Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam serdecznie Wszystkich ! :)


milenka

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć! Mam na imię Milena. Trafiłam na to forum ponieważ szukałam w internecie informacji o moich lekach które przepisał mi psychiatra.

 

Od dziecka miałam problemy z wagą (nadwaga później szybki spadek wagi znów nadwaga...) problem ten dręczy mnie do dzisiaj muszę każdego dnia ważyć sie i kontrolować czy nie przytyłam taki nawyk... Nie choruje jednak na anoreksję ani bulimię tylko staram sie utrzymywać moją wagę czyli 54 kg przy 168 wzrostu :D

 

Moja "przygoda" z psychiatrą zaczęła się od kiedy trafiłam na pogotowie z kołataniem serca i drżeniem całego ciała żaden lek nie mógł mnie uspokoić dopiero zastrzyki pomogły... Dostałam skierowanie do psychiatry który stwierdził u mnie nerwice lękową.

Wcześniej bałam się mówić komuś o moich lękach przed śmiercią, szkołą, ludźmi, odrzuceniem gdyż moja mama leczy się 12 lat na tą samą chorobę co ja i wiedziałam że nie każdy przyjmuje do świadomości że choroby psychiczne w ogóle istnieją ( a spotkałam wielu takich ludzi! ) Dopiero lekarze z pogotowia uświadomili mi że nie mogę żyć w ciągłym lęku który paraliżował mnie i nie dawał żyć.

 

 

Dzisiaj walczę dzielnie z moją chorobą przy pomocy Seronil+Hydroxyzinum+Propranolol

 

 

 

Pozdrawiam serdecznie wszystkich i cieszę sie że mam miejsce gdzie mogę napisać o swoich problemach :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Również pozdrawiam szatz !

 

Nie jestem za bardzo obeznana w forum więc może zadam tutaj pytanie które bardzo mnie nurtuje... Dlaczego jedne osoby maja problemy typu lęki, nerwice lękowe, natręctw, tiki nerwowe... a inne idą przez życie bez żadnych problemów ? Skąd właściwie biorą się nerwice, lęki... itp ?

Czy ma na to wpływ że ktoś w rodzinie choruje na nerwice? Może to być dziedziczne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wahania wagi spowodowane były moimi kompleksami na tym punkcie... w szkole wszystkie moje koleżanki były bardzo szczupłe a ja miałam tendencje do tycia więc odchudzałam sie ćwiczyłam... gdy miałam dość jadłam wszystko co tylko miałam pod ręką.. znów waga poszła w górę ... znów dieta i tak w kółko... dzisiaj utrzymuje stała wagę i nie mam z tym większych problemów lecz nawyki takie jak ważenie się codzienne pozostały...

 

Nerwica? lęk przed ludźmi, omdlenia w kościele na apelach... w szkole dążenie do doskonałości ponad siłę żeby coś komuś udowodnić ale najgorsze były lęki przed śmiercią... natrętnie słuchałam bicia swojego serca czy bije nie spałam po nocach tylko słuchałam czy ono bije zasypiałam o 5 w nocy przy tym gdy wydawało mi się że moje cerce nie bije wpadałam w taki paniczny lęk że trzęsłam się cała, ledwo oddychałam i serce biło jeszcze mocniej a wtedy bałam się że dostane wylew paraliżował mnie ten strach bałam się kłaść do łóżka i zasypiać bo co by było gdyby moje serce przestało bić w nocy i nikt by mnie nie uratował nie dawało mi to żyć....

Drżenie lewej reki... notoryczne kładzenie ręki na klatce piersiowej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego jedne osoby maja problemy typu lęki, nerwice lękowe, natręctw, tiki nerwowe... a inne idą przez życie bez żadnych problemów ? Skąd właściwie biorą się nerwice, lęki... itp ?

ludzie są różni,każdy inaczej radzi sobie z problemami,słabsze jednostki gorzej,silne osobowosci lepiej.Jedni mają nerwicę,depresję,inni piją,ćpają bądz odreagowują stres pięścią.Każdy ma swoje ciemne strony.Jeżeli nawet teraz ktoś "świetnie sobie radzi",to i tak prędzej czy póżniej organizm albo psychika sobie to odbije.Nie mamy czego zazdrościć tym "super ludziom",bo my,którzy teraz się z tym borykamy w przyszłosci będziemy przez to silniejsi i odporniejsi.Życie nabierze dla nas innego uroku,podczas gdy oni stwierdzą,że życie przegrali.Nie pytaj dlaczego właśnie Ty.Skup się na tym co masz i co Cię cieszy.Wiem,ze czasem to trudne,bo choroba przysłania nam wszystko co urokliwe w życiu,ale bądżmy dla siebie dobrzy.Zauważ jaka jesteś wielka,że pomimo choroby walczysz i się nie dajesz.Jesteś silniejsza niż Ci się wydaje.

Pozdrawiam cieplutko i trzymaj się. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mamy czego zazdrościć tym "super ludziom",bo my,którzy teraz się z tym borykamy w przyszłosci będziemy przez to silniejsi i odporniejsi

 

szatz to co napisałeś naprawdę dało mi do myślenia... nigdy wcześniej nie myślałam o mojej chorobie w taki sposób... ja zawsze podchodziłam do życia że to ja jest słaba i muszę tym "super ludziom" coś udowodnić bo oni są doskonali, piękni nie mają żadnych problemów a ja nie jestem nic warta bo boję się nawet spojrzeć im w oczy.

 

Życie nabierze dla nas innego uroku,

Czekam z niecierpliwością na ten dzień :smile:

 

bethi Hmm co będzie dalej? Jak na razie walczę z chorobą chodzę do psychologa i psychiatry mam zapisane leki i wierzę w to że wyzdrowieję i będę się cieszyć życiem :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki szatz ale czy taka dzielna jestem... dzisiaj miałam pierwszy dzień poważnego kryzysu i to co wyżej napisałam wydawało mi się śmieszne... że tak naprawdę nigdy nie wyzdrowieje.... rano po seronilu bolał mnie strasznie brzuch.. mdliło mnie i wróciło to uczucie ścisku w gardle zaczęła mnie boleć głowa, byłam kompletnie do niczego położyłam się do łóżka i obiecałam sobie że przestane brać leki i mam wszystko gdzieś czy wyzdrowieje czy nie sama nie wiem co sprawiło że jakoś sie pozbierałam i wyszłam z domu na dłuugi spacer po którym poczułam sie lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego jedne osoby maja problemy typu lęki, nerwice lękowe, natręctw, tiki nerwowe... a inne idą przez życie bez żadnych problemów ? Skąd właściwie biorą się nerwice, lęki... itp ?

Temat rzeka. Najczęściej to się bierze z jakiegoś wewnętrznego konfliktu w dzieciństwie, który nie został później opracowany, z braku poczucia bezpieczeństwa, stabilności, oparcia w rodzicach w okresie, kiedy właśnie najbardziej tego potrzebujemy. Czasem jest tak że matka jest nadopiekuńcza a ojciec emocjonalnie nieobecny, czasem nie odnajdujemy się w sytuacjach społecznych i zaczynamy być chorobliwie ambitni, bo tylko w ten sposób czujemy, że możemy zdobyć przyjaciół. Są różne powody występowania nerwic, ale większość ma źródło w dzieciństwie - prawidłowo ukształtowany dorosły człowiek jest dużo bardziej odporny na sytuacje, które w przypadku dziecka mogą wyrządzić ogromną krzywdę rozwijającej się psychice.

 

Tacy rodzice na przykład... Częsta sytuacja, rozwód, matka nastawiająca dziecko przeciwko ojcu... I co taki biedny dzieciak ma zrobić? Kocha ojca ale chce być lojalny wobec matki. Ze świadomości można wyprzeć takie rzeczy, można nawet ich nie pamiętać, ale to zostaje tam w środku i ma wpływ na te wszystkie procesy które sprawiają że z dzieci stajemy się dorosłymi.

 

Czy ma na to wpływ że ktoś w rodzinie choruje na nerwice? Może to być dziedziczne?

Dziedziczna może być najwyżej podatność na tego typu choroby.

 

Czekam z niecierpliwością na ten dzień :smile:

To nie dzień, raczej długi proces zmiany funkcji poznawczych, składający się z wielu takich dni, kiedy coś w sobie przełamiesz, zrozumiesz, wygrasz.

 

Jak na razie walczę z chorobą chodzę do psychologa i psychiatry mam zapisane leki i wierzę w to że wyzdrowieję i będę się cieszyć życiem :smile:

Chodzisz na terapię? Bo leki to tylko półśrodki, pomagają ci odetchnąć zmniejszając skutki błędów poznawczych, ale przyczyna nadal siedzi w tobie i tylko ty (pod okiem terapeuty) możesz ją zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem jest tak że matka jest nadopiekuńcza a ojciec emocjonalnie nieobecny

 

Tak właściwie to ja opiekowałam się moja matką z racji jej choroby. Gdy już wracała do normy i normalnie funkcjonowała starała mi sie wynagrodzić to że musiałam sie nią zajmować oraz nieobecność ojca gdyż od 10 lat mieszka on za granicą.

 

zaczynamy być chorobliwie ambitni, bo tylko w ten sposób czujemy, że możemy zdobyć przyjaciół.

 

Szkoła zawsze była dla mnie jakby całym światem bo tam mnie jako tako doceniano, mogłam sie choć trochę oderwać od sytuacji w domu.

 

Chodzisz na terapię? Bo leki to tylko półśrodki, pomagają ci odetchnąć zmniejszając skutki błędów poznawczych, ale przyczyna nadal siedzi w tobie

 

Nie wiem czy wizyty u psychologa można nazwać terapią? Pewnie nie więc odpowiedź na twoje pytanie brzmi nie, nie chodzę... Doskonale zdaje sobie sprawę z tego jaka jestem malutka w otaczającym mnie świecie i niedoświadczona życiowo z racji mojego wieku... A co do leków to one wg mnie tylko łatają dziurę jaką mamy w sobie ale jej nie zasypują i gdy przestajemy brać leki dziura znów jest otwarta.

Ja na razie łatam moja dziurę, kiedy ją zasypie? Nie mam pojęcia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak właściwie to ja opiekowałam się moja matką z racji jej choroby. Gdy już wracała do normy i normalnie funkcjonowała starała mi sie wynagrodzić to że musiałam sie nią zajmować oraz nieobecność ojca gdyż od 10 lat mieszka on za granicą.

No właśnie... A to żyzne pole dla nerwicy. Obowiązki nie na głowę dziecka, brak jakiegokolwiek wsparcia, to wszystko powoduje naprężenia, których młoda psychika może nie wytrzymać.

 

Szkoła zawsze była dla mnie jakby całym światem bo tam mnie jako tako doceniano, mogłam sie choć trochę oderwać od sytuacji w domu.

To prowadzi do chorobliwych ambicji i uzależniania poczucia własnej wartości od ocen. I potem każda klasówka powoduje większy stres niż to jest warte, bo nie chodzi o ocenę, a o udowodnienie sobie i innym, że dałaś radę...

 

Nie wiem czy wizyty u psychologa można nazwać terapią?

To zależy co dokładnie robisz z tym psychologiem. Jak wygląda taka wizyta?

 

Generalnie terapię prowadzą psychoterapeuci, ale ktoś może być jednocześnie i psychologiem (albo psychiatrą) i psychoterapeutą :)

 

Ja na razie łatam moja dziurę, kiedy ją zasypie? Nie mam pojęcia.

Pewne jest, że sama na pewno się nie zasypie, jeżeli nic nie zrobisz, to będzie tylko gorzej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewne jest, że sama na pewno się nie zasypie, jeżeli nic nie zrobisz, to będzie tylko gorzej...

 

 

Sledząc temat nie mam za wiele tu do dodania bo scrat tu wiele pojasnil. A szczegolnie ostanie zdanie

Pewne jest, że sama na pewno się nie zasypie, jeżeli nic nie zrobisz, to będzie tylko gorzej...

 

Tylko skad brac te sile;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Milenko :)

Jestem na tym forum też od dzisiaj. Z mojego punktu widzenia mogę powiedzieć tyle, że najważniejsze jest podjęcie walki o jakość swojego życia. Mój błąd ładne parę lat temu polegał właśnie na tym, że uważałam się za dziwoląga, za osobę poza marginesem normalnego społeczeństwa, bo nikt nie mógł pojąć jak można czuć lęk przed podstawowymi czynnościami w życiu. Błąd, bo unikałam leczenia jak ognia, dla mnie do każdego psychologa czy psychiatry było za daleko, żebym mogła sama tam dotrzeć. Miałam podobne lęki jak Ty, do tego dochodził lęk przed wychodzeniem z domu, przed jazdą środkami komunikacji i wiele innych. Po kilku latach poszłam na terapię grupową...po 20 tygodniach intensywnej walki miałam jakiś czas złagodzone objawy, chociaż muszę przyznać, że kilka osób wyszło z tej terapii w bardzo dobrym stanie. Jedno co jej zawdzięczam, to przekonanie się, że nie jestem znów tak dziwna, że przestałam się tej choroby wstydzić. Po jakimś czasie nawróciło wszystko z taką energią, że doszła do tego depresja..wtedy dopiero moja mama nie wytrzymała i siłą zaciągnęła mnie do psychiatry (chociaż byłam już dorosłą kobietą). Zaczęłam brać leki zarówno przeciwlękowe jak i antydepresyjne. Zobojętniały mnie na wiele rzeczy, ale czułam się po nich tragicznie..bóle głowy i brzucha (podobnie jak u Ciebie). Rano wstawałam jak pijana. Równocześnie trafiłam do pani psycholog, do której chodzę do dzisiaj i uważam, że dopiero te 3 lata "grzebania" we własnej głowie z jej pomocą odniosły skutek. Leki rzuciłam, mimo że wcale mi tego nie polecała. Dlatego radziłabym Ci mimo wszystko poszukać pomocy u psychoterapeuty...raz, że pomoże Ci poszukać przyczyn choroby, dwa, że może znajdziesz drogę do zmian w życiu, jakie nieraz są konieczne by się wyrwać z matni. Leki, jak mówisz, łatają dziurę, ale nie można żyć z nimi cały czas...są tylko pomocą. Jedno z drugim można połączyć.

Pozdrawiam i życzę Ci siły i zrozumienia siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

scrat,

 

I potem każda klasówka powoduje większy stres niż to jest warte

 

Byłam w stanie nie spać pół nocy z nerwów przed jakaś kartkówka z fizyki nie wspominając już gdy wybierano mnie do recytacji wiersza... to był koszmar wystąpienia przed większą ilością osób powodowały u mnie paniczny strach i lęk.

 

To zależy co dokładnie robisz z tym psychologiem. Jak wygląda taka wizyta?

 

Rozmawiamy... analizujemy moje dobre i złe strony... szczerze mówiąc bardziej mnie to nudzi niż pomaga chwilami mam wrażenie że to moja psycholog potrzebuje pomocy. Chyba zmienię lekarza. Może ktoś mi powie jak powinna wyglądać taka terapia? Nie chcę tracić czasu na jakieś bzdetne rozmowy typu "będzie dobrze", "niczym sie nie martw"...

 

keram

 

Tylko skad brac te sile;/

 

Długo myślałam nad tym co napisałeś i uświadomiłam sobie że największą siłą dla mnie jest strach... strach przed tym że skończę tak jak moja mama czyli 12 lat na tych samych tabletkach (to już moim zdaniem uzależnienie) wciąż niezaradna życiowo, bez kogoś na kogo będę mogła liczyć i czuć sie bezpieczna. To daje mi siłę że ja poradzę sobie i nie będę biernie brać tabletek tylko będę pracować nad sobą.

 

Lira

 

najważniejsze jest podjęcie walki o jakość swojego życia.

 

Zgadzam sie z tobą w 100%.

 

że przestałam się tej choroby wstydzić

 

To jest druga strona medalu. Ja osobiście nie wyobrażam sobie że ktoś mógłby się dowiedzieć o tym że jestem chora to powoduje u mnie dodatkowy stres :( . Mieszkam w małym mieście i takie rzeczy roznoszą się z szybkością światła... ale może kiedyś będę miała odwagę tak jak ty nie wstydzić się mojej nerwicy.

 

Dlatego radziłabym Ci mimo wszystko poszukać pomocy u psychoterapeuty...raz, że pomoże Ci poszukać przyczyn choroby, dwa, że może znajdziesz drogę do zmian w życiu, jakie nieraz są konieczne by się wyrwać z matni

 

Dziękuje za rade Lira myślę że zdecyduje się na to jeżeli mój stan sie nie poprawi zbliżają sie wakacje więc będę miała czas zastanowić sie nad tym.

 

Również pozdrawiam i życzę wytrwałości!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam w stanie nie spać pół nocy z nerwów przed jakaś kartkówka z fizyki nie wspominając już gdy wybierano mnie do recytacji wiersza... to był koszmar wystąpienia przed większą ilością osób powodowały u mnie paniczny strach i lęk.

Rozumiem. I wcale się nie dziwię.

 

Fizyka była przedmiotem z którego byłaś dobra, czy po prostu nauczycielka się darła?

 

Chyba zmienię lekarza. Może ktoś mi powie jak powinna wyglądać taka terapia? Nie chcę tracić czasu na jakieś bzdetne rozmowy typu "będzie dobrze", "niczym sie nie martw"...

Są różne rodzaje (tzw. nurty teoretyczne) psychoterapii. W stanach lękowych najskuteczniejsza (ale niestety najbardziej bolesna) jest terapia behawioralno-poznawcza. Tutaj nie ma przekonywania się że będzie dobrze - bo samo z siebie nie będzie dobrze. Od mówienia że będzie dobrze są przyjaciele, jasne, to jest potrzebne, ale na dłuższą metę nie pomaga, bo przecież pacjent nie jest głupi - jak ma być dobrze jak ma lęki? Terapeuta ma pomóc w nauce patrzenia na pewne procesy w twojej głowie bardziej analitycznie. Terapeuta pełni rolę nauczyciela, który uczy cię rozpoznawać automatyczne myśli, które prowadzą do emocji (bardzo często w ogóle ich sobie nie uświadamiamy), oceniać nasilenie poszczególnych emocji, robić zapisy myśli w sytuacjach, kiedy przychodzi atak... Taka jest właśnie terapia behawioralno-poznawcza. Uczy zmiany rzeczy, które dzieją się automatycznie, same z siebie, skupia się na tym wszystkim, co dzieje się w twojej głowie między bodźcem (uświadomieniem sobie zbliżającej się klasówki albo wystąpienia publicznego) a reakcją somatyczną (atakiem panicznego lęku).

 

ale może kiedyś będę miała odwagę tak jak ty nie wstydzić się mojej nerwicy.

Właściwie co ludziom do tego? :) To twoja prywatna sprawa, oni nie muszą nic wiedzieć. Bo po co. Nie zrozumieją.

 

Dziękuje za rade Lira myślę że zdecyduje się na to jeżeli mój stan sie nie poprawi zbliżają sie wakacje więc będę miała czas zastanowić sie nad tym.

Sam się na pewno nie poprawi. W twoim przypadku terapia jest nieunikniona. W sumie to nic strasznego, łatwo nie jest, ale to ty dyktujesz tempo - jeżeli nie jesteś w stanie jeszcze czegoś zrobić, to zwalniacie.

 

Pozdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fizyka była przedmiotem z którego byłaś dobra, czy po prostu nauczycielka się darła?

 

I to i to. Kiedyś przy odpowiedzi fizyczka powiedziała mi że gdybym odpowiadała "żywiej" i "z większym entuzjazmem" to dała by mi lepszą ocenę. I wtedy coś we mnie załamało się bo jeżeli moja ocena miała być również uzależniona od mojego samopoczucia to powinnam być najgorsza w klasie. Od wtedy bałam się każdej lekcji fizyki i po części innych też.

 

Terapeuta pełni rolę nauczyciela, który uczy cię rozpoznawać automatyczne myśli, które prowadzą do emocji (bardzo często w ogóle ich sobie nie uświadamiamy), oceniać nasilenie poszczególnych emocji, robić zapisy myśli w sytuacjach, kiedy przychodzi atak... Taka jest właśnie terapia behawioralno-poznawcza.

 

Pięknie to brzmi. Ale wątpię czy w moim miasteczku są możliwości uczęszczania na taką terapię. Spytam sie mojej psycholog czy w końcu "rozkręci się" i skończymy rozmowy typu "będzie dobrze" jeżeli nie to będę szukać odpowiedniego lekarza/terapeuty.

 

Właściwie co ludziom do tego? :) To twoja prywatna sprawa, oni nie muszą nic wiedzieć. Bo po co. Nie zrozumieją.

 

Właściwie mi to też bardziej odpowiada. Ale kiedyś chciałabym być bardziej pewna siebie że nawet jak ktoś sie dowie to nic strasznego sie nie stanie. :smile:

 

Od pewnego czasu nurtuje mnie jeszcze pewna sprawa i nie wiem co mam zrobić z tym. Mianowicie chciałabym zostać ratownikiem medycznym ale z powodu nerwicy nie wiem czy dam radę (wypadki, stres, szybkie działanie) i czy warto podjąć ryzyko i w ogóle zaczynać jakieś studia w tym kierunku? Boję się że gdy przyjdzie do ratowania czyjegoś życia nie będę mogła dać z siebie wszystkiego lub po prostu wpadnę w panikę lub będę miała atak lęku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pięknie to brzmi. Ale wątpię czy w moim miasteczku są możliwości uczęszczania na taką terapię. Spytam sie mojej psycholog czy w końcu "rozkręci się" i skończymy rozmowy typu "będzie dobrze" jeżeli nie to będę szukać odpowiedniego lekarza/terapeuty.

Zawsze możesz wziąć sprawy w swoje ręce :) Zainteresuj się tą książką: http://www.gwp.pl/product/1237.html

 

Od pewnego czasu nurtuje mnie jeszcze pewna sprawa i nie wiem co mam zrobić z tym. Mianowicie chciałabym zostać ratownikiem medycznym ale z powodu nerwicy nie wiem czy dam radę (wypadki, stres, szybkie działanie) i czy warto podjąć ryzyko i w ogóle zaczynać jakieś studia w tym kierunku?

Generalnie jedna z zasad mówi, że nie wolno podporządkowywać swojego życia nerwicy. Unikanie sytuacji lękowych najbardziej ją karmi. W przypadku kiedy zależy od nas czyjeś życie to już nie jest takie oczywiste, ale z drugiej strony z doświadczenia powiem ci, że w takich chwilach nie ma czasu na lęk. Lęk najlepiej karmi się jeżeli damy mózgowi czas na myślenie, na tą gonitwę myśli, jeżeli czekamy na coś. Jeżeli coś się dzieje, to po prostu działasz, ratujesz.

 

Zresztą plan jest taki, że zanim skończysz te studia, już dawno będzie po nerwicy, prawda? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze możesz wziąć sprawy w swoje ręce :) Zainteresuj się tą książką: http://www.gwp.pl/product/1237.html

 

Opis książki jest bardzo zachęcający. Odwiedzę bibliotekę na pewno :smile:

 

Lęk najlepiej karmi się jeżeli damy mózgowi czas na myślenie, na tą gonitwę myśli

 

Wiem to doskonale z własnego doświadczenia gdy zasypiałam o 5 w nocy bo myślałam o moim sercu i masie innych niepotrzebnych rzeczy.

 

Zresztą plan jest taki, że zanim skończysz te studia, już dawno będzie po nerwicy, prawda? :)

 

Oh tak, zapomniałam, rzeczywiście wtedy będzie po nerwicy już :D

Ale tak poważnie to mam jeszcze czas na przemyślenie tego. Zobaczymy czy starczy mi siły by nie tylko ratować swoje życie ale też życie innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×