Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Mnie chyba przerażają powinności świata dorosłych...to musisz, tego nie wypada, nie możesz odstawać od innych, bo Cię zgnoją.Jako dziecko miałam zawsze własne, często odmienne od całej reszty świata zdanie a teraz podporządkowuję się i zaczynam myśleć tak jak wszyscy, bo nie mam odwagi być wytykana palcami...niszczy mnie to

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiolka no własnie ja jestem dziwna...bo jak pracuje,to sie denerwuje,stresuje,nie moge spac,sni mi sie praca w nocy.I chce wolnego wreszcie.A jak nie pracuje to chce pracowac bo czuje sie nikim :roll: no i doradz tu takiej..fakt ze spelnienie oczekiwan innych gra tu znaczaca role.Nie chce uslyszec ze juz dawno bysmy mieli cos własnego gdybym pracowała...moja matka mi powtarza ze ejstem nikim i ze i tak pracy nie znajde,ze nie dam sobie rady i przyjde sie do niej łasic..moze stad ta presja.

 

Moj maz mnie dzis zaskoczył.Jemy sobie sniadanko a on ni stad ni zowad...jak sie czujesz?czy sie denerwujesz?bo on nie moze przestac myslec jak mi pomoc bym przestała miec te lęki..a ja myslałam ze ostatnia rozmowa po nim spłyneła ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do was pytanie.

Mam zaburzenia nerwicowe (dzieciństwo itd, ogólna delikatność układu nerwowego i reszty ;)) jestem po prawie 2 latach psychoterapii (mniej wiecej co dwa tyg z przerwami na wakacje) nie brałam nigdy żadnych leków oprócz doraźnie branego Persenu, nie było takiej potrzeby-miałam badania/testy MMPI. Różne wyszły anomalie, ale bez żadnego stanu alarmowego.

 

Terapia skończyła się w czerwcu. Główny powód zakończenia terapii to wyjazd terapeutki, ale w sumie nastąpił już też taki etap, że pora na samodzielność albo rzadsze spotkania. Terapia bardzo mi pomogła. A i po terapii był taki okres kiedy było naprawdę dobrze.

 

Wiem, że koniec terapii bywa regresywny, ale mam wrażenie, że u mnie to trwa zbyt długo.Poza tym najgorsze jest to jak moje emocje podchodzą do rozstania z terapeutką, piszę "moje emocje" bo mnie ten stan doprowadza do wściekłośći, no bo ile można przeżywać koniec terapii...

Czuję ogromną stratę i smutek z tego powodu. Nagle bardzo silne stało się przeniesienie (dodam, że tak się złożyło, że tydzień byłam z moją terapeutką na tym samym wyjeździe już po terapii i rozmawiałam z nią kilka razy tam) Kurcze no, martwi mnie to, często myślę o niej i wspominam terapię. Trochę się wstydzę to pisać...

 

I jeszcze najgorsze. Wróciły mi objawy z bardzo dawna, sprzed 7 lat, są bardzo podobne do tamtych, objawy żywcem wzięte z różnych nerwic.

Miało to minąć, ale wcale nie mija. Męczą mnie, choć mogę z tym żyć. Obecnie jestem na etapie pójścia do psychiatry, idę w czwartek. Jakoś trudno pogodzić mi się z myślą że JA, że ja po terapii, mam iść do psychiatry...

 

Boję też, że przesadzam, że sama wywołuję ten niepokój, że się sama nakręcam :( Że powinnam się wziąć do pracy zamiast się tym przejmować.

 

Czy ktoś z was miał podobne doświadczenia i przeżycia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niewiadoma Jeśli chodzi o pracę to mam tak samo.Jak pracuję to się angażuję na maxa, jestem wiecznie zmęczona i niezadowolona a jak nie pracuję to czuję się bezużyteczna i nic nie warta :?

A jak długo szukasz pracy?

A wiesz, że mój mąż też mi dziś powiedział (po wizycie u znajomych), że docenia, że z nim wyszłam, pomimo, że się tego boję i unikam. W ogóle pomimo zalewającego nas zewsząd dobrobytu i Polaków na dorobku mówi, że woli takie życie ze mną, niż lepsze finansowo ale beze mnie.Może więc tak nie do końca puszczają nasze utyskiwania pomimo uszu :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czyli nie do konca spływa z nich ;)

co do pracy,studia skoncyzłam 1,5 roku temu i od tego czasu ucze sie od podstaw jezyka.Robie kursy jezykowe,zbieram papierki mozna powiedziec :roll::roll: Ze wzgledu na jezyk taka długa przerwa.teraz z dobrym niemieckim dopiero moge zaczac pracowac i przeraza mnie to...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja nerwica przeszkadza mi we wszystkim, musiałam zrezygnowac ze studiów z pracy, jestem z chłopakiem którego nie kocham tylko dlatego że mi pomaga to znosić i że doskonale się rozumiemy, ale wiem że gdybym była zrowa moje zycie wygladałoby inaczej. Ostatnio poznałam mężczyznę który bardzo mi się podoba ja jemu też, nie wie o mojej chorobie bo wstydze sie mu powiedziec, poza tym mysle ze od razu by zerwał ze mną kontakt. Zaproponował mi na sylwestra wycieczkę na moją ukochanę polinezję francuzką to jest podróż mojego życia, tak bardzo chciałabym tam poelcieć ale wiem że nie jestem w stanie. Zaczelam ostatnio psychoterapie ale co z tego jak wiem że to nic mi nie da, bede chodziła kilka ładnych miesięcy a moje duszności jak sa tak będą bo psychoterapeuta nie dał mi zadnej gwarancji że miną, zresztą czytam wasze wypowiedzi i wiekszość pisze że psychoterapia w tych objawach fizycznych mało co pomaga a potem i tak musicie iśc do psychiatry po leki. Dlatego zastanawiam się czy nie lepiej od razu to zrobić i wybrać się po jakiś lek, przynajmniej przestane się dusić i będe mogła wyjechac na tą cholerną wycieczkę, a tak czuję się jak w klatce bo nic nie mogę zrobić, młodośc i życie mi ucieka na siedzeniu w domu. Co ja będe miała za wspomnienia za 20 lat. Ludzie na wózkach inwalidzkich mają więcej wolności niż ja:( Co radzicie, iść do psychiatry po lek czy chodzić na ta psychoterapię ? Bo skoro dalej się będę po niej dusić to co to ma za sens?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem tu nowa i mam pytanie. czytajac forum, nie znalazlam odpowiedzi na nie. mam klasyczne objawy nerwicy od kilku lat- dretwienia, mrowienia, kolatanie serca, lęki przed wyjsciem z domu, uczucie duszenia sie itd... mialam podejrzewane SM, po wielu badaniach stwierdzono nerwice. leki nie pomagaja. od jakiegos czasu tamte objawy jakby odeszly, a pojawilo sie straszne oslabienie miesni, męczliwosc, nie moge robic jednej czynnosci dluzsza chwile, bo rece mi slabna, np. przy suszeniu wlosow nie moge utrzymac suszarki.inne miesnie zreszta tez. ostatnio nie moge biegac, mam trudnosci z chodzeniem, nogi mi slabna. jak probowalam podbiec do autobusu, nogi sie pode mna ugiely. czy to moga byc objawy nerwicy? czy raczej szukac gdzie indziej? moze to jednak sm, choc rezonans magnetyczny wykluczyl to. a moze borelioza, jak niektorzy sugeruja? moze jest tu ktos, kto ma podobne objawy i problemy z meczliwoscia miesni.pozdrawiam i prosze o pomoc!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niewiadoma może to kwestia tego, że sporo czasu minęło i stąd ten cały stres, natomiast ja wciąż nie wiem czego najbardziej sie boisz? Czy dokuczają Ci jakieś objawy? Bo z tego co widzę radzisz sobie całkiem nieźle, piszesz o kursach, czyli wychodzisz do ludzi etc. Ja mam wrażenie, ze wiecej w Tobie depresji, choc nie wiadomo, czy to lepiej, czy gorzej :?

Czy poza przymusem szukania pracy masz lęki w takich codziennych sytuacjach typu zakupy, spotkania towarzyskie etc?

Alma nikt na forum nie da Ci jednoznacznej odpowiedzi, bo wiekszośc z nas ma ten dylemat.Jeśli chcesz natychmiastowych wyników to na pewno psychoterapia tak szybko nie pomoze, leki na pewno cześciowo przytłumia Twoje lęki, ale nie rozwiążą problemu, prędzej czy później będziesz musiała sie z nimi zmierzyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, nerwica może tak naprawdę mieć prawie wszystkie objawy, nawet takie jak Twoje, choć powiem Ci, że myślę podobnie jak ewa.

 

Hm, bardzo możliwe, że obawiasz się potwornie właśnie takich objaw i napędzasz je w ten sposób. Zrób jednak jeszcze badania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiolka,ja sobie nie radze gdy nie mam co robic :roll: ostatni atak był kilka dni temu i wtedy kaplica.Bóle serca,ucisk w kaltce piersiowej,serce wali mi jak oszalałe a nie moge złapac tchu.To wystepuje tylko wtedy kiedy jestem sama.I nie zawsze.Jest czas gdy sobie radze,wychodze do ludzi a jest czas gdy sie zamykam i nie wychodze z domu,opuszczam kursy,nie chce z nikim rozmawiac.Czego sie boje?ze sobie nie dam rady z jezykiem,ze bedzie znow ciezko,ze bede chodziła zła i niewyspana,ze beda mnie w pracy oceniac,ze sie nie wykaze...boje sie poprostu tego co niewiadome.No i mam głupia manie sprawdzania poł godziny przed wyjsciem czy w domu wszystko zamkniete,wylaczone...a i tak potrafie sie wrocic z przystanku czy aby na pewno drzwi zamknełam :roll: W weekendy jakos zyje najgorsze sa dni kiedy maz w podrozy sluzbowej a ja taki nieudanicznik nie mam co ze soba poczac...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niewiadoma spytam Cię z innej beczki: kiedy macie zamiar powiększyć rodzinę? Moze nie jesteś jeszcze gotowa na pójście do pracy w obcym kraju, a skoro w domu czujesz sie niepotrzebna, to przy dziecku na pewno bedziesz miała sporo zajecia, może wtedy nie będzie czasu na głupie strachy, a jak mała/mały podrośnie to już bez lęku pójdziesz do pracy, zwłaszcza, ze do tego czasu bedziesz już pewna swego jezyka...

(taką dostałam radę od lekarza kiedyś, stąd ten post)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam tak wasze posty i sory ale rece mi opadają ,trzeba cos robic w życiu zeby nie zwariować ,z nerwicy jak najbardziej da rade wyjść ,można nawet wyjść jeszcze z gorszych rzeczy ja miałam nerwicę z agorafobią i jakoś funkcjonuje ,wyszłam z tego sama bez psychoterapii i leków ! Dziewczyny macie taki potencjał piszecie ze znacie języki i boicie sie isc do pracy ? Sorki ale takie użalanie nic wam nie pomoze ,najłatwiej powiedziec do niczego sie nie nadaję bo mam nerwice .Nerwica to nie żadna choroba tylko schorzenie z którego się wychodzi i mówi to wam nie jakas tam osoba która nie zna tematu ale człowiek który sam to szystko przeszedł.Alma na co ty chcesz brać leki? żeby poukładać sobie życie nie trzeba brać zadnych leków ,ty musisz to zrobic sama .Wytłumacz jak można żyć z człowiekiem którego sie nie kocha?To nie nerwica ci marnuje życie ale ty sama przez to że nie umiesz go poukładac .Zadna psychoterapa ani leki ci nie pomogą dopóki sama czegoś nie zrobisz z własnym życiem .Uwierz mi to jest prawda wiem to po sobie :idea:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam tak wasze posty i sory ale rece mi opadają ,trzeba cos robic w życiu zeby nie zwariować

 

agapla no właśnie: coś, a nie dla wszystkich oznacza to to samo. Nie wyobrażam sobie nigdy więcej pracowac tylko dla pieniędzy.Skoro nic wiecej poza stresem i poczuciem, ze robie coś wbrew sobie od pracy nie otrzymuję. Masz absolutą racje co do tego, ze nie można sie nad sobą użalać, ale nie mierzmy wszystkich tą samą miarą.Wiekszosci z Was, jak sami piszecie, nigdy sie nic nie dzieje, poza uczuciem, ze chyba zemdleje etc. Ja kilkanaście razy zemdlałam będac sama w pracy, o notorycznych wymiotach po kilkanaście razy dziennie nie wspomnę.Gratuluję Ci, ze sobie świetnie radzisz, natomiast pewnie też miałaś momenty załamania jak my i nie wyszłaś z tego w 5minut

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiolka chcialabym juz miec dzieci tyle ze tu jest problem..im starsza jestem tym mniej chetni beda na przyjecie mnie do pracy.A jak juz dzieci sa na stanie to juz wogole brak chetnych do zatrudniania-tu sa takie realia.Praca do 35-40 a dopiero potem dzieci :?

 

do poprzedniczki-to co ze znamy jezyki,u mnie jest ten problem ze ja znam super jezyk z rodzina,ze znajomymi,a jak mam do czynienia z obca osoba to blokada,mur i nie wysłowie sie,jakam sie,łzawia mi oczy,trzese sie ze az wstyd.I jak myslisz jak ja wypadam na rozmowach o prace :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popierd...życie, tak źle i tak niedobrze... ja się boję o tyle, ze jestem tutaj zupełnie sama, z moimi atakami nie wybaczyłabym sobie, gdyby z dzieckiem było coś nie tak przeze mnie. Ale mój mąż coraz bardziej naciska, żebym odstawiła pigułki, myślę ,że dziecko bardzo uporządkowałoby mi świat, ale muszę wiedziec, ze nie zrobię mu krzywdy, stąd też odwlekam ten moment. A czy bierzesz jakieś ziołowe tabletki etc? Ja od kiedy nie jestem na psycho biorę krople bacha, validol, i takie suplementy vision, trzyma mnie to jakoś i w krytycznych momentach uspokaja... a ja wymyśliłam sobie, że rozglądne sie za jakąś zupełnie bezstresową pracą, choćby miało to być sprzątanie.Pracowałam już jako wysoko wykwalifikowany specjalista, wiec nie musze niczego sobie udowadniać, a w domu ciągle siedzieć nie chcę :smile: tylko ciekawa jestem co na to mój mąż?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no właśnie chodzi o coś co chce sie robić ,prace nie wymuszoną ale taka która daje sadysfakcję , co do moich dolegliwosci oczywiście ze były krytyczne momenty wychodzenie z nerwicy nie trwało u mnie 5 minut ale nie można sie poddawać ! Jak widze możecie wychodzić z domu a to jest wielki plus ,ja mogłam wychodzić jedynie przy pomocy innych ,doszło do tego ze zaczełam bać sie non stop i mieć ataki kilka razy dziennie a takie rzeczy jak mdłości ,omdlenia ,drżenia ,płacz bez powodu ,duszności ,odpływania, zapadanie się w sobie były na porządku dziennym .Mimo to trzeba iśc do przodu i nie poddawać sie ,przemeblować życie znaleźć swój cel ,wspierać sie naturalnymi sposobami i uwierzyc ze można z tego wyjsc bo to nie jest żadna straszna choroba !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agapla w miarę swobodne wyjście z domu udaje mi się teraz, po ponad 4 miesiącach izolacji.Dopiero walcze z niechecią przed znajomymi, strachem przed rodziną etc. To nie tak, że się poddaje, ja po prostu daje sobie czas, bo jak idę za szybko i ponoszę spektakulare porażki to dopiero się izoluje na maxa.Na plus liczę sobie to, że mam pod ręką masę afobamu, którego nie wziełam ani razu. A z tym szukaniem celu w życiu to jest właśnie ogromny problem... chcę być po prostu szczęśliwa :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a myslisz ze szukanie pomocy chocby w necie to nie parcie do przodu?mi to pomaga,dzis poszłam na kurs i czuje sie swietnie.Tez myslałam o niestresujacej pracy...

 

U mnie najgorsze sa zaburzenia nastroju,przechodzenie ze smiechu w płacz,potrafie kogos lubic,ba kochac a za minute juz go nienawidziec.Potrafie sie na cos zdecydowac by w ostatniej chwili stchorzyc.Jakbym miała dwie twarze,jakbym składala sie z dwoch osob.W jednej sekundzie jestem otwarta,zywa,odwazna i pewna siebie,roke krok do przodu,za chwile rycze ze nie dam rady i cofam sie dwa kroki...chcialabym skladac sie z tylko tej jednej osoby a ta druga zabic :roll:

 

ps.nie biore zadnych lekow,probowalam tylko kropli bacha,nie chodze do psychiatry bo sie wstydze,bo nie dam rady tam dojsc,dopiero od pewnego czasu umiem o tym rozmawiac i pierwszym krokiem jest net.Raz jedyny rozmawiałam przez net z psychologiem,ktory utwierdził mnie w przekonaniu ze moj problem tkwi w dziecinstwie.W odrzuceniu przez rodzinie,w alkoholizmie matki,braku milosci,przyjaciół.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiolka Każdy chciałby być szczesliwy to normalne ale dla każdego słowo ,,szczęście '' oznacza co innego grunt to odnaleźc to coś czego ci życzę ! Niewiadoma szukanie pomocy w necie szczególnie na tym forum to bardzo dobry pomysł mnie to pomogło wyjsć z nerwicy a skoro ty też czujesz że ci to pomaga to naprawdę super ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi sie, ze takie osoby jak my, tzn. sponiewierane w dzieciństwie, mają problem z samoakceptacją.Mnie najbardziej ogranicza to, że z jednej strony chce żyć dla siebie, a z drugiej nieustannie udowadniać, ze jestem lepsza, niż myślą inni.Stąd miałam parcie na wysokie stanowiska, które mnie stresują i nie dają szczęścia i na posiadanie kasy, którą wydawałam na pokaz np. buty za 3tyś, w których potem ani razu nie wyjdziesz, bo tak naprawdę wolisz wygodne adidasy. I teraz też męczy mnie bardziej to dociekanie innych dlaczego osiadłam na laurach, wstydzę sie tego, co się ze mną dzieje, i wciąż udaję przed innymi mój prawdziwy powód izolacji. Rozumiem też Twój wstyd przed psychiatrą, ja w Polsce poszłam bo już nie widziałam innego wyjścia, ale tutaj? Nie ma mowy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez mialam "uczucie " slabniecia konczyn, zawrotow glowy ale jakos zdawalam sobie sprawe ze to ma pochodzenie psychiczne, ciezko to opisac, ael rodzilo to we mnie jeszcze wiekszy strach, bo myslalam ze to choroba psych. a czy czujesz przy tym lek, czy sa to tylko objawy fizyczne?. ps. borelioza jest teraz wcale nierzadkim zjawiskiem, znam kilka osob ktore byly leczone reumatologicznie sterydami przez dlugie lata i nic nie pomagalo, w koncu sie okazalo ze maja borelioze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×