Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica a związek (seks)


Rekomendowane odpowiedzi

Dana kochana ja wiem,że to nie jest łatwe.Ale czy łatwiejsza będzie rezygnacja z miłości i kochanej osoby?

Ja ciągle się boję,wolałabym być doskonałą żoną,wiem,że taką nie jestem,jednak staram się jak mogę zrozumiec mojego męża i być przy nim kiedy mnie potrzebuje,chcę dawać nie tylko brać.

Jeżeli nie zrani nas miłość to będzie to coś innego,więc po co z niej rezygnować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!!

Melliska!!!! Widzisz, w końcu pojawił sie ten książe na koniu, tylko nie wiem czy ma tą złotą zbroję.....hehe :D:D:D Widzisz,a nie wierzyłaś, że to sie moze stać.......... Powiem krótko, daj sie poniesc tej miłości i namiętnosci.......życze powodzenia...... :D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnes - zgadzam się... tzreba się starać, dzis mam doła, bo z moich starań wynikło fiasko, to jeden z tych dni, gdy myślę, że do miłości to ja się nie nadaję.., bo potrafię być najbardziej wspierająca i najbardziej dołująca... ech..

 

Atrucha - jak zawsze mądra myśl, tylko mi chodziło o ustalenie, czy przypadkiem lęki przed bliskością nie towarzyszą bardziej osobom odczuwającym lęki w ogóle, czy też chorującym na tę wstrętną - wiecie co. A może szukam wytłumaczenia dla swego wstrętnego charakteru...

 

Z okazji poniekąd przeze mnie pogardzanych lakierowanych Walentynek, a niech tam - niech się wszystkim darzy w miłości i nie tylko 14 ;)

Caluski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Melissko, mam dokładnie takie same obawy jak Ty. Wczoraj chciałam wszystko zakonczyć, bo tez cos sobie wkręciłam. :cry: Ranię najlepszego człowieka pod sloncem... boję się zaufać, boję się tej bliskości, nie chcę się zawieść, nie chcę jego zawieść, :cry: w ogóle jakoś mam masę lęku przed zaangażowaniem. Nie wyobrazam sobie, że mogłoby go nie być, ale z drugiej strony boję się otworzyć. Błędne koło :(:cry: Też ciagle mi się wydaje, ze nie jestem w stanie stworzyć zwiazku, że lepiej by było gdybym była sama... :cry: niż miałąbym kogoś zranic, skrzywdzic.

Jakoś tak powoli dochodzę do wniosku, że nerwicowiec powinien pozostać samotny, zeby nie krzywdzic innych. Te wszystkie huśtawki nastrojów, dołki, euforie, ataki paniki... Po co w to mieszać kogoś normalnego? Po co swoim postepowaniem kogoś niszczyć? W ogóle jakoś tak doszłam do wniosku, ze nie nadaję się do zwiazku. Ze nie powinnam się z nikim wiazac. Bo to wymaga bliskości, a ja się jej boje. Boję się, ze ktoś mnie nieswiadomie ( lub świadomie) zrani, boję się zaufać. Boję się stracić samokontrole, boję się uzależnienia od miłości tej drugiej osoby. Wolę schować się w swojej skorupce i tam sobie spokojnie przesiedzieć i zeby nikt mnie nie ruszal. Bo po co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ojej. a ja z wyboru jestem sama.

to chyba dobrze , bo zostają mi oszczędzone takie rozważania na temat miłości, te rozterki, dobrze? czy źle?

nie twierdzę że nie potrzeba mi miłości --potrzeba bardzo dużo. ale ja ją mam bezwarunkową--dlatego moge sobie pozwolić na takie zdanie.

trzymajcie się zakochani!!!

postawcie na miłość bezwarukową --ale tez nie zapominajcie o sobie.

buziaki :*:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, ze z pełną swiadomoscia robie wszystko zeby ten zwiazek rozwalic, chyba po to zeby sama sobie udowodnic, ze nie nadaje sie, ze nie umiem zalozyc rodziny i utrzymac zwiazku ( zreszta to mi zawsze powtarza ojciec). Mimo, ze kocham, sama wszystko psuję. Zreszta czy to mozna nawzac miłoscia? Gdybym kochala to nie raniłabym drugiej osoby swoimi bezsensownymi zarzutami, nie bylo by jakichś fochów, kaprysów, odsuwania się od partnera.

Wydaje mi sie, że nie potrafię dac milosci i ciepła drugiej osobie, ze nie powinnam nikogo unieszczesliwiac. Nie wierze w siebie, zastanawiam sie po co taki ktos jak On jest z takim grubym, brzydkim potworem jak ja. W dodatku znerwicowanym. Nie umiem podjac jakos decyzji, np. o leczeniu. Wiem, ze powinnam się leczyc i to jak najszybciej, bo jest coraz gorzej, ale sa takie dni, ze najchetniej bym to wszytko olała, zamknela sie w pokoju i niech sie wszyscy ode mnie odczepia.

Ostatnio wkreciłąm sobie jazdy, ze jak nie poszlismy do tego lekarza, to ze on mnie juz olewa, bo przeciez wie, ze ja sie po prostu boje tam isc, bo boje sie, ze uslysze cos zlego. A on tymczasem sie dostosowal tylko do mojego: nie chce isc, dobrze sie czuje :( no i jak sie zaczelam nakrecac, to juz gladko polecialo dalej. zeby sie calkiem zdolowac to zrezygnowalam z konkursu fotograficznego, bo mi sie ubzduralo, ze w sumie to jego aparat i nie mam prawa robic nim zdjęć :( Ech.. teraz powinam sie zbierac z córcią do przedszkola i juz sama mysl o drodze do niego mnie przeraza :(:cry:

Nie wiem, jakos ostatnio zreszta łapię dołki :(:cry: i marudze :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, ze z pełną swiadomoscia robie wszystko zeby ten zwiazek rozwalic, chyba po to zeby sama sobie udowodnic, ze nie nadaje sie, ze nie umiem zalozyc rodziny i utrzymac zwiazku ( zreszta to mi zawsze powtarza ojciec). Mimo, ze kocham, sama wszystko psuję. Zreszta czy to mozna nawzac miłoscia? Gdybym kochala to nie raniłabym drugiej osoby swoimi bezsensownymi zarzutami, nie bylo by jakichś fochów, kaprysów, odsuwania się od partnera.

- Aniołku trzymaj się, MAM dokładnie tak samo. Agnes - dzięki za słowa otuchy, wczoraj był dołek, dziś już lepiej, jednak myślę, że zamiast wymagać od innych tzreba wymagać od siebie. Fakt czasem za bardzo dążę do perfekcji. Bogu dzięki, że On mnie jednak rozumie, bo sama bym ze sobą nie wytrzymała. Wszystjkiego NAJ z okazji WALENTYNEK zakochanym i wszystkim innym!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam,

wiem że temat to wstydliwy i nieco frywolnie wyzwolony, ale za to w mym mniemaniu cholernie istotny i cholernie przykry.

to może na początek ja. ("urzekła mnie twoja historia").

jest tak: generalny spadek zainteresowania seksem. nie nagły - stopniowy od dość długiego czasu, obecnie przeradzający się w niechęć i lęk. gdy jednak już do tego zbliżenia dochodzi, wrażenia są przykre. odczuwam mdłości, przyjemność jes totalnie szczątkowa i miesza się z bólem. dochodzą do tego kłopoty natury, hm, technicznej. (jestem facetem, żeby było jasne). niemożliwością jest, aby druga osoba przyprawiła mnie o eksplozję świateł, choćby poświęciła na to dziesięć godzin, if you know what i mean. każde takie przykre doświadczenie oddala mnie od kolejnej próby.

chciałem się tylko dowiedzieć, czy jestem odosobniony w tej wątpliwej przyjemności.

dziękuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj wiesz mało napisałeś o sobie..Czy może miałeś jakies przykre doświadczenie z kobieta..coś co silnie na ciebie podziałalo w negatywnym znaczenie...a może niewłaściwe wychowanie sexualne...złe kształtowanie twoich poglądów na sex...Osobiscie znam takie przypadki ja kTy i musze Ci szczerze powiedzieć ze potrzebna Ci fachowa pomoc...Coraz czesciej będziesz unikac kontaktów sexualnych...co spowoduje frustracje na innych płaszczyznach Twojego życia...Kuj zelazo póki gorące... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobry i ważny temat. Odkąd zaczęłam brać leki spadło u mnie zainteresowanie sexem. Odzcuwam to jako gwałtowany spadek, bo wcześniej, choc z silną nerwicą jedyną udaną sferą życia było właśnie życie sexualne. teraz po prostu nie mam ochoty,. Czasem też mi niedobrze, gdy o tym pomyślę. Czasem jest lepiej. Ciekawe kiedy to minie.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj :D U mnie też spadło zaiteresowanie sexem gdy zaczęłam brać leki,a wcześniej miałam az za duze potrzeby.Byc moze nie zaspokojone pragnienia doprowadziły mnie do nerwicy lękowej ale tego nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fakt, ze tabletki przytłumiają skutecznie zainteresowanie seksem. ( Powinni niektóre leki zboczencom podawać... ;) ) Potwórzbagien ma rację. Potem kazde przykre doswiadczenie oddala ochotę na próbowanie po raz kolejny. Bo od razu w umyśle powstaje myśl, a co będzie, jak znowu nie wyjdzie, albo cos będzie nie tak i.t.d. no i można się nieźle nakręcić tymi myślami... Co w konsekwencji spowoduje totalne odsuniecie na plan dalszy spraw seksu. A temat jest niestety dość powazny bo pokażcie mi kogoś kto jest w zwiazku i ta druga strona cierpliwie czeka ileś tam czasu, az do czegos dojdzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roccola , zgadza się, że od lekasrtw i że to problem inny niż u Potwórzbagien, ale jako taki sam w sobie ciekawy również dla tych którzy biorą tabletki, no bo leczenie trwa miesiącami, a nawet latami , a tu nie można mieć normalnego życia sexualnego... Wytrzymałość partnera też rzecz sporna, o czym napisała Aniołek, no bo jak skazywać kogoś na wieczne czekanie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co wiem (czytałam!),większość leków stosowanych w nerwicy lękowej powoduje u mężczyzn zmniejszenie zainteresowania sexem i nie rzadko impotencję. U kobiet podobnie działają.. Sama jestem na tabletkach i pewnie osłabiają mój popęd ale nie odczuwam tego jakoś specjalnie mocno ;)

 

Nie wiem,jak to wygląda u facetów,którzy mają nerwicę a nie leczą się farmakologicznie.. Kobitką jestem.. ;):D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje zainteresowanie sexem jest takie samo jak było przed chorobą a choruje już rok czasu,ale z sexem nie mam problemu,problem tkwi jak za bardzo szybko ten sex uprawiam(zbyt wielkie podniecenie) ciśnienie mi sie podnośi co prowadzi do ataku lęku i przerwania stosunku niestety z tym mam problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ach, zapomniałem wspomnieć. ja biorę leki. fluoksetyną się raczę od pół roku i mam wrażenie, że do pewnego stopnia ratuje mi to życie. ale nie o tym być miało.

(swoją drogą, zajebisty pomysł z tym forum. nie wiem, w jakim innym miejscu byłbym w stanie zadać to pytanie).

hej, ale popatrzcie. w przygniatającej większości odpowiedziały mi kobiety. mężczyzn specjalnie brak. faceci zwykle kojarzeni są jako byt pomiędzy nieposkromioną machiną seksu a organizmem biologicznym utrzymującym przy życiu penisa. a tu taki psikus. najbardziej bawią mnie próby tłumaczenia tego faktu kobiecie. facet który Nie Chce. niemożliwe. nie ma takich. ha, albo jeszcze zabawniej: facet który chce, a nie może. (mina, och, ta mina). ale wiem jedno: trzeba mówić zawczasu. potem jest dramat.

za to jeśli idzie o bliskość, potrzebę drugiego człowieka, bycie z kimś, mohe potrzeby pozostają niezmienione. czyli: duże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×