie nie zatrzyma.

Pozdro:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×