Czuję się strasznie samotna....jestem zupełnie sama z wszystkimi problemami... mam mało znajomych, a zresztą nie chcę zwierzać się znajomym ze swoich osobistych przeżyć.... zawsze byłam "zahukanym" dzieckiem, bardzo grzecznym, bardzo dobrze się uczącym, ale bardzo samotnym i smutnym.... w domu sie nie układało... mam 26 lat, nadal mieszkam z rodzicami ( pracuję, ale nie stać mnie na mieszkanie samej, a mieszkając w tzw. mieszkaniu studneckim, mając wspólną kuchnię i łazienkę, czułabym się okropnie- wiem, bo próbowałam). Mam niezwykle apodyktyczną Mamę. Jest Ona bardzo "krótka", nie okazuje uczuć, sama robi z siebie pępek świata, ale jednak jestem z Nią bardzo związana. Byłam wręcz uzależniona... w sumie jeszcze jestem, ale już mniej. Mama ciągle krzyczy, wyzywa, uważa mnie za "sierotę losu", ale jak mam problem to coś tam mi poradzi. Poradzi - bo na wsparcie psychiczne nie mogę liczyć, zawsze się dowiem, ze wszystko jest moją winą....
Byłam w kilku związakch z facetami, ale z róznych przyczyn nie wyszły...
Od dłuższego czasu nie jestem w stanie poznać nikogo - nikt na mnie nie zwraca uwagi, a jak nawet ja piszę do kogoś z intenetu, to i tak jak do tej pory nic nie wyszło...
Wydaje mi się jednak, że nie jestem przecież zła, choć jestem nerwowa. Na pewno jestem wrażliwą osobą, jakbym poznała i pokochała kogoś to na pewno bym była czułą osobą...wiem to, bo wiem jaka byłam w poprzednich związkach...tylko wtedy główie ja dawałam, nie otrzymując nic w zamian...teraz nie chcę popełnić tego błędu... stwierdziłam, że napiszętego posta, bo może gdzieś jest facet, który tak jak ja boi się i czeka....myślę dodatkowo, że moja nerwica jest w jakiejś cześci wywołana własnie brakiem wsparcia emocjonalnego, brakiem poczucia bycia kochaną...
A moze są inne osoby, nieważne jakiej płci, które mają podobny problem?