Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie dziewczyny.

Muszę się gdzieś "rozładować", bo cały dzień mnie ściska w środku. Syn podłapał wirusa i dostaje takiej gorączki, przy której ma wymioty :( Gehenna normalnie dla mnie, jak pierwszy raz zaczął zwracać, to uciekłam z pokoju :( Normalnie mam wyrzuty, że przez to nie mogę normalnie dzieckiem się zaopiekować, jestem beznadziejna :( Teraz jestem sama, a mu gorączka ciągle idzie w górę i ciągle boje się kiedy znowu zacznie. Tabletki niestety nawet te na receptę niewiele działają :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczyny, przy waszych problemach z codziennością mój problem to pikuś, serio... Mój dzień przemija całkiem spokojnie, tzn nie mam problemów z np myciem zębów, wręcz to lubię, mentolowy smak, mentol mnie uspokaja, odświeża, oczyszcza układ pokarmowy :D Panika i lęk przed wymiotowaniem łapie mnie w oczywistych miejscach: autobusie, samochodzie, kościele, sklepie, sali na uczelni, ogółem w pomieszczeniach, z których nie wypada wybiec nagle i niespodziewanie.

w domu czuję się dobrze i bezpiecznie. Czasem wieczorem przed snem trochę mnie łapią nudności, rano jak wcześnie wstaję też mi niedobrze, ale w panikę nie wpadam.

Cały czas żuję gumę - żucie uspokaja. W razie czego pochłaniam tony Validolu. I jakoś jadę. Byłam wczoraj na wykładzie w sali takiej jak kinowa, wiecie, jak w filmach amerykańskich na uniwersytetach, koleżanki usiadły na górze, ja za nimi... No cóż... w pewnym momencie miałam nawet odruchy wymiotne. Ale dałam radę.

Panika nie łapie mnie tak często, ale gdy łapie to klękajcie narody... Umieram żyjąc po prostu. Nikt i nic nie jest w stanie mnie pocieszyć. Ostatnio odkryłam, że dobrą metodą na przejście paniki jest płacz. Płacząc wylewam z siebie emocje i napięcie, dzięki czemu strach odchodzi. Ale nie na długo.

Psychotropka napisała coś, co ściśle wiąże się ze mną...

Mam w głowie zegar, który m towarzyszy w każdej minucie. Zegar odmierza czas do mojej osobistej tragedii: wymiotów. Zegar śmieje się: twój czas się kończy, długo ci się udawało ale już niedługo, złudne szczęście się skończy, nie znasz dnia, ani godziny. Właśnie, nie znam. Dlatego boję się ciągle.

 

Tak.

Ja też mam taki zegar. Chyba każda z nas ma. Nieustannie zbliżamy się do momentu, którego boimy się bardziej niż śmierci.

Zwymiotowania.

wiem, że kiedy ja zwymiotuję, moje życie się skończy i nigdy więcej nie wyjdę z domu.

 

 

 

 

 

 

Z innej beczki. Są tu kobietki które się na tym znają... Nie mam nudności... więcej niż zwykle, ale mam ciągle uczucie jakby wzdęć w jelitach. I trochę mnie boli brzuch. Dwa tygodnie do okresu. Bolą mnie piersi. Miałam jeszcze ostatnio dziwną, gęstą wydzielinę... stamtąd... Boję się, że mogę być w ciąży...

Zabezpieczamy się ogumieniem, ale czasem z niego rezygnujemy i idziemy na żywioł - przerywany.

Mojej mamie ciężko było zajść w ciążę ze względu na budowę, ja mam taką samą budowę (szyjka macicy poskręcana).

Czekam do okresu, ale wciąż się boję, to ciągle tkwi mi w głowie, a co jeśli?

Co o tym sądzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp Ja podejrzewałam że jestem w ciąży po tym że brzuch mnie bolał jak przed okresem bardzo mocno a okresu nie dostawałam i tak przez 3 dni( a miałam bardzo bardzo bolesne miesiączki) i często mi się siku chciało wprawdzie miałam jeszcze czas do miesiączki ale kupiłam test zrobiłam i pokazała sie ta upragniona wyczekiwana druga kreska dość blada ale była a poza tym czułam się normalnie , gdyby nie to że staraliśmy się o dziecko to nie zwróciłam bym uwagi na to , a może po prostu owulacje miałaś i dlatego takie objawy nie martw się na zapas . Ale swoją drogą ciąża to piękny czas ;) ja już bym drugie chciała ale jeszcze ze 2 lata musze poczekac :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp Ja podejrzewałam że jestem w ciąży po tym że brzuch mnie bolał jak przed okresem bardzo mocno a okresu nie dostawałam i tak przez 3 dni( a miałam bardzo bardzo bolesne miesiączki) i często mi się siku chciało wprawdzie miałam jeszcze czas do miesiączki ale kupiłam test zrobiłam i pokazała sie ta upragniona wyczekiwana druga kreska dość blada ale była a poza tym czułam się normalnie , gdyby nie to że staraliśmy się o dziecko to nie zwróciłam bym uwagi na to , a może po prostu owulacje miałaś i dlatego takie objawy nie martw się na zapas . Ale swoją drogą ciąża to piękny czas ;) ja już bym drugie chciała ale jeszcze ze 2 lata musze poczekac :D

 

Tzn byłaś w ciąży?

 

Mnie nie boli aż tak, tylko mam takie uczucie wzdęcia i jakby mi am coś siedziało, poza tym - może to moje wyobrażenia - ale mam wrażenie, że brzuch mam taki... spory...

Piękny czas, ale jeszcze nie teraz. Mieszkamy z facetem bez ślubu o czym rodzina nie wie, bo wstyd. Gdybym zaszła teraz w ciążę, byłaby to niezła hańba, mama wyrzuciłaby mnie z domu, nie wiedziałabym co robić. Owszem, chcę mieć dziecko, ale jeszcze nie teraz.

Kupię chyba sobie test i zrobię, dla spokoju...

 

-- 03 paź 2014, 17:16 --

 

Edit: Kupiłam sobie test ciążowy. Po wykonaniu spojrzał na mnie jednym (tak, jednym...) okiem i zaśmiał się: ''Moja diagnoza: jesteś popierd.olona, nic więcej. Na to też nic nie da się zrobić. Chyba lepsza byłaby już ciąża na twoim miejscu.''

 

 

 

 

Wmawiam sobie już tyle rzeczy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej...

Kiedyś myślałam, że jestem sama, dziwna, że coś ze mną nie tak. Wstydzilam się przyznawać do moich leków. Nikt nie chce być uznawany za dziwaka...

Wszystko zaczęło się od tego kiedy mając 7 lat zwymiotowalam będąc w szkole. W toalecie, ale pamiętam że siostra zakonna nie chciała mnie wypuścić do toalety i ledwo zdążyłam... Od tamtego czasu minęło 18 lat.

18 lat strachu przed tym ze ja zwymiotuje albo ktoś zwymiotuje obok mnie. Nie chcę się powtarzać już po was, bo wszystkie opisywane przez was objawy pasują do mnie jak ulał. Najbardziej wkurza mnie to, ile przez to tracę. Kocham podróże, szaleństwa, nawet naukę. Niestety entuzjazm maleje wraz z chwilą w której mam coś zrobić - zastępuje go strach.

Skończyłam bardzo dobre studia (oczywiście zajęć unikalam jak tylko mogłam) i nie jestem w stanie się realizować, nie lubię odpuszczać mojego bezpiecznego azylu jakim jest dom. Zmuszam się, bo czasem muszę jechać do biura albo się z kimś spotkać ale tocze wtedy ciągła walkę z samą sobą.

4 lata temu poszłam do psychiatry, który stwierdził u mnie emetofobie połączona z agorafobia. Dostałam ParoMerc, pomogło na kilka miesięcy - udało mi się przekonać sama siebie ze jest lepiej. Ale wróciło i nadal się męczę, układam sobie życie wokół tego.

Mój chłopak z którym jestem już kilka lat stara się mnie zrozumieć, ale wiecie jak to jest... Tego nie da się sobie zwizualizowac. Boje się co będzie dalej przez to z moim związkiem, on chce dzieci a ja nie dam rady być matką skoro ledwo daje sobie radę z samą sobą. Poza tym małe dzieci i w ogóle dzieci ciągle wymiotuja - nie wyobrażam sobie tego. Mój luby mówi że będzie mi pomagał, że nie będe w tym sama... Taaa. Nie mogę po prostu się na to zgodzić żeby nie zrobić krzywdy sobie, dziecku i jemu. Czy moje życie zawsze takie będzie? Wszystkie plany podporządkowane temu lękowi? Czasem tak mam tego dość, Chciałabym żeby było normalnie.

Za miesiąc znowu mam wizytę, chce spróbować u innego lekarza, ale szczerze mówiąc nie wierzę że to coś da. Znam przyczynę, wiem że jest to moje urojenie i nie mogę tego zwalczyć, ataki paniki mnie odpadają cały czas pomimo tej świadomości że nie jest to prawdziwe. Walka, walka, walka... Ciągle, zupełnie bezsensowna. :(

 

-- 04 paź 2014, 01:32 --

 

CD. (nnie wiedziałam że nie można edytować)

 

Czytam Wasze wypowiedzi i jakbym czytała o sobie no. ;)

Zawsze się bałam wracać nocnymi bo tam tyle pijanych ludzi, zawsze obczajalam otoczenie i swidrowalam wzrokiem "podejrzanych" - haha ;)

Teraz też mnie przeraża wizja jelitowki, jesień lubi grypy żołądkowe.

A i pastę do zębów dobrze wyplukuje. ;p Nie jem skórki z pomidora, obsesyjnie sprawdzam daty ważności.

Miałam lecieć na wakacje jakoś za miesiąc, ale mam obawy czy przez 5h lotu nikt nie będzie wymiotowal... Paranoja... Dobrze ze chociaż ja nie mam choroby lokomocyjnej.

 

A tak poza tym jestem chuda jak patyk i podobnie jak wy najwięcej jem wieczorami, to taka jakaś bezpieczna pora... W ogóle mam wyjazd integracyjny na dniach i juz mam stresa, bo przecież są tam wykupione obiady etc. a ja nie jestem w stanie jest w dużej grupie osób. Staje mi wszytsko w gardle. -. - Oczywiście wychodzę wtedy na jakąś anorektyczke. Panikuje też trochę że się ludzie spija i będą wymiotowac, że łazienka będzie zajęta... Najchętniej bym nie jechała ale nie wypada... Poza tym cały czas staram się nie poddawać i zmuszać do normalnych działań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inca89, rozumiemy Cię, mamy to samo, takie same życie, wszystko podporządkowane pod lęki... Spróbuj z innym lekarzem, trzeba trafić na tego odpowiedniego, który będzie wiedział, jak pomóc na dłużej, który zna się na rzeczy. I myślę, że Ci pomoże.

 

W razie czego pisz cały czas tutaj. Pisanie może nie jest tym samym, co gadanie, ale też przynosi ulgę, zwłaszcza, że piszesz do ludzi, którzy doskonale wiedzą, o co chodzi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inca89,

witaj :D Ja z własnego doświadczenia mogę Ci powiedzieć, że do niczego nie należy się zmuszać, bo inni tego chcą, bo to jest logiczne, bo warto spróbować ( owszem próby są bardzo pomocne, ale małymi krokami i w granicach, w jakich czujemy się w miarę bezpiecznie ). Bo co zrobiłabyś podczas tego 5-godzinnego lotu, gdyby złapał Cię atak paniki ( czego oczywiście Ci nie życzę ) ??? Rozwalisz samolot, sterroryzujesz załogę i ... wyskoczysz z 2 km ? W tej przypadłości trzeba jednak przewidywać pewne sytuacje, żeby sobie i innych przy okazji nie dokładać stresów i jakiś hardkorów :? Jasne, że zamknięcie się w 4 ścianach nie jest wyjściem z sytuacji, ale wszystko trzeba robić z głową.

 

Jeżeli masz ochotę, to zostań z nami na dłużej, chociaż zdarzały się tu takie osoby, które raz coś o sobie napisały, a potem więcej się nie pokazały. I nie wiadomo, co z nimi dalej :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha, no, są tacy, raz napiszą, a potem... cisza :D I to trochę zastanawiające :D

 

Ja też do niczego się nie zmuszam, raczej nie wychodzę nigdzie, ale ja zawsze byłam typem domownika. Wolałam posiedzieć w domu, posłuchać radia, obejrzeć film czy poczytać książkę, niż z koleżankami lecieć na dyskotekę/inną imprezę... Nie znoszę imprez, do samolotu bym nie wsiadła, choćby mi mieli zapłacić 100000000000000000000 w euro, autobusy znoszę na krótką metę, pociągi trochę dłużej, samochodem na długie mety tylko z aviomarinem. Ale szczerze mówiąc: nigdzie nie bywam, nic nie widzę, siedzę w domu, dom, studia, praca, dom, studia, praca... Ale mi to nie przeszkadza. Nie obchodzi mnie zdanie innych (chyba, że mojego Kota), do niczego zmuszać się nie chcę, nie chcę iść dajmy na to na jakiś koncert w klubie tylko po to, żeby tam się męczyć, bo to nie sprawia mi żadnej przyjemności ani rozrywki. Więc po co? Takie jest moje zdanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :)

Przyznaję się, jestem jedną z tych, co parę razy napisały, a potem cisza :P W sumie nie wiem, dlaczego tak, pewnie nie mam żadnych sensacyjnych niusów do przekazania, ale forum czytam cały czas.

Biorę fluoksetynę już z 7 miesięcy i jest dobrze :) Nie mam ataków paniki, a o to mi głównie chodziło. Myśli się pojawiają, owszem. Zbieram się do wizyty u psychologa/psychoterapeuty, może mi je trochę wybije z głowy. Ale najważniejsze, że już się tak nie boję chociażby zjeść śniadania przed wyjściem na uczelnię albo obiadu na mieście, nawet wróciłam do mojego nałogu - picia kawy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też do niczego się nie zmuszam, raczej nie wychodzę nigdzie, ale ja zawsze byłam typem domownika. Wolałam posiedzieć w domu, posłuchać radia, obejrzeć film czy poczytać książkę, niż z koleżankami lecieć na dyskotekę/inną imprezę... Nie znoszę imprez, do samolotu bym nie wsiadła, choćby mi mieli zapłacić 100000000000000000000 w euro, autobusy znoszę na krótką metę, pociągi trochę dłużej, samochodem na długie mety tylko z aviomarinem. Ale szczerze mówiąc: nigdzie nie bywam, nic nie widzę, siedzę w domu, dom, studia, praca, dom, studia, praca... Ale mi to nie przeszkadza. Nie obchodzi mnie zdanie innych (chyba, że mojego Kota), do niczego zmuszać się nie chcę, nie chcę iść dajmy na to na jakiś koncert w klubie tylko po to, żeby tam się męczyć, bo to nie sprawia mi żadnej przyjemności ani rozrywki. Więc po co? Takie jest moje zdanie

No, to widzisz - zgadzamy się co do joty. A już z tym aeroplanem, to w ogóle :P

 

Tylko nie szalej za bardzo z tym seksem dziewczyno, żebyś się potem nie musiała niepotrzebnie stresować :D

 

Xandra Widzę, że bywasz na forum i piszesz w innych wątkach. Mnie chodziło raczej o osoby, które w ogóle raz napisały na forum i więcej nie dały żadnego znaku. Dobrze, że czujesz się lepiej - to najważniejsze :P A jak Ci kawa smakuje, to pij na zdrówko :mrgreen: ( ja nie przepadam za bardzo )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Tylko nie szalej za bardzo z tym seksem dziewczyno, żebyś się potem nie musiała niepotrzebnie stresować :D

 

Nie szaleję, od czasu do czasu tylko i tyle :D A moja głowa to osobna sprawa, żeby nie wiem, jak było bezpiecznie, po każdym razie ciągle się głowię, czy przypadkiem nie... no wiesz...

Ja tak mam, że łatwo sobie wszystko wmawiam. Trochę taka hipochondria. Zaboli mnie głowa - guz mózgu. Zakłuje w sercu - zawał. Zaboli brzuch - ciąża... Masakra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja poza tym ze boję się że ktoś w pobliżu mnie będzie wymiotowal, to lubię latać, nie mam nic do samolotów...

 

Jadę właśnie na ten wyjazd integracyjny i oczywiście w brzuchu rewolucja ze stresu, ale póki co tragedii nie ma. Pewnie będzie gorzej jak mi zaserwuja obiad. Koleżanka posłuchała że będzie dużo atrakcji, w tym na świeżym powietrzu więc czuję się spokojniejsza. :)

 

Xandra, zazdroszczę braku ataków paniki, mam nadzieję że mnie nowy lekarz też pomoże...

 

mggabijp, a nie brakuje Ci czegoś przez ciągle powielanie tego samego schematu tydzień w tydzień? Ja czasem tak sobie myślę że najchętniej bym się gdzieś zaszyła i odcięla od wszystkiego, ale z drugiej strony wiem z doświadczenia że alienacja pogłębia u mnie wszystko. Dopóki jestem w jakimś ferworze walki czy też jestem czymś wyjątkowo zaaferowana to jest ok. Jak był czas że się poddalam mojej przypadłości, przestałam ze sobą walczyć, to było tylko gorzej. :( Dlatego cały czas staram się żyć w miarę swobodnie... Acz nawet jak jakiś czas temu do kina poszłam to było mi tak źle, że aż nie mogłam uwierzyć - głupie kino!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inca89, mam tak samo... Kiedy popadnę w nerwy, jestem w czarnej dziurze. Musi się coś wokół mnie dziać, muszę mieć zajęcie...

 

 

Jest źle, dziewczyny! Bardzo źle!

W nocy coś mi się przyśniło i obudziłam się z mdłościami i dyskomfortem w żołądku. Ale jakoś usnęłam, jak wróciłam z łazienki. Rano około 7 jak mieliśmy z Kotem wstawać, przypomniałam sobie o tym i... zaczęłam wariować. Robiło mi się tak cholernie niedobrze, że miałam momenty krytyczne. Wstałam i latałam od okna do drzwi, okno, drzwi, okno, drzwi, łazienka, okno... Łaziłam, płakałam, jęczałam... A mój złoty facet nie wiedział, co zrobić... Próbował mnie jakoś pocieszyć, ale tak się nie da... W końcu powiedział mi, żeby j*bła to w cholerę i nie szła dzisiaj na zajęcia... Napisałam koleżance, że nie idę, bo się chu*owo czuję i oczywiście... przeszło...

Poszłam spać, spałam do 12, obudziłam się w kiepskim stanie. Potem zjadłam jedną parówkę na śniadanie i w pewnym momencie mnie znów zemdliło ale przeszło.

Jednak jest coś jeszcze.

Czuję się, jakbym miała zwariować. Jakbym nie przespała kilku nocy i miała zaraz zemdleć. Jestem na pielęgniarstwie i to mnie cholernie martwi, bo tyle tego jest, że chyba sobie nie dam rady. Mam pracę, której muszę się kurczowo trzymać, ale... straciłam chęć do wszystkiego... Do życia, do chodzenia, do wychodzenia z domu. Pomóżcie. Powiedzcie mi coś... Cokolwiek... Koleżanka mówi, że mam depresję. Może i tak... Mam ochotę zaszyć się w kącie i nie wychodzić. Boję się wszystkiego. Boję się żyć...

Proszę, niech mi ktoś pomoże, błagam. Mam dość...

A jeszcze dzisiaj do roboty na 12 w nocy.

 

Błagam, piszę to i płaczę. Nie wytrzymuję już. jeżeli jest tu jakiś psycholog obecny, proszę o kilka słów otuchy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha:Widzę efekty i jestem pod wrażeniem, jestem spokojniejsza ten lęk jest mniejszy, ataki mam rzadziej a jak już jest to jest bardzo lekki i trwa z 15 min i potem przechodzi :) a normalnie to jak mnie wziął atak ( zawsze wieczorem albo póznym popołudniem) to trzymał mnie dopóki nie zasnęłam wieczorem i tyle godzin zawsze było mi mega niedobrze trzęsłam się i świat mi się walił. Teraz 21go mam znów wizytę u irydologa bo ziółek niewolno pić dłużej niż 3 miesiące więc mi zmieni. Jestem naprawdę bardzo zadowolona i polecam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp, przybij piątkę, ja miałam taki nocny kryzys na tym wyjeździe. W ciągu dnia było jakoś ok, wieczorem popilismy trochę wina, polozylismy się i się zaczęło. Ubzduralam sobie ze może za dużo wypiłam, że grill na pewno mi zaszkodzi. Nie spałam całą noc i tylko biegalam do WC bo dostałam z tego stresu biegunki. Rano kac od niewyspania. Na szczęście moja wspollokatorka miała mocny sen! Czułam się fatalnie i ogólnie miałam wszystkiego dosc...

Jeszcze się dowiedziałam ze w pracy szykują mi biurko na stałe, a ja mam do firmy ponad godzinę w 1 stronę, jak wracam to czasem 2h - wolę pracować zdalnie, moja obecność nie jest tam niezbędna... Nie wiem jak to przeżyję jeśli będę musiała tam codziennie jeździć.

 

mggabijp, i też mam tak jak ty. Ze tracę siły, ochotę walki, chcialabym moc się zaszyc w domu i zniknąć dla świata. Jakbym miała taką możliwość że względu na finanse to pewnie bym tak zrobiła. Ale trzeba żyć, płacić rachunki, to mój motywator. Może też spróbuj z innym lekarzem, ja mam wizytę już za niecały miesiąc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wróciłam do relanium. 5 mg koło południa. :bezradny: I uwaga, stał się CUD! Nie mam sraczek! Teraz już jestem pewna, że nie były one wynikiem refluksów, raka, ani wrzodów, tylko strachem i stresem. Niezła masakra. :shock: Ogólnie życie bez codziennego kręcenia we flakach, upojnych, długich chwil na kiblu z bólem powodującym oblewające poty i nie sikanie dupą jest fajne. :?

W środę idę do psychiatry, ciekawe co ze mną pocznie... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, jak zrozumialas juz, ze to nie jest spowodowane czyms innym tylko stresem to teraz juz z gorki, wiesz? :-)

Pamietam jak mialem problem z tym tematem jeszcze jakis czas temu, moze pamietasz nawet jak kiedys sie udzielalem w tym temacie. Teraz w zasadzie w ogole juz nie odczuwam zadnych dolegliwosci ani fizycznych ani psychicznych zwiazanych z ta fobia. A mam wrazenie ze w duzej mierze pomoglo mi wlasnie zrozumienie tego, ze problem lezy troche powyzej dupy :-) a konkretnie w glowie.

Jak bylem wczesniej bardzo sceptycznie nastawiony do tego czy kiedykolwiek bedzie dalo sie z tego wyjsc, to teraz z pelna odpowiedzialnoscia moge Wam powiedziec ze tak. Jakies pozostalosci 'starego myslenia' oczywiscie sa i pewnie juz beda zawsze, ale moze byc tez tak ze nie bedzie przeszkadzac to w normalnym funkcjonowaniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurde, ja też tylko kilka razy tu napisałam i zniknęłam, ale to dlatego że w ogóle zapominam o tym forum,albo po prostu nie mam co napisać.

No ale to cały sierpień i wrzesień dobrze się czułam, wszystko świetnie. Ale oczywiście znów atak musiał się pojawić. Wczoraj zjadłam bułkę słodką w szkole, którą jem zawsze ale nagle mój mózg albo nie wiem co zaczął mieć problem. Zaczęłam się trząść, ale po kilku minutach przeszło. Wróciło w nocy. Godzinę siedziałam nad kiblem, a potem dotarło do mnie że jednak nic mi nie jest i mogę iść spać. Dziś też było okej. Tylko teraz się znów źle czuje. Znów siedziałam nad kiblem i czekałam i nic. Trzęsłam się myślałam że mi zaraz serce wyskoczy albo coś. W końcu wzięłam aviomarin i cukierka do ssania halls, i coś tam minęło.Ale mimo wszystko boje się nadal. Nie wiem już co robić. Nawet mam wątpliwości co do Avio. Jutro powinnam dostać okresu i nie wiem czy to przez to tak się czuje.

Co najdziwniejsze moja przyjaciółka też miała wczoraj i dziś ataki (boi się mdleć).

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aly096 Skoro dajesz radę w szkole i w ogóle przez 2 miesiące było OK, to chyba nie jest tak źle :roll: Ale dobrze, że sobie o nas przypomniałaś :smile: Zawsze możesz tu wpadać, jak się gorzej poczujesz, chociaż oczywiście życzę Ci, żeby było takich sytuacji jak najmniej, a najlepiej wcale.

 

mggabijp, Mireille Co słychać dziewczyny ?

 

Kacha89 Czy Ty oprócz tych ziółek pijesz jeszcze ten aloes ? Bo coś chyba wspominałaś :bezradny:

 

Psychotropka'89 Daj znać, co Ci tam ciekawego dr Kapusta wymyśli ...

 

Ja jakoś żyję ... pomału. A jak nie daję rady i czuję, że zbliża się lęk, a mam akurat wykład albo muszę wyjść, to sobie zapodaję Clona ( ale staram się jak najmniejszą dawkę ). Właściwie to ostatnio nie mam ataków ( nawet szczękę i żuchwę myję za jednym machnięciem :mrgreen: ), bardziej nerwowość, jak mi się substancja czynna benzo wypłukuje z krwiobiegu. Wtedy zaczyna się panika, do której staram się nie dopuszczać ... i tak siedzę sobie w uzależnieniu od substancji psychoaktywnej i ... macham nogą :pirate: ( to ostatnie to oczywiście żart - kiepski, wiem :? )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha: Tak piję sok z aloesu 3 razy dziennie ziółka i 2 razy dziennie kielonek soku z aloesu :D a Ty kiedy na to wesele idziesz?

aly096 : powiem Ci że ja się też zawsze w tym okresie gorzej czuję, bo jesień może Ty też tak masz, ale plus jest taki że jesień minie i będzie lepiej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×