Czesc Wam, mam nadzieje, ze ktos mi pomoze bo juz sama nie wiem co myslec bardzo sie boje.. a mianowicie chodzi o to, ze "podobno" mam nerwice, trwa to jakies dwa miesiace. Robilam juz badania i sa one okej, jeszcze czekam na wynik rezonansu, ale od trzech lekarzy uslyszalam juz ze to nerwica. Bardzo sie dzis zle czuje i mam lekkie napady, ale chcialam sie dowiedziec czy ktos z Was ma moze tak, ze przed samym atakiem musi leciec do kibelka? Biegunka i wymioty na raz? Rece bardzo mi sztywnieja wtedy i bardzo boje sie ze sie przewroce, zemdleje. Czytam Wasze posty, ale jeszcze nie doczytalam wszystkiego. Wzielam juz 2 hydroxyzyny i nic, gdzie wczesniej mi pomagalo nawet pol tabletki na lęk. Ostatni moj taki atak wygladal jak wylew i oczywiscie nie obeszlo sie bez karetki. Baba mnie opierd... ze przeze mnie musieli jechac na sygnale, ze kazdy sie boi itp. W szpitalu za to uslyszalam ze jeszcze mnie trzyma po sylwestrze, bo to byl to Nowy Rok;/ a ja nawet lyka alkoholu nie dotknelam.. Pisze bo bardzo sie boje, staralam sie nie panikowac, sluchac Waszych rad, oddychac jak radzicie, ale to jest silniejsze ;(( a najgorsza ta niepewnosc czy to na pewno nerwy.. Dodam jeszcze ze juz sie zarejestrowalam do psychiatry, ale 1,5 tygdnia to dla mnie baaaardzo dluuugo;/ ahaa i jeszcze jedno, łykam magnez, rozne tabletki ziolowe, niestety zadne nie pomagaja, choc wyprobowalam ich mnostwo, pije melise, a nawet Biovital i nic kompletnie nic. I biore tez zaskrzyki z grupy B, po ktorych tylko pierwsze 3 dni bylo lepiej..