Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój dzisiejszy dzień


daablenart

Rekomendowane odpowiedzi

A ja wczoraj wstałem na kacu, kiepsko sie poczułem jak poszedlem do kosciola musialem wyjsc i stac na zewnatrz..... a cały pt i cała sobota minęła bez cienia leku nawet na sekunde. Wczoraj jeszcze w pracy od 12-18 pod koniec byłem mega zmeczony i bardzoo słaby tip. Po pracy w autko i 200 km do domu jechałem miałem duszności i schizy nt serca ale jak dojechałem do domu, przywitałem się z mama i siostra to wszystko minęło :) A dzisiaj rano wstałem siostra do szkoły, mama do pracy zostałem sam i pod prysznicem czułem duszności oczywiscie zaczynam mierzyć ciśnienie itp bo czuje delikatny ucisk na klatce :/ Nienawidze tej choroby kurwa, jest to choroba która dotyka 30% społeczeństwa z różnym nasileniem a nie wynaleźli na to leku 100% czy nie poznali mechanizmu powstania wtf?! :|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To na lekach też wam się zdarzają chwile gorsze???

 

Jasne, ze tak. Biore leki 10 lat i w trakcie brania nastapil nawrot hmmm.

 

-- 29 paź 2012, 16:27 --

 

A ja wczoraj wstałem na kacu, kiepsko sie poczułem jak poszedlem do kosciola musialem wyjsc i stac na zewnatrz..... a cały pt i cała sobota minęła bez cienia leku nawet na sekunde. Wczoraj jeszcze w pracy od 12-18 pod koniec byłem mega zmeczony i bardzoo słaby tip. Po pracy w autko i 200 km do domu jechałem miałem duszności i schizy nt serca ale jak dojechałem do domu, przywitałem się z mama i siostra to wszystko minęło :) A dzisiaj rano wstałem siostra do szkoły, mama do pracy zostałem sam i pod prysznicem czułem duszności oczywiscie zaczynam mierzyć ciśnienie itp bo czuje delikatny ucisk na klatce :/ Nienawidze tej choroby /cenzura/, jest to choroba która dotyka 30% społeczeństwa z różnym nasileniem a nie wynaleźli na to leku 100% czy nie poznali mechanizmu powstania wtf?! :|

 

ech..lipa, co nie? Pewnie dlatego, ze mózg jest najbardziej 'tajemnicznym' organem..podobno wykorzystujemy jego potencjał tylko w 35-40%. Marzy mi sie magiczna tableta/operacja, ktora raz na zawsze zlikwidowałaby to nieszczesne zaburzenie obsesyjno-kompulsywne.

 

Dzis sie zastanawiałam czy : gdyby ktos powiedzial,ze po operacji nie bede miala juz nigdy nerwicy, ale utrace wszystkie swoje wspomienia, zapomne kogo kocham, kogo znam...hmmm bardzo kuszace

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mój dzisiejszy dzień zacząłem przed piątą.

szybka toaleta z walką ze złymi myślami.

fitness (poprzedzony rozgrzewką): szybkie drobne podciągnięcia na drążku (dwie serie po 70 powtórzeń), brzuszki (3 serie po 90-100 powtórzeń), pompeczki (80 powtórzeń), lekka sztanga na biceps (dwie serie po 16-18 powtórzeń). pomiędzy seriami walka z wiatrakami i szykowanie musli zalanego kawą z mlekiem. teoretycznie przerwy między seriami powinny trwać 2-3 minuty; z powodu obsesji, jakie mnie zachodzą, przerwy te się wydłużają.

 

toaleta po treningu.

konsumpcja śniadania.

umycie zębów.

o tej prze jest spokojnie.

 

wyjście do pracy. mróz. w drodze na przystanek kremuję sobie twarz. na przystanku pilnie rozglądam się ludziom. coś sprawia, że zamiast stać idę na następny przystanek, ryzykując. miałem szczęście, gdyż w momencie dojścia do następnego przystanku, nadjechał autobus. w autobusie koniecznie muszę "zlustrować" pasażerów wokół mnie. nie było żadnych szczególnych elementów, poza rozmową dwóch ruskich i zbyt ostrym makijażu jednej z pań.

 

w pracy zacząłem dzień od zalania herbaty, zalogowaniu się na swoją jednostkę roboczą, sprawdzenie poczty, news'ów. dziś większość czasu poświęciłem na przeliczenie jednostek prędkości z c/s na MiB/s. byłem pierwszy z załogi, choć wkrótce zapełnił się pokój resztą załogi. przełożony przyszedł ostatni. na koniec dnia zapomniałem utworzyć konta testowego, o który mnie prosił.

 

powrót do domu, lektura w stopniowo zapełniającym się środku transportu. w pobliżu stanęli panowie, jeden z nich zachwalał jazdę komunikacją miejską, w której chętnie coś czyta. na przeciw mnie siadła młoda blondynka o ostrym makijażu. siadła obok młodzieńca czytającego tomik Sapkowskiego. gdy robiło się tłoczno stanęła nade mną szczupła pani z czerwoną fryzurą. lekko odbąknęła w moją stronę coś w stylu "przepraszam". może mnie zawadziła, ale ja i tak nie odczułem tego. uśmiechnąłem się w jej stronę. obok niej stała brunetka w czarnej czapce, z zadartym noskiem do góry. przesiadka. tu stanąłem przy studentkach, gdyż każda użalała się, jak to mają źle, bo muszą się przygotować do kolokwium. przesiadka kolejna. tu stanąłem obok młodzieńca w okularach zaczytanego w czerwonej książce. o jak jak ja chciałbym się tak zaczytać. może w jakiejś książce historycznej, albo o robalach. obok pani nauczycielka rozmawiająca przez telefon. przez chwilę przeplatały wzniosłe myśli o tym co chciałbym w życiu osiągnąć.

 

dotarłem do domu. obiad. zaparzenie herbaty, przywitanie się z najbliższymi, próba rozmowy z nimi; każdy wydawał się być gdzieś zabiegany. żona wspomniała, że jest zaproszona z dzieciakami do znajomej; szkoda, że mnie nikt nie zaprasza. włączenie komputera. nie narzekam na linuksa. synek w między czasie zalogował się na swoje konto; on ma zdolność do blokowania sobie interfejsu. sprawdzenie poczty, przegląd news'ów. teraz nastał czas na naukę języka programowania. i tak przed północą się wyrobię.

 

oto mój dzisiejszy dzień, spisany z emocją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień nawet spoko trochę jeżdżenia po mieście, obiad, kolacja na mieście, chill przed kompem.

Dzisiaj byłem u psychologa i się tak rozgadałem, że aż mi sie w głowie lekko zaczęło kręcić do tego miałem takie dziwne widzenie,jakby klatkowe, odrealnienie? takie zamroczenie poprostu jakbym był nie dotleniony. Jak wyszedłem od niej po paru minutach wszystko wróciło do mojego stanu od 6 miesięcy. Też macie takie uczucie nie dotlenienia jak zbyt dużo naraz mówicie? To coś jakbym źle oddychał, to samo mam przy wysiłku fizycznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

omeeena..Ja 2 lata temu byłam w takim stanie, że moj lekarz załatwił mi szpital. Na początku nie chciałam tam być, a potem nie chciałam wracać do domu. Pomogło i czasami myślę, że dobrze było by się tam znowu wybrać. Więć szpital jest i dla nerwicowców, bardzo dużo osób tam było z tą przypadłością.:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień niby udany. Używam słowa niby, bowiem gdzieś pod podszewką wciąż gnieździ się niepokój, który kąsa delikatnie jak komar w nocy. Zauważyłem, że całe moje życia sprowadza się do nerwicy, codziennie oczekuję na dzień, w którym nie pojawi się w mojej głowie żadna negatywna myśl dotycząca chorób serca. Cokolwiek robię, nieważne jak bardzo byłbym zaabsorbowany tym zajęciem, to i tak gdzieś w oddali tli się delikatny lęk, który jest prawie niewyczuwalny, ale jednak istnieje. Codziennie myślę o moim psychicznym schorzeniu, zastanawiam się i rozbijam na drobne części, wyławiam niedoskonałości i logiczne błędy, a i tak wkrętki nie mają końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amelio83, jak zwał tak zwał :D , ale na pewno te wszystkie ograniczenia i trudności, zwłaszcza w młodym wieku utrudniają i zniechęcają. Może trzeba po prostu dopuścić do świadomości fakt, że tak będzie, bo jest choroba. Ale jest też nadzieja na poprawę i zmianę, na którą być może trzeba będzie poczekać, wcale nie krótko.Musimy zaakceptować ten fakt, nie szukać potwierdzenia, że tak nie jest. Takie uporządkowanie, nazwanie sprawy po imieniu pozwoli świadomie przechodzić i znosić trudności, w oczekiwaniu na poprawę :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

, codziennie oczekuję na dzień, w którym nie pojawi się w mojej głowie żadna negatywna myśl dotycząca chorób serca. .

 

i życzę Tobie takich dni

 

jasaw, Aniu kochana, wiesz, czasami jest trudniej to wszystko akceptować i znosić, dziś jestem mega złą na swoja chorobę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień niby udany. Używam słowa niby, bowiem gdzieś pod podszewką wciąż gnieździ się niepokój, który kąsa delikatnie jak komar w nocy. Zauważyłem, że całe moje życia sprowadza się do nerwicy, codziennie oczekuję na dzień, w którym nie pojawi się w mojej głowie żadna negatywna myśl dotycząca chorób serca. Cokolwiek robię, nieważne jak bardzo byłbym zaabsorbowany tym zajęciem, to i tak gdzieś w oddali tli się delikatny lęk, który jest prawie niewyczuwalny, ale jednak istnieje. Codziennie myślę o moim psychicznym schorzeniu, zastanawiam się i rozbijam na drobne części, wyławiam niedoskonałości i logiczne błędy, a i tak wkrętki nie mają końca.

 

 

mogłabym napisać dokładnie to samo.

 

 

a dzień pomimo, że zapowiadał się kiepsko okazał się całkiem fajny ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bvb, mam identycznie. Raz mnie złapało u psychologa, to myslalem, ze odlece w kosmos. To jest uczucie podobne do tego jak sie zaciagniesz kilka razy papierosem, ale ogolnie nie palisz. Uczucie niedotlenienia, wszystko jest falujące, ale jednoczesnie jak na pokazie slajdow. Dlatego wlasnie wczesniej unikalem psychologow :/

Jeśli to jest mechanizm obronny, to mozna go zgłosić na listę największych niewypałow, bo tylko utrudnia powrot do normalnosci.

ZEN

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×