Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wyrażanie emocji i uczuć jest kluczem do wyzdrowienia!


inez87

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie :)

 

Chcę podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami - na swoim przykładzie - na temat nerwicy lękowej.

 

U mnie przyczyną nerwicy było tłumienie emocji. Wmawianie sobie, że jest dobrze, czytanie Sekretu, Potęgi podświadomości itp. , afirmacje, relaksacje, picie melisy i innych ziółek na uspokojenie. I dziwiłam się, czemu czuję się coraz gorzej! A tymczasem zamiast siedzieć i wlewać w siebie melisę, powinnam była kupić sobie worek treningowy i w niego napieprzać, klnąc przy tym zdrowo :D

 

Zaczęłam wywalać zalegającą we mnie złość i gniew. Przede wszystkim zaczęłam kląć, wymyślnie i siarczyście, kiedy coś mnie wkurzało. I NIE, wcale nie na głos! Wystarczy w myślach, albo wziąć zeszyt (lepiej, żeby nikt się do niego nie dokopał ;) ) i bluzgać, jak tylko przyjdzie nam do głowy. Do tego włączyć sobie The Prodigy albo Rammsteina czy co tam kto lubi, byle było mocne i agresywne. Wysprzątać całą chatę. Wyrzygać, za przeproszeniem, emocje.

 

I to bardzo, bardzo mi pomaga. Nie jestem już zalęknioną myszą, która boi się wyjść z domu i ma tysiąc różnych innych lęków. Mam więcej energii na co dzień, paradoksalnie jestem bardziej pozytywnie nastawiona do ludzi wokół, bardziej otwarta. Nie irytuję się w nieskończoność czyimś zachowaniem, tylko raz a porządnie wyzywam go w myślach lub na papierze i za moment już jestem w stanie normalnie z nim rozmawiać.

 

Zaznaczam, że to tylko mój sposób, ale być może będą wśród Was takie osoby, które odkryją, że to działa. Zawsze byłam grzeczna, uprzejma, uczynna, wzorowa uczennica, ze wszystkiego piątki, wzorowe zachowanie, och, ach. Żadnych przekleństw, ciągle ten łagodny półuśmiech i zgadzanie się na wszystko. Koleżanki, z którymi pracuję, potrafią się solidnie wkurzyć, walczyć o swoje, nie dają się zrobić dziewczynkami na posyłki i nieraz puszczą wiązankę lepszą niż niejeden facet.

 

I żadna nie ma nerwicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inez87,

Wyszłaś poza swój dotychczasowy schemat,przestałaś udawać grzeczną dziewczynkę

i zaczęłaś naprawdę wyrażać to,co czujesz..Tak już chyba jest,że udawanie i tłumienie

uczuć i emocji prowadzi do zaburzeń a wyrażanie tego,co się naprawdę czuje jest często

uzdrawiające i czasami worek treningowy może być tutaj bardziej pomocny niż jakaś

terapia za grubą kasę;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może trochę mam podobnie. Kiedyś udawałem, że wiele rzeczy nie widzę. Wiem, że mam taki charakter przez który nie lubię udawać, że czegoś nie było, że ktoś się ch.jowo zachował. Jednak zauważyłem, że przez te wszystkie pierdółki robiłem się trochę bardziej poddenerwowany, miałem dość robienia z siebie wiecznie dobrego, spokojnego człowieka. Teraz częściej powiem wprost co leży mi na wątrobie albo sobie w myślach powyklinam daną sytuację. I jest lepiej!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inez87, super post i zgadzam sie w 100%

 

Nie raz bylam juz swiadkiem, jak lęki i zly stan przechodzily mi bardzo szybko jak skupilam sie bardziej na emocjach (nawet zadzialalo w przypadku atakow paniki). Co wiecej, dodalabym, ze nie zawsze chodzi tu o napier... w worek treningowy (chociaz to jest bardzo dobre :) ), ale czasem tez chodzi o inne emocje. Np. uswiadomienie sobie i poczucie takiego prawdziwego smutku, czy innych emocji - zauwazylam, ze dzaila podobnie. Pewnie zalezy od osoby, okolicznosci, problemow itd.

Jest nawet taka teoriaa, ze lęki czy zły stan bierze sie z tego, ze mamy jakies stłumione emocje, i niestety ta energia z tych emocji musi sie wydostac na zewnatrz w pewnym momencie (tak jak gotujaca sie woda w garnku z przykrywką). Jesli nie w emocjach, to neistety w roznych objawach :(

 

Jakis czas temu, gdy mialam dosc silna agorafobie, pewnego dnia zaczelam tak napieprzac w szafe (ze az sie rozwalila), wywoalam u siebie taka mega zlosc. I powiem wam... wyszlam z domu, zero lęku :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przedtem stale się wszystkiego bałam. Kawy, herbaty nie piłam, bo wywoła atak. Kakao, czekolady nie jadłam, jak wyżej. Wciąż wydawałam pieniądze na magnez i inne suplementy diety, ziółka, a efektów ZERO. Wieczne napięcie, zdenerwowanie, czytanie książek, artykułów na temat nerwicy. I nic.

 

A teraz: codziennie wypijam z rozkoszą dwie dość mocne kawy, herbatę jak mam ochotę, magnez biorę nieraz, jak mi się przypomni, ale nie zauważam, żeby w jakikolwiek sposób na mnie działał.

 

I przysięgam, że wolę się nawet co dzień raz porządnie wkurzyć, niż raz w tygodniu mieć atak nerwicy lękowej.

 

 

Moja mama (która już nie żyje, ojciec także), całe życie wpajała mi schemat: "nie wolno tak mówić", "nie wolno tak myśleć", a na pytanie, dlaczego, odpowiadała "Bo nie". Ojciec był alkoholikiem, a matka typową ofiarą, która postanowiła nieść swój krzyż "bo tak trzeba". Pamiętam, jakie oczyszczające dla mnie było, kiedy jakiś czas temu, kilka lat po ich śmierci zbluzgałam ich równo w zeszycie za dzieciństwo, jakie mi zafundowali, i okazało się, że niebo wcale nie zawaliło mi się na głowę za to, że się tak brzydko wyrażam, i to o zmarłych. Było mi to potrzebne i bardzo, bardzo pomogło. Przyznaję, początkowo było mi jakoś tak głupio, w głowie miałam strofujący głos, że "tak nie można", ale potem poczułam tylko ulgę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam, jakie oczyszczające dla mnie było, kiedy jakiś czas temu, kilka lat po ich śmierci zbluzgałam ich równo w zeszycie za dzieciństwo, jakie mi zafundowali, i okazało się, że niebo wcale nie zawaliło mi się na głowę za to, że się tak brzydko wyrażam, i to o zmarłych. Było mi to potrzebne i bardzo, bardzo pomogło. Przyznaję, początkowo było mi jakoś tak głupio, w głowie miałam strofujący głos, że "tak nie można", ale potem poczułam tylko ulgę.

 

Skąd ja to znam! :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby mi się jeszcze chciało pisać, ale dorzucę od siebie - ja też ostatnio przestałem dążyć do ideału, zmuszać się do perfekcyjnego zachowania, wyrzucałem z siebie złość, jak tylko mi się coś nie spodobało - właściwie nigdy taki nie byłem, tak jak napisała inez - zawsze grzeczny, spokojny, wyuczony itepe, itede. Teraz by mnie nie poznali, ale czuję się lepiej. Ogólnie wpadłem na taki pomysł myśląc sobie, że skoro wszystko co do tej pory robiłem nie działało, trzeba zacząć robić coś inaczej - no i robię. No bo jak coś nie działa, to nie można wiecznie robić tego samego, tylko trzeba spróbować innej metody, nie? BTW, sam też bardzo lubię posłuchać ciężkiej muzy, kiedy jestem wkurzony, to mi pomaga :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie :)

 

Chcę podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami - na swoim przykładzie - na temat nerwicy lękowej.

 

U mnie przyczyną nerwicy było tłumienie emocji. Wmawianie sobie, że jest dobrze, czytanie Sekretu, Potęgi podświadomości itp. , afirmacje, relaksacje, picie melisy i innych ziółek na uspokojenie. I dziwiłam się, czemu czuję się coraz gorzej! A tymczasem zamiast siedzieć i wlewać w siebie melisę, powinnam była kupić sobie worek treningowy i w niego napieprzać, klnąc przy tym zdrowo :D

 

Zaczęłam wywalać zalegającą we mnie złość i gniew. Przede wszystkim zaczęłam kląć, wymyślnie i siarczyście, kiedy coś mnie wkurzało. I NIE, wcale nie na głos! Wystarczy w myślach, albo wziąć zeszyt (lepiej, żeby nikt się do niego nie dokopał ;) ) i bluzgać, jak tylko przyjdzie nam do głowy. Do tego włączyć sobie The Prodigy albo Rammsteina czy co tam kto lubi, byle było mocne i agresywne. Wysprzątać całą chatę. Wyrzygać, za przeproszeniem, emocje.

 

I to bardzo, bardzo mi pomaga. Nie jestem już zalęknioną myszą, która boi się wyjść z domu i ma tysiąc różnych innych lęków. Mam więcej energii na co dzień, paradoksalnie jestem bardziej pozytywnie nastawiona do ludzi wokół, bardziej otwarta. Nie irytuję się w nieskończoność czyimś zachowaniem, tylko raz a porządnie wyzywam go w myślach lub na papierze i za moment już jestem w stanie normalnie z nim rozmawiać.

 

Zaznaczam, że to tylko mój sposób, ale być może będą wśród Was takie osoby, które odkryją, że to działa. Zawsze byłam grzeczna, uprzejma, uczynna, wzorowa uczennica, ze wszystkiego piątki, wzorowe zachowanie, och, ach. Żadnych przekleństw, ciągle ten łagodny półuśmiech i zgadzanie się na wszystko. Koleżanki, z którymi pracuję, potrafią się solidnie wkurzyć, walczyć o swoje, nie dają się zrobić dziewczynkami na posyłki i nieraz puszczą wiązankę lepszą niż niejeden facet.

 

I żadna nie ma nerwicy.

 

i pomyśleć, że stykło puścić smack my bitch up albo rzucić parę kvrew pod nosem, wyzwolenie było tak blisko... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam, jakie oczyszczające dla mnie było, kiedy jakiś czas temu, kilka lat po ich śmierci zbluzgałam ich równo w zeszycie za dzieciństwo, jakie mi zafundowali, i okazało się, że niebo wcale nie zawaliło mi się na głowę za to, że się tak brzydko wyrażam, i to o zmarłych. Było mi to potrzebne i bardzo, bardzo pomogło. Przyznaję, początkowo było mi jakoś tak głupio, w głowie miałam strofujący głos, że "tak nie można", ale potem poczułam tylko ulgę.

Ja bluzgam im prosto w twarz i gowno to daje.. a wrecz przeciwnie, niszczy mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agusiaww,

A co powiesz,jeżeli pod tym nickiem kryje się kobieta? :mrgreen:

A co to kobieta nie moze sie masturbowac? :mrgreen: Mamy rownouprawnienie :mrgreen::mrgreen: Tez wyzwala emocje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No mi to na pewno pomaga, ale to nie jest główny problem.

 

Chociaż ostatnio mam wieczory frustracji kiedy ostro tłukę swoje poduszki i wysłuchują okrzyków nienawiści skierowanych do rodziców, he he.

 

Zastanawiałam się czy warto napisać taki list do matki. Moi rodzice jeszcze żyją. Od czasu, kiedy zaczęłam terapię, nie byłam w domu rodzinnym bo boje się, że wydrę się na matkę. Albo inaczej - będę w sobie tłumić to, jak bardzo jej nie znoszę i skończy się to atakami w pokoju i przeniesieniem złości na siebie.

 

Mam nadzieję, że terapia pomoże mi coś zrobić z tymi emocjami, bo się w nich gubię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×