Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

 

trafilam na odpowiednie forum widze, bo tutaj piszecie o atakach paniki. A ja sie borykam z nimi od lutego tego roku. Co prawda wowczas sprzyjala mi aura bo nadchodzila wiosna, dnie stawaly sie dluzsze i dostalam zwolnienie na 2,5 niesiåca. W tym czasie wspomagalam sie magnezem, witaminkami i zaczelam uprawiac sport. Pozniej wrocilam do pracy. Podczas tych 2,5 miesiecy mialam 5-krotnie ataki paniki, ktore przeszly. Teraz ponownie, od konca listopada powrocily z jeszcze wiekszå silå i czestotliwosciå. Po wielu specjalistycznych badaniach ( podejrzewalam wszystkie najgrozniejsze choroby u siebie) trafilam na wlasciwy trop.

 

Zaczelam kuracje CITALOPRAMEM od 21 grudnia a od 10 stycznia rozpoczynam kognitiv beteendeterapi czyli terapie poznawczo-behawioralnå.

Ze swoim problemem atakow borykam sie po raz pierwszy w swoim zyciu i zdåzylam co nieco poczytac na www.nerwica.com. Trafilam takze na forum z psychoterapiå i wydaje mi sie, ze to jakas inna forma terapii, ktorå stosuje sie w Szwecji. Na forum opisujå ludzie, ze psychoterapia jest jakby spowiedziå z calego zycia, natomiast terapia behawioralna to przeuczanie wyuczonych schematow dzialania na rozne sytuacje ( schematow, ktorych wyuczylismy sie jako dzieci ).

 

Czy ktos z Was przebyl takå terapie behawioralnå ? Ona trwa okolo 3 miesiecy, a psychoterapia jak sie zorientowalam z wypowiedzi na forum trwa okolo roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwa, miałam jeden okropny atak po drzemce w ciągu dnia, i od tamtego dnia wolę chodzić jak zombie do wieczora :c

 

a ja mam pytanie, czy komuś 'ewluowaly' ataki? u mnie się zaczeło najpier od fizycznych, ale jakoś same przycichły, i jeśli nie mam jakiegoś wielkiego stresu to prócz lęku i walenia serca na całego to jest w miare, ale za to mam chore mysli o siłach nadprzyrodzonych albo zabijaniu się, innych, itd.. przed chwila mi tak z upy myśl przyszła i się dziwnie strasznie poczułam i znów strach..;c

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! nova_2013, No to super, ze zaczelas juz leczenie, i fajnie, ze bedzie polaczone - terapia + leki. To powinno Ci szybko pomoc :)

A co do terapii - to są różne rodzaje, na niektorych skupiasz sie na roznych przezyciach - takze z przeszlosci. Skad cos sie wzielo, jaka jest przyczyna. A na poznawczo-behawioralnej, to jest bardziej takie wlasnie "uczenie" się na nowo reakcji.

Ja to widze tak: - np. mial ktos ojca alkoholika i w dziecinstwie bał się w sytuacji kiedy ojciec wracał do domu pijany.

 

W takiej psychoterapii np. psychodynamicznej (czesto wieloletniej), jest po pierwsze dotarcie do tego (bo czesto ludzie sobie nie zdaja sprawy, ze cos przezywali), omowienie dlaczego taka reakcja, czego sie bali wtedy itd. Potem odniesienie tez do terazniejszego zycia tego wszystkiego. I takie omawianie, uswiadomienie sobie emocji i reakcji prowadzi do zaniku objawów (bo jest teroria, ze lęki to mogą być np. nieuświadomione emocje)

A w terapii poznawczo behawioralnej bardziej pracuje się na tych schematach i reakcjach. Ze np. jestes w jakiejs sytuacji i masz atak - to wchodzisz w ta sytuacje, relaksujesz się i uczysz organizm, ze jednak nic zlego się wtedy nie dzieje. I z czasem juz się nei boisz. Albo tez poznajesz swoje automatyczne mysli, zmieniasz je (zastepujesz nowymi) i tez one powoduja to, ze nie doprowadzasz do ataku (bo tez ataki to czesto powstaja z myslenia "a co jesli..." - wiec jak nie ma takich mysli, to nie ma atakow :)

 

Ja osobiscie preferuje psychodynamiczną, ale poznawczo-behawioralna ma udowodnioną bardzo dobra skutecznosc w leczeniu paniki. No i jest krotsza :) są jasno okreslone cele, ktore się realizuje. W dynamicznej na przyklad po prostu omawia się co do glowy przyjdzie i nigdy nie wiaodmo w ktora to stronę pojdzie :) I tez dużo zależy od czlowieka, na ile szybko jest w stanie odkryć w sobie pewne rzeczy.

 

-- 26 gru 2013, 11:03 --

 

Punx, no to ja tak samo - wole jakos "przebiedowac" do wieczora w kiepskim stanie, niz sie sprobowac zdrzemnac :-/

 

A co do ataków, to ja nie zauwazylam jakiegos "rozwiniecia", ale mam tak, ze roznie one wygladaja. Nieraz mam jakis taki straszny lęk, panike, walenie serca. Nieraz mam wlasnie bardziej fizyczne - serce, roztrzesienie itp. Nieraz sie wkrecam w myslenie, ze to juz nie przejdzie nigdy, ze co ja zrobie dalej. A nieraz czuje strach od myslenia, ze zycie krotkie itp. ale to wtedy zazwyczaj przestaje myslec o tym i mija ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim jak mijają Wam święta?

U mnie raz lepiej raz gorzej ale tragedii nie ma... niestety jak zwykle coś męczy. Od jakiegoś czasu znów mam problemy z układem pokarmowym i oddychaniem. Duszności trzymają raz mocniej raz słabiej klata spięta jakby pasem zaciśnięta. Co do układu pokarmowego ciągle mam uczucie jakiegoś ścisku w mostku i przełyku jakby ciśnienia i próbuje na siłę bekać lub kasłać co nie jest mądre. Dodatkowo jakby problemy z połykaniem coś siedzi w krtani i jest ściśnięta. Z tymi problemami jelitowymi to już sam nie wiem czy to też lękowe a może ciągły stres doprowadził do jakiejś choroby? A tak nie jest źle choć pogoda nie napawa optymizmem a za 3 tygodnie na urlopik jadę a śniegu brak :/

pozdrawiam Wszystkich :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michał problem z przelukaniem to i ja mam o czasu do czasu. Nieraz dostaje lęku przy tym ale staram się nie stresować wtedy tylko ponawiam czynność. Taka to już przypadłość nasza. Kiedyś przy tym swirowalem bo nie wiedziałem skąd się to bierze. Jelita też były ale krótko,teraz to tylko czuję czasem pełny żołądek.

 

Sent from my HTC One using Tapatalk

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh jeszcze mam ostatni ciągle biały język a nie czerwonawy. Kiedyś jak chodziłem na akupunkturę lekarz sprawdzał mi język mówił że biały nalot to pokarm cofający się i w nerwicy to norma bo układ pokarmowy źle funkcjonuje. Mnie jak zwykle to martwi i ten ucisk i próby bekania na siłę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh jeszcze mam ostatni ciągle biały język a nie czerwonawy. Kiedyś jak chodziłem na akupunkturę lekarz sprawdzał mi język mówił że biały nalot to pokarm cofający się i w nerwicy to norma bo układ pokarmowy źle funkcjonuje. Mnie jak zwykle to martwi i ten ucisk i próby bekania na siłę.

 

Michał, zrób sobie badania na grzybicę układu pokarmowego. Biały język może świadczyć o obecności kandydozy. Ty chociaż masz jakieś normalne objawy, a ja wciąż poszukuję, poszukuję i nie mogę znaleźć :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj ogolnie po niewyspaniu - dzien nienajlepszy. Chociaz tragedii nie bylo, caly dzien praktycznie poza domem. Wieczorem jechalam autostradą (ktore mnie czasem stresuja, bo zjazdów nie ma za czesto) i pojawil się lekki lęk, ale taki 'opanowany'. Tzn. byl lęk ale nie zwiekszał się do takiej paniki wiec jakos tak mialam poczucie, ze jest nieprzyjemnie ale nic mi sie nie stanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc nerwa

 

akurat odczytalam Twoj post i chcialam napisac, ze podobny problem ja mialam. Otoz przy dluzszych trasach na autostradzie dopadal mnie strach.

Mieszkalismy poprzednio 30 km od Stockholmu ( przez 5 lat ) a ja kazdego dnia musialam dojezdzac do pracy. W tym roku w lutym 3-krotnie zlapal mnie atak paniki w drodze z domu do Stockholmu. Oczywiscie wzielam wolne. Probowalam jakos sama sobie radzic z tym strachem na autostradzie ale 2,5 miesiåca wolnego niewiele pomogl. W ciågu pol roku przeprowadzilismy sie do Stockholmu. I co najciekawsze, ze zawsze dopadala mnie panika kiedy oddalalam sie od domu, natomiast ze Stockholmu do domu jechalam zupelnie rozluzniona. Dzis juz nie potrzebuje pokonywac tej trasy ( mieszkamy w Stockholmie ) i za kazdym razem kiedy wracam do domu przezywam niesamowitå radosc na samå mysl, ze mieszkam tak blisko miejsca pracy. :D

 

Ostatnio mialam cos do zalatwienia w poprzednim miejscu zamieszkania i poprosilam meza aby zasiadl za kierownica. W drodze ze Stockholmu znow lekkie poddenerwowanie, droga powrotna do Stockholmu zupelnie bez sensacji emocjonalnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nova 2013 staraj się te ataki zbywac czym innym,ja też nie raz jedna ręka kieruje a w drugiej trzymam tel z przygotowanym 911 . Nieraz aż mi się gotowalo w brzuchu ale wtedy wrzeszczeć na siebi i wymyslam od różnych i to czasem mi pomaga. I nie bój się jeździć zwalcz to bo w końcu przestaniesz wsiadac za kółko. Ja miałem nie raz takie schizy i zawroty głowy ze tylko patrzyłem aby na pobocze zjechać,ale nie zjezdzalem i jakoś to ustalili. Teraz to gorzej jest jak na światłach stoję to mnie bierze nie raz.

 

Sent from my HTC One using Tapatalk

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dokladnie ! Uniknelam problemu zwiåzanego z dluzszymi podrozami a w ich miejsce pojawil sie strach kiedy stoje w kolejce za samochodami na czerwonym swietle albo gdy sie zblizam do korkow na ulicy z powodu zwezenia drogi, albo objazdow albo jakiegos wypadku. No co za cholerstwo te ataki ! Podczas takiego ataku paniki zawsze dzwonie do meza bo on ma zbawienny wplyw na mnie, rozmawiamy i atak przechodzi choc to trwa czasem do godziny. Podziwiam go, ze nie znudzily mu sie te moje alarmy.

 

Mialam juz taki okres kiedy radzilam sobie sama i byly one rzadsze i lagodniejsze ale od listopada zwiekszyly swojå intensywnosc. Dzis wiem, ze nie umre podczas paniki, ze to tylko somatyczne odczucia ale podczas tych przezyc kompletnie nie mysle racjonalnie. One så tak uciåzliwe i nieprzyjemne, ze zycie staje sie udrekå. Zupelnie niczego nie moge planowac bo nie znam dnia ani godziny kiedy pojawi sie ten strach.

 

Kiedys gdzies wyczytalam, ze atak paniki pojawia sie jak tesciowa, ktora znienacka wpada do naszego domu aby zobaczyc czy jest dobrze wysprzåtane, czy dzieci dopilnowane i obiad ugotowany. Jest do tego stopnia upierdliwa, ze sprawdza kazdy kåt w swoich bialych rekawiczkach.

Jest intruzem, ktory uprzykrza nam zycie. I zaczelam wlasnie tak samo traktowac te panike jak przyslowiowå natretnå tesciowå, ktora wpada w moje zycie bez zaproszenia. Nalezy zrobic wszystko aby zaskoczyc te tesciowå podczas niechcianych wizyt i nie pozwolic jej zadowalac sie kurzem, brakiem obiadu i dezorganizacjå naszego rodzinnego domu. Po jakims czasie podobno znudzå sie jej te wpadki do nas i da nam spokoj. Ten tekst bardzo podswiadomie wplynål na mnie i pomoglo mi to przez jakis czas, ale od listopada nie moge sobie poradzic z tå natarczywå tesciowå czyli PANIKÅ.

 

-- 27 gru 2013, 12:03 --

 

Chcialam tez dodac, ze nie jestem w stanie pojsc sama do centrum, ktore znajduje sie zaledwie 400 metrow od naszego domu. Natomiast kiedy zabieram na spacer swoje dwa sznaucerki to moge wedrowac po osiedlu bez problemu. To jest bardzo psychologiczne choc mam swiadomosc, ze podczas paniki te dwa psiaki mi nie pomogå. W towarzystwie nie czuje strachu. No nic, mam ogromnå nadzieje, ze tarapia behawioralna pomoze mi wyjsc z choroby, zrozumiec przyczyne i zapobiec kolejnym atakom paniki. Zaczynam terapie 10 stycznia i czekam na niå jak na zbawienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nova_2013, dobre porównanie z tą teściową! :))) Ja teraz jest na takim etapie, ze staram sie traktowac ten lęk tak "zewnetrznie". Bo kiedys jak zaczynał się atak, to tak całosciowo we mnie uderzal, i fizycznie i psychicznie. A teraz staram sie skupiac na fizycznych rzeczach (jak ja to odczuwam, ten lęk - ze np. w glowie wata, ucisk w klatce piersiowej itd.) i troche pomaga mi to w nabraniu takiego dystansu i lepiej sie czuje psychicznie.

 

A co do wyjazdow/powrotów, to tak samo mam! Duzo lepiej wraca mi sie do domu niż wyjezdza :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powtorze to co na innym forum napisalam, moze takze dla Was bedzie pomocne.

 

Otoz obejrzalam 1-godzinny film produkcji PLANETE.

Film zaczyna sie dosc drastycznie ( ale final jest zaskakujåco pomyslny ) bo zaczyna sie od przedawkowania lekow antydepresyjnych ale zaraz potem okazuje sie, ze byly to tabletki placebo. Uczeni w Danii zaprosili ochotnikow do badan eksperymentalnych i podzielili ich na 2 grupy. Jednej podawano antydepresanty, drugiej placebo. Ale nikogo z ochotnikow nie uprzedzono o placebo. Jeden chlopak bral 1 tabletke dziennie i po miesiåcu bardzo poklocil sie ze swojå dziewczynå. Byl rozdrazniony do tego stopnia, ze gdy wrocil do domu, postanowil zazyc calå zawartosc opakowania tychze tabletek. Bylo tam 29 sztuk. Ale szybko zorientowal sie, ze zaraz bedzie potrzebowal fachowej pomocy wiec zwrocil sie do szpitala nieopodal domu. I tam dopiero naståpila reakcja przedawkowania. Tetno i puls bardzo niskie, lekarze reanimowali chlopaka ponad 4 h i wowczas nawiåzano kontakt z lekarzem, ktory zapisal chlopakowi te tabletki. Gdy lekarz odpowiedzialny za prowadzenie chlopaka podczas eksperymentu naukowego przyjechal do szpitala, okazalo sie, ze mlodzieniec byl akurat w tej grupie ochotnikow gdzie podawano PLACEBO. I zobaczcie co w tym momencie stalo sie z chlopakiem.

 

Film naprawde pelen nadziei. Dal mi takiego kopa zyciowego, ze teraz wiem, ze sie wylecze. Tam w filmie opowiadajå rowniez o traumie po roznych przezyciach i wyjasniajå w jaki sposob my sami poprzez nastawienie i mysli wplywamy na nasze zdrowie. Film godny polecenia !

 

podaje stronke :

http://internetmarketinggoogle.com/video/4cRTAcmx1UI/Si%C5%82a%20umys%C5%82u%20vol.1%20-%20Psychika%20a%20zdrowie.html

 

 

Film nosi tytul " Sila umyslu. Psychika a zdrowie."

Jesli obejrzycie ten film to chcialabym bardzo poznac Wasze zdanie i nastawienie do wlasnej choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja polecam tekst do przeczytania ze strony www.szaffer.pl:

 

Poddaj swój skarb

 

Dwóch rzeczy trzeba, żeby się bać. Musi być zagrożenie i musi być jakiś skarb, który mu podlega – coś cennego co należy chronić. Tak jest na wojnie, tak jest w rywalizacji biznesowej, tak jest w stresie i tak jest w nerwicy. Ktoś lub coś musi atakować i musi być jakaś wartość którą chronimy. Jeśli któregoś z tych elementów nie ma, to nie ma miejsca na strach. Coś musi zagrażać i coś musi być zagrożone.

Jak ktoś „nie ma nic do stracenia” to znaczy przecież, że się nie boi.

 

Stąd wniosek, że dwie są ścieżki aby przestać się bać, a w każdym bądź razie zmniejszyć napięcie ze strachem związane. Jedna, o której najwięcej pisałem, to ta, która powoli ci zrozumieć i wewnętrznie się przekonać, że wróg nie jest taki straszny. Że może cię wymęczyć, sprawić, że będziesz czuł się skrajnie źle, ale nic więcej. Repertuar jest stały. Racjonalizując, akceptując i rzucając wyzwanie lękowi powoli uzyskujesz takie przeświadczenie. Nie umrzesz, nie zemdlejesz, nie ośmieszysz się, nie zrobisz nic głupiego. Będziesz się „tylko” czuł fatalnie. To jest koniec możliwości nerwicy – napastnika, który ci zagraża.

 

Ale co właściwie ten napastnik obrał za cel? Tu pojawia się spojrzenie jakby z drugiej strony. Takie spojrzenie przewijało się już w moich innych wątkach, ale może niedostatecznie wprost. Chciałbym je rozwinąć w trochę głębszym sensie, by zmaksymalizować możliwości osiągnięcia poprawy.

 

Co nerwica obrała sobie za cel? Jaki jest twój skarb, który starasz się chronić? Życie, zdrowie, pozycja i opinia otoczenia, szczęście własne, rodzinne, głęboka wiara?

Wokół którego z nich kręci się twoja nerwica? Na pewno wokół tego, które jest dla ciebie najważniejsze. Może nie jednego, może kilku na raz. Może zresztą masz jeszcze inne wartości, poza tymi które wymieniłem, których absolutnie nie możesz się wyrzec. Wartości, które stanowią twój skarb, z którego nie możesz zrezygnować.

Strach (który sam tworzysz) atakuje właśnie ten skarb.

Boisz się, że go stracisz. A ponieważ jest to strata dla ciebie nieakceptowalna, więc napinasz się ze wszystkich sił, żeby go bronić. Im bardziej się napinasz, tym bardziej się boisz, że stracisz swój skarb i tym większe są objawy lęku i napięcia. Większe objawy postrzegasz jako większe zagrożenie i pętla się zaciska.

 

Porzuć swój skarb! Zracjonalizuj, zdystansuj się od niego. Przestań go bronić za wszelką cenę! Nie jest tego wart. Oddaj go darmo, a przestanie być godny nerwicowego ataku. Ciemne moce Mordoru odstąpią, gdy skarb przestanie mieć dla ciebie wartość!

Nie namawiam cię, żebyś wyrzucił swój skarb na śmietnik. Wcale nie. Chodzi mi tylko o to, żebyś nie bronił go za wszelką cenę. Jeśli to takie wielkie wartości niech się bronią same. Żadne z nich nie definiują ciebie. Sam się definiujesz. Nie jesteś swoim życiem, zdrowiem, opinią innych, szczęściem, wiarą. Jesteś sobą! Jedynym i niepowtarzalnym. Nie potrzebujesz przymiotników, żeby być. Te wartości są tylko twoim bagażem. Nie wyrzekaj się ich ale nie dźwigaj ich za wszelką cenę. Uwolnij się. Porzuć zasłony i maski, które jak sądzisz cię określają.

Odsłoń swoje lśniące „ja”. Wolne, szczere, prawdziwe.

 

W Ojcowskim Parku Narodowym są wielkie głazy, które tworzą Brame Krakowską. Przysadziste ale podcięte u dołu, jakby zawieszone trochę niepewnie. Turyści dla zabawy podpierają je malutkimi patyczkami u spodu. Zabawnie taki głaz wygląda. Można prawie uwierzyć, że patyczki rzeczywiście go podpierają.

Broniąc swoich skarbów jesteś jak osoba która jest święcie przekonana, że głaz rzeczywiście opiera się na tych patyczkach.

Uwierz, że jest większy i potężniejszy niż patyczki, które pod nim podstawiasz…

 

Życie. To jest wartość którą większość ludzi ze zrozumiałych względów chroni najbardziej. Ty również kochasz życie i jesteś do niego przywiązany.

Ale przecież nie jest twoją własnością. Dostałeś je tylko w dzierżawę. Czy od Boga Wszechmogącego, czy od wspaniałej, ewolucyjnej i niezmiennie dynamicznej Natury, nie możesz go mieć na wieczność. Śmierć przyjdzie na pewno. Prędzej, czy później ale przyjdzie. Sprawa jest zdecydowana już w momencie narodzin. Czego się zatem bać?

Dobrze mnie zrozum nie namawiam cię, żebyś szukał bram śmierci. Wręcz przeciwnie – szukaj życia i ciesz się nim. Po prostu zaakceptuj, że nie jest w twojej mocy, całkowicie go posiąść. Nie przywiązuj się aż tak! Ta luksusowa zabawka jest tylko w leasingu ;) .

O życiu pisałem do tej pory we wszystkich wątkach najwięcej, bo to najbardziej kluczowa wartość w naszym kręgu cywilizacyjnym. Nerwica zazwyczaj atakuje ten skarb życia właśnie. Taki też był mój przypadek.

Po długiej obronie w końcu zaakceptowałem śmierć…i jak widzisz mam się jeszcze całkiem nieźle ;) .

To co napisałem o życiu odnosi się też do zdrowia fizycznego.

Ale może boisz się, że całkiem pomiesza ci się w głowie i zupełnie zwariujesz? To nie nastąpi bo zaburzeniom podlegają tylko twoje uczucia, ale gdyby nawet, to co z tego? Może lepiej być szczęśliwym wariatem, niż nieszczęśliwym mędrcem? Cokolwiek by miało nastąpić odpuść, bo to i tak nie zależy od ciebie. Boisz się tylko swoich wyobrażeń.

 

Pozycja i opinia. Boisz się, że się ośmieszysz publicznie, zemdlejesz, wezmą cię za wariata. Może całe życie budowałeś jakiś swój wizerunek. Jesteś osobą dynamiczną, przedsiębiorczą, rozsądną, która była do tej pory podporą dla innych. Może występujesz przed jakimś gronem. Może nawet jesteś kimś znanym, którego wizerunek jest własnością publiczną. Stworzyłeś sobie jakiś obraz. Uznałeś, że ten obraz, to jak cię ludzie odbierają, cię definiuje. Wierzysz, że taki jesteś.

Ale co w zasadzie takiego się stanie jeśli się ośmieszysz? Czy twój wizerunek warty jest tego szarpania? Dziesiątki ludzi ośmiesza się codziennie w telewizji i co z tego? Jaki jest najgorszy scenariusz? Uznają cię za wariata? Co z tego? Każdy jest wariatem w jakimś obszarze. Masz poważną pracę? Co z tego? Czy od niej zależy zbawienie świata? To jest tylko w twojej głowie! Zmień punkt widzenia, a to co jest teraz dla ciebie nie do pomyślenia stanie się normalne. Czy myślisz na przykład,że ciężko chorzy ludzie, którzy leżą w szpitalu, robią pod siebie i, przepraszam bardzo, budzą się umazani we własnym gównie ośmieszają się? Nie. Ośmieszają się tylko ci którzy z tego kpią. Więc dlaczego sądzisz, że ty ośmieszyłbyś się gdybyś na przykład zemdlał?

Nie chodzi przecież o to, żebyś obnosił się ze swoimi słabościami i porażkami. Po prostu przyznaj sobie prawo do bycia sobą.

Jest więcej ludzi w twoim otoczeniu, którzy będą mieli dla ciebie zrozumienie w każdej sytuacji, niż myślisz. Czasem trzeba też umieć brać, poszukać wsparcia.

Żeby wszystko było jasne: nie zemdlejesz i nie zrobisz z siebie wariata! Na pewno! Ale poddaj tę swoją twierdzę wokół której budujesz mury obrony. Dokonaj tego zabiegu myślowego! W ten sposób przyspieszysz zmniejszenie napięcia.

 

Szczęście. Konieczność bycia szczęśliwym jest ciężarem nie do zniesienia. Najwięcej depresji wśród młodych odnotowują bogate kraje Zachodu. To wcale nie jest dziwne. Ciężko być nieszczęśliwym wśród szczęśliwców.

Starasz się więc za wszelką cenę być szcześliwym. Napinasz się z całych sił, żeby czuć się dobrze. Bronisz swojego szcześcia. Twoja nerwica koncentruje się nieubłaganie wokół lęku przed samym strachem, przed atakiem paniki, przed złym samopoczuciem. Boisz się kryzysu, depresji. Im bardziej się napinasz, tym bardziej się boisz.

A gdybyś spróbował się z tym pogodzić? Gdybyś spróbował wymienić potrzebę dobrego samopoczucia na sens w życiu. „Tak będę miał ataki paniki ale mimo to moje życie będzie miało sens”, bo: np. wychowam dzieci, będę pracował tak jak umiem, działał gdzieś, zbuduję dom, rozwinę interes, itd. Sam wiesz najlepiej jaki jest twój sens, albo jaki może być. Znajdź go. To jest ścieżka akceptacji. Im bardziej zaakceptujesz złe samopoczucie tym bardziej będziesz miał lepsze, bo ustanie wysiłek obronnego napinania się.

 

Widziałem sfrustrowanych bogaczy mający wszystkie luksusowe zabawki. Widziałem też uśmiechniętych nędzarzy, pracujących od świtu do nocy na kawałek chleba.

Im bardziej gonisz za szczęściem, tym bardziej jesteś nieszczęśliwy.

Wymień szczęście na sens. Sens daje satysfakcję. Szczęście jest chwilową ułudą.

 

(Do grupy chronienia swojego szczęścia zaliczyłbym również przypadek, gdy boisz się że zrobisz komuś coś złego. Komuś kogo kochasz. Napinasz sie, żeby nie mieć takich myśli. Nie, nie sugeruję, żebyś zaakceptował, że zrobisz coś czego nie chcesz. To nie jest w twojej dyspozycji. Zaakceptuj za to, że będziesz miał takie myśli. „Tak będę prześladowany przez złe myśli. Niech tak będzie. Nie będę się przed tym napinał.”

Czy do świadczenia miłości jest potrzebne uczucie?)

 

Wiara. Gdzieś wyczytałem, nie jestem teraz w stanie znaleźć gdzie, przypadek głębokiego cierpienia zakonnicy, która bała się, że utraci wiarę. Wiara była dla niej największym skarbem, wspartym zresztą wszystkimi życiowymi decyzjami. Jej napięcie rozwiajało się wokół tej wartości. Cierpiała katusze bo w napięciu lękowym nachodziły ją bluźniercze myśli i poczucie opuszczenia przez Boga. Nie wyobrażała sobie życia bez wiary. To było to najgorsze co mogło ją spotkać. Skazanie na wieczne potępienie.

Napinała się więc z całych sił, żeby nie mieć złych myśli o Bogu, a wręcz przeciwnie odnaleźć zagubioną do niego miłość. Oczywiście im bardziej się starała tym większe było w niej napięcie i więcej miała natrętnych, diabelskich myśli. Życie jej było koszmarem bo była przekonana, że dobry Bóg osobiście weźmie te jej bluźnierstwa napędzane panicznymi uczuciami…

 

Różne skarby ludzie sobie gromadzą i różnych wartości czują się w obowiązku bronić.

Wielkie skały podpierają małymi patyczkami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nova_2013, dzięki za link, na pewno obejrze!

 

Ja sama nie raz tego doswiadczylam :) Np. od czasu do czasu biore doraznie benzo. Ktorejs nocy nie moglam spac, natlok mysli, zdenerwowanie - no wiec siegnelam po kawalek benzo (koło łózka mam zawsze pudelko z roznymi tabletkami). Wzielam... oczywiscie w ciagu minuty, nagle taki czysty umysl, zero meczacych mysli, ogarnal mnie taki spokoj - zasnelam raz dwa :) Rano patrze... a ja wzielam kawałek no-spy a nie benzo :D A zadzialalo, neiwiele gorzej :))))

To samo, kiedys mialam czasem zwiekszony puls, i mialam bisocard na obnizenie. Wystarczalo, ze bralam doslownei okruszek, i w ciagu paru sekund tętno się zmniejszalo - watpie, zeby byl to wystarczajacy czas (i ilosc leku) zeby zadzialalo :)

 

Dlatego ja mam generalnie takie podejscie, ze to od nas wszystko zalezy i od naszego myslenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przeczytalam w skupieniu tekst Marcosm i rozumiem co chce nam uzmyslowic. To dobra rada ale pod warunkiem, ze sami zdamy sobie sprawe z tego skarbu, ktorego tak bronimy. Problem w tym, ze ja mam ustabilizowane zycie, szczesliwe dziecinstwo, prace, rodzine, stabilizacje finansowå, kochajåcego meza. I nagle dopadl mnie pierwszy atak paniki. Pytam sie : dlaczego ? Jaka jest przyczyna ?

 

Nerwa ja tez zauwazylam , ze moj umysl jest bardzo podatny na sugestie. Zamiast benzo zaczelam brac slodziki do herbaty, ktore w ciågu minuty sprawialy, ze moje napiecie spadalo radykalnie. Teraz kazdego poranka wmawiam sobie, ze czuje sie swietnie ! Ale nie zawsze dzialajå na mnie autosugestie. Moze do tego powinnam wprowadzic wizualizacje swojej szczesliwej osoby i poczuc emocje zwiåzane z pogodå ducha, dobrym humorem i szczesciem.

Pracuje nad sobå jak moge bo ciågle zyje nadziejå, ze moj obecny stan to tylko przejsciowy i napewno powroce do pelni zdrowia.

 

PS. Co to za podpis Zjednoczone Stany Lękowe, to jakies specjalne forum ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie skarbem było/jest zdrowie, a konkretnie życie, moje początki z nerwicą lękową to był strach przed śmiercią, zawałem, udarem i takie tam :lol: Teraz mogę się z tego śmiać, ale wtedy takiego stanu w jakim byłem nie życzyłbym najgorszemu wrogowi, sraczka murowana.

 

A po drugie muszę mieć coś w genach, mam do tego predyspozycję. Moja Matka cierpi na depresję, jej siostra też miała nerwicą i leczyła się u psychiatry, jest teraz w pełni zdrowa. Brat mojej Matki, ma syna, czyli dla mnie kuzyna, spotkałem go pół roku temu, coś tam pogadaliśmy i co? I bierze leki na nerwicę. Coś pechowa ta rodzina od Matuli strony, o wszystkim dopiero się dowiedziałem jak sam zapadłem na nerwicę, jakby mnie to minęło to bym pewnie do dzisiaj nie wiedział, że Matka bierze leki na depresję...

 

PS. Co to za podpis Zjednoczone Stany Lękowe, to jakies specjalne forum ?

 

Klik

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziekuje Marcosm , zajrzalam do ZSL i widze, ze tam jest wesolo :brawo:

 

podziwiam Twojå rodzine, ze tak dlugo udalo jej sie utrzymac w tajemnicy przed Tobå. Jak widac, radzå sobie ze swoimi problemami skoro dotychczas nawet nie podejrzewales ich o podobne dolegliwosci. Jednym slowem da sie zyc z nerwicå , trzeba jå tylko ujarzmic na swoj sposob. A dlugo juz sie leczysz Marcosm ?

Ja zaczelam kuracje dopiero 21 grudnia a juz moglam wziåc tabletki w lutym. Na pewno zaosczedzilabym sobie tylu przezyc zwiåzanych z panikå ataku, tylko, ze strach przed chemiå okropnie mnie stoppowal.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×