Skocz do zawartości
Nerwica.com

czy to już teraz ?


Gość abrakadabra xx

Rekomendowane odpowiedzi

Czy jeżeli nie istnieje żaden lek który mógłby mi pomóc i nie istnieje żadna osoba która w mojej spierdoloności nie potrafi wyciągnąć mnie z odmętów nienawiści, gniewu i lęku to czy już teraz a może jeszcze trochę tylko po co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

warrior11, U zdrowego człowieka naturalnym stanem umysłu jest co najmniej spokój, u mnie dominującą emocją jest lęk a co za tym idzie formą obrony jest agresja która na chwilę daje ukojenie ale zaraz po tym pojawia się poczucie winy często nie uzasadnione tak jakby wcielenie się w punk widzenia innej osoby która daje subtelne sygnały że przecież z jej strony było wszystko w porządku chociaż wiem że ta osoba jest współwinna mojej sytuacji (bardzo spierdolonej)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

walcz o swoje życie

Walczę, tylko ile jeszcze można powiedz jak długo jeszcze pomimo tego że teoretycznie wiem jak mogę sobie pomóc, kiedy wrażam w życie wszystkie techniki jakie znam działają tylko chwilowo, mój chory umysł nie potrafi wytwać zbyt długo w tym stanie, wraca z powrotem na stare ścieżki...

 

-- 10 sty 2014, 19:21 --

 

andzia-123, Twoje emocje znalazły ujście u bogu winnej osoby?

 

-- 10 sty 2014, 19:32 --

 

Czy czujecie się czasami jak osoby gorszej kategorii, mam na myśli chore osoby w "normalnej" rodzinie ale jednak emocjonalnie patologicznej, ja mam nerwicę i jestem traktowany jak śmieć. Kiedy oczywistym jest wspólne rozwiązywaniw problemów jak w każdej kochającej się rodzinie, natomiast rodzina jest wspaniała ale tylko wtedy kiedy wszyscy są zdrowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, wyzywam sie na swoim partnerze bez sensu i za wszystko potrafie go opier...lic. On oczywiscie wie, ze jestem chora, ale jakos za bardzo nie rozumie i w sumie nie ddziwie sie. Co do rodziny to martwili sie owszem, jak jeszcze nie bylo wiadomo co mi jest. a teraz nawet nie mam zamiaru im tlumaczyc co to nerwica bo i tak nie zrozumieja.. Sama jeszcze niedawno bym pomyslala, ze nerwica objawia sie tym, ze ktos jest nerwowy i musi sie wyzyc.. poprostu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

andzia-123, a może gdybyś poprosiła ich żeby obeznali się w temacie czym jest nerwica, w końcu jesteście rodziną no i Twój partner też wypadało by gdyby znał podstawy, być może wtedy byli by bardziej wyrozumiali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zima, jakie? Brałem już tony różnych od przeciwpadaczkowych po antydepresyjne a nawet na schize i zawsze gorzej się czułem niż bez. Lekarz nie ma pojęcia co mogło by mi pomóc. Jedyne co mi pomaga to benzo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abrakadabra xx, za wcześnie jeszcze mówić o istnieniu i nieistnieniu. Nie wiem ile leków spróbowałaś/na ilu terapiach byłeś. Są tacy co wychodzą z nerwicy nawet po 8-10 latach terapii i dobierania leków. Nie wiem na co ty chorujesz. Masz jakąś diagnozę?

Może to głupia rada, ale ja w trudnych chwilach staram się przeżywać tylko jedną chwilę na raz. Wtedy okazuje się że teraźniejszość nie jest aż taka przygniatająca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vifi,

Są tacy co wychodzą z nerwicy nawet po 8-10 latach terapii i dobierania leków.

 

po pierwsze wiek jest istotny. sprawa staje sie prostsza blizej 30stki. po drugie szukajcie a znajdziecie. a po 3ecie dobry psychiatra dobierze wlasciwe leki po godzinie zaangazowanego wywiadu, natomiast psychoterapi wylacznie w celach samorozwojowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt mnie nigdy nie zdiagnozował. Nerwica to jest pewne ale być może coś więcej. Nie jestem w stanie wrócić do pracy w której kiedyś zarządzałem firmą rodzinną. Użeranie się z pracownikami którym trzeba dać jasno do zrozumienia że nie są na wczasach i tłumaczenie dziesiątki razy nie zbyt skomplikowanych spraw doprowadza mnie do szału. Kiedyś dawałem sobie radę mając kilka spraw na głowie, gruboskórność tych za przeproszeniem roboli spływała po mnie jak po kaczce ale po odwyku od benzo miałem sytuację gdzie po kilku dniach w robocie nie wytrzymałem patrząc na spartaczoną prostą robotę. Zaczęł mnie telepać z nerwów i pojechałem do domu. Dziś nie jestem w stanie na takim stanowisku pracować. Na moim odwyku drugim z kolei który niedawno się skończył odizolowałem się od społeczeństwa tak bardzo że przez kilka miesięcy nie wychodziłem z domu. Kiedyś byłem pewny siebie a nawet ośmielę się stwierdzić że byłem duszą towarzystwa a jeszcze nie dawno bałem się wsiąść do samochodu. Teraz jest lepiej ale nie mam punktu zaczepienia, odizolowałem się od swojego toksycznego środowiska, wiem że zasługuję na coś więcej niż na moje ostatnie grono "przyjaciół" dla których alkohol i zabawa to sens życia ale nie wiem jak i gdzie mam szukać. Moje kontakty z ludźmi z wyższych sfer pourywały się dawno temu. Mam prawie 40 lat, pierdolec w głowie i nikłe szanse na zmianę tej sytuacji. Staram się niczym nie przejmować ale choroba skutecznie ściaga mnie do punktu wyjścia. Moja rodzina jest patologiczna pod względem wspólnego rozwiązywania problemów. Zadnych bliższych kontaktów, na odwyku nikt nawet nie zapytał się mnie jak się czuję a uwierz mi będąc zamkniętym w czterech ścianach jednocześnie będąc jak otwarta rana i katując się destrukcyjnymi myślami bardzo trudno jest samemu z tego wyjść. W tej chwili linkę z pętlą odłożyłem, ale nie wiem na jak długo. Ojciec mówi że jestem kaleką bo nie potrafię teraz ogarnąć całej tej roboty na kierowniczym stanowisku. Chuj tam nie potrafie, na chorobę nie ma rady a nawet dla niego mogę być kaleką ale w takim razie czy nie zasługuję na wsparcie?, żebym mógł najpierw wydobrzeć a później po woli powrócić do tej jebanej roboty? Czuje się jak ścierwo, sam wyszedłem z tego gówna nikt mi nie pomógł ale nie mam siły przebicia i nie cierpię swojej pracy, muszę najpierw odpocząć tylko nie wiem jak. Po odwyku moje zdolności intelektualne spadły do stanu nieakceptowalnego prze ze mnie, ten stan jest tak uwłaczający mojej godności że ja już nie wiem kim właściwie jestem. Żyć się nie da a co do samobójstwa, na razie jeszcze nie. I proszę nie rozpatrywać tego w kategorii typu: człowieku weś się w garść, bo wziąłem się tak bardzo że wyszedłem z uzależnienia krzyżowego leki alkohol i jeszcze narkotyki. Nie wiem czy większość ludzi wyszła by z takiej sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

comatom, Kiedy pierdolec w głowie zabija to co najcenniejsze, twoją osobowość, stan emocjonalny zaburza postrzeganie świata, nie pozwala na odczuwanie przyjemności, na urzeczywistnienie ambicji, na potrzebę bliskości a nawet potrafi zaburzyć racjonalne myślenie które pozwoliło by z dystansem podejść do własnych problemów to kiedy może być lepiej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To można się jeszcze gorzej czuć?
Obawiam się że tak i znajdziesz na forum sporo przykładów. Z resztą sam napisałeś, że wiele osób by nie wyszło z krzyżowych uzależnień i chwała Ci za to że wyszedłeś.

Nie możesz poszukać jakieś innej pracy? Dobrze by było wziąć teraz chorobę w ogień krzyżowy: praca+psychoterapia+ewentualnie leki (ale nie benzo - lekarze którzy to przypisują sami powinni się leczyć)+oczywiście jakieś kontakty z innymi ludźmi. Rozumiem że twój aktualny stan jest przykry, ale nerwica jest uleczalna i mimo całego pierdolca ty dalej jesteś sobą (choć po przejściach).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vifi, wszystko dobrze piszesz ale ja muszę najpierw odpocząć, muszę się uwolnić z tego domu chociaż na jakiś czas. Chyba zgłoszę się do szpitala psychiatrycznego. Mój stres nie ma ujścia, podczas odwyku osiwiałem, twarz mam strasznie zniszczoną tak jakbym postarzał się o kilka lat. Kolega powiedział mi że wyglądam jakbym był chory na raka. Muszę gdzieś wyjechać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abrakadabra xx, jestes chory-musisz to sobie uswiadomić. w stanie choroby nie mozesz za duzo od siebie wymagac.

 

 

na chorobę nie ma rady

 

Ty nie, ale leki tak. przeczytales to, co wczesniej Ci napisalam?

 

odetnij sie od najblizszej rodziny. poszukaj nowej-ludzi ktorzy przezywaja/przezywali to co Ty.

 

Po odwyku moje zdolności intelektualne spadły do stanu nieakceptowalnego prze ze mnie

 

kolejny dowód na to, ze bierzesz hujowe leki. o ile w ogole bierzesz. konsekwencja i dyscyplina moga Ci pomóc.

nie wytrzymałem patrząc na spartaczoną prostą robotę

 

oni partaczą, bo Ty partaczysz swoja robotę-jesli źle wypełniaja swoje obowiązki to ich zwolnij.

 

Mam prawie 40 lat

to dobry wiek- zwlaszcza na zmiany.

Moja rodzina jest patologiczna pod względem wspólnego rozwiązywania problemów

 

za duzo od nich wymagasz, gubiąc po drodze siebie. zacznij wiecej wymagac od siebie i zacznij siebie szanować, bo tylko Ty masz moc sprawczą. ktora sprawi ze sam zaczniesz rozwiazywac problemy majac w dupie tych, ktorzy Cie nie wsparli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×